Jestem kochanką!

napisał/a: Maluch1980 2010-11-14 19:24
Po co siedzisz wieczorem w domu sama i się zadręczasz. Rusz się dziewczyno!

Jak chcesz to możemy się ustawić i pójść do kina
napisał/a: ~Asienka1983 2010-11-15 16:04
Hej dziękuję bardzo za zaproszenie nie powiem że nie kuszące :)
Ale nie jest już tak źle (niestety do czasu) mam dołki i górki, dla mnie ten człowiek jest już spalony, muszę przerobić tą stratę, szkoda tylko że miłości tak przerobić nie można echhhh, ale dziś jest dużo lepiej :)
napisał/a: Effy 2010-11-16 22:05
Mam naprawde poważną sytuacje. Zaczęło isę niewinnie, wiedziałam, że on ma narzeczoną, znałam go już dość dlugo ale tylko z widzenia, mieszka piętro nad moją mamą. Nasze losy sie połączyły, ponieważ nasze mamy się zaprzyjaźniły ( jego mama mieszka pietro nad nim a wiec 2 piętra nad moją mamą). Gdy ja kupiłam mieszkanie one (moja mama i jego mama) wymyśliły,że michał zrobi u mnie remont łazienki. Zgodziłam się, chociaż większej ochoty na to wcale nie miałam. W czasie trwania remontu dopiero go w sumie poznałam, świetnie nam się rozmawiało, gdy ja przychodziłam na chwilkę zobaczyć jak mu idzie praca ona zatrzymywał mnie i rozmawialiśmy. Śmialiśmy sie, trochę flirtowaliśmy...no i zaczęło się, Michał skończył u mnie prace ale my kontaktu nie straciliśmy. Zaczęliśmy sie spotykać, co jakiś czas, na początku rozmawialiśmy ale siłą rzeczy wszystko posunęło się dalej. Wmawiałam sobie, że jestem silna, że wgl nie ma takiej opcjii żebym się w nim zakochała, on nie ukrywał, że ma kogoś, ale ona mieszka 400 km od niego i widują sie 2 razy w miesiącu, więc pomyślałam sobie 'co to za związek na odległość, pewnie zaraz się rozpadnie...'. Mam 17 lat a on 23, rożnica wieku jest.. niby niewielka, ale to nie chodzi o to. Straciłam z nim dziewictwo, chociaż powiedziałam mu na początku jasno gdy mnie do tego nakłaniał, że ja chcę to zrobić z człowiekiem którego będę kochała a on bd kochał mnie. Ale on nie wiem jakim sposobem i tak mnie do tego nakłonił... kocham go ale wiem, że on kochą swoją dziewczynę. Często siękłocą a on wtedy niby mówi, że ona już go nie obchodzi ale cały czas coś tam o niej mówi jaka ona jest zła itp ale potem i tak sie po jakimś czasie godzą.Rani mnie ale wiem, ze nie moge miec do niego pretensji o to bo on mi wiele razy pytał czy sie w nim zakochałam i mówił mi, że mnie nie chce ranić i że jak poczuję, że się za bardzo w to zagłębiam to mam mu powiedzieć.. ale to oczywiste , że on wtedy by ze mną zerwał..więc nie powiedziałam. Jestem naprawde w trudnej sytuacji, jest mi z nim wspaniale, dużo go rozmawiamy i wszystko jest na pozór okej... ale ja już nie mam siły... nie mam siły, żeby ciągle myśleć 'oby się z nią pokłócił! ' ja taka nie jesttem, wiem co ona by czuła gdzyby się dowiedziała.. ale ja całe życie patrzałam na innych a nie na sibie i juz mam tego dość ! Chcę to zmienić ! Zawalczyć o niego ! O miłość ! o moje szczeście ! Chcę choć raz być samolubna..... ale nie potrafię... ; (((
nixie7
napisał/a: nixie7 2010-11-26 10:35
Effy, słuchaj sumienia.. po to one ciągle daje o sobie znać.. dla Twojego dobra, nie zagłuszaj go.
oczywiście ze każdy ma prawo do szczęścia ale nie kosztem innych. Walcz o te szczęście ale uczciwie...
widzę ze nie jesteś egoistką jak niektóre tutaj i boli Cie ta niezdrowa sytuacja... To jest prawidłowa reakcja :)
Musisz spojrzeć na to trzeźwo i zobaczysz ze jeśli by mu na Tobie zależało to zerwał by ze swoja dziewczyną .
Moze warto postawić sprawę jasno, nie masz nic do stracenia oprócz kilku przyjemnych ale złudnych chwil..
a może sie okazać ze on tez sie zakochał i nie wie co z tym zrobić bo nie wie co Ty czujesz.
Ale musisz mu powiedzieć prawdę ze czujesz coś więcej i albo kończysz tą toksyczną sytuacje albo on zrywa z dziewczyną
i jesteście razem...bo to jest fer wobec was wszystkich.
Bądź sprawiedliwa wobec innych a przede wszystkim wobec siebie i pamiętaj ze wszystko co złe, egoistyczne..
wszystko wraca do człowieka prędzej lub później.
Prawdą jest ze on którąś z was wykorzystuje...może z egoizmu a moze także w brew sobie ale jest zbyt slaby ,
ja nie chce go oceniać.
Najwyższy czas żebyście porozmawiali o uczuciach ...

