Jak wybaczyc zdradę?

napisał/a: facet_zatracenie 2010-06-21 17:52
taaaaak, tak powinienem, wiem, ale chyba nie chcę. Ja już żonę mam. Mam też 12-to letnią córeczkę, mam o kogo dbać.
napisał/a: czeslawp 2010-06-28 13:52
Jeśli Jesteś dobrą Polką i znasz swoje miejsce to oczywiście, że wybaczysz, zapomnisz:))
Wybacz żart. Nie wiem jakiego rodzaju zdradę masz na myśli - pewnie "pójście do łóżka z inną". Problem jest taki, że większość par/małżeństw przez to przechodzi.
Co do wybaczenia....Oczywiście można wybaczyć.
Czy można odbudować zaufanie? Nie - tego zrobić się nie da. Zawsze już będziesz podejrzewać i nigdy już nie zaufasz do końca.
Czy związek może być dobry po? Zależy co przez to rozumiesz. Jeśli do bycia z kimś potrzebujesz móc na nim/niej polegać, ufać etc - to jest to koniec. Jeśli - jak większość kobiet - godzisz się z tym, że taka jest kolej losu albo tak jak mi mówiła pewna przyjaciółka, twierdzisz, że "w małżeństwie facet tak naprawdę się nie liczy, liczą się dzieci" to przeszłaś już nad tym do porządku dziennego

Pozdrawiam
napisał/a: czeslawp 2010-06-28 14:00
Największy problem jaki pojawia się natychmiast w tego typu debatach to sprawa zdefiniowania tego, co się rozumie przez miłość. Mam wrażenie, że sprawa nie jest tak jasna jakby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać i większość ludzi przez "kochanie" rozumie "wzajemne uzależnienie".
Jeśli tak sprawę wziąć, to możemy się zdradzać, wybaczać i wracać do siebie nawzajem w nieskończoność.

Co do słów "Dlaczego ludzie ślubują sobie: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że się nie opuszczą aż do śmierci ... a potem łamią po kolei ... nie kochają ... są niewierni ... kłamią .... i odchodzą"

przede wszystkim proponowałbym zastanowić się nad sensownością samego obiecywania komuś, że będzie się go kochać i zostanie z nim do śmierci. Jak długo żyję, nie spotkałem człowieka który mógłby być do tego stopnia pewien tego, jaki będzie za choćby kilka lat, żeby obiecywać komuś "miłość po grobową deskę".

Pozdrawiam

czesiek
napisał/a: Rosaliora 2010-06-29 23:33
Poniekąd masz rację Czesiu, że nie można być pewnym siebie za kilka lat, ale sądzę, że w takiej obietnicy i przysiędze bardziej chodzi o to, że człowiek ze wszystkich sił będzie się staral żeby tak było, tzn. nie podda sie przy pierwszych lepszych problemach, będzie dbał by było dobrze, pielęgnował uczucie, unikał zagrożeń itd... To jest już kwestia wzięcia na siebie odpowiedzialności nie tylko za związek, ale za rodzinę. Może przysięgi są potrzebne, by łatwiej znaleźć w sobie siłe do walki z przeciwnościami losu. Oczywiście różnie to potem jest, wszystko zależy od ludzi, siły uczucia, nastawienia do małzeństwa itd...
napisał/a: czeslawp 2010-07-04 08:38
Wybacz Rosalioro, ale nie trafia to do mnie. Skoro tak, powinni sobie przysięgać, że będą się starać, a nie że na pewno będą. W przeciwnym wypadku to występowanie przeciwko ludzkiej naturze i próba zracjonalizowania postanowienia, którego na dobrą sprawę pewnym być nie można.
Co do pochodzenia tego typu pustych obietnic, wielkiej tajemnicy tutaj nie ma - to religia z jej "świętym sakramentem" tworzy je w naszej kulturze i jej fundamentem jest "świętość" samego małżeństwa, często kosztem jakości ludzkiego życia. W ten sposób ludzie, którzy do siebie nie pasują, nie kochają się... ba, nawet tacy którzy w głębi się nie znoszą, trwają w związkach, broniąc czasu który razem spędzili jak największego skarbu, podczas gdy tak naprawdę zachowują się jak przegrywający hazardzista który pomimo przegrywania coraz większych sum pieniędzy, ciągle wraca do stołu gry.
Przy całym szacunku - nic mnie nie przekona do potrzeby składania obietnic bez pokrycia. Oczywiście jak najbardziej popieram starania pielęgnowania miłości.... ale że coś pielęgnować, najpierw trzeba to mieć.
napisał/a: ~Martyna2006 2010-07-19 13:57
.....
napisał/a: czeslawp 2010-07-19 16:49
A co takiego "dla dobra dziecka" jest w życiu pod jednym dachem i wychowywaniu dziecka, z kimś kto Cię zdradza? To tak jak z wybaczaniem komuś kto wbił mi nóż w plecy - nie ma problemu, wybaczyć mu mogę ale nigdy nie zaufam. Nawet jeśli bym świadomie i racjonalnie sam siebie przekonał "że wszystko będzie dobrze" to w głębi i tak czułbym niepokój.
Dzieci doskonale to wyczuwają. Z takiej sytuacji płynie nauka dla dziecka: zdrada to nic takiego, jeśli sam w przyszłości się jej dopuszczę, tak jak tatuś (co stanie się niemal na pewno) ona i tak mi "wybaczy" i "zapomni".
Jeśli matka dziecka sama się nie szanuje, to jakim cudem ma wychować dziecko, które będzie miało szacunek dla siebie?

