Czy rozmawiać z chłopakiem o zaręczynach?

Cikitusia
napisał/a: Cikitusia 2009-01-30 22:17
A mi wydaje się ze większość facetów woli być wolnymi strzelacami.... Choć są tacy którzy chcą mieć rodzinę w dość młodym wieku.....
napisał/a: tasiuncia 2009-01-30 22:22
Cikitusia napisal(a):A mi wydaje się ze większość facetów woli być wolnymi strzelacami.... Choć są tacy którzy chcą mieć rodzinę w dość młodym wieku.....


..albo tak im po prostu wychodzi
napisał/a: anaa82 2009-01-31 10:40
offca napisal(a): Myslałam że jak zamieszkamy razem to kolejnym etapem będą właśnie zaręczyny, a tak mieszkamy razem ale wydaje mi się, że raczej zaręczyn z tego nie będzie.


Czytając takie historie najczesciej jest tak, ze jak juz zamieszka sie razem to cieżko sie doczekac na zareczyny. No bo po co, skoro i tak juz mieszkacie razem i fajnie jest to po co to zmieniać? A tak jakby musiał codziennie dojeżdzac do Ciebie po pare kilometrów to szybko by sie oswiadczał żeby nie musiał tyle jezdzić :P mojemu juz sie chyba znudziło dojezdzanie 20 kilometrów i planujemy ślub;) I gdyby mój chlopak chciał ze mną zamieszkać, jednoczesnie zaznaczajac ze narazie nie dojrzał do decyzji o slubie, ze narazie nie chce, to bym mu powiedziała ze ja w takim razie narazie nie dojrzałam do wspolnego mieszkania.
napisał/a: Frotka 2009-01-31 13:18
Wiecie co...
Różne są opinie na ten temat, ale jako ciekawostkę Wam powiem, że z badań demograficznych wynika, że trochę błędne jest myślenie, że mieszkanie razem przed ślubem pozytywnie wpływa na związek, że można się sprawdzić, czy chce się być ostatecznie razem, że potem decyzja o ślubie jest dojrzalsza itp. Wygląda na to, że w większosci przypadków na dłuższą mete dużo trwalsze są małżeństwa, w których wspólne mieszkanie od razu wiąże się ze ślubem, niż te, w których jest najpierw wspólne mieszkanie, a potem ślub. Różnica jest w podejściu pychologicznym. W tej samej sytuacji, zupełnie inaczej odnajdują sie ludzie, traktujący ją jako test (jak partner się nie sprawdzi w codziennym życiu to do widzenia), niż jako życiową decyzję.
Są oczywiście szczęśliwe związki nieformalne, ale w wiekszości przypadków
nie jest to korzystne, jeśli nie chce się cały czas żyć w takim związku, tylko jest w planach małżeństwo.
Każdy robi to co uważa za słuszne, jednak ja osobiście także uważam, że
jednak lepiej jest się od razu pobrać, niż najpierw sprawdzać się podczas wspólnego mieszkania. Decyzja o sprawdzaniu się świadczy wg mnie też
o tym, że jednak nie jest się pewnym swojego partnera. Zresztą nie można nikogo "testować" w nieskończoność, druga osoba zawsze może nas czymś zaskoczyć. Nie da się nikogo raz a dobrze przetestować, bo w życiu spotykamy się z tak wieloma sytuacjami, że nasz partner nie raz może nas czymś zaskoczyć. I my siebie samych także :)
napisał/a: fioleczek80 2009-03-01 15:06
