Konkurs "Zakochaj się na wiosnę"

napisał/a: Magda_MS 2013-04-26 10:23
Historia mojej miłości jest jak z bajki:) nieoczekiwana i cudowna! Otóż mąż jest byłym tancerzem erotycznym i tak się złożyło iż miał pokaz na dzień kobiet w moim rodzinnym mieście. Postanowiłam z koleżanką wybrać się, zobaczyć, jako że nigdy nie byłam na tego typu imprezie...jak go zobaczyłam od razu wpadł mi w oko;) i jak się okazuje ja jemu też :) wziął mnie na scenę raz, drugi...po pokazie zamieniliśmy kilka słów, wymieniliśmy się kontaktem i tak się zaczęło...pisaliśmy do siebie najpierw kilka razy w tygodniu, potem codziennie, po kilka godzin. Bardzo nad to zbliżyło, choć osobiście widzieliśmy się tylko raz! Po 4 miesiącach pisania M. powiedział iż jedzie na całe lato nad morze,tam ma pokazy itd. Wtedy zdecydowałam, że znajdę tam sobie dorywczą pracę i to będzie okazja żeby poznać się lepiej. Spędziliśmy nad morzem cudowne 2 miesiące i po nich zdecydowaliśmy się być parą :) M. przeprowadził się do mojego miasta, przestał tańczyć...i żeby Was nie zanudzać ;)...zamieszkaliśmy razem i rok później wzięliśmy ślub :) nigdy nie spodziewałabym się, iż przypadkiem spotkam swoją drugą połówkę. Jesteśmy szczęśliwą parą do dziś i oby na zawsze:)
napisał/a: aniaskn 2013-04-26 10:52
Cóż… każda z nas się nasłuchała historii o rycerzu, który przyjeżdża na białym koniu, porywa nas z domu, odjeżdżamy w siną dal i gdzieś tam za górą, za rzeką mieszkamy sobie w pięknym pałacu do końca naszych dni. U mnie było troszkę inaczej. Ok, nawet nie troszkę. Pamiętam doskonale naszą pierwszą wspólną przejażdżkę. Poznaliśmy się na imprezie u mojej koleżanki i postanowiłam ulec namowom i wybrać się z nim któregoś wieczora do kina. Mój rycerz przyjechał rumakiem, który był czerwony i posiadał dodatkowo pewne czarne wypustki. Gdy zapytałam co to takiego, wtedy rycerz dostosowując kolor twarzy do barwy samochodu powiedział nieśmiało, że: „No… tak ma ten model”. Może na motoryzacji się nie znam, ale jeszcze nie słyszałam żeby fabrycznie montowano rdzę w „Maluchu”. Pamiętam jak otworzył mi drzwi od strony pasażera a następnie również je za mną zamknął. „Szarmancki!” -€“ powiecie, „Dżentelmen!” -€“ dodacie. No nie do końca. Po prostu trzeba było mocno drzwiami trzasnąć a ja bym nie dała rady. Podróż minęła nam w milczeniu i nie tyle przez to, że nie mieliśmy tematów do rozmowy, po prostu ciężko nam było się usłyszeć i po kilku próbach się poddaliśmy. Chłód, bo była połowa lutego, parujące szyby i przecieranie ich co chwila aby była dobra widoczność – takie mniej więcej atrakcje towarzyszyły nam przez większość drogi. Gdy dotarliśmy do kina byłam już tak rozbawiona całą sytuacją i tym jego uroczym skrępowaniem, że zaczęłam się śmiać. Oczywiście myślał, że śmieję się z niego ale wyjaśniłam mu szybko, żeby nie przejmował się samochodem i innymi tego typu rzeczami. To ja wzięłam go lekko za rękę i pozbawiłam tego dręczącego go wstydu. Niby zwykły dotyk jednak chwilę później jedno jego spojrzenie wystarczyło mi żeby szybko stwierdzić: Ten facet jest prawdziwy. Nie udaje nikogo kim nie jest, nie będzie przede mną zgrywał macho i opowiadał czego to on nie zrobił. Wiedziałam że będzie zawsze przy mnie i jest ze mną do dziś a tamta podróż wydarzyła się już ponad trzynaście lat temu. Moja myśl z tamtego wieczoru się potwierdziła i z każdym kolejnym dniem wiedziałam coraz bardziej, że mogę na nim polegać a moje uczucie ciągle wzrastało. Nikogo nie udawał a ja nie zamierzałam go zmieniać. Co z tego, że przez ten czas nauczyłam się przy okazji jaki jest hymn klubu FC Liverpool albo jak prawidłowo założyć robaka na haczyk. Przyjemność drugiej osobie można sprawić również próbując podzielić jego zainteresowania a nie tworzyć mu harmonogram własnych. Oboje tak postępujemy przez te wszystkie lata i mimo wielu przeciwności jakie stwarza nam los wciąż jesteśmy razem, tyle że już nie jako podkochująca się w sobie para tylko jako pełnoprawne małżeństwo. Jedyna różnica jest taka, że wysłużony „Maluch” zmienił właściciela i dostarcza od dawna atrakcji komuś innemu.

