chrzest 2

napisał/a: ~Tomasz Kociszewski" 2005-06-09 03:00
Witam szanownych grupowiczów,

poprzednio zapytałem o chrzest i dziękuję za odpowiedzi.Już wiem, że raczej
nie powinno być problemów (tego w sumie się spodziewałem).

Teraz chciałbym zadać inne pytanie.

Tutaj lekkie wprowadzenie:
Ani ja ani żona nie wierzymy. Ślubu kościelnego nie mamy, choć jesteśmy
ochrzczeni i mamy bierzmowanie.
Księdza po kolędzie nie przyjmujemy i generalnie kościół to jest element,
który absolutnie nie istnieje w naszym życiu.

Ale

1. Osobiście miałem jednego znajomego, w podstawówce, który był
nieochrzczony. Pamiętam ile było nagabywania go, męczenia, łażenia,
dopytywania "ty nie wierzysz w Boga?!". Sprawa skończyła się chrztem w wieku
12 lat, oczywiście, nie dlatego, że rodzice zdecydowali się nagle ochrzcić
dziecko, ani też nie dlatego, że ten znajomy nagle uwierzył w boga
(późniejsza postawa tego dowiodła), jedynym motywem była presja otoczenia.

2. Do tego dojdą lekcje religii, już w przedszkolu (a w podstawówce 2
godziny!). Etyka - zastępstwo dla religii jak wiadomo nie istnieje.
Niestety, czego by nie powiedzieć o dzieciach, to są pod kątem jakiejkolwiek
odmienności straszne.
Chciałbym oszczędzić swojemu dziecku ewentualnych cierpień, nawet kosztem
swoich wartości.

3. Teściowa chyba zejdzie, jeśli nie ochrzcimy dziecka, ale to akurat
przeżyję ;)

Absolutnie jedynym powodem dla którego miałbym ochrzcić dziecko jest jego
dobro.
Nie chciałbym mu zgotować nieszczesliwego dzieciństwa.

Czy spodziewacie się, że za 7 lat traktowanie nieochrzczonego dziecka przez
inne dzieci w Polsce się zmieni?
Czy takich dzieci będzie więcej? Czy mój syn będzie jedynym nieochrzczonym
dzieckiem w klasie?

Pozdrawiam,
Tomasz Kociszewski




napisał/a: ~Agnieszka" 2005-06-09 07:23
Użytkownik "Tomasz Kociszewski" napisał w
wiadomości news:d884ku$2e2$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Witam szanownych grupowiczów,
>
> poprzednio zapytałem o chrzest i dziękuję za odpowiedzi.Już wiem, że
raczej
> nie powinno być problemów (tego w sumie się spodziewałem).
>
> Teraz chciałbym zadać inne pytanie.
>
> Tutaj lekkie wprowadzenie:
> Ani ja ani żona nie wierzymy. Ślubu kościelnego nie mamy, choć
jesteśmy
> ochrzczeni i mamy bierzmowanie.
> Księdza po kolędzie nie przyjmujemy i generalnie kościół to jest
element,
> który absolutnie nie istnieje w naszym życiu.

No jak nie istnieje, skoro chcecie ochrzcić dziecko. Może się w końcu
zastanówcie jaki jest NAPRAWDĘ wasz stosunek do kościoła. Bo na razie
to wygląda na dziecięcy bunt "nie bo nie", ale jak trwoga to do Boga
(ależ obrzydliwe patetycznie mi wyszło )

>
> Ale
>
> 1. Osobiście miałem jednego znajomego, w podstawówce, który był
> nieochrzczony. Pamiętam ile było nagabywania go, męczenia, łażenia,
> dopytywania "ty nie wierzysz w Boga?!". Sprawa skończyła się chrztem
w wieku
> 12 lat, oczywiście, nie dlatego, że rodzice zdecydowali się nagle
ochrzcić
> dziecko, ani też nie dlatego, że ten znajomy nagle uwierzył w boga
> (późniejsza postawa tego dowiodła), jedynym motywem była presja
otoczenia.

