Wszystkie, najdziwniejsze objawy nerwicy

napisał/a: amras84 2008-11-05 14:04
rozumiem, w takim razie poszukaj pomocy na miejscu

A może jakoś przełam lęk? nie myśl, że jak wsiądziesz do tego autobusu to bedziesz się źle czuł. Choć pewnie w ciągu tych 10 lat próbowałeś tak zrobić na pewno... Ewidentnie masz fobie dotycząca tego co pisałeś.

To sie tak niewinnie zaczeło czy były jakieś powody? Tak poprostu boisz sie tych autobusów?
napisał/a: Maras1 2008-11-05 15:51
Wiesz, to nie chodzi tylko o autobusy, ale i o wyjście na ulicę, do kina, gdziekolwiek...samemu.
Ale to nie zaczęło się bez żadnego powodu. Mój ojciec był alkoholikiem, wracał w nocy do domu i była taka niepewnośc: będzie awantura, czy nie. Tak było praktycznie do końca jego życia(4 lata temu), ja mam teraz 31 lat tak a propos. Druga sprawa jest taka, że kilka lat temu przez 4 lata byłem bezrobotny, mieszkałem z matką. W związku z tym miałem straszny psychiczny nacisk, żeby znaleźc jakąś pracę, to mnie również strasznie załamywało. Teraz na niektóre pytania odpowiadam sobie sam, tzn już wiem dlaczego mam takie nocne lęki(czyt. wyżej), wiem też jak niektóre rzeczy rozwiązywac. Ale też zdaję sobie sprawę, że nie da się tego tak całkiem wyleczyc, trzeba nauczyc się z tym życ...
Aha, jeszcze jeśli chodzi o leki - próbowałem kiedyś(nie pamiętam co to), było to na receptę, ale strasznie źle się po tym czułem, więc zaprzestałem.
Ufff, historia jest długa ale nie będę się rozpisywał, żeby innym trochę miejsca zostawic.
Pozdrawiam znerwicowanych.
napisał/a: amras84 2008-11-05 16:45
Maras, da sie to opanować, nie tylko żyć z tym, ale też zmniejszyć objawy. Przyczyne lęków znasz wieczornych - świetnie. Teraz powoli powinieneś wracać do formy. Widzisz, czym sa 4 lata wobec calego zycia. Nie wiem jakie leki miałeś, ale ja dostalem seroxat i na początku pzrez tydzień go odczuwałem, a później było lepiej. W 2 miesiące pozbyłem sie straszliwych lęków pourazowych do tego stopnia, że sam nie boje się gdzieś wyjść czy jechać. Jak stłumisz objawy to lepiej się skupić na przyczynie problemu.

To, że boisz się iść sam gdzieś związane jest z lękiem,że możesz sie źle poczuć?
napisał/a: Maras1 2008-11-06 00:16
Nie. chodzi o to, że obawiam się, że mogę komuś coś zrobic. Wiesz amras, moja dziwna natura jest taka, że wszystko sobie wmawiam. Natomiast jeśli chodzi o lęki nocne - fakt - przyczynę poznałem sam. Był to mój ojciec alkoholik.
No i właśnie o wilku mowa - w momencie jak to piszę mam dziwne lęki ale chyba już poznałem mniej więcej ich charakter, więc tylko pozostaje to przeczekac. Wiem, że niektórzy mają gorzej, muszą wyjśc, pobiegac, cokolwiek. Ja za to codziennie toczę wewnętrzne walki. Ale już chyba w piątek wybiorę się sam do kina, potem może na siłownię. Zacznę to w jakikolwiek sposób zwalczac, może się uda.
Jeśli chodzi o leki, tak jak już pisałem nie chcę brac, bo: po pierwsze bardzo źle się po nich czuję, po drugie nie chcę się od niczego uzależniac. Po prostu uczę się z tą chorobą życ...
Pozdrawiam.
napisał/a: Izabelka1 2008-11-06 01:28
Witam,
Na forum jestem zupełnie nowa. Mam 23 lata a moje problemy z nerwica zaczęły się nie aż tak dawno bo około 1,5 roku temu ale pierwsze niepokojące symptomy znacznie wcześniej( myślę,że w dużej mierze przyczyniło się moje dzieciństwo)..Jak do tej pory nie spotkałam nikogo o podobnych. Może tu mi się to uda.
No dobrze...zatem od początku....
Jeśli chodzi o moją rodzinę to jest ona pełna( tata i mama) ale w najważniejszych momentach mojego życia brakowało ojca, który do tego stopnia pochłonięty był karierą zawodową, że życie rodzinne zepchnął na margines ( długotrwale wyjazdy za granice) a cala uwaga mamy skupiała się na bracie, który był bardzo o mnie zazdrosny jak tylko przyszłam na świat.
Od zawsze byłam dzieckiem nad wyraz wrażliwym.W wieku 5 lat potrafiłam wystawać w oknie i patrzeć czy mama wraca..każda minuta spóźnienia wywoływała u mnie lęk i pesymistyczne wizje. Do zerówki chodzić nie chciałam i na znak protestu nic nie jadlam...mama musiala mnie stamtąd zabrać bo wyglądałam koszmarnie.
Cała uwaga rodziny skupiała się na bracie, oczku w głowie dziadków i mamy ( ojciec prawie nie brał udziału w życiu rodzinnym...jesli wracał z za granicy to był .. ale tak jakby go nie było...nigdy nie przytulił, nie porozmawiał).Wszyscy uwazali brata za najlepszego , za najmądrzejszego we wszystkim..czego przede mną nie ukrywali..Doskonale to pamiętam...bylo mi przykro..ale co mogłam zrobić.
Potem przyszla podstawówka gdzie nie bylam akceptowana.Byłam spokojna, poza tym miałam problem bo kulałam i stałam się łatwym obiektem drwin.Nie potrafiłam się bronić..Z perspektywy czasu jestem o to na siebie zla.Teraz zrobilabym inaczej.
W rezultacie czułam się odrzucona i przez rodzinę i grupę rówieśniczą. Nie muszę chyba pisać jak to wpłynęło na moją samoocenę.
Sytuacja odmieniła się w liceum. Nagle zaczęli na mnie zwracać uwagę chłopcy..i to nawet bardzo.Zaczęłam się z nimi spotykać ale nic z tego nie wynikało bo bałam się angażować.Poza tym nie wierzyłam, że ktokolwiek moze sie mną zainteresować. Po jakims czasie uwierzylam w siebie, związałam się z kimś na stałe( 5lat)i już zapomniałam o tym co było( przynajmniej starałam się to wymazac)...ale....no wlasnie.
Zaczęly sie studia, prezentacje przed ludzmi i się zaczęlo. Pierwszy raz na pierwszym roku studiów kiedy przedstawialam cos na środku sali przed profesorką, która czułam, że mnie nie lubi...
Zestresowałam się do tego stopnia,ze w głowie poczulam totalna pustke, panike i taki dziwny szum w głowie a potem osunęłam się na ziemię.Nie straciłam przytomności..tylko równowagę..To był 1 atak...Kolejnych dostałam po 2 latach..Na 3 roku...
Dostawalam atakow przy wystepach ( wygladalo tak samo) szum,panika, utrata równowagi...Bywalo i tak,ze po kilka razy dziennie..Bylam totalym wrakiem..najgorsze bylo to,ze zawsze lubilam mowic i wystepowac....te ataki doprowadzily do tego, ze totalnie przestalam sie udzielac na zajeciach..nie dlatego,ze nie wiedzialam..po prostu balam sie ataku:(i to mnie bardzo frustrowalo.Paradoksalnie po examach w wakacje nasililo sie..Dostalam chyba wszystkich mozliwych lęków naraz. Lęk wysokości, lęk w srodkach transportu..nawet obecnosc ludzi wywolywala we mnie niepokoj..balam sie wyjsc z domu bo myslalam ,ze upadne..Chodzilam tylko z kims...bylam w stanie permanentnej paniki od rana do wieczora bez konkretnego powodu(budzilam sie zalana potem, z walacym sercem). Robiono mi wszystkie mozliwe badania eeg, rezonansy itd. Kilku neurologów stwierdziło u mnie po wynikach badan eeg padaczke..Leczono mnie na nia ale leki oprócz tego,ze po nich przytylam 10 kg nic nie pomogly..Az trafilam na neurologa przy którym dostalam ataku..Powiedzial,ze to nie padaczka...skierowal mnie do psychiatry..potwierdzono nerwice.
Obecnie biore leki...bylo przez rok super ale zbliza sie pisanie pracy magisterskiej i dostalam niedawno kolejnego ataku...Chyba potrzebna bedzie terapia:(ale to po wakacjach...a co robic na chwile obecna?:( Czy ktos ma takie objawy jak ja???jesli tak to jak sobie z nimi radzi??
napisał/a: amras84 2008-11-06 12:55
Maras

rozumiem, czy z lekami czy bez leków - wybór pacjenta
tym bardziej podziwiam Twoja wewnętrzną siłę do walki z tym, oby tak dalej

a co do tego ze moglbys komus cos zrobic... jestes wybuchowy? nie potrafisz czasem opanowac agresji?
siłownia CI pomaga jakoś? jak sie tak wymęczysz porządnie...
napisał/a: Maras1 2008-11-07 00:17
Amras84, nie jestem wybuchowy w ogóle, i to chyba całe szczęście. Gdybym był, to pewnie leżałbym już w szpitalu psychiatrycznym, albo siedział w więzieniu. Całe szczęście umiem z tym walczyc, tylko jak długo?
W każdym razie dziękuję za wszelki podpowiedzi i pozdrawiam.
Maras
napisał/a: dodi2 2008-11-07 14:26
Mój najwiękrzy problem to chyba to, że nikomu się nie zwierzam z moich problemów emocjonalnych, myślę że to jeszcze pogłębia nerwicę.Czasem mam wrażenie że to mnie kiedyś zabije.
Już dawno bym sobie coś zrobiła gdybym znalazła sposób żeby nie skrzywdzić tym innych.Syn ma dopiero 13 lat.
napisał/a: amras84 2008-11-07 17:21
Maras - jak zaczniesz właściwa terapię, czyli przede wszystkim psychoterapie do tego ewentualne tabletki na depreche co nie uzalezniają... ale decyzja należy do Ciebie, to zmiany na lepsze sie zaczną powoli i po powiedzmy miesiacu czy dwóch porownując siebie z ptrzed terapi i w trakcie zobaczysz roznice

ja przed terapią leżałem jak roślina i było mi co chwila slabo (nerwica lekowa-pourazowa z lekką depresją), po 2 miesiącach leczenia jeżdzę autem, prauje (w miare sił) i nie boje sie wyjść z domu

dodi - tak pogłębiasz to bo trzymasz to w sobie, ja uwazam sie za osobe zamknieta w sobie, ale całe szczescie o najwazniejszych sprawach mialem z kim pogadac, teraz robie to w ramach psychoterapii, musisz to wyrzucić z siebie, mozesz zaczac tu na forum, mozesz u terapeuty, możesz u przyjaciela/przyjaciółki

nie rób sobei nic... naprawde nie warto, możesz jeszcze wiee lat żyć normalnie!
napisał/a: misia271 2008-11-08 16:26
wiecie ja zawsze bylam osoba spokojna cicha wszystko dusilam w sobie nie potrafilam komus wygarnac cos w prost zeby tej osoby nie urazic bo jak bym juz urazila to dniami przezywala bym to i mysle ze to tez sie przyczynilo do mojej nerwicy...
napisał/a: betina5 2008-11-08 20:30
witam wszystkich:)
jestem tu zupełnie nowa, ale stwierdziłam, że muszę się dowiedzieć na ile jest szansa, że mam nerwicę, bo od miesiąca mam takie objawy, że sama nie wiem co robić. Byłam u miliona lekarzy, dwa razy miałam nawet skierowanie do szpitala, ale mnie nie przyjęli. Wizytę u neurologa mam dopiero za 2 tyg, a po prostu nie umiem wytrzymać... myślę, że trochę uspokoi mnie świadomość, że ktoś ma podobne objawy, wszyscy mi mówią, że to nerwica, bo miałam już mnóstwo badań i żadne nic nie wykazało... oprócz "niewielkich obszarów gliozy w okołokomorowej istocie białej" w rezonansie mózgu, które podobno nic nie znaczą (tak mówią praktycznie wszyscy lekarze), ENG (badanei błędnika) w normie, morfologia, magnez, potas idealnie wręcz, borelioza ujemna w obydwu klasach (jedno ze skierowań, do zakaźnego z podejrzeniem boreliozy właśnie), prześwietlenie kręgosłupa szyjnego - wszystko ok, zostałam dwa razy osłuchana, zbadana ogólnie przez pediatrę (mam 16 lat), raz przez neurologa opukana takim spec. młoteczkiem, ciśnienie i puls mam nieco niskie, ale nie aż tak, żeby to dawało takie objawy... a objawy to:
- drętwienie rąk i stóp (tak jakby były nie moje, są często bardzo blade, a jednocześnie mogę nimi wszystko robić, chociaż, jak np. długo piszę, to potem są takie jakby "ciastowate"),
- drżenie mięśni (szczególnie widoczne przy zginaniu i prostowaniu ich, a głównie jeden z palców prawej ręki lata mi na boki praktycznie ciągle),
- totalna niemożność jakiejkolwiek koncentracji (gdy chodzę do szkoły to zgarniam jedynki nawet ze spr, na które wydaje mi się, że jestem przygotowana, muszę się bardzo starać żeby przypomnieć sobie co się tam działo),
- w ogóle psychicznych objawów milion i do końca nie umiem ich sprecyzować - np. tak jakby "odrealnienie", że świat sobie, a ja sobie... poza tym czasami zapominam słów,
- czasami drży mi fragment obrazu (tak jak się zdarza w monitorach nieciekłokrystalicznych),
- przeszywające bóle mięśni, kręgosłupa czasami, żołądka, serca, ogólnie narządów, które zwykle nie trwają dłużej niż pół minuty,
- czasami jest mi niedobrze, ale szybko mi to przechodzi,
- bóle głowy tak jakby promieniujące, też przechodzą zwykle dość szybko,
- czasami takie dziwne wrażenie, że nie trzymam głowy, ale jest ona nieruchoma,
- dziwne, drobne skurcze różnych mięśni, tak jakby coś mi się ścisnęło i puściło,
- ciągły lęk, że umrę we śnie (nie mogę zasnąć bez leku nasennego),
- totalny brak energii, wydaje mi się, jakbym nie mogła wykonać żadnej, najprostszej nawet czynności, ale tak nie jest, bo jak mi się uda na 5 min zapomnieć o objawach to bywa ok,
- czasem wrażenie, że nie mogę utrzymać się na nogach, taka niepewność, jakby mi miały zaraz odmówić posłuszeństwa...
- brak radości z czegokolwiek, nic nie sprawia mi radości, co kiedyś ją sprawiało, nie wiem co mówić najbliższym znajomym, bo nie umiem udawać, a jak mówię co mi jest to wychodzę na hipochondryczkę...
mam pewnie milion innych objawów, ale w tej chwili ich nie pamiętam (jak mówiłam - słaba pamięć też)... chcę tylko zapytać, czy to na prawdę możliwe, by nerwica dawała tyle nieustających objawów (bo ciągle mam to poczucie choroby, brak radości, mega trudność koncentracji itd... tylko bóle występują od czasu do czasu)... to stało się dość nagle... ale nie było żadnego katalizatora konkretnego, nie miałam żadnej traumy, nic takiego, byłam może przemęczona, bo przez całe wakacje praktycznie nie odpoczęłam, nie polubiłam też nowej klasy za bardzo (jestem w 1 LO)... czy to wystarczający powód? i co zrobić, żeby to przeszło? wizyta u neurologa dopiero za dwa tygodnie, przedtem EEG... proszę bardzo o odpowiedź...
pozdrawiam.
napisał/a: amras84 2008-11-08 22:09
hej betina

może Cie uspokoje, a może nie - prawdopodobinie masz nerwice
to sie tak nagle zaczyna, nagle sytuacja nas przerasta
badania masz w porządku więc jest dobrze, coś co by dawało tak wiele objawów na pewno zostało by wykryte
pisałaś o leku przed zaśnieciem, to jeden z "odlamów" nerwicy lękowej

nowa klasa, niezbyt fajna, nowa szkola, problemy w nauce
nagle znalazlas sie w trudnej sytuacji
to moglo byc katalizatorem, moglo trafic w jakiś Twój słaby punkt

musisz się przyjrzeć swojemu życiu i poszukać przyczyn
nie muszą być wcale traumatyczne
np. osoba ambitna źle znosi porażki

co do leczenia to nie neurlolg tylko psychiatra i psycholog
im mniejszy problem i szczersze chęci tym wyleczysz sie szybciej

gorąco pozdrawiam