Czas leczy rany?
napisał/a:
carpe_diem
2010-03-30 09:33
Jak zwykle nie do końca, ale jednak zgadzam się z lordmm...Twoja żona bawi się Twoimi uczuciami, robi z Tobą, co jej się w danej chwili podoba. Chciałoby się powiedzieć "człowieku kopnij ją w d*"...ale to Twoje życie. Szanuj się, bo jeśli sam tego nie będziesz robił ona dalej będzie Tobą pomiatać...Co do syna...Masz dwóch, niezależnie, że jeden nie jest Twoim biologicznym. Wychowywałeś ich, poświęcałeś im swój czas, wspierałeś, troszczyłeś się o nich, kochałeś ich...tylko to się liczy. Nie stracisz ich, nawet jeśli Wasze drogi z żoną się rozejdą...Sam pewnie stwierdzisz, że nie ma różnicy miedzy starszym a młodszym, kochasz ich tak samo...Nawet formalnie, względem prawa jesteś OJCEM DLA NICH OBU !
Trzymaj się ciepło
napisał/a:
Manley
2010-03-30 17:58
Też tak czasem myślę. Czy to ma jednak jakieś znaczenie? Przyzwyczajamy się do takiej wizji miłości, w której to my mamy być kochani. Najlepiej bezwarunkowo. Tacy jacy jesteśmy. Na zawsze... Ilu jednak z nas udaje się pokazać prawdziwe "ja" tej drugiej osobie? Czy nie każemy jej czasem kochać iluzji, przygotowanej specjalnie dla niej, "ulepszonej wersji" siebie? Kto nie stroszył piórek w czasie "godów" niech podniesie rękę .
Czy jak już dogrzebałem się do prawdziwej, ułomnej jak my wszyscy kobiety mam ją "kopnąć w d..." jak niektórzy sugerują? W imię czego? Sprawiedliwości? Zemsty?
Kiedyś przeczytałem, że najlepsze co możemy dostać od partnera to pokazanie nam naszych najskrytszych lęków...
A ja teraz jestem wściekły.
napisał/a:
carpe_diem
2010-03-30 18:27
Nie, nie z zemsty czy sprawiedliwości, tylko aby być z kimś, kto darzy Cię takim samym uczuciem, jak Ty, szanuje Cię itd. Twój wybór, jeśli chcesz być z prawdziwą kobietą, dla której chyba nie jesteś najważniejszym mężczyzną na świecie...
Każdy jest w jakimś sensie ułomny, niedoskonały...tylko czy to usprawiedliwia wielokrotnie te same błędy ?
napisał/a:
mariaelena
2010-03-30 23:05
“Na cokolwiek teraz bym się nie zdecydował będzie bolało.”
Co właściwie rozważasz Manley?
“Widzisz, ja wierzę w prawdę. W dążenie do prawdy w życiu. Iluzja może daje poczucie błogości ale cóż to za fundament do wspólnego życia?”
I tu Cię zmartwię... Badano małżeństwa w sytuacji kryzysowej, okazało się, że te, które wzięły udział w terapii par w większej części skończyły się rozwodem. Terapia odebrała im resztę złudzeń, które utrzymywały związek “przy życiu”. Iluzja lepiej cementuje małżeństwo niż prawda.
Póki nie poznałeś prawdy miałeś jeszcze cień nadziei... Jeżeli kochasz żonę, dzieci i chcesz z nimi zostać, po co “kopiesz” w historii? Jakie to ma znaczenie teraz? Czy to miała być kropla, która przepełni kielich goryczy i pomoże Ci podjąć decyzję o odejściu?
lordmm napisał:
“Twoja historia mnie przeraziła. I nikt mi tu nie powie, że moje podejście nie jest słuszne.”
lordmm, tradycyjnie ja Ci powiem... Może takie mało eleganckie porównanie – jak się jeździ samochodem, może się zdarzyć wypadek. Tobie się przytrafiła stłuczka i teraz śledzisz pilnie wszystkie doniesienia o wypadkach i utwierdzasz się w przekonaniu – o, do samochodu to ja już nigdy nie wsiądę. Wolno Ci.
Pozdrawiam
Co właściwie rozważasz Manley?
“Widzisz, ja wierzę w prawdę. W dążenie do prawdy w życiu. Iluzja może daje poczucie błogości ale cóż to za fundament do wspólnego życia?”
I tu Cię zmartwię... Badano małżeństwa w sytuacji kryzysowej, okazało się, że te, które wzięły udział w terapii par w większej części skończyły się rozwodem. Terapia odebrała im resztę złudzeń, które utrzymywały związek “przy życiu”. Iluzja lepiej cementuje małżeństwo niż prawda.