Jakieś dziwne otoczenie miałeś. Ja też miałam nieochrzczonych
znajomych i nikt się na siłę nie chrzcił.

>
> 2. Do tego dojdą lekcje religii, już w przedszkolu (a w podstawówce
2
> godziny!). Etyka - zastępstwo dla religii jak wiadomo nie istnieje.
> Niestety, czego by nie powiedzieć o dzieciach, to są pod kątem
jakiejkolwiek
> odmienności straszne.
> Chciałbym oszczędzić swojemu dziecku ewentualnych cierpień, nawet
kosztem
> swoich wartości.

Naprawdę zmień otoczenie. Co te dzieci u was robią? Na pal nabijają?
Znam osobiście i na co dzień 2 dzieci, które nie chodzą na religię i
żadne z nich ani z tego powodu nie narzeka, ani nie jest szykanowane w
grupie rówieśniczej.

>
> 3. Teściowa chyba zejdzie, jeśli nie ochrzcimy dziecka, ale to
akurat
> przeżyję ;)

Teściowe są bardziej odporne niż nam się wydaje.

>
> Absolutnie jedynym powodem dla którego miałbym ochrzcić dziecko jest
jego
> dobro.
> Nie chciałbym mu zgotować nieszczesliwego dzieciństwa.

Wpędzając je w schizofrenię? Nie wierzę, nie chodzę do kościoła, ale
biegam do komunii, na bierzmowanie i inne? Jakim to niezbywalnym
dobrem jest "fasadowy chrzest", jak to już zostało ładnie nazwane w
poprzednim wątku?
Nie mówiąc już o tym, że robiąc dziecku "taki" chrzest na dzień dobry
robisz sobie z gęby cholewę. Podczas takiego chrztu coś tam się
obiecuje. Na co dzień też masz taki dowolny stosunek do dawanych przez
siebie obietnic?

>
> Czy spodziewacie się, że za 7 lat traktowanie nieochrzczonego
dziecka przez
> inne dzieci w Polsce się zmieni?

Jak ma się zmienić? 30 lat temu można było z tym żyć, teraz można z
tym żyć, to i za 7 lat pewnie też będzie można.

> Czy takich dzieci będzie więcej? Czy mój syn będzie jedynym
nieochrzczonym
> dzieckiem w klasie?

Statystycznie pewnie jedynym. Ale co to zmienia?

Pozdrawiam,
Agnieszka
napisał/a: ~proxy" 2005-06-09 08:34
Kwestią jest postawa wobec zycia, spoleczeństwa, zasad.
Jedni toleruja, propagują konformizm inni wręcz przeciwnie.
Moim zdaniem, tolerujac konformizm, dochodzi do sytuacji,
kiedy "wszystko staje się względne" i "zależne od punktu widzenia".
Problem, czy postępując inaczej niż się myśli, robi się dobrze,
był już wieki temu rozważany. Wiadomo jakie są tego rezultaty:
brak kręgosłupa moralnego, łatwiejsze uleganie wpływowi zewnętrznemu,
większa tolerancja dla "negatywnych postaw.

Ale szczerze powiem, ze nawet zdając sobie sprawę z powyższego,
rodzicowi trudno jest nie myśleć w taki sposób: jak dziecku
oszczędzić problemów, upokorzeń. Myślimy tak, sami mając w pamięci
sytuacje z dzieciństwa, często niezbyt przyjemne dla nas. Tylko, czy
te sytuacje czegoś nas nauczyły? Bo jeśli tak, to czy rzeczywiście życie ma
być takie
"bezstresowe" i "pod innych ludzi: społeczeństwo".

