Jestem kochanką!

napisał/a: klamerka 2011-01-13 23:18
Tak myślę, że tęsknisz do tego co było. Wszystko i wszyscy się zmieniamy wiec w zasadzie nie masz pewności jakby było gdybyście dosiebie wrócili. Może lepiej żyć dobrymi wspomnieniami niż się zawieść, ale mimo wszystko życze powodzenia.
napisał/a: barbie26 2011-01-14 14:48
Carpe diem - czy naprawde rozumiemy te słowa poznane kiedys w szkole przez pierwsze pięc lat były dla mnie bełgotem przez kolejne zrozumiałam że żeby zyć należy być szczesliwym w tym życiu a teraz wiem ze aby być szcześliwym musze chwytać każdy dzien z moim dzieckiem i meżem upajać sie widokiem codziennych spraw i pracy nad naszą rodziną,bo rodzina to przede wszystkim ciezka charówka nad naszymi charakterami przyzwyczajeniami dlaczego nikt nie usiądzie i nie pomysli o jej mam aż tyle a moge mieć wiecej jesli tylko znajde sposób na meża dupka i samą siebie bo cos prowkuje go do takich zachowań w 99 % to ofuczona zapracowana pyskata zaniedbana zona która różni sie od tej którą poślubiłem x lat temu jak którejś uda sie ten trik zapraszam do mojego klubu naprawde warto będą bonusy w postaci super kochanka(meża oczywiscie) pomocy domowej i kompana do spedzania fajnych weekendów miłość zapuka od nowa do drzwi tra lalala
napisał/a: tearsinrain 2011-01-14 23:26
Dziękuję Rosaliora za poprzednią odpowiedź...
Ze mną zaczyna być już źle...nie mam pracy, siedzę w domu, dużo myślę... On mieszka już w nowym domu...spotykamy się...ale widzę, że już nie ma tego błysku w ooku...nie mam czym mu zaimponować- załamana, bez pracy i nieszczęśliwie zakochana robiąca mu wiecznie o byle co awantury...
Dzisiaj już się poddaję. Nie będzie mnie już dla niego...na każde zawołanie...
Ciągle płaczę. Chcę pójść, kupić butelkę wódki, opić się i usiąść na torach.
Jeśli któraś z Was chce się wplątać w coś takiego - przemyślcie po stokroć.
Mnie nie chce się żyć. Nie mam motywacji.Nie mam nic. Wrak :(
napisał/a: Rosaliora 2011-01-16 02:26
Tearsinrain... Gdy tylko uwolnisz się od niego i całej tej wyniszczającej sytuacji -odżyjesz. Oczywiscie nie da się tego zrobić od razu, najpierw trzeba przejść przez cały proces "oczyszczenia"... Ale zobaczysz, będzie dobrze.
To nie z sobą powinnaś skończyć, aby przerwać pasmo bólu i cierpienia, ale z tą sytuacją... i to jednym cięciem! To on jest źródłem Twojego bólu. Musisz uwolnić od niego swoje myśli... Nie da się zbudować szczęścia, na takim gruncie...
Wiem, że cierpisz, że czujesz, że wszystko straciło sens... Ale to nie prawda! Twoje życie może być piękne i szczęśliwe, ale to czy takie będzie, w dużej mierze zależy od Ciebie i od decyzji, które podejmujesz. Aby takie było, przede wszystkim musisz się uwolnic z tego bagna, w które weszłaś.
Czy naprawdę, facet który tak Cię traktuje, zwodzi w nieskończoność, mysli tylko o tym, by jemu było dobrze (pośrodku Was dwóch!), zdradza żonę... prowadzi podwójne życie... wart jest tylu łez???? Płacz, jeśli czujesz taką potrzebę, ale niech to będzie płacz oczyszczający. Wyrzuć go raz na zawsze ze swojego życia... Zobaczysz, że jeszcze będzie dobrze i ułożysz sobie życie z mężczyzną, dla którego będziesz całym światem, a nie... ta drugą.
Jest takie powiedzenie Ten kto jest wart Twoich łez, nigdy Cię do nich nie doprowadzi.

A co do pracy... To stan przejściowy. Mały przystanek na ścieżce zawodowej. Znajdziesz pracę :)

Trzymaj się!
napisał/a: tearsinrain 2011-01-16 12:00
Dziękuję za dobre słowa.
Wpakowałam się w straszne bagno.
