Anoreksja, bulimia i inne..

napisał/a: indiend 2006-12-10 12:52
Małgosia23 napisal(a):Jednak w przypadku osób, które nie potrafią sobie radzic z tymi chorobami, najlepszym rozwiazaniem jest wizyta u dobrego psychologa.

Rozwiązanie, rozwiązaniem...ale zanim osoba chora trafi do psychologa musi zrozumieć, że tam właśnie powinna się zgłosić... a to jest największy problem...
Małgosia23, definicje książkowe, czy słowa wykładowcy czy w ogole informacje z netu są niczym w stosunku do samych odczuć. Tak naprawde, nigdzie nie jest napisane to, co przezywaja i jak sie czuja anorektyczki lub bulimiczki..
napisał/a: Małgosia23 2006-12-10 17:03
indiend napisal(a):Małgosia23, definicje książkowe, czy słowa wykładowcy czy w ogole informacje z netu są niczym w stosunku do samych odczuć. Tak naprawde, nigdzie nie jest napisane to, co przezywaja i jak sie czuja anorektyczki lub bulimiczki..

Dobrze wiem o tym. Wiem wiele na ten temat, także o odczuciach i emocjach osób chorych. To są często traumatyczne przeżycia i w wielu przypadkach ta choroba kończy się tragicznie, właśnie przez słabą psychikę chorych.
napisał/a: indiend 2006-12-10 17:10
Małgosia23 napisal(a):Wiem wiele na ten temat, także o odczuciach i emocjach osób chorych

a ja nie wiem co czuja takie osoby, bo kazdy przezywa takie cos inaczej, mysle, ze zeby WIEDZIEC co czuje kazda z tych osob, trzeba byc na miejscu kazdej osoby z osobna. Nie powinno sie generalizować.
napisał/a: Anetka1 2006-12-10 23:06
Jedno jest pewne...Nie jest tym osobom lekko. palika, izabela1982 jaka pomoc w okresie chorowy pomogłaby Wam najbardziej ??? Akceptacja przez najbliższych ? Co mogłaby druga osoba zrobić by Wam wtedy było latwiej wygrac ta walkę - pokonać chorobę ?
napisał/a: Belay 2006-12-11 09:59
Od ośmiu lat cierpię na bulimię. Od pięciu przyznaję się do swojej choroby przed samą sobą. Od dwóch lat jestem "prawie czysta". I doskonale wiem, że człowiek, który sam tego nie przeżył, nigdy nie zrozumie chorych osób i tak naprawdę nie ma żadnego pojęcia o uczuciach i emocjach towarzyszących w trakcie tych zaburzeń.

Zawsze byłam "kluską", przez co zresztą wciąż miałam mnóstwo kompleksów. Bardzo chciałam być szczupła i robiłam wszystko, żeby móc się bez żadnego wstydu, przebierać na lekcjach wf-u. Niestety z mojego odchudzania wyszło więcej szkody jak pożytku.

Cieszyłam się, gdy waga wskazywała kilka kilogramów mniej, ale bywały momenty, że pochłaniałam ogromne ilości jedzenia. Nie było dla mnie istotne, co to jest. Po prostu jadłam to, co akurat było pod ręką. Ogórki kiszone, dżem, czekoladę, ciastka, a potem śledzie czy nie do końca rozmrożona żywność.

Kiedy po raz pierwszy, zdałam sobie sprawę z tego, co się ze mną dzieje - po prostu zaczęłam się śmiać. Byłam wówczas święcie przekonana, że jestem w stanie to kontrolować. Niestety bardzo szybko zrozumiałam, że nie jest to prawdą. Na pewnym etapie - zwyczajnie musiałam wymiotować, w przeciwnym razie mój organizm zaczynał wariować i wszystko mnie bolało.

Sama nigdy bym sobie z problemem nie poradziła. Gdy miałam już naprawdę dość takiego życia, zgłosiłam się do poradni psychologiczno - pedagogicznej, gdzie pracowała zaufana terapeutka. Dzięki rozmowie z Nią, dowiedziałam się istotnych faktów dotyczących zaburzeń odżywiania i postanowiłam stawić czoło chorobie.

Nie było lekko. Bulimia to wyrok - jest się bulimiczką przez całe życie. I już nigdy tak naprawdę nie będę zdrowa. Nawrót może pojawić się w każdej chwili - co kilkakrotnie mi się zdarzało...

To było jak walka z wiatrakami. Z jednej strony bardzo chciałam schudnąć, a z drugiej chciałam być normalną nastolatką.

Wtedy, bardzo mocno zaangażowałam się w projekt Orexis (znaczy: łaknienie, apetyt), którego celem było uświadomienie młodym ludziom, jak bardzo niebezpieczne są zaburzenia odżywiania. Jak je rozpoznać, jak walczyć i jak przeżyć. Wiele osób nie znało pojęć o których traktował projekt, ale większość przyznała, że z problemem spotkała się wielokrotnie.

Obok anorektyczek i bulimiczek, pojawiło się wówczas kilka ortoreksyczek - dziewczyn, które miały absolutną obsesją na punkcie właściwego odżywiania. Wspierałyśmy się nawzajem i prowadziłyśmy szeroko zakrojoną akcję uświadamiającą.

Temat zaburzeń odżywiania, wiele razy nieudolnie poruszany na łamach prasy czy telewizji - doprowadził do tego, iż coraz więcej nastolatek wybierało ten kierunek, jako właściwy do osiągnięcia idealnej wagi. Robiłyśmy wszystko, by dotrzeć do dziennikarzy, głównie po to, by przez ich pisane na kolanie teksty, nikt więcej nie cierpiał.

Ta akcja, była swego rodzaju terapią. Dzięki wielu spotkaniom, rozmowom udało mi się przejść, przez najtrudniejszy okres mojego życia. Dziś potrafię cieszyć się tym, co jem i nie przejmuję się nadprogramowymi kilogramami. Jednak wciąż mam świadomość, że to kiedyś może wrócić i to w najmniej oczekiwanym momencie.

Moi rodzice do dzisiaj nie mają pojęcia o chorobie. Bulimiczki są mistrzyniami, w ukrywaniu swojej przypadłości. Swego czasu, chciałam z Nimi o tym porozmawiać, ale bardzo boję się tego, że będą się obwiniali o to, iż nie zauważyli co się ze mną dzieje.

Na początku mojej znajomości ze Skarbem, ze łzami w oczach opowiedziałam mu o wszystkim, gdyż nie potrafiłam ukrywać tego przed osobą, z którą pragnę spędzić resztę życia. Chciałam, żeby był świadomy tego, w co się pakuje.

Jakiś czas temu, oglądaliśmy Rozmowy w Toku, których gośćmi były dziewczyny cierpiące na bulimię. Oglądając program płakałam. Nikt nie wie, jak bardzo bliskie mi były zwierzenia tych dziewczyn. Doskonale czułam wszystkie emocje.

Napisałam na ten temat wiele artykułów. W liceum w wielu licznych konkursach, dałam upust swojej wiedzy dotyczącej zaburzeń odżywiania - nikt jednak nie wiedział, że osobiście zostałam dotknięta jednym z nich.

Pytanie o to, czy dziewczyny nie myślały o wizycie u specjalisty w tym wypadku mija się z celem. Bardzo często, anorektyczki nie zdają sobie sprawy ze swojej choroby. Ukrywają ją przed całym światem, przez co oddalają się od społeczeństwa. Zamykają się w domu, nie mają ochoty na spotkania... - wiem bo sama to przeżyłam. A jaki człowiek, nie mający ochoty na spotkania, czy - bardzo często - na życie, zgłosi się ze swoim problemem do kogokolwiek? Ta choroba wyniszcza człowieka, zarówno fizycznie jak i psychicznie. W dodatku ma destrukcyjny wpływ na nasze relacje z innymi ludźmi, przez co później dochodzi do samookaleczania się czy prób samobójczych...

Jeszcze odpowiem w skrócie na pytanie Anetki. Bardzo ciężko jest tu mówić o jakiejkolwiek pomocy. Jeśli osoba już się do swojej choroby przyzna przed samą sobą, być może podzieli się tą informacją z kimś innym. Problemem jednak zwykle nie jest otoczenie, czy brak akceptacji (choć w wielu przypadkach oczywiście również jest to jedna z przyczyn zapadania na te choroby), a problem, który zrodził się i utkwił gdzieś w naszej psychice.

