Czy rozmawiać z chłopakiem o zaręczynach?

napisał/a: maXa24 2007-07-26 20:52
Jestem zareczona od marca,jestesmy ze sobą od trzech lat. Uważam ze nie mozna tego wymuszac od swojego chłopaka, przecież nie chciałabyś mysleć ze zrobił to tylko dlatego ze ty tego wymagasz ,a nie z własnej woli ! Lepiej czekać cierpliwie aż facet do tego dojrzeje, az bedzie chciał zebyście byli czymś wiecej niz tylko chłopakiem i dziewczyną ( moj narzeczony tak to okreslił - nie mamy jeszcze warunków aby wziąść slub(2 tyg temu skonczylismy studia, teraz czeka nasz szukanie pracy), ale chciał mimo to sie oswiadczyc )
napisał/a: goldXfish 2007-07-27 13:36
Mała...to masz szczęście, ze on sam przywiązuje do tego wagę. Dla mojego pierścionek jest tylko symbolem, przedmiotem, a ważniejsze jest to, ze mieszkamy razem, ze nigdy się nie zdradziliśmy, że wszyscy wiedzą ile dla siebie znaczymy. Więc gdybym nie powiedziała wyraźnie, że dla mnie ,,to" też jest ważne (tzn. zaręczyny) to pewnie zaręczylibyśmy się tydzień przed ślubem :) A ja po prostu mieć narzeczonego a nie tylko chłopaka:)
napisał/a: maXa24 2007-07-27 15:19
:) Czyli to samo masz na myśli co mój narzeczony(chcesz być czymś więcej niz chlopakiem i dziewczyna).Ale wiesz, my nie mieszkamy razem, więc to inna sytuacja niz wasza (konserwatywnych mamy rodziców,bedziemy mieszkali razem dopiero po ślubie). To że mieszkacie razem to chyba coś znaczy przecież? :) Dla mnie to tez cos wiecej niz chlopak i dziewczyna którzy tylko ze sobą randkują przeciez.Tez bym chciala zebysmy mogli juz mieszkac razem - twoj facet ma troche racji wiec ze mieszkanie razem tez wiele znaczy :)
napisał/a: maXa24 2007-07-27 15:21
Wy jestescie chlopakiem i dziewczyną którzy razem mieszkają , a my jestesmy narzeczonymi ktorzy tylko sie ze sobą "widują" (nie mieszkają razem). Co lepsze ? :) co znaczy wiecej ? :)
napisał/a: Kasia_20 2007-07-29 12:54
To jest delikatna sprawa i najlepiej dać przejąć inicjatywe mężczyźnie.Skoro twierdzi że nie jest jeszcze gotowy to nie naciskaj nic na siłę to musi być wasza wspólna decyzja dobrze przemyślana.Bo to nie jest chleb...Powodzenia.Pozdrawiam.
napisał/a: goldXfish 2007-07-30 09:41
Mała...co lepsze? Nigdy nie myslałam, ze zamieszkam z chłopakiem przed ślubem. Pochodzę z rodziny, która nie popiera takiego mieszkania. Ze strony jego rodziny nie było negatywnych opinii, bo uważają, ze to nasze życie- choć też są katolikami. Myślę, ze jest ogromna różnica jak się ze sobą zamieszka. Zastanawiam się jak ułoży sobie teraz życie moja koleżanka, która niedawno ślubowała i wcześniej mieszkała z rodzicami. Przecież niektórzy faceci nie chcą pomagać w domu i toczą się o to boje. Ja przynajmniej ustaliłam z chłopakiem co kto robi i wiem co mnie czeka po ślubie- a ona? Powie mu sprzątnij łazienkę- a on jej na to, ze u niego to mama sprzątała i on nie ma zamiaru. Można poczekać z zamieszkaniem do slubu, ale moim zdaniem najlepiej po zaręczynach przynajmniej kilka miesięcy pomieszkać razem.