witam wszystkich serdecznie:)mam podobny dylemat jak większość z Was..jestem z moim chłopakiem 2 lata nie mieszkamy ze sobą,,choc on nie miałby oporów przed zamieszkaniem ale to ja sie obawiam zamieszkac razemponiewaz wtedy on bedzie sie starał jeszcze mniej...przeczytałam jakis czas temu poradnik dlaczego mezczyzni poslubiaja zołzy..owa autorka radzi by jesli facet wciaz milczy o jakims zwiazku o zareczynach by sie troche wycofac ze zwiazku by wczesniej powiedziec jemu czego oczekuje ze np chce zmian ze bardzo go kocham ale nie chce akceptowac takiej sytuacji jaka jest a pozniej powoli sie wycofac ze zwiazku , mniej widywac sie z ukochanym i zajac sie soba pokazac mu ze cały swiat to nie on nawet jesli on bedzie nalegał to nie spotykac sie nim zawsze wtedy kiedy on tego chce tylko wtedy jak my chcemy,,,podobno po jakims czasie sam bedzie wiedzial o co mi chodzi i podejmnie kroki bo bedzie sie bał ze mnie straci...no i bedzie chciał podobno mnie zdobyc...co myslicie o tym?moim zdaniem czekanie az on sie oswiadczy sam od siebie jest bez sensu trzeba dac mu do zrozumienia na czym mi zalezy i sie wycofac delikatnie, mniej spotkan mniej seksu ....albo wcale...bez nacisku bez lez bez ultimatum...co wy o tym sadzicie?a moze ktos juz tak zrobił?i z jakim skutkiem pozdrawiam
napisał/a: mikaz 2009-03-30 13:41
Witam,
to a też się dołączę do tego tematu. Z moim chłopakiem jesteśmy 4 lata (niedługo rocznica nasza), oboje jesteśmy dorośli 30. zbliża się wielkimi krokami, oboje pokończyliśmy studia, On pracuj, ja obecnie szukam pracy. Od jakiegoś czasu przestało mi wystarczać że jestem jego dziewczyną, chciała bym być dla Niego kimś więcej:) Kiedyś podczas rozmowy powiedziałam Mu wprost "nie chcę się już z Tobą spotykać, ja chcę z Tobą być...". Potem zaczęłam mówić wprost o co mi chodzi, na chwilę dało to jakiś rezultat zaczęliśmy nawet oglądać pierścionki rozmawiać o tym, ale to było chwilowe, później przeszłam na przemyślane aluzje i docinki jednak to również nie dało pożądanego przeze mnie rezultatu. Jestem trochę rozdarta wewnętrznie i nie wiem co zrobić, w jednej chwili myślę że nie chciałabym żeby oświadczyny były wymuszone przeze mnie, nie chciałabym żeby kiedykolwiek wypomniał mi że zmusiłam Go do tego kroku, nie chcę Go złapać na dziecko, a po chwili obmyślam plan jakby tu Go zmusić, złapać itp.
Jednego wakacyjnego dnia wpadłam na "chyba" dobry plan, a bardziej ktoś mnie zainspirował:) konkretniej chodzi mi o fakt taki że Mój chłopak powiedział mi że Jego siostra zaręczyła się. W pierwszej chwili zamiast cieszyć się szczęściem Jego siostry poczułam ukłucie w sercu i zazdrość że to nie ja, ale po chwili opamiętania cieszyłam się ich szczęściem:)
Jednak to wydarzenie dało mi inspirację do działania:) postanowiłam że do ślubu Jego siostry (sierpień 2009) przestaję mówić, przebąkiwać cokolwiek na temat naszych zaręczyn i prawie wszystkim co jest z tym związane:) Jeśli do tego czasu nie podejmie żadnych działań w tym kierunku odbędzie się poważna rozmowa między nami, która zapewne da odpowiedź na pytanie czy dalej przez życie idziemy razem czy każdy idzie w inną stronę.
Może to wg niektórych z Was będzie przymuszanie do czegokolwiek, ale ja uważam że jeśli nie będzie gotów czy pewien wtedy to nie będzie gotów nigdy do tego kroku. Kocham Go nad życie, wiem że to z Nim chcę spędzić życie, ale jeśli będzie szczęśliwy beze mnie to nie będę stawać Mu na drodze. Nie chcę nie wiadomo ile czekać na to czas ucieka, zegar biologiczny tyka...
Nie chcę żyć z człowiekiem który jest niezdecydowany, który nie umie podjąć decyzji, nie chcę być z "dzieckiem" które mam prowadzić za rękę... pomimo że uwielbiam dzieci. Zwłaszcza płci męskiej w wieku od 18 do 40 lat:)
Pomimo że KOCHAM mojego Faceta nad życie...
pozdrawiam
napisał/a: Kamyszek 2009-05-28 18:02
Heh, ja z chłopakiem jestem 2lata i 7 miesięcy, mieszkamy razem od ok 2 lat. Nigdy w życiu nie zaczął sam z siebie rozmawiać o naszej przyszłości. Zawsze ja zaczynałam rozmowę. Teraz po prostu już sama nie wiem, zaczęłam od jakiegoś czasu rozmawiać o zaręczynach, bo myślałam, że to będzie kolejny etap związku...to słysze, że nie jest gotowy. Wszystko w sumie razem robimy, razem remontowaliśmy i urządzaliśmy mieszkanie, a On nie jest gotowy na kolejną decyzję, dzięki której bym się czuła pewniej, bezpieczniej... Nie chce zaręczyn i nie rozmawia o naszej przyszłości..to pokazało mi, że zaręczyny raczej zbyt szybko nie nadejdą, skoro nawet o tym rozmawiać nie potrafi :(. Jeśli by ten fakt pominąć, jest na prawdę kochanym człowiekiem i dba o mnie...ale ja potrzebuje czegoś więcej, niestety musi być, jak On chce. Tylko, że ja dłużej czekać nie mogę... eh skomplikowane
napisał/a: bosa1111 2009-09-16 23:01
slonce tak czytam te wszystkie wypowiedzi i musze ci powiedziec po pierwsze na nic nie ma reguly zycie jest tak pelne niesodzianek ze ciezko jest przewidziec cokolwiek lub porownywac swoja sytuacje do kogos innego i szukac odpowiedzi, ktora wydaje mi sie juz znasz tylko sama nie chcesz sie przyznac i jeszcze ludzisz ze bedzie dobrze...zreszta jak juz wczesniej napisalam na nic nie ma reguly! opowiem ci o moim zwiazku...wiec bylam z chlopakiem przez 4 lata ja juz bylam gotowa zamieszkac po 1 bardzo go kochalam i nadal kocham mimo iz juz nie jestesmy razem, bo to on ze mna zerwal...przez caly nasz zwiazek on zawsze mi obiecywal ze kiedys ze mna zamieszka i bedziemy miec dzieci itd...niby mieszkalismy razem ale nie tak na 100% razem, on poprostu mieszkal u mnie w moim mieszkaniu a mial swoje mieszkanie w innym miejscu i za nie placil a mi nigdy nie dawal zadnych pienidzy zreszta nie mial dobrej pracy i wiem ze nie mogl mi pomagac...caly nasz zwiazek ja sie ludzilam ze kiedys tak sie stanie zamieszkamy razem i wezmiemy slub i bedziemy mieli rodzinke i bedziemy szczesliwi...wszyscy mi zawsze mowili ze on mnie nie kocha i nigdy ze mna nie bedzie bo jak sie nie chce zobowiazac teraz to nigdy tego nie zrobi...musze chyba dodac ze ja mam 27 lat a on 33...wiec moze wszyscy na okolo mieli racje tylko ja bylam tak zaslepiona miloscia ze tego nie widzialam, w ciagu tych lat zawsze jednak mialam wrazenie ze on jest ze mna ale szuka jeszcze kogos innego i jak znajdzie to mnie rzuci, zawsze mu dawalam wolna reke nigdy nie zabranialam chodzic na imprezy z kolegami chodzil co weekend nawet jezdzili do innych miast daleko na jakies duze partym, wracal do domu kiedy chcial, nigdy nic nie mowilam zawsze uwazalam ze trzeba sobie ufac i nadal tak uwazam...ale mimot wszystko chcialam z nim zamieszkac i wynajac duzy dom z ogrodem i takie tam babskie marzenia chcialam spelniac...pewnego razu jak co jakis czas mielismy wymiane zdan na temat zamiszkania razem i powiedzialam mu jak to zawsze w zlosci zeby szedl do siebie a on ni z tad ni z owad spakowal sie i poszedl ale ze tak juz bylo wczesnie i zawsze po 2, 3 dnia dzwonil czy juz mi przeszlo i czy sie stesknilam pomyslalam ze znowu tak bedzie ale po 2 dniach jak sie nie oddzywal postanowilam zadzwonic a wtedy przezylam szok bo on mi powiedzial ze juz nie chce do mnie wracac i juz zaczal nowe zycie!!!! wylalam morze lez i nadal placze i chcialabym zeby wrocil ale coz nic z tym nie zrobie nie mozna nikogo zmusic do kochania....kolega mi wowczas powiedzial ze gdyby mnie tak na prawde kochal i bylabym ta jedyna to nigdy by mi nie pozwolil odejsc, i zapytal mnie jedna wazna rzecz kiedy moim zdaniem w ciagu tych 4 lat uwazam ze powinnismy razem zamieszkac...a ja mu odpowiedzialm ze po roku bycia razem a on mi wtedy powidzial ze chyba mam juz TE ODPOWIEDZ. ale kazdy jest inny i niektorzy pod naciskiem dziewczyny zmusza sie i zrobia tak jak ona chce a niektorzy odejda...moja rada nie sluchaj nikogo tylko rob tak jak ci serce podpowiada jezeli czujesz ze cos jest nie tak to pewnie masz dobre przeczucie...decyzja nalezy do ciebie bo to wkoncu twoje zycie i twoje szczescie...