Tylko teraz ten człowiek przesłania mi wszystkie myśli... Tylko on w mojej głowie, gdziekolwiek nie pójdę i cokolwiek nie robię. Nigdy nie przestanę o nim myśleć, nie da się wyrzucić z głowy kogoś kogo tak się kocha, nawet jeśli krzywdzi.
Użalam się, ale już nie wiem co ze sobą zrobić. Uwsteczniam się intelektualnie, nie mam motywacji do żadnych działań, nawet książki nie potrafię doczytać. Zaczynam i zostawiam. Z filmami tak samo...3 lata uwsteczniania. Nie wiem za co się wziąć, przez chwilę mam zapał, który zaraz mija i w rezultacie nie robię nic. Bezproduktywnie spędzam czas przed kompem:/ Oprócz wysyłania CV i czekania na jakiś odzew wzięłam się za prawo jazdy, ale widzę, że też nic z tego nie będzie. Jeżdżąc "zawieszam" się i nie myślę.
Chciałabym żeby chociaż ta jedna rzecz udała mi się w życiu. Zdobyć prawo jazdy. Jechać i rozwalić się gdzieś na drzewie.
Czuję, że wcale nie żyję, lata mi uciekają, ale nie dam rady tego zmienić. Coś się zablokowało, czuję, że jestem nieudacznikiem.
Życie połamane jak patyk.
Czasem też myślę, czy nie wyjechać do innego miasta. Płacić za pokój 600 zł, zarabiać niecały 1000 ....:| Czy dałabym radę tak żyć...Bo dobrej pracy nie znajdę, nie mam zawodu dobrego, nikt mnie nigdy nie chce nigdzie przyjąć.
Nie mam żadnego wyjścia. Bez niego nic mnie nie cieszy...i nic się nie udaje.
:(
napisał/a: Rosaliora 2011-01-16 13:52
Wszystko się ułoży, zobaczysz.
Wyjazd do innego miasta to bardzo dobry pomysł. Zmiana otoczenia bardzo dobrze by Ci zrobiła. A może na początek wynajęłabyś tylko pokój zamiast całego mieszkania? Byłoby taniej.
Albo może wyjedź na jakiś czas za granice, np. na rok do Angii? Wiele osób tak jeździ.
Doradzałabym Ci ostateczne zakończenie znajomości z nim, bo z tego nic dobrego nie wynika. Poradzisz sobie... miłość niepielęgnowana umiera...
Postaraj się na niego spojrzeć obiektywnie, trochę z boku. To nie jest facet, dla którego warto umierać. No proszę Cię, on tak Cię traktuje, ignoruje Twoje cierpienie, nie liczy się z Twoimi potrzebami i pragnieniami, zwodzi, prowadzi sobie podowójne życie, chce mieć swój własny mini harem... a Ty chcesz dla niego rozwalać się na jakimś drzewie???? Jako dorosły człowiek musi sobie zdawać sprawę z tego, że i Ty cierpisz i żonę krzywdzi. I Ty uważasz, że bez niego Twoje życie straciło sens? Nie! To nie tak! To on odbiera sens Twojemu życiu, a nie Twoje życie traci sens bez niego. Wszystko się ułoży, gdy odejdziesz od niego i zerwiesz z nim kontakt.
Znajdziesz prace, w między czasie możesz się też przekwalifikować i za jakiś czas ją mienić. To też jest wykonalne...
Będzie dobrze!!!! Będziesz szczęśliwa...
Jeszcze wzejdzie słońce, tylko pozwól nocy odejść...
:o
nixie7
napisał/a: nixie7 2011-01-16 15:57
hej tearsinrain
Rosaliora ma racje we wszystkim co pisze.
Powinnaś gdzieś uciec i zapomnieć.
Ja tez kiedys kochałam do obłędu ale po tym jak ktoś zniszczył mi caly świat myślałam ze tego nie przeżyje a widzisz ,
teraz jestem szczęśliwsza niz kiedykolwiek . Kazdy ból kiedys mija. Na prawdę ...
A ja miałam to szczęście ze mogłam dojść do siebie z daleka od niego i to właśnie byl duży plus bo nie musiałam go oglądać,
..starałam sie nie myśleć i przypadkiem poznałam mojego ukochanego obecnego meza.
Niema nic lepszego niż "separacja".. uciekaj daleko, daleko.. zobaczysz ze to podziała.

Nie daj sie poniżać... ..i pomysł o jego zonie.
Przecież obie zasługujecie na lepsze traktowanie i na szczęście..