Myślę, że różne przeżycia jednak nas czegoś nauczyły, jak postępować
lub nie w życiu. Przerażające jest tylko to, że obecnie tyle jest depresji,
dołów, itp. zjawisk psychicznych, które wynikają ze tego, że dorośli ludzie,
nie umieją sobie radzić z problemami: swojej postawy, wyboru, samotności,
nawet umiejętności powiedzenia: NIE. Zmienia się model wychowania,
ba, niektóre aspekty wychowania narzucane są przez ustawy. Część
rodziców ulega tej presji, też z braku czasu, posiłkując się jedynie tym
co można nazwać "społeczeństwem" a co jest na zewnątrz "rodziny":
szkoła, grono kolegów, media (telewizja, reklamy). Wtedy,
w dużej mierze, od "szczęścia", gdzie dziecko trafi, zależy jego, dziecka
"całokształt".

Oczywiście, w pewnym momencie, to co robimy zaczyna determinować nasza
sytuacja. Czyli, jeśli w dorosłym życiu musimy się utrzymać, to w większości
przypadków, idziemy do pracy. Tylko, że w tej pracy, poddani "presji" możemy
się dobrze czuć z naszymi wyborami lub nie. I to właśnie samopoczucie,
będzie
wynikało z naszego wychowania. Czyli, jeśli będziemy wiedzieli jak się
zachować
w sytuacjach,w których np. będziemy musieli bronić swojego zdania, to
będziemy
mieli tego rezultaty (pozytywne lub negatywne), itd. Taka nauka w
dzieciństwie
nie jest, niestety, bezbolesna.

Osobiście, mam kolegę, który jest zadeklarowanym ateistą. Chodziłem z nim do
liceum. To było jakieś zauważalne ale nikt nie miał do niego pretensji o to,
zwłaszcza
że kolega ten wyróżniał się pozytywnie swoją spokojną postawą życiową i nie
był
konfliktowy. I muszę powiedzieć, że za to Go szanuję, że ma swoje zdanie.

W powyższych rozważaniach, nie chodzi mi o to, że określony model wychowania
zdeterminuje od razu określone postawy w życiu dorosłym. Myślę, że raczej
zwiększy szansę do określonych postaw i zachowań. I tak np. na pierwszy
rzut oka może się wydawać, że tzw. "liberalny model" zwiększa szansę dziecka
na kontakt z grupą, społeczeństwem (różnorodnym) ale jednocześnie zmniejsza
jego "samodzielność" i odwrotnie "konserwatywny model" może zmniejszać
umiejętność kontaktu z grupą jeśli będzie zbyt konserwatywny lub taki się
objawia
w "liberalnym społeczeństwie".

Ale chyba większość z nas zauważyła taką to mianowicie prawidłowość, że
jeśli
postępowanie rodziców nie idzie w parze z tym co mówią, dziecko, w pewnym
momencie traci do nich szacunek, wychowuje się i postępuje inaczej, wręcz
często
ukrywając to przed rodzicami. W rezultacie, na pewno!, rodzice mają mniejszą
"kontrolę" nad swoim dzieckiem, które po prostu nie ma do nich zaufania. W
ten
sposób można narazić dziecko na inne, często poważniejsze,
niebezpieczeństwa.

A jeśli chodzi o autora wątku i Jego problem, to moim zdaniem jest to
postawa
naganna i ktoś, kto tak chce zrobić, nie powinien się czuć z tym dobrze.

proxy

napisał/a: ~Habeck Colibretto 2005-06-09 08:51
Dnia 09.06.2005, o godzinie 03.00.34, na pl.soc.rodzina, Tomasz Kociszewski
napisał(a):


Żeby nie strzępić niepotrzebnie języka: olej chrzest, tak jak lejesz na
KRK.

--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach
napisał/a: ~Ewa Ressel" 2005-06-09 08:56
Tomasz Kociszewski napisał(a):


>
> 1. Osobiście miałem jednego znajomego, w podstawówce, który był
> nieochrzczony. Pamiętam ile było nagabywania go, męczenia, łażenia,
> dopytywania "ty nie wierzysz w Boga?!".


