Watpliwosci

napisał/a: Misiaq 2014-01-06 12:56
vanilla napisal(a): panikować
Panikować a rozmyślać to dwie inne rzeczy
Mi teraz częsciej zdarzają się obawy, może jestem wyczulona teraz bardziej na takie sprawy, ale mam wrażenie, ze ciągle słyszę o chorych dzieciach I to tak na prawdę chorych, nie chodzi mi o alergia czy inne rzeczy, które nie wpływają na w miarę normalne funkcjonowanie, a o choroby zagrażające zdrowiu i życiu. A już na pewno wpływające na prawidłowy rozwój.
napisał/a: ~gość 2014-01-06 13:04
Misiaq napisal(a):Panikować a rozmyślać to dwie inne rzeczy
jakkolwiek - mieć temat na świeczniku ;) dla mnie nie istniał jak badania wychodziły ok.
Misiaq napisal(a):Mi teraz częsciej zdarzają się obawy, może jestem wyczulona teraz bardziej na takie sprawy, ale mam wrażenie, ze ciągle słyszę o chorych dzieciach I to tak na prawdę chorych, nie chodzi mi o alergia czy inne rzeczy, które nie wpływają na w miarę normalne funkcjonowanie, a o choroby zagrażające zdrowiu i życiu. A już na pewno wpływające na prawidłowy rozwój.
no ale gdzie słyszysz? Bo ja w sumie w ogóle, poza tym jednym chłopcem z ZD to nie spotykam chorych dzieci mimo, że właśnie okulista czy audiolog u nas wynikał ze wcześniactwa.
napisał/a: ~gość 2014-01-06 13:05
Może wypowiem się z perspektywy osoby, które miała manie na punkcie dzieci, wybawiła wszystkie dzieci w rodzinie i wśród znajomych, i baaardzo chciała mieć własne.

Tylko, ze kiedy pojawiło się te własne, wyczekiwane maleństwo z kolkami i płaczem 24 h na dobę, zwątpiłam w sens posiadania dzieci. Do czasu narodzin syna chętnie zajmowałam się dziećmi, wręcz miałam lekkiego świra na tym punkcie. Uwielbiałam karmic, przebierać, kąpać, no wszystko co zwiazne z dziećmi.
A mimo to macierzyństwo mnie rozczarowało - owszem, kocham Adasia nad życie, ale jest inaczej niz sobie wyobrażałam. Ironią losu, jest fakt, ze trafiło mi się dziecko bardzo wymagające, którego zachowanie poważnie nadszarpuje moją psychikę.

Myślałam, ze kto jak kto, ale ja jestem gotowa na dziecko. Jak się okazało rzeczywistość bywa okrutna. Bywają takie dni, kiedy człowiek chce wyjść z domu i biec przed siebie.

Mimo to, nie żałuję. Bo dziecko kocha się miłoscią nieskończoną, przynajmniej w moim przypadku. I chociaż miewam ochotę, aby posłać go na księżyc, to nie oddałabym go nawet na 5 minut. Kiedy wychodzę z domu to od razu zastanawiam się jak mu jest, czy aby na pewno osoba, która się nim zajmuje, zrozumie jego potrzeby. Kiedy jestem na niego zła i mam dość to myślę sobie, że jestem matką. Najwazniejszą dla niego istotą i nikt nigdy nie będzie kochał go tak jak ja, nikt nigdy nie stworzy z nim takiej więzi. Mama to mama. A skoro już jestem tą mamą to chcę dać z siebie 100%.

Minusem macierzyństwa w moim przypadku jest ciągłe zamartwianie się, czy jest zdrowy, czy nic mu się nie stanie. Tak już podobno jest do końca życia, ten strach nie opuszcza.

Odnosnie ojca - mój G. nie przejawiał jakiegokolwiek zainteresowania dziećmi. Nie umiał zagadać do żadnego dziecka, bał się wziąć na ręce itd. Patrzac na jego stosunek do dzieci, jeszcze w ciąży bałam się, czy będzie kochał nasze dziecko. Pod tym względem miło mnie zaskoczył, bo dosłownie oszalał na jego punkcie i wiem, ze kocha go najmocniej na świecie.
Owszem, pomaga mi przy małym, ale to ja pozostaję osoba decyzyjną w kwestii syna. Beze mnie to co najwyżej kupi mu pieluchy. Większość decyzji podejmujemy wspólnie, ale to ja jestem osobą, która decyduje ostatecznie.

Cały ten mój wywód po to, aby uświadomić, że nawet posiadając duży instynkt macierzyński i chęć posiadnia dziecka, moze okazać się, ze jednak nie było się gotowym. Analogicznie - znam osoby, które nie chciały mieć dzieci, ciąża była wielkim zaskoczeniem i zniechęceniem, a są teraz wspaniałymi rodzicami.
napisał/a: Misiaq 2014-01-06 13:11
vanilla napisal(a):no ale gdzie słyszysz?
Z otoczenia. Nie chodzi mi o najbliższą rodzinę czy przyjaciół, ale ludzie, których znam. Na przykład nasz znajomy ma syna 5 lat, u którego właśnie (dopiero teraz!!!!!) zdiagnozowano autyzm i niestety jego stan, pomimo rehabilitacji, się pogarsza, chłopiec coraz bardziej zamyka się w sobie Przestał całkowicie mówić, a wcześniej niewiele, ale mówił.
Moja koleżanka urodziła niespodziewanie w 27 tygodniu i niestety dzieciątko nie przeżyło
Wnuczka przyjaciółki mojej mamy urodziła się z poważną wadą serca, miała mieć operację jak będzie miała 3-4 lata, niestety nie doczekała

I jeszcze inne smutne historie, o których już nie będę wspominać
Mam wrażenie, ze jakoś dużo takich sytuacji dookoła.
napisał/a: ~gość 2014-01-06 13:30
Nataliii napisal(a):Odnosnie ojca - mój G. nie przejawiał jakiegokolwiek zainteresowania dziećmi. Nie umiał zagadać do żadnego dziecka, bał się wziąć na ręce itd.
no jakbym o sobie czytała
Misiaq napisal(a):Moja koleżanka urodziła niespodziewanie w 27 tygodniu i niestety dzieciątko nie przeżyło
Wnuczka przyjaciółki mojej mamy urodziła się z poważną wadą serca, miała mieć operację jak będzie miała 3-4 lata, niestety nie doczekała
hm w sumie to moja koleżanka urodziła w 5 czy 6 m-cu trojaczki i też nie przeżyły, w dalekiej rodzinie było podejrzenie choroby serca (na szczęście ktoś na wyrost się przestraszył z lekarzy), Zuza z resztą też miała szmery i mamy w kwietniu kardiologa, ale jakoś nie dopuszczam do siebie złych myśli :)
napisał/a: KokosowaNutka 2014-01-06 15:43
Nataliii, dzieki za Twoja wypowiedz :) I za inne tez.. bardzo mi pomogly. Dzieki wam jestem pewna swojej decyzji i wiem, ze dzieci nie sa dla mnie. Jasne, wszystko moze sie jeszcze zmienic ale w chwili obecnej to nie ma sensu.
napisał/a: Tigana 2014-01-06 21:47
Ja też dziękuję za te wszystkie wypowiedzi. Niby mam trochę kobiet z dziećmi w rodzinie ale tak szczerze to nikt do końca nigdy nie powie, jak jest, bo każda się boi uznania za złą matkę itd. A dobrze wiedzieć, że takie uczucia się pojawiają, przynajmniej potem mniejsze wyrzuty sumienia.
KokosowaNutka napisal(a):Dzieki wam jestem pewna swojej decyzji i wiem, ze dzieci nie sa dla mnie. Jasne, wszystko moze sie jeszcze zmienic ale w chwili obecnej to nie ma sensu.

ja myślę, że wszystko ma swój czas, najważniejsze, żebyście oboje tego chcieli i byli pewni My dla odmiany po przemyśleniu wszystkich kwestii jesteśmy na tak, tylko jeszcze się parę rzeczy zawodowo musi najpierw wyklarować.
napisał/a: Nadiya1 2014-01-07 14:47
Że też wcześniej tutaj nie zaglądałam :P

KokosowaNutka napisal(a):A moze bedzie wszystko OK ale ja bede mimo to czuc, ze zmarnowalam sobie zycie? Ze zamiast robic na co mialam ochote siedzialam w domu i zajmowalam sie czyms co mnie w ogole nie bawi?

napisal(a):A co ze mna i mezem? Co jesli dziecko zniszczy nasza relacje? Co jesli przestaniemy miec czas dla siebie, zniknie czulosc, harmonia i staniemy sie tylko opiekunami jakiegos malego, marudzacego, biegajacego po domu gnoma?

KokosowaNutka napisal(a):A co ze mna i mezem? Co jesli dziecko zniszczy nasza relacje? Co jesli przestaniemy miec czas dla siebie, zniknie czulosc, harmonia i staniemy sie tylko opiekunami jakiegos malego, marudzacego, biegajacego po domu gnoma?

