Konkurs "Moja najlepsza randka"

napisał/a: onlyme30 2014-03-03 20:36
Moja najlepsza randka z pewnością obfitowała nie tylko we wspaniały klimat, aurę jak i towarzystwo, ale także we wrażenia. W koniec końców góry okazały się miłym wyzwaniem, gdy oboje noga w nogę wspinaliśmy się ku naszej przygodzie. Bo randka wcale nie musi być spacerem po mieście, czy wykwintnym posiłkiem w restauracji, nasza była w plenerze, trwała cały dzień i wcale, ale to WCALE nie miałam dość, wręcz przeciwnie! On dźwigał plecak z kanapkami i napojami, podczas gdy ja dźwigałam w sercu i umyśle każdy szczegół tego spotkania i upajałam się nie tylko słońcem, które sprawiło że nabrałam rumieńców, ale także Nim, bo choćby nawet spadł deszcz nie zawróciłabym z drogi, by nic mnie nie ominęło. I tak posiedzieliśmy koło schroniska, rozłożyliśmy rumiane jabłuszka, raczyliśmy się zabawnymi historiami, skakaliśmy niczym kózki po skałkach i wsłuchiwaliśmy się w ciszy w pomruk wodospadu. Co prawda całodzienny marsz odbił się na moich stopach, ale czymże było kilka odcisków w porównaniu ze wspaniałymi chwilami, ze wspinaczkową randką i Jego bezkresnym uśmiechem. Wracałam z niej oczarowana i szczęśliwa, bo nikt mi wcześniej nie zafundował tylu fantastycznych wrażeń i zamienił banalną randkę w pełna fascynacji przygodę:)

Choć wiele nas łączyło i czuliśmy się w swoim towarzystwie jakby nie było między nami żadnych granic, to jednak były różnice zdań. Ale ponoć przeciwności też się przyciągają i choć nasza randka nie była jak z kart powieści to była początkiem czegoś nowego, czegoś czego nie sposób opisać słowami:)
napisał/a: Mamma-mia 2014-03-03 23:04
Myślę, że nie ma takiej kobiety która nie marzyła by o romantycznej, intensywnej i niezwykle namiętnej miłości jak z filmu. Wiele kobiet, które nigdy wcześniej nie zaznały smaku miłości i jej wyobrażenie snuły właśnie na ich podstawie, czy obserwując relacje między zakochanymi znajomymi. Ja w odróżnieniu do bohaterów filmu "Miłość bez końca" nigdy nie zaznałam smaku szalonej miłości pełnej namiętności i zdolności do wyrzeczeń. Ale jeszcze wszystko przede mną co znaczy że może mi się przytrafić podobna historia jak Jade Butterfield i Davidowi Elliot'owi. Do tej pory umawiałam się z kilkoma chłopakami, jednak zdecydowanie najlepszą randką był Kulig który odbył się w tegoroczne Walentynki na wsi. Mój wybranek Karol, zorganizował ją w wielkiej tajemnicy, zaplanowując wszystko w jak najdrobniejszym szczególe. Tego dnia panował mróz więc kazał mi się bardzo ciepło ubrać- wtedy czułam że będzie to randka na dworze, do czego byłam nastawiona dość sceptycznie, bo jestem wiecznym zmarźluchem. Umówiliśmy się na skraju wsi, skąd poszliśmy w nieznanym kierunku. Nie wiedziałam gdzie idziemy i co mnie czeka jednak byłam bardzo podekscytowana- co podsycało milczenie Karola, bo nie chciał mi nic zdradzić i zrobić mi niespodziankę. Szliśmy długi czas przez las, na samym końcu którego stały potężne sanie z zaprzężonymi końmi i wetkniętymi pochodniami, które Karol pożyczył od Sołtysa. Pomyślałam: "Wow! Super! Nigdy takimi nie jechałam- nigdy nie byłam na prawdziwym kuligu." Nie pozostało mi nic innego jak tylko w nich zasiąść. Włożyłam na głowę czapkę z futra lisa i czułam się jak "Helena Kurcewiczówna". Karol ubrał baranią skórę na plecy i odpalił pojazd. W życiu nie pomyślałam że on umie powozić! I wio! Pędziliśmy jak bohaterowie "Ogniem i mieczem" po wiejskich bezdrożach! Było tak zimno, że mróz niemalże wciskał nam się pod skórę, ale uczucie tylko potęgowało frajdę! Miałam wrażenie, że sanie oderwą się od ziemi i wyfruniemy w powietrze. To było coś NIEZIEMSKIEGO! Jechaliśmy tak długi czas, a potem zatrzymaliśmy się w lesie, i rozpaliliśmy wcześniej przygotowane ognisko i upiekliśmy kiełbaski które Karol zabrał w koszu piknikowym, popijając gorącą, malinową herbatą z termosu, rozmawiając i ciesząc się bez liku. Zmarznięci, ale prze-szczęśliwi wróciliśmy do domu przed północą. Co było dalej? Pierścionek zaręczynowy? Kąpiel z dodatkiem płatków róż? Kolacja przy świecach? Nie. Szybki prysznic, miłość wyznana z nad kubka herbaty w kuchni i sen, błogi sen aż do samego rana... Od tamtej pory już nie jestem takim zamrźluchem, myślę że z tego powodu że regularnie się spotykam się z Karolem i mam nadzieję że z tego zauroczenia wybuchnie intensywna miłość!
napisał/a: 19790411 2014-03-04 12:19
Tego dnia, gdy tylko się obudziłam, pożałowałam, że otworzyłam oczy. Głowa mi pulsowała, czułam się, jakbym miała w niej piłeczkę pingpongową, która nie może się zdecydować, gdzie uderzyć i kiedy się zatrzymać. Chłodny prysznic miał przynieść ukojenie, niestety miałam szansę jedynie na zimy, gdyż nie było ciepłej wody. Grzanie jej zajęło mi masę czasu, nie zdążyłam ani zjeść śniadania, ani przygotować a i tak spóźniłam się do pracy niemal półgodziny. Marząc o końcu dnia roboczego, jakoś przetrwałam kilka pierwszych godzin, by usłyszeć szczebiot koleżanki, która wróciła właśnie z Irlandii z chłopakiem i jego kolegą i uznała, ze dzisiejszy wieczór powinniśmy spędzić wspólnie. Po moich rannych przeżyciach, chciałam tylko wrócić do domu i spać. Ale nie miałam szans. Koleżanka nie dała mi dojść do głosu, oznajmiła, ze o 17 będą pod moim biurem, żebym się nie zasiedziała. Byłam wściekła, postanowiłam zostać dłużej, a niech czekają. Jednak o 16,30 wyłączono prąd w całym budynku, nie było sensu siedzieć po ciemku, więc wyszłam z zamiarem powrotu do domu, ale moi znajomi już czekali. Moja mina nie zachęcała do rozmowy, ale znajomi nie zrażali się, pojechaliśmy najpierw do nowej knajpki, a później już sama z kolegą koleżanki ;) poszłam na spacer. Nie wiem, kiedy ból głowy minął, wieczór okazał się bardzo przyjemny, na tyle, ze kolejnego dnia postanowiliśmy go powtórzyć i tak niemal co wieczór powtarzamy te nasze spacerki ;)
napisał/a: fantaghiro89 2014-03-04 13:34
Witam ciepło Kochani.

Odkąd poznałam mojego męża Zbyszka to każda randka z nim jest randką wyjątkową i niepowtarzalną.Napiszę Wam o wyjątkowej,szczególnej randce,dzięki której zrozumiałam,że znalazłam mężczyznę odpowiedzialnego,troskliwego,z wielkim sercem i oddanego.Dlaczego ta jedna randa okazała się to wyjątkową już piszę.Zbyszka poznałam dzięki znajomym,od razu wpadliśmy w sobie w oko.Po parunastu miesiącach razem zdecydowaliśmy się na dzidziusia.Jakież była nasze wielkie szczęście,gdy okazało się że jestem w ciąży.Cieszyliśmy się jak dzieci i płakaliśmy ze szczęścia.Niestety tak było do 14 tygodnia mojej ciąży,ponieważ w 14 tygodniu mój płód zmarł w moim brzuchu.Płakaliśmy i nie umieliśmy się pogodzić z tą stratą.Czułam się podle i bardzo było mi przykro,że nie mogłam dać dziecka ukochanemu,straciłam poczucie atrakcyjności,kobiecości.Z dnia na dzień moje życie stawało się koszmarem,nie widziałam sensu życia.W czasie gdy ja cierpiałam Zbyszek zawsze był obok,zawsze mnie wspierał,okazywał uczucia,a ja go odtrącałam,mówiłam mu;Musisz znaleźć sobie inną kobietę.Czułam,że strata dziecka jest moją winą,choć nie była to nikogo wina.Pamiętam jak mówiłam Zbyszkowi-chciałabym wyjechać z domu,pojechać w ciche miejsce,odpocząć,uciec od ludzkich spojrzeń.Któregoś dnia się obudziłam,patrzę na walizkę w pokoju,pytam Zbyszka-Gdzie wyjeżdża co się dzieje? A on mi na to mam się ubierać i nic nie gadać.Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy przez siebie.W samochodzie spałam-obudziłam się,gdy zatrzymał się nasz samochód.Wiecie co! Okazało się,że jesteśmy w Krynicy Górskiej-miejscu gdzie spędziliśmy kiedyś uroczy weekend,w miejscu do którego marzyłam wrócić.Zbyszek wynajął nam uroczy pokój w pensjonacie na łonie natury,z dala od wielkiego miasta.W pokoju czekał na nas szampan,owoce,słodkości-on o wszystko zadbał i wielki bukiet róż.Tego dnia spędziliśmy cały dzień w pokoju na rozmowie,przytulaniach,a wieczorem Zbyszek zabrał mnie na kolację do góralskiej chaty,gdzie przy góralskiej muzyce i jedzonku poprosił mnie o rękę na oczach wielu ludzi.To był najpiękniejszy dzień w moim życiu-najlepsza randka ever.W cierpieniu i smutku w którym byłam ukochany sprawił mi tyle radości i szczęścia.Oświadczając mi się dał mi do zrozumienia jak bardzo mu na mnie zależy i że ma poważne plany wobec mnie.Po kolacji spędziliśmy cudowną noc na szczerej rozmowie,na planach,na przytulaniach i całusach.Po tej randce zrozumiałam jak mu na mnie zależy.Tą randką pokazał że jest wspaniałym facetem.Wiecie co znalazłam ideał mężczyzny.Po tej randce za dwie miesiące wzięliśmy ślub cywilny,a w 2015 będziemy mieć kościelny.Po tej randce moje cierpienie stało się dużo mniejsze,ponieważ zrozumiałam,że Mój Kochany Mężczyzna chce być ze mną nade wszystko.I jeszcze chcę podzielić się z Wami,że okazało się że jeszcze będę mogła mieć dzieci i staramy się o nie intensywnie.A o naszym maluszku nigdy nie zapomnimy-to dzięki niemu staliśmy się bardziej odpowiedzialni jeden za drugiego i się wspieramy z mężem.
Na szczęście nie miałam takich perypetiów co bohaterowie filmu.Nikt z naszej rodziny nie stawał na naszej drodze;) Nasze rodziny się lubią i dziękuję Bogu za to:)
napisał/a: awatarka 2014-03-04 14:56
GARRIGUE.Zapach korzennego aromatu lawendy,dzikiego rozmarynu,tymianku i cząbru,estrogenu oraz majeranku,który tworzy słynną mieszankę ziół:herbes de PROVENCE przeplatające się z naszą opalenizną nabytą w AWINIONIE.Oto moja najlepsza randka,z mężczyzną inspirującym a przy okazji posiadającym taki odcień oczu,który śmiało może konkurować z kolorem wody Saint-Tropez i głębią Loary.Zdecydowanie najlepsza randka to Francja i nie wyłącznie Paryż z Katedrą Notre-Dame,w której zapewne przyjdzie nam ślubować,lecz jej południe w otarciu o Morze Śródziemne i Montepellier,które zwykliśmy zwiedzać zainspirowani wieczornym malowaniem pejsaży.Najlepsza randka,na której spotyka mnie już samo smakowanie jej zmysłami.Wzrokiem,który znajduje ukojenie w fioletowych polach lawendy,oraz węchu który już dawno zaprowadził moje serce do małej winnicy przycupniętej u stóp majestatycznych gór,leżącej w towarzystwie cyprysów sterczących niczym drogowskazy ponad sękatymi oliwkowymi i migdałowymi gajami,które użyczywszy swojego cienia zaprowadziły mnie absolwentkę sztuk pięknych,do twórczości VAN GOGHA i ARLES które kocham,za zjawiskowość wszystkich wschodów oraz zachodów słońca,lecz przede wszystkim za mojego Pierre-mistrza postimpresjonizmu którym mnie uwiódł ;) .
Miłość która nam się nam przytrafiła jak z początku krótki sen nocy letniej pod gołym niebem,nie miająca prawa się zdarzyć,zwyciężyła wszystko.Nauczyciel i uczennica,która wyjechała na wymianę studencką,po czym została tam aby móc namalować nieskończoną ilość Słoneczników.
Kwiatów,które mimo upływu lat wciąż zachwycają tak samo i pachną tak mocno,iż w otarciu o własne szaleństwo wierzę że ćwierć wieku różnicy między kochankami,to klucz do sukcesu...nawet jeśli nasze prace,nigdy nie poznają co to Luwr :) .

Z ręką na sercu,polecam walczyć o miłość.Prawdziwe uczucie wytrzyma bowiem każdą próbę.Tysiące kilometrów,różnice wiekowe,czy wreszcie konwenanse rodzinne tak jak w moim przypadku i postaci z filmu ''Miłość bez końca'',dają gwarancję na najpiękniejsze przeżycia.Paradoksalnie bowiem,to co przychodzi nam z trudem ma dla nas największą wartość,a każde wielkie uczucie jak nowe życie choć rodzi się w bólach,rozkwita niczym pola prowansji-pięknem fioletu:
od cyklamentu,przez odcień magenta,aż po indygo.
Chociaż dla każdego,oczywiście może być inną-indywidualną barwą.
Kolorem jego życia.
napisał/a: Majaa03 2014-03-04 16:32
"Może się spotkamy?" - Serce zabiło mi mocniej na widok tego smsa... Zwłaszcza, że dzień wcześniej przysłał mi mmsa ze swoim zdjęciem, na które zareagowałam w stylu "wow, niezły jest!" i poczułam wibracje w brzuchu... Tak oto zaczyna się historia poznania mojego obecnego męża...czyli zapowiedź mojej najlepszej randki w życiu:)
Zgodziłam się na spotkanie zwłaszcza, że miło mi się z nim pisało, i wydawał mi się rzeczowym i konkretnym chłopakiem, który poważnie myśli o życiu...
Umówiliśmy się następnego dnia o godzinie 12.00 w pobliskim parku. Oprócz zdjęć, które sobie wysłaliśmy i sporej ilości smsów, które wymieniliśmy wiele o sobie nie wiedzieliśmy... ja nie robiłam sobie jakiś dużych nadziei po tym spotkaniu zwłaszcza, że miałam już kilka podobnych za sobą i nic konkretnego z nich nie wynikło...
Zobaczyłam go. Siedział na ławce, w czapeczce z daszkiem, więc podeszłam do niego... wyglądał niepozornie, chyba trochę inaczej niż na zdjęciu, ale był przystojny i miał bujne brwi. Tyle z tego pierwszego spojrzenia na niego zdążyłam zapamiętać... Przedstawiliśmy się sobie, hmm i co teraz... chyba ja zaproponowałam pójście do jakiejś knajpy, no bo co innego można robić, zwłaszcza że pogoda nie była rewelacyjna jak na wrzesień... Poszliśmy do pobliskiego pubu. On zamówił piwo, ja kawę i usiedliśmy przy stoliku, w ustronnym miejscu. Do dzisiaj pamiętam klimat i zapach tamtej knajpy... i jego oczy – niebieskie, głębokie, cudowne... i uśmiech, taki chłopięcy, uroczy... "Mógłby być mój..." - przeszło mi przez myśl... Dużo mówił, i dobrze bo ja trochę mniej. Po godzinie wyszliśmy z knajpy. Poszliśmy jeszcze na krótki spacer do parku, potem odprowadził mnie na przystanek i pożegnaliśmy się. Nie wiedziałam co z tego będzie, miałam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy, chciałam - bardzo... Jadąc do domu rozmyślałam o nim, byłam ciekawa czy się jeszcze w ogóle odezwie, i nagle sms: "Spotkamy się jutro?"... Poczułam motyle w brzuchu...

Jeśli chodzi o głównych bohaterów filmu "Miłość bez końca" to myślę, że ich historia jest bardzo podobna do mojej, gdyż ja również musiałam stawić czoła przeciwnościom losu. Ja, spokojna i skromna dziewczyna, związała się z młodszym od siebie i wyglądającym trochę jak kryminalista (ale tylko wyglądającym!) chłopakiem. Nikt nie wierzył w nasz związek i nie widział w nim przyszłości. I tak, jak główni bohaterowie, im więcej było sprzeciwów, tym bardziej się angażowaliśmy. I opłaciło się, bo do dziś jesteśmy razem, a od niedawna związani aż do śmierci...
napisał/a: 37nacia37 2014-03-04 17:12
Moja najlepsza randka - hmm tak jest taka.
Było niecały rok temu - niedługo za kilka dni minie rocznica od tego dnia.
Wraz ze swoim narzeczonym (wówczas jeszcze chłopakiem) mielismy spedzić zwykły wieczór w domu, pewnie na ogladaniu tv.

Wieczorową pora partner zadzwonił do mnie iż bym sie nie spieszyła z pracy do domu, i zebym zrobiła jakies zakupy - pomyslałam sobie ze znów czegos zapomniał - ale no pozostawiłam to bez komentarza.

Kiedy juz załatwiłam wszystko i wróciła do domu byłam zaskoczona. W domu czekała na mnie przygotowana kolacja, co prawda nie w jakimś wielce romantycznym stylu, ale ja uważam że liczy się to że cos się zrobiło samemu i że chcemy pokazać drugiej osobie ile dla nas znaczy prostymi gestami.
Więc czekała na mnie kolacja w formie pikniku na środku dywanu w pokoju. Pizza zrobiona własnoręcznie przez chłopaka i do tego dobre wino. Jednak ja się okazało to był dopiero poczatek wieczoru.

Po bardzo dobrym posiłku, zaczelismy ogladać film. Komedia roamntyczna ( tytułu niestety nie pamietam). Kiedy w filmie zaczynała sie scena kiedy chłopak miał się oświadczyć swojej ukochanej mój chłopak uklęknał przedemną i poprosił mnie o rękę.

Byłam tak mocno zaskoczona że nie wiedziałam kompletnie co zrobić. Oczywiście się zgodziłam _ bo jak inaczej postapic majac takiego uroczego faceta.

Dalszej cześci randki- nie będę opisywać. Powiem iz było bardzo namiętnie ;)
napisał/a: symeonka 2014-03-04 21:14
Moja najlepsza randka w życiu to nie kolacja przy świecach, nie wspólna kąpiel w jakuzi, czy romantyczny spacer przy blasku księżyca. Moja najlepsza randka w życiu to wspaniała wyprawa na Giewont w Tatrach. Najpierw bukiet z marchewek, kilkugodzinna wspinaczka, a potem wspólna kolacja na szczycie Giewontu w postaci szynki konserwowej z puszki zagryzanej chlebem tostowym i popijanej pyszną herbatką z termosu...takich widoków podczas wspólnej randko - kolacji możecie mi tylko pozazdrościć...wracałam z niej zmęczona, zmarznięta, ale zakochana i szczęśliwa...
napisał/a: alice139 2014-03-04 21:46
Za górami za lasami,
Za zielonymi wiosennymi dolinami,
na zielonej łące,
Dwa serca się spotkały - w sobie kwitnące.
Na wygodnym kolorowym kocyku,
Wokoło pięknych kwiatów bez liku.
Których zapach się unosił,
Mój wówczas chłopak na randkę mnie zaprosił.
To nie była żadna przy świecach kolacja,
Ani ********************* restauracja.
Miejscem była prawdziwa przyroda,
Śpiew ptaków namiętności dodał.
To było oderwanie się od rzeczywistości,
Serce mocniej biło, drżały kości.
Klika godzin w niebo się wpatrywaliśmy,
Cały czas z ręce się trzymaliśmy.
Chmurki, które nas mijały,
Tak jakby do nas się uśmiechały.
Chłopak bardzo się do tej randki przygotował,
Naprawdę bardzo mi zaimponował.
Wszystko miał zapięte na tzw. ostatni guzik,
By potem był tylko luzik.
Widać było ,że serce w to włożył,
Po prostu do randki ze mną się przyłożył.
Mieliśmy wówczas po naście lat,
Wtedy to inaczej wyglądał w główce świat.
Byliśmy młodzi – życie było przed nami,
Leżeliśmy na kocu pomiędzy kwiatami.
Podarował mi bukiet kwiatów wcześniej zerwanych,
Jak one pachniały – zapach niezapomniany.
Z koszyka wyciągnął przez siebie zrobione kanapeczki
Ach jak one smakowały – choć były to zwykłe kanapeczki.
Boso po łące biegaliśmy,
Namiętności się poddaliśmy.
Wtedy to pierwszy prawdziwy pocałunek został mi skradziony,
Ohh to była przyjemność nieziemska – z każdej strony.
A gdy się trochę chłodniej zrobiło,
Ciało jedno do drugiego się przytuliło,
Ależ było miło.
Koniec bajki i bomba,
Kto nie pamięta najlepszej randki ten trąba :) :)

Na szczęście nasza miłość wiele wyrzeczeń nie wymagała,
Nie takie jak para z filmu „Miłość bez końca” miała.
Jude i David tak jak i my byli w sobie mocno zakochani,
Wielu próbom poddawani.
Ale prawdziwa miłość zawsze zwycięża,
Jestem kobietą spełnioną i mam kochanego męża.
Który przed laty zaprosił na randkę na piknik na łące,
Nasze uczucia do tej pory są gorące.
czeko
napisał/a: czeko 2014-03-04 22:25
Moja najlepsza randka miała miejsce tamtej zimy. Za oknem było mroźno i zimno, dlatego początkowo byłam niechętna kiedy mój kolega chciał się ze mną spotkać. Jednak dałam się namówić, kiedy powiedział, że ma mi coś ciekawego do pokazania. Kiedy przyjechał do mnie milczał jak zaklęty i nie chciał zdradzić gdzie chce mnie zabrać. To miała być niespodzianka. Pojechaliśmy. Zatrzymaliśmy się w jakimś nieznanym dla mnie miejscu. Byłam zdziwiona scenerią – wokoło drzewa i pagórki. Kolega na moje zdziwienie zareagował uśmiechem i wyjął z bagażnika sanki! Powiedział, że dostał je pod choinkę od brata i chce na pobliskiej górce razem ze mną je wypróbować. Doskonale wiedział z moich opowieści, że jako dziecko uwielbiałam zjeżdżać na sankach. To był wspaniały wieczór pełen śmiechu i dobrej zabawy. Poczułam się jak beztrosko jak w czasach dzieciństwa. I tak oto mój kolega stał się bliższy memu sercu:). Na zakończenie wieczoru dostałam buziaka i obietnicę, że to nie była pierwsza taka zaskakująca randka. Mój chłopak dotrzymuje słowa:o.

Jeżeli chodzi o moją miłość, to jest zarówno co różni moją miłość od „miłości bez końca”, jak i to co łączy. Różnica polega na tym, że mój związek spotkał się z akceptacją moich rodziców. Nikt nas nie próbował rozdzielić i mówić „to nie jest chłopak dla ciebie’. A łączy jedno – gorące uczucie.
napisał/a: Kreolka 2014-03-04 23:08
Najpiękniejszy wieczór był w jego ciepłych ramionach. Na środku jeziorka, w świetle księżyca i płomieniach niezliczonej ilości gwiazd. Przyszedł do mojego domu z tajemniczym wyrazem twarzy. Kiedy szepnął do ucha, że ten wieczór zapamiętam do końca życia nie pomylił się...Zawiózł mnie w nieznane miejsce. Piękne i bajeczne. Zawiązał oczy, a ja wsparłam się na jego ramieniu. Prowadził mnie za rękę i wypłynął łódką na środek jeziora.Pod kocem schował włoskie wino, dwa kieliszki, ciasto francuskie i truskawki. Pamiętam jego czułe gesty, figlarne spojrzenie i ciepło ciała....Czułam się jak w bajce i wciąż nie mogłam uwierzyć, że to moje życie. I ja je przeżywam. Wspomnieniami wciąż wracam do tamtych dni.
Miłość zakazana rodem z filmu ,,Miłość bez końca'' była starsza ode mnie o 28 lat.Miała niebieskie oczy,dorosłe dzieci i życiową mądrość.Skończyła się,bo nie mogła przetrwać.Było za dużo barier,przeszkód.Byłam zbyt młoda,naiwna...On nie chciał tego wykorzystać.Ale wiem,że będę pamiętała tamto spojrzenie do końca życia.
napisał/a: anikirax 2014-03-04 23:12
Plaża, morze, lekki powiew wiatru, rozwichrzone włosy, niebieska sukienka, w której poruszam się pośród przybrzeżnych fal, blask księżyca, szum i nagle podchodzi On. Ujmuje za rękę i stąpamy boso wtapiając w piasek ślady swoich stóp, woda moczy nam nogi, siadamy więc by wysuszyć się na piasku, ale robimy się i tak cali z niego, bo turlaniu się i obrotom nie ma końca. Zmęczeni, szczęśliwi wracamy tam, na wysoki dach, gdzie suszą się białe ręczniki i pieluchy, On bawi się ze mną w chowanego, po czym szalejemy jak dzieci, dalsza część nocy to Jego ballady na gitarze, którą tak dobrze zna. Każdy próg, każdą strunę i akord wygrywa specjalnie dla mnie. Co więcej... śpiewa! Nieważne jak, wkłada w to serce i to widać, lekko się denerwuje, głos na początku drży, ale z każdą minutą jest coraz lepiej. Przy tym patrzy w moje oczy, a ja nie mam ochoty wyrzucić Mu tej gitary i rzucić się na Niego, ale sprawić by ta noc trwałą wiecznie, tak spokojnie, wśród tego ugwieżdżonego nieba, przystrojonego niczym milionami światełek, chcę czuć to powietrze, intensywny zapach Jego włosów i Jego opalone, szczupłe nogi, które stoją tuż obok mnie...