chrzest 2

napisał/a: ~Agnieszka" 2005-06-13 09:16
Użytkownik "gsk" napisał w wiadomości
>
> określiłam się jako ateistkę,
> bo to czy
> wierzę, czy nie to inna bajka.
> nie przyjmowałam wszystkich
> następujących po sobie sakramentów świętych
> więc nazwałam się ateistką,

A jakąś encyklpoedię w domu masz? Albo chociaż słownik?

> >
> > Jakim problemem jest, żeby dziecko po dojściu do tego typu
problemów
> > odbyło rozmowę z rodzicami i zaczęło chodzić na religię?
>
> Czyli co, jak miałam 7 lat miałam odbyć taką rozmowę z rodzicami? A
może
> skończywszy roczek miałam się oburzyć, że mnie nie ochrzcili?

A miałaś w wieku 7 lat jakiś problem z rozmawianiem z rodzicami?
Ja w 2 albo 3 klasie "zapisałam się" na religię. Znaczy postanowiłam
sobie pochodzić. Po 3 razie chyba znudziło mi się, bo ksiądz mówił
jakieś dziwne, nieprzystające do tego co wiem, rzeczy.
Po raz drugi postanowiłam sobie pochodzić na religię chyba w 3 czy 4
klasie liceum. Ale wtedy to ksiądz po drugiej lekcji poprosił, żebym
więcej nie przychodziła, bo zadaję za dużo niewygodnych pytań. Ale
"dzień dobry" nie przestał mi mówić.

>
> > To, że Ty nie mogłaś postąpić w ten sposób jest chyba bardzo
dobrym
> > powodem, żeby w trakcie wychowywania własnych dzieci
> > postąpić lepiej niż Twoi rodzice?
>
> Otóż to, dlatego właśnie dzisiaj moja druga córka została
ochrzczona.

Rozumiem, że ten chrzest właśnie to było "w trakcie wychowywania
własnych dzieci postąpić lepiej niż Twoi rodzice"? Podoba mi się ten
tok myślenia...

>
> Kpisz, ale ja dopiero wtedy dowiedziałam się wielu rzeczy, o których
moi
> rówieśnicy wiedzieli od podstawówki.

A zastanawiałaś się kiedyś ilu rzeczy oczywistych dla małych
Eskimosków nie wiesz do dzisiaj?

>
> > > Prawdopodobieństwo jest zdecydowanie większe, że jednak będzie
> > katoliczką

Taką, jaką Ty jesteś ateistką.

> >
> > Do diabła - decyzja o związaniu się z kimś na całe życie to nie
> > teleturniej.
> > Nie ma losowania "Bramka 1-2-3"! Poznajesz taką osobę i na
> > przestrzeni miesięcy, może lat, dochodzicie do wniosku - "tak czy
> > nie?".
> > Wiara jest tylko jedną z rzeczy, która jest wtedy tematem
dyskusji...
> >
> Ale ślub jest ważnym wydarzeniem nie tylko dla dwojga
zainteresowanych, ale
> dla całej rodziny. W końcu trzeba podjąć decyzję, czy ślub będzie
kościelny,
> czy też nie. Problem będzie też dotyczył wychowania dzieci w wierze
> katolickiej , czy nie...itd. To jednak jest problem.

I te decyzje to rodzina podejmuje na zebraniu starszych i potem tylko
informuje "dwoje zainteresowanych"? No to faktycznie jest problem...

>
> Ja tego nie zrobiłam tak jak opisujesz. Śmieszne dla mnie było to,
że
> dotychczas widziałam tylko małe dzieci chrzczone, a teraz ja dorosłe
> stworzenie mam być polewana po głowie.

Tyle z tego chrztu zrozumiałaś...

> A ciebie nie śmieszyłaby baba
> huśtająca się na huśtawce,

Ja się huśtam od czasu do czasu. Faktem jest, że prędzej wyglądam na
siostrę swoich dzieci niż na "babę", ale huśtam się i nikt się nie
śmieje. No uśmiecha się.