życzę podjęcia właściwej decyzji i miłego dnia :)
napisał/a: ~Asienka1983 2010-12-05 14:44
Oj chyba wątek już całkowicie poległ
napisał/a: Ernest 2010-12-05 15:14
Hallo! Witam! Musze powiedziec i dodac do tego wszystkiego ze strony meskiej!. Jestem Mezczyzna ktory ciagle sie porusza. Wiem ze to sa bardzo bolesne sprawy. Mialem staly zwiazek z maja kobieta 8 lat. Moja sytuacja zmusila mnie do wyjazdu gdzie poznalem moja zone, nawet nie zadwalem sobie sprawy jak bedzie bolesne rozstanie z moja byla partnerka, ale moje serce wybralo moja ukochana. Milosc jest w stanie pokonac wszystko ale gdybym mial mozliwosc wyboru, wybral bym rozsadek! Mam piekna zone, ktora tez wyzadzila mi krzywde i tez duzo przeszedlem, nie przespane noce!, ciagle pytania!, ciagle bol!, nie mialem nikogo, komu moglbym sie pozalic!, ale dzisiaj wiem ze mam swoja wartosc i sile wewnetrzna. Co Moglbym ci poradzic badz silna miej wswoja wartosc badz gotowa na dobry i trwaly zwiaze! To czego nie jestes w stanie zapomniec bo masz uczucia! zastap nowy zyciem! Powodzenia
napisał/a: gdziesens 2010-12-19 22:28
ja napisze tylko tyle OBY KAŻDA KOCHANKA ZNALAZŁA SIĘ KIEDYŚ PO TEJ DRUGIEJ STRONIE! NIE RÓB DRUGIEMU CO tOBIE NIE MIŁE!
napisał/a: wweronika4 2010-12-25 16:16
......................................
napisał/a: Rosaliora 2010-12-25 18:58
Wweronika4 Tylko szkoda, że tego ciepła i docenienia szukasz u żonatego faceta.
Uważam, że małżeńskich problemów nie mozna rozwiązywać w ramionach innej osoby. Albo jest się razem na dobre i na złe i wspólnie rozwiązuje sie problemy, albo się rozstaje... Inaczej to wyrachowanie.
napisał/a: wweronika4 2010-12-25 21:27
.....................
napisał/a: wweronika4 2010-12-25 21:30
................
napisał/a: Rosaliora 2010-12-26 09:05
Weronika, rozumiem, że czujesz się odtrącona i że cierpisz. Oddalenie męża sprawia Ci ból i potrzebujesz ciepła. Wem, że to jest dla Ciebie trudne, że brakuje Ci ciepłego słowa, przytulenia, adoracji. Nie wydaje mi się jednak, aby takie szczęście o jakim piszesz mogło być trwałe. Co będzie dalej, za 5, 10, 15 lat?
Co zrobisz za 5 albo nawet 10 lat, gdy przyjaciel zniknie, a z mężem dalej będzie tak jak jest, albo jeszcze gorzej? Nie wydaje Ci się, że wtedy będzie jeszcze trudniej?
Czy bierzesz pod uwagę rozwód, skoro uważasz, że już nic nie da się zrobić i zrobiłaś już wszystko co mogłaś?
Z tym człowiekiem czeka Cię jeszcze kilkadziesiąt lat wspólnego życia. Wiem, że decyzja o rozwodzie jest trudna jeśli ma się dzieci (w jakim są wieku?), ale kwestią dyskusyjną jest, czy dla dzieci lepiej jest, jeśli widzą obojętność rodziców wobec siebie i takie wzorce czerpią na przyszłość, czy jeśli rodzice się rozstają. No ale Ty już wiesz najlepiej, czy w głębi duszy chcesz rozwodu, czy nie. Długo jesteście po ślubie? Jak mąż reagował na Twoje próby rozmowy?

Nie potępiam Cię, to jest Twoje życie. Rozumiem, że czujesz się samotna. Ale zwróć uwagę na fakt, że jest jeszcze druga strona medalu. Piszesz, że ktoś kto nie był nigdy w takiej sytuacji jak Ty, nie zrozumie Cię. Ale jest jeszcze druga strona, po której pewnie nigdy nie byłaś i nie życzę Ci, abyś się znalazła. Jest jeszcze zdradzany mąż i zdradzana żona -czy te osoby nie mają prawa do szczęścia i świadomego zdecydowania czy chcą być z osobą, dla której nie są jedynymi?