Kątem oka patrzę na owoc naszego związku, który właśnie sprawdza jak smakuje pilot do telewizora. Więc przepraszam na chwilkę… ok., już jestem. Może nie ma w tej historii fajerwerków, skoków adrenaliny, niecodziennych miejsc i ekstremalnych sytuacji. Jest to, co w życiu liczy się najbardziej, prawdziwość drugiego człowieka. Można przed partnerem być kimś innym niż jest się w rzeczywistości ale nadejdzie taki dzień, gdy ta maskarada stanie się męcząca. Gdy nie będzie się nam już chciało ciągle imponować drugiej połówce a gdy opadnie już kurz po pierwszym zauroczeniu może nie być już co zbierać. A ja tą prawdziwość odnalazłam już na starcie. I jeszcze coś na koniec, bo to co później usłyszałam będzie mnie bawić do końca życia. Gdy byliśmy już razem od pewnego czasu, opowiedział mi o tym jakie wywarłam pierwsze wrażenie na jego babci. Otóż babcia stwierdziła, że… jestem z nim bo lecę na jego samochód. Pozdrawiam wszystkich zakochanych!
napisał/a: izka2086 2013-04-26 13:31
Kiedy wiosny czas nadchodzi
To odpocząć nie zaszkodzi…
Słońce świeci, deszcz nie pada
Ferie będą ach nie lada!
Jan spakował swe walizki
Ach euforii był już bliski
Gdzie tu jechać?! Gdzie wypocząć?!
Pytał dziś sam siebie nocą…
Padła decyzja nad ranem
Niech to będzie Zakopane!!!
Pędem ruszył więc na stację
Żeby zacząć swe wakacje.
Kilka godzin i już w górach
Piękne szczyty widzi w chmurach…
Wokół świeże jest powietrze
Co od życia chcieć tu jeszcze?!
Minęła krótka chwileczka
A na nosie kropeleczka
Za nią spadły też kolejne
Aj nie było to przyjemne!
Prędko schował się przed deszczem
Tego brakowało jeszcze!
Wlazł do jednej górskiej chaty
Baca przyniósł mi herbaty
A góralka suche gatki
„Prąd” dolała do herbatki
Wtem do drzwi ktoś załomotał
Głośno, że spłoszyło kota!
Baca przyjął swoich gości
To tylko górale prości
Niosą na ogromnej tacy
Piękny prezent dziś dla Bacy!
Wtem zebrała się kapela
W końcu dzisiaj jest niedziela!
Rozpoczęła się hulanka
Złapała turystę Hanka
I zaczęła z nim tańcować
Jaś już nie miał gdzie się schować
Musiał zatem ulec pannie
Liczyć kroki swe starannie
Aby nie udeptać nóżki
By całe miała paluszki…
Jan w zabawy wir porwany
Rzucił się wraz z nimi w tany
Tańczą, śmieją się beztrosko
Wszyscy dziś się bawią bosko!
A za oknem deszczyk padał
Wicher konarami władał
A tu w chacie górskiej, w sieni
Wszyscy goście rozbawieni!
Jan pokochał tę krainę
Za tych ludzi, za dziewczynę
Która czyste serce miała
I tak pięknie tańcowała!
To nie koniec lecz początek
Ziemi tej piękny zakątek
Serca dwa z sobą połączył
I dwie dusze w jedną złączył…
justynak2608
napisał/a: justynak2608 2013-04-26 13:37
Późny wieczór,zima, siarczysty mróz nie zachęcał do wyjścia z domu. Brak pieczywa zmusił mnie jednak aby się pozbierać i wyruszyć. Naciągnęłam dresy, bez makijażu i ruszyłam.Gdy otworzyłam drzwi uderzył mnie ostry i przenikliwy chłód,który natychmiast zmroził mój nos, ręce i stopy.Szłam pośpiesznie do pobliskiego sklepiku, gdy nagle moja noga niefortunnie poślizgnęła się i runęłam jak długa. Gdy próbowałam się podnieść, ból jaki przeszył moje ciało był nie do opisania. Boże pomyślałam, co teraz? Mój telefon czekał spokojnie na mnie w domu a na ulicy brak żywego człowieka. Nikt normalny nie wybiera się w taką pogodę na przechadzki. Zamarznę, pomyślałam i rozpłakałam się. Mogłam się jedynie czołgać w stronę domu. Po kilkunastu minutach,kiedy moje ciało było zdrętwiałe od zimna a ból stał się moim przyjacielem,zobaczyłam kierującego się w moją stronę postawnego mężczyznę. No pięknie, jeszcze mnie okradnie,albo co gorsza....Zamknęłam oczy...Proszę pani,nic pani nie jest? Pomóc? Wyjaśniłam po krótce co się wydarzyło a przemiły mężczyzna wziął mnie na ręce i zawiózł na pogotowie. Tam okazało się,że to tylko zwichnięcie. Gdy wyszłam z gabinety mój wybawiciel cierpliwie na mnie czekał..odwiózł do domu, po drodze kupił pieczywo i zrobił kolację. A po kilku dniach zadzwonił zapytać jak się czuję i czy może mnie odwiedzić. I tak się zaczęła nasza miłość.
napisał/a: agnesj77 2013-04-26 22:01
Od czego by tu zacząć? Może od tego, że tamtego wieczoru ( a raczej już nocy) byłam świeżo po skończonej miłości.Może nie tyle miłości co po prostu byłam zawiedziona i pełna myśli i przekonania Już nigdy więcej żadnego faceta w moim życiu. I właśnie wtedy przez przypadek a może i przeznaczenie pojawiłam się na pewnej dyskotece.Tak naprawdę weszłam na salę rozejrzałam się wokół i chciałam wyjść, wrócić do domu i połozyć się spać...I już by mi się to udało, już byłam tak bliska własnego celu kiedy nagle wychodząc z tej sali na mojej drodze stanął ON. Stał, patrzył się i po chwili zapytał Zatańczysz? W tym momencie moje serce zaczęło krzyczeć TAK ...i nagle rozum zaczął się wtrącać do tych krzyków dodając swoje NIE. To była trudna walka z własnymi postanowieniami, właściwie największa jaką do tej pory miała miejsce w moim życiu.Nie wiedziałam kogo słuchać serca czy rozumu? Jednak krzyk tego pierwszego był głośniejszy, zburzył to co postanowiłam jeszcze kilka minut wcześniej. Właściwie wtedy postanowiłam że to będzie tylko jeden taniec....dwa tygodnie temu minęło 12 lat odkąd już razem tańczymy w rytm jednej i tej samej piosenki, piosenki o wielkiej miłości.
czeko
napisał/a: czeko 2013-04-26 23:08
Ta miłość nie powinna się zdarzyć – tak właśnie wtedy myślałam, bo jak można zakochać się w byłym chłopaku koleżanki mojej siostry? Na początku była przyjaźń i mimo iż koleżanka rozstała się z chłopakiem, my dalej utrzymywaliśmy kontakty. Dobrze się rozumieliśmy i lubiliśmy. W końcu okazało się, że to co nas łączy to coś więcej niż przyjaźń. Wzbranialiśmy się przed tym uczuciem, bo baliśmy się reakcji przyjaciół. Nie myliliśmy się – nie zrozumieli, ale na szczęście z czasem zaakceptowali. I chociaż na początku było nam ciężko, nasze uczucie przetrwało.
iinez
napisał/a: iinez 2013-04-27 12:52
Nasza historia w sumie dobrze nawiązuje do tytułu książki "Tylko się nie zakochaj". Oboje byliśmy po zakończeniu długich związków, trochę pokiereszowani i zniechęceni, bardzo nie chcieliśmy się zakochać i wchodzić w kolejny związek. Poznali nas ze sobą wspólni znajomi, zwróciliśmy na siebie uwagę, jednak długo utrzymywaliśmy dystans. Przy różnych okazjach widywaliśmy się tu i tam, jednak ciągle nasze relacje były tylko koleżeńskie. Pomógł przypadek, miałam problemy z komputerem, Marcin jest informatykiem. Zadzwoniłam do znajomego, on akurat nie mógł wpaść i pomóc, ale polecił Marcina. Byłam w rozterce, bo instynktownie wolałam trzymać się od niego z daleka... Chcąc nie chcąc, wszak bez sprawnego komputera ani rusz, zadzwoniłam i umówiliśmy się. Przyszedł bardzo szybko, rozwiązał problem, a potem na miłej rozmowie minęło nam kilka godzin. Na odchodnym zaproponował, że podrzuci mi jakieś tam oprogramowanie, żeby usprawnić pracę komputera itp., zgodziłam się. Następnym razem przyszedł z oprogramowaniem i bukiecikiem kwiatów, otworzyłam wino i spędziliśmy razem popołudnie, a potem poszło już z górki, od trzech lat jesteśmy nierozłączni i szczęśliwi. Dzisiaj wspominając śmiejemy się razem tych naszych podchodów... :)
napisał/a: frotka87 2013-04-27 14:41
Moja historia zakochania jest i długa i krótka. Zaczęła się 6 lat temu. Wtedy zaraz po skończeniu liceum poszłam w styczniu na staż do Przedszkola. Byłam opiekunką w grupie 5-6latków, a moja sala znajdowała się na pierwszym piętrze. Przez pierwsze 2 miesiące moja praca w przedszkolu przebiegała normalnie, spokojnie i bez żadnych przygód. Gdy zrobiło się ciepło, a był to wtedy kwiecień i wszystkie grupy w przedszkolu zaczęły spędzać czas wolny na placu zabaw (również moja) zauważyłam pewnego chłopaka, który wraz z kolegami przychodził po dwójkę swojego młodszego rodzeństwa. Od razu wpadł mi w oko bo był misiowaty, uśmiechnięty, opalony, z dużymi niewinnymi oczami i przy tym pewny siebie ale z nie śmiałością zerkający na mnie. Zauroczyło to mnie w nim. Skojarzyłam też, że skądś go znam. Znałam go z widzenia, z czasów liceum, chodził z moją przyjaciółką do jednej klasy. Zaraz po pracy spotkałam się z przyjaciółką i opowiedziałam jej o nim. Dowiedziałam się wtedy, że ma na imię Krzysiek, mieszka zaraz koło przedszkola, ma zranione serce i że miał ciężkie dzieciństwo. Pomyślałam sobie wtedy skoro ma zranione serce, pewnie nadal kocha tamtą dziewczyną i będzie trudno z tym uczuciem walczyć. Jednak zawsze dążę do osiągnięcia wyznaczonych sobie celi, a moim celem było chociaż poznanie Krzyśka. Ponieważ był to jeszcze rok szkolny, a on był ode mnie o rok młodszy to widziałam go najczęściej po godzinie 14 przez okno lub na placu zabaw. Wiedział on już wtedy o mnie bo Agata mu powiedziała o mnie bez mojej wiedzy. Wtedy gdy mijaliśmy się w szatni lub na placu zabaw uśmiechał się tylko skromnie do mnie, ale był to dla mnie malutki znak żeby zrobić samej pierwszy krok i po pracy poszłam do Agaty po jego numer komórkowy i gg. Wróciłam do domu i zaraz napisałam najpierw na kom… Odpisał, nawet napisał że słyszał już o mnie i że chciał wcześniej zagadać, ale nie miał na tyle śmiałości. Pisaliśmy tak przez miesiąc praktycznie o wszystkim, nie raz nawet udało nam się porozmawiać w przedszkolu. Jednak nie dawał znaków, że jest mną bliżej zainteresowany. Pomyślałam sobie wtedy, że chyba nic z tego nie będzie. Wtedy przyszedł maj i długi weekend… Wraz z przyjaciółkami zaplanowałyśmy sobie wyjazd na imprezę do Zamku w mieście w którym odbywałam staż. Gdy przyjechałyśmy spotkałyśmy przyjaciółkę Krzyśka i mojej przyjaciółki Agaty (obie chodziły z nim do jednej klasy), zaprosiła nas na imprezę do ich wspólnego znajomego. Nie chciałam się zgodzić tam pójść bo lubię się trzymać wcześniejszego planu, jednak uległam bo okazało się, że Agata już wcześniej o tym wiedziała i razem z Darią zaplanowały to żeby mogła się bliżej poznać z Krzysiek. On też o tym wiedział i czekał na mnie. Nie żałuję, że tam poszłam. Wtedy rzeczywiście bliżej poznałam Krzyśka, ale nadal był tajemniczy i nadal nie wiedziałam czy mogę liczyć na coś więcej z jego strony. Po imprezie pisaliśmy ze sobą jeszcze więcej, aż w końcu przyszedł moment, że było na odwrót i pisaliśmy już rzadko i rzadko nawet widzieliśmy się w przedszkolu gdy przychodził po rodzeństwo... Pewnego dnia w maju napisał do mnie, że mam wyjść przed przedszkole bo idzie na ustną maturę z języka angielskiego. Stał przed budynkiem w garniturze, cały zestresowany. Wyglądał uroczo. Powiedział, że mam trzymać za niego kciuki, powiedziałam że będę i dałam mu buziaka zamiast kopniaka. Później napisał, że zdał dzięki temu buziakowi i że ma nadzieję, że kiedyś to się powtórzy, ale i tak dalej nic więcej z tego nie wynikało dla mnie. 19 maja Agata zaprosiła mnie na swoje ognisko klasowe, był tam też Krzysiek. Cieszyłam się gdy go zobaczyłam, ale nie liczyłam wtedy na nic więcej ani nie dawałam żadnych znaków. Wtedy on zaprosił mnie na spacer z dala od ogniska. Gdy przeszliśmy już kawałek, przytulił mnie i pocałował. Mówił mi wspaniałe słowa i wyjaśnił dlaczego trzymał mnie troszkę na dystans. Od tego momentu przez całe ognisko mnie obejmował, całował i nie oddalał się ode mnie ani na krok. Później każdego dnia gdy przychodził po swoje rodzeństwo do przedszkola, odbierał również mnie… I tak od 19 maja 2007 roku aż do teraz cały czas trzyma mnie rękę, kocha mnie ze wszystkich swoich sił, dba o mnie i nie oddala się ode ani na krok. A gdy ktoś się pyta, gdzie się poznaliśmy zawsze odpowiadamy, że w przedszkolu :)
napisał/a: shaatila 2013-04-27 16:02
Początki były chłodne, smakowały gorzką, poranną kawą, lub wieczornym czerwonym winem, a metaliczna faktura klawiatury i przyspieszony dźwięk wybijanych klawiszy, a wraz z nimi, wypowiedzianych tysięcy słów, setek maili i mnóstwa przeżyć... Swojego narzeczonego poznałam przez Internet i przez przypadek... ale czy ktoś jeszcze wierzy, że coś może zdarzyć się bez powodu? Zaczęliśmy niezobowiązująco czatować, z czasem żalić się, razem się śmiać i marzyć, przesyłać sobie zdjęcia z podróży, kartki urodzinowe... te rozmowy i przelane na ekran myśli zrealizowały się dopiero po dwóch latach internetowej znajomości - mój wybranek był bowiem z drugiego krańca Europy, z Portugalii... Pojechałam do wspaniałej Lizbony by go poznać... i zakochaliśmy się w sobie na zabój. "Jakie to piękne miejsce na początek miłości" - myślałam... ale chyba nasza miłość miała swój początek znacznie wcześniej, pomimo tysięcy kilometrów odległości i chłodnego ekranu komputerów... Pozdrawiamy, beijinhos de Lisboa!