>
> przeznaczone dla małych dzieci śmieszy używane przez dorosłych,
dlatego mój
> chrzest był nieco zabawnym wydarzeniem - pod tym względem.

Zdaje się, że w ogóle był zabawny. Bo na pewno nie był na poważnie.

>
> > A rodzice to takie bardziej świadome istoty, wiesz?
> > I ich rolą jest przekazanie swoich wartości tym mało świadomym,
wiesz?
> > Problemem jest tylko to, żeby te bardziej świadome, były
rzeczywiście
> > _bardziej_ świadome...
> >
> O to się nie martw.

O to to Ty się powinnaś martwić. Ale po co...

>
> > A dzieci "zawadzają" - nie ma się co oszukiwać. Po ich pojawieniu
> > życie staje się zupełnie inne.
>
> Ale to nie znaczy, że "zawadzają". Poprostu bardzo zmieniają życie.
I to
> głównie życie kobiety, więc tego nigdy nie zrozumiesz.

Dzieci zmieniają życie _rodziców_. A Twoje frustracje związane z
życiem rodzinnym wcale nie są takie uniwersalne, więc ich nie
rozciągaj na innych.

>
> Problem tylko w tym jak rodzice
> > przyjmują tą zmianę...
> >
> Są dobre i złe strony tych zmian. I jeżeli ktoś mówi, że tylko
dobre, to
> znaczy, że musiał mieć fatalne wcześniejsze życie.

A ktoś tak mówi?

>
> Chcesz kwestionować wyższość sztucznego karmienia nad naturalnym?

A jest wyższe? O ile metrów?

>
> U Ciebie wyczuwam
> > kompromis podobny jak ze chrztem, "ludzie mniej gadają"
> > kiedy matka karmi piersią - to karmisz.
>
> Ja nie mówię na ulicy, że karmię piersią, więc się mylisz.

A że byłaś chrzczona mówisz na ulicy?

>
> > Mogę się mylić, jako facet, ale to jest raczej coś, co dziecko
> > daje Tobie, niż Ty - dziecku (uwaga: nie mam na myśli mleka ;)
> >
>
> To może tylko facet napisać. Na Twoim miejscu nie poruszałabym
tematu, o
> którym nie mogę mieć pojęcia.

Jestem facetem, jestem facetem.
Tak, karmiłam piersią. Nie, nic mi nie obwisło.
Tak, karmienie piersią dało MI bardzo wiele.

>
> To i może też Tsunami było przeze mnie i do mnie podobnych. A ja
myślę, że
> przez takich co to maja SWOJE zdanie istnieją takie problemy. Hitler
(według
> Twojego rozumowania) nie był w tych 80%, a to tacy jak on na świecie
czynią
> zło. To tak jak ze sprzedażą narkotyków kto jest gorszy: dealer, czy
jego
> "pracodawca"?

Ooooo... największe zło na tym świecie (łącznie z tsunami i urodzeniem
Hitlera) to przez tych, co to wiedzą czego w życiu chcą. Jeszcze
jakieś rewelacje masz?

>
> Gosia ( będąca dziś w spowiedzi, więc strająca się dziś nie
przeklinać).

A co na to Twój ateizm? Turla się ze śmiechu?

Agnieszka, dziś wyjątkowo złośliwa, ale z silnym postanowieniem nie
przeciągania tego ponad miarę...
napisał/a: ~Adam Moczulski 2005-06-13 10:32
niezbecki napisał(a):
>>
>>>>Oświeć mnie zatem, w jaki sposób interpretujesz te fragmenty.
>>>
>>> Chrzest dorosłych, świadomych tego, co czynią. Do takich zwracał się
>>>Chrystus.
>>
>>Ale, o ile pamiętam, żadnego nie ochrzcił. Czyli idąc tokiem myślenia
>>który raczyłeś tu zaprezentować, chrzest jest oddaleniem się od nauki
>>Chrystusa.
>
>
> Jak dla mnie w zupełności wystarczy, że mówił o ponownym narodzeniu się z
> wody i ducha świętego ;)

I zaznaczył przy tym że chodzi Mu wyłącznie o dorosłych ?