Wybacz, że ostro, ale chciałem być dosadny. Pewnie i tak wybaczysz, "zapomnisz" i wszystko się powtórzy przy następnej zdradzie. Bo to następuję zawsze - zdrady w pojedynkę nie chodzą

Pozdrawiam
czesiu
napisał/a: blueberry86 2010-07-20 06:30
Zdrada to jest chyba najgorsze doświadczenie w życiu. Chyba nawet śmierć tak nie boli... Jeśli oddajesz się drugiemu człowiekowi w całości, całą duszę, ciało, serce i wydaje Ci się, że też od niego to dostajesz, to jak dowiadujesz się, że zostałeś zdradzony, to pęka Ci serce. Mi pękło... I co z tego, że nie jesteśmy małżeństwem, i co z tego, że byliśmy krótko, jak to się stało, i co z tego, że nie mamy dzieci...Cierpię tak samo mocno, jak bym cierpiała po dłuższym czasie. Przecież to nie ma znaczenia- ile się jest z kimś, tylko jak bardzo mu się zaufało, jak bardzo pokochało, jak wiele ofiarowało dla tego związku. Ja zostawiłam mężczyznę, z którym byłam 6 lat, dla osoby, która wydawała mi się przeznaczona, którą sobie wyśniłam, wymarzyłam. Nie zdradziłam Tamtego, po prostu odeszłam, wcześniej odeszłam. Wydawało mi się, że dostałam wspaniałe uczucie, wielką miłość, że jestem z osobą, z którą założę rodziną, która zostanie moim mężem. I ON też mnie o tym zapewniał... Pięknie mówił, szybko wyznał miłość, wydawało mi się, że jest mój. A on nie był tylko mój...Potrafił zdradzić mnie w najbardziej podły sposób, jaki można sobie wyobrazić. Dowiedziałam się o tym po 10 miesiącach od dziewczyny, z którą to zrobił. Nie mam do niej żalu, ale niczego tak nie pragnę, jak tego, żeby Ona przestała istnieć, żeby się rozpłynęła w czasoprzestrzeni, a z nią wspomnienie tego, co On zrobił. Wiem, że to złe, ale teraz tak czuję. Wstydzę się tego, ale nie potrafię inaczej... Nie mogę tego nikomu powiedzieć, bo się po prostu wstydzę. Dlatego tu piszę...Żeby to z siebie wyrzucić, żeby poczuć, że ktoś mnie rozumie. Najgorsze jest to, że ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak bardzo Go kocham, że stał się dla mnie całym światem, całym życie, że kocham w nim każdą jego niedoskonałość, że nie wyobrażam sobie funkcjonować bez niego, bez jego rodziny. A wiecie co- On potrafił jeszcze z tą dziewczyną ostatnio pisać, w obrzydliwie wulgarny sposób, wymieniali się zdjęciami- obscenicznymi, i w tym samym czasie potrafił zapewniać o wielkim uczuciu, oświadczać się, planować ślub, prosić, żebym przestała brać tabletki antykoncepcyjne, bo chce mieć ze mną dziecko. O Boże jak dobrze, że to ze mnie wyszło... Nie mam siły, nie mam siły żeby żyć. Nigdy już nikogo nie pokocham, nigdy nie zaufam. Nie mam już serca, nie mam już w sobie miłości... To mnie zabiło, to zabiło we mnie kobietę...
napisał/a: chuchilla 2010-07-21 08:08
blueberry86 napisal(a):
zostawiłam mężczyznę, z którym byłam 6 lat, dla osoby, która wydawała mi się przeznaczona, którą sobie wyśniłam, wymarzyłam.
Pięknie mówił, szybko wyznał miłość,
Potrafił zdradzić mnie w najbardziej podły sposób, jaki można sobie wyobrazić.
w tym samym czasie potrafił zapewniać o wielkim uczuciu