napisał/a: bosa1111 2009-09-16 23:17
aroni napisal(a):Jesteśmy z moim chłopakiem 5 i pół roku razem, mamy trzy i pół letnie dziecko. Mnie bardzo zależy na ślubie a jemu niestety wręcz przeciwnie. Każda rozmowa na ten temat kończy się kłótnią. Wciąż słyszę tylko wymówki w tej kwestii a to, że jeszcze nie dojrzał do tej decyzji (nie bardzo to rozumiem, skoro mieszkamy razem, jesteśmy razem i wspólnie wychowujemy dziecko- do czego tu trzeba dojrzewać?) albo, że pora jest niewłaściwa. Zazwyczaj nie mam nawet możliwości porozmawiania na ten temat, bo on odwraca się na pięcie komunikując mi, że na ten temat rozmawiać nie będzie, bo nic nowego do dodania nie ma. Nie wiem juz co robić? CZy to się kiedykolwiek zmieni? Jak mogę wpłynąć na zmianę jego decyzji, nie chcę go do niczego zmuszać, bo w końcu nie o to chodzi, żeby się zgodził pod presją, chciałabym, żeby jemu zależało na tym tak samo jak mnie ale z drugiej strony jestem już zmęczona czekaniem, oboje jesteśmy koło 30stki... Tracę już nadzieję...[/QUOT


nie wiem jak to mozliwe zyjecie jak malzenstwo macie dziecko a on nadal nie jest gotowy, jezeli po tym wszystkim on nie jest gotowy moze go zapytaj tak jak ja pytalam mojego chlopaka czy kiedykolwiek bedzie na mnie gotowy i czy ja jestem ta jedyna bo moze to nie ja i czekasz na kogos innego...i wiesz co zostawil mnie bo chyba jednak to nie bylam JA!!!
napisał/a: niu_nia 2009-09-20 16:26
Niestety i ja muszę dołączyć do tego grona dziewczyn czekających. Jestem ze swoim chłopakiem ponad 2 lata, a znamy się od 3. Kiedy pierwszy raz go zobaczyłam wiedziałam, że to TEN - tej pewności nie da się pomylić z niczym innym. Od początku starałam się go zdobyć, po wielu problemach, kryzysach małych i dużych udało nam się stworzyć szczęśliwy związek. No ale - właśnie, tym ale są zaręczyny. Mówimy o wspólnym życiu, planujemy szczegóły ślubu, ale czuję, że on nie jest gotowy się oświadczyć. Jest mi z tym ciężko, bo czuję, że nasz związek utknął. Stoimy w miejscu. Nie chcę jeszcze ślubu, nie czuję się gotowa. Ale nie chcę już być tylko dziewczyną, chcę czegoś więcej. Nie chodzi o pewność, że się ze mną ożeni, ale o pewność, że myśli o mnie poważnie i że to nie są tylko puste słowa.

Ostatnio walnęłam mu monolog na temat zaręczyn. Skłoniło mnie do tego wiele rzeczy, w tym rozmowa z moim przyjacielem. Jest od nas młodszy, swoją dziewczynę też zna o wiele krócej, ale powiedział mi, że nie ma na co czekać, że jest zdecydowany i że ma zamiar się jej oświadczyć. Cieszyłam się ale też czułam żal do mojego chłopaka, że on nic nie robi w tym kierunku... Nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale postawiłam ultimatum, że albo do końca roku będziemy narzeczonymi albo koniec z nami, bo ja młodsza nie będę a chcę mieć dzieci i rodzinę. On może czekać nawet do 70tki. Chyba uznał, że żartuję, ale od tej pory nie rozmawiam z nim na temat ślubu, zaręczyn etc. Wewnętrznie czuję, że już nie mogę czekać i nie chcę. I wiem, że jeżeli on teraz się nie zdecyduje, to nie zrobi tego nigdy, a mnie ominą te chwile, o których marzę.
napisał/a: Sloneczko8417 2009-09-21 10:21
NIUNIA Ja tez jestem 2 lata z chłopakiem i na razie nie zapowiada się żeby chciał sie oswiadczyć i też tak sobie myślałam inni się zaręczaja itp a nasz związek stoi w miejscu.Zaczęłam się nakręcac na to wszystko chodziłam niezadowolona i strzelałam fochy.Ale przemyślałam to wszystko i wiem,że nie chcę mojego chłopaka do tego zmuszać bo wtedy to juz nie cieszyły by mnie te zareczyny a juz na pewno stawianie ultimatum typu "jak sie nie oświadczy do końca roku to koniec" jest bez sensu .Sama będziesz zła na siebie ,że robisz z siebie zdesperowana dziewczyne. Nie patrz ,że inni są krócej i sie zareczaja jesli jestes szczęśliwa ciesz sie tym a nie dla każdego 2 lata to wystarczajacy okres czasu na taka decyzję.Mi wystarczy to,że mój chłopak jest ze mna byc ,moge na nim polegac i chce ze mna dzielic życie.A reszta niech się toczy swoim rytmem a moze chłopak sam Cie zaskoczy i nie wypomni Ci w przyszłości ,ze go do czegoś zmusiłaś.Pozdrawiam