to znowu Ja Nerwica

napisał/a: la_inca 2013-11-27 08:57
Co do nerwowości ja też jestem bardzo nerwowa, i to jest takie wkurzające, bo ja przez to, że źle się czuję, źle mi to się denerwuję i krzyczę, czepiam bez powodu itd. I cała rodzina na tym cierpi :(
A wiesz Ana, że ja tez szydełkuję :) i jak sie skupię na liczeniu to jest ok, ale jak zaczynam robić mechanicznie to gorzej, bo w głowie się kotłuje...
O jakich bólach głowy mówisz? Ja miałam ból głowy jakoś 3 m-ce, taki dziwny ból, chodziłam jak śnięta, zrobiłam TK, poźniejrezonans, zeby potwierdzić, że nic mi nie jest. Po badaniu ból zniknął jak ręką odjął :) A po aurach dostaję silnego bólu głowy i czytałam, ze to własnie migrenowe bóle.
Aniołku, mam nadzieję, że imprezka będzie udana :)
napisał/a: la_inca 2013-11-27 13:04
A teraz dopadły mnie zawroty, jest mi tak źle, nie wiem co mam ze sobą zrobić? ? ? chyba oszaleję... jeden dłuższy zawrót rozłożył mnie na łopatki.
Nie mogę sie na niczym skupić, czuję jakby cały czas mi sie kręciło w głowie. Miałam już takie przypadki :(
Poradzę sobie, prawda? dam rade....
Powiem Wam jeszcze, ze dwa lata temu jesienią miałam taki dobry okres, było tak dobrze.. świetnie się czułam i jak wracam pamiecia do tamtych chwil, do jest mi przykro, że tearaz tak nie może być, że juz cały czas nie może tak być.
napisał/a: aniolek27 2013-11-27 19:26
Hey wam, przeczytałam to co napisałaś la_inca..przykro mi, że tak sie czujesz..rozumiem też to że jak cofniemy sie wstecz i pomyslimy jak normalnie sie czulysmy itp a jak teraz to przykro ale nic na to nie poradzimy, mi czesto chce sie plakac myslac dlaczego ja, dlaczego mnie to spotkalo, ale to i tak mi nie pomoze..dzis czulam sie tak sobie, nie mialam mocnych objawow ale czulam sie zle ale jak zwykle stalam w tej szkle bo musialam, tak samo bylam u kumpeli na kawie i udawalam ze wszystko ok, niestety takie nasze zycie i nikomu nie zycze nerwicy ona naprawde niszczy zycie.
napisał/a: aniolek27 2013-11-27 20:26
Jestem ponownie, zakładając ten profil, chciałam by ktoś mi jakoś pomóc, oczywiście cieszy mnie to, że jesteście tu dziewczyny, ale przykro mi, że nie umiem pomóc wam ani sobie, staram sie ale żadko mi to wychodzi bym czuła sie normalnie i la_inca ja wiele bym dała by poczuć się jak kiedyś, często pisałam o tym, że zazdroszcze innym koleżankom tej normalności, bo teraz dla mnie każdy dzień jest kiepski i zawsze jest tam jakiś objaw w mniejszym lub większym stopniu nie wspominając o gigant atakach które teraz mam rzadko, ostatnio miałam i wkurza mnie to, że mimo tego że pare razy już to przerabiałam to nadal przy takim ataku umieram, lęk jest wielki i nie umiem tego opanować.Nie wiem dziewczyny czy uda nam się żyć znów normalnie, szczeże powiem, że jesli tak ma byc cały czas nie wiem jak to przetrwam.Mamy być silne ale jak tego dokonać, ja na dzień dzisiejszy moge powiedzieć, że nerwica mnie niszczy psychicznie i fizycznie, żyje z dnia na dzień udawając, pewnie mnie doskonale rozumiecie, czytając wasze posty wiem, że wam też jest cieżko, wiem że wspieramy się itp ale często mam tak, że mam dosc, nie mam siły walczyć, wiem tez, że Wam też jest cieżko, macie z pewnoscia okropne objawy ale wiem też że nic co powiem, nie sprawi,że poczujemy się lepiej.Przeprazam Was za ten dolujący wpis ale teraz wątpie czy uda mi się żyć normalnie, naprawde staram sie ale nie wiem dlaczego lęk jest silniejszy niż ja..prubuje różnych waszych metod niby myśle, że się poprawia ale potem cokolwiek mnie zaboli, zacznie się coś dziać ja automatycznie pankuje i ogarnia mnie lęk.Tez udawanie przy utrzymujących się objawach wykancza mnie fizycznie i psychicznie nie wiem jak to u was jest.?Szkoda też, że nie mam wsparcia w rodzinie, i tak od 7mies nie zdaają sobie sprawy, że ja nadal się męcze.Czy my tak wiele chcemy,być znowu normalnymi osobami, a nawet gdy niby jest ok, ja zaraz myśle, że to zły znak, to nie jest normalne..eh..
napisał/a: aniolek27 2013-11-27 22:06
Leże sobie tak dziewczyny i myślę co sprawiło, że nawet najmniejszy sygnał z organizmu odbieram tak jak odbieram..cofając sie wstecz musze przyznać, że zawsze byłam okazem zdrowia tzn praktycznie wogule nie zaglądałam do przychodni,nigdy raczej nic mnie ne bolało, nawet przeźiębienie mnie nie łapało normalnie okaz zdrowia, oczywiscie zawsze byłam osobą nerwową tzn denerwowałam sie często, zamartwiałam, przejmowałam różnymi sprawami no ale taka byłam zawsze, potem jakoś przed atakiem nerwicy zauważyłam, że np trzęsą mi się ręce np w sklepie przy płaceniu itp ale zwalałam to na to, że łatwo sie denerwuje itp, potem przeszkadzało mi jak stałam w kolejkach i że każdy sie na mnie gapi i po za tym jak wcześniej pisałam było wszystko ok aż do 1 ataku którego nigdy nie zapomne..więc same widzicie z nadzwyczaj zdrowej osoby zamieniłam się w tykającą bombe, że w każdej chwili może mi się coś stać.Wiem, że zamiast tu się dołować powinnam wziąść się w garść, ale same powiecie, że jak cały dzień czujemy się fatalnie to trudno uwierzyć w poprawę.Ja na codzień mam mase zmartwień a tu jeszcze nerwica.Jestem dziś jakoś tak przygnębiona i wiecie, że ostatnim czasem nic mnie nie cieszy, szkoda że nie mam choć męża któremu mogła bym sie zwierzyc, pogadac, czesto żałuje że wybrałam najgorzej jak mogłam, szkoda że syn nie ma ojca i 3lata go nie widział w sumie jak ktoś woli alkochol od rodziny to nic nie poradze i powiem, że nerwice dostałam rok po odejsciu od męża myślałam że wkącu zaczne żyć normalnie a tu los chciał inaczej.Przepraszam dziewczyny, że poruszyłam strefe prywatną ale chciałam to z siebie wyrzucić.Wiem, że wiele ludzi ma gorsze problemy więc nie powinnam się nad sobą użalać wieć przepraszam za to.Mam nadzieje dziewczyny, że pewnego dnia będziemy mogły napisac...nareszcie czuje się jak dawniej..życze wszystkim tego.
napisał/a: la_inca 2013-11-28 08:59
Cześć wszystkim,
Wiesz Aniołku, może to pogoda jest taka dołująca? Nie wiem.... ja też nie najlepiej się czuję.
Nie wiem czy to już pisałam, ale przez tą nerwicę tak jak i Wam nic mi się nie chce, nie mam motywacji do życia, nie chce sobie nic kupować, bo po co? Jak i tak zaraz umrę... i tak wegetuję cały czas, nie chce mi się iść do fryzjera, nie chce mi się dobrze ubrać, chodzę ciągle w tym samym, taki dół....
To nie jest tak jak piszesz, że jakbyś miała męża mogłabyś mu się wyżalić, mąż tak jak każdy członek rodziny, bądź każda inna osoba, która nie wie co to nerwica, nie wesprze Cię, bo nie rozumie problemu. Ja np. jak mowie mojemu mężowi, ze jest mi źle, o np. wczoraj przy tych zawrotach, to on zupełnie mnie olał... NIe chce ani się wypowiadać, ani pocieszyć, ani nic...:( BO co może mi powiedzieć, jak nie wie, co to?
Same sobie jesteśmy pozostawione niestety.
Miłego dnia, dziś strasznie ponuro u nas, a jak u Was?
napisał/a: aniolek27 2013-11-28 11:31
Hey la_inca,w sumie wiem głupio trochę wczoraj napisałam masz racje maż to jak każdy który nie rozumie co się z nami dzieje,pisząc o mężu pewnie mam na myśli,rodzinę,związek,kogoś z kim mogłabym przebywać,brakuje mi bardzo rodziny.I może coś w tym jest ze taka pogoda na nas działa,ja tez jakoś ostatnio strasznie zdołowana jestem,a jutro są 6 urodzinki synka.Wiec naprawdę ciesze się ze mamy tutaj siebie,możemy popisać i wiemy,ze się rozumiemy:)..choć jak pisałam wcześniej jakoś tak nie pomaga mi to bardzo,ale zawsze coś:)A u mnie dzisiaj w miarę,wczoraj to miałam mega dola i dlatego tak pisałam,dziś troszkę lepiej,trzymam się.
napisał/a: ana202 2013-11-28 16:26
Pogoda straszna, ja cały dzień jestem ospała. Wczoraj rozrzuciłam na droge z rodzicami ok 30 ton żużlu i boli mnie każdy mięsień od machania łopatą.
Co do bólów głowy la inca to już je wcześniej opisywałam. Poczytaj o migrenie, moje objawy pasowały jak ulał i lekarz też to stwierdził. Nie miałam prześwietlanej głowy, ale badania wykluczyły anemie itp. Rzadko występowały w okresie wakacji (dokładnie może raz na te 2 miesiące bolała mnie tak mocno głowa) a w okresie szkolnym baardzo często. W sytuacjach stresowych miałam też zawroty głowy, takie że czasem ledwo ustałam. Kiedyś nawet po spotkaniu z koleżanką ledwo doszłam z autobusu do domu, szłam jakbym była ostro napita, na schodach na czterech (chciałam jak najszybciej dojść do domu bo było ciemno i może nawet nikt by mnie nie zobaczył jakbym padła) i w domu miałam omdlenie... tzn padłam i na chwilę straciłam świadomość. Nie wiem może nie było po mnie widać czasem że mocno źle się czuje że moi rodzice tak to bagatelizowali i nie wysyłali mnie na żadne badania? Miałam złe wyniki w szkole i zawsze kojarzyli to z tym, że udaje różne dolegliwości - bo były bardzo często w roku szkolnym.
W każdym razie ból głowy nie musi być spowodowany uszkodzeniem mózgu, z nerwicy też nie, ale może wynikać też z niedoboru witamin.
Na szczęście z moim mózgiem było wszystko w porządku bo do tego czasu na pewno już by mnie nie było, ale jeśli kogoś boli od nie dawna to myślę, że warto prześwietlić dla własnego spokoju.
napisał/a: ana202 2013-11-28 16:41
Każdy z nas kiedyś umrze la_inca. Nie wiadomo kto pierwszy, kto następny...Co nie znaczy że mamy rezygnować z życia tego tu i teraz... :)
Mój chłopak bardzo mnie wspiera. Wie, co mi dolega i co mi się dzieje jak się denerwuje i jak przez przypadek zrobi mi przykrość to robi wszystko żeby mnie uszczęśliwić. W sumie to na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że on chyba najbardziej przestraszył się moich ataków i stara się, żeby więcej ich nie było. Nie raz był świadkiem moich słabych nerwów, jak zobaczył ostre skutki i poczuł jak bije mi serce i strzelają zęby to na prawdę poczułam, że się o mnie martwi i dziś widzę jak stara się żeby więcej tego nie było... Aż wstyd mi, że kiedyś w niego zwątpiłam... Ale nie będę tu wychwalać bo przechwale zaraz...
W każdym razie ważne jest żeby mieć kogoś kto się martwi, czuć to że robi co może choć czasem nie wie jak to zrobić. I nie musi być to chłopak/mąż, ale mama, tata czy przyjaciółka. Ktoś do kogo w chwili "zdenerwowania" można pójść.
napisał/a: aniolek27 2013-11-28 18:54
Witam dziewczeta,mi dzionek jakoś zleciał,z małymi objawami,no dziwne by było gdyby ich nie bylo:)..Ja rozumiem ana,ze kazdy musi umrzeć,to jest oczywista kolej rzeczy,ale kiedyś człowiek nie myślał na okrągło o śmierci a odkąd mam nerwice,objawy,ataki to temat śmierci jest na pierwszym planie a to uniemożliwia normalne funkcjonowanie,bo obojętnie jaki większy ból,zawrót itp to już podświadomie myślę o coś się dzieje,nie chce umierać..ehhh,Fajnie ana,ze masz tak super chłopaka,mi własnie brakuje takiej osoby bo nawet rodzina tego nie rozumie i teraz to jak wcześniej pisałam nie ma świadomości ze nadal mi cos dolega bo i tak by to zbagatelizowali,lub powiedzieli wymyślasz,nakręcasz się,wiec żadnego wsparcia ale rozumiem ich bo oni naprawdę nie wiedza co się ze mną dzieje,ale my wiemy jak ważne jest wsparcie,niestety nie mamy tego..Wiem ana tez ze warto zrobic sobie badania ale jak idzie sie do lekarza i nie ma zamiaru dać skierowania a np nie stać kogoś na taki wydatek to nic nie pozostaje jak nieświadomość,bo u mnie własnie tak jest,skierowania nawet na badania krwi mi nie chcą dać,bo wiedza swoje i koniec:(..
napisał/a: la_inca 2013-11-29 08:45
NO Ana gratulację...tyle żużlu, przecież bym się przez tydzień nie ruszała po takiej pracy ;)
Wiem, że każdy umrze, ale tak jak pisze ANiołek, to jest nasza zmorą, przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu. Ja się szybko poddaję... odpuszczam, nie mam siły walczyć. Wczoraj znowu pod wieczór mi się kręciło w głowie, i to tak inaczej teraz mi się kręci, wczesniej były to takie chwilowe, jakby zapadania, teraz trwają dłużej, jakbym po statku chodziła... Może nerwica zmieniła swoje objawy, bo przestałam sie bać tych chwilowych? NIe wiem.
A i jeszcze myślę, że nasze obawy, że umrzemy, wiążą sie z tym, że mamy dzieci, ja np. boję sie co z nimi bedzie jak umrę, jak bedą cierpiały, kto się nimi zajmie itd.? Czy np. jak mąż sobie znajdzie kogoś, to bedzie ta osoba dobra dla moich dzieci? Wiecie jacy są ludzie...echhh dużo się w mojej głowie kotłuje.
Wczoraj oberwało się mojej córce za niewinność, poprostu skumulowało się mi wszystko i wybuchnęłam na nią, bardzo mi było później przykro, przeprosiłam ją ucałowałam, popłakałam się... ale po co stesować dziecko, po co te bezsensowne wybuchy???
POwinnam była "strzelić sobie baranka" a nie wyżywać sie na niej :((( ot i tym "milym" akcentem kończę swój wywód.
napisał/a: aniolek27 2013-11-29 21:06
Hey, dzis mój dzien mija tak sobie, byłam w miescie czułam sie tak sobie, jakoś przetrwałam zakupy, teraz nie dawno miałam akcje ide czuje ze cos nie tak, dziwnie sie czułam i już odrazu lek umieram jakos to przetrwalam ale nadal czuje sie paskudnie, czuje sie słabo, trzesie mnie a są urodziny synka ehh, no ale nic nie poradze bo co niby mam zrobic postaram sie to olewać ale to trudne.Wiecie ze mam takie momenty ze chcialabym krzyczec, rozwalic cos, bo mnie rozsadza od srodka ehh, ale tłumie to bo i tak nikt nic nie wie, i macie racje nie rozumieja nas i nie zrozumieja, bo ja juz tyle razy umieralam ze masakra i nawet jak kiedys gnalam do szpitala to w poczekalni umieralam, wiecie ze czasami chcialabym sie polozyc by ktos zwrocil na mnie uwage, nawer w szpitalu mialam mysli padnij to moze wkacu ktos ci pomoze glupie co heh..jezcze zdenerwowal mnie byly, dzwoniac wielce z pytaniem co syn chcialby na urodziny a poznalam po glosie ze cos wypil, bo jesli chodi o niego i alochl to mam wprawe w tym i sie strasznie wkurzylam i mu nawrzucalam ehh..ide dalej jakos funkcjonowac.