Twoje obawy są mocno przesadzone. Problem ten dotyczył zarówno mnie osobiście,
jak i moich dzieci (pośrednio), więc jaki taki ogląd mam. Ja nie byłam
ochrzczona i na religię nie chodziłam. Żadnych represji z tego powodu nie
pamiętam, w okolicach Komunii dostałam standardowy zegarek (radziecki, 17
kamieni), i szlus.
W tej chwili z moimi dziećmi do szkoły (maleńkiej i wiejskiej - co podkreślam)
chodzą chłopcy muzułmanie (ojciec Arab, matka świeżo nawrócona na islam Polka
katoliczka, zasłania włosy i w ogóle wyróżnia się strojem). I co? I nic.


>
> 2. Do tego dojdą lekcje religii, już w przedszkolu (a w podstawówce 2
> godziny!). Etyka - zastępstwo dla religii jak wiadomo nie istnieje.
> Niestety, czego by nie powiedzieć o dzieciach, to są pod kątem jakiejkolwiek
> odmienności straszne.


Po pierwsze - demonizujesz. Po drugie - czy Twoim podstawowym celem
wychowawczym jest zrównanie dziecka z "masą"? Jeśli tak, to uważaj, bo właśnie
w ten sposób może ono stać się tym, które najgoręcej tępi "odmieńców".
Wszelkiej maści. Większość dzieci jest jakoś "inna". Jedno ma odstające uszy,
inne rude włosy, jeszcze inne jako jedyne w klasie nie chodzi na religię. IMO
rolą rodziców jest przygotowanie je na to i nauczenie asertywności, a nie
fundowanie operacji plastycznej/farbowanie włosów/zapisywanie na religię wbrew
sobie.


> Chciałbym oszczędzić swojemu dziecku ewentualnych cierpień, nawet kosztem
> swoich wartości.


Po raz kolejny - demonizujesz. Weź pod uwagę, że chrzest to nie wszystko.
Deklarując się jako wierzący, będziesz musiał (nie chcąc sie wyróżniać, rzecz
jasna) uczestniczyć w ceremoniach religijnych i chodzić na msze, a w okresie
okołokomunijnym prawie nie wychodzić z kościoła Uważasz, że warto? W imię
czego? (Tylko nie mów, że dobra dziecka, bo IMO uczenie konformizmu dobrem nie
jest.)

>
> Absolutnie jedynym powodem dla którego miałbym ochrzcić dziecko jest jego
> dobro.
> Nie chciałbym mu zgotować nieszczesliwego dzieciństwa.


Przestań już, proooszę!


>
> Czy spodziewacie się, że za 7 lat traktowanie nieochrzczonego dziecka przez
> inne dzieci w Polsce się zmieni?


A jakie jest teraz? Widzisz jakieś lotne brygady katolików na ulicach
doprowadzające w kajdanach na msze, publiczne biczowanie za nieobecność na
majowym, dyby za zwianie z religii? :-O



> Czy takich dzieci będzie więcej? Czy mój syn będzie jedynym nieochrzczonym
> dzieckiem w klasie?


Jeśli zapiszesz je do szkoły żydowskiej (jest taka w Wawie), na pewno nie
będzie jedyne.
ER

--
napisał/a: ~Radek" 2005-06-09 09:32
ekhm...

Użytkownik "Tomasz Kociszewski" napisał w wiadomości
(...)
> Ani ja ani żona nie wierzymy. Ślubu kościelnego nie mamy, choć jesteśmy
> ochrzczeni i mamy bierzmowanie.
> Księdza po kolędzie nie przyjmujemy i generalnie kościół to jest element,
> który absolutnie nie istnieje w naszym życiu.
(...)
> Pozdrawiam,
> Tomasz Kociszewski

I poprzedni post:

> Chcę ochrzcić dziecko ale mam z mężem tylko ślub cywilny ( on jest
> niewierzący ). Mam pytanie. Czy ktoś był w podobnej sytuacji, czy były
> problemy z ochrzczeniem, jak zareagował na to ksiądz?
>
> G.

Ja bym sugerował porozmawiać ze sobą może?...
Trochę robicie z siebie przedstawienie chyba, co?
Chociaż biorąc pod uwagę oszamiałającą ilość postów
w swoich wątkach to może się wam po prostu nudzi...