Najważniejsze to nie karcić chorej osoby i nie robić jej wyrzutów, że wcześniej o tym nie mówiła. Najlepiej być gotowym do rozmowy, jeśli chory poczuje potrzebę wyżalenia się, ale nie można człowieka do niczego zmuszać. Bliscy jeśli chcą i są w stanie, również mogą udać się po poradę do specjalisty. Organizuje się specjalne grupy wsparcia dla rodzin anorektyków/bulimików, a także prowadzi terapie dla samych zainteresowanych czy ich bliskich, którzy chcą pomóc, a nie wiedzą jak.

Każdy z nas jest inny i każdemu inna pomoc w takim momencie, by się przydała. Mnie bardzo przydała się akcja, w którą wkręcił mnie znajomy - chciałam bowiem, nie tylko dzielić się swoją wiedzą, ale i pokazać, że mimo wielu lat choroby, można wyjść na prostą i cieszyć się z każdego, dobrego posiłku.
napisał/a: Małgosia23 2006-12-11 10:32
indiend napisal(a):Nie powinno sie generalizować.

Indiend- widze, że uparcie starasz sie narzucić mi swoje zdanie. Uwierz mi po prostu, że sporo wiem o tym i niech tak zostanie. Już wiecej nie wypowiem sie w tym temacie.
Przepraszam jeśli cos źle powiedziałam.
napisał/a: samsam 2006-12-11 10:54
Dziewczyny, jestem w szoku, że ta wstrętna choroba dotyka tak wiele młodych dziewcząt.

napisal(a):Temat zaburzeń odżywiania, wiele razy nieudolnie poruszany na łamach prasy czy telewizji


Niezbyt często można zobaczyć jakiś program o bulimii, czy anoreksji. A jeżeli już jest, to nie jest on tak reklamowany jak hit tygodnia. A dlaczego???? Właśnie jak najwięcej ludzi powinno oglądać takie programy. Jak najwięcej młodych dziewcząt, matek, ojców a także chłopców, czy młodych mężczyzn, bo jak słyszałam ten problem nie dotyczy już tylko kobiet.
Ludzie muszą zdawać sobie sprawę z tego, jakie zagrożenie niesie za sobą chęć posiadania firgury modelki. Muszą wiedzieć, że od niewinnej diety jest o mały krok do poważnych zaburzeń psychicznych. Bardzo mały.

Belay napisal(a):Bulimia to wyrok - jest się bulimiczką przez całe życie.


To jest jak z alkoholizmem. Alkoholik (mimo, że nie pije) na zawsze pozostanie alkoholikiem.
Bulimia, anoreksja to paskudne choroby, które na zawsze pozostają w psychice. I choćby sie bardzo chciało, choć na pozór wygląda, że jest wszystko o.k., to tak naprawdę psychika nie jest wyleczona.
napisał/a: Kaira86 2006-12-11 12:02
jak czytam wasze posty to naprawde nie wiem co napisac.... myslalam ze ta choroba dotyczy niewielkiej ilosci ludzi a tu okazuje sie ze wiekszosc z nas przechodzi cos podobnego...naprawde jestem w szoku nigdy nie spotkalam sie z tymi chorobami. wiedzialam ze istnieja ale zawsze byly "nieosiagalne"...naprawde dziewczyny podziwiam was ze potrafilyscie sie do tego przyznac i nawet napisac o tym...jestem pelna podziwu bo ja zabardzo kocham jesc zeby wpasc w taka chorobe i chodzby nie wiem jaka sytuacja lub dieta nie dopuscilabym do takiego stanu...
napisał/a: indiend 2006-12-11 14:06
Małgosia23, nie staram sie nic Ci narzycac, rownie dobrze, moglabym napisac to samo o Tobie.
Belay napisal(a): I doskonale wiem, że człowiek, który sam tego nie przeżył, nigdy nie zrozumie chorych osób i tak naprawdę nie ma żadnego pojęcia o uczuciach i emocjach towarzyszących w trakcie tych zaburzeń.

Belay ma 100% racji.