Wiem jak Ci ciężko wiec nie bede Ci tu truć o uczciwości..... walcz o swoje życie i skończ z tym toksycznym związkiem raz na zawsze dla dobra wszystkich.
Pozdrawiam i szczerze życzę powodzenia :)
napisał/a: romcia1991 2011-01-17 19:15
:(odpuść sobie!!! to moja rada!!
ja dwa razy wbrnęłam w romans, który nie miał przyszłosci... I wcale nie ze wzgledu na kobiete, bo wiadomo, ze jesli facet sie z toba spotyka to musi byc toba w jakims sensie zainteresowany, czyli jesli ma kobiete to ty posiadasz cos czego ona nie ma.
... Mialam 16 lat...poznalam faceta, na pierwszy rzut oka normlny, zadbany... taki w moim typie..miły. Dłudo rozmawialismy tamtego wieczoru.. Zaczelismy spotykac sie czesciej, w koncu jedno ze spotkan skonczylo sie w łozku. Nic nie czulam do niego procz sympatii wszystko przez alkohol.:confused: Wtedy zaczelam sie w nim zakochiwac, spotykalam sie z nim, bo byl odzwierciedleniem mojego mezczyzny, z ktorym nie ukladalo sie najlepiej. Kazde nasze spotkanie polegalo na seksie. Spotykalam sie z nim 3 lata. Wiedzialam,ze ma dziewczyne o ktorej powiedzial mi po miesiacu znajomosci, powiedzial rowniez ze jest z nia 3 miesiace, wiec pewnie nie mialo to dla niego przyszlosci, tak pomyslalam. Powiedzial mi rowniez ze ma 25 lat, gdzie wygladal na 22, uwierzylam, bo wydawal sie naprawde w porzadku... Pozniej zaszlam w ciaze i musze przyznac ze sama nie wiedzialam kto jest ojcem mojego dziecka, ale zadzwonilam do niego i o wszystkim mu opowiedzialam, Przeanalizowalismy jednak ze bardziej prawdodpodobne jest to ze jest nim moj facet. W takcie 9 miesiecy mojej ciazy przyjechal raz mnie odwiedzic, dzwonil do mnie nie raz, po porodzie rowniez. Myslalam ze naprawde dla niego cos znacze, ale pewnego wieczoru u niego w domu, podczas rozmowy wyszlo na jaw, ze mamy bardzo duzo wspolnych znajomych. Co sie okazalo? Ten facet nie mial 25 lat, tylko wtedy 29 lat, nie byl ze swoja dziewczyna 3 miesiecy tylko 3 lat i co wiecej nie zdradzal jej tylko ze mna tylko z wieloma dziewczynami. Co najlepsze mial byc normalny opanowany spokojny, ale co miesiac jezdzil innym, nowszym drogim autem co juz mi dawalo powody do zastanowienia sie nad tym kim jest ten czlowiek. Okazal sie gangsterem!!! rozstalismy sie w sumie ze wzgledu na moja rodzine ktorej on nie odpowiadal, intrygi klamstwa i telefony do niego z wyzwiskami mojej matki. Pozniej znalazlam kontakt do jego dziewczyny i dowiedzialam sie wiecej szczegolow!! podsumowanie jest takie ze faceci to frajerzy, tymbardziej ci ktorzy zdradzaja swoje dziewczyny i oklamuja kochanki. Ja tez bylam w zwiazku, nie musial mnie oklamywac, mogl powiedziec mi prawde!!!