Póki nie poznałeś prawdy miałeś jeszcze cień nadziei... Jeżeli kochasz żonę, dzieci i chcesz z nimi zostać, po co “kopiesz” w historii? Jakie to ma znaczenie teraz? Czy to miała być kropla, która przepełni kielich goryczy i pomoże Ci podjąć decyzję o odejściu?
lordmm napisał:
“Twoja historia mnie przeraziła. I nikt mi tu nie powie, że moje podejście nie jest słuszne.”
lordmm, tradycyjnie ja Ci powiem... Może takie mało eleganckie porównanie – jak się jeździ samochodem, może się zdarzyć wypadek. Tobie się przytrafiła stłuczka i teraz śledzisz pilnie wszystkie doniesienia o wypadkach i utwierdzasz się w przekonaniu – o, do samochodu to ja już nigdy nie wsiądę. Wolno Ci.
Pozdrawiam
napisał/a:
Manley
2010-04-02 14:44
Odejść czy zostać? To masz na myśli? W pierwszym odruchu myślałem: "Ratuj się chłopie! Nic tu już po tobie." Ale to przecież nie telenowela żeby robić teatralne gesty . Po tylu latach razem zasługuję na trochę czasu na przetrawienie tej historii. Chciałbym jak najlepiej dla wszystkich zainteresowanych "wykorzystać" tę sytuację, choć może to dziwacznie brzmi. Powoli coś się wyłania...
Na prawdę myślisz, że lepiej nie wiedzieć? Lepiej wpadać w paranoję i usprawiedliwiać partnera za każdym razem kiedy przeczuwasz, że coś "nie gra"? Wierz mi, dowiedziałem się tyle w ciągu ostatnich dni o sobie i mojej żonie, że było warto "kopać". Jak najbardziej wiedza o tym jak postępowaliśmy w przeszłości ma znaczenie teraz. Godząc się na życie w niewiedzy godzisz się na podejmowanie decyzji na podstawie niepełnych, często fałszywych danych. Czy to według ciebie zwiększa szanse na trwały związek? Piszesz, że zanim się dowiedziałem miałem cień nadziei. Miałem, ale to była raczej chęć utrzymania "status quo". Obiektywnie i tak nie do utrzymania. Wolę zmierzyć się z problemem i przegrać niż żyć w oportunistycznym zaprzeczaniu sobie.
BTW: nie potrzebuję "alibi" by odejść .
Pozdrawiam
Manley
napisał/a:
mariaelena
2010-04-05 13:42
“Odejść czy zostać? To masz na myśli?”
Bardziej jest tu istotne, co Ty Manley miałeś na myśli. Podejmując określone działania (np. wynajmując detektywa gdy podejrzewamy zdradę), coś sobie zakładamy (np. będzie dowód zdrady piszę pozew o rozwód), robimy to po coś. Zastanawiam się, co Ty zakładałeś sobie, czemu to miało służyć to sprawdzenie ojcostwa...
“Naprawdę myślisz, że lepiej nie wiedzieć?
Godząc się na życie w niewiedzy godzisz się na podejmowanie decyzji na podstawie niepełnych, często fałszywych danych.”
“Ilu jednak z nas udaje się pokazać prawdziwe "ja" tej drugiej osobie? Czy nie każemy jej czasem kochać iluzji, przygotowanej specjalnie dla niej, "ulepszonej wersji" siebie?”
Powiedzmy, że zachwyca nas widok księżyca w pełni... Czy jest konieczne, abyśmy znali jego wszystkie fizyczne parametry, żeby się nim zachwycać, czy będzie nam się podobał mniej gdy już wiemy, że świeci światłem odbitym?
Gdy człowiek trochę pożyje i przeżyje, to zdaje sobie sprawę, że pewne rzeczy są raczej naszymi pobożnymi życzeniami bądź ukochanymi złudzeniami niż rzeczywistością opartą na pełnych, prawdziwych danych. Małżeństwo jest tu doskonałym przykładem – chcielibyśmy być dla tej drugiej osoby kimś wyjątkowym, wystarczającym za wszystkie inne... Ale przecież nie jesteśmy tak naiwni, że nie dopuszczamy, że “on” zachwyca się też jakimiś innymi pięknymi kobietami i mogą one pojawiać się w jego fantazjach. Są jakieś granice tej wzajemnej szczerości i żadna lustracja nie jest tu potrzebna.
Mówisz, że jesteś zwolennikiem prawdy... Prawda to czasem ostre światło, mróżymy oczy, żeby nie oślepnąć...
Pozdrawiam
Bardziej jest tu istotne, co Ty Manley miałeś na myśli. Podejmując określone działania (np. wynajmując detektywa gdy podejrzewamy zdradę), coś sobie zakładamy (np. będzie dowód zdrady piszę pozew o rozwód), robimy to po coś. Zastanawiam się, co Ty zakładałeś sobie, czemu to miało służyć to sprawdzenie ojcostwa...
“Naprawdę myślisz, że lepiej nie wiedzieć?
Godząc się na życie w niewiedzy godzisz się na podejmowanie decyzji na podstawie niepełnych, często fałszywych danych.”
“Ilu jednak z nas udaje się pokazać prawdziwe "ja" tej drugiej osobie? Czy nie każemy jej czasem kochać iluzji, przygotowanej specjalnie dla niej, "ulepszonej wersji" siebie?”
Powiedzmy, że zachwyca nas widok księżyca w pełni... Czy jest konieczne, abyśmy znali jego wszystkie fizyczne parametry, żeby się nim zachwycać, czy będzie nam się podobał mniej gdy już wiemy, że świeci światłem odbitym?
Gdy człowiek trochę pożyje i przeżyje, to zdaje sobie sprawę, że pewne rzeczy są raczej naszymi pobożnymi życzeniami bądź ukochanymi złudzeniami niż rzeczywistością opartą na pełnych, prawdziwych danych. Małżeństwo jest tu doskonałym przykładem – chcielibyśmy być dla tej drugiej osoby kimś wyjątkowym, wystarczającym za wszystkie inne... Ale przecież nie jesteśmy tak naiwni, że nie dopuszczamy, że “on” zachwyca się też jakimiś innymi pięknymi kobietami i mogą one pojawiać się w jego fantazjach. Są jakieś granice tej wzajemnej szczerości i żadna lustracja nie jest tu potrzebna.
Mówisz, że jesteś zwolennikiem prawdy... Prawda to czasem ostre światło, mróżymy oczy, żeby nie oślepnąć...
Pozdrawiam
napisał/a:
~gość
2010-04-05 17:28
Manley, cokolwiek zrobisz pamietaj ze dziecko jest twoje i nie powinno sie dowiedziec... nie masz pojecia jakie takie akcje wywieraja pietno na dziecka umysl... nie mozna od dziecka oczekiwac ze zrozumie.... bo nie zrozumie. wez sie chlopie w garsc i zrob tak, zebys pozniej mial do siebie szacunek i poczucie ze zrobiles slusznie, wlasciwie
napisał/a:
Manley
2010-04-06 19:27
Ależ to bardzo proste: Chciałem sprawdzić czy jestem paranoikiem jak sugerowała mi często żona czy może mam podstawy by ufać swojej intuicji. Tylko tyle i aż tyle.
Mam wrażenie, że z twoich zdań bije pewien pesymizm i rezygnacja. Jakby wiedza o tym, że budują nas atomy odzierała nas z magii istnienia. Nie mogę się zgodzić z tym, że są granice szczerości. Czym innym jest fantazjowanie o innych kobietach/mężczyznach a czym innym realizacja tych fantazji. Każdy ma prawo do prywatności i odrębności ale decydując się na związek musi brać pod uwagę, że jego działania mogą ranić partnera. Nie uzurpuję sobie prawa do, jak piszesz, "lustracji" mojej żony. Ona mi je dała decydując się na wspólne życie.
Czy wg ciebie prawdziwy obraz drugiej osoby jest mniej atrakcyjny niż iluzja?
Pozdrawiam
Manley
napisał/a:
mariaelena
2010-04-06 21:25
“Chciałem sprawdzić czy jestem paranoikiem...”
To smutne Manley, że doprowadziło Cię to do aż takiego stanu. No a teraz, kiedy już wiesz, że nie jesteś paranoikiem co zamierzasz?
“Mam wrażenie, że z twoich zdań bije pewien pesymizm i rezygnacja. Jakby wiedza o tym, że budują nas atomy odzierała nas z magii istnienia.”
Dlaczego pesymizm? Napisałam przecież, że świadomość, że księżyc świeci odbitym światłem nie przeszkadza by się nim zachwycać. Podobnie wiedza o tym, że ktoś jest niedoskonały nie zabrania nam tego kogoś kochać. Miłość i zachwyt mają coś wspólnego, może miłość jest zachwyceniem się drugą osobą i czasem mimo utracenia pewnych złudzeń, zachwyt dalej trwa... a czasem mija...