Bardzo Ci współczuję Blueberry. Nie rozumiem jednak czemu tak łatwo lecicie na łatwe słówka, za jakimś lśnieniem miłości ni za prawdziwym światłem. Zostawiłaś faceta który przez 6 lat zdał wszystkie próby i nie zawiódł cię dla łajzy która wykorzystywała Cię przez cały czas i omamiona słodkościami nie zauważałaś niczego, dopóki ktoś prosto w oczy powiedział Ci jak jest?
Nie miej żalu do niej - to że zakochałaś się w gładkim sukinsynu to nie jej wina.
Tak naprawdę to nie kochasz jego - prawdziwego - tylko ten obraz idealnego faceta jaki sobie stworzyłaś i jaki cały czas w nim widziałaś. On zaś pasuje do tego obrazu jak tłuczek do dziurki od klucza i tylko Twoja (bez obrazy) ślepota pozwala Ci ciągle widzieć w nim Tego Faceta.

Mam nadzieję że jeszcze pokochasz - tylko prawdziwego człowieka a nie te cechy jakie pierwszy lepszy naciągacz będzie ci chciał pokazać.
napisał/a: 89ona89 2010-08-23 12:03
moj chlopak mnie zdradzil nie powiedzial mi o tym zobaczylam fotki jak caluje sie z inna dziewczyna nie mowil mi prawie o tym przez 2 miesiace gdy to odkrylam probowal jeszcze mnie oklamac mowil ze nie powiedzial mi tego bo bal sie ze go zostawie a nie umie zyc beze mnie podobno bylo to tylko raz na imprezie byl pijany nie pamieta co robil i strasznie tego zaluje nie wiem co mam zrobic chce byc z nim ale boje sie nienawidze go i jednoczesnie kocham nadal z nim jestem ale nie wiem co mam dalej robic boje sie on bardzo sie stara i probuje to wszystko naprawic i wierzy ze to sie uda ale ja nie jestem pewna tego
Aga7626
napisał/a: Aga7626 2010-10-17 19:23
Hej :)
Zadałaś pytanie ,jak wybaczyć zdradę ,rozumiem więc,że to nie jest koniec związku:confused:
Wiem jak to boli,byłam w podobnej sytuacji. Małżonek zdradził mnie,przeżyłam to naprawdę ciężko ,załamałam się,życie rozpadło mi się na tysiące kawałków. Czy wybaczyłam mu zdradę? Nie! Dziś jestem ponownie mężatką.
Z perspektywy czasu zobaczyłam ,że to źle wpływało na moje życie ,ten fakt bycia zdradzonej ,myslałam,że to moja wina ,bo...wiele takich osobistych powodów. Po jakimś czasie zrozumiałam, że dobrze ,że jemu nie wybaczyłam oraz zrozumiałam,że pierwszym krokiem do normalnego życia jest wybaczenie sobie i nie wracanie do przeszłości. Przestałam więc się zadręczać . Cóż po roku skruszony piesek chciał wrócić. Miałam naprawdę satysfację powiedzieć mu NIE !!!!! Powiedziałam to słowami piosenki: Agnieszka już dawno tu nie mieszka!
Może lepiej zamiast wybaczać ,zakończyć ten zwiazek?
Dziś jestem szczęśliwa naprawdę!
NianiaOgg
napisał/a: NianiaOgg 2010-10-18 10:40
Ja kiedyś wybaczyłam zdradę i to był błąd. Reszta związku to był już tylko stracony czas, który mogłam spożytkować z kimś innym, w o wiele przyjemniejszy sposób. Jeśli więc zdrada nie pojawia się po 20 latach małżeństwa, ale w zwykłym związku, w którym teoretycznie człowiek nie powinien być jeszcze znudzony partnerem to jak dla mnie sygnał, że trzeba zbierać manatki i szukać nowego kopulanta, który będzie umiał trzymać swoje plemniki na wodzy. :rolleyes: