Urodziłaś??napisz jak przebiegł twoj poród

napisał/a: candela1 2016-03-13 22:01
napisal(a):i coraz bardziej utwierdzam się w przkonaniu, że udział w tym miała herbatka z liści i oleju z wiesiołka
_________________

mów tak dalej
napisał/a: corsyka 2016-03-14 16:31
candela napisal(a):mów tak dalej
pijesz herbatkę i łykasz wiesiołka?? no to myślę, że powinno zadziałać
napisał/a: Katherina 2016-03-19 17:34
Herbata z liści malin działa cuda

Ale weźcie mnie nie straszcie, ja nie chcę, żeby drugi poród był szybszy
napisał/a: candela1 2016-03-19 17:39
corsyka napisal(a):pijesz herbatkę i łykasz wiesiołka??

wiesiołka nie mam niestety ale herbatkę piję
No i dziś zażyłam dawkę prostaglandynów

[ Dodano: 2016-03-19, 17:40 ]
Katherina napisal(a):Herbata z liści malin działa cuda

Ale weźcie mnie nie straszcie, ja nie chcę, żeby drugi poród był szybszy

o! chyba przegapiłam Twój opis porodu.
Muszę się do niego dokopać
napisał/a: Katherina 2016-03-19 18:32
candela, to połączenie działa cuda.
Opis chyba w M wątku jest.
napisał/a: candela1 2016-04-03 18:53
No dobra, to czas na mnie

Moja relacja będzie krótka...i na tm zdaniu kończą się podobieństwa z moją wizją

Zaczęło się w niedzielę palmową 20 marca. Obejrzeliśmy z mężem mega nudny film pt "Das Boot". Właściwie to ja obejrzałam część i powiedziałam, że idę spać
Była godzina 23. Właśnie przykładałam głowę do poduszki aż tu nagle poczułam, że coś ciepłego ze mnie leci
Muszę tu wspomnieć, że od jakiegoś czasu modliłam się żeby mi się nie przytrafiły dwie rzeczy. Otóż były to. Poród nocą, kiedy to ja jestem padnięta i nie mam najmniejszej ochoty na poród oraz odejście wód przed skurczami. Po pierwsze z jakiegoś powodu strasznie bałam się tego odejścia wód a po drugie wiedziałam, że ze względu na moje pozytywne wyniki GBS będę musiała od razu iść do szpitala. Z drugiej jednak strony ze dwa dni wcześniej wymaniłam sobie, że fajnie by było urodzić w pierwszy dzień wiosny
Ale wracając do historii. Zaczęłam się trząść jak osika (to nie minęło mi aż do końca porodu). Wiedziałam, że już nie ma odwrotu. Zaczęłam rodzić!
Poszłam do A. i mówię co jest grane a on wziął głęboki wdech, uśmiechnął się niepewnie i mówi "No trudno Duduś, to dziś jest widocznie ten dzień"
Zaczęłam jeszcze pakować ostatni prowiant (czekolada, herbata w termosie, woda, ciasteczka, bananki i cukierki). Żałowałam, że nie mam z czego kanapek zrobić

Powiedziałam do A., że drań nie zdążył mi sesji zdjęciowej zrobić mimo, że go o to prosiłam od 2 tyg. No to wyjął aparat i jeszcze strzeliliśmy sobię kilka fotek

Ponieważ mamy szpital 500m od domu to poszliśmy na piechotę.
Jakoś krótko po północy byliśmy na miejscu. Okazało się, że dyżur ma polska położna co nas bardzo ucieszyło. Potem się okazało, że nie nadajemy na tych samych falach ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Tzn, ona nie była nie miła tylko taka trochę oschła..a ja w tamtym momencie potrzebowałam kogoś ktoś mnie "pogłaszcze po przysłowiowej główce" a nie powie "no już niech się Pani tak nie trzęsie. Jak Pani będzie rodzić?".
W każdym bądź razie przyjęła nas, podłączyła antybiotyk, sprawdziła rozwarcie i...pierwsze rozczarowanie. 2 cm. Jak to?? Miało być co najmniej 5cm!!! Przyszła lekarka (bardzo sympatyczna), zrobiła USG i idealnie oszacowała wagę małego
Kolejne rozczarowanie. Położna karze mi rozpakować się do pokoju i położyć się spać bo ona o 8 rano (była 1.30) sprawdzi jaki postęp porodu Skurczy brak.
A ja sobie myślę. Jaki pokój? Jakie spanie? A gdzie moje piłki, możliwość korzystania z wanny, lin itp.?? Poza tym jaka 8 rano jak ja do 6 mam zamiar urodzić!
Ostatnie zdanie wywołało tylko pełen politowania uśmiech na twarzy położnej.
Poszliśmy zatem się rozpakować. Po drodze minęliśmy kolejną kobietę, którą przywieźli do porodu. W moim pokoju czekała kolejna w fazie skurczy. Jak się później okazało tej nocy urodziło 5 kobiet gdzie średnio w moim szpitalu rodzi się dziecko raz na 3 dni
Oczywiście o śnie nie było mowy. Jakieś 20 min po przybyciu na oddział zaczęły się dość konkretne skurcze. Co mnie zaskoczyło nie było praktycznie żadnej biurokracji. Jakiś jeden papier do podpisania. Przepraszam, przyszła do mnie pielęgniarka (ooo jak Pani urodzi do 11 w południe to będzie miała Pani szczęście hyhyhy...) z menu zapytać się co chcę na śniadanie i na obiad następnego dnia
Także między skurczami wybierałam spomiędzy 23 dań
Jakoś ok 2.30 skurcze stały się tak mocne, że wieszałam się na A. i łzy mi ciekły po twarzy. To był moment na prysznic. Muszę powiedzieć, że zdziałał cuda. Siedziałam tam chyba ze 4 min i czułam wyraźną ulgę i być może nawet bym w końcu urodziła pod tym prysznicem gdyby nie to, że zrobiło mi się niedobrze. Oblały mnie zimne poty i miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. W tym momencie powiedziałam A., że coś złego się dzieje i mimo, że było dopiero po 3 wróciliśmy do położnej na porodówkę. Marzyłam o znieczuleniu. Los chciał jednak inaczej. Położna ze zdziwieniem stwierdziła, że rozwarcie już na 8 cm! No i za późno na ZZO...Podłączyła mi chyba paracetamol chociaż jak dla mnie równie dobrze mogłaby mi wodę podłączyć
Oczywiście cały czas się trzęsłam. Latały mi ręce, nogi i cała szczęka. Bardziej ze strachu niż z bólu. Potem nadeszły parte i je wspominam najgorzej. To uczucie parcia było dla mnie strasznie. Na dodatek zrobił się ruch na porodówce i położna musiała biegać między pokojami. A ja czułam, że mnie rozerwie To był jedyny moment, w którym ze wściekłością popatrzyłam na A. i kazałam mu coś zrobić.
Poszedł po położna a ta w szoku, że już rodzę. O 4.43 udało mi się wypchnąć moją kluchę.
A. się popłakał...Leoś wylądował na moim brzuchu a ja byłam w szoku. Spodziewałam się łez wzruszenia a ja się z jednej strony cieszyłam, że już po wszystkim a z drugiej nie mogłam uwierzyć, że to małe, ciepłe ciałko to mój synek
Jeszcze 2 h spędziliśmy na kangurowaniu na porodówce a potem zawieźli nas do naszego pokoju I tak spędziliśmy razem cały dzień Cały czas się zachwycaliśmy jakiego mamy wspaniałego synka
Pobyt w szpitalu wspominam bardzo miło. Co chwila ktoś przychodził pytać się czy niczego mi nie brakuje. Byli fizjoterapeuci, którzy mi pokazali ćwiczenia poporodowe. Świetne jedzenie. W sumie to mogłabym tak jeszcze trochę poleżeć

Podsumowując. Ból był ale chyba spodziewałam się gorszego, zwłaszcza po tych sławnych 7 cm. Najgorsze, odstraszające mnie od następnego porodu były bóle parte. Biorąc pod uwagę szybkość akcji zaczynam się bać czy aby zdążę z następnym dzieckiem do szpitala
Ach, no i na drugi raz od wejścia wołam o znieczulenie! Chociaż nie powiem. Jestem z siebie dumna, że dałam radę bez mimo, że całą ciążę nastawiałam się na poród z ZZO.

P.S. Prowiant pozostał nienaruszony

ojojoj, wcale nie taka krótka ta relacja
napisał/a: daffodil1 2016-04-03 19:16
candela, zazdroszczę!
napisał/a: Itzal 2016-04-03 20:42
swietnie ci poszlo :D
napisał/a: Katherina 2016-04-03 20:54
candela, super

napisal(a):Biorąc pod uwagę szybkość akcji zaczynam się bać czy aby zdążę z następnym dzieckiem do szpitala
napisał/a: corsyka 2016-04-04 09:03
candela, przy drugim nie zdążysz z domu wyjechać, więc co dopiero mówic o zzo
napisał/a: Itzal 2016-04-04 09:11
corsyka napisal(a):candela, przy drugim nie zdążysz z domu wyjechać, więc co dopiero mówic o zzo

napisał/a: krasnolud1 2016-04-04 12:29
candela, dzielna z Ciebie kobitka zazdroszczę takiej szybkiej akcji