Powodzenia,
Radek

napisał/a: ~Tomasz Kociszewski" 2005-06-09 10:50

Użytkownik "Agnieszka" napisał w wiadomości

> No jak nie istnieje, skoro chcecie ochrzcić dziecko. Może się w końcu
> zastanówcie jaki jest NAPRAWDĘ wasz stosunek do kościoła. Bo na razie
> to wygląda na dziecięcy bunt "nie bo nie", ale jak trwoga to do Boga
> (ależ obrzydliwe patetycznie mi wyszło )

mylisz się. Zaden dziecięcy bunt. Wybór. I żadna trwoga mnie do boga nie
zbliża.

> Jakieś dziwne otoczenie miałeś. Ja też miałam nieochrzczonych
> znajomych i nikt się na siłę nie chrzcił.

Takie miałem. Pytam czy to się zmieniło.

> Naprawdę zmień otoczenie. Co te dzieci u was robią? Na pal nabijają?
> Znam osobiście i na co dzień 2 dzieci, które nie chodzą na religię i
> żadne z nich ani z tego powodu nie narzeka, ani nie jest szykanowane w
> grupie rówieśniczej.

O! Jakiś głos odnośnie tego jak są dzieci traktowane.

> Teściowe są bardziej odporne niż nam się wydaje.
:)

> Wpędzając je w schizofrenię? Nie wierzę, nie chodzę do kościoła, ale
> biegam do komunii, na bierzmowanie i inne? Jakim to niezbywalnym
> dobrem jest "fasadowy chrzest", jak to już zostało ładnie nazwane w
> poprzednim wątku?
> Nie mówiąc już o tym, że robiąc dziecku "taki" chrzest na dzień dobry
> robisz sobie z gęby cholewę. Podczas takiego chrztu coś tam się
> obiecuje. Na co dzień też masz taki dowolny stosunek do dawanych przez
> siebie obietnic?

E tam. Przecież pisałem, że to dla dziecka. Jestem gotów nawet sobie zrobić
z gęby cholewę niż, żeby ono było nieszczęśliwe.

Z poważaniem
Tomasz Kociszewski

napisał/a: ~Tomasz Kociszewski" 2005-06-09 10:54

Użytkownik "proxy" napisał w wiadomości

>...
ciach...

> A jeśli chodzi o autora wątku i Jego problem, to moim zdaniem jest to
> postawa
> naganna i ktoś, kto tak chce zrobić, nie powinien się czuć z tym dobrze.

Żart? Akurat choruję na ostre zapalenie gardła, ale poza tym jest mi całkiem
dobrze.
Potępianie mojego postępowania, nie doprowadzi do tego , że poczuję się
gorzej.

Pozdrawiam
Tomasz Kociszewski

napisał/a: ~Tomasz Kociszewski" 2005-06-09 10:59

Użytkownik "Ewa Ressel" napisał w wiadomości

...


> Jeśli zapiszesz je do szkoły żydowskiej (jest taka w Wawie), na pewno nie
> będzie jedyne.

eee... eee... zatkało mnie... Do szkoły żydowkiej w Wawie chodzą
nieochrzczone dzieci ateistów?

Nie bardzo rozumiem co to zdanie ma wspólnego ze sprawą?

Pozdrawiam
Tomasz Kociszewski

napisał/a: ~Agnieszka" 2005-06-09 11:03
Użytkownik "Tomasz Kociszewski" napisał w
wiadomości news:d89061$3cb$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
> Użytkownik "Agnieszka" napisał w wiadomości
> news:42a7d0c7$0$2114$f69f905@mamut2.aster.pl...
>
> > No jak nie istnieje, skoro chcecie ochrzcić dziecko. Może się w
końcu
> > zastanówcie jaki jest NAPRAWDĘ wasz stosunek do kościoła. Bo na
razie
> > to wygląda na dziecięcy bunt "nie bo nie", ale jak trwoga to do
Boga
> > (ależ obrzydliwe patetycznie mi wyszło )
>
> mylisz się. Zaden dziecięcy bunt. Wybór. I żadna trwoga mnie do boga
nie
> zbliża.

Jakby to był świadomy wybór, to tematu by nie było...
A w kontekście, w jakim rozmawiamy, "Bóg" jest nazwą własną, a takie
nazwy za moich czasów pisało się wielką literą.

>
> > Naprawdę zmień otoczenie. Co te dzieci u was robią? Na pal
nabijają?
> > Znam osobiście i na co dzień 2 dzieci, które nie chodzą na religię
i
> > żadne z nich ani z tego powodu nie narzeka, ani nie jest
szykanowane w
> > grupie rówieśniczej.
>
> O! Jakiś głos odnośnie tego jak są dzieci traktowane.

Są, były i będą. Przy czym to, jak będą traktowane Twoje dzieci, w
dużym stopniu zależy od tego, jak je wychowasz. Od tego czy będą
ochrzczone to akurat najmniej.


>
> E tam. Przecież pisałem, że to dla dziecka. Jestem gotów nawet sobie
zrobić
> z gęby cholewę niż, żeby ono było nieszczęśliwe.

Dla dziecka najlepiej będzie, jak wychowa się je w duchu jakichś
zasad. U Ciebie tego nie widać...

Agnieszka
napisał/a: ~Tomasz Kociszewski" 2005-06-09 11:04
Użytkownik "Radek" napisał w wiadomości
> ekhm...

ekhm, ekhm.

>> Ani ja ani żona nie wierzymy. Ślubu kościelnego nie mamy, choć jesteśmy
>> ochrzczeni i mamy bierzmowanie.
>> Księdza po kolędzie nie przyjmujemy i generalnie kościół to jest element,
>> który absolutnie nie istnieje w naszym życiu.

> I poprzedni post:
>
>> Chcę ochrzcić dziecko ale mam z mężem tylko ślub cywilny ( on jest
>> niewierzący ). Mam pytanie. Czy ktoś był w podobnej sytuacji, czy były
>> problemy z ochrzczeniem, jak zareagował na to ksiądz?

> Ja bym sugerował porozmawiać ze sobą może?...
> Trochę robicie z siebie przedstawienie chyba, co?

Enjoying the show?

> Chociaż biorąc pod uwagę oszamiałającą ilość postów
> w swoich wątkach to może się wam po prostu nudzi...

Tamten wątek skończył się po 5 postach. Potem to jakieś oftopiki połączone z
ujadankami i jeszcze nie wiem czym.
Po za tym w poprzednim temacie było zadane pytanie, czy ktoś nie miał
problemu.
Żona (korzystanie ze wspólnego konta: bezcenne) wcale nie miała ochoty
rozwodzić się na tamten temat.

Pozdrawiam
Tomasz Kociszewski

napisał/a: ~Ewa Ressel" 2005-06-09 11:07
Tomasz Kociszewski napisał(a):


>
> > Jeśli zapiszesz je do szkoły żydowskiej (jest taka w Wawie), na pewno nie
> > będzie jedyne.
>
> eee... eee... zatkało mnie... Do szkoły żydowkiej w Wawie chodzą
> nieochrzczone dzieci ateistów?
>

Chciałeś (?) żeby Twoje dziecko nie było jedynym nieochrzczonym w klasie -
zapisanie go do szkoły żydowskiej z pewnością mu to zapewni (taka rada
praktyczna).
Teraz pytanie szczegółowe: jeśli Twoje dziecko będzie wyśmiewane np. z powodu
wzrostu, czy kupisz mu buty na obcasach lub cylinder? A jeśli z powodu rudych
włosów, to mu je ufarbujesz?
I ogólne: czy głównym celem wychowania jest usuwanie pyłków spod nóg dziecka,
czy też przygotowanie go do tego, żeby po tych pyłkach kroczyło dalej, przed
siebie?
ER

--