“Czym innym jest fantazjowanie o innych kobietach/mężczyznach a czym innym realizacja tych fantazji.”
Nie sposób się nie zgodzić, ale zdrady twojej żony to już były dawno, może więc nie warto do tego wracać, jeśli ona jest teraz “w porządku”.
“Czy wg ciebie prawdziwy obraz drugiej osoby jest mniej atrakcyjny niż iluzja?”
To zależy od osoby, niekiedy może być nawet bardziej atrakcyjny niż iluzja, tak myślę.
Pozdrawiam
To smutne Manley, że doprowadziło Cię to do aż takiego stanu. No a teraz, kiedy już wiesz, że nie jesteś paranoikiem co zamierzasz?
“Mam wrażenie, że z twoich zdań bije pewien pesymizm i rezygnacja. Jakby wiedza o tym, że budują nas atomy odzierała nas z magii istnienia.”
Dlaczego pesymizm? Napisałam przecież, że świadomość, że księżyc świeci odbitym światłem nie przeszkadza by się nim zachwycać. Podobnie wiedza o tym, że ktoś jest niedoskonały nie zabrania nam tego kogoś kochać. Miłość i zachwyt mają coś wspólnego, może miłość jest zachwyceniem się drugą osobą i czasem mimo utracenia pewnych złudzeń, zachwyt dalej trwa... a czasem mija...
“Czym innym jest fantazjowanie o innych kobietach/mężczyznach a czym innym realizacja tych fantazji.”
Nie sposób się nie zgodzić, ale zdrady twojej żony to już były dawno, może więc nie warto do tego wracać, jeśli ona jest teraz “w porządku”.
“Czy wg ciebie prawdziwy obraz drugiej osoby jest mniej atrakcyjny niż iluzja?”
To zależy od osoby, niekiedy może być nawet bardziej atrakcyjny niż iluzja, tak myślę.
Pozdrawiam
napisał/a:
mea1977
2010-04-07 18:12
Leczy, leczy. Sam napisałeś "Mój syn...". Zawsze będzie twój a Ty będziesz jego ojcem. Trzymaj się
napisał/a:
Manley
2010-04-14 18:09
Na pozór nic się nie zmienia. Chłopcy nadal chodzą do swych szkół. Ja przebiegłem w niedzielę kolejny maraton. Pracuję, choć na zwolnionych obrotach. Nie odchodzę. Czasem płaczę, czasem pękam ze śmiechu. Wszystko trochę inaczej smakuje. Czasem, o dziwo lepiej . Nie wiem gdzie nas to zaprowadzi ale jestem ciekaw... Dużo rozmawiamy. Jakby budziła się z długiego letargu. Co zamierzam? Żyć każdego dnia najpełniej jak potrafię. Czy to oznacza że odejdę ? Raczej nie. Czy nic się w naszym życiu nie zmieni? Wiele już się zmienia i wiele musi się zmienić.
"W porządku" nie była i niedawno. Myślę, że teraz dopiero ma wystarczająco mocny impuls do zmiany. Wiec warto było wracać. Choćby po to by się "obudziła".
Pozdrawiam
Manley
napisał/a:
ill11
2010-04-14 19:57
Znam to uczucie.Moga go doswiadczyc ludzie,ktorzy chca wybaczyc tak szczerze,z przekonania.Twoja historia jest przykra,od Ciebie tylko zalezy w co ja przekujesz.
Mysle,ze fakt nie bycia biologicznym ojcem nie zmienia definicji ojcostwa.Co to znaczy biologiczny?Jak to mowia"wykapany"?I co z tego?Pewnie syn jest kropla w krople taki,jak Ty-ma Twoje gesty,sposob zachowania,wrazliwosc.Jest cos cenniejszego niz to?Wg.mnie nie.
Masz w przypadku rozstania sie z zona przerabane,bo ona rzecz jasna zabierze Ci syna.Ale przeciez Ty jestes zapisany jako Jego ojciec?Nie ma prawapozbawic Cie kontaktow z dzieckiem.Poza tym to ona popelnila zdrade,wiec przy sprawie sadowej tylko ona beknie za ten fakt.
Zyj i badz szczesliwy.To,czy zaufasz zonie jest tylko Twoja sprawa.Czy zona Cie kocha?Wiesz i widzisz jedynie Ty.Moim zdaniem powinienes zyc tak,aby byc szczesliwym.Nie na sile.Jesli przestanie Cie zadowalac taki uklad to go skonczysz.Twoje zycie w Twoich rekach.Syn tez nie jest malenstwem,to nastoletni chlopak,ktory zrozumie wiecej niz sadzisz.
Pozdrawiam