napisał/a: MagdaXLena4 2007-07-31 12:16
moj chlopak tez planuje ze mna dzieci i dom w przyszlosci ale jednoczesnie mowi ze nie chce sie szybko zenic, ma teraz 27 lat , mowi ze 30 to tak w sam raz. ja mam 22 i az tak mi sie nie spieszy ale to chyba normalne ze wolalabym zeby sie oswiadczyl, to jednak pzynajmniej teoretycznie daje jakis spokoj ducha. ale sama nie bede do tego dazyc i ponaglac. ale czekac w nieskonczonosc tez nie!
napisał/a: goldXfish 2007-08-01 16:08
A mój teraz ciągle powtarza, że musi oszczędzać na pierścionek. Ale mówi to z takim uśmiechem. No i wczoraj mu powiedziałam , że to brzmi jakby mi to wypominał. A on na to, że nie wypomina. No i z uśmiechem mówi, ze będę miała taki jaki sobie wymarzyłam. Czy to znaczy, że on już ,,go widział "? :) Bo mówi to z takim błyskiem w oku... Już nie mogę się doczekać :)
napisał/a: ~milax 2007-08-02 19:33
ja też liczyłam na oświadczyny i się przeliczyłam. mój facet jeszcze do tego nie dojrzał, a ja już nie chcę chyba czekać, nasz związek stanął w miejscu i teraz myślę o rozstaniu. uważam, że zaręczyny powinny mieć miejsce w takim okresie związku kiedy jescze nie ma nudy i nie zgasła iskierka namiętności, bo potem to zostają tylko nie spełnione oczekiwania. jeśli faceci tu zaglądają to niech wiedzą, że oświadczyny są dla każdej kobiety bardzo ważne nawet jak gada, że nie. ale zrozumcie, że oświadczyny nie znaczą od razu, że trzeba wyznaczać datę ślubu-przecież można je zerwać!!! a jeśli nie chcecie by wam kobitki pouciekały to do dzieła:)
napisał/a: olcia1990 2007-08-02 20:16
On musi wiedzieć, że bardzo chciałabyś zostać panną młodą :) Kiedy np będziecie przechodzić obok sklepu z sukniami, zapatrz się tęsknie na wystawę, niech sam wyobrazi sobie Ciebie w białej pięknej sukni i w ogóle :) Ale nie mów mu za często o ślubie, bo stwierdzi ze jesteś upierdliwa, i samo to go zniechęci. Po prostu musi wydarzyć się coś, co sprawi, ze on sam o tym ślubie zamarzy. A mówienie mu o tym nic już nie da - bo mówisz mu i sama widzisz że jak grochem o ścianę. Poczekaj. Jego kumple zaczną się żenić, zachwalać mu, to i on się przekona :).
