Czas leczy rany?

napisał/a: ~gość 2010-06-07 14:22
Żonie zadaj te pytania, nie Ty zawiniłeś i nie można miec do ciebie pretensji, że żona zrobiła takie coś...

To ona powinna się martwic tym co powie synowi, a nie Ty...

Jeśli ciężar tego, co nosisz na garbie jest zbyt duży, polecam odejście i rozpoczęcie nowego życia. A synowi może w ten sposób powiesz, że nadal pozostajesz dla niego i może na ciebie liczyc, ale z mamusią już wolisz nie miec nic wspólnego...
napisał/a: Manley 2010-06-07 16:17
lordmm napisal(a):
To ona powinna się martwic tym co powie synowi, a nie Ty...

Widzisz, ja już z nią o tym rozmawiałem i nie bardzo wierzę, że ona jest już na coś takiego przygotowana jak rozmowa z synem o tym, nawet kiedy dorośnie. Nie chcę aby przyszłość syna była zdana na przypadki. I dlatego, że ja się czuję za niego odpowiedzialny muszę się przygotować na różne scenariusze.

Mam wrażenie (i nie tylko ja, sądząc po tym co inni piszą), że jeśli chodzi o związki obrałeś drogę, która cię daleko nie zaprowadzi. Nie chcę cię nawracać ale zastanów się co jest dla ciebie ważniejsze: kochać czy nie narazić się na zranienie? Radzisz mi zacząć od nowa żeby zmniejszyć ciężar, który niosę a nie dostrzegasz swojego, który mimo rozstania nadal ci ciąży? Rana którą ci zadała twoja kobieta nadal "krwawi" mimo że z nią nie jesteś. Chcesz całe życie nieść ten ciężar? Wydaje ci się, że wszystkie kobiety są nic nie warte? To tak jakbyś wmawiał sobie , że wszystkie Mercedesy są do d... bo czasem się psują . Na tej krucjacie przeciwko "niewiernym" polegniesz, wierz mi.
Pozdrawiam
Manley
napisał/a: ~gość 2010-06-07 17:09
Manley ale to jego własna decyzja, może życie zweryfikuje jego poglądy, a może tylko utwierdzi... czas pokaże. Poza tym to nie wątek o nim...
pomysł jakiego kopa w dupę musiał zaliczyć, że tak myśli. I ma facet racje każda kobieta przy sprzyjających warunkach może zdradzić, tak samo facet... jesteśmy tylko ludźmi... kiedyś się mówiło "aż ludźmi...
Manley napisal(a):Myślałem sporo na temat tego czy mam prawo pozbawiać go tej wiedzy kiedy dorośnie.

Powinien wiedzieć, kiedy już będzie dojrzały emocjonalnie i gotów zrozumieć.
Manley napisal(a):Czy nie straci do nas szacunku kiedy się dowie, że go oszukiwaliśmy?

Może pomyśleć to nie mój ojciec w (sensie ty) i wasze relacje się spłycą, może pomyśli boże co ta mama mu zrobiła (w sensie tobie), a ile on zrobił dla mnie, że został i był wspaniałym ojcem...
Co do biologicznego ojca... ja swojego nie znam i nie chce znać... nigdy, a mam go pod ręką.
napisał/a: mariaelena 2010-06-07 22:09
“Jakoś czas płynie a rany ciągle nie zabliźnione.”

Wybacz Manley, a czego się spodziewałeś? Są zdarzenia, które zmieniają całe życie, powodują, że nic już nigdy nie będzie jak dawniej, nieodwracalne, takie, od których zaczyna się w pewnym sensie nowa rzeczywistość. Coś takiego Ciebie spotkało i musisz sobie tę nową rzeczywistość, która z czasem przejdzie w jakąś codzienność, zbudować. I trochę to trwa, rok to minimum, a często kilka lat.

“Nie myślałem że ciężar wiedzy, którą nie można się podzielić z nikim będzie taki dotkliwy.”
“Myślałem sporo na temat tego czy mam prawo pozbawiać go tej wiedzy kiedy dorośnie. Nie wiem co gorsze. (...) Czy nie straci do nas szacunku kiedy się dowie, że go oszukiwaliśmy? Co zrobię kiedy zechce widywać biologicznego ojca?”

