Co robic gdy on mnie zostawil?Jak zachowac sie z klasa??

napisał/a: Amelia1717 2010-01-22 12:44
znajdzie znajdzie pewnie już znalazł... jednego jednak jestem pewna... nikt nigdy nie bedzie kochał go tak mocno jak ja go kocham... znalazłaś się w tej samej sytacji co ja więc dobrze wiesz co przeżywam;( chciałabym przespać to wszystko... i obudzić się znowu taka szczęśliwa jak kiedyś:* najgorsze jest to że jak wspominam ten czas ten wspólny rok... to wszystko co dawało mi szczęście to momenty z nim... to że był kochał tęsknił;) bardzo trudno bedzie wypełnić tą pustkę.... mam nadzieje że dam rady...;*
napisał/a: ~Nusia5003 2010-01-22 15:44
Tak, rozumiem Cie doskonale, rozumiem to jak bardzo cierpisz... Dlatego próbuje Ci pomoc... Wiem że takie osoby potrzebują w tym czasie wsparcia pomocy a moze poprostu towarzysza któremu mogliby sie zwierzyc... Rozumiem Cię... Ale moze dzisiaj wszystko sie zmieni? :) Jeszcze nic nie wiadomo... ;*
napisał/a: Amelia1717 2010-01-23 09:33
Witam. Spotkałam się z nim wczoraj... owszem kocham go nadal bardzo... wiem co mówie wiem co czuje.... przyjechał do mnie był całkiem miły a ja starałam się być chłodna ale kur** nie udało się jestem wściekła na samą siebie:( wszedł jakgdyby nigdy nic... mam złamaną nogę więc ogólnie głównym tematem była moja noga a nie to co zrobił.. później wprost zapytałam czy ta dzieczyna jest na tyle ważna żeby przekreślił ten wspólny rok. on oczywiście powiedział że innej nie ma... wogóle nie nadążam za tym co on gada.... wiem że on kłamał i inna jest... no ale... Jak spojrzałam w Jego oczy to wszysko wróciło zaczełam Go całować... on nie odmówił a ja pomyślałam że już jest dobrze bo jak już wcześniej wspominałam on nie był typem chłopaka który chciał tylko jednego.... całowaliśmy sie ze 3 godziny ogólnie było świetnie... a kiedy on miał już wychodzić to zapytałam czy znowu jesteśmy razem czy wszystko ok.... a on że nie bo mnie nie kocha wogóle i niechce być ze mną... i w tym momencie poczułam się jak dziwka:( i zamiast już wtedy odpuścić to ja normalnie zaczełam go błagać żeby wrócił.... nie chciałam go puscić:( o Boże to było:( takie okropne;( czuje się jak jakaś ku***;((
napisał/a: ~Nusia5003 2010-01-23 12:41
Amelia... To jest ****a poprostu jakaś świnia!!! Przecież Cie całował 3 godziny prawda?! Kur** co za idiota!! Ale cwel!!! No nie mam słów na gnoja! Przyszedł , dał Ci nadzieje, całował Cie!! I na końcu powiedział ze Cie nie kocha?! Co za pacan!! On m chyba jakies rozdwojenie jaźni!! Nosz ja pierdziele, ale mam nerwa!!!!! Amelka, tak mi przykro.... Ale może lepiej , że już z nim nie jesteś? Kurde nie moge zrozumiec dlaczego skoro Cie nie kocha i nie chce być z Tobą całował Cie... Uwierzyłaś, wiem... Rozumiem, bo ja też bym uwierzyła... W żadnym wypadku nie możez czuć się jakąś ku*** czy szmatą... To on może sie tak czuć! Całował Cie, co mogłoby oznaczac że już jest wszytsko dobrze... Boże... Co za cham.... Jak bym była gdziieś blisko gnoja to bym poprostu wyj***ała w twarz i koniec!!! Mała, nie przejmuj się... Wysłałam Ci prywatną wiadomość z moim numerem gg, odezwij sie do mnie jak najszybciej. Tu nie chce podawać, bo inni by mogli też pisać... Ale świnia... Poprotu żal mi gościa i tyle....
napisał/a: Amelia1717 2010-01-23 16:23
ok;*
napisał/a: takapoprostu 2010-01-28 20:27
a ja chyba nie jestem z moim chlopakiem od dzis.... w ogole chyba go nie rozumiem... niestety... tylko ze moja historia siega troche glebiej. :( jestem chociaz praktyfznie bylam z nim 3 miesiace. zaufalam, pokochalam. ale on chyba nigdy nie ufal mi. ale zaczynajac od poczatka. kiedys pewien facet bardzo mnie skrzywdzil. przezylam to strasznie, wspomnienia zostana do konca zycia. do facetó ogolnie mialam wstret. omijalam ich szerokim lukiem. ale pewnego dnia napisal do mnie moj pewien chlopak. wymienilismy sie zdjeciamai, mieszka 40 km ode mnie. pisalam z nim bardzo dlugo. czesto dzwonil. byl mily, poukladany, pisal wiersze, gral w teatrze i skakal po scianach:P troche dziwne polaczenia ale co tam... pozniej lezalam w szpitalu, odwiedzil mnie z tomikiem wlasnych wierdzy i misiem,po jakims czasie zaczelismy ze sobą chodzic. musialam mu powiedziec prawde o tym co wydarzylo sie wczesniej, ze pewien facet bardzo mnie skrzywdzil. on zrozumial. podobno... ale zaczela sie zazdrosc, byl zazdrosny o wszystko, nawet o to ze na sylwestrze zatanczylam z sasiadem, ze w szkole uczylam sie walca z kolega z klasy, zawsze pozniej dochodzilismydo porozumienia. a dzis ni z tad ni z owad zaczal mi to wypominac, uslyszalam ze nie wiadomo co z kim robie, ze mi nie ufa... nawet padlo ze sie puszczam... pozniej przestalam odpisywac wiec stwierdzil ze skoro nawetsie nie odezwe to koniec i tyle. a taeraz milczy. napisam do niego ale nie odpisal.a ja nie wiem czy to wszystko ma jeszcze sens... ? czy da sie kogos wyleczyc z chorobliwej zazdrosci?
napisał/a: Pola33 2010-02-13 17:07
Witam wszystkich, tak jak wiekszosc z Was trafilam na to forum z powodu zerwania z facetem, kilka tygodni temu natrafilam w sieci na to forum, przeczytalam wszytskie wypowiedzi, mysl ze nie jestem sama bardzo mi pomogla, ze inne dziewczyny tez to przechodza/przeszly i tylko trzeba poczekac i mi minie i znow zagosci usmiech na mojej twarzy... niestety zamist byc lepiej, jest mam wrazenie z mijajacym czasem gorze.... Zle sie czuje zarowno z powodu zerwania, jak i mojego zachowania, zawsze bylam zbyt dumna aby jak dochodzilo do rozstania wogole rozmawiac, odwracalam sie na piecie i staram sie zapomniec, ale nigdy sie juz nie odezwalam. Ty razem zrobilam inaczej, i czuje sie podwojnie lub potrojnie fatalnie, raz ze zerwlismy (powod odleglosc, zaangazowanie w prace, ze juz sil nie mielismy na pielegnowanie zwiazku i ktoregos dnia pozwolilismy aby nasze drogi sie rozeszly). Staralam sie zaakceptowac jego decyzje o zerwaniu, ale po miesiacu dopadly mnie takie wyrzuty sumienia, dostrzeglam dopiero ze to on sie caly czas staral w tym zwiazku a ja moglam byc odbierana jak osoba ktora nie odwzajemnia jego uczuc (ja poprastu po awansie nie radzilam soba z ta odpowiedzialnoscia jaka za mnie spadla, musialm sie wiele nauczyc i merytorycznie do wykonywanej pracy jak i postpowania z ludzmi ktorzy jeszce jakis czas temu byli moimi kolegami a teraz sa podwladnymi, poza tym wraz z awansem moja praca nie monczyla sie po 8 godzinach, itd,)Potrzebowalam czasu, ale ze jestem osoba skryta to zamist sie z nim tym podzielic i wytlumaczyc dokladnie mowilam tylko ze jestem zmeczona praca i na niego czasmi "wyladowywalam" nerwowa atmosfere w pracy. Tak jak wspomnialam, dotarlo do mnie ze w wiekszym stopniu przyczynilam sie ze on sie wypalil, bo trudno cos planowac jak druga osoba wydaje sie obojetna, napisalam kilka szczerych smsow jak zaluje ze na to pozwolilam, ze bylam slepa i wiele musze sie jescze nauczyc... niestey po miesiacu po zerwaniu on mi napisal tylk ozebym sie nie obwiniala bo widocznie tak mialo byc... ze tez nie jest idealaem i po prostu nie ma sil planowac naszych spotkan, chce byc sam. Ryczalam cala noc... bolala mnie swiadomosc ze to ja wszytsko zniszczylam i ta moja bezsilnosc ze nic nie moge zrobic, ze jak to ja tu deklaruje swoje uczucia a on nic....gryzlam sie tym, na przeman ze jestem glupia i nie potrzebnie napisalam, bo tylko go polechtalam tymi wyznaniami a i tak juz nic nie wskuralam, na zmiane ze jak bym tego nie zrobila to moze mialabym zal do siebie z enie sprobowalam. Minely jeszce kilka tygodni, napisalam jeszcze raz.... zeby przemyslal swoja decyzje, ze szkoda tak pozwolic aby to co nas laczylo poszlo w niepamiec, bo przeciez nie bylo zadnych klotni czy zdrad ktore spowodowaly by to rozstanie. Niestey nadal byl nieugiety, odpisal grzecznie w sumie to samo co poprzednio. Mnie to tak rozwscieczylo ze mu nawymyslam w smsach od tchodzy.... nie bede cytowac dalej bo za bardzo sie wstydze tego co napisalm!. Teraz czuje sie fatalnie!!!!!! Chyba juz nie ma szans aby facet do mnie wrocil po takich scenach... przyjaciele mi dopiero teraz radza ze moglam poczekac, dac mu czas, zeby przemyslal, zatesknil a nie go atakowac. Co Wy na to dziewczyny? Osoby postronne jak to widzicie? Chyba zrobilam z siebie totalna idiotke?!
napisał/a: luiza123456778889999 2010-03-20 01:40
Pola33 napisal(a):Witam wszystkich, tak jak wiekszosc z Was trafilam na to forum z powodu zerwania z facetem, kilka tygodni temu natrafilam w sieci na to forum, przeczytalam wszytskie wypowiedzi, mysl ze nie jestem sama bardzo mi pomogla, ze inne dziewczyny tez to przechodza/przeszly i tylko trzeba poczekac i mi minie i znow zagosci usmiech na mojej twarzy... niestety zamist byc lepiej, jest mam wrazenie z mijajacym czasem gorze.... Zle sie czuje zarowno z powodu zerwania, jak i mojego zachowania, zawsze bylam zbyt dumna aby jak dochodzilo do rozstania wogole rozmawiac, odwracalam sie na piecie i staram sie zapomniec, ale nigdy sie juz nie odezwalam. Ty razem zrobilam inaczej, i czuje sie podwojnie lub potrojnie fatalnie, raz ze zerwlismy (powod odleglosc, zaangazowanie w prace, ze juz sil nie mielismy na pielegnowanie zwiazku i ktoregos dnia pozwolilismy aby nasze drogi sie rozeszly). Staralam sie zaakceptowac jego decyzje o zerwaniu, ale po miesiacu dopadly mnie takie wyrzuty sumienia, dostrzeglam dopiero ze to on sie caly czas staral w tym zwiazku a ja moglam byc odbierana jak osoba ktora nie odwzajemnia jego uczuc (ja poprastu po awansie nie radzilam soba z ta odpowiedzialnoscia jaka za mnie spadla, musialm sie wiele nauczyc i merytorycznie do wykonywanej pracy jak i postpowania z ludzmi ktorzy jeszce jakis czas temu byli moimi kolegami a teraz sa podwladnymi, poza tym wraz z awansem moja praca nie monczyla sie po 8 godzinach, itd,)Potrzebowalam czasu, ale ze jestem osoba skryta to zamist sie z nim tym podzielic i wytlumaczyc dokladnie mowilam tylko ze jestem zmeczona praca i na niego czasmi "wyladowywalam" nerwowa atmosfere w pracy. Tak jak wspomnialam, dotarlo do mnie ze w wiekszym stopniu przyczynilam sie ze on sie wypalil, bo trudno cos planowac jak druga osoba wydaje sie obojetna, napisalam kilka szczerych smsow jak zaluje ze na to pozwolilam, ze bylam slepa i wiele musze sie jescze nauczyc... niestey po miesiacu po zerwaniu on mi napisal tylk ozebym sie nie obwiniala bo widocznie tak mialo byc... ze tez nie jest idealaem i po prostu nie ma sil planowac naszych spotkan, chce byc sam. Ryczalam cala noc... bolala mnie swiadomosc ze to ja wszytsko zniszczylam i ta moja bezsilnosc ze nic nie moge zrobic, ze jak to ja tu deklaruje swoje uczucia a on nic....gryzlam sie tym, na przeman ze jestem glupia i nie potrzebnie napisalam, bo tylko go polechtalam tymi wyznaniami a i tak juz nic nie wskuralam, na zmiane ze jak bym tego nie zrobila to moze mialabym zal do siebie z enie sprobowalam. Minely jeszce kilka tygodni, napisalam jeszcze raz.... zeby przemyslal swoja decyzje, ze szkoda tak pozwolic aby to co nas laczylo poszlo w niepamiec, bo przeciez nie bylo zadnych klotni czy zdrad ktore spowodowaly by to rozstanie. Niestey nadal byl nieugiety, odpisal grzecznie w sumie to samo co poprzednio. Mnie to tak rozwscieczylo ze mu nawymyslam w smsach od tchodzy.... nie bede cytowac dalej bo za bardzo sie wstydze tego co napisalm!. Teraz czuje sie fatalnie!!!!!! Chyba juz nie ma szans aby facet do mnie wrocil po takich scenach... przyjaciele mi dopiero teraz radza ze moglam poczekac, dac mu czas, zeby przemyslal, zatesknil a nie go atakowac. Co Wy na to dziewczyny? Osoby postronne jak to widzicie? Chyba zrobilam z siebie totalna idiotke?!