Na to pytanie nikt nie jest w stanie odpowiedzieć, nawet Ty. Musiałabyś zajść w ciążę, mieć to dziecko i wtedy byś się przekonała :P A może nie byłoby aż tak źle
Żeby nie było- nie namawiam na dziecko no ale nikt nie jest w stanie na takie pytania sobie odpowiedzieć, nawet kobieta, która bardzo pragnie dziecka. Nie wiadomo jakie życie jest nam w końcu pisane :)

KokosowaNutka napisal(a):Do tego dochodzi przerazliwy lek przed porodem.. Jak tylko sobie pomysle, ze mam wycisnac 3kilogramowego klocka poprzez tak ciasny i maly otwor to zbiera mi sie na mdlosci.

oj też bardzo się tego bałam całą ciążę ale wiedziałam, ze trzeba w końcu przez to przejść, przecież wiecznie w ciąży nie będę i dziecko kiedyś postanowi wyjść :P Takie obawy nie jedna z nas miała. Ja jeśli zdecyduję się na drugie dziecko też mimo przebytego pierwszego porodu bez żadnych komplikacji, boję się jaki będzie ten drugi...

KokosowaNutka napisal(a):Czy pakowanie sie w macierzynstwo ma w ogole w tym wypadku sens?

NIE :)
Dlaczego? Tu masz powody:
KokosowaNutka napisal(a):W sumie to ja nie chce miec dziecka..

KokosowaNutka napisal(a):Jesli nie moge spelniac sie zawodowo to moze wydam na swiat nowego podatnika i choc w ten sposob zrobie cos pozytecznego.

Jeśli dziecko ma być dla Ciebie jedynie tak jakby "zapchaniem czymś" sobie życia to daruj :) Poza tym dziecko to nie transakcja finansowa- urodzisz to będzie miał kto na Twoją emeryturę pracować :P

KokosowaNutka napisal(a):Ech jak widze posty Jurni jak sie cieszy z kazdej malej zmiany u synka, z kazdej glupotki, a to ze zabek wyszedl, ze sie usmiecha bo swiatelka na choince sie swieca to nachodza mnie takie mysli, ze jestesm totalnie bezuzyteczna kobieta, ze do niczego sie nie nadaje, ze nigdy nie bede umiala spelnic sie jako matka, ze zdechne nic nie robiac wartosciowego w moim zyciu.

Mam to traktować jako komplement czy krytykę ?
A tak na serio nawiązując do tego co napisałaś to fakt, że cieszę się z każdej "głupotki" jak to nazwałaś ale to nie znaczy, że nie mam czasami dość ;) Co tu dużo mówić, macierzyństwo to piękna sprawa ale i czasami męcząca albo nawet wyprowadzająca niekiedy z równowagi :P Dziecko, choć jeszcze naprawdę malutkie, potrafi wykończyć fizycznie i psychicznie. Fizycznie bo się nie wysypiasz i padasz ze zmęczenia. Psychicznie bo płacze, nie wiesz dlaczego i czasami zdarzy mi się na głos już zakląć bo nie wyrobię albo zostawiam płaczącego Synka i wychodzę do kuchni lub łazienki wyładować się na jakim ręczniku czy ściereczce :P Czasami zdarzy się, że wezmę Synka na ręce trzymając Go pod pachy i zadając Mu nerwowo pytanie "Co Ci dolega?" Wiadomo, że nie powie ale ja czuję ulgę, że zrobiłam co mogłam Także jak widzisz nie jest tak słodko jakby mogło się wydawać, nawet u mnie

KokosowaNutka napisal(a):A z tym instynktem to kolezance chodzilo o to, ze jak kobieta, ktora nie chce dziecka zachodzi w ciaze to automatycznie sie jej ten instynkt wtedy wlacza. W sumie slyszalam o sytuacjach gdzie ludzie nie chcieli dzieci a jak juz wpadli to sie w sumie cieszyli i wszystko bylo ok.