> Chrzest to tylko widoczny, wspólnotowy znak/symbol/wyraz tegoż.

Czyli taka tradycja ?

Pozdrawiam
Adam
napisał/a: ~Ewa Ressel" 2005-06-13 10:56
Agnieszka Krysiak napisał(a):


>
> >> Agnieszka (która w liceum dopiero dowiedziala się, że biblia to jest
> >> coś, co każdy w domyśle zna, a na pogrzebie koleżanki z klasy
> >> nieświadoma kanonów zachowania podczas mszy chciała być z resztą klasy,
> >> co nie było najlepszym pomysłem...
> >
> >dlaczego?
>
> Ponieważ po raz pierwszy w życiu znalazłam się na mszy (prób zmuszenia
> mnie do obecności w kościele podczas nabożeńtwa, które miały miejsce,
> gdy miałąm coś koło 5 czy 7 lat nie liczę).


A to jest dla mnie zdumiewające. Nie wyobrażam sobie (niezależnie od wyznania)
nie zaznajomić dziecka z tak ważnym obszarem funkcjonowania kraju/ludzi, jakim
jest religia! Może mam krajoznawczą obsesję, ale oprowadzam dzieciaki po
wszelkich możliwych świątyniach napotykanych na trasie podróży czy spacerów.
Tłumaczę im, dlaczego muzułmanie biją głową o ziemię podczas modlitw, dlaczego
Żydzi wiążą tałesy i dlaczego w cerkwi nie słychać organów. Nie jestem w
stanie pokazać im na żywo wszystkiego, ale nie wyobrażam sobie takiej
sytuacji, jak opisałaś. Bo to juz nie chodzi o religię, ale fundamenty kultury.
ER

--
napisał/a: ~niezbecki" 2005-06-13 11:02
Użytkownik "Adam Moczulski" napisał w wiadomości


> I zaznaczył przy tym że chodzi Mu wyłącznie o dorosłych ?

A jak myślisz? W jaki sposób nierozumiejące niemowlę czy dziecko ma przejść
przemianę duchową?

>> Chrzest to tylko widoczny, wspólnotowy znak/symbol/wyraz tegoż.
>
> Czyli taka tradycja ?

Znak/symbol/widoczne wydarzenie wspólnotowe. Nie czczy rytuał mający
zastąpić faktyczne wydarzenie duchowe :)

Paff


napisał/a: ~Radek" 2005-06-13 11:12

Użytkownik "Ewa Ressel" napisał w wiadomości

> A to jest dla mnie zdumiewające. Nie wyobrażam sobie (niezależnie od
> wyznania)
> nie zaznajomić dziecka z tak ważnym obszarem funkcjonowania kraju/ludzi,
> jakim
> jest religia! Może mam krajoznawczą obsesję, ale oprowadzam dzieciaki po
> wszelkich możliwych świątyniach napotykanych na trasie podróży czy
> spacerów.
> Tłumaczę im, dlaczego muzułmanie biją głową o ziemię podczas modlitw,
> dlaczego
> Żydzi wiążą tałesy i dlaczego w cerkwi nie słychać organów. Nie jestem w
> stanie pokazać im na żywo wszystkiego, ale nie wyobrażam sobie takiej
> sytuacji, jak opisałaś. Bo to juz nie chodzi o religię, ale fundamenty
> kultury.
> ER

To jest dopiero zdumiewające :)
Dla mnie to przenoszenie własnej obsesji na dzieci...
w tym przypadku mało groźne może, ale zawsze.

Radek

napisał/a: ~Ewa Ressel" 2005-06-13 11:54
gsk napisał(a):


> > Na pewno będzie czuł, że coś go ominęło jak
> > > akurat jakaś śmieszna rzecz zdaży się na lekcji religii, a jego przy tym
> nie
> > > będzie. Na pewno będzie miał ubogie informacje na temat kultury i
> histori
> > > tego wyznania,
> >
> > A to już od rodziców zależy.
>
> Nie. Przecież jeśli rodzice nie zgadzaja się na religię to nie dlatego, że
> chcą sami po cichu wykładać wiedzę na ten temat w domu.


