zupa

napisał/a: ~siwa 2006-12-01 22:44
ikselka napisał(a):

>> wróć, popracuj 7-8 godzin
> To też mam w ogrodzie, w domu, u męża.

Tu jest clou. To wszystko co jest wymienione + 7-8 godzin pracy.
Po odjęciu pracy _poza_ ogrodem, domem i mężem ma się inny punkt
widzenia. Czasami zazdroszczę.

--
.......:: s i w a ::.......
.:: JID:siwa@jabber.org ::.
-#--#--#--#--#--#--#--#--#-
napisał/a: ~księżniczka_Telimena_(gsk) 2006-12-01 23:00

Użytkownik "siwa" napisał w wiadomości
> ikselka napisał(a):
>
>>> wróć, popracuj 7-8 godzin
>> To też mam w ogrodzie, w domu, u męża.
>
> Tu jest clou. To wszystko co jest wymienione + 7-8 godzin pracy.
> Po odjęciu pracy _poza_ ogrodem, domem i mężem ma się inny punkt
> widzenia. Czasami zazdroszczę.

Kurde, ja niestety porównując okres pracy i "niepracy" wybieram opcję nr 1.
Jest mniej męcząca.
Pomimo kilkudniowych wyjazdów na szkolenia, pracy po godzinach i stresów,
byłam bardziej wypoczęta i zorganizowana niż teraz.
Pozdrawiam
Teli.
napisał/a: ~E." 2006-12-01 23:00
siwa napisał(a):

>>> wróć, popracuj 7-8 godzin
>> To też mam w ogrodzie, w domu, u męża.
>
> Tu jest clou. To wszystko co jest wymienione + 7-8 godzin pracy.
> Po odjęciu pracy _poza_ ogrodem, domem i mężem ma się inny punkt
> widzenia. Czasami zazdroszczę.
>
Czasem też. Przydałoby się jakieś 12 godzin ekstra na czytanie książek,
szydełkowanie i leniuchowanie przed TV.
Pomaganie mężowi jest pracą, tyle że odpowiedzialnośc za nią spada na
niego. Pomagac mozna albo i nie, jak głowa boli.

Eulalka
napisał/a: ~E." 2006-12-01 23:04
księżniczka Telimena (gsk) napisał(a):

> Kurde, ja niestety porównując okres pracy i "niepracy" wybieram opcję nr
> 1. Jest mniej męcząca.
> Pomimo kilkudniowych wyjazdów na szkolenia, pracy po godzinach i
> stresów, byłam bardziej wypoczęta i zorganizowana niż teraz.

To naturalne. Pracując MUSISZ sobie organizowac czas, bo masz go o 1/3
doby mniej. Okazuje się wtedy, że jak nie pracujesz robisz duzo mniej i
wciąż nie masz czasu, a mimo pracy znajdziesz chwilkę na dodatkowe zajęcia.
Wypoczeta to ja nie jestem, ale lubię swoją pracę. Daje odpowiedni
poziom adrenaliny. Ciężko to porównać do pieczenia drożdżówek tudzież
pracy w ogrodzie... Raz na jakiś czas może wyjść zakalec - ja na sukcesy
pracuję kilka miesięcy zaliczając w miedzyczasie statystycznie 10
porażek. To tak jakby się ikselce co 15 ciasto udawało. Ja wciąż to
lubię... ciekawe czy ona by lubiła? ;)

Eulalka
napisał/a: ~księżniczka_Telimena_(gsk) 2006-12-01 23:08

Użytkownik "E." napisał w wiadomości
>To tak jakby się ikselce co 15 ciasto udawało. Ja wciąż to lubię... ciekawe
>czy ona by lubiła? ;)
>

Ha, teraz się dowiemy, że nigdy nie dopuściła się zakalca :) Nie po to za
mąż wychodziła, żeby rodzinę zakalcami faszerować :)
Teli - tęskniąca za pracą
napisał/a: ~Waldemar 2006-12-01 23:26
E. schrieb:

> Tym co napisałaś obraziłaś wiele oddanych rodzinie kobiet. Nie twierdzę,
> że jesteś przez to głupia. Po prostu zachowałaś się jak słoń w składzie
> porcelany. Gorszy był tylko ksiądz, ktory na kazaniu grzmial z ambony,
> że drzewo ktore nie wydaje owocu należy wyciąć, a w pierwszych lawkach
> siedzialy kobiety niemogące zajść w ciążę.

akurat ksiądz katolicki, mówiący takie słowa, powinien dać się wyrżnąć,
bo jego drzewo owoców nie ma prawa wydać.

Waldek
napisał/a: ~ps" 2006-12-02 00:17

Użytkownik "E." napisał w wiadomości
> ikselka napisał(a):
>
>> Ale przecież nie twierdzę,że oczekuję chwały. Jestem jak malarz
>> przed udanym obrazem - już pisałam: cieszy mnie zadowolenie i apetyt
>> oglądających/pałaszujących. Malarz sobie stoi i tylko patrzy...
>> Fanfary mu niepotrzebne. Nie znasz tego uczucia?
>>
>
> Znam, ale zdeprecjonowałaś mnie.
> Bo nie lubię gotować.
> Uznałaś, że skoro nie znosze tego robic nie powinnam miec rodziny.
> A ja Ci próbuję wyjasnić, że nie lubię gotowania ale mam inne pasje, na
> których moja rodzina korzysta. Których Ty pewnie nie masz, albo Ci obce. I
> nie powiem Ci, że po co zakładałaś rodzinę, skoro nie umiesz dla nich
> szalika zrobić (nie piję do Twoich umiejętności - to przykład).
> Mam prawo nie lubić czegoś. Obowiązki najfajniej byloby pokochac, ale
> czasem nam nie idzie.
> Tym co napisałaś obraziłaś wiele oddanych rodzinie kobiet. Nie twierdzę,
> że jesteś przez to głupia. Po prostu zachowałaś się jak słoń w składzie
> porcelany. Gorszy był tylko ksiądz, ktory na kazaniu grzmial z ambony, że
> drzewo ktore nie wydaje owocu należy wyciąć, a w pierwszych lawkach
> siedzialy kobiety niemogące zajść w ciążę.
> Rozumiesz teraz o co chodzi?

Bede zlosliwy - wiec jezeli nie chcesz nie czytaj.

Jak widze argumentacji i wiedzy nadal brak. Jakie masz pasje, jezeli mozna
wiedziec (te przydatne dla rodziny)? Net? Warcaby? Sorry Ona sie nie
zachowala jak slon w skladzie porcelany a odwrotnie ( spokojnie wytlumacze
jak zwykle) - to porcelana ktora znalazla sie na deptaku sloni,
zakompleksionych, acz zadufanych w sobie, mimo ze w wielu przypadkach
zostaly same. Rodzinnie oddanych kobiet???????? Na czym to oddanie polega bo
jakos nie zauwazylem prawdziwego przykladu. Jasne wszyscy ksieza sadzaja
zawsze w pierwszej lawce biedne kobietki, a nastepnie sie na nich
wyladowuja...
Rozumiem, ze to co pisalas, pisalas jako czlonek pelnej rodziny, w ktorej
obecny Twoj maz, bedacy ojcem Waszych dzieci, nadal Cie szanuje i z Toba
jest. Mam tez nadzieje, ze pozostale "slonice" tez sa spokojnymi.
szczesliwymi mezatkami (wraz z dziecimi i ich ojcem).

Kri Z

napisał/a: ~oshin 2006-12-02 00:23
Dnia Sat, 2 Dec 2006 00:17:14 +0100, ps napisał(a):
> Rodzinnie oddanych kobiet???????? Na czym to oddanie polega bo
> jakos nie zauwazylem prawdziwego przykladu.

No np. dajmy na to, zarabiają na rodzinę?
Czy to się nie liczy?
Bo jeśli się liczy, to już wiesz jak są oddane.
A jeśli się nie liczy, to w takim razie jak się rodzinie oddają faceci,
którzy nie gotują i nie sprzątają (bo to robią te oddane kobiety)?

--
oshin, która rodziną pomiata i od tego ją ma ;)
dorota bugla
dopadło mnie - http://oshin.jogger.pl
napisał/a: ~księżniczka_Telimena_(gsk) 2006-12-02 00:30

Użytkownik "ps" napisał w wiadomości

> Mam tez nadzieje, ze pozostale "slonice" tez sa spokojnymi. szczesliwymi
> mezatkami (wraz z dziecimi i ich ojcem).

ja tak - od kiedy minęła mi depresja poporodowa :)

ale nadal nie zawsze mam "dzisiejszą" zupę, chociaż zdarza się, że mam dwie
dzisiejsze - mój mąż nie je mięsa. A drugie dania mam zawsze dwa, ale tylko
w weekendy, bo w tygodniu mąż je w restauracjach. Pomimo to jestem słonicą
(53 kg), która twierdzi, że próby ubierania w złoto wszystkiego co wokół są
jakąś mistyfikacją. Nie ma rzeczy tylko czarnych i tylko białych.
A poza tym chyba pokłóciłeś się z partnerką, bo albo zupy dzisiejszej nie
było, albo była, ale zbyt słona. Wyżywanie się na żonie podobnych w necie
nie pomoże...
Pozdrawiam
Teli.




>
> Kri Z
>
>
napisał/a: ~ Nixe" 2006-12-02 00:36
X-No-Archive:yes
W wiadomości
księżniczka Telimena (gsk) pisze:

> A poza tym chyba pokłóciłeś się z partnerką, bo albo zupy
> dzisiejszej nie było, albo była, ale zbyt słona.

Czytasz w moich myślach?
(tylko nie to!!)
Właśnie miałam napisać_dokładnie_to samo.

--
Nixe
napisał/a: ~ps" 2006-12-02 01:21

Użytkownik "oshin" napisał w wiadomości
> Dnia Sat, 2 Dec 2006 00:17:14 +0100, ps napisał(a):
>> Rodzinnie oddanych kobiet???????? Na czym to oddanie polega bo
>> jakos nie zauwazylem prawdziwego przykladu.
>
> No np. dajmy na to, zarabiają na rodzinę?
> Czy to się nie liczy?
> Bo jeśli się liczy, to już wiesz jak są oddane.
> A jeśli się nie liczy, to w takim razie jak się rodzinie oddają faceci,
> którzy nie gotują i nie sprzątają (bo to robią te oddane kobiety)?

Oshin

Nie pisalem o wszystkich, zauwaz, ja rozumiem pracujace kobiety, niechcace
czy tez nielubiace gotowac... ja to szanuje. Gotuje (ostatnio mniej),
zajmuje sie dzieckiem, ale nie zmywam i nawet nie wkladam do zmywarki
naczyn - tego nie trawie. Nie zarzucam, ze taki styl zycia jest zly - sam go
uprawiam, wq... mnie jak widze samotne udajace szczesliwa rodzine.

Kri Z
napisał/a: ~ps" 2006-12-02 01:29

Użytkownik "księżniczka Telimena (gsk)" napisał w wiadomości
>
> Użytkownik "ps" napisał w wiadomości
> news:ekqd3m$shj$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
>> Mam tez nadzieje, ze pozostale "slonice" tez sa spokojnymi. szczesliwymi
>> mezatkami (wraz z dziecimi i ich ojcem).
>
> ja tak - od kiedy minęła mi depresja poporodowa :)
>
> ale nadal nie zawsze mam "dzisiejszą" zupę, chociaż zdarza się, że mam
> dwie dzisiejsze - mój mąż nie je mięsa. A drugie dania mam zawsze dwa, ale
> tylko w weekendy, bo w tygodniu mąż je w restauracjach. Pomimo to jestem
> słonicą (53 kg), która twierdzi, że próby ubierania w złoto wszystkiego co
> wokół są jakąś mistyfikacją. Nie ma rzeczy tylko czarnych i tylko
> białych.
> A poza tym chyba pokłóciłeś się z partnerką, bo albo zupy dzisiejszej nie
> było, albo była, ale zbyt słona. Wyżywanie się na żonie podobnych w necie
> nie pomoże...

Witaj

1. Nie pisalem o wadze o a gruboskornosci. Zauwaz to lalka zarzucila iselce
ze jest sloniem w skaldzie przedniej porcelany.
2. nikt nas nie przekona ze biale jest biale a czrne jest czarne ;)
3. jeszcze sie nie poklocilem, od kiedy uzywamy net w malzenstwie mniej sie
klocimy ;)

Ataki ad personam nietrafione - juz w tym watku zarzucano iselce ze pisze
nie na grupe, cze jest glupia itd... nie Ona zrobila crossa... jakos teli
wszyscy puszaja plazem... czemu?

Pozdrawiam

Kri Z