Kontrowersyjny temat - teściowa

napisał/a: Kasia833 2009-07-23 09:02
Monicysko napisal(a):

Kasia833, no właśnie to jest najgorsze, że nie tylko czasem te teściowe nie pozwalają żyć małżeństwom po swojemu, ale czasem wręcz rozbijają te małżeństwa... Ciężko jest, kiedy Ty i mąż macie odmienne spojrzenie na sprawę teściowej.. A jak Twój mąz się zachowuje, kiedy ona mówi jakies rzeczy na Twój temat, czy kiedy powiedziała Ci, że masz się wynosić? Broni Cię, staje po jej stronie czy nic nie robi?

Mój mąż? Zazwyczaj staje po stronie teściowej. Przy każdej kłótni tak jest. Dlatego właśnie myślę o rozwodzie. Nie mogę pod jednym dachem żyć z ludźmi, którzy są przeciwko mnie. Przy sprawie z pamiętnikiem stwierdził, że ma okropną żonę, bo jak ja mogę takie rzeczy wypisywać na jego wspaniałą mamę? Tymczasem ja nic nie ubarwiałam, pisałam to co myślę i to co się naprawdę wydarzyło. Ostatnio nawet "nasłal" na mnie swoją matkę, tzn. sam ją wrącił w nasze sprawy. Nie chciałam się zgodzić, żeby jego siostrzenieć został u nas parę dni dłużej (przyjechał na wakacje i już siedział 2 tygodnie)... Powodów było tysiąc żeby go dłużej nie gościć (miedzy innymi przyjechał bez grosza przy duszy, a my nie mamy pieniędzy, żeby tak długo kogoś gościć)... Wystarczy się domyśleć co się później stało.
napisał/a: margaret3 2009-07-23 09:54
misiaq napisal(a):pewnie Tobie nie było do śmiechu, ale rozbawiło mnie bardzo stwierdzenie Twojej teściowej

Ogólnie to ona nie jest zła ma swoje lata i jakieś tam nawyki i nie ma co jej zmieniać. Ja to olewam po prostu, niech sobie mówi co tam chce a ja wiem swoje, ale wtedy to już nie wytrzymała i musiałam się odezwać. Niech nie myśli że zawsze będę siedzieć jak mysz pod miotłom
napisał/a: Monicysko 2009-07-23 20:21
Kasia833, no to własnie jest najgorsze... Bo o ile mąż jest z Tobą a nie przeciwko Tobie, to jakoś te ataki teściowej można odeprzeć.. A tak, to jak walka z wiatrakami... A jak jest między Wami w innych sprawach, czy te kontakty na linii Ty-teściowa rzutują na cały Wasz związek? Przykre to, bo zawsze mi się wydawało, że matka to powinna jak najlepiej dla swojego dziecka chcieć i pomagać mu byc szczęśliwym a nie jeszcze przeszkadzać... A mąż wie o tym, że rozważasz nawet rozwód z powodu tej sytuacji?
napisał/a: dement 2009-07-24 20:00
Kasia833- nawet nie wiesz, jak bardzo Cie rozumiem... Trzymaj sie i pamietaj- nigdy , ani przez moment nie mozesz miec poczucia winy z tego powodu.
napisał/a: ewulka2304 2009-07-27 14:20
Kasia833 skąd ja to znam...
A raczej znałam... Nie możesz pozwolić na to by mąż tak Cię, kochana, traktował!!! Albo Ty, albo mamusia. To Tobie ślubował miłość i uczciwość!!! Ja wylałam miliony łez, moja mama mówi że wypłukałam sobie błękit oczu i są teraz szare, ale się nie dałam!!! Nie będzie babsztyl zabierał mi szczęścia w życiu. Po pierwsze, musisz go odseparować od mamusi i kłaść mu swoje mądrości do głowy, o szacunku, o miłości, lojalności. Im mniej będzie miał styczności z mamusią, tym lepiej. W moim przypadku podziałało a pozew rozwodowy już leżał w sądzie. Jeśli Cię naprawdę kocha, postawi się matce i zrozuzmie jak krzywdzą Ciebie ich uwagi i (brak mi słowa na takiego frajera)!!! Po co oni się żenią? Bo nie potrafią na mammusi wyżyć złości i robią to na żonie? Bo mój Ł tak robił. Emocjonalnie uzależniony od mamuni, nigdy złego słowa na nią nie powiedział. Ale klapki z oczu mu spadły... To wszystko co mogę Ci poradzić. Walcz o miłość, jeśli jeszcze tkwi ona w Waszych sercach.
napisał/a: dement 2009-07-28 21:00
Walcz, choc moze sie okazac, ze rodzina meza jest dla niego wazniejsza. A wtedy przynajmniej bedziesz wiedziala na czym stoisz.
napisał/a: anula31 2009-08-03 21:02
witajcie,
zaintrygowal mnie temat, wiec postanowilam do Was dołączyc. Nie jestem na szczescie (ze wzgledu wlasnie na te pania) mężatka, żyję w wolnym związku, mamy małego synka.
Kiedy poznalam mamę mojego partnera ( w skrocie mogę go nazywa maż), wydała mi się nieco szalona, taka bardziej kolezanka swoich synow niz ich mama. M. mnie ostrzegal, ze ona jest cwana i tylko pierwsze wrazenie robi dobre. Nie musialam dlugo czekac, w wyrazny sposob zaczela sie interesowac naszym zyciem, poniewaz M niczego jej nie mowil, starala sie zakolegowac ze mna. Ja, owszem, bylam mila, uprzejma, ale bez konkretow-niewiele ode mnie udalo jej sie wyciagnac, nie radzilam się jej, nie zwierzalam. M ma brata-druga synowa jest moim zupelnym przeciwienstwem i wiem,ze gdyby oni postanowili się rozstac, mamusia bylaby po stronie Ani, nie szwagra. M. czasem mowi,ze powinnam tak jak Ania, byc potulna, ulegla, mialabym super zycie-tesciowa zajmuje sie jej dzieckiem (to nie jest syn szwagra), pozwolila im zamieszkac ze soba, zupelnie wszystko za nich oplaca, pomaga czy to w sprawach sluzbowych, czy medycznych, we wszystkim, w czym tylko moze. A przede wszystkim, zawsze, jesli szwagier ma problem, nawet kosztem mojego M.-pomaga mu. Potrafi ukrasc M pieniadze,zeby dac je ego bratu.
Moj zwiazek z M. przezywal kryzys, kiedy okazalo się, że jestem w ciązy. Nie mieszkalismy wtedy razem. Zdarzylo się, że bedąc w ich mieszkaniu, wyszlam, poniewaz M za dlugo zabalowal na piwie. Nie chcialam zostawiac otwartego mieszkania, a nigdy nie chcialam (choc ona proponowala) wziac dodatkowych kluczy dla siebie. Zamknelam, wyszlam. Wyslalam i jemu i jego mamie sms, ze jestem u siebie i maja podjechac po klucze. Ona byla wtedy daleko poza naszym miastem. Jej syn wrocil w takim stanie,ze nie mogl skojarzyc, co sie stalo, zadzwonil tylko do mamy,ze wejsc nie moze. Wiec ta do mnie,ze nie wazne,ze zle sie czuje,ze jej syn siedzi na klatce i ja natychmiast mam pojechac z kluczami. Nie istotne, ze mial wyjsc na 15 min, wrocil po 6 godzinach i ja dluzej czekac nie moglam. Cytat-moj, nawet pijany syn, jest dla mnie wazniejszy niz dziecko, ktore nosisz. Jakby nie wiedziala,ze to dziecko jest jej wnukiem. Jakis czas pozniej, bylam tam i przypadkiem (ona wtedy rzadko bywala w domu) sie spotkalysmy. Uslyszalam,ze cieszy sie,ze mnie widzi, choc po tym wszystkim i cala tyrada. Powiedzialam, ze nie przyszlam do niej, a do jej syna. Od slowa do slowa, dowiedzialam się, ze jej chore serce jest wazniejsze od mojego dziecka, ze jestem smarkula itp. I że pozałuję. A jej syn nie zrobi niczego bez jej zgody. On byl w kuchni, slyszal wszystko i nawet sie nie odezwal. Kiedy powiedziala,ze to, czy on bedzie ojcem, tez od niej zalezy, powiedzialam jej,ze jest suka i wyszlam. Ponioslo mnie. Wsiadlam do samochodu, brzuch bolal, mały sie denerwowal, nie bylam w stanie ruszyc. Nagle widze w lusterku, biegnie tesciowa. Doslownie zaczela mi szarpac klamke od auta i wyzywac od niewdziecznych smarkul i, ze bede tego załowała. Ze jestem bezczelna, bo wyszlam, a ona jeszcze nie skonczyla. Zadzwonilam do kolezanki,zeby posluchala tej wariatki. Byla w szoku. Kiedy wyladowalam w szpitalu, bo te stresy zaczely zagrazac mojemu dziecku, nie poinformowala M., ze jestem na oddziale (akurat on chwilowo byl bez telefonu). Pozniej powiedziala,ze