Przecież chrześcijaństwo to niezwykle ważny element kultury naszego
kontynentu! IMO z tego względu psim obowiązkiem rodziców jest czytać dziecku
Biblię, wyjaśniać symbolikę obrazów religijnych czy pokazywać kościoły.
Dokładnie tak samo, jak chodzić do teatru i czytać mity greckie.


> >
> >
> > Żadne jaja, można wziąć ślub kościelny z osobą niewierzącą.
>
> Tego nie wiedziałam.


No to (przynajmniej) to już wiesz. Miło byłoby, gdybyś dowiadywała się także
innych rzeczy przez wyrażaniem tak radykalnych sądów.



> (I, jak sądzę, ochoczo wspierasz rodziców w _katolickim_
> > wychowaniu dziecka )
> >
> Nie mam nic przeciwko.


Nie chodzi o to, żeby mieć przeciwko, ale żeby wspierać w razie wątpliwości.
Jesteś w stanie zapewnić to swojemu chrześniakowi?


>
> faceta poleją przy chrzcie po głowie, to będzie mu trudno
> > > wytrzymać ze śmiechu.
> >
> >
> > Przestań bredzić, uprzejmie proszę.
>
> Dla mnie to było dziwne i chciało mi się śmiać.


No to bądź łaskawa pisać o sobie. Tylko o sobie.


> >
> > No cóż, Kościół (nie tylko katolicki zresztą) to nie supermarket, gdzie po
> > pięciu minutach wychodzi się z żądanym towarem.

> >
> Jasne. Ale drogo mają jak w supermarkecie za chrzest dziecka 100 złotych, to
> chyba lekka przesada. Rozumiem jeszcze "co łaska", ale ustalanie cen jest
> śmieszne i upodabnia kościół do supermarketów.


Zazwyczaj wystarczy o tym porozmawiać i nie ma sprawy.
ER



--
napisał/a: ~Radek" 2005-06-13 12:52

Użytkownik "Ewa Ressel" napisał w wiadomości

> Przecież chrześcijaństwo to niezwykle ważny element kultury naszego
> kontynentu! IMO z tego względu psim obowiązkiem rodziców jest czytać
> dziecku
> Biblię, wyjaśniać symbolikę obrazów religijnych czy pokazywać kościoły.
> Dokładnie tak samo, jak chodzić do teatru i czytać mity greckie.

To ja cofam to "mało groźne" z poprzedniego posta :>
"Mein Kampf" też się łapie?

R.


napisał/a: ~Adam Moczulski 2005-06-13 13:01
niezbecki napisał(a):

>>I zaznaczył przy tym że chodzi Mu wyłącznie o dorosłych ?
>
> A jak myślisz?

Myślę że parenaście wieków później ktoś Mu to dopisał.

> W jaki sposób nierozumiejące niemowlę czy dziecko ma przejść
> przemianę duchową?

Normalnie. Jak np Szaweł. Ducha uważasz za niewolnika rozumu ?

>>>Chrzest to tylko widoczny, wspólnotowy znak/symbol/wyraz tegoż.
>>
>>Czyli taka tradycja ?
>
> Znak/symbol/widoczne wydarzenie wspólnotowe. Nie czczy rytuał mający
> zastąpić faktyczne wydarzenie duchowe :)

Ale tradycja czy nie ?

Pozdrawiam
Adam
napisał/a: ~Dunia 2005-06-13 13:40
Radek wrote:

> To ja cofam to "mało groźne" z poprzedniego posta :>

Czy uwazasz, ze zapoznawanie dzieci z kultura europejska i jej
fundamentami jest "grozne" ? To by wiele wyjasnialo.

> "Mein Kampf" też się łapie?