napisał/a: goldXfish 2007-08-03 09:43
Kiedyś stwierdził, że my (ja z koleżankami) się same nakręcamy na te śluby. że rozmawiamy w babskim gronie i jak wrócę z takiego spotkania to zaczynam o tym mówić. Fakt, ale ostatnio zadzwonił do niego kolega (rówieśnik) i mój U jak usłyszał, ze tamten kupił mieszkanie- to pierwsze pytanie ,,to kiedy ślub?" Bo ma dziewczynę od kilku lat. No więc nie tylko my kobiety się ,,wzajemnie nakręcamy"- oni też. Przecież trzeba sobie ,,znaleźć" towarzyszy tej niedoli (czytaj: zaręczyn, slubu i dorosłeg, stabilnego życia) :)
napisał/a: lor 2008-02-26 00:39
jestem w związku 4,5 roku, właściwie od początku mieszkamy razem, rok temu wymusiłam na nim oświadczyny- zrobił to ostatniego dnia terminu oznaczonego w ultimatum. Teraz nie mogę sobie z tym poradzić, kiedy słyszę o pięknych zaręczynach.Owszem,zrobił to,ale na odczepnego- pierścionek za mały,zupełnie nie w moim guście, tonem od niechcenia, kilka kwiatków na stole lezało- nawet ich nie wręczył, nie mówiąc o wymarzonym klęknięciu(którego oczywiście nie było)... teraz czuję się podle...nawet nie wiem na kogo bardziej zła- na niego czy siebie,że do tego doprowadziłam. Rok przed oświadczynami, po wspaniałej wiadomości od kolejnej koleżanki o jej zamążpójściu rozpłakałam się,wtedy on,chcąc mnie pocieszyć, wymusił na mnie zeznania-powód rozpaczy- nie chciałam powiedzieć,ale w końcu wykrztusiłam w czym rzecz, że wszystkie wychodzą za mąż,a ja nawet pewnosci nie mam itp...dodatkowym argumentem była nasza przyszła przeprowadzka do innego miasta- miałam wszystko poświęcić i jechać za nim, bo tam miała nas czekac świetlana przyszłość...ale bez gwarancji nie chciałam... W tym pocieszaniu mnie z rozpaczy padły z jego ust słowa "i Ty też byś chciała?...nie, nie odpowiadaj, to trzeba zrobić jak należy" . I tu cała tragedia się zaczyna. Tymi słowami obudził we mnie iskierkę, co ja mówię, cały wulkan nadziei! mijały tygodnie,miesiące...a on nic. Jakby temat nie istniał... minął prawie rok. Na zakupach, na których wydał na ciuchy pokaźną sumę nie wytrzymałam i rzuciłam w niego kąśliwą uwagą,żeby tak nie szalał,bo na pierścionek mu nie starczy...(bezpodstawnie, bo stac go było...) oczywiście się rozpłakałam (straszna ze mnie beksa). On wtedy wymyślił historyjkę,jak to swą ukochaną chciał poprosić o rękę w jakimś pięknym zakątku świata , chciał zrobić taką NIESPODZIANKĘ itp (tere fere), ja na to, że niespodzianką by to było 3 lata wstecz, a nie teraz, że niespodzianką by teraz było, gdybym go rzuciła, bo nie mam zamiaru wszystkiego poświęcać bez żadnej gwarancji... dałam mu 4 miesiące. Ostatniego dnia tych nieszczęsnych 4 miesuięcy (pech chciał,że dodatkowo były to moje 25 urodziny) oświadczył się. ja - byłam po pracy zmęczona, właśnie mieliśmy jechać na zakupy, w tym okropnym lokum, w którym mieszkamy (już niedługo na szczęście). ech... aż ciśnienie mi skoczyło,jak o tym piszę... powiedział, ze ma 50 zł na kolację w jakiejś knajpie,to może mnie zabrać ... a tydzień później kupił sobie gadżety do auta przewyższające wartość pierścionka (oczywiście finanse były jego argumentem na brak oświadczyn)... dziewczyny, ryczę,jak to piszę, ja nie chcę żadnego ślubu ,zresztą i tak nie ma tematu, nie chcę być narzeczoną tego faceta, w dodatku teraz żyjemy na odległosć- ciągłe delegacje. Wymuszone się nie liczy. Nie czuję się szczęśliwa. Ciągle na coś czekam , nie wiem na co... dla niego to wygodne, ma do kogo wrócić po kilku miesiącach absencji w kraju...w dodatku jestem od niego teraz uzależniona, bo rzuciłam pracę dla niego (wizja przeprowadzki się rozpłynęła, a wraz z nią moja szansa na powrót do pracy...)A ja ciągle czekam i szlocham. Już nawet nie myślę o naszej przyszłości, nie umiem. Tkwię w martwym związku,jako narzeczona. Tylko ja nie wiem,czy chciałbym do niego dołączyć (tutaj mnie trzyma uczelnia), czy,żeby powtórnie, nie przymuszony oświadczył się, czy odejść... Kompletna dezorientacja...