Jak się poznaliście?

napisał/a: Iria 2007-06-30 15:00
jesli chodzi o mnie i Rafala to poznalismy sie ponad rok temu na imprezie w klubie, bo go tam zaprosila moja kolezanka z klasy ;)
on nie pil bo robil za kierowce i zalapalam sie wtedy na odwozke do domu Jednak po pierwszych paru minutach uznalam, ze jest on... gburem i nie chcialam miec z nim nic wspolnego. Po ponad 12 miesiach spotkalismy sie przypadkowo w tym samym klubie - ja trafilam tam z kolezanka, a on byl ze swoimi znajomymi (w tym moja kolezanka z klasy). Wtedy wlasnie po raz pierwszy wpadl mi w oko (byl w bardzo dobrym humorze, gadal non stop i wydawal sie na maxa sympatyczny, co mnie po ostatnim razie zdzwilo), ale nie na tyle, zeby poprosic go o numer telefonu :)
No ale nic w przyrodzie nie ginie - no i do 3 razy sztuka ;) za trzecim razem spotkalismy sie rowniez przypadkowo na wieczorze panienskim kumpeli, no i wtedy dowiedzialam sie od kolezanki, ze zrobilam na nim ogromne wrazenie i ze strasznie mu sie podobam... postanowilam wziac sprawy w swoje rece, tym bardziej, ze bylam przez niego komplementowana przy kazdej mozliwej okazji :) Zaprosilam go na moj wystep, a pozniej on porwal mnie na drinka, kupil kwiaty i wszystko sie tak jakos potoczylo :)
Teraz jestesmy nierozlaczni >
Fajne jest to, ze mamy bardzo duzo wspolnych znajomych, konczylismy te same licea (w odstepie 2 lat) i chodzimy na podobne imprezy. W naszym zyciu ogromne miejsce zajmuje sport, ktory jest nasza najwieksza pasja - ja taniec, on siatkowka, przez co chyba tak dobrze sie rozumiemy :)
napisał/a: marteczka3 2007-06-30 15:11
Iria, trochę się zgubiłam... możesz mi bliżej wytłumaczyć, kim jest Twój facet? przepraszam za bezpośredniość pytania, ale myślałam, że jest Francuzem... czy ja czegoś nie zrozumiałam??
napisał/a: M@rt@ 2008-09-15 15:59
Witam!
Ja poznałam moją miłość jak to bywa we współczesnym świecie w internecie a dokładnie na portalu fotka.pl. Był to okres w którym już zaczynałam wątpić w to że na świcie istnieją fajni faceci a jeżeli już istnieją to są zajęci a ze mną jest pewnie coś nie tak że cały czas sama...zresztą wszyscy znali moje podejście do facetów jako zabawki bardziej niż kogoś na wspólne życie razem- przynajmniej taka postawę przyjmowałam na zewnątrz.Nie nawiązywałam łatwo znajomości, z powodu mojego trudnego charakteru faceci podobnie się mnie bali;) Była sobota a ja znudzona siedzeniem w mieszkaniu postanowiłam pooglądać sobie facetów ot tak...no i w pewnym momencie zobaczyłam Jego- Ciemnego blondyna z pięknym uśmiechem - bez przesady wyglądał na tych zdjęciach jak Brad Pitt:)) Weszłam na jego profil chyba z 10 razy nie mogłam się powstrzymać :) Dzień po tym zobaczyłam w mojej skrzynce wiadomość na fotka.pl. Zapytał się co mu się tak przyglądam? Nie wierzyłam że taki KTOŚ będzie chciał w ogóle ze mną dłużej rozmawiać,pomyślałam że pewnie strasznie dużo dziewczyn pisze do niego wiec na luzie odpisałam tylko że ma słodką buźkę;) On jednak odpisał , [jak potem mi powiedział szczerze że też tak na luzie:)) bez jakiegoś wielkiego zainteresowania choć uważał że jestem bardzo atrakcyjna]. I tak pisaliśmy sobie przez fotkę tydzień.Ale go wytrzymałam ?? ;)) Nalegał na nr gg świetnie nam się rozmawiało wiec w końcu stwierdziłam a co mi zależy. I tak przez gg kolejne wieczory i nawet noce zawalaliśmy nad komputerem:) Czułam że mogę z nim porozmawiać o wszystkim, i to co mnie się w nim spodobało że przez ten cały czas nawet ani razu nie flirtowaliśmy ze mną tylko był takim moim przyjacielem. Chodziłam trochę zaspana na zajęcia przez te nasze długie rozmowy a moje kumpele oczywiście namawiały mnie żebym się z nim spotkała. Myślały że jestem w nim zakochana a ja nie wiem ,nie chciałam chyba się nastawiać na coś więcej bo bałam się że to on nie będzie chciał być ze mną ,tylko przyjaźń i nic więcej.No ale stało się. Zaproponowałam mu spotkanie. Mieliśmy spotkać się na kręglach.Zaczęło się dość zabawnie ponieważ przeszliśmy w wejściu obok siebie i nie poznaliśmy się nawzajem. Oczywiście nie umknął mi ten przystojniak przechodzący obok mnie [ a ja podobno jemu ] i kiedy ledwo zdążyłam się odwrócić on już stał przede mną.Zatkało mnie. Miałam wrażenie że czas się zatrzymał. Kiedy weszliśmy do głównego korytarza wszyscy się na nas patrzyli, [no trudno się dziwić taka ładna para;p] widziałam jak dziewczynom z toru obok cieknie ślinka na jego widok a Ja lekko speszona , gdzie na co dzień jestem odważna i twardo sama pierwsza się odzywam :) mówiłam mu "graj" kiedy próbował coś zagadać;))) także przez całą grę zamieniliśmy między sobą wspólne spojrzenia, uśmiechy, i mogłam podziwiać jego tyłeczek jak grał Potem poszliśmy usiąść i zaczęliśmy rozmawiać;)) Czułam się trochę luźniej wiec nie gadałam głupot i całkiem fajnie rozmowa przebiegła trwając tak 4 godz:)No może tylko w pewnych momentach nie widziałam co robić kiedy on rzucał mi głębokie spojrzenia swoimi pięknymi oczkami;) Potem odwiózł mnie do domu. Kiedy wchodziłam po schodach do znajdującego się na 4 pietrze mieszkania dostałam taką ilość smsów że fajna ze mnie dziewczyna że dało mi to do zrozumienia Marta on jest Twój;) Byłam najszczęśliwszą osobą na świcie.. wszyscy się mnie pytali co się stało że jestem taka rozpromieniona i jednocześnie roztargniona. Na następne spotkanie umówiliśmy się na mieście w restauracji. Jednak w przeciągu tygodnia wkurzył mnie czymś i nie byłam do niego nastawiona w tak optymistyczny sposób, właściwie to chciałam mu dać do zrozumienia że chce tylko przyjaźni że nic więcej. On od razu coś wyczuł, zapytał się zaraz jak mnie zobaczył czy coś jest nie tak, Ja jednak chciałam mu to powiedzieć na spokojnie gdy usiądziemy w restauracji. Kiedy już to się stało zaczęłam mówić, i wszystko poszłoby po mojej myśli gdyby nie jego spojrzenie w moje oczy. Czułam się jak pod wpływem jakiś dragów;) Nie wiedziałam kompletnie co mam mu powiedzieć , cała godzina w ciągu której przygotowywałam swój monolog poszła na marne;)) I wiecie co? Nie wiem jak to się stało ale powiedziałam mu że chciałabym z nim spróbować;) Czujecie??:) Bo ja nie rozumiem tego do tej pory, jak taka twarda realistka mogła coś takiego powiedzieć w takiej chwili?:) On uśmiechnął się i powiedział że jest najszczęśliwszym facetem na świecie bo nie wierzył że taka osoba jak ja będzie chciała być z takim facetem;))Pomyślałam ...z kopią Brada Pitta...żartujesz?? ;) Przez resztę wieczoru wtulona w jego ramiona i rozanielona jego cudownymi delikatnymi pocałunkami nie mogłam uwierzyć;) Od tamtego pamiętnego wieczoru minęło już 7 miesięcy a ja chciałam się już 2 razy z nim rozstać;/ czasami mam wrażenie że nie pasujemy do siebie, ma zupełnie inne podejście do życia, jednak pomimo tego wiem że strasznie go kocham a on mnie, nie pozwolił mi odejść walczył o mnie do końca, i nie wiem czy lepsze jest życie u boku kogoś kto pomimo że czasami Cię strasznie denerwuje, a ja jestem dość wybuchowa kochacie się wzajemnie niż życie z kimś z kim jest Ci dobrze a jednak nie ma tej iskierki która powoduje że kiedy wracam z długiej podróży marzę tylko o tym by się przytulić do Niego,pocałować, kochać szalenie i czuć to szczęście w Sobie, w mym sercu tak po prostu. Wiem że wyjadę za 2 lata daleko może na drugi koniec polski, może na drugi koniec świata(ach te moje cholerne ambicje zawodowe) a on będzie musiał jeszcze zostać i dokończyć studia..... Pewnie będzie to koniec naszego związku ;(, .......czas pokaże...
napisał/a: mysiaa80 2008-09-24 19:05
Moja historia....

On muzyk, ja fotograf.

Kolega poprosił mnie o sfotografowanie jakiegoś lokalnego zespołu na stronę internetową. Było to w styczniu 2005. Wywieźli mnie wtedy do lasu na sesję zdjęciową - 6 chłopa! Ale byli bardzo mili. Jeden z nich cały czas łaził koło mnie i robił wszystko, żeby mnie rozśmieszyc. Nie podobał mi się z początku z wyglądu, ale zaczarował mnie swoim poczuciem humoru.

I tak minęło kilka miesięcy, nie widziałam się z zespołem. Aż tu nagle w czerwcu poprosili mnie aby pojechac z nimi na koncert poza miasto i zrobic kilka ujec. Jechaliśmy specjalnie wynajętym autobusem i ile razy znajdywałam sobie samotne miejsce, ON zawsze się pytał czy może se klapnąc koło mnie. Wtedy wydał mi się pierońsko przystojny. A ja.. ja miałam już wtedy na sobie aparat ortodontyczny i takie śmieszne, kolorowe gumki na nim - jak się uśmiechałam to wyglądałam okropnie. A on mnie ciągle rozśmieszał - ostro się męczyłam, żeby przy uśmiechu nie musiał patrzec na te moje kolorowe gumki ;)

Przez całą próbę zespołu nie odstępował mnie na krok, po koncercie poszłam do ubikacji, a on.. czekał na mnie na zewnątrz. I znów usiadł kolo mnie w autobusie. Gadaliśmy całą drogę powrotną.

Niestety (albo stety :D) pakując się, mój statyw wylądował tak głęboko w bagażniku, że nie mogłam go wyciągnac kiedy zajechaliśmy na moje osiedle. Okazało się, że ON mieszka niedaleko mnie i że się do mnie odezwie w tygodniu i mi go odda.

No i wyciągnął jakoś mój nr telefonu od chłopaków i zadzwonił. Rozmawialiśmy pod blokiem i spytałam go czy ma ochotę na piwo, a on że jak najbardziej. I tak spędziliśmy razem następny wieczór i następny..

Podobne poglądy na życie, takie samo walnięte poczucie humoru.. Zakochałam się.

Niestety nasz związek nie przetrwał długo, pojawiły sie pewne przeszkody, z którymi sobie nie poradziliśmy (seks). Dzisiaj myślę, że trochę spanikowaliśmy, za szybko się poddaliśmy. W końcu każda para ma jakieś problemy w łóżku. No ale wiadomo, jak nie idzie w łóżku, to wszystko inne też się sypie. Zerwaliśmy w sumie dwa razy, po pierwszym razie byliśmy kumplami którzy znów zapałali do siebie uczuciem i wylądowali w łóżku. Druga próba była dłuższa, byliśmy razem prawie rok. Ale znów się nie udało i zakończyliśmy związek.

Minęły dwa lata, spotykałam się z innymi, z jednym to nawet żeśmy już wybrali wspólne miejsce zamieszkania, ale ja w głębi czułam że to nie to, że coś mi tu nie gra. Żaden facet nie sprawiał, że czułam się tak wyjątkowo, jak przy NIM. Nie mogłam sobie jakoś go wybic z głowy.

Nie miałam od NIEGO żadnego znaku życia, aż tu wysłałam mu kiedyś maila, żeby sobie pooglądał moje zdjęcia, zawsze mnie w tym wspierał i motywował, chciałam, żeby zobaczył, jak bardzo posunęłam się do przodu i chciałam poznac jego opinię. Znalazł mój nr gg i odezwał się. I tak gadaliśmy o pierdołach przez kilka miesięcy. Ja miałam wtedy faceta, ale mi z nim za bardzo nie szło, on też miał dziewczynę.

Potem spotkaliśmy się, bo ja go poprosiłam o płytę, poszliśmy na piwo. I z tego co mówił, nie wychodziło mu z dziewczynami. No i tak znowu kilka miesięcy przegadaliśmy na gg, myślę, że oboje się baliśmy podjac jakiś krok, zresztą dwa razy nie wyszło, to istniało ryzyko że znów się nie uda.

Aż zaprosił mnie na Juwenalia, poszliśmy raz, drugi. Bawiliśmy się super i coś się stało. Tańczyliśmy bardzo intensywnie i namiętnie w tłumie setek ludzi, jakby świat nie istniał. Przytulał mnie, obejmował, patrzyliśmy razem na fajerwerki. Wracając do domu trzymał mnie za rękę. Odprowadził i nic się nie wydarzyło. Potem parę razy spotkaliśmy się i nic.

A ja nie mogłam zrozumiec, czemu mnie zapraszał ciągle, trzymał za rękę i nie podejmował próby rozmowy na ten temat. W końcu sama ją podjęłam. Zapytałam wprost co to wszystko ma znaczyc, odpowiedział, że myśli o powrocie, ale boi się że znów nam nie wyjdzie. Powiedziałam mu, że w takim razie postaramy się żeby wyszło. Potem jeszcze kilka razy spotkaliśmy się na piwie, aż powiedziałam, że już mi się nie chce po żadnych knajpach łazic. Zaproponował wino u siebie... I to był ruch na który czekałam tak długo.

A dalej to już się potoczyło szybko. Jesteśmy razem od 3 miesięcy, wszystkie stare problemy sobie wyjaśniliśmy i wiecie co.. teraz mamy zajebisty seks :D I wszystko jest zupełnie inne, lepsze. Mam nadzieję, że powiedzenie "do 3 x sztuka" się tu sprawdzi.

Zaczął planowac już nasze wyjazdy za miesiąc, za rok, co świadczy o tym, że mu na mnie zależy.

Co ciekawe, zaczęłam byc fotografem ślubnym, a on gra w zespole na weselach.. Może to nas kiedyś zaprowadzi na własny ślub... Bardzo bym chciała, bo czuję, że on jest moją bratnią duszą i pomimo zerwań, ciągle przez 3 lata gdzieś tam się na siebie natykaliśmy. Nie dano nam całkiem o sobie zapomniec. Może to jest właśnie TO ?
napisał/a: zanetka888 2008-09-25 14:51
Aj... u mnie było tak... Kiedy zostawił mnie pewien chłopak po 2 mies. zaczęłam rozmawiać na gg z pewnym Tomkiem... byliśmy przyjaciółmi to było jakoś w 2004 roku . Spotkaliśmy się na dyskotece (AM) tam bardzo długo rozmawialiśmy a później zaczęła się zabawa;] doszło między nami do pocałunków. Na 2 dzień mieliśmy się spotkać ale coś poszło nie tak. Gdy mój były zrozumiał... Wróciłam do niego...(głupia;/) po roku dowiedziałam się że mnie zdradza - bolało- ale kochałam dalej. Pewnego dnia rozstaliśmy się ... coś chyba zrozumiałam że tak być nie może. Minęły jakieś 2 miesiące i poszłam sobie na małe party i tam zobaczyłam Tomka(2006 rok) ..ajjj.... kocham go!!:) rozmowa była bardzo długa..;] odprowadził mnie do domku i tyle.... ;] spotykaliśmy się ale jednak on miał jakieś "ale" miał na sumieniu mojego byłego bo on nie dawał nam spokoju... brał wszystko na siebie a wcale tak nie było! spotykaliśmy się ... pewnego dnia na dyskotece on zaprosił mnie do stolika i do swoich znajomych ;] zaczęliśmy się przytulać i w ogóle... coś wspaniałego.. czułam ,że to ten jedyny;] ach .Następnego dnia mój były pisał do mnie...i nie tylko do mnie znowu coś poszło nie tak... nigdy mi tak na kimś nie zależało ...! robiłam wszystko aby tylko było dobrze.... i stało się ... pewnego dnia(19.03) uśmiechnął się do mnie .. przytulił i powiedział że wie czego chce i bardzo mu na mnie zależy ;] Wtedy pomyślałam sobie jakie to szczęście mnie spotkało;] Pięknie jest kochać i być kochanym:) Jesteśmy już razem prawie 3 latka;] Kochamy się… i bardzo jestem z nim szczęśliwa 
napisał/a: AnnaO22 2008-09-26 07:33
Nie miałam z kim isc na wesele do kolegi i siostra zaprosila mi swojego kolege.zakochalismy sie od pierwszego wejrzenia:)
napisał/a: Itzal 2008-09-26 16:04
Tak sobie poczytalam, bo mnie zebralo na wspominki
Sylwia, bardzo podziwiam, ja bym sie poddala od razu na wiadomosc o dziewczynie
kasia_a, nooo, cudnie, wasza historia tez mi utkwila
parcinki, bo u nas podobnie znajomi znajomych
A czemu nie ma historii Uli i Arka?
napisał/a: honeygirl87 2008-09-26 21:39
a ja poznałam mojego Ł.przez internet.bylam sceptycznie nastawiona do nawiazywania kontaktów w ten sposob,no ale co mi tam szkodziło;]on pierwszy napisał,ze chciałby mnie poznać i slicznie sie usmiecham;]wiekszosc tak pisze wiec nie zwrocilam uwagi..;]ale on był wytrwały,nie poddał sie.gadalismy długo przez gadu(on chcial sie od razu spotkac,ale ja musialam sie troche dowiedziec o nim;}bo bałam sie porazki.inna kwestia ze jest miedzy nami spora roznica wieku -9lat inie wiedzialam czego sie spodziewac,balam sie ze nie bedziemy mieli o czym gadac.na szczescie mylilam sie ,codziennie gadalam z nim po 2h przez tel i przekonal mnie do siebie;]spotkalismy sie i było cudownie..
napisał/a: 100krootka 2008-09-29 15:37
Znalam już kilka lat swoja koleżankę, on chodził do jej klasy. Ale, ale...

W szkole mojego P. postanowiono połączyc 2 klasy matematyczne w 1, tak więc trafił do klasy mojej koleżanki. Ją znałąm już kilka lat. Kilka razy miałąm z jej znajomymi "gdzieś" wyjść, ale jakoś nie wychodziło. Potem jak już ja byłam, to On wtedy był nieobecny. Ale nie było to swatanie, żadne, tak sobie o tym rozmawialiśmy po latach. Bo chyba mimo różnych przeciwności "w końcu było dane nam się spotkać". Tak miało być chyba...
Miałam zaproszenie na półmetek ich klasy, ale moje plany wyjazdowe to uniemożliwiły. Potem 18 urodziny koleżanki- traf chciał, ze byłam wtedy na wycieczce szkolnej w Hiszpani. P. zaczą "chodzić" z koleżanką zklasy. Związek trwał 2 miesiące, ale na nieszczęście poznałam Go, kiedy był z nią...

No wiec w głowie od razu czerwona lampa, po prostu skupiłąm uwagę na kim innym, o nim myslaąłm tylko jak o koledze, do czasu... Kilka spotkań "z paczką". potem moja studniówka, na którą poszłam z przyjacielem. Ale poszłam też na 2 studniówkę, z kolegą P. Potem kolejne spotkania, rozmowy na gadu... Dodaję, że oboje już byliśmy wtedy wolni

Podczas 1 z tych rozmów powiedział, że idzie na komisję wojskową i założyliśmy się o to, którą dostanie kategorię;p Ja powiedziałam, że A i wygrałam. Zakład był o dyskotekę. A tam serduszka zabiły mocniej i wyszliśmy z niej jako para. Odprowadził mnie do domu, potem spotykaliśmy się na naszych niezapomnianych, zimowych randkach. Do tej pory jesteśmy razem i chyab tak już będzie
P.S. Teraz zawsze zastanawiamy się, jak to było mozliwe, że w takie mrozy nie czuliśmy zimna i moglismy godzinami po śniegu spacerować. Ach to zakochanie...
napisał/a: ~gość 2008-10-01 14:47
a my chodziliśmy razem przez 4 lata do szkoły :)))))))
napisał/a: Itzal 2008-10-01 15:19
alunia.87 napisal(a):a my chodziliśmy razem przez 4 lata do szkoły

i tak po prostu?

Hm, a ja juz gdzies tu pisalam, ale nie w tym temacie.... Mojego męża zawdzięczam babci
To byla mrozna, lutowa noc, tak gdzies cwierc wieku temu. Sniegu po pas nieomal, wicher wyl, i nagle- ktos załomotał do drzwi naszego domu.... Zziajany, brodaty facet- jak sie okazało, tata mojego męza, przybiegl prosic moją babcie Marysie o pomoc. Jego zona zaczela rodzic, karetka utknęla w zaspie gdzies w polowie drogi z miasta na wies, nikt w domu u nich nie wiedzial co robic, a poniewaz moj mlodszy brat tez sie urodzil w domu, pol roku wczesniej, wiec babcia Marysia zostala uznana za doswiadczoną pomoc. No i babcia Marysia poszla pomóc, a ja, połtoraroczny bobas, nawet nie podejrzewalam, ze babcia poszla pomóc przyjsc na swiat mojemu mężowi Juz wtedy mu przykazala "Opiekuj sie dobrze moją wnuczką!"- choc on twierdzi, ze nie pamieta
Mieszkalismy w jednej wsi, ale w sumie zbyt duzo kontaktu nie mielismy, potem jego rodzina wyprowadzila sie do miasta, wiec kontakt sie urwal, i nagle, kilka lat pozniej, zaczelismy w czasie wakacji organizowac mlodziezowe ogniska. Na jednym z nich pojawil sie S. z kuzynami, no i- potem juz na kazde ognisko przychodzil, ale konczylo sie tylko rozmowami - on myslał, ze jestem zajeta, ja myslałam, ze za młody.
Rok pozniej, tez w wakacje, dowiedzial sie, ze nie jestem zajeta, i wybił mi z głowy opinię " za młody"
No i tak sobie jestesmy juz 8 lat razem, a babcia z gory pilnuje, zebysmy byli razem juz na amen
napisał/a: rolle 2008-10-01 20:48
Ja też się chętnie wypowiem w tej kwestii:) moja historia choć banalna może służyć wielu osobom, które już sobie dały spokój z miłością:) Na swoją miłość czekałam bardzo długo..wcześniej nigdy nie byłam w związku, choć miałam już pewne doświadczenia z facetami, z reguły przykre:( I po kolejnym zawodzie byłam totalnie zdołowana..nałożyły się na to jeszcze inne wątki życia..w zasadzie sądzę że miałam depresje..całymi dniami płakałam.unikałam kontaktu z ludźmi..rozmawiałam tylko z jedną koleżanką głównie na gg. I pewnego dnia ona dała mi numer pewnego faceta, który się do niej odezwał, a ona nie miała czasu na pogaduszki.Podeszłam do tego sceptycznie..w zasadzie nie lubiłam tej formy nawiązywania kontaktu. Te dziwne pytania..a ile masz lat..a jak wyglądasz..itp..i chyba z nudów ale zaczęłam z nim rozmawiać. Powoli wciągałam się w rozmowę z nim...zainteresował mnie...nie był banalny...mówił o sobie per Hrabia..że szuka swojej księżniczki..że mieszka na wzgórzu orła (dziwnym trafem osiedle obok) i ma swojego wierzchowca..i swój lud..wciągnął mnie w tę gadkę:) Rozmawialiśmy po kilka godzin dziennie..Moja kumpela pomogła nam trochę..działaliśmy na dwa fronty..ona kopiowała mi co mówił i odwrotnie..wówczas z nią też rozmawiał nie wiedząc że się znamy..i krótko mówiąc sprawdzałyśmy go..świetna zabawa:)

W końcu spytał mnie o zdjęcie...wysłałam mu..z niecierpliwością oczekiwałam jego komentarza..długo milczał....w końcu spytał...czy ty jesteś facetem?? krótko mówiąc zdębiałam Dopiero po chwili zorientowałam się że wysłałam mu zdjęcie mojego "bylego" na dodatek w slipach Już na samym początku dałam ciała..na szczęscie nie zraził się..i jak już zobaczył moje prawdziwe zdjęcie..zaproponował spotkanie (potem mi powiedział, że rzucił tą propozycje ot tak..nie sądził zupełnie że się zgodzę) Stwierdziłam że nie ma co tracić czasu na czcze gadki..i id razu zgodziłam się na to spotkanie.Spotakliśmy się tydzień po tym jak zaczęliśmy znajomość na gg..coś zaiskrzyło..byłam zauroczona..spędziliśmy razem chyba z 8 godzin:D

Potem znów było gadu...i czekałam...czekałam..czekałam..a on nic..w ogóle nie zaproponował spotkania...znów zaczęłam się dołować...że nikt mnie nie chce...i znów dopomogła moja kumpela..krótko mówiąc powiedziała mu wprost na co czekam (on myślał ze już nie będę chciała się z nim spotkać).

Znów zaproponował spotkanie...i zaczęło się..od tego dnia widywaliśmy się dzień w dzień, każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem..po o miesiącu oświadczył mi się:) Właśnie mija rok i 3 mc naszego małżeństwa. Jestem najszczęśliwsza na świecie