Nie, bo jest pelne bledow jezykowych ;)

D.
napisał/a: ~Radek" 2005-06-13 13:45

Użytkownik "Radek" napisał w wiadomości
>
> Użytkownik "Ewa Ressel" napisał w wiadomości
> news:d8jl4g$2t$1@inews.gazeta.pl...
>
>> Przecież chrześcijaństwo to niezwykle ważny element kultury naszego
>> kontynentu! IMO z tego względu psim obowiązkiem rodziców jest czytać
>> dziecku
>> Biblię, wyjaśniać symbolikę obrazów religijnych czy pokazywać kościoły.
>> Dokładnie tak samo, jak chodzić do teatru i czytać mity greckie.
>
> To ja cofam to "mało groźne" z poprzedniego posta :>
> "Mein Kampf" też się łapie?

To ja może wyjaśnię o co chodzi, bo zdaje się zbyt lakonicznie ;)
Po pierwsze ludzcy rodzice nie mają żadnych psich obowiązków.
Po drugie rodzice są po to, żeby dzieciom pomagać znaleźć własną drogę.
Nawet (a może zwłaszcza?) w rodzinie możliwa jest indoktrynacja,
która jest krzywdą wyrządzaną dzieciom w imię "lepszej sprawy".
Po trzecie jak rodzic nie lubi, lub go nie stać - do teatru chodzić nie
musi.
A jeśli woli polecić dziecku "Przestrzeni! Przestrzeni!", czy "Przedludzie",
czy nawet Pokemony, niż mity greckie - to także jego wola.
Tak czy inaczej chodzi nam chyba o to, żeby dzieci były od nas lepsze,
a nie o to, żeby nas małpowały. A mogą być od nas lepsze tylko wtedy
jeśli będą samodzieline myśleć.

Radek


napisał/a: ~Ewa Ressel" 2005-06-13 13:47
Radek napisał(a):

>
> > Przecież chrześcijaństwo to niezwykle ważny element kultury naszego
> > kontynentu! IMO z tego względu psim obowiązkiem rodziców jest czytać
> > dziecku
> > Biblię, wyjaśniać symbolikę obrazów religijnych czy pokazywać kościoły.
> > Dokładnie tak samo, jak chodzić do teatru i czytać mity greckie.
>
> To ja cofam to "mało groźne" z poprzedniego posta :>


Nie bardzo widzę możliwość rozumienia trzech czwartych (średnio licząc)
zasobów europejskiej sztuki i literatury bez znajomości chrześcijaństwa...


> "Mein Kampf" też się łapie?

..a dzieła sztuki inspirowane Mein Kampf można policzyć na palcach jednej
ręki (z czego na miano wybitnych zasługują chyba tylko filmy Riefenstahl, a i
to mocno na siłę).
Widzisz różnicę?
ER

--
napisał/a: ~Ewa Ressel" 2005-06-13 13:57
Radek napisał(a):



> Po drugie rodzice są po to, żeby dzieciom pomagać znaleźć własną drogę.


Jak dziecko ma znaleźć własną drogę, skoro zakrywa się przed nim tak wielki
obszar kultury?



> Nawet (a może zwłaszcza?) w rodzinie możliwa jest indoktrynacja,
> która jest krzywdą wyrządzaną dzieciom w imię "lepszej sprawy".


Zgadzam sie w pełni - to co powyższe jest jej jaskrawym przykładem.


> A jeśli woli polecić dziecku "Przestrzeni! Przestrzeni!", czy "Przedludzie",
> czy nawet Pokemony, niż mity greckie - to także jego wola.


A jak to się ma do "pomagania znalezienia własnej drogi"?


> Tak czy inaczej chodzi nam chyba o to, żeby dzieci były od nas lepsze,
> a nie o to, żeby nas małpowały. A mogą być od nas lepsze tylko wtedy
> jeśli będą samodzieline myśleć.


Co bardziej pomoże dziecku w samodzielnym myśleniu - zapoznawanie go z
tradycją chrześcijańską (niekoniecznie wyznawczo przecież!), czy usilne
udawanie, że takowa nie istnieje?
ER

--