o niczym nie wiedziala (a moja kolezanka do niej dzwonila w mojej obecnosci, ja sil na to nie mialam, natomiast moj lekarz to jej przyjaciel i tez jej mowil), poza tym wypis ze szpitala, to ja sobie moglam sama na komputerze zrobic. Kiedy wyslalam M liste z wyprawka, ona ją zrecenzowala, dowiedzialam się, że podgrzewacz nie jest nam potrzebny,ze to moja fanaberia, a laktator (na liscie byl ręczny, najtańszy)-ona nauczy mnie sciągac pokarm palcami. Do momentu urodzenia się naszego synka nie kupila mu niczego. Zupelnie niedawno dowiedzialam się, że zapozyczyla sie u rodziny, bo podobno kupila nam pol wyprawki. Nie wiem, na co jej te pieniadze byly, ale nie dla nas. Porod mielismy rodzinny, nagle wchodzi ktos z personelu i mowi, ze na M czeka jego mama. Ogolnie chciala wejsc na salę, ale jej nie wpuscili-rozumiecie jak jest bezczelna??? W dodatku smiala mi odebrac jedyna bliska osobe w takim momencie. On byl w takim szoku,ze wyszedl. Okazalo się, ze przechodzila i chciala sobie z nim zapalic. Brak slow. Nie zgodzilam sie, zeby nas odwiedzila w szpitalu. Ogolnie nikogo tam nie chcialam. Wychodzimy, a tu... mamuska, nawet nie spojrzala na dziecko, swojego wnuka, olała mnie, tylko zaczela mowic do M o jakis sprawach. Po czym poszla. Potem nie widziala wnuka przez kilka miesiecy, nawet tego nie zaproponowala. W koncu synek doczekal sie-kapielowki z chinskiego hipermarketu-2 zl i szlafroczek, tez stamtad, niewiele drozsze. Obiecywala,ze zostanie z dzieckiem,zebym mogla wrocic do pracy, my oczywiscie nawet nie bralismy tego pod uwage, ale gdybysmy jej uwierzyli? Ona kilka dni po"powaznej"rozmowie z nami, otworzyla sklep. Ani razu nie bylo tak,ze podrzucalismy jej dziecko. Jesli chciala go zobaczyc, bylo to z jej inicjatywy, mniej wiecej raz w miesiacy, choc mieszka kilka blokow dalej. Potrafila wziac dziecko, zostawic 5 miesieczne niemowle w domu i pojsc do sklepu, palila trzymajac dzidziusia na rekach i wozila w samochodzie bez fotelika. Za kazdym razem awantura, ze ja sie czepiam o ten fotelik. Malo tego, kiedys zmusila szwagra, ktory byl po piwie, by z nia pojechal jako kierowca do nas i odwiozl malego.
Szwagier wychowuje dziecko, nie jest to jego syn, tylko syn Ani. Tesciowa mowi o nim wnuk i ok, ale doszlo do tego, ze tamtego odbiera z przedszkola (naszego ze zlobka nie moze, bo powiedziala,ze nie bedzie latala od przedszkola do zlobka), prowadzi do lekarza, jezdzi z nim na wakacje, kupuje prezenty (moj syn czasem dostaje zabawke-dodatek do gazety), zajmuje sie nim. Mamy ciezka sytuacje finansowa, musimy wynajmowac mieszkanie, bo tesciowa woli,zeby drugi syn ze swoja rodzina i jej WNUK mieli wlasne pokoje w jej mieszkaniu. Zatrudnila druga synowa u siebie i zajmuje sie jej dzieckiem. M ciagle slyszy, ze my bardziej zaradni jestesmy. Ile razy obiecywala,ze odwiedzi wnuka, a potem nie przychodzila, ile razy moj synek ja widzial na spacerze z drugim wnukiem, albo okazywalo sie,ze do nas nie przyszla, bo z tamtym musiala byc. Kiedy spotka naszego synka obdzwania znajomych. Doszlo do tego,ze babcia i kilka innych osob, powiedzialy nam, ze powinnismy byc wdzieczni, bo tak nam pomaga.
M od kilku lat doklada sie do mieszkania babci, choc tam nie mieszka, mieszkanie bylo do wykupienia, tesciowa wziela 8 tys., miala to zalatwic, powiedziala,ze sprawa zalatwiona,okazalo sie, ze mieszkanie nie jest wykupione, a nawet jest zadluzone, bo brala od babci pieniadze i nie oplacala czynszu.
Namowila moich rodzicow na kupno pralki dla nas, oni mieli wylozyc, ona oddac-efekt-pralke kupili tylko moi rodzice. Za lodowke juz podziekowalismy. Chrzciny-postaw sie i zastaw sie. Nie utrzymywala wtedy z nami kontaktow, ale pozapraszala wszystkich znajomych, ja moglam tylko rodzicow i siostre. Impreza miala byc w hotelu. Ja nie chcialam. Wielka awantura, zrezygnowala ze znajomych, ale rodziny i tak sporo zostalo. Impreza odbyla sie u niej. Smiesznie, bo my z M., z synkiem i moja siostra wiekszosc dnia spedzilismy u nas. Oczywiscie, obrazila sie. Ale ja poinformowalam wszystkich jaka jest sytuacja i ze ona to robi na pokaz. Zreszta-wyszlo jak zna swojego wnuka, skoro przy ludziach sie zdziwila,ze on juz siedzi, ze je niektore stale pokarmy, kilka osob jej dogadalo.\
Kilka lat temu podrobila podpis M i wziela kredyt, potem kolejny. Teraz M ma komornika na pensji, bo przechwytywala korespondencje i on nawet o tym nie wiedzial. Oczywiscie, klamie w zywe oczy, ze on wiedzial. On na policje nie pojdzie,bo to matka. Obiecala oddac te pieniadze, oddala dwie raty, teraz nic nie daje, a nawet probuje pozyczyc, spotykajac M na ulicy-kurcze, zabraklo mi, pozycz 50 zl, jutro ci oddam. Na szczescie on juz zmadrzal. Dlugu ma ok. 50 tys. Nie wiemy, kiedy i czy to splaci, nie mozemy wziac wspolnie kredytu, przepadlo mieszkanie po babci. Probowalismy z nia porozmawiac na spokojnie, ona bagatelizuje sprawe, albo zmienia temat, albo mowi,ze spoko, jutro to zalatwi. Nastepnego dnia nie ma czasu itp. Ja juz nie pamietam, kiedy ja ostatnio widzialam, dziecko widuje tylko przypadkiem na spacerze, ale wszyscy mysla,ze jest cudowna babcia, ktora nam pomaga i finansowo i zajmuje sie malym. M rozmawia z nia, tylko kiedy musi i to bardzo konkretnie. A ona zachowuje sie jakby nic sie nie stalo.
Co Wy na to?
napisał/a: dement 2009-08-04 10:47
Wybacz, kobieta ma problem. Z glowa. Jesli jest chora, nalezy jej wspolczuc i probowac leczyc. Jesli psychiatra orzeknie, ze jest ok, najrozsadniej dla Twojego synka byloby zerwac te toksyczna nic. Przepraszam, ze tak pisze, ale nie widze innych rozwiazan. Zycze duzo spokoju i sily.
napisał/a: anula31 2009-08-04 11:29
Masz racje,ze powinna sie leczyc. Niestety-ona tak nie uwaza, a my jej zmusic nie mozemy. Niedawno dowiedzielismy sie,ze pograzyla w dlugach rowniez drugiego syna, a sklep, ktory zalozyla tonie w dlugach. Ja sie zastanawiam,co ona z ta kasa robi-w domu zero luksusow, zyje raczej skromnie. Kiedys potrafila wyniesc zelazko, ktore M kupil za 300 zl, a po awanturze podlozyc mu takie za 30 zl twierdzac,ze to to samo. Zeby bylo smiesznie-tesciowa z zawodu jest prawniczka.
Toksyczny zwiazek-masz racje Pannaswieczka, ale moj synek jest zbyt maly,by juz go to dotyczylo. Natomiast to okreslenie jak najbardziej pasuje do mojego faceta i tesciowej. On z jednej strony jej nienawidzi, z drugiej kocha. Wiem,ze go to boli. Czasem sam zaczyna rozmowe, zali sie, a pozniej mowi,ze ja go nakrecam. Wiec przestalam juz w ogole sie odzywac, slucham tylko, ewentualnie sluze mu porada prawna. On sie odgraza, a pozniej i tak nic jej nie robi. Ja skupilam sie na synku,zeby nigdy przez taka babcie nie cierpial. Kiedys dorosnie i mysle,ze juz za jakis rok zacznie rozumiec, ze babcia sie z nim umowila i nie przyszla, a poszla gdzies z drugim wnukiem. On na jej widok zwykle placze. Ale jak juz to przezwyciezy, placze, kiedy sie rozstaja. Ona wlasnie taka jest, potrafi sobie ludzi omotac. Niedawno probowala naciagnac mojego tate na kupno samochodu, niby dla jej firmy. Ojciec ma molziwosc sprowadzenia auta z Niemiec, wiec on mial sprowadzic,a ona by mu oddala kase. WYbilam to tacie z glowy. Kiedy ja jej cos zalatwialam sluzbowo, bralam najpierw pieniadze, pozniej wykonywalam zamowienie. Kiedys bardzo chciala mi pomoc w jakies sprawie urzedowej i koniecznie chciala moj podpis in blanco, pokazalam jej fige. Wyjezdzalismy na urlop, zostawilam samochod pod blokiem, mowi-zostaw mi kluczyki i dokumnety, zawsze moze sie okazac,ze beda potrzebne, a tobie na wyjezdzie zgina. Nie zginely, a dzieki temu mialam spokojny wyjazd, bez zastanawiania sie,co z autem sie dzieje.
M. kiedys mi powiedzial,ze nawet jak nie wiem, ktora godzina, lepiej spojrzec na slonce, niz zapytac jego mame, bo i tak sklamie. Ona juz prawie wcale nie ma znajomych, u wszystkich sie zadluzyla. Naciagala starsze osoby na kredyty. M kilka razy odbieral telefony z pogrozkami,ze albo cos z nia zrobi, albo oboje tego pozaluja. Ja zalatwiam formalnosci, by moj synek po niej niczego nie dziedziczyl, po swoim ojcu tez nie bedzie mogl, bo wejdzie w dorosle zycie z dlugami.
Jak czytam Wasze historie, to widze,ze co jedna mamuska to lepsza. Ja do swojej mowie per pani. Mame juz mam i to kochana.
napisał/a: figaro 2009-08-05 12:18
przebrnęłam przez wątek i dołączam do szeregów
moja teściowa tylko przed jej synem a moim mężem, udaje że mnie lubi, ja bym rzekła "toleruje czasowo"
Standardowo nie patrzy mi w oczy, nie zwraca na mnie uwagi, zwraca się tylko do mojego męża. Ostatnio nie wiedziała jak wybrnąc z sytuacji bo postanowiła pierwszy raz coś mi dac w podziece za przysługę. Normalnie nic bym nie dostała, nawet dobrego słowa, ale maż byl świadkiem i chciała sobie nabic plusów. więc trzyma w ręku śliwki z działki i odwraca sie do mnie tyłkiem a przodem do mojego męża z tekstem " Justyna dam Ci te śliwki, przydadzą Ci się" Normalnie aż nie wiedziałam jak mam tyłkowi dziękowac?
napisał/a: anula31 2009-08-05 12:57
He, he-ja bym zapytala,czy po obiedzie, ktory ona wlasnie zrobila moge miec zatrwardzenie, skoro mi daje sliwki. Ogolnie ja juz sie nauczylam,ze albo traktuje ja jak powietrze, albo wlasnie w ten sposob. Kiedys probowalam niezauwazac jej tekstow, ale juz nie potrafie.
A mąż nie może jej zwrocic uwagi? Powiedzec, mamo, to moja zona itp?
Ja pamietam kiedys sytuacje u moich rodzicow. Oni bardzo lubia mojego M.,alebyla jakas wazna sprawa, wiec tato do mnie przy M.,zebym usiadla, bo musimy pogadac. I gadal tylko do mnie, choc sprawa dotyczyla wszystkich. Nie zrobilam tego przy M., ale pozniej podeszlam do taty i powiedzialam,ze nie bylo to zbyt ladne. I pomoglo.
napisał/a: figaro 2009-08-05 13:35
Asik, ja też juz sie mniej przejmuję niż na początku. Oszalec bym musiała, a jej i tak nic nie zmieni. Ot mam ciekawe historyjki do opowiadania
Mąż już dal sobie spokój z tłumaczeniem żeby matka chciała ze mną rozmawiac, żeby chciala docenic, żeby zauważała. Jak grochem o ścianę. Trochę już jesteśmy małżeństwem, a ona wciąz mówi" A kupił sobie, A zrobił sobie, A wybrał sobie" Cierpliwie powtarzamy po tych wywodach że MY a nie A. Generalnie ograniczamy kontakty i bywa znośnie