napisał/a: Putinowa 2013-04-27 16:45
Początki były piękne. Możecie nie uwierzyć, ale to ja poderwałam swojego obecnego chłopaka. Spotkaliśmy się u mnie nad jeziorem z jego kolegą i moją koleżanką pierwszy raz. To była miłość od pierwszego wejrzenia, choć wcześniej nigdy w nią nie wierzyłam. Od razu wpadł mi w oko i wiedziałam, że to ten. Rozmawialiśmy, uśmiechaliśmy się do siebie i ciągle zerkaliśmy w swoje oczy. Miło było spędzać czas ze sobą, aż nagle musiał gdzieś pojechać. Wiedziałam, że wróci jeszcze tego samego dnia na pewno, więc czekałam. Zbliżała się już moja pora powrotu do domu, a ja nadal czekałam, aż wróci. I wrócił, posiedziałam jeszcze z 10 minut i kazałam mu się odprowadzić do domu. Dał mi swoją kurtkę, porozmawialiśmy przed moim domem. skomplementował mnie, wymieniliśmy się numerami i poszedł. Na drugi dzień odezwał się, spotkaliśmy się i okazało się, że wyjeżdża do Niemiec. Zasmuciła mnie ta wiadomość, pożegnaliśmy się i wróciłam do domu. Na następny dzień zadzwonił nieznany numer, odebrałam i to był ON! Dzwonił codziennie, spotykaliśmy się potem, zakochaliśmy się w sobie i jesteśmy ze sobą po dziś dzień :)
napisał/a: gamzurek5 2013-04-27 18:49
Gdy tylko po raz pierwszy nasze oczy na siebie spojrzały wiedzieliśmy oboje, że to właśnie miłość.
Po wymianie kilku zdań nasze dusze poczuły emocjonalną wieź, umysły wyrażały głęboką i szczerą fascynację.
Nagle okazało się, że czarny humor potrafi rozbawić nas do łez, uwielbienie do horrorów zaowocowało wielogodzinnymi seansami w ulubionym kinie.
Ku zaskoczeniu oboje mieliśmy labradory , które pokonywały z nami wiele kilometrów ciesząc oko otaczającą przyrodą.
On umie czytać moich myślach, ja wyprzedzam jego słowa, razem tworzymy jedność.
Idealnie dobrani jak dwie połówki pomarańczy, wystarczy spojrzenie, gest, słowa są zbędne.
Potrzebujemy siebie codziennie w nadmiarze, fascynacja trwa, miłość rozkwita.
On zna me pragnienia, emocje, ja natomiast wiem co czuje jego serce.
Taka idylla trwa już kilka ładnych lat i mam nadzieję, że my idealnie dobrani czy w szczęściu czy w smutku będziemy razem na zawsze.
patuszkaa21
napisał/a: patuszkaa21 2013-04-27 18:53
Z moim obecnym chłopakiem poznałam sie 3 lata temu.
Był to majowy weekend, który spędzałam sama z rodzicami nad Polskim morzem.
Nie mam rodzeństwa więc większość czasu spędzałam z moim ukochanym psem BAFIM, który jako jedyny dotrzymywał mi towarzystwa dzień i noc.
Któregoś dnia wybraliśmy się z Bafim na wieczorny spacer, nagle pies zobaczył kota i wyrwał mi się z rąk, byłam przerażona nie wiedziałam co robić
a nie mogłam go dogonić.
Po kilku sekundach mój pupil znikł mi z oczu, to było straszne. Nie miałam ochoty juz tam spędzać czasu, byłam załamana, usiadłam na plaży
i płakałam nie wróciłam nawet na noc do hotelu, nie miałam na to siły.
Rodzice bardzo się o mnie martwili ale domyślili się że mogło się coś stać i zaczeli mnie szukać wiedzieli gdzie najbardziej lubiałam siedzieć
i mieli racje. Byłam w swoim ulubionym miejscu na plaży, przyszli do mnie a ja opowiedziałam im co sie stało.
Prosili mnie abym wróciła z nimi lecz ja powiedziałam że nie, że poczekam na Bafiego, że on napewno do mnie wróci choć sama nie wierzyłam w to co mówię
bo przecież pies nie znał tego miasta ani tych miejsc.
Siedziałam tam cały dzień sama ciagle majać nadzieje.
W pewnym momencie zorientowałam sie że ktoś za mną stoi, odwróciłam się i zobaczyłam mojego sąsiada z hotelu trzymającego mojego ukochanego PSA na rękach.