... Teraz mam 20 lat, jestem nadal z obecnym facetem, wychowujemy dziecko. ON sie dowiedzial o tamtym romansie wybaczyl mi. Ale ja zdalam sobie sprawe z tego ze bardzo sie zmienilam, nie kocham go juz i szukam ucieczki, totez dlatego co jakis czas zmieniam kochankow, chociaz za kazdym azem sie w nich zakochuje. Nie wiem co robie takiego ze kochankow moglabym miec 10 a zaden z nich ze mna nie zostanie na stale ..mad:
...Poznalam faceta juz jakis czas temu, to byl znajomy mojej siostry i jej faceta, ale nie pamietalam go zbyt dobrze,on byl wtedy z dziewczyna. Po roku czasu spotkalismy sie znow! zaczelismy widywac sie codziennie! Bylismy na jednej imprezie i z tej imprezy wyszlismy tez razem co wiadomo jak sie skonczylo, w sumie mialam nadzieje ze to sie na tym skonczy, ze to tylko jednorazowa przygoda, ale nie... on pisal codziennie, chcial sie spotykac... w sumie szanowal mnie, pozniej kupowal drogie perfumy... i tak bylo do trzeciej nocy spedzonej razem... przestal sie odzywac... zastanawialam sie dlaczego wiec sama napisalam smsa, odpisal mi, skonczyla se kowersacja... myslalam ze sie odezwie po kilku dniach ale nie. Minal juz ponad tydzien wiec podejrzewam ze juz wyjechal z kraju i go przez dluzszy czas nie zobacze... tez ma dziewczyne od 3 lat... nawet myslalam przez chwile ze to jedyny facet dla ktorego moglabym zostawic rodzine i poddac sie uczuciu no ale jak najwyrazniej sie pomyslilam... WNIOSEK NASUWA SIE TAKI, ZE JESLI FACET MA KOBIETE I JA ZDRADZA TO ZNACZY ZE W OBEC ZADNEJ INNEJ NIE BEDZIE W PORZADKU, CZESTO NIE MOZE ZOSTAWIC TEJ DZIEWCZYNY BO SA CZYMS ZWIAZANI, ALBO DZICI ALBO FORMA MATERIALNA ALBO POPROSTU MA JEDNA Z KTORA MU DOBRZE NA CODZIEN A RESZTA TO ROZRYWKA I ODSKOCZNIA... TERAZ STWIERDZILAM ZE ZRYWAM KONTAKT Z WSZYTSKIM DOTYCHCZASOWYMI KOCHANKAMI, NAWET JAK KTORYS SIE ODEZWIE DO MNIE TO NAPISZE ZEBY SOBIE ODPUSCIL TA DZIECINADE, ZOSTAJE Z MOIM FACETEM. WIERZE ZE JESZCZE SPOTKAM MEZCZYZNE KTORY ODMIENI CALKIEM MOJE ZYCIE, ZAAKCEPTUJE FAKT ZE MAM DZIECKO, A JA UCIEKNE OD DOMOWEGO "KOSZMARU"
napisał/a: tearsinrain 2011-01-18 10:30
Dziękuję Rosaliora i Nixie...
Najgorzej zrezygnować z czegoś do czego tak bardzo się przywiązało...częste spotkania, ten sam rodzaj muzyki, to, że po mieście za mną jeździ i uśmiecha się kiedy mnie widzi, oboje śmiejemy się z tego...
Wczoraj rozmawialiśmy i powiedział, że nie sypia ze swoją żoną. Mogłabym być skłonna uwierzyć w to, bo bardzo często jest ze mną...ale...samma nieraz w weekendy zastanawiam się czy właśnie z nią był...wtedy pytam go czy się spotkamy - nie odmawia, ma dobry nastrój. Jeszcze 2 lata temu kiedy z nią sypiał i tego jestem pewna - z rana miał obniżony nastrój i wymyślał coś, że jedzie do rodziny...Wtedy byłam pewna, że to się stało...
Teraz tego nie ma.
Poszłam ostatnio na dyskotekę. On nie miał co ze sobą zrobić, smutny był, że idę. Poszedł na jakąś domówkę, z której szybko się zerwał i przyszedł mnie szukać na tej dyskotece!
Ja też tak robię kiedy on idzie, a potem bawimy się sami do rana.
Jest nam ze sobą tak dobrze. Wiem, że on nie kocha żony. Nie ma go często w domu, szuka sobie zajęcia byle nie przebywać w domu, naprawdę widzę to, że ucieka.
I widzę też, że jest skołowany, sam nie wie co robić. Powiedział mi, że nie da mi odejść i spytał co by było gdyby rozwiódł się z żoną. Czy byłabym w stanie od razu z nim być.
Wtedy zatkało mnie i odpowiedziałam, że nie chcę żeby się rozwodził i żeby zostało tak jak jest .......
Ma wiele do stracenia...ja jestem bezrobotna, pewnie wstydzi się tego, że ja nie mam nic, a jego żona zarabia lepiej od niego. Dlatego ja czuję się przy nim nikim i nie powinnam robić mu awantur, że mnie okłamuje itd...
Ciężko się z tego wyrwać, zwłaszcza, że ja po rozstaniu nie potrafiłabym przestać płakać, a nie mieszkam samma lecz z rodzicami.