Manley, Ty dorosły jesteś, a nie wiadomo czy Ciebie ta “wiedza” nie złamie. Czy Ty wiesz, czym to byłoby dla Twojego syna? To może od razu mu powiedz “twoja matka to xxx” (to on od razu stanie się kimś jak lordmm i w życiu z żadną kobietą nie będzie chciał mieć nic wspólnego). Jeszcze wiele czasu upłynie zanim on będzie dojrzały, a młodzi ludzie świat widzą czarno-biało.
Jakiego biologicznego ojca miałby widywać – gość nie ma pojęcia, że ma jakieś dziecko i może wcale nie mieć ochoty przyjąć tego do wiadomości.

Manley, Ty się bardzo martwisz o innych, że żona nie przygotowana do rozmowy, że może syn zechce widywać biologicznego ojca... A tak naprawdę, piłka jest po Twojej stronie i wszystko od Ciebie zależy. Ty jesteś facetem i możesz po prostu stwierdzić – “syn jest mój i tak to ma zostać, koniec kropka, nie ma tematu.”

Sprawa jest trochę podobna do dylematów rodziców adopcyjnych (powiedzieć, nie powiedzieć). Zauważ, że nawet bycie adoptowanym jest szokiem dla dziecka i czasem powoduje jakieś głupie zachowania – zwykle ucieczki z domu, w celu poszukiwania “prawdziwej” rodziny. Tu w grę wchodzi jednak coś jeszcze – wina, konkretnej osoby. Osobą, w którą ujawnienie historii uderzy będzie przede wszystkim Twoja żona. A jeżeli ją to złamie, wyląduje w szpitalu psychiatrycznym, zrobi sobie coś złego...

Było coś takiego... puszka Pandory, uważaj Manley.

Pozdrawiam
napisał/a: Pitiful 2010-06-07 22:38
A właśnie co żona na to? Czy chce poinformować kochanka o ojcostwie? Czy w ogóle zastanawiała się co dalej? Ma jakiś pomysł, żeby choć trochę naprawić to co spierniczyła? Myślę, że nigdy nie ma dobrego momentu żeby powiedzieć synowi. Albo za mały - nie zrozumie, albo rozpadnie mu się cały świat i obwini was o to, jeśli będziecie zwlekać z tym zbyt długo. Ja bym chyba powiedział jak najszybciej - póki mały, powoli się oswoi, że ma 2 tatusiów. Szok będzie ale mniej wyrażony. Może biologiczny ojciec nie będzie chciał go widywać? Współczuję Ci strasznie. Żona zafundowała wam masakrę jakich mało :( Może udajcie się z żoną do psychologa dziecięcego - fachowiec może doradzi coś konkretnego, no i będzie mieć oko na syna. Nowinę trzeba jakoś tak umiejętnie przekazać, żeby nie oczernić ani biologicznego ojca, ani matki, no i żeby syn nie przestał Cię, ani żony szanować. Trzymaj się cholernie mocno. Trzymam za Ciebie i Twoją rodzinę kciuki. Oby wyszedł z tego galimatiasu jakiś happy end.
napisał/a: ~gość 2010-06-07 23:00
Przypadkiem przeczytałam twoją historię i Poryczałam się do dna.
Teraz widzę jak wygląda chęć wybaczenia, chęć zmiany i naprawy.
Zazdroszczę Twojej żonie Twojego myślenia, spojrzenia.Tak strasznie mi smutna, że mój mąż tak nie potrafił. Może gdyby spróbował mi wybaczyć to co zrobiłam uwierzyłby że go nie zdradziłam.
Podziwiam Cię i trzymam za was kciuki.
Takim ludziom musi się udać. Powodzenia.
napisał/a: Manley 2010-06-08 10:42
Eastwood napisal(a):Co do biologicznego ojca... ja swojego nie znam i nie chce znać... nigdy, a mam go pod ręką.

Myślę, że możliwość dla dziecka konfrontacji z rodzicem jest niezwykle ważna. Bez względu na to jaki on jest, dziecko może przekonać się "skąd pochodzi"i lepiej zrozumieć siebie. Może to przeceniam ale sam nie miałem kontaktu z ojcem od 5 roku życia i wiem jak tego mi brakowało. Ojczym niestety był po tej "ciemnej stronie mocy"....

[ Dodano: 2010-06-08, 11:09 ]
mariaelena napisal(a):
Jakiego biologicznego ojca miałby widywać – gość nie ma pojęcia, że ma jakieś dziecko i może wcale nie mieć ochoty przyjąć tego do wiadomości.

Ty jesteś facetem i możesz po prostu stwierdzić – “syn jest mój i tak to ma zostać, koniec kropka, nie ma tematu.”