Byłam tak szczęśliwa jak nigdy na świecie, poza tym ten chłopak był wysokim blondynem o niebieskich oczach czyli poprostu moim ideałem nie myślałam
nawet że kiedyś będę miała okazję z nim porozmawiać a teraz on spełnił moje największe marzenie, znalazł mojego zwierzaka któego tak kochałam.
Chłopak usiadł koło mnie i powiedział że znalazł psa samotnie chodzącego po plaży i domyślił się że musiał mi uciec lecz nie mógł trafić w to miejsce gdzie akurat
byłam ja.
Zaczęłam mu dziekować i rozmawiać z nim dowiedziałam się że jest z niedalekiej miejscowości co ja. Gadało nam się bardzo fajnie i nawet nie zorientowaliśmy się
że jest juz tak późno. Damian( tak właśnie ma na imię) zaproponował żebyśmy poszli już do hotelu ( w końcu mieszkaliśmy w tym samym miejscu) a moi rodzice pewnie strasnzie się o mnie martwią.
Od tego dania kolejne dni weekendu spędzaliśmy razem. Damian zabierał mnie w różne cudowne miejsca które znał ponieważ jeździł do tej miejscowości od kilku juz lat.
Umilał mi czas w kazdej godzinie minucie i sekundzie mojego pobytu tam. Dzieki niemu była to najwspanialsza majówka jaką kiedykolwiek miałam.
Minął 2,3,4 dzień i trzeba było się rozstać z morzem i pięknymi widokami ale na szczęście nie z Damianem.
Nasi rodzice również bardzo się polubili i pozwolili mi
jako że Damian przyjechał swoim autem wracać z nim bo mieszkaliśmy niedaleko od siebie a oni pojechali razem.
Damian jechał jak najdłuzej tłumacząc że jak najwięcej czasu chce spędzić ze mną, nagle zapytał czy może zawiązć mi oczy tłumacząź że ma dla mnie niespodzianke ,byłam ciekawa co on znowu wymyślił.
Zgodziłam się bez zastanowienia.
Chłopak podczas drogi powrotnej podjechał w jakieś miejsce nie wiedziałam co robi przecież przed nami było jeszcze bardzo dużo kilometrów do domu.
Wziął mnie za rękę i zaprowadził gdzieś, kazał zamknąć oczy.
Wtedy rozwiązał mi opaske i kazał otworzyć oczy.
Moim oczom ukazał się cudowny krajobraz zachodzącego słońca, zieleni, pięknych kwiatów, jeziora, mostu na którym stałam ja i ON.
On taki cudowny, opalony, słodki i ze ślicznym uśmiecham, trzymający w ręku cudowną dużą czerwona róże, nie bardzo wiedziałam o co tu chodzi lecz wtedy Damian zaczął mówić.
Powiedział mi że od kąd pierwszy raz zobaczył mnie w hotelu nie mógł przestać o mnie myśleć ale jakoś nie miał odwagi do mnie podejść,
że ta niefortunna sytacja zgubienia psa tak go do mnie zbliżyła, że nigdy jeszcze takiego czegoś nie czuł.
że pokochał mnie od kąd pierwszy raz zobaczył łzy w moich oczach i uśmiech kiedy trzymał mojego psa na rękach. Ja nie wiedizłam co powiedzieć byłam tak
Byłam wzruszona a jednocześnie tak bardzo szczęśliwa, Damian był wszystkim czego potrzebowałam w swoim życiu do wielkiego szczęścia.
W końcu zebrał sie na odwagę i zapytał czy nie chciałabym spróbować z nim być, że on tego by bardzo chciał, ja bez zastanowienia pokiwałam głową ponieważ
ze wzruszenia nie mogłam wydobyć z siebie słowa.
Po tym geście Damian pierwszy raz mnie pocałował.
Było cudownie!!
Czułam sie jak jedyna dziewczyna na swiecie i byłam tak szczęśliwa jak jeszcze nigdy.
Od tego momentu staliśmy się nie rozłączni aż do nia dzisiejszego.
Myślałam że będzie to najnudniejsza Majówka w życiu a okazała się niezwykła.
Jestesmy Parą już prawie trzy lata i z dnia na dzien jesteśmy coraz bardziej szczęśliwi. ;)