Ja miałam silny instynkt macierzyński ale mimo to bałam się czy poradzę sobie jako matka. Jak patrzyłam na kuzynki z dziećmi kiedy ich pociechy narobiły śmierdząco w pieluchę lub wyleciał im gil z nosa, a kuzynka ręką wytarła to aż mi się niedobrze robiło Nawet wycieranie śliny dziecka ręką mnie brzydziło i nie wyobrażałam sobie tego. A teraz mnie to wszystko nie przeraża Kto przewinie moje dziecko jak nie ja. Kto pozbędzie się zalegających gili w nosie jak nie ja (z pomocą aspiratora oczywiście
)
Ja w ogóle bałam się czy wezmę na ręce swoje dziecko lub czy wykąpię a to jakoś samo przyszło :)

No i wymieniłaś same negatywne aspekty macierzyństwa. Boisz się jakie wtedy będą relacje z Twoim Mężem, ze zatracisz się w macierzyństwie i życie będzie się kręcić jedynie wokół dziecka itp. Itd. Ale jeśli mimo wszystko dbalibyście o Wasz związek, o Wasze małżeństwo to na pewno nie byłoby aż tak źle :)
Skoro widzisz same negatywne strony macierzyństwa to po co w to się pakować. Lepiej zająć się czymś innym niż wychowywaniem dziecka ;) Po co masz później żałować swojej decyzji… Lepiej przemyśleć i zastanowić się nad tym setki razy :)

Nataliii napisal(a):Minusem macierzyństwa w moim przypadku jest ciągłe zamartwianie się, czy jest zdrowy, czy nic mu się nie stanie. Tak już podobno jest do końca życia, ten strach nie opuszcza.

Mam to samo
napisał/a: mnpszmer 2014-01-07 22:54
Jurni napisal(a):ataliii napisał/a:
Minusem macierzyństwa w moim przypadku jest ciągłe zamartwianie się, czy jest zdrowy, czy nic mu się nie stanie. Tak już podobno jest do końca życia, ten strach nie opuszcza.

Mam to samo
oj tak tez to mam. Jak patrze na chore dzieci to poprostu sram ze strachu, ze kiedys moim cos sie stanie. Nie wyobrazam sobie tego i taki strach o dzieci pozostanie do konca zycia.Obojetnie czy beda duze czy male.


A wiec co do KokosowaNutka, moim zdaniem powinnas sie wstrzymac i nie decydowac na dziecko bo na razie czytajac twoj post widze wiecej przeciw niz za. Nigdy nie mozna byc pewnym i kazdy przed zajsciem w ciaze czy w tej ciazy miewa rozne obawy.Ja np. jak nie mialam malej M to w glebi duszy chcialam miec z M dziecko, a kiedy wpadlismy (bo nie ukrywajmy byla to wpadka pomimo, ze myslalam o tym) to sie wystraszylam i mialam momenty, ze sie super cieszylam, a momenty, ze sie zastanawialam co to bedzie jak ja nie pokocham tego dziecka, czy sie nadaje, czy nie oddale sie z M od siebie, a tego bardzo nie chcialam bo swiata poza nim nie widzialam. Jak juz rodzilam to mowilam do M, ze juz nigdy nie chce miec wiecej dzieci, a jak urodzilam i zobaczylam ta mala istotke patrzaca sie na mnie od razu sie zakochalam.Kazda obawa przeszla, wszystko przyszlo samo, wiedzialam co zrobic, kiedy slyszalam placz tej kruszynki plakalam prawie, ze z nia. Zmienila nasze zycie i nie wyobrazalismy sobie swiata bez niej.Byly dni ciezkie kiedy plakala, bylam zmeczona, musialam co 2 min wstawac w nocy i wtedy momentami tracilam cierpliwosc, ale sobie myslalam wlasnie jak Natalii czyli, ze ona ma tylko nas,ze swiata poza nami nie widzi, cos jej jest i to ja jestem jej mama, musze jej dac poczucie bezpieczenstwa, milosc i ja przytulalam i mi przechodzilo. Teraz aby zajsc drugi raz w ciazy mialam obawy czy napewno chce od nowa pchac sie w te pieluchy,czy chce od nowa przechodzic porod, czy moze nie jest lepiej tak jak jest i pora zajac sie wreszcie soba,isc do pracy, ale jednak ochota posiadania drugiego dziecka wygrala. Po zrobieniu testu ciazowego bylam przeszczesliwa i juz mniej wiecej wiedzialam jak bedzie.Wiedzialam, ze pokocham i nie bylo dla mnie to obce,ale wciaz mialam obawy jak przy pierwszej ciazy czyli o porod, o zdrowie dziecka, swoje (balam sie, ze umre przy porodzie).Balam sie jak sobie poradze prowadzajac mala M do szkoly kiedy bedzie maluszek, ale kiedy sie urodzil to wszystko poszlo gladko, lepiej niz myslalam. Nie jest tak ciezko jak za pierwszym razem bo wiedzialam na co mam sie szykowac. Znalam juz plusy i minusy, jestem bardziej dojrzala i tak samo jak maly sie urodzil to w chwili go pokochalismy ogromna miloscia.Nie wyobrazam sobie ich nie miec, to nasze najwieksze szczescie i w sumie nie moge wymienic duzo minusow macierzynstwa. Jedynie co to z M mamy mniej czasu dla siebie, ale wierze, ze to sie zmieni. Trzeba poprostu pamietac by sie nie zatracic, dalej dbac o siebie. Czasem dziecko mozna zostawic u babci, ciotki i zrobic cos we dwoje, to naprawde wazne
Dodam jeszcze, ze wlasnie czasem ktos nie chce miec dziecka, a jak sie ono rodzi to jest najszczesliwszym czlowiekiem na ziemi, a sa znowu osoby ktore chcialy, a jednak ich to przeroslo i tu sie zgadzam z Jurni, , ze aby sie przekonac trzeba byc w tej ciazy i urodzic bo kazdy czlowiek jest inny i tak samo kazda sytuacja.
KokosowaNutka, .musisz zdawac sobie sprawe, ze po porodzie Twoja ochota na seks moze zmalec i czasem przez to tez pary sie od siebie odsuwaja, ale nad tym mozna pracowac.Oczywiscie nie mowie, ze tak by bylo, ale niestety czesto jest i warto o tym wiedziec by potem nie bylo zalamania. Moim zdaniem u ciebie jest duzo minusow, a miec dziecko tylko dlatego bo nie ma sie dobrej pracy i pomyslu na zycie jest najgorszym pomyslem jaki komus moze wpasc do glowy. Ten sposob w jaki wyrazasz sie o dzieciach juz mowi sam za siebie. Wiesz ja nie mowie bo moze bylabys swietna mama, tego nie wiemy, ale wydaje mi sie, ze musisz byc bardziej przekonana, aaaaaaaaaaa a co do innych dzieci to tez obce bardziej mnie denerwuja, wkurzaja. Swoje to co innego (przynajmniej w moim przypadku)
napisał/a: ~gość 2014-01-08 08:29
Walentina napisal(a):jak urodzilam i zobaczylam ta mala istotke patrzaca sie na mnie od razu sie zakochalam.
ciekawa jestem jakie to uczucie, bo mi bardziej towarzyszyło "zszyjcie mnie już albo zabijcie", a dużo kobiet po zobaczeniu dziecka zaczyna do niego czuć miłość
Walentina napisal(a):Jedynie co to z M mamy mniej czasu dla siebie, ale wierze, ze to sie zmieni.
a robicie coś w tym kierunku? Bo
Walentina napisal(a): pamietac by sie nie zatracic, dalej dbac o siebie
to myślę, że każdy pamięta tylko pytanie ile osób faktycznie coś robi :)
napisał/a: mnpszmer 2014-01-08 10:12
vanilla, jak mala M byla mala czasem zostawala z moja mama, organizowalam jakies wieczory, wypady we 2, a teraz karmie (mala M do 3 mies. z braku pokarmu) ale to nie temat o mnie. Jak cos to wczoraj w poslubionych wiecej pisalam.

[ Dodano: 2014-01-08, 10:16 ]
No, a co do milosci to ja nie wiem jak mozna nie kochac. Maly wlasnie sie przebudzil, podeszlam dac mu smoka i jeszcze przez te zaspane oczka zaczal sie do mnie usmiechac i znow zasnal.Jest to poprostu bezcenne Ten usmiech wynagradza wszystko
napisał/a: ~gość 2014-01-08 10:24
Walentina napisal(a):vanilla, jak mala M byla mala czasem zostawala z moja mama, organizowalam jakies wieczory, wypady we 2, a teraz karmie (mala M do 3 mies. z braku pokarmu) ale to nie temat o mnie. Jak cos to wczoraj w poslubionych wiecej pisalam.
no właśnie czytałam dzisiaj rano dlatego pytam co robicie, bo odnoszę wrażenie, że Ty się tylko starasz jak już
Walentina napisal(a):No, a co do milosci to ja nie wiem jak mozna nie kochac. Maly wlasnie sie przebudzil, podeszlam dac mu smoka i jeszcze przez te zaspane oczka zaczal sie do mnie usmiechac i znow zasnal.Jest to poprostu bezcenne Ten usmiech wynagradza wszystko
ja nie mówię, że nie kocham, tylko nie miałam tego "olśnienia" przy porodzie, ale pewnie też byś nie miała, gdybyś schodziła z tego świata na stole operacyjnym ;) a uśmiech cóż, no słodki, lubię, cieszy mnie, ale nie jaram się tak jak niektóre mamusie :)