Osobą, w którą ujawnienie historii uderzy będzie przede wszystkim Twoja żona. A jeżeli ją to złamie, wyląduje w szpitalu psychiatrycznym, zrobi sobie coś złego...


Nie czujesz niekonsekwencji w twierdzeniu że są zdarzenia, które zmieniają całe życie a następnie sugerowaniu że wszystko zależy od mojej decyzji? Ależ on jest nadal mój ale zarazem nie mój, to są fakty. I już. Co ja mam tu do decydowania? Chcesz abym arbitralnie wybrał za niego? Czy to nie zbytnie uproszczenie? On już teraz widzi jak bardzo jest inny od brata, szuka podobieństw do nas. Nie mam zamiaru mu burzyć świata ale nie wiem co zrobię kiedy zacznie naprawdę dociekać. Poza tym zakładasz, że on nie ma do tego prawa i ta wiedza jego zniszczy. Skąd ta pewność? Co do jego relacji z matką to jest bardzo silna i nie sądzę żeby się od niej odwrócił. A gdyby miało być inaczej to wolałbym aby żona była świadoma i takich konsekwencji a nie myślała , że "nie ma tematu".
Pozdrawiam
Manley

[ Dodano: 2010-06-08, 11:43 ]
Pitiful napisal(a):A właśnie co żona na to? Czy chce poinformować kochanka o ojcostwie? Czy w ogóle zastanawiała się co dalej? Ma jakiś pomysł, żeby choć trochę naprawić to co spierniczyła? Myślę, że nigdy nie ma dobrego momentu żeby powiedzieć synowi. Albo za mały - nie zrozumie, albo rozpadnie mu się cały świat i obwini was o to, jeśli będziecie zwlekać z tym zbyt długo. Ja bym chyba powiedział jak najszybciej - póki mały, powoli się oswoi, że ma 2 tatusiów. Szok będzie ale mniej wyrażony. Może biologiczny ojciec nie będzie chciał go widywać?

Nie, dopóki z nią nie poruszyłem tego tematu nie myślała o tym. Myślę, że nadal nie dostrzega, że jej świat też nie będzie już taki jaki był. Dla niej co prawda sprawa jest o tyle prostsza że to jest jednak jej syn. Nie chce też z pewnością kochanka informować. Ja ze zrozumiałych względów też nie mam ochoty na kontakty z nim. Gdyby jednak syn kiedyś dojrzał do tego to przecież mu nie zabronię... Nie sądzę jednak aby teraz był najlepszy czas na to aby syn się dowiedział. Póki co jest w trakcie walki o "terytorium" ze starszym bratem, zaczyna rozglądać się za dziewczynami i taka wiedza przysporzyła by mu więcej cierpienia jak sądzę niż pożytku. Raczej zostawię sprawy własnemu biegowi. Ja chcę po prostu być choć trochę gotowy kiedy to się stanie...

Dzięki za dobre słowo.

Pozdrawiam

Manley
napisał/a: mariaelena 2010-06-08 18:56
“Nie czujesz niekonsekwencji w twierdzeniu że są zdarzenia, które zmieniają całe życie a następnie sugerowaniu że wszystko zależy od mojej decyzji?”

O co mi chodziło Manley... Ciebie już spotkało zdarzenie, które zmieniło Twoje życie – zdrada żony, połączona z konsekwencjami. Jak się czujesz, każdy na tym Forum pewne pojęcie ma, na pewno zostałeś skrzywdzony i teraz istotne jest, co Ty dalej z tym zrobisz. Ktoś kogo spotyka krzywda, niesprawiedliwość to trochę tak, jakby dostawał do ręki nóż i on decyduje, gdzie następnie ten nóż wyląduje. Tonący czasem brzydko się chwyta... I to, co ewentualnie Ty Manley zrobisz, uderzy teraz w żonę i syna czyli osoby słabsze od Ciebie (oczywiście w imię prawdy i sprawiedliwości) i zmieni z kolei nieodwracalnie ich życie.

“Co ja mam tu do decydowania? Chcesz abym arbitralnie wybrał za niego? Czy to nie zbytnie uproszczenie? On już teraz widzi jak bardzo jest inny od brata, szuka podobieństw do nas.”

Po pierwsze, jeśli mam do wyboru życie sobie uprościć czy komplikować, wolę to pierwsze :)
Po drugie – do decydowania rzeczywiście nic nie masz, bo wobec prawa jesteś ojcem i kropka. A co do ostatniego zdania... Tu bardzo dużo zależy od Waszej z żoną reakcji, jeśli niepewność syna natrafi na Waszą, on wyczuje, że coś jest nie tak.
Pewne rzeczy dorośli wybierają arbitralnie dla dzieci np. je chrzczą, leczą bez ich zgody, zmuszają do nauki (dla ich dobra), nie jest to jakiś ewenement.

Pozdrawiam

[ Dodano: 2010-06-08, 23:11 ]
Jeszcze do tych dwóch zdań chcę się odnieść:

“On już teraz widzi jak bardzo jest inny od brata, szuka podobieństw do nas.”

Spokojnie Manley, do żony na pewno coś podobnego się znajdzie, a rodzeństwo czasem wcale (nawet bliźniaki) nie jest podobne jak dwie krople wody. Często dzieci są podobne do jakichś dalszych krewnych np. córka bardziej do ciotki niż do matki, albo do babci.

“Poza tym zakładasz, że on nie ma do tego prawa i ta wiedza jego zniszczy. Skąd ta pewność?”

Oczywiście nie mam żadnej pewności, że ta wiedza go zniszczy... Ale osobiście nie ryzykowałabym zniszczenia własnego dziecka.

Manley, trochę to chyba wygląda, jakbym chciała z Ciebie św. Józefa zrobić, przepraszam :)
napisał/a: Manley 2010-06-09 17:18
mariaelena napisal(a):I to, co ewentualnie Ty Manley zrobisz, uderzy teraz w żonę i syna czyli osoby słabsze od Ciebie (oczywiście w imię prawdy i sprawiedliwości) i zmieni z kolei nieodwracalnie ich życie.

Nie myśl, że nie czuję tej odpowiedzialności. Sprawiedliwości w takich przypadkach nie ma i już. I ja nie zamierzam jej wymierzać. Ani się wypierać ojcostwa ani aranżować horroru najbliższym w imię prawdy. Co do słabości: dziecko rozumiem, ale dlaczego żona miałby być słabsza ode mnie? Kobiety lepiej ponoć radzą sobie ze stresem od płci brzydkiej....
mariaelena napisal(a):Pewne rzeczy dorośli wybierają arbitralnie dla dzieci np. je chrzczą, leczą bez ich zgody, zmuszają do nauki (dla ich dobra), nie jest to jakiś ewenement.

Tak, racja. Ale zauważ zaznaczyłaś, że dla ich dobra, a ja mam wątpliwości czy pozbawianie go takiej wiedzy kiedy dorośnie będzie działaniem dla jego dobra czy wyłącznie tchórzostwem.
mariaelena napisal(a):rodzeństwo czasem wcale (nawet bliźniaki) nie jest podobne jak dwie krople wody.

Nie mogę tego bagatelizować ponieważ u nas te różnice są bardzo wyraźne. Przedtem były powodem do rodzinnych żartów, teraz my unikamy tematu a kiedy syn zaczyna o to pytać włos mi się jeży na głowie...
mariaelena napisal(a):osobiście nie ryzykowałabym zniszczenia własnego dziecka.
Zgoda, ryzyko istnieje. Myślę, że zasięgnę jeszcze rady specjalisty zanim cokolwiek zrobię.
mariaelena napisal(a):Manley, trochę to chyba wygląda, jakbym chciała z Ciebie św. Józefa zrobić

Hehe, to dobre . Ja świętym na pewno nie jestem i nie zostanę.
Pozdrawiam
Manley
napisał/a: mariaelena 2010-06-10 00:23
“Co do słabości: dziecko rozumiem, ale dlaczego żona miałaby być słabsza ode mnie?”

Nie będę się tu zbytnio rozpisywać, weźmy chociażby sytuację zdrady – mężczyzna ma tę przewagę, że jakoś wcześniej mu się rozsądek włącza – przespać się z kimś, czemu nie, ale odejść od żony, no nie, on tego nie zrobi (w większości przypadków). Inna rzecz, choć niepoprawna politycznie, czas bardziej działa na niekorzyść kobiet.

W Waszej konkretnej sytuacji – żona jest na pozycji straconej, masz na nią “czarną teczkę”, jak ją ujawnisz, spotka się z ogólnym potępieniem. Ona nie ma w tej chwili żadnego ruchu, czasu nie cofnie.

