chrzest 2

napisał/a: ~proxy" 2005-06-10 08:52
> Pytasz retorycznie?
> (Jeśli nie, to odpowiadam - nie trzeba.)
> ER

Jeśli przyjrzeć się dyskusji to chyba nie było to pytanie retoryczne,
ponieważ
pewne zachowania miały by wynikać niby z potrzeby "zlania się" ze
środowiskiem.
To co za problem posłać dziecko na religię? Wtedy będzie ze swoimi
rówieśnikami
cały czas a przy okazji może się czegoś nauczy i dowie?

proxy

napisał/a: ~Agnieszka Krysiak 2005-06-10 09:24
A czereśnie tego lata były słodkie, co poświadcza "gsk"
mówiąc:


>Tego nie wie nikt. Na pewno nie będzie miał wspólnego tematu z rówieśnikami,
>którzy będą szli do komunii.

Z pewnościa na pewno. Na pewno dzieci nie mają w tym okresie innych
tematów.

>Na pewno będzie czuł, że coś go ominęło jak
>akurat jakaś śmieszna rzecz zdaży się na lekcji religii, a jego przy tym nie
>będzie.

Przy czym trauma będzie się pogłębiać z każdym dniem takiej na przykład
choroby. Jak sobie pomyślę, ile wtedy dzieje się śmiesznych rzeczy w
szkole, to zastanawiam się, jak dzieci są w stanie funkcjonować ze
świadomością, że tyle je ominęło.

>Na pewno będzie miał ubogie informacje na temat kultury i histori
>tego wyznania, a to jest nierozerwalnie związane z historią Polski. Zawsze
>będzie czuł się gorzej w zakresie informacji na ten temat, bo będzie miał
>świadomość, że nie uczył się tego przedmiotu.

Na pewno. Rodzice bowiem na pewno nie dostarczą mu żadnych informacji na
ten temat. Nie będzie oglądał telewizji, czytał książek. Będzie żył w
próżni, którą jedynie chrzest i uczestnictwo w lekcjach religii jest w
stanie wypełnić.

>Jak dorośnie oczywiście jeśli
>będzie zainteresowany to nadrobi to wszystko, ale co będzie jak jego
>narzeczona będzie głęboko wierząca i ślub będzie chciała tylko kościelny???

Boję się myśleć o opcjach.... A co jeśli... Nie, nie mogę...

>Wtedy dopiero będzie miał jaja. Musiałbys widzieć jak w wieku 17 lat
>uczyłam się pierdół, tych których uczą się 8 letnie dzieci, żeby mnie
>ochrzcili i żebym przyjęła komunię (miałam zostac chrzestną).

A po co zostałaś chrzestną? Podobno głównym zadaniem takiej osoby jest
dbanie o religijne wychowanie dziecka.
Czy jesteś szczęśliwa, że uczyłaś się _pierdół_ - jak rozumiem, rzeczy
nie mających dla ciebie _żadnego_ znaczenia?

>A jak
>dorosłego faceta poleją przy chrzcie po głowie, to będzie mu trudno
>wytrzymać ze śmiechu.

No, i będzie musiał drugi raz w tym dniu myć włosy. I może się
przeziębić.

>I łażenia i proszenia po kościołach będzie tyle, że ja
>dla świętego spokoju wolałabym, żeby rodzice mnie ochrzcili zaraz po
>urodzeniu.

A teraz jesteś ochrzczona. Te wszystkie _pierdoły_, których się uczyłaś
w wieku lat 17 stały się częścią twojej wiary, traktujesz ją z
szacunkiem i żałujesz, że dopiero wtedy poznałaś Boga...

> Teraz mam do sprawy podejście czysto kulturowe: mamy normalne
>święta z choinką, wielkanocne też mamy, w najbliższą niedzielę chrzcimy
>drugą córkę, będzie imprezka i jest ok. Dzieci będą "normalne" w kwestii
>wiary, bo wiem co mogą przechodzić gdyby było inaczej. Nigdy nie zapomnę jak
>na koloniach codziennie wieczorem wszystkie dziewczynki klękały na łóżkach i
>modliły się przed snem, a ja z pozycji poziomej przyglądałam się tym dziwnym
>dla mnie zachowaniom.

W sumie smutno czytać, jak poczucie wyalienowania może człowiekowi
złamać poczucie wartości siebie i własnych przekonań...


Agnieszka (która w liceum dopiero dowiedziala się, że biblia to jest
coś, co każdy w domyśle zna, a na pogrzebie koleżanki z klasy
nieświadoma kanonów zachowania podczas mszy chciała być z resztą klasy,
co nie było najlepszym pomysłem... ale w sumie zawsze bez jakiejś i
kompleksów z tego powodu, że ktoś zna modlitwy a ja nie)
--
Proudly (-.-------.- Folk Lore for the Masses -.--------.-)
Presents: ("Kobieta znacznie mniej odpowiada za to, co robi.)
GG:1584 ( Mężczyzna powinien się wstydzić." Jacek Kijewski)
napisał/a: ~Radek" 2005-06-10 09:49

Użytkownik "gsk" napisał w wiadomości

>> 1. Osobiście miałem jednego znajomego, w podstawówce, który był
>> nieochrzczony. Pamiętam ile było nagabywania go, męczenia, łażenia,
>> dopytywania "ty nie wierzysz w Boga?!". Sprawa skończyła się chrztem w
> wieku
>> 12 lat,
>
> Przerabiałam to osobiście. Kiedys nawet sam ksiądz pofatygował się do mnie
> ( w sanatorium), żeby mnie "namówić" albo przynajmniej dopytać się
> dlaczego?

Ktoś inny zapyta dlaczego nosisz żółte spodnie ;)
Może być nawet gorzej: przyjdzie ksiądz i zapyta "Dlaczego wierzysz?"

>> 2. Do tego dojdą lekcje religii, już w przedszkolu (a w podstawówce 2
>> godziny!). Etyka - zastępstwo dla religii jak wiadomo nie istnieje.
>
> Ja w związku z tym wychodziłam wcześniej do domu. Trochę mniejszy kontakt
> z
> klasą miałam przez to. W podstawówce może byc gorzej, za moich czasów
> doczekałam się religii dopiero w średniej szkole. Kiedyś chłopcy z mojej
> klasy idący z religii (podstawówka) natarli mnie śniegiem za to, że jestem
> "bezbożnica".

No tak - na pewno to był jedyny raz kiedy chłopcy natarli sniegiem
jakąś dziewczynkę :) Bo to źli chłopcy byli! Znaczy d*py wołowe ;)
U nas kazdy pretekst był dobry - zresztą dziewczyny nie zostawały dłużne:)

>> Chciałbym oszczędzić swojemu dziecku ewentualnych cierpień, nawet kosztem
>> swoich wartości.
>
> No i może tutaj masz odpowiedź.

Gdzie?