Hej-mam prawie taka sama sytuacje jak Ty z ta tylko roznica ze ty mialas stresa zwiazanego z praca natomiast ja mialam stresa zwiazanego z jej brakiem....podobnie jak i Ty wyladowywalam sie na swoim bylym mezczyznie po prostu przekroczylam pewen prog wytrzymalosci nie myslalm tylko regowalam.Ty w odroznieniu ode mnie staralas sie COS naprawic miedzy wami-ja w tej kwestii nic nie robie-absolutnie-skoro zadecydowal ze ma dosc i chce odpoczac to mu to daje ...najwyrazniej to nie bylo TO>Tobie tez radze zapomniec-skoro on nic nie robi najwyrazniej nie kochal Cie wystarczajaco....ale chociaz z drugiej strony moze po jakims czasie doceni ze o niego walczylas i wroci jak bumerang,,,ja jestem nazbyt dumna zeby prosic walczyc...
napisał/a: olenka123 2010-03-27 23:47
Wiec mam problem..zostawil mnie chlopak..bylam z nim prawie 11miesiecy. kocham go..bo to dosc czasu i to nie jest dziwne..powiedzial mi ze juz nie czuje tego co na paczatku :(..i ze mam mu obiecac ze jak cos bedzie sie dzialo zebym do niego napisala i ze moge na niego liczyc.. starsza siostra powiedziala zebym do niego nie pisala..i jak on napisze to mam mu odp.."tak","nie","spoko".. i ze bedzie mu brakowalo tych sms i wogole..ze wroci do mnie i zrozumie wysztko..co o tym myslicie?
napisał/a: olenka123 2010-03-27 23:56
jak przeczytacie moj watek i chcecie jakos mi pomoc..to odp na wiadomosc prywatna..szybciej odczytam..i z gory dziekuje
napisał/a: olenka123 2010-03-28 11:59
widze ze od wczoraj sie nic nie pojawilo..
napisał/a: violunia 2010-04-01 21:15
Hej dziewczyny!Jestem tu nowa ale spotkało mnie to samo:( Byliśmy ze sobą ponad 3 lata i planowaliśmy ślub. A on przedwczoraj mi oświadczyl, ze to koniec. Nie moge jesc, spac i ciagle mysle co robi. Telefon wylaczyl albo zmienil numer. Sama nie wiem...Najgorsze jest to ze jego matka mnie nie polubila. Musial byc na kazde jej zawolanie. Miala pretensje o to, ze sprzeczam sie z jej syneczkiem i ze to moja wina. Nie wiedziala o co poszlo a zawsze to ja bylam winna. Urzadzilismy wspolnie mieszkanie a on mnie zostawil. W dodatku pozamykal na klucz kuchnie i pokoj (chociaz nigdy tego nie robil) i uciekl. Nie bylo go wdomu a ja sie zdziwilam co sie stalo. No i wtedy on zadzwonil i powiedzial ze to koniec. Nie chcial sie spotkac i pogadac. Chyba nie mial odwagi mi tego powiedziec. Prosilam zeby dal jescze jedna szanse a on nie chcial. Wiem, ze nie jestem idealna bo czasami czepialam sie za byle co i bylam zazdrosna. On tez nie byl bez winy. Mama, piwo i koledzy to jego priorytety. Wczoraj poszlam do niego chcialam tylko pogadac. A on po prostu wział mnie za ubranie i mowiac ,,tam sa drzwi" wygonil. Jestem pewna ze juz do siebie nie wrocimy. Chociaz chcailabym to wszytsko naprawic. Mysle ze gdyby naprawde mnie kochal to by dal nam jeszce jedna szanse i nie wylaczal telefonu. Sądzilam ze ludzie sa ze soba na dobre i na zle, ale jak sie okazuje jak sie cos psuje to najlepiej zerwac. Powiedzial mi ze od wczoraj mnie nie kocha. Jak moze po 3 latach cos takiego przejsc?Dlugo czasu minie za nim sie pozbieram...Co o tym sadzicie?