Po_co_ludzie_mają_dzieci_???

napisał/a: ~Bbjk 2011-12-19 10:39
W dniu 2011-12-19 10:36, Qrczak pisze:

>
> Aj... chciałabym, żeby mi ktoś taką wypaśną laurkę opracował.
> Ale niestety jestem tylko małą wredną mimblą. Wśród okolicznych boraków
> niedocenianą.

To się staraj, staraj...
--
B.
napisał/a: ~XL 2011-12-19 13:30
Dnia Mon, 19 Dec 2011 09:39:10 +0100, Nixe napisał(a):

> Wyłożyć kawę na ławę, a nie tłumaczyć naokoło i opłotkami, bo to najgorsze,
> co możecie zrobić.
> Idź sobie na jakiś kurs asertywności, to dowiesz się, jak się takie sprawy
> załatwia w sposób humanitarny - czyli ani na bezczela ani robiąc z siebie
> ofiarę. A powiedzenie prawdy (oczywiście w sposób grzeczny i opisaniem
> Waszych odczuć), będzie jedynie testem, czy ta znajomość ma sens. Jeśli mama
> się obrazi i nadmie nie tłumacząc swojego stanowiska*, to znaczy, że
> utrzymywanie TAKIEJ znajomości sensu nie ma. W każdym razie ja bym jej w ww.
> sytuacji nie kontynuowała.

Owszem, gdyby to nie byli jedni z najbliższych sąsiadów i gdyby pan nie był
jednym z najbliższych kolegów MŚK oraz pozostałych panów. Facet jest
naprawdę super, MŚK zależy na znajomości z nim. W przypadku jego żony
jednak żadna kawa na ławę ani inna asertywność nie jest wskazana - to
naprawdę trudny przypadek, jej reakcja jest łatwo przewidywalna: "Nie chcą
nas razem z corką, no to nie będzie nas w ogóle". I kto na tym ucierpi? -
wszyscy panowie. Łącznie z samym mężem pani (który zostanie pozbawiony
towarzystwa oraz wypraw wędkarskich) oraz, o co mi szczególnie chodzi, z
MŚK. Pani potrafiła już nie raz i nie dwa z buzią wystąpić wobec
wszystkich, kiedy nie uważała za wskazane, aby mąż wybrał się na ryby. Raz
w miesiącu - a ona "znowu na ryby???"
Jej mąż ciężko zap...rza dzień w dzień, tzw z pracy do roboty i z roboty do
pracy, a ona mu żałuje mu tych "męskich" chwil, obrażona, kiedy on na parę
godzin mógłby być bez niej i dzieci. Sama jeździ sobie gdzie chce i kiedy
chce - potrafi wtedy dać mu zamiast jedzenia... owo dziecko dla towarzystwa
nad rzeką, no niechże chłop przy okazji robi coś pożytecznego!

>
> * bo być może ona również ma swoje powody, dla których zabiera córkę, ale
> nie potrafi ich jasno wyartykułować

Dziecko nie jest ani padaczkowe, ani nic takiego, co wymagałoby stałej
obecności rodziców. Chodzi normalnie do szkoły, dojeżdża szkolnym
autobusem, biega po okolicy z koleżankami.
Ja widzę tylko taki powód, że pani się boi zostawić córkę z nastoletnim
bratem... Którego dobrze nie znam, więc...
Ale i córka potrafi. Niedawno wyszli z kina w połowie seansu, bo córka
zadzwoniła! Nic się nie stało, po prostu darła się do słuchawki, że "macie
już przyjść!" - słyszałam.
No to wstali i wyszli.
--
XL