>> Czy spodziewacie się, że za 7 lat traktowanie nieochrzczonego dziecka
> przez
>> inne dzieci w Polsce się zmieni?
>
> Nie. Może będzie inaczej niż za moich czasów, ale wyznanie
> rzymsko-katolickie jest u nas dominujące i zawsze Ci "inni" będą
> mniejszością, a jak jest z mniejszościami to kazdy wie.

Masz rację. Niesamowite :)
I w związku z tym należy iść jak ciele razem ze stadem, tak?...

>> Czy takich dzieci będzie więcej? Czy mój syn będzie jedynym
>> nieochrzczonym
>> dzieckiem w klasie?
>
> Tego nie wie nikt. Na pewno nie będzie miał wspólnego tematu z
> rówieśnikami,
> którzy będą szli do komunii.

No nie będzie. Jak nie będzie lubił grać w piłkę też nie będzie...
Nie daj Boże jak się chłopak będzie uczył grać na skrzypcach,
albo zapiszesz go na balet... no dosłownie filmy o takiej traumie kręcą...

> Na pewno będzie czuł, że coś go ominęło jak
> akurat jakaś śmieszna rzecz zdaży się na lekcji religii, a jego przy tym
> nie
> będzie.

A jak zachoruje i akurat wtedy Zosi z pierwszej ławki zapalą się włosy
na chemii? Nie daruje Ci tego....

> Na pewno będzie miał ubogie informacje na temat kultury i histori
> tego wyznania, a to jest nierozerwalnie związane z historią Polski.

stuk... stuk... stuk... dosłownie nie wyrabiam :D

> Zawsze
> będzie czuł się gorzej w zakresie informacji na ten temat, bo będzie miał
> świadomość, że nie uczył się tego przedmiotu.

Nie no dzieci wręcz prawie umierają z tęsknoty za wiedzą zdobywaną
w szkole. To pewnie jak Ty - w życiu nie poszłaś na żadną imprezę
bo czytałaś lektury dodatkowe, chodziłaś na kółka zainteresowań,
a jedynym Twoim zmartwieniem była analiza molekularna...

> Jak dorośnie oczywiście jeśli
> będzie zainteresowany to nadrobi to wszystko, ale co będzie jak jego
> narzeczona będzie głęboko wierząca i ślub będzie chciała tylko
> kościelny???

A co będzie jak się okaże świadomą ateistką? o innym wierzeniach nie
wspomnę?...

> Wtedy dopiero będzie miał jaja. Musiałbys widzieć jak w wieku 17 lat
> uczyłam się pierdół, tych których uczą się 8 letnie dzieci, żeby mnie
> ochrzcili i żebym przyjęła komunię (miałam zostac chrzestną).

No patrz - a ja jak mnie poproszono o bycie chrzestnym odpowiedziałem:
"Zgłupieliście??? Przecież ja tego pajaca w sutannie bym śmiechem zabił!
A na poważnie - poszukajcie kogoś dla kogo nie będzie to farsą..."

> A jak
> dorosłego faceta poleją przy chrzcie po głowie, to będzie mu trudno
> wytrzymać ze śmiechu. I łażenia i proszenia po kościołach będzie tyle, że
> ja
> dla świętego spokoju wolałabym, żeby rodzice mnie ochrzcili zaraz po
> urodzeniu.

Na pewno to nie wiem, ale tak sobie myślę, ze jeśli ten dorosły facet
chce mieć wstęp na imprezkę to może mu byc trudno.
Ale w chrzcie to chyba o coś innego chodzi, szczególnie w świadomym
chrzcie dorosłego człowieka, coś o naukach Chrystysa, wierze w Boga mi się
kołacze, ale może się mylę... może pomoże ktoś bardziej zorietowany?

> Teraz mam do sprawy podejście czysto kulturowe: mamy normalne
> święta z choinką, wielkanocne też mamy, w najbliższą niedzielę chrzcimy
> drugą córkę, będzie imprezka i jest ok.

Pomyślałaś o tym, że to nie jest "imprezka"?
To co robisz to kultywacja szopki.
A można być po prostu sobą - na dłuższą
metę to zdecydowanie lepszy wybór.

> Dzieci będą "normalne" w kwestii
> wiary, bo wiem co mogą przechodzić gdyby było inaczej.

Będą "normalne" - znaczy zakłamane. Od maleńkości będa patrzyły, że
liczy się tylko wygoda i imprezka... gratulacje.

> Nigdy nie zapomnę jak
> na koloniach codziennie wieczorem wszystkie dziewczynki klękały na łóżkach
> i
> modliły się przed snem, a ja z pozycji poziomej przyglądałam się tym
> dziwnym
> dla mnie zachowaniom.

A po co sie przyglądałaś - nie mogłaś o tym porozmawiać? Z nimi, z
rodzicami?
To co opisujesz to brak świadomości, a nie brak chrztu.

Jeżeli jako rodzica jedynym Twoim zmartwieniem jest kiedy powrócą
beztroskie lata imprez i flirtów, to Ty się może zastanów po co Ci dzieci?
One tylko zawadzają, a od karmienia piersi się obwisłe podobno robią!

Radek

napisał/a: ~Tete 2005-06-10 11:34
proxy napisał:


> pewne zachowania miały by wynikać niby z potrzeby "zlania się" ze
> środowiskiem.
> To co za problem posłać dziecko na religię? Wtedy będzie ze swoimi
> rówieśnikami
> cały czas a przy okazji może się czegoś nauczy i dowie?

Kwestia tylko taka mi sie nasunela: jak zostanie to odebrane. Czy czasem
nie jako manifestowanie przez rodzicow swoej niewiary. (A wysle dziecko
na religie zeby pokazac). Raczej malo kto zrozumie ze chodzi o
rozszerzenie horyzontow dziecka i stworzenie mu w przyszlosci podloza do
swiadomej decyzji.
I tu klania sie olewanie przez system szkolnictwa lekcji etyki. :)

pozdr.

TT
napisał/a: ~proxy" 2005-06-10 13:34
Takie coś mi się nasunęło:
Otoż lekcje religii/etyki mają na celu nauczenie pewnych zachowań (rozumiem
że nie traktujesz religii jako religioznastwa) na zasadzie pokazania,
kryteriów,
naśladownicta, itp. Tego typu nauka, jak wiadomo, skuteczna jest jeśli
oparta jest na określonych aurotytetach. Kto jest takimi realnymi (nie
pomnikowymi) autorytetami
z nauki o etyce?

proxy

napisał/a: ~gsk" 2005-06-10 20:43

Użytkownik "Radek" napisał w wiadomości
>
> Użytkownik "gsk" napisał w wiadomości
> news:d8adb7$lb3$1@nemesis.news.tpi.pl...

>
> >> 2. Do tego dojdą lekcje religii, już w przedszkolu (a w podstawówce 2
> >> godziny!). Etyka - zastępstwo dla religii jak wiadomo nie istnieje.
> >
> > Ja w związku z tym wychodziłam wcześniej do domu. Trochę mniejszy
kontakt
> > z
> > klasą miałam przez to. W podstawówce może byc gorzej, za moich czasów
> > doczekałam się religii dopiero w średniej szkole. Kiedyś chłopcy z mojej
> > klasy idący z religii (podstawówka) natarli mnie śniegiem za to, że
jestem
> > "bezbożnica".
>
> No tak - na pewno to był jedyny raz kiedy chłopcy natarli sniegiem
> jakąś dziewczynkę :) Bo to źli chłopcy byli! Znaczy d*py wołowe ;)
> U nas kazdy pretekst był dobry - zresztą dziewczyny nie zostawały dłużne:)

Oczywiście. I zdażyło mi się to kilka razy w życiu, ale ten jeden raz
pamiętam bardzo dobrze , bo tylko wtedy widziałam naprawdę w ich oczach
nienawiść.

>
> >> Chciałbym oszczędzić swojemu dziecku ewentualnych cierpień, nawet
kosztem
> >> swoich wartości.
> >
> > No i może tutaj masz odpowiedź.
>
> Gdzie?
>
To co napisałam wydaje mi się to dosyć jasne.

> >> Czy spodziewacie się, że za 7 lat traktowanie nieochrzczonego dziecka
> > przez
> >> inne dzieci w Polsce się zmieni?
> >
> > Nie. Może będzie inaczej niż za moich czasów, ale wyznanie
> > rzymsko-katolickie jest u nas dominujące i zawsze Ci "inni" będą
> > mniejszością, a jak jest z mniejszościami to kazdy wie.
>
> Masz rację. Niesamowite :)
> I w związku z tym należy iść jak ciele razem ze stadem, tak?...
>
Nie, ale życie trzeba sobie ułatwiać. Niezależnie od charakteru, niezależnie
od tego, czy jest się dobrym, czy złym, bogatym, czy biednym...w ogóle
niezależnie od wszystkiego wiara, a właściwie jej brak jest czymś, co
kładzie cień na człowieka. I ja uważam, że jeśli jest sposób, zeby tego
uniknąć to trzeba go wykorzystać. Człowiek niewierzący w żaden sposób nie
jest gorszy, a ja z powodu ateizmu wiele razy czułam, że jestem gorsza.

> >> Czy takich dzieci będzie więcej? Czy mój syn będzie jedynym
> >> nieochrzczonym
> >> dzieckiem w klasie?
> >
> > Tego nie wie nikt. Na pewno nie będzie miał wspólnego tematu z
> > rówieśnikami,
> > którzy będą szli do komunii.
>
> No nie będzie. Jak nie będzie lubił grać w piłkę też nie będzie...
> Nie daj Boże jak się chłopak będzie uczył grać na skrzypcach,
> albo zapiszesz go na balet... no dosłownie filmy o takiej traumie kręcą...
>
To nie jest to samo. Może porównuję z innymi czasami i dlatego inaczej to
widzę. Dla dziecka niechęć do gry w piłkę i zajmowanie sie np. baletem jest
jego własną decyzją, a nie uczestniczenie w religii decyzją rodziców, czyli
czymś czego nie wolno zmienić, czymś postanowionym, niezależnym.

> > Na pewno będzie czuł, że coś go ominęło jak
> > akurat jakaś śmieszna rzecz zdaży się na lekcji religii, a jego przy tym
> > nie
> > będzie.
>
> A jak zachoruje i akurat wtedy Zosi z pierwszej ławki zapalą się włosy
> na chemii? Nie daruje Ci tego....
>
To też coś innego. Wie, że na następnej lekcji będzie, a religia to jakiś
zakazany obszar i nawet trudno sobie wyobrazić co się działo jak koledzy
opowiadają, bo nie zna się księdza prowadzącego, tematu i ogólnie teren jest
obcy. Wcale nie musi tak być, ja opisuję moje odczucia sprzed wielu lat,
dlatego nie możesz tego kwestionować, bo nie wiesz co wtedy czułam.

> > Na pewno będzie miał ubogie informacje na temat kultury i histori
> > tego wyznania, a to jest nierozerwalnie związane z historią Polski.
>
> stuk... stuk... stuk... dosłownie nie wyrabiam :D
>

Bo nie rozumiesz.

> > Zawsze
> > będzie czuł się gorzej w zakresie informacji na ten temat, bo będzie
miał
> > świadomość, że nie uczył się tego przedmiotu.
>
> Nie no dzieci wręcz prawie umierają z tęsknoty za wiedzą zdobywaną
> w szkole. To pewnie jak Ty - w życiu nie poszłaś na żadną imprezę
> bo czytałaś lektury dodatkowe, chodziłaś na kółka zainteresowań,
> a jedynym Twoim zmartwieniem była analiza molekularna...
>

Nie, ale jak studiowałam kulturoznawstwo, to o religiach było bardzo wiele i
musiałam przeczytac troszkę więcej niż koledzy i koleżanki z roku.

> > Jak dorośnie oczywiście jeśli
> > będzie zainteresowany to nadrobi to wszystko, ale co będzie jak jego
> > narzeczona będzie głęboko wierząca i ślub będzie chciała tylko
> > kościelny???
>
> A co będzie jak się okaże świadomą ateistką? o innym wierzeniach nie
> wspomnę?...
>
Prawdopodobieństwo jest zdecydowanie większe, że jednak będzie katoliczką

> > Wtedy dopiero będzie miał jaja. Musiałbys widzieć jak w wieku 17 lat
> > uczyłam się pierdół, tych których uczą się 8 letnie dzieci, żeby mnie
> > ochrzcili i żebym przyjęła komunię (miałam zostac chrzestną).
>
> No patrz - a ja jak mnie poproszono o bycie chrzestnym odpowiedziałem:
> "Zgłupieliście??? Przecież ja tego pajaca w sutannie bym śmiechem zabił!
> A na poważnie - poszukajcie kogoś dla kogo nie będzie to farsą..."
>
Ale dla mnie to nie farsa, juz mówiłam, że mam do tego podejście czysto
kulturowe.

> > A jak
> > dorosłego faceta poleją przy chrzcie po głowie, to będzie mu trudno
> > wytrzymać ze śmiechu. I łażenia i proszenia po kościołach będzie tyle,
że
> > ja
> > dla świętego spokoju wolałabym, żeby rodzice mnie ochrzcili zaraz po
> > urodzeniu.
>
> Na pewno to nie wiem, ale tak sobie myślę, ze jeśli ten dorosły facet
> chce mieć wstęp na imprezkę to może mu byc trudno.
> Ale w chrzcie to chyba o coś innego chodzi, szczególnie w świadomym
> chrzcie dorosłego człowieka, coś o naukach Chrystysa, wierze w Boga mi się
> kołacze, ale może się mylę... może pomoże ktoś bardziej zorietowany?
>
Pozwól, że każdy rozważy to we własnym sumieniu.

> > Teraz mam do sprawy podejście czysto kulturowe: mamy normalne
> > święta z choinką, wielkanocne też mamy, w najbliższą niedzielę chrzcimy
> > drugą córkę, będzie imprezka i jest ok.
>
> Pomyślałaś o tym, że to nie jest "imprezka"?
> To co robisz to kultywacja szopki.

Dla mnie to między innymi jest imprezka i ważne wydarzenie rodzinne.

> A można być po prostu sobą - na dłuższą
> metę to zdecydowanie lepszy wybór.
>

Ale ja właśnie jestem sobą. Nie udaję, że nagle w wieku 17 lat w dniu
przyjęcia chrztu ujrzałam płomień z nieba i od teraz jestem prawie święta.

> > Dzieci będą "normalne" w kwestii
> > wiary, bo wiem co mogą przechodzić gdyby było inaczej.
>
> Będą "normalne" - znaczy zakłamane. Od maleńkości będa patrzyły, że
> liczy się tylko wygoda i imprezka... gratulacje.

No niestety nie zrozumiesz raczej.

>
> > Nigdy nie zapomnę jak
> > na koloniach codziennie wieczorem wszystkie dziewczynki klękały na
łóżkach
> > i
> > modliły się przed snem, a ja z pozycji poziomej przyglądałam się tym
> > dziwnym
> > dla mnie zachowaniom.
>
> A po co sie przyglądałaś - nie mogłaś o tym porozmawiać? Z nimi, z
> rodzicami?
> To co opisujesz to brak świadomości, a nie brak chrztu.
>
Tak, bo jako dziecko byłam właśnie mało świadoma,bo dzieci to takie mało
świadome istoty, wiesz? I właśnie dlatego uważam, że trzeba im oszczędzić
tych niezrozumiałych dla nich niemiłych doznań.

> Jeżeli jako rodzica jedynym Twoim zmartwieniem jest kiedy powrócą
> beztroskie lata imprez i flirtów, to Ty się może zastanów po co Ci dzieci?

Czy ja poruszałam w tym wątku ten temat? Bo nie widzę związku. Piszesz, żeby
się ze mną kłócić, czy chcesz dyskutować? Tutaj nie zauważyłam raczej chęci
dyskusji, ale może się mylę.

> One tylko zawadzają,

Jeżeli dzieci Ci zawadzają to masz poważny problem. One mają. Moje dzieci mi
nie "zawadzają" i na pewno nigdzie o tym nie napisałam. Tylko idiota może
zarzucić matce cos takiego.

> a od karmienia piersi się obwisłe podobno robią!

Nawiązywanie do innych postów, szczególnie w ten sposób jest żałosne i
prymitywne. Pierwsze dziecko karmiłam piersią1rok i 4miesiące i drugie też
postaram się tak długo. Bez względu na to, czy będę miała obwisłe cycki, czy
nie. A to co napisałeś jest poprostu chamskie.

>
> Radek
>
Gosia. .

napisał/a: ~gsk" 2005-06-10 20:50

Użytkownik "Ewa Ressel" napisał w wiadomości
> gsk napisał(a):
>
>
> > > 2. Do tego dojdą lekcje religii, już w przedszkolu (a w podstawówce 2
> > > godziny!). Etyka - zastępstwo dla religii jak wiadomo nie istnieje.
> >
> > Ja w związku z tym wychodziłam wcześniej do domu. Trochę mniejszy
kontakt z
> > klasą miałam przez to.
>
> Nie demonizujesz aby? Przecież to max dwie godziny w tygodniu!
>
Ja piszę o tym co sama czułam jakiś czas temu.

>
> >
> > > Czy takich dzieci będzie więcej? Czy mój syn będzie jedynym
nieochrzczonym
> > > dzieckiem w klasie?
> >
> > Tego nie wie nikt. Na pewno nie będzie miał wspólnego tematu z
rówieśnikami,
> > którzy będą szli do komunii.
>
> Jeśli sądzisz, że ośmiolatki na przerwach trzepią godzinki i dzielą się
> przemyśleniami co do sensu filioque, to się mylisz.

j.w.

>
>
> Na pewno będzie czuł, że coś go ominęło jak
> > akurat jakaś śmieszna rzecz zdaży się na lekcji religii, a jego przy tym
nie
> > będzie. Na pewno będzie miał ubogie informacje na temat kultury i
histori
> > tego wyznania,
>
> A to już od rodziców zależy.

Nie. Przecież jeśli rodzice nie zgadzaja się na religię to nie dlatego, że
chcą sami po cichu wykładać wiedzę na ten temat w domu.


wierząca i ślub będzie chciała tylko kościelny???
> > Wtedy dopiero będzie miał jaja.
>
>
> Żadne jaja, można wziąć ślub kościelny z osobą niewierzącą.

Tego nie wiedziałam.

>
> Musiałbys widzieć jak w wieku 17 lat
> > uczyłam się pierdół, tych których uczą się 8 letnie dzieci, żeby mnie
> > ochrzcili i żebym przyjęła komunię (miałam zostac chrzestną).
>
>
> Zmuszał Cię ktoś? :-O

Realia

(I, jak sądzę, ochoczo wspierasz rodziców w _katolickim_
> wychowaniu dziecka )
>
Nie mam nic przeciwko.

faceta poleją przy chrzcie po głowie, to będzie mu trudno
> > wytrzymać ze śmiechu.
>
>
> Przestań bredzić, uprzejmie proszę.

Dla mnie to było dziwne i chciało mi się śmiać.

Mnóstwo wyznań chrześcijańskich praktykuje
> chrzest dorosłych i naprawdę nie jest to kabaret (FYI - nie trzeba w tym
celu
> przebierać się w różowe śpioszki). Zresztą sama to przeżyłam.
>
>
> I łażenia i proszenia po kościołach będzie tyle, że ja
> > dla świętego spokoju wolałabym, żeby rodzice mnie ochrzcili zaraz po
> > urodzeniu.
>
> No cóż, Kościół (nie tylko katolicki zresztą) to nie supermarket, gdzie po
> pięciu minutach wychodzi się z żądanym towarem.
> ER
>
Jasne. Ale drogo mają jak w supermarkecie za chrzest dziecka 100 złotych, to
chyba lekka przesada. Rozumiem jeszcze "co łaska", ale ustalanie cen jest
śmieszne i upodabnia kościół do supermarketów.
Gosia


napisał/a: ~gsk" 2005-06-10 20:57

Użytkownik "proxy" napisał w wiadomości

> > I łażenia i proszenia po kościołach będzie tyle, że ja
> > dla świętego spokoju wolałabym, żeby rodzice mnie ochrzcili zaraz po
> > urodzeniu.
>
> No tak, ale nie bądźmy hipokrytami. W końcu są wymogi i nikt nikogo nie
> zmusza żeby np. kierować samochodem (potrzebne jest prawo jazdy),
> rozmawiać z ludźmi zagranicą (potrzebna jest znajomość języka) czy też
> wziąść ślub kościelny lub chrzest (potrzebna wiara wg. danego kościoła)

Jeśli dotyczy to dziecka to nie ma nic wspólnego z wyborem, o którym wyżej
piszesz. Jest mu to narzucone przez rodziców i nie ma wyjścia.

>
> > Teraz mam do sprawy podejście czysto kulturowe: mamy normalne
> > święta z choinką, wielkanocne też mamy, w najbliższą niedzielę chrzcimy
> > drugą córkę, będzie imprezka i jest ok.
>
> To jest dopiero "bałwochwalastwo" ;) : choinka, tfu :)

Choinka jest akurat zwyczajem pogańskim. Widzę, ze sam nie wiele wiesz.
Katolik?

>
> > Dzieci będą "normalne" w kwestii
> > wiary, bo wiem co mogą przechodzić gdyby było inaczej. Nigdy nie zapomnę
> > jak
> > na koloniach codziennie wieczorem wszystkie dziewczynki klękały na
łóżkach
> > i
> > modliły się przed snem, a ja z pozycji poziomej przyglądałam się tym
> > dziwnym
> > dla mnie zachowaniom.
>
> A tak, małpki wyciągały rączaki :) brawo!
>
Tak małpki, bo nie z czystej potrzeby, tylko jak jedna uklęknęła to cała
sala razem z nią w tej samej chwili. Kiedys kolonie były w szkołach, więc
spało się czasami po 20 osób na sali. Widok niesamowity.
> > Gosia
>
>
>

napisał/a: ~gsk" 2005-06-10 21:12

Użytkownik "Agnieszka Krysiak" napisał w wiadomości
> A czereśnie tego lata były słodkie, co poświadcza "gsk"
> mówiąc:
>
>
> >Tego nie wie nikt. Na pewno nie będzie miał wspólnego tematu z
rówieśnikami,
> >którzy będą szli do komunii.
>
> Z pewnościa na pewno. Na pewno dzieci nie mają w tym okresie innych
> tematów.

Za moich czasów i to chciałabym podkreślić, było to ważne wydarzenie. Ja też
chciałam mieć białą sukienkę i wszystkie koleżanki w klasie o tym rozmawiały
a ja nie. A to było przykre.

>
> >Na pewno będzie czuł, że coś go ominęło jak
> >akurat jakaś śmieszna rzecz zdaży się na lekcji religii, a jego przy tym
nie
> >będzie.
>
> Przy czym trauma będzie się pogłębiać z każdym dniem takiej na przykład
> choroby. Jak sobie pomyślę, ile wtedy dzieje się śmiesznych rzeczy w
> szkole, to zastanawiam się, jak dzieci są w stanie funkcjonować ze
> świadomością, że tyle je ominęło.

U nas podobno był śmieszny ksiądz, ale ja nie wiem dlaczego, bo go nie
poznałam. Nigdy. Głupio mi było jak zorganizował po latach spotkanie naszej
klasy. Też przyjechałam i wszyscy z nim rozmawiali jak z kumplem, a ja go
nie znałam.

>
> >Na pewno będzie miał ubogie informacje na temat kultury i histori
> >tego wyznania, a to jest nierozerwalnie związane z historią Polski.
Zawsze
> >będzie czuł się gorzej w zakresie informacji na ten temat, bo będzie miał
> >świadomość, że nie uczył się tego przedmiotu.
>
> Na pewno. Rodzice bowiem na pewno nie dostarczą mu żadnych informacji na
> ten temat. Nie będzie oglądał telewizji, czytał książek. Będzie żył w
> próżni, którą jedynie chrzest i uczestnictwo w lekcjach religii jest w
> stanie wypełnić.

Jeśli nic nie zainteresuje go tym tematem, to zapewne nie będzie sięgał po
takie książki. Gdybym nie chodziła do szkoły, to pewnie nie umiałabym zbyt
dobrze liczyć, matematyka nie była moją pasją, ale uczyłam się bo trzeba
było i z religią przypuszczam jest podobnie.

>
> >Jak dorośnie oczywiście jeśli
> >będzie zainteresowany to nadrobi to wszystko, ale co będzie jak jego
> >narzeczona będzie głęboko wierząca i ślub będzie chciała tylko
kościelny???
>
> Boję się myśleć o opcjach.... A co jeśli... Nie, nie mogę...

No widzisz? Dużo jest możliwości.


>
> >Wtedy dopiero będzie miał jaja. Musiałbys widzieć jak w wieku 17 lat
> >uczyłam się pierdół, tych których uczą się 8 letnie dzieci, żeby mnie
> >ochrzcili i żebym przyjęła komunię (miałam zostac chrzestną).
>
> A po co zostałaś chrzestną?

"Dziecku się nie odmawia"

Podobno głównym zadaniem takiej osoby jest
> dbanie o religijne wychowanie dziecka.

Nie tylko

> Czy jesteś szczęśliwa, że uczyłaś się _pierdół_ - jak rozumiem, rzeczy
> nie mających dla ciebie _żadnego_ znaczenia?
>

Źle rozumiesz. Uczyłam się regułek przygotowanych dla ośmiolatków i sposób
podania tej treści był komiczny dla prawie dorosłej osoby.

> >A jak
> >dorosłego faceta poleją przy chrzcie po głowie, to będzie mu trudno
> >wytrzymać ze śmiechu.
>
> No, i będzie musiał drugi raz w tym dniu myć włosy. I może się
> przeziębić.
>

Aż tak mocno nie leją.

> >I łażenia i proszenia po kościołach będzie tyle, że ja
> >dla świętego spokoju wolałabym, żeby rodzice mnie ochrzcili zaraz po
> >urodzeniu.
>
> A teraz jesteś ochrzczona. Te wszystkie _pierdoły_, których się uczyłaś
> w wieku lat 17 stały się częścią twojej wiary, traktujesz ją z
> szacunkiem i żałujesz, że dopiero wtedy poznałaś Boga...
>
Poznanie Boga nie ma dla mnie nic wspólnego z oficjalnym przyjęciem chrztu.
To czy wierzę, czy nie nie musi byc "przyklepnięte" pieczątką kościelną. To
jest we mnie w środku, a nie na papierze. Temat dotyczy tylko sprawy, czy
łatwiej dziecku ochrzczonemu, czy nieochrzczonemu. I ja uważam, że to
pierwsze.


> > Teraz mam do sprawy podejście czysto kulturowe: mamy normalne
> >święta z choinką, wielkanocne też mamy, w najbliższą niedzielę chrzcimy
> >drugą córkę, będzie imprezka i jest ok. Dzieci będą "normalne" w kwestii
> >wiary, bo wiem co mogą przechodzić gdyby było inaczej. Nigdy nie zapomnę
jak
> >na koloniach codziennie wieczorem wszystkie dziewczynki klękały na
łóżkach i
> >modliły się przed snem, a ja z pozycji poziomej przyglądałam się tym
dziwnym
> >dla mnie zachowaniom.
>
> W sumie smutno czytać, jak poczucie wyalienowania może człowiekowi
> złamać poczucie wartości siebie i własnych przekonań...
>

Smutno czytać, jak ktoś ma zamydlone oczy nie wiadomo czym i nie rozumie co
przeczytał.

> Agnieszka (która w liceum dopiero dowiedziala się, że biblia to jest
> coś, co każdy w domyśle zna, a na pogrzebie koleżanki z klasy
> nieświadoma kanonów zachowania podczas mszy chciała być z resztą klasy,
> co nie było najlepszym pomysłem...

dlaczego?

ale w sumie zawsze bez jakiejś i
> kompleksów z tego powodu, że ktoś zna modlitwy a ja nie)

Ale piszesz tak jakby normalna sprawą było, że jeśli nie znasz modlitwy to
jest wstyd, tylko akurat Ty nie miałaś z tego powodu kompleksów.

Gosia, której modlitwy nie mają nic wspólnego z kościelnymi regułkami.
> --
> Proudly (-.-------.- Folk Lore for the Masses -.--------.-)
> Presents: ("Kobieta znacznie mniej odpowiada za to, co robi.)
> GG:1584 ( Mężczyzna powinien się wstydzić." Jacek Kijewski)

napisał/a: ~Agnieszka Krysiak 2005-06-11 01:04
A czereśnie tego lata były słodkie, co poświadcza "gsk"
mówiąc:

>> Z pewnościa na pewno. Na pewno dzieci nie mają w tym okresie innych
>> tematów.
>
>Za moich czasów i to chciałabym podkreślić, było to ważne wydarzenie. Ja też
>chciałam mieć białą sukienkę i wszystkie koleżanki w klasie o tym rozmawiały
>a ja nie. A to było przykre.

Za moich czasów nie. W ogóle nie wiedziałam, że ktokolwiek w mojej
klasie przechodzi coś takiego jak komunia.

>U nas podobno był śmieszny ksiądz, ale ja nie wiem dlaczego, bo go nie
>poznałam. Nigdy. Głupio mi było jak zorganizował po latach spotkanie naszej
>klasy. Też przyjechałam i wszyscy z nim rozmawiali jak z kumplem, a ja go
>nie znałam.

No i? Serio uważasz, że jest to na tyle poważny powód, by dziecko
wychowywać w danej religii? Uczyć go pojęcia grzechu, odmawiania modlitw
i WIARY w boga?
Mnie się to wydaje co najmniej śmieszne - to znaczy rozumiem, że dla
dziecka takie coś mogłoby faktycznie być źródłem stresu, jeśli jednak
osoba dorosła wylicza traumę wynikającą z nieznajomości śmiesznego
księdza....

>> Na pewno. Rodzice bowiem na pewno nie dostarczą mu żadnych informacji na
>> ten temat. Nie będzie oglądał telewizji, czytał książek. Będzie żył w
>> próżni, którą jedynie chrzest i uczestnictwo w lekcjach religii jest w
>> stanie wypełnić.
>
>Jeśli nic nie zainteresuje go tym tematem, to zapewne nie będzie sięgał po
>takie książki. Gdybym nie chodziła do szkoły, to pewnie nie umiałabym zbyt
>dobrze liczyć, matematyka nie była moją pasją, ale uczyłam się bo trzeba
>było i z religią przypuszczam jest podobnie.

Znaczy się co - kolejny przedmiot? A gdyby do szkół wprowadzono
przedmiot o nazwie "Segregacja rasowa", dzieci zapewne przyswajałyby
sobie jedynie rozróżnienie występujących na kuli ziemskiej ras
człowieka... No weź przestań.
Posyłając swoje dzieci na religię godzisz się z tym, że oprócz uczenia
się na pamięć wierszyków, imion świętych czy cokolwiek innego, twoim
dzieciom ktoś kształtuje światopogląd, uczy wiary w Boga oraz myślenia o
pewnych kwestiach w określony przez daną religię sposób.
Jesteś tego świadoma?

>> >Wtedy dopiero będzie miał jaja. Musiałbys widzieć jak w wieku 17 lat
>> >uczyłam się pierdół, tych których uczą się 8 letnie dzieci, żeby mnie
>> >ochrzcili i żebym przyjęła komunię (miałam zostac chrzestną).
>>
>> A po co zostałaś chrzestną?
>
>"Dziecku się nie odmawia"

Jasne.

>Podobno głównym zadaniem takiej osoby jest
>> dbanie o religijne wychowanie dziecka.
>
>Nie tylko

Podobno _przede wszystkim_. Ale oczywiście kupowanie zabawek też się do
tego zalicza.

>> Czy jesteś szczęśliwa, że uczyłaś się _pierdół_ - jak rozumiem, rzeczy
>> nie mających dla ciebie _żadnego_ znaczenia?
>
>Źle rozumiesz. Uczyłam się regułek przygotowanych dla ośmiolatków i sposób
>podania tej treści był komiczny dla prawie dorosłej osoby.

Aaaaaaaaaaaaa.... Teraz rozumiem, tobie po prostu chodziło taką
pieczątkę z napisem "ochrzczony" przybitą do czoła.

>> >A jak
>> >dorosłego faceta poleją przy chrzcie po głowie, to będzie mu trudno
>> >wytrzymać ze śmiechu.
>>
>> No, i będzie musiał drugi raz w tym dniu myć włosy. I może się
>> przeziębić.
>
>Aż tak mocno nie leją.

Serio? Nie z wiadra?

>Poznanie Boga nie ma dla mnie nic wspólnego z oficjalnym przyjęciem chrztu.
>To czy wierzę, czy nie nie musi byc "przyklepnięte" pieczątką kościelną. To
>jest we mnie w środku, a nie na papierze. Temat dotyczy tylko sprawy, czy
>łatwiej dziecku ochrzczonemu, czy nieochrzczonemu. I ja uważam, że to
>pierwsze.

Problem w tym, że chrzest to przyjęcie pewnej religii, czego zdajesz się
nie rozumieć.

>> W sumie smutno czytać, jak poczucie wyalienowania może człowiekowi
>> złamać poczucie wartości siebie i własnych przekonań...
>
>Smutno czytać, jak ktoś ma zamydlone oczy nie wiadomo czym i nie rozumie co
>przeczytał.

Rozumiem, dlaczego postepujesz tak, jak postepujesz. Mnie rozbawił twój
ton pewności, że osobie nieochrzczonej to tak strasznie trudno _na
pewno_ będzie w życiu, że lepiej zrobić z gęby cholewę, ale dziecko
wychować na wyznawcę obcej sobie religii.

>> Agnieszka (która w liceum dopiero dowiedziala się, że biblia to jest
>> coś, co każdy w domyśle zna, a na pogrzebie koleżanki z klasy
>> nieświadoma kanonów zachowania podczas mszy chciała być z resztą klasy,
>> co nie było najlepszym pomysłem...
>
>dlaczego?

Ponieważ po raz pierwszy w życiu znalazłam się na mszy (prób zmuszenia
mnie do obecności w kościele podczas nabożeńtwa, które miały miejsce,
gdy miałąm coś koło 5 czy 7 lat nie liczę).

>ale w sumie zawsze bez jakiejś i
>> kompleksów z tego powodu, że ktoś zna modlitwy a ja nie)
>
>Ale piszesz tak jakby normalna sprawą było, że jeśli nie znasz modlitwy to
>jest wstyd, tylko akurat Ty nie miałaś z tego powodu kompleksów.

Tak wynikało z twojego postu.


Agnieszka
--
Proudly (-.-------.- Folk Lore for the Masses -.--------.-)
Presents: ("Kobieta znacznie mniej odpowiada za to, co robi.)
GG:1584 ( Mężczyzna powinien się wstydzić." Jacek Kijewski)
napisał/a: ~Radek" 2005-06-11 16:08

Użytkownik "gsk" napisał w wiadomości
>

> Oczywiście. I zdażyło mi się to kilka razy w życiu, ale ten jeden
raz
> pamiętam bardzo dobrze , bo tylko wtedy widziałam naprawdę w ich
oczach
> nienawiść.

Osoba która dostała za okulary też widziała w "ich" oczach nienawiść,
grubasek przezywany "prosiakiem" też słyszy nienawiść.
To, że tak a nie inaczej pamiętasz to co pamiętasz jest przykre,
ale generalizowanie z tego powodu i chowanie głowy w piasek
jest żenujące.

> > Masz rację. Niesamowite :)
> > I w związku z tym należy iść jak ciele razem ze stadem, tak?...
> >
> Nie, ale życie trzeba sobie ułatwiać. Niezależnie od charakteru,
niezależnie
> od tego, czy jest się dobrym, czy złym, bogatym, czy biednym...w
ogóle
> niezależnie od wszystkiego wiara, a właściwie jej brak jest czymś,
co
> kładzie cień na człowieka. I ja uważam, że jeśli jest sposób, zeby
tego
> uniknąć to trzeba go wykorzystać. Człowiek niewierzący w żaden
sposób nie
> jest gorszy, a ja z powodu ateizmu wiele razy czułam, że jestem
gorsza.

Gosia, zrozum, bo Ty _nie_jesteś_ateistką :) (*)
Stąd to poczucie bycia gorszą, cienia wiszącego nad głową.

> > No nie będzie. Jak nie będzie lubił grać w piłkę też nie będzie...
> > Nie daj Boże jak się chłopak będzie uczył grać na skrzypcach,
> > albo zapiszesz go na balet... no dosłownie filmy o takiej traumie
kręcą...
> >
> To nie jest to samo. Może porównuję z innymi czasami i dlatego
inaczej to
> widzę. Dla dziecka niechęć do gry w piłkę i zajmowanie sie np.
baletem jest
> jego własną decyzją, a nie uczestniczenie w religii decyzją
rodziców, czyli
> czymś czego nie wolno zmienić, czymś postanowionym, niezależnym.

Jakim problemem jest, żeby dziecko po dojściu do tego typu problemów
odbyło rozmowę z rodzicami i zaczęło chodzić na religię?
To, że Ty nie mogłaś postąpić w ten sposób jest chyba bardzo dobrym
powodem, żeby w trakcie wychowywania własnych dzieci
postąpić lepiej niż Twoi rodzice?
A tak na marginesie - u mojego Piotrka problem piłki nożnej powoduje
większą traumę niż religia.

> To też coś innego. Wie, że na następnej lekcji będzie, a religia to
jakiś
> zakazany obszar i nawet trudno sobie wyobrazić co się działo jak
koledzy
> opowiadają, bo nie zna się księdza prowadzącego, tematu i ogólnie
teren jest
> obcy. Wcale nie musi tak być, ja opisuję moje odczucia sprzed wielu
lat,
> dlatego nie możesz tego kwestionować, bo nie wiesz co wtedy czułam.

hehehe...
Jedyne co wie, to że może dłużej pospać w środę i w piątek szybciej
do domu wraca :)

> > > Na pewno będzie miał ubogie informacje na temat kultury i
histori
> > > tego wyznania, a to jest nierozerwalnie związane z historią
Polski.
> >
> > stuk... stuk... stuk... dosłownie nie wyrabiam :D
> >
>
> Bo nie rozumiesz.

Nie ma czego rozumieć, serio-serio :)

> > Nie no dzieci wręcz prawie umierają z tęsknoty za wiedzą zdobywaną
> > w szkole. To pewnie jak Ty - w życiu nie poszłaś na żadną imprezę
> > bo czytałaś lektury dodatkowe, chodziłaś na kółka zainteresowań,
> > a jedynym Twoim zmartwieniem była analiza molekularna...
> >
>
> Nie, ale jak studiowałam kulturoznawstwo, to o religiach było bardzo
wiele i
> musiałam przeczytać troszkę więcej niż koledzy i koleżanki z roku.

Potworne...
to pewnie właśnie dlatego ominęły Cię najlepsze imprezy? ;)
Ale Zosia z 4B ma zaległości z matmy -
- co na to poradzisz (ona już chodzi na religię) ?
Jeżeli studiowałaś kulturoznawstwo to lektury o których
mówisz były chyba Twoją pasją, co? Bo jakby Cię nie
interesowały - po co byś to studiowała?

> > A co będzie jak się okaże świadomą ateistką? o innym wierzeniach
nie
> > wspomnę?...
> >
> Prawdopodobieństwo jest zdecydowanie większe, że jednak będzie
katoliczką

Do diabła - decyzja o związaniu się z kimś na całe życie to nie
teleturniej.
Nie ma losowania "Bramka 1-2-3"! Poznajesz taką osobę i na
przestrzeni miesięcy, może lat, dochodzicie do wniosku - "tak czy
nie?".
Wiara jest tylko jedną z rzeczy, która jest wtedy tematem dyskusji...

> > No patrz - a ja jak mnie poproszono o bycie chrzestnym
odpowiedziałem:
> > "Zgłupieliście??? Przecież ja tego pajaca w sutannie bym śmiechem
zabił!
> > A na poważnie - poszukajcie kogoś dla kogo nie będzie to farsą..."
> >
> Ale dla mnie to nie farsa, już mówiłam, że mam do tego podejście
czysto
> kulturowe.

Chrzest - sam w sobie - nie jest farsą. Dla ludzi wierzących jest
czymś bardzo ważnym.
Uczestniczenie w nim "na niby" (turlając się w duchu
ze śmiechu) jest farsą - dokładnie to co zrobiłaś, a czego moja
uczciwość nie pozwoliła mi zrobić.

> > Na pewno to nie wiem, ale tak sobie myślę, ze jeśli ten dorosły
facet
> > chce mieć wstęp na imprezkę to może mu być trudno.
> > Ale w chrzcie to chyba o coś innego chodzi, szczególnie w
świadomym
> > chrzcie dorosłego człowieka, coś o naukach Chrystusa, wierze w
Boga mi się
> > kołacze, ale może się mylę... może pomoże ktoś bardziej
zorientowany?
> >
> Pozwól, że każdy rozważy to we własnym sumieniu.

Ateistka... :> (*)
Co tu rozważać we własnym sumieniu???
Chrzest ma jednoznaczne znaczenie - to, że próbujesz traktować
go jak wykupienie biletu wstępu na imprezkę - też ma jednoznaczne
znaczenie... niestety

> > > Teraz mam do sprawy podejście czysto kulturowe: mamy normalne
> > > święta z choinką, wielkanocne też mamy, w najbliższą niedzielę
chrzcimy
> > > drugą córkę, będzie imprezka i jest ok.
> >
> > Pomyślałaś o tym, że to nie jest "imprezka"?
> > To co robisz to kultywacja szopki.
>
> Dla mnie to między innymi jest imprezka i ważne wydarzenie rodzinne.

Ateistka... :> (*)

> > A można być po prostu sobą - na dłuższą
> > metę to zdecydowanie lepszy wybór.
> >
>
> Ale ja właśnie jestem sobą. Nie udaję, że nagle w wieku 17 lat w
dniu
> przyjęcia chrztu ujrzałam płomień z nieba i od teraz jestem prawie
święta.

Udajesz ateistkę - o to mi chodzi :)
Czy to naprawdę aż tak nobilituje?

> > Będą "normalne" - znaczy zakłamane. Od maleńkości będą patrzyły,
że
> > liczy się tylko wygoda i imprezka... gratulacje.
>
> No niestety nie zrozumiesz raczej.

_Ja_ rozumiem....

> > A po co się przyglądałaś - nie mogłaś o tym porozmawiać? Z nimi, z
> > rodzicami?
> > To co opisujesz to brak świadomości, a nie brak chrztu.
> >
> Tak, bo jako dziecko byłam właśnie mało świadoma,bo dzieci to takie
mało
> świadome istoty, wiesz? I właśnie dlatego uważam, że trzeba im
oszczędzić
> tych niezrozumiałych dla nich niemiłych doznań.

A rodzice to takie bardziej świadome istoty, wiesz?
I ich rolą jest przekazanie swoich wartości tym mało świadomym, wiesz?
Problemem jest tylko to, żeby te bardziej świadome, były rzeczywiście
_bardziej_ świadome...

> > Jeżeli jako rodzica jedynym Twoim zmartwieniem jest kiedy powrócą
> > beztroskie lata imprez i flirtów, to Ty się może zastanów po co Ci
dzieci?
>
> Czy ja poruszałam w tym wątku ten temat? Bo nie widzę związku.
Piszesz, żeby
> się ze mną kłócić, czy chcesz dyskutować? Tutaj nie zauważyłam
raczej chęci
> dyskusji, ale może się mylę.

Staram się rozmawiać z osobą, o pewnym profilu, który rysuje się
na tej grupie. Każda z Twoich wypowiedzi w mniej lub bardziej
bezpośredni sposób jest związana, z tą, czy każdą inną, dyskusją.
W tym kontekście chodziło mi o wskazanie, że ochoczo wypatrujesz
czasu kiedy wrócą szalone lata flirtów, natomiast potrzeby
przekazania swojemu dziecku spójnych wartości nie widzisz.
Bo i po co - nurek w piasek - i też się da przez życie przejść...

> > One tylko zawadzają,
>
> Jeżeli dzieci Ci zawadzają to masz poważny problem. One mają. Moje
dzieci mi
> nie "zawadzają" i na pewno nigdzie o tym nie napisałam. Tylko idiota
może
> zarzucić matce cos takiego.

Idiota, czy... uważny czytelnik? ;)
A dzieci "zawadzają" - nie ma się co oszukiwać. Po ich pojawieniu
życie staje się zupełnie inne. Problem tylko w tym jak rodzice
przyjmują tą zmianę...

> > a od karmienia piersi się obwisłe podobno robią!
>
> Nawiązywanie do innych postów, szczególnie w ten sposób jest żałosne
i
> prymitywne. Pierwsze dziecko karmiłam piersią1rok i 4miesiące i
drugie też
> postaram się tak długo. Bez względu na to, czy będę miała obwisłe
cycki, czy
> nie. A to co napisałeś jest poprostu chamskie.

O nawiązaniu do innych postów już pisałem ;)
Jeśli chodzi o to czy cycki, czy piersi - pozostanę przy piersiach.
Jeśli chodzi o obwisłość - ja tam nie wiem, czasami na grupach
tak "mądre kobiety" piszą - problem więc pewnie istnieje ;)

Ja się wychowałem na butelce, podobnie miliony innych
dzieci - jakoś sobie radę dajemy. U Ciebie wyczuwam
kompromis podobny jak ze chrztem, "ludzie mniej gadają"
kiedy matka karmi piersią - to karmisz. Masz jednocześnie
problemy, że to jest nadzwyczajne poświęcenie...
Mogę się mylić, jako facet, ale to jest raczej coś, co dziecko
daje Tobie, niż Ty - dziecku (uwaga: nie mam na myśli mleka ;)

(*) Nie jesteś ateistką, co nie oznacza wcale, że jesteś osobą
wierzącą. Przedstawiasz się tutaj, podobnie jak autor wątku,
jako osoba bez swojego zdania, robiąc z tego (braku) swoje
zdanie. Ja rozumiem, że jest to typowa postawa... nie wiem,
powiedzmy 80% populacji, OK. Nie zgadzam się jednak
ze stwierdzeniem Państwa Czyżów, że taka "ludzka" postawa
"nie jest ani dobra, ani zła" - _jest_zła_.
To przez taką postawę ("ja tylko wykonuję rozkazy") mieliśmy
Oświęcim, to taka postawa ("wszyscy tak robią") mamy problem
łapówkarstwa w służbie zdrowia czy administracji... itp. itd.
A zło trzeba zwalczać - więc Ci się dostaje :)

Pozdrawiam,
Radek
napisał/a: ~puchaty 2005-06-11 19:36
Sat, 11 Jun 2005 01:04:27 +0200, na pl.soc.rodzina, Agnieszka Krysiak
napisał(a):


> Za moich czasów nie. W ogóle nie wiedziałam, że ktokolwiek w mojej
> klasie przechodzi coś takiego jak komunia.

Wyparłaś!

puchaty