Nie wiem co będzie dalej....kocham go:(
napisał/a: tearsinrain 2011-02-19 19:04
Dziewczyny, przepraszam, że tak o tym piszę, ale dzisiaj powiedziałam mu, że nie będziemy się już spotykać ;( Odczuwałam od pewnego czasu, że jest poddenerwowany, denerwowałam go cokolwiek zrobiłam...Tak czułam...siedzę i płaczę, a mam dzisiaj wyjść z koleżanką, jak przestać...?
Chcę umrzeć :( Kocham go, tęsknię, jak ja mam żyć bez niego...Przed wyjściem z samochodu spytałam czy mnie pocałuje...siedział oparty o drzwi i nic się nie odezwał, więc postanowiłam wyjść...wyszłam trzaskając drzwiami :(
Pomóżcie mi przez to przejść...Napisałam do niego jeszcze parę słów, ale nie odpisuje...;(
Nic ze mnie nie zostanie, nic...

Nie odzywa się...nic,a nic...myślę, że skoro z nim zerwałam już któryś raz...postanowił nie odzywać się już więcej...

Doradzcie mi...kocham go, ale powiedziałam mu dzisiaj, że nie będziemy się już więcej spotykać...on na to, że skoro takie jest moje życzenie...ja mu powiedziałam, że ułatwiam muu tym sprawę...a on na to, że chyba sobie ułatwiam i co ja mogę wiedzieć...
Ja zwariuję, wyląduję w psychiatryku...
zanetka30
napisał/a: zanetka30 2011-04-08 12:41
posluchajcie mnie.............
drogie dziewczyny opowiem Wasm moja historie rowniez przestroga jest to dla Was mlodych ,ktore nie wiedza jeszcze jak wyglada po zdrugiej stronie medalu.Otoz po ukonczeniu l.o.wybralam sie na studia do duzego miasta bylam niewinna i dobra nie znalam zycia ,jednego chlopaka mialam i duzo czasu spedzalam z mlodszym rodzenstwem wiec nie mialam czasu na hulaszcze zycie nastolatki.Nagle zaczelo sie mna interesowac sporo chlopakow na uczelni ale nie tylko doszlo do mnie ze jestem atrakcyjna dziewczyna i pojawil sie meszczyzna moich marzen silny przystojny madry poukladany niebywale inteligentny zakiochalam sie jak idiotka zylam tylko spotkaniami byl zonaty mial wtedy 30 lat zone i syna ,byl wlascicielem duzej firmy wiec dysponowal czasem dla mnie swojej kochanki,bylo jak w bajce rozmaiwalismy do rana kochalismy sie do rana .Trwalo to ok dwuch lat wtedy jego zona zaczela cos podejrzewac wtedy byla jak sie okazalo w ciazy z drugim synem mimo ze mowil mi ze nie sypaiaja nic ich nie laczy oprucz interesow ,zapalila mi sie lampka ze wcale moze niejest taka zgorzkaniala jak opowiada o niej moj kochanek ,byla lekarzem kobieta z klasa i godnoscia zlozyla sprawe o rozwod ,dowiedzialam sie o tym jak zadzwonila do mnie i powiedziala co mysli o mnie i swoim mezu .Poczulam sie strasznie przeciez to nie moja wina mialam 19 lat i wierzylam ze kocha mnie do nieprzytomnosci i jest dobry ,prawda byla brutalna niestety ,zaczelo sie miedzy nami psuc od czasu jak zona zlozyla pozew mimo ze byla w ciazy ,nie walczyla widocznie byla zbyt dumna na to .Po ktorej upojnej nocy bralam kompiel moj wspanialy meszczyzna lezal w lozku czekajac na mnie z lampka wina ,wiem ze to co zrobilam bylo podle siegnelam do spodni jego w lazience zajrzalam w telefon i przezylam traume prawdziwa czytalam jakie esemesy pisal walczac o zone ze "z ta malolata nic go nie laczy ze sex tylko ze jest dla niego swiatem ze umrze bez niej i syna ,ze kocha ich nad zycie (mi tez to mowil ),zdenerwowalam sie wybieglam z telefonem i spytalam sie co to znaczy on rozesmial mi sie w twarz ubierajac sie powiedzial ze jestem idiotka skoro sadzilam ze facet na jego poziomie sie ze mna zwiarze !!!,wczesniej snul plany jak juz zakonczy swoje malzenstwo ))))).Wyszedl rozplakalam sie zycie stracilo dla mnie sens tak mocno go kochalam ze zwariowalam z zalu on zmienil numer i tyle go widzialam.Minol rok mialam juz kilka romansow z chlopcami w swoim wