Konkurs "Wiosenny powiew w Reserved"

napisał/a: polkaXpl 2011-04-27 12:11
Swą przygodę z szyciem rozpoczęłam już jako 8 latka ,szyjąc ubranka dla lalek.
Pamiętam do dziś jak co sobotę koleżanki z osiedla przychodziły po nowe stroje.
Co z tego miałam?
Cieszyłam się ,że mam grono swych wielbicieli a mama nie musiała wydawać pieniędzy na drogie stroje.Swe dzieła szyłam ze starych prześcieradeł,bluzek a guziki i cekiny idealnie wykończały stroje.
Mając czternaście lat pewnej jesiennej nocy nasz dom spłonął a wraz z nim me dziecięce bogactwo.Straciłam wszystko co było mi cenne,obraz ruin na zawsze pozostał w mej pamięci.
Lata mijały,rok za rokiem a ja wciąż cofałam się do tego jednego wydarzenia,wiele razy próbowałam podejść do szycia z tak wielką pasją jak sprzed laty ,niestety.
Latem 2009 roku,do sąsiedniego domku wprowadziła się miła kobieta.Bardzo często widywałam ją razem z wnuczką w ogrodzie ,więc postanowiłam zaprosić ja na herbatę.Dowiedziałam się ,że Hanna pochodzi z mego rodzinnego miasta w którym się wychowałam,mieszkała na tej samej ulicy gdzie spłonął mój dom.Z ciekawości spytałam czy wie coś na ten temat-na odpowiedz długo nie czekałam.
Hania jednym tchem opisała co się wydarzyło tamtej nocy,na sam koniec wspomniała o dziewczynce która była jej koleżanką.
Nie mogłam uwierzyć w jej słowa,tą dziewczynką byłam ja!
W tej samej chwili podbiegła do nas wnuczka Hanny trzymając w rączce misia odzianego w podarte ze starości ubranko..Patrząc na niego poczułam gorące uczucie przepełniające me ciało,bez chwili wahania odpowiedziałam Hance,że to ja.
To mój dom pamiętasz!
Łzy kropla po kropelce spływały po policzkach ,a me serce napełniało się radością.Towarzyskie spotkanie nadało mi nowy sens by odbudować zburzone mury.
Dziś trzy lata od czasu herbatki w ogrodzie czuję się jak ośmiolatka ,która czerpała z szycia wiele siły.Każdy dzień daje mi pewność w to co robię.
Za oknem wiosna a mój salon zapełnia się kolorowymi ubrankami czekającymi na nowych właścicieli.
napisał/a: Adusiek 2011-04-27 12:19
Mojego Dziadka umiejętność szycia od Zsyłki na Sybir uratowała dla mnie odzież dużą rangę w domu spełniała .Dziadziuś szył mundury od katorżniczej pracy i głodu został uratowany ale to człowiek ,który jest niezwykle przez ludzi szanowany .Dla Pana Jana historia napisała sama opowiadanie ,która w moim serduszku głęboko zostanie .Szanujmy osoby starsze ,które tyle przeżyły byle tylko młodsze pokolenia z nich nie drwiły .Dzisiaj goni się za pieniądzem z ludźmi się nie liczy a gdy ja słyszę jak mój Dziadziuś przez sen krzyczy to do mojego serca jakby drzazgi się wbijały a świat jest taki wspaniały. Beautiful Story to moje spokojne dzieciństwo ,kochani Rodzice i Dziadkowie to dzięki nim piękną choć smutną historię mam w głowie .
napisał/a: Adusiek 2011-04-27 12:20
-Przepraszam nie mogę wkleić filmu
napisał/a: metidea 2011-04-27 12:25
Zaczeło się od Sad Story, ale jak śpiewa Budka Suflera " A po nocy...przychodzi dzień", rozpoczeła się moja Beautiful Story, która trwa do teraz. Kilka lat temu zakochałam się w mezczyznie, ale niestety po kilkunastu intensywnych miesiącach - rozstaliśmy się, nie z mojej winy...
Ta sytuacja sprawiła, że niemal z fashion victims stałam się szarą myszą, bez ochoty wyściubienia nosa z domu. Trudno mi odnalezc przyczyne, dlaczego ja - zawsze kobieta silna i pewna siebie, zamiast rozkwitać, schowałam się w swój pąk. Po roku mojego "mazania" się i wyciągania z tej przykrej sytuacji, spotkałam pewnego mężczyzne, który zwrócił na mnie uwagę, kiedy byłam W DRESIE! Tak. Byłam w dresie. Podkreslam te słowa, ponieważ zawsze, kiedy wkładałam na siebie najlepsze i najdrozsze marki, wydawało mi się, ze tylko tak mogę zdobywać spojrzenia "odpowiednich" męzczyzn.
Teraz to wszystko traktuje z przymrużeniem oka. Ubieram się z fantazją, ale nie żeby za wszelką cenę błyskotkania, neonowymi kolorami, odsłoniętym ciałem, zwabiać mężczyzn, raczej po to, żeby najlepiej czuć się we własnej skórze, czegokolwiek bym nie miała na sobie.
Mam nauczyciela tej akceptacji. Mojego obecnego narzeczonego, którego już najchętniej mianowałabym na męża! Wierzę w niego i w to, że pozornie nieistotne inne spojrzenie na modę, mozę odmienić człowieka.
Moda i miłość, to dwa synonimy, które wywróciły mój życiowy pogląd do góry nogami.
Mój mezczyzna jest idealnym materiałem na męża ( jedynie zalecane małe poprawki, zacerowanie paru centymetrowych dziurek i doszycie materiału w jednym miejscu), mama mojego męzczyzny jest idealnym materiałem na teściową (powiedzmy, że tu przyda się nie krawiec, lecz mistrz sztuki: dyplomacji i wyrozumiałości, że w gruncie rzeczy rękaw może być także kieszenią, ale co tam! ).
Moje obecne życie jest idealnym materiałem na szczęśliwe życie ( wyobraznia, zmysł artystyczny, kilogramy materiału) .... i efekt pracy godny Maestro Igły i Nitki. Pewnie mogłabym o tym pisać, godzinami, ale maszyna do (sŻ)ycia, czeka!!!
napisał/a: Adusiek 2011-04-27 12:29
napisał/a: Adusiek 2011-04-27 12:47
Mojego Dziadka umiejętność szycia od Zsyłki na Sybir uratowała dla mnie odzież dużą rangę w domu spełniała .Dziadziuś szył mundury od katorżniczej pracy i głodu został uratowany ale to człowiek niezwykle przez ludzi szanowany .Dla Pana Jana historia napisała sama opowiadanie ,która w moim serduszku głęboko zostanie .Szanujmy osoby starsze ,które tyle przeżyły byle młodsze pokolenia z nich nie drwiły .Dzisiaj goni się za pieniądzem z ludźmi się nie liczy a gdy ja słyszę jak mój Dziadziuś przez sen krzyczy to do mojego serca jakby drzazgi się wbijały a świat jest taki wspaniały .Beautiful Story to moje spokojne dzieciństwo ,kochani Rodzice i Dziadkowie to dzięki nim piękną choć smutną historię mam w głowie.
http://youtu.be/df1puE2E4sg
napisał/a: milkawie88 2011-04-27 14:27
Z wiosną zawitały do sklepów wyprzedaże. A skoro wyprzedaże, więc zaczęłam polowanie na jakieś cuda w promocyjnych sklepach. Niestety nic ciekawego nie znalazłam, tylko straciłam kupę czasu w poszukiwaniu czegoś wyjątkowego. Jedyne co dostałam to ból głowy i zmęczenie nóg, gorsze niż po całym dniu pracy przy truskawkach. No ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo zrezygnowana postanowiłam zajść do secondhandu. I o chwała, znalazłam śliczna leciutką bluzeczkę z rękawkiem do łokcia, we wzorek przypominający niebieską panterkę. Szczęśliwa byłam co nie miara, tym bardziej, że zapłaciłam za nią grosze.
martam2491
napisał/a: martam2491 2011-04-27 14:30
- Zooooooośka! – krzyczę wniebogłosy z łazienki.
- Nie wrzeszcz tak! Obudzisz cały blok! Co się dzieje? – pyta zaspana Zosia, współlokatorka i zarazem najlepsza przyjaciółka.
- Zapnij mi w końcu ten zamek. Trzęsą mi się ręce, sama już nie daję rady!
To był bardzo ważny dla mnie dzień – rozmowa kwalifikacyjna o pracę, na którą tak długo czekałam. Już od 2 tygodni byłam taka podekscytowana! W mojej głowie kłębiły się myśli jak szalone, co tu zrobić, aby wypaść efektownie. Oczywiście podstawą udanego spotkania jest dobry wizerunek, czyli odpowiedni strój. Już od dawna wyciągałam Zosię niemalże codziennie na poszukiwania kreacji w centrach handlowych. To były długie, mozolne i męczące wędrówki wśród sklepowych półek i wieszaków. Podziwiam Zośkę – choć nie jest fanem zakupów, potrafiła ze mną wytrzymać, znieść moje niezdecydowanie i marudzenie. Chciałam tak dobrze wypaść, że stałam bezradna w każdym sklepie, nie mogąc się na nic zdecydować. W końcu udało się! Padło na bladoróżową sukienkę. Prosta, dopasowana, skromna, ale zarazem idealna, wręcz wymarzona! Nie mogłam podjąć lepszego wyboru. Czułam się w niej jak gwiazda, jak modelka na wybiegu. Do tego szara marynarka – istny strzał w dziesiątkę. Do kiecki pasował idealnie. Dopełnieniem musiały być jeszcze buty. Od zawsze szaleje na widok wysokich szpilek, ale są takie niewygodne i ciężko się w nich chodzi, że nigdy nie zdecydowałam się na ich zakup. Z kolei te na niższym obcasie według mnie tracą już swój urok. „Raz kozie śmierć pomyślałam” i za namową przyjaciółki zdecydowałam się na szare zamszowe buty, z koralikami z przodu na dziesięciocentymetrowym obcasie. Były bajeczne!
Strój gotowy. Pozytywne nastawienie też. Swoją kreację oglądałam każdego dnia w szafie i nie mogłam oderwać od niej oczu – tak zawojowała moim sercem.
Nadszedł ranek. Cała w stresie, drżąca i zaniepokojona, jak szalona wciągałam rajstopy, za każdym razem robiąc oczko i marnując już 2 pary. Sukienka nie chciała się dopiąć, a butach nie mogłam utrzymać równowagi. Dzięki Zośce i jej słowom pocieszenia wzięłam się w garść, stanęłam przed lustrem i powiedziałam do siebie: „ Wyglądasz cudnie Marto. Teraz Twoje 5 minut”. Wzięłam małą srebrzystoszarą torebeczkę i jak błyskawica wybiegłam z mieszkania. Jak na złość, szpilki okazały się prawdziwym utrapieniem, bowiem potknęłam się na schodach i wylądowałam na mokrym chodniku, w błocie. Nieskazitelna kreacja była do niczego! Ze łzami w oczach, z zachlapanymi butami w dłoni, zrezygnowana, wściekła, wpadłam do mieszkania. Zośka nawet nic nie powiedziała. Otworzyła szafę bez wahania, kazała mi zdejmować mokre ubrania, wyciągnęła fioletową sukienkę z haftowanym kwiatem. „ Nie becz Mazgaju, tylko ubieraj się szybko”. Byłam zszokowana, nawet nie sądziłam, że moja przyjaciółka ma w zanadrzu taka fajną kieckę. Ubrałam się. Zosia poprawiła mi makijaż i zdążyła jeszcze zadzwonić po znajomego, bym mógł mnie podwieźć do biura samochodem, unikając w ten sposób spóźnienia. Zosia zabrała się z nami, po drodze wpadłyśmy do pierwszego lepszego sklepu, gdzie kupiłyśmy dzianinowe bolerko dosłownie w 5 minut! W drodze mokrą szmatką czyściłyśmy buty. Obydwie zdeterminowane i poważne, a nasz szofer… Ten to miał dopiero z nas ubaw! I co zdarzyło się dalej? Strój zdał egzamin – dostałam swoją pracę! Zwróciłam też uwagę kilku panów, którzy przesłali mi kilka nieśmiałych uśmiechów. Jeden z nich odważył się nawet zaprosić mnie na kawę. Teraz zaglądając do szafy i patrząc na niebiańską, różową kieckę, wpadam w śmiech i chętnie wspominam tą historię przy filiżance kawy wśród grona znajomych.
napisał/a: kamikaze 2011-04-27 15:00
Pamiętam jej pierwszą miłość, od pierwszego wejrzenia - była to biała sukienka. Króciutka i bardzo zwiewna, z koronek i mnóstwa falbanek. Mijała ją każdego dnia w drodze do szkoły, patrzyła na nią spojrzeniem jednocześnie rozanielonym i rozżalonym, że nie należy do niej. W końcu musiała ją mieć - wydała na nią ostatnie pieniądze.
Od tamtej pory stałą się bardzo kochliwa. Pożądała wszystkiego, od butów, przez spódniczki nawet po bieliznę. Ciągle było jej mało, w jednej chwili potrafiła się odkochać w szpilkach, bez których jeszcze tydzień temu nie wyobrażała sobie życia, tylko dlatego że już je miała. Że zobaczyła inne, nowsze, modniejsze...
Stała się niewolnica mody, dosłownie i w przenośni. Zrezygnowała ze wszystkiego, przestałą chodzić na basen, do kina, jeździła autobusami "na gapę", okłamywała rodziców, byle tylko zdobyć pieniądze na kolejny ciuszek.
Stała się ciuchomanką, uzależnioną i uwięzioną...
I wtedy zaszła w ciąże. Z punktu widzenia przyszłej mamy modelling nabrał nieco innych KSZTAŁTÓW. Dosłownie ;-D Na rosnącym brzuszku ciuchy nie leżały już tak jak kiedyś. I na szczęście - dla niej i dla dziecka - równie mocno jak na ciuszki pokochała wydawanie pieniędzy na lekarzy i wyprawkę dla dziecka
Po narodzinach córeczki narodził się także nowy modowy etap w jej życiu.
Na nowo uzależniła się, na nowo wpadła w modowe sidła. Tym razem jednak nieco bardziej z wyboru. Świadomie śledzi modę. Jest jej fanką, ale już nie niewolnicą. Nie wydaje już każdej złotówki na nowy ciuszek, choć nadal co jakiś czas dostaje strzałą AMORA znajdując swój kolejny MUST HAVE.
I wyznaje zasadę, że atrakcyjna kobieta musi być modna. Bez dwóch zdań.
napisał/a: fioleczka 2011-04-27 15:03
Moja wiosenna modowa historia rozpoczyna się w piękny słoneczny poranek. Podróż była dość męcząca, ale to co mnie teraz po niej czeka jest warte wszystkiego. Moim celem jest sklep RESERVED. Przeszczęśliwa, pełna ekscytacji z uśmiechem na twarzy wchodzę jak do całkiem nowego nieznanego mi miejsca rozglądając się dookoła siebie pochłaniam wzrokiem otaczające mnie kolory i fasony modowych nowości. Rozpoczyna się moje buszowanie pomiędzy wieszakami. W moje ręce wpadają po kolei piękne wiosenne sukienki w kwiaty, elegancje żakiety i kurtki, pełne młodzieżowego ducha tuniki. Później już tylko przebieram w romantycznych balerinach, jazzówkach, koturnach, sexownych szpileczkach na japonkach kończąc. Soczyste kolory kapeluszy w połączeniu z barwnymi strojami kąpielowymi przywodzą na myśl nadchodzące do nas lato. Czuję się jak bohaterka jakieś telewizyjnej metamorfozy. Te zakupy to istne szaleństwo wreszcie mogę sobie pozwolić na wszystko co tak mi się podoba nie przejmując się dziurą w budżecie. Obładowana moją najnowszą kolekcją ubrań kieruję się do kasy. Wśród zazdrosnych spojrzeń wszystkich kupujących cierpliwie czekam na wybicie całkowitego kosztu. Razem 500zł. Dziękujemy za zakupy –mówi uśmiechnięta ekspedientka. To ja dziękuję, za mnie płaci dziś RESERVED –odpowiadam . The End.
patiska
napisał/a: patiska 2011-04-27 21:29
moja wiosenna modowa historia pt.,, zaręczyny,,

Nadzeszła wiosna,piękna ,ciepła i cały świat budził się do życia. Obudził mnie dzwięk otwieranych drzwi, to mój chłopak z gotowym śniadankiem. Była sobota i tego dnia mieliśmy zaplanowane zakupy.
ja:-to co zbieramy się na zakupy?
onj kochanie przepraszam Cię ale coś mi wypadło i nie mogę z Tobą pojechać...
ja:no trudno, a co teraz robisz?
on:-no listę, miejsca w które masz iśc, by niczego nie zapomnieć, jestes taka roztrzepana, zawsze o czyms zapominasz:)
ja:oj konanie jaki ty jesteś przewidywalny i zapobiegliwy:)
ja:-to lecę , pa kochanie , do wieczora
hhhmmm:
LISTA:
- ciuszki dla nas kochanie kup w Reserved , bo widziałem ze jest promocja
-kosmetyki, jak zawsze w drogerii
-bielizna dla mnie
-buciki, najlepiej szpilki
-coś na deser ,
no tak, trzeba kupić nowe ciuszki na wiosnę dla siebie i chłopaka więc ruszam na zakupy
dotarłam do mojego ulubionego sklepu. trochę czasu zajęło mi wybieranie a w końcu zdecydowałam się na uroczą niebieską tunikę dla mnie i koszulkę na mojego ukochanego.Podeszłam do sprzedawcy zapłacic za ubrania, a ten przy wydawaniu mi reszty podał mi jakąś karteczkę. nie powiem, byłam zdziwiona ale sprzedawca zapewniał że to dla mnie. Po wyjściu ze sklepu przeczytałam: Myszko najukochańsza i zdębiałam , tak zwracał siedo mnie chłopak w najintymniejszych chwilach. Zaśmiałam się w duchu i poszłam do drogierii w której zawsze robię zakupy. tam zaopatrzyłam się w krem do rąk , balsam, perfumy,a dla chłopaka kupiłam krem po goleniu i żel do kąpania. podeszłam do kasy, zapłaciłam i co ?znowu dostaję tajemniczą karteczkę.Przeczytałam :Bardzo CiE kocham.Coraz bardziej byłam zdziwiona i jak najszybciej chciałam wrócić do domu, szyko kupiłam sobie bieliznę i poszłam kupić jeszcze szpilki. weszłam do sklepu, przymierzyłam tylko jedne i stwierdziłąm ze je wezmę. Od razu mi się spodobały te czerwone szpilki na 10 cm obcasie. Płacę w kasie i znowu ta kartka, no nie wytrzymam, co to ma być? A na niej napisane :czy zgodzisz się....muszę jak najszybciej wrócić do domu i wyjaśnić to z moim łukaszem. gdy byłam już w pobliżu domu , weszłam do spożywczego kupić nasze ulubione lody na deser. oczywiście katreczka była, tym razem przyklejona na lodach.przeczytałam:wyjśc za mnie?Lzy stanęły mi w oczach.rozejrzałam się wokół ale łukasza nie widziałam.poszłam więc przez park do domu, atam przy naszej ławce stał łukasz z bukietem kwiatów.To były chyba wszystkie róże dostępne w kwiaciarni, popakowane w pęki po 10 sztuk.kiedy tak patrzyłam na Łukasza z tym naręczem kwiatów,i z pierścinkiem w ręku pomyślałam że mam niesamowite szczęście. Ze takie zwykłe czynności jak zakupy przeplata mi ktoś wyjątkowy.Ktoś ,kto swoją miłością ubarwia mi każdą zwykłą chwilę.Podeszłam do niego z torbami pełnymi zakupów i spojrzałam mu w oczy.ja:-Kocham Cię .Wyjdę za ciebie choćby jutro-zapewniłam i pocałowałam go. nagle rozległy sięnieśmiałe oklaski od ludzi którzy byli w parku.Uśmiechnęliśmy się do nich z łukaszem który wzkazał mnie rękąroszę państwa, oto moja narzeczona.I lekko zawstydzona schowałam twarz w kwaitach.............
czeko
napisał/a: czeko 2011-04-27 21:48
Groszki, kolorowe kwiaty, etniczne wzory, cętki i inne zwierzęce motywy. Bardzo lubię kolorowe dodatki gdyż to dzięki nim można odświeżyć każdy strój. Najbardziej lubię kolorowe apaszki. I to właśnie apaszki mierzyłam pewnego wiosennego dnia w sklepie – jedna była w duże błękitne kwiaty, a druga usiana niczym łąka drobnymi kolorowymi kwiatkami. Stałam tak przed wielkim lustrem dłuższą chwilę i nie mogłam się zdecydować którą wziąć. „Błękitna pasuje do pani niebieskich oczu” – usłyszałam za plecami. Wtedy w lustrze dostrzegłam przystojnego mężczyznę. Obróciłam się, uśmiechnęłam i zalotnie odpowiedziałam „ Oj chyba zdam się na pana gust”. W odpowiedzi usłyszałam „liczę na rewanż”. Wtedy ów mężczyzna pokazał mi dwie pary okularów przeciwsłonecznych, które trzymał w dłoni i czekał, aby przymierzyć przed tym samym lustrem, gdzie ja mierzyłam apaszki. Wtedy razem wybuchliśmy śmiechem. Oczywiście pomogłam wybrać Tomkowi – jak później się przedstawił – okulary. Jak można się domyślać to nie był koniec tej historii, a jej miły początek. Po udanych zakupach dostałam zaproszenie na kawę i chęci pomocy w następnych zakupach :D. Obecnie nasza znajomość rozwija się niczym pąki kwiatów – rozkwita z każdym dniem .