maz przy porodzie

napisał/a: ~Ranita 2007-10-01 12:31
ddotty napisal(a):Mój mąż bardzo emocjonalnie podszedł do kwestii porodu. Nie musiałam nawet się go pytać, czy będzie chciał mi towarzyszyć, dla niego było to naturalne, więc ja chyba miałam łatwiej. W ogóle w Anglii preferuje się porody rodzinne



No mo Marcin tez był ze mną podtrzymywał mi głowe :D i w ostatniej chwili zdecydował sie na pzrecięcie pępowiny :) BOhater !! :D
dotty
napisał/a: dotty 2007-10-01 13:43
Mój też przecinał pempowinę, bardzo był z siebie dumny, że nie zemdlał:);)
napisał/a: balbinkaok 2007-10-02 12:02
a mój był ze mną pierw jak starałam się urodzić normalnie przez 10 godzin. ale jak borys nie chciał wyjść to zabrali mnie na cesarkę i mój też był wtedy przy mnie. oczywiście nie patrzył jak mi przecinają brzuch i wszystko po kolei, tylko trzymał mnie za rękę, głaskał po głowie i patrzył czy wszystkie wskazania na urządzeniu się ruszają w miarowym tempie. wcześniej mówił że nigdy nie będzie ze mną rodził. po porodzie był zadowolony że rodziliśmy razem. i myślę że bardzo dojrzał do ojcostwa po tym wydarzeniu.
napisał/a: soliders1908 2007-10-10 21:12
To bardzo dobrze , że twój mąż był z tobą podczas twojegoi a raczej waszego wspólnego porodu duży PLUS dla niego tak wszyscy faceci powinni robić):) Ja tak przynajmniej będe chciał ale do dziecka z moją dziewczyną to mi troszkę daleko) Pozdrawiam serdecznie
dotty
napisał/a: dotty 2007-10-11 21:37
No i w końcu opinia jakiegoś faceta:)
A może większość tatusiów chce uczestniczyć przy porodach swoich maluszków tylko myślą, że ich kobiety będą się czuły skrępowane?
napisał/a: beata25 2007-10-12 14:44
Mój mąż toważyszył mi od samego początku,tzn przez 10 godzin mieliśmy pokoik dla siebie,potem poród.Stał nad moją głową więc żadnej krwi nie widział(szczerze mówiąc to krwi było niewiele),słuszałam jak mnie wspierał i jak w pewnym momencie zawołał "widać już główkę..." Był taki dumny jak przecinał pępowine...Zaraz po porodzie zawieźli nas do naszego pokoju,mąż siedział przy nas całe dnie(specjalnie wzioł urlop w pracy).Po 3 dniach wróciliśmy do domu.Dużą radość sprawił mi widok jak wieczorem zobaczyłam tatusia na naszym łóżku wtulonego w naszą córeczkę
napisał/a: miniar10 2007-10-14 01:33
Beata piekna historia, inni tatusiowie powinni brac z niego przyklad
napisał/a: Monia4 2007-10-19 21:54
Mój mąż nawet nie chciał słyszeć, że sama pójdę na wizytę do doktora a o wspólnym porodzie myślał od zawsze. Ja bardzo cieszyłam się jego postawą bo bardzo się bałam, a po drugie zaplanowaliśmy dokładnie kiedy poczniemy nasze dziecko i od początku świadomie się na tą ważną chwilę przygotowywaliśmy. Naprawdę mąż spisał się na medal, znosił moje chimery na porodówce, bo raz mi było zimno raz gorąco, wbijałam mu paznokcie w rękę. Niestety pojawiły się komplikacje i w najważniejszym momencie musiał nas opuścić. Trudno mu było, ale może następnym razem...
napisał/a: JUSTYNA63 2007-10-21 22:07
Czesc kobietki.
Mój kochany takze sprawdził się świetnie w roli położnej,doslownie, to praktycznie on odebrał porod ni i oczywiscie przeciął pępowinę. To wspaniałe uczucie byc w tak waznej chwili w zyciu z ukochana osoba i dzielic sie z nia.
Super, polecam. Jezeli oczywiscie partner nie ma zadnych obiekcji.
napisał/a: kkk 2007-10-22 11:10
przykra sytuacja,poród to przecież całkiem coś innego niż seks i on to powinien odróżnić,mój mąż był przy mnie i była to moim zdanie dobra decyzja.do teraz jest z siebie dumny i ja też
napisał/a: kkk 2007-10-22 11:19
a i jeszcze jedno mój mąz od początku ciąży niewyobrażał sobie bym sama rodziła,na kazdym usg był ze mną.wpominamy czasem poród i mówimy o tym normalnie,on wszystko widział i opowiadał mi jak to wyglądało bo ja leżąc za wiele nie widziałam. z seksem nie było problemów,trochę się bałam tego pierwszego stosunku PO ale było normalnie i jest nadal,tylko tego czasu wciąż za mało...
napisał/a: jarjarbinks 2007-10-22 12:20
Mój mąż też był ze mną przy porodzie przez prawie 13 godzin. Był strasznie zmęczony, ale tak wytrwały. Byłam bardzo szczęśliwa, że go przy sobie mam. Wspierał mnie, rozmawiał ze mną, a między skurczami oboje lekko przysypialiśmy. Jak się zaczęły skurcze parte dopingował mnie z całej siły, a kiedy zobaczył główkę dziecka, to mało nie padł ze szczęścia. Pępowiny już nie przeciął. Jak zobaczył nasze szczęście, to tak się popłakał, że nic nie widział i lekarz musiał go wyręczyć.

W sumie chyba nigdy nie powiedziałam mu ile tak naprawdę znaczył dla mnie ten wspólny poród. Wiem, ze gdybym była sama nie wspominałabym go z takim wzruszeniem. Mężczyzna przy porodzie to prawdziwy skarb :*