“Ale zauważ zaznaczyłaś, że dla ich dobra, a ja mam wątpliwości czy pozbawianie go takiej wiedzy kiedy dorośnie będzie działaniem dla jego dobra czy wyłącznie tchórzostwem.”

Manley, to “dla ich dobra” ma różne oblicza (także np. katowanie dziecka lekcjami muzyki czy wysyłanie na siłę na prestiżowe studia) i nie jesteśmy w tym nieomylni. Musi wystarczyć, że działamy w “dobrej wierze”, no i bierzemy odpowiedzialność za to co robimy. Czyli podjąłem decyzję taką, a taką i nie wypieram się tego, nie szukam usprawiedliwień ani okoliczności łagodzących.
Właściwie to Twoja żona winna jest Ci takie właśnie zdanie – podjęłam decyzję, żeby Ci nie mówić, z takiego, a takiego powodu... (np. bo byłam tchórzem i nie boję się tego powiedzieć).

“Nie mogę tego bagatelizować ponieważ u nas te różnice są bardzo wyraźne. Przedtem były powodem do rodzinnych żartów, teraz my unikamy tematu a kiedy syn zaczyna o to pytać włos mi się jeży na głowie...”

No i to już nie jest dobrze Manley, trzeba zacisnąć zęby i wrócić do rodzinnych żartów (które są Ci nie do śmiechu), albo wymyslić jakieś zdanie wytrych ucinające dyskusje. Bo przecież teraz nie będziecie mu nic mówić, więc trzeba jakoś przeczekać aż dorośnie.

Pisałeś wcześniej, że sporo rozmawialiście z żoną, mam nadzieję, że ku jakiemuś porozumieniu to zmierza. Musisz zapewniać żonę, że nie zamierzasz wykorzystać posiadanych informacji przeciwko niej i że priorytetem jest dobro Waszego syna.
Coś jeszcze, Ty Manley do tej pory zachowywałeś się bez zarzutu. To, że ufałeś i zostałeś oszukany, to nie jest jakiś błąd z Twojej strony, cokolwiek postanowisz teraz też nie będzie żadnym tchórzostwem.

Pozdrawiam
napisał/a: Manley 2010-07-10 17:34
Po długim namyśle zdecydowałem, że chcę abyśmy porozmawiali z synami o wszystkim. Myślę, że to najlepsze rozwiązanie. Zauważyłem, że nawet przy najszczerszych chęciach w nasze relacje z nimi wkrada się fałsz i sztuczność. Ani ja ani żona nie potrafimy ukrywać emocji , które się czasem pojawiają i próby tuszowania ich wprowadzają zamęt i niepokój u synów. Poza tym dziś ja muszę nieść ciężar tej wiedzy choć nic nie zawiniłem zdejmując tym samym odpowiedzialność za swoje czyny z barków żony. Myslę że jesteśmy synom winni prawdę. Jeśli syn będzie miał ochotę poznać biologicznego ojca zrobię wszystko żeby miał taką szansę. Musimy przez to przejść. Będę się starał przeprowadzić to najłagodniej jak to będzie możliwe świadom zagrożeń jakie taka rozmowa niesie ze sobą. Trzymajcie kciuki.
napisał/a: mariaelena 2010-07-10 19:24
“Poza tym dziś ja muszę nieść ciężar tej wiedzy choć nic nie zawiniłem.”

Manley, ta wiedza to taki gorący kartofel, który teraz masz zamiar podrzucić dzieciom. Wg mnie zły pomysł.
Powiedzmy, że była w małżeństwie zdrada i niestety nie da się ukryć, że rzutuje nadal w pewien sposób na funkcjonowanie rodziny. Pojawiają się jakieś emocje, napięcia między rodzicami, które z niej wynikają. Czy dorośli i dojrzali ludzie wymyśliliby coś takiego – opowiedzmy o tym dzieciom to atmosfera się oczyści? One mają pomóc dorosłym ludziom, ocenić ich postępowanie, kto dobry, a kto nie? Zawsze uważałam, że wykorzystywanie dzieci we wzajemnych rozgrywkach jest niskie.

Pisałeś, że masz zamiar skontaktowac się z jakimś psychologiem, zrobiłeś to? Może spróbujcie z żoną terapii zanim wciągnięcie dzieci w to wszystko. A może sam Manley idź do psychologa i porozmawiaj o swoim problemie.
Co żona mysli o Twojej decyzji?

Trzymam kciuki Manley, żebyś to wszystko jakoś mądrze rozegrał.
Pozdrawiam