[ Dodano: 2006-12-11, 14:06 ]
mialo byc narzucać.
napisał/a: ami1 2006-12-13 19:37
Ja też jestem w szoku. Zastanawia mnie to, dlaczego tak wiele osób wpada w te choroby. Dziewczyny jak myślicie co jest główną przyczyną Co spowodowało, że chciałyście schudnąć A może coś się w waszym życiu wydarzyło Jakiś silny stres, przeżycie Nie jestem wścibska. Kieruje pytanie do osób, które umieją i mają chęć napisania o tym. Chciałabym po prostu lepiej zrozumieć te choroby, mechanizmy ich działania. Warto jak najwięcej wiedzieć o tych chorobach. Mam córeczkę i nie chciałabym, aby to ją kiedyś dotknęło. A może coś was denerwowało. Czy możecie mi to jakoś przybliżyć.
napisał/a: palika 2006-12-14 08:36
Asiu w moim przypadku chyba glowna przyczyna byl bardzo silny stres.Jestem osoba bardzo nerwowa i wszystkie przykrosci jakie mi sie przytrafiaja bardzo dlugo siedza we mnie.Ubiegly rok byl dla mnie koszmarem.Ciagle awantury z matka N. , ciagle oskarzenia,ze Kacperus nie jest jego dzieckiem, ze ona wie,ze ja nie wracam na noce do domu itp. itd. Ciagle sie wtracala, nawet w kwote pieniedzy jaka mi N. wysylal i wszystko mi obliczala, wysylala smsy o tresci bardzo niewybrednej, plus nasylala na mnie swoja coronie, ktora gdy tylko byla okazja to nawet na ulicy do mnie doskakiwala i awanturowala sie. Do tego wszystkiego dochodzil stres zwiazany ze szkola. I tak niewinnie sie zaczelo,ze postanowilam wyladowywac stres poprzez cwiczenia. Zapamietale wykonywalam brzuszki i wszelkie inne cwiczenia,ujedrniajace cialo.Potem zacelam liczyc kalorie,aby nie zepsuc efektow zmudnych cwiczen.A potem juz polecialo nie zjedzone sniadanie, na obiad pare kesow, na kolacje maly jogurcik. Na poczatku nie wymiotowalam, tylko zzywalam srodki przeczyszczajace. Co czulam, gdy to robilam? Chyba dawalo mi to poczucie bezpieczenstwa. Czulam chwilowy spokoj,to byla taka moja oaza, w ktorej nie bylo tych wszystkich problemow, ktore dzien w dzien dawaly o sobie znac. A potem,gdy juz nie dawalam sobie rady i matka N. zakres swoich "dzialan" powiekszyla o cala swoja rodzine i gdy juz wszyscy dzieki niej patrzyli na mnie krzywo, z nerwow kilka razy zwymiotowalam.Wiem, ze nieprzyjemnie sie to czyta, ale to jest cala smutna prawda. Dopiero,gdy raz w szkole zemdlalam i gdy siostra mojej przyjaciolki zaczela wazyc 35 kg i miala zapsc i ledwie ja odratowali ocknelam sie. Pomogl mi w tym moj syn. Nie powiem ze jest latwo teraz, ale staram sie jak moge. Zapieram sie rekami i nogami przed tym,aby znowu nie popasc w manie falszywej doskonalosci,liczenia kalorii i przesadnego dbania o figure . Jak narazie udaje mi sie,ale wlasnie ostatnio walcze ze soba od nowa.Zaczyna mnie to zżerac i boje sie,ze sie poddam. Rozwazam opcje powiedzenia o tym mamie,ale boje sie,ze mnie nie zrozumie i zbagatelizuje to co mowie. Mam nadzieje,ze N. tego igdy nie przeczyta,bo nie chce zeby sie obwinial,ze to przez niego.W kazdym badz razie jestem caly czas na etapi walki z tym cholerstwem
napisał/a: samsam 2006-12-14 10:36
Stres, drobne niepowodzenia życiwe, kompleksy.... wiele mże wpłynąć na tą chorobę.
Najgrosze jest t, że na tak szybko dopada psychikę, że nawet nie mżna zauważy c kiedy, aby za wczasu móc prbować przeciwdziałać.