Jak długo czekać na zaręczyny? Poradźcie...

napisał/a: lisbeth871 2012-05-05 03:44
lapek a 40 koła na weselicho to różnica no ale ty to.
napisał/a: Mavs 2012-05-05 03:49
magdusia8705 napisal(a):lapek a 40 koła na weselicho to różnica no ale ty to.

No ta bo w moim wieku już powinienem mieć fortunę na koncie...
ja to?
napisał/a: Betka86 2012-05-05 08:47
Mavs, Twoje poglądy są troszkę oderwane od rzeczywistości. Ale myślę, że z czasem życie samo je zweryfikuje. Ja też myślałam, że po ślubie będę mieszkać z rodzicami i mężem, dopóki nie uzbieramy na własne mieszkanie. Teraz wiem, że to niemożliwe, choć mama podeszła do pomysłu entuzjastycznie . I nie chodzi tu o żadne pasożytnictwo, ale o zwyczajną intymność (nie mylić z seksem), która dla związku jest bardzo ważna. Dlatego ważne jest to, żeby swoje uczucie drugiej osobie okazać również w ten sposób, że poczeka się trochę dłużej na ślub, ale za to zapewni się ukochanej osobie jakiś podstawowy komfort polegający na tym, że nie będziesz musiał codziennie jeść chleba posmarowanego nożem, bo nie będzie Cię stać na nic innego : . A co do kwestii wesela i pieniędzy rodziców... szanuję Twoje podejście, tym bardziej, że sam podkreślasz, że to wyłącznie Twoje zdanie. Ale jeżeli chodzi o mnie to uważam, że planując swoje własne dorosłe życie nie powinno się prosić rodziców o pieniądze, ja bym nie miała ani tupetu, ani sumienia, bez względu na sytuację materialną rodziców. Mnie też będzie trudno odłożyć na ślub, ale nawet jakby rodzice zaproponowali pomoc, to bym jej nie przyjęła, uważam, że w pewnym wieku i w takiej sytuacji nie wypada. Ale tym razem to ja podkreślę, że to tylko moje zdanie a na pewno zdarzą się rodziny, w których rodzice obraziliby się za takie podejście, więc... nie generalizujmy, nie ma tutaj uniwersalnego rozwiązania.

[ Dodano: 2012-05-05, 09:21 ]
no i znowu nie wiem skąd te buźki z piwami.....
napisał/a: KokosowaNutka 2012-05-05 15:51
Betka86, jakis znak moze z tymi piwkami. Dzis sobota w sumie, mozna sie napic :P

Mysle, ze trzeba tutaj znalezc jakis zloty srodek. Jasne, ze sama miloscia sie nie wyzyje (choc kiedys tak uwazalam ) ale z drugiej strony czekac do 40stki a bo samochod trzeba, a bo dom, mieszkanie, zarabiac tez by sie z 3 tys chcialo a to tamto a to sramto tez nie jest dobrym rozwiazaniem.
napisał/a: Mavs 2012-05-05 16:06
Betka86 napisal(a):Mavs, Twoje poglądy są troszkę oderwane od rzeczywistości. Ale myślę, że z czasem życie samo je zweryfikuje. Ja też myślałam, że po ślubie będę mieszkać z rodzicami i mężem, dopóki nie uzbieramy na własne mieszkanie. Dlatego ważne jest to, żeby swoje uczucie drugiej osobie okazać również w ten sposób, że poczeka się trochę dłużej na ślub, ale za to zapewni się ukochanej osobie jakiś podstawowy komfort polegający na tym, że nie będziesz musiał codziennie jeść chleba posmarowanego nożem, bo nie będzie Cię stać na nic innego : . A co do kwestii wesela i pieniędzy rodziców... szanuję Twoje podejście, tym bardziej, że sam podkreślasz, że to wyłącznie Twoje zdanie. Ale jeżeli chodzi o mnie to uważam, że planując swoje własne dorosłe życie nie powinno się prosić rodziców o pieniądze, ja bym nie miała ani tupetu, ani sumienia, bez względu na sytuację materialną rodziców. Mnie też będzie trudno odłożyć na ślub, ale nawet jakby rodzice zaproponowali pomoc, to bym jej nie przyjęła, uważam, że w pewnym wieku i w takiej sytuacji nie wypada.


Może i są, ale skoro nie podoba mi się dokąd świat zmierza to staram się nie dać mu zmienić moich poglądów ;)
Nie miałem na myśli mieszkania z rodzicami tylko raczej wynajmowanie czegoś, a nie od razu mieszkanie na swoim.
Ale jaka to różnica czy będziemy jeść ten chleb smarowany nożem przed czy po ślubie?
A co do kwestii pieniędzy to moja babcia od strony mamy dołożyła moim rodzicom jak kupowali pierwszym samochód, bo sama uważała, że im się bardziej to przyda niż jej, bo ona i tak aż tak dużo nie wydaje, a będzie się cieszyć ich szczęściem i jak w takiej sytuacji nie widzę nic złego i wręcz uważam, że nie wypada odmówić, ale to moje zdanie.
Nie wiem czy można bez ryzyka ostrzeżenia linkować blogi, bo jeśli tak to bym tu fajny wpisem zapodał, bo nie twierdze, że sam wszystko wiem najlepiej tylko uważam, że tam była właśnie fajnie opisana kwestia małżeństw studenckich.
napisał/a: kania3 2012-05-05 17:41
Ja mam podobne podejście co Mavs, chociaż bliżej Kokosowej. Ale to pewnie dlatego, że u mnie w rodzinie od zawsze były młode studenckie małżeństwa i takie podejście jest oczywiste, że każdy kiedyś od zera zaczynał i wszyscy sobie nawzajem zawsze pomagali się usamodzielnić. Oczywiście nie było to roszczeniowe nastawienie "daj", siedzenie na tyłku i zero wysiłków ze swojej strony. Wesele finansują rodzice w sensie imprezę w restauracji, my płacimy za całą resztę. Mieszkać też będziemy u rodziców, ale tego to akurat nie zakładaliśmy, po prostu pracę straciłam.. plan był inny. Nie uważam to za pasożytowanie. Pasożytowalibyśmy, gdybyśmy nie mieli zamiaru się usamodzielnić, tylko siedzieć z rodzicami i nic nie robić i liczyć, ze nas będą wiecznie utrzymywać, a nie mieszkać z nimi jako etap przejściowy dopóki się pracy nie znajdzie.
Moi rodzice to w ogóle stwierdzili, ze bez sensu czekaliśmy na koniec studiów, bo dopóki się uczę by mnie utrzymywali i im mój stan cywilny finansowo nie robi różnicy, bo koszty te same. Ja mam inne zdanie na ten temat myśląc o sobie i sobie nie wyobrażam tego, ale gdyby moje dziecko było w takiej sytuacji, pewnie miałabym podejście moich rodziców. :P
My czekaliśmy do momentu, kiedy będą widoki na rozpoczęcie usamodzielniania się, czyli mój koniec studiów (bo narzeczony jest jeszcze studentem) i intensywne poszukiwanie pracy. Jakbyśmy czekali do momentu aż będziemy w pełni samodzielni i niezależni, to nie wiem, jak długo jeszcze byśmy czekali.
napisał/a: lisbeth871 2012-05-05 23:29
Nie trzeba mieć wypasionego domu/ mieszkania, auta czy pracy za średnią krajową, ważne by móc się utrzymać z własnej pensji. Małżeństwo to nie tylko zmiana nazwiska, ale przede wszystkim odpowiedzialność za drugiego człowieka, dorosłość przez duże D, czas w którym nie ma odwrotu, że jak się nie podoba to wracam do mamusi.
Dlatego (wracając do początku, z którego zaczęła się ta dyskusja), jestem wstanie zrozumieć czemu facet zwleka z oświadczynami. Bo te słowa, które tak pragnie kobieta usłyszeć, dla mężczyzny oznaczają (a przynajmniej powinny) odpowiedzialność za rodzinę, którą chce / chcą stworzyć.
napisał/a: Betka86 2012-05-07 09:44
napisal(a):Nie miałem na myśli mieszkania z rodzicami tylko raczej wynajmowanie czegoś, a nie od razu mieszkanie na swoim.


z tym się zgadzam, jakby człowiek miał czekać, aż kupi własne mieszkanie, to by chyba się nie doczekał

magdusia8705 napisal(a):Nie trzeba mieć wypasionego domu/ mieszkania, auta czy pracy za średnią krajową, ważne by móc się utrzymać z własnej pensji. Małżeństwo to nie tylko zmiana nazwiska, ale przede wszystkim odpowiedzialność za drugiego człowieka, dorosłość przez duże D, czas w którym nie ma odwrotu, że jak się nie podoba to wracam do mamusi.


zwłaszcza, jeżeli pojawi się na świecie mały człowiek, za którego też trzeba wziąć odpowiedzialność i jakoś utrzymać, a z tym trzeba się liczyć.

kania napisal(a):Oczywiście nie było to roszczeniowe nastawienie "daj", siedzenie na tyłku i zero wysiłków ze swojej strony


no właśnie też troszkę mi o to chodzi, że rodzice to nie jest bankomat, z którego można czerpać do końca życia, bo "jestem ich dzieckiem"/"należy mi się". Jeżeli rodzice się na to godzą i jeżeli mieszkając z nimi dokładasz się do życia/rachunków/jedzenia to ok, ale w moim przekonaniu nie dotyczy to wyłącznie małżeństw, tylko generalnie jak kończysz studia i jesteś w pewnym wieku to wypada się usamodzielnić. Czy to nie jest mały ?