Konkurs "Wiosenny powiew w Reserved"

napisał/a: calliopa 2011-04-26 13:17
Chciałabym powiedzieć, że moje życie jest skrojone na miarę moich marzeń. Ale...

Od 14 roku życia kolekcjonuje czasopisma z różnymi wykrojami i poradami dotyczącymi szycia, cerowania, szydełkowania oraz wszystkich technikami krawieckimi. Siadałam z mamą i przeglądałyśmy zawarte tam wzory. Jeden obrazek, zachwyt, drugi obrazek, zasadzone w głowie ziarno - marzenie, że kiedyś ten obrazek stanie się zaczątkiem rzeczywistości. Minęło kilkanaście lat, nim plany, pewnej wiosny, zostały zrealizowane.
Potrafię rysować. Co też przekłada się na umiejętność projektowania róznych elementów stroju. Chciałam iść do szkoły plastycznej, by rozwijać swój zmysł artystyczny,jednak względy finansowe na to nie pozwoliły i wylądowałam tym sposobem na (bardziej sformalizowanym) Dziennikarstwie. Część marzeń zostało zmytych przez przypływy rzeczywistości, ale jak się okazuję nie ma tego złego... ponieważ na poprawę nastrój po zimię, założyłam swój blog "modowy".
Mam na swoim koncie, już własnoręcznie wykonane torebki, pozszywane w całości, dzięki starej, maminej maszynie.
Używałam skrawków róznych materiałów, ktore znalazłam w szafie,dodałam do tego także część starych rzeczy, w których już nie chodzę. W celu ustrojenia, przyszyłam koraliki (najlepiej z całością komponują się połyskliwe w kolorze perłowym) i wszystkiego użyłam do stworzenia moich małych projektanckich dzieł. Najwięcej pomysłów czerpie z pewnej kopalni, która zdaję się nazywac wyobraznią, jednak, przyznam się także do inspiracji komiksami anime. Ich roznorodnosc kolorystyczna jest tak wielka, że trudno się oprzeć całej masie tego uroku.
Muszę przyznać, ze kolezanki - "dziennikarki" zobaczyły na blogu, a także na zajęciach moje torby i były zachwycone efektem moich pierwszych projektanckich wprawek. Szybko wieść się rozeszła i teraz zamówienia, aż wchodzą mi przez okno i wysypują się przez komin.
Marzenia to cięzkie pole do orania, czasem na początku nie wyrasta nic, lecz pozniej pojawiają się pierwsze, zielone oznaki nadziei...
napisał/a: Alciaaa 2011-04-26 14:20
Uwielbiam nosić bluzki z dekoltem, spódniczki, sukienki i czuć się kobieco a właśnie ładnie ubrana czuję się dobrze. Zawsze dziwiłam się swoim koleżankom z podstawówki że potrafiły nosić cały tydzień dzinsy i bluzę,bo ja sama się ubierałam wymyślając ,, kreację " do szkoły ( nie zawsze trafione ). Już od dziecka uwielbiałam się stroić w mamy sukienki, buty, przymierzać jej biżuterię, pryskać jej perfumami czułam się wtedy bardzo szczęśliwa. Do dziś zostało mi uwielbienie do mody, ładnych rzeczy dobrych gatunkowo. Moja szafa jest kolorowa, są w niej wiosenne lekkie zwiewne sukieneczki długie i krótkie, jest ,, mała czarna ",szmijzerki, sukienki koktajlowe. Jako mała dziewczynka sukienki szyła mi babcia lub ciocia które były krawcowymi z wspaniałą wyobraźnię, nie mogłam doczekać się kolejnej przymiarki a potem zachwytu nad efektem końcowym. Chyba odziedziczyłam trochę talentu po babci, bo sama lubię sobie powymyślać i poszaleć z modą. Na zwykłe koszulki bawełniane na ramiączkach naszywam cekiny, koraliki trochę podpatrując modę z czasopism trochę zdając się na własną wyobraźnię. Lubię nosić opaski na głowie i na nie też doklejam kamyki, koraliki aby było ładnie i kobieco. Ciuchów nie wyrzucam ale staram się zmienić czy upiększyć gdy już mi się znudzi czy przestanie podobać. Często koleżanki mnie pytają,, gdzie to kupiłaś ale świetne " a ja z dumą odpowiadam że sama sobie przerobiłam i upiększyłam.Choć uwielbiam kupować ciuchy i latać po sklepach to doceniam też oryginalność i własne pomysły na zabawę z modą.
napisał/a: vidawinter 2011-04-26 15:09
Historia wiosenna z pięknem a rebours, olbrzymią salwą śmiechu w roli głównej oraz marką Reserved in the supporting role.
Na początku kwietnia br., w trakcie masakrycznej imprezy piątkowo-sobotnio-niedzielno-poniedziałkowej popadłam w silny stan delirium tremens, co skutkowało amnezją wsteczną. We wtorek, z kumplami i kumpelami z mieszkania studenckiego, a zarazem współstudentami na mojej uczelni, zbieramy się niemrawo na zajęcia. Ja - zmasakrowana wielce, jednak z silną motywacją wewnętrzną, która góry potrafi przenosić. Kumplostwo - w nademfatyczną radością w sercu oraz nadreaktywną i wielce nieadekwatną pieśnią na ustach. Why??? Zadawałam sobie owo pytanie, które dźwięczało niczym echo w mojej głowie. Odpowiedź znalazłam samodzielnie - w łazience. Wrzask i pisk był nieokrzesany. Spojrzałam w lustro - zniknęło moje brwi!! Oni - zanoszą się i pokładają ze śmiechu. Ja - w ryk. (za jakieś 2 godziny zaczynamy seminarium magisterskie...). Nie mogę po prostu nie pójść. Cóż uczyniłam, po krótkim okresie rozpaczy z myślami suicydalnymi? Po prostu narysowałam sobie owe brwi kredką do oczu... Ale - to nie koniec. Ukazali się zdrajcy, przyczyny mej rozpaczy z filmem nagranym na komórę i nakazali mi go obejrzeć - na owej imprezie, podczas gry w butelkę, obiecałam, iż na wtorkowe seminarium magisterskie (którego tematem jest szeroko pojęte queer study) pójdę ubrana w męski garnitur i melonik. Odpadłam. Dowód namacalny istnieje, a ja honorowa jestem. Cóż - pędem udałam się do Reserved'u, nabyłam czarny garnitur, bluzę koszulową, krawat, do tego buty lakierki. Melonik znalazłam w pobliskim second-handzie. Doczepiłam sztuczne rzęsy i wąsy - kumpela jest z zawodu i zamiłowania aktorką-lalkarką, poza tym dorabia jako charakteryzatorka - i tak ubrana udałam się na moją uczelnię. Byłam z siebie bardzo dumna. Moja promotor nawet nie zwróciła na mnie uwagi :)
napisał/a: ~mada89 2011-04-26 15:26
Od wielu miesięcy bezskutecznie poszukiwałam pracy. Chodziłam od biura do biura i zawsze odsyłano mnie z kwitkiem. Nie wiedziałam, na czym polega problem. Mam średnie wykształcenie, ale duże doświadczenie, posiadam wszelkie kompetencje, jestem młoda, a mimo to nikt nie chce mnie zatrudnić. Przyczyny moich niepowodzeń postanowiłam poszukać w swojej prezencji. Czytałam parę poradników na temat rozmów kwalifikacyjnych. Okazuje się, że wygląd ma ogromne znaczenie podczas przesłuchiwania kandydatów. Zajrzałam do mojej garderoby. Nie było dobrze. Szare garsonki i spódnice z zamierzchłych czasów. „Czas na zmianę stylu” pomyślałam. Udałam się do salonu Reserved. Jako że kompletnie nie mam wyczucia w doborze eleganckich strojów poprosiłam o pomoc ekspedientkę, która doradziła mi kupno czarno-białego kompletu – marynarki i spodni oraz białej sukienki, brązowych butów i torebki. Nazajutrz poszłam na „casting” o pracę sekretarki w biurze nieruchomości. Byłam ubrana w nowy biało-czarny komplet. Strój dodał mi pewności siebie. Zrobiłam bardzo dobre, pierwsze wrażenie na domniemanym przyszłym pracodawcy, a potem było poszło już z górki. Po raz kolejny usłyszałam formułkę „zadzwonimy do pani”, tylko tym razem naprawdę zadzwonili:) Zostałam sekretarką prezesa. Wolę myśleć, że moje CV mu tak zaimponowało, ale podejrzewam, że gdybym nie wyglądała tak dobrze na rozmowie kwalifikacyjnej, prawdopodobnie tę posadę dostałby ktoś inny.
rybeczka55
napisał/a: rybeczka55 2011-04-26 15:49
Powiew wiosny sprawia że czuję się błogo
z wiosną żyć jakże chce gdy zieleń nad głową.
Przedstawiam me plany część z nich wykonałam
lecz z ubiorem problem i troskam się cała.
Plan:
Na pewno fryzjera odwiedzę a potem
jak uradowana pobiegnę z polotem,
z siwej gołąbeczki dzierlatką się stanę
na myśl już drżę cała gdy stanę przed Panem.
A on zerknie słodko i na pewno powie
że mu zawróciłam z wiosenką znów głowie.

Kolor oczu zmieniać? Nie, ja matuzalem
zatem noszę szkiełka - okular na stałe,
oprawki w nich zmienię na deseń zielony
do mych kocich oczów ten kolor trafiony.

O paznokcie zadbam pilniczkiem spiłuję,
lakierem bezbarwnym dokładnie pokryję,
wcześniej dłoniom okład zrobię z parafiny
nadam gładkość skórze – ale będą miny…

Odświeżę me stroje te sprzed paru laty
moda w groszki wraca i w piękne bławaty
lecz czy miss osiedla znowu będę z wiosną?
Byłaby ta chwila jak bardzo radosną.
Niestety w tą zimę ciałka ciut straciłam
zatem już frasuję - chwila to niemiła,
stary ubiór z szafy niestety za duży
jakże ta nowina źle dziś dla mnie wróży.
Z roku na rok modna a w tym będzie klapa,
lecz wiem że z Reserved nie byłabym gapa,
ech byłoby modnie do tego wygodnie
szyk i elegancja spódniczka czy spodnie.

Fryzurkę piękną mam, delikatne dłonie
oprawki zmienione, w strojach ciało tonie
lecz próbuję zwężać choć cierpliwość tracę
dzień w dzień w rękach szyję ech z wiosną mam pracę...
napisał/a: saskiana 2011-04-26 15:53
UWAGA! RATUNKU! MODA WKRĘCIŁA SIĘ W KOŁA! A teraz do rzeczy. Spróbujcie zwizualizować sobie całą sytuację- piękny i zupełnie srebrny rower, odrestaurowany jakiś czas temu, z wiklinowym koszykiem, kwiecista spódnica do ziemi, dwa złote w portfelu i przysłaniający cały klip, mój wielki, soczysty uśmiech. Tak to już jest, że nigdy nie słucham mamy. Gdzie mi tam w głowie jej "nie jesteś hippiską", "zostaw ten rower, ledwo się kupy trzyma", albo najgorsze- "Nie rób z siebie studentki asp!". Cicho! Mamo, nie teraz, opowiadam- SPÓDNICA! Patrząc na dziewczynę w podobnej musicie, po prostu musicie pomylić ją z romantyczką, poetką albo zaklinaczką węży. Czułam się na wskroś romantyczna, załadowałam do kosza swoje manatki, podpięłam zastanawiająco długie włosie i pełnym kopem przekręciłam pedał. Wiosna, ach, wiosna! Mijałam stare domy, parki pełne kaczek i zakochanych, pełne także wagarowiczów a'la mali kombinatorzy, uśmiechnięta wybierałam sobie muchy, które wpadały mi w oczy i podśpiewując radośnie, pozwoliłam, by moja spódnica (tęczowa, przypominająca papugę, palmy, cygańskie wróżby i hippisowskie wycieczki) falowała za mną, by wszyscy patrzyli w moja stronę. Pedały trzeszczały od siły, jakimi je popychałam, nagle...PRRRYPYPY- STOP, poprzedzone moim donośnym "ŁAAAAAAAAA!". Była spódnica i nie ma spódnicy! Koła roweru tak wygłodniałe na jej kolory, wciągnęły ją całą, rwąc przy tym i zostawiając mnie z obnażonymi majteczkami w grochy. Wstyd! Otrzepałam się z roześmianych spojrzeń, pozbierałam w sobie, wzięłam w ramiona resztki spódnicy i pół naga usiadłam na ławce. W portfelu ani grosza, by coś sobie kupić, konto w telefonie puste, by zadzwonić po mamę- czarna rozpacz. Albo zupełnie kolorowa, bo na mojej drodze pojawiła się staruszka. Taka, od których najczęściej opędzamy się mówiąc, że nie mamy pieniędzy. Popatrzyła na mnie mrożącym krew w żyłach wzrokiem, a moje buntownicze spojrzenie musiało ja zastanowić, bo bez pytania podeszła do mnie i powiedziała: "Nie mam żadnych ubrań, ale widzę, że panience majtki wystają. Mogę wspomóc sznurkiem."- i podała mi długi złoty sznur. No tak, nie dość że podarta kieca, to jeszcze powiązana sznurem. Ale poświęciłam temu dobra chwilę, pomotałam, poplątałam i... wyszło całkiem smacznie. Z przodu krócej (wolałam tę poszarpana część mieć na oku), z tyłu trochę dłużej a do tego długi, złoty sznur. Oj, założę się, że oryginalnością i byciem trendy przebiłam nie tylko wszystkie hippiski ale i studentki:D Swoja drogą, myślę, że moja potargana kreacja to świetna inspiracja dla stworzenia czegoś nowego:D Najważniejsze jednak, że wszystko złoto sie skończyło!:D
napisał/a: adel 2011-04-26 17:32
Potrzebowałam butów na osiemnastkę przyjaciółki. Nie miałam za wiele pieniędzy, ale z pomocą siostry niemożliwe staje się możliwym. Przez kilka godzin chodziłyśmy po mieście, jedyne co znalazłyśmy to chińskie wyroby buto podobne i sporą ilość wygodnych, ładnych i niestety drogich butów. Sądziłam z początku, że uda nam się znaleźć coś szybko i nie spędzimy na zakupach więcej niż półtorej godziny. Chciałam się ubrać wiosennie, jako, że pogoda dopisała włożyłam sukienkę i szpilki, dość niewygodne. Po 3 godzinach pokonywania dziur w chodnikach prawa stopa zaczęła mnie pobolewać. Po 4 ledwo dotarłam na dworzec autobusowy. Stopa była zdarta na ścięgnie Achillesa do krwi i but logicznie też był zabrudzony. Załamana siedziałam z siostrą, która mnie pocieszała standardowym "Nie martw się, będzie dobrze". Nagle usłyszałam znajomy głos, to była moja ciocia. Mieszka w Koninie, czasem nas odwiedza. Zobaczyła mnie i siostrę z pobliskiego stanowiska. Spytała co się stało, a my jej opowiedziałyśmy o naszych nieudanych "zakupach". Też ma córkę, znała temat. Rzuciła- za miesiąc ty też masz 18, no nie? ile Ci brakuję do tych butów co chciałaś?- wybąkałam, że 50 zł, a jestem spłukana i nawet nie chcę prosić mamy bo ona też ma sporo wydatków. Ciocia- anioł dała mi 100 i zakończyła-to taka zaliczka na poczet prezentu urodzinowego.- Siostra pobiegła dosłownie do sklepu po buty(cieliste szpilki na platformie ze zgrabnym i stabilnym obcasem + plastry na otarcia:), a ja wyściskałam moją wybawicielkę.
anikka86
napisał/a: anikka86 2011-04-26 20:01
Wysiadła z czarnego auta. Zapach beżowej, skórzanej tapicerki przenikał się z mętnym powietrzem miasta. Była bardzo podekscytowana, ponieważ był to jeden z tych nielicznych dni w miesiącu, kiedy nie dzwonił do niej żaden telefon, nie miała żadnych obowiązków i z radością mogła oddać się swojej największej pasji-zakupom. Już widziała siebie w tej słodkiej sukience z kokardką, która pięknie prezentowała się na wystawie, już wyobrażała sobie siebie z nową torebką, która idealnie pasowałaby do tych rewelacyjnych beżowych platform na które polowała przez miesiąc i w końcu zajęły honorowe miejsce w jej szafie. Uwielbiała wiosnę z dwóch powodów- odrodzenia w naturze i corocznego renesansu modowego. Figlarny, wiosenny wiatr najpierw delikatnie rozwiał blond fale jej włosów, potem zerwał jej szyi pudrową apaszkę. Chciała uchwycić ją w powietrzu, ale jej niebotycznie wysoka szpilka utknęła w pękniętej płycie chodnika. Zachwiała się lekko. Od upadku uchroniła ją męska dłoń, która zmysłowo otarła się o kwiecistą, koralową sukienkę . Nieco zdezorientowana zdjęła ogromne okulary przeciwsłoneczne i zalotnie dotknęła nimi ust. Zobaczyła jego uśmiech. Marzyła o tym żeby taki uśmiech co rano witał z nią dzień, a wieczorem układał do snu. Podał jej apaszkę i uśmiechnął się raz jeszcze, ale tym razem i jego oczy się śmiały. I choć żadnego poranka nie spędzą razem, on zawsze będzie pamiętał o dziewczynie w kwiecistej sukience i o jej pudrowej apaszce porwanej przez wiatr. I choć jego uśmiech nigdy nie ukołysze mnie do snu, sama do siebie uśmiecham się zawsze gdy wkładam moje przeklęte, niebotycznie wysokie szpilki! I czekam. Wciąż czekam na tę właściwą dłoń… Mówi się, że swojego przyszłego męża poznasz akurat wtedy, kiedy będziesz miała nieumyte włosy. Może i tak.. Ja przynajmniej mam pewność, że swojego spotkam w pięknych butach:)
napisał/a: esoboz 2011-04-26 21:19
Mam taką rzecz w swojej szafie, której nie zamieniłam na żadną inną. To kupiony za pierwsze samodzielnie zarobione pieniądze elegancki kostium z grubej satyny kupiony wieki temu w Reserved,za który w tamtym okresie oddalam prawie połowę swojej wypłaty. Jest on prosty,
klasyczny i ponadczasowy. Po prostu przepiękny! Mam go już tyle lat a
nadal świetnie się prezentuje i mogę śmiało go zakładać na
wyjątkowe okazje. W żadnym razie nie żałuję wydania na niego aż tylu
pieniędzy bo to była inwestycja na lata. Mam do niego duży sentyment
ponieważ symbolizuje on moje przejście z nieświadomej dorosłego świata
dziewczynki w świat dorosłej kobiety. Symbolizuje osiągniecie przeze
mnie niezależności i wejście w krainę odpowiedzialności i dorosłego
życia. Bardzo dużo dla mnie znaczy i za żadne skarby bym go nikomu nie
pożyczyła, a już tym bardziej oddała. Nawet jakbym się
"spasła" na tyle ,aby się w niego już nie zmieścić to nadal
będzie gościł w mojej szafie i czekał ....na moją córkę, bo tylko w
jej ręce jestem go w stanie przekazać;)
joa_nna
napisał/a: joa_nna 2011-04-26 21:27
Moja historia zaczęła się całkiem przypadkowo a mianowicie wiosną zeszłego roku.
Zwykle nie wyróżniałam się jakoś szczególnie z tłumu mój styl był mieszanką...przyznam że czasem padały pytania dotyczące mojego wyglądu ale raczej sporadycznie więc nie zwracałam na to jakoś szczególnie uwagi.

Wiosną zawsze myślę o zmianach szczególnie tych które dotyczą szafy i jej zawartości;) Wybrałam się na miasto aby się trochę rozejrzeć, może trafię na jakieś obniżki pomyślałam...Od razu weszłam do centrum handlowego które jest tuż obok mnie. Wystawy sklepowe rzucały się w oczy tylko ceny nie były takie fajne jak te wszystkie kolekcje! Niestety... nasyciłam więc tylko oczy i z lekkim żalem opuściłam galerię. Ponieważ z gotówką nie było najlepiej pomyślałam na razie pozostaje mi tylko to co mam... Zmierzałam już w stronę domu i właściwie całkiem przypadkowo weszłam do second-handu, w oczy od razu rzuciła mi się lekka, zwiewna, kolorowa tunika w stylu Boho, miała ona piękne Indyjskie motywy! Od razu wzięłam ją do przymierzalni ponieważ do tej pory nigdy nie nosiłam takich bluzek ani nic w tym stylu postanowiłam więc zapytać panią sprzedawczynię o zdanie...
Co myśli pani o tej tunice? ona bez zastanowienia odparła: Jest dla pani stworzona! niesamowicie podkreśla pani urodę! Wygląda pani zjawiskowo!
Długo się nie zastanawiałam nad zakupem do tego ta cena 1zł!
Nie mogłam się doczekać kiedy ją założę! Od razu na drugi dzień wyszłam w niej na miasto tym bardziej że pogoda była sprzyjająca. Ludzie których mijałam zwracali na mnie większą uwagę niż zwykle pomyślałam wtedy może to przez tą bluzkę... i faktycznie coś w tym jest! Wydobyła ona ze mnie to czego wcześniej nie zauważałam a raczej nie podkreślałam a mianowicie moje korzenie jugosławiańsko-chorwackie które odziedziczyłam od strony taty.
Dodam tylko że mam długie czarne lekko kręcone włosy, ciemną oprawę oczu a mianowicie duże ciemno brązowe oczy, ciemne brwi, dwa charakterystyczne pieprzyki nad ustami. Zawsze gdy zakładałam tą tunikę wzbudzałam większe zainteresowanie i tym tropem postanowiłam zakupić kolejną bluzkę i kolejną...uzbierało się ich już trochę:) Do tego doszły dodatki różnego rodzaju bransoletki, kolczyki, paski wszystko utrzymane w stylu orientalnym. Od tej pory nastąpił pewien przełom! Gdy się tak ubiorę ludzie częściej a właściwie prawie zawsze pytają mnie o moje korzenie, włosy, ogólnie o urodę...w pewien sposób się wyróżniam. Kto by pomyślał że jedna tunika tak mnie odmieni! Stałam się pewniejsza siebie i jakże dumna z moich korzeni które teraz śmiało podkreślam:)
napisał/a: Milusienka 2011-04-26 23:12
Każdego roku szukam w wiosennej modzie kobiecości, energii i radości, która jest pełna modowego optymizmu.
Niezależnie od tego jakie kolory są na czasie i dominują każdej wiosny, ja zawsze wracam historią do mojego własnego stylu czasem kobiecego a czasem luźnego.
Oczywiście przeglądam modowe katalogi, czasopisma, staram się być jak najbardziej z modą na czasie,
jednak gdy byłam nastolatką babcia uświadomiła mi, że to nie "szata zdobi człowieka" gdyż moda to pewien trend za którym podążamy ku przyszłości, może i czujemy się modne kupując najnowszy modowy ciuch, jednak najważniejsza jest pewna równowaga, gdyż nie każdemu z nas pasują np. spodnie rurki, czy buty na koturnie, dlatego idąc śladem babci od lat czerpię inspirację z własnych modowych zestawień - takich w których będę się czuła przede wszystkim swobodnie ale i jednocześnie na czasie.
Moja babcia zawsze doceniała w ubiorze dodatki i tak będąc nastolatką gdy po raz pierwszy poszłam na dyskotekę w maju - pamiętam był ciepły wiosenny wieczór... założyłam czerwoną bluzeczkę i białą spódniczkę, moja babcia podarowała mi tego wieczoru czerwone korale, przyznam, że niechętnie je założyłam, jednak do dziś pamiętam, jak zachwycały się nimi moje koleżanki nie zauważając przy tym, że mam np.nową bluzkę.
Jestem osobą, która nie lubi zwracać uwagi na siebie ubiorem, ponieważ należę do sposób, która nie chce być tą wielką sceniczną wyróżniającą się gwiazdą, ale dzięki temu wiem, że w moim otoczeniu na scenie nie jestem sama, gdyż w pewnym sensie czuję się gwiazdą wśród innych gwiazd i oto chyba w modzie chodzi, aby zachować zawsze swoje "ja".
Każdej wiosny gdy mam szczególną ochotę na coś nowego, a nie zawsze widzę się w trendowej "nowości" to kupuję kolejny ciuszek, ale w moim kobiecym i jednocześnie luźnym stylu, w którym świetnie się czuję i tak jest każdego roku wiosną, kiedy to staram się ten styl udoskonalić nowymi dodatkami; ciekawy pasek, nowa chusta, torebka, buty, które współgrają z moim ubiorem i które dodają mi z całą pewnością świeżości i radosnego wiosennego znakomitego samopoczucia i tak każdego roku moja modowa historia powtarza się, ale myślę, że ja sama ją stworzyłam :).
izunia75
napisał/a: izunia75 2011-04-27 11:53
Trudne jest życie "belfra" zwłaszcza, gdy masz do czynienia z młodzieżą. Szczerzy do bólu, lekko bezczelni, ale przy tym otwarci, spontaniczni. Przekonałam się o tym kilka tygodni temu. Mieliśmy apel, na który założyłam swoją nieśmiertelną garsonkę. Po apelu grupa dziewczyn chciała zamienić ze mną kilka słów. Zaczęły nieśmiało, że ŻAL je ogarnia, jak patrzą na moje ciuchy, współczują mi złego gustu i faktu, że chociaż jestem młoda, wystylizowałam się na "swoją babcię"... Ma Pani - powiedziały - piękną figurę i wszelkie atuty urody, a wszystko psuje Pani zły gust modowy. Potem była długa, śmiała instrukcja na temat trendy w modzie, a ostatecznie sugestie i propozycje. Tego samego dnia, zmobilizowana przez dziewczyny wybrałam się na zakupy do Reserved. Kupiłam ekstra ciuchy - granatowa sukienkę, do tego buty i torebkę. Na drugi dzień wszyscy w szkole byli w szoku, a młodzież odpowiednim ruchem dłoni wskazywała, że jest ok!:D Jestem wdzięczna tym "małolatom" za cenne uwagi, bo zmobilizowały mnie do tego, by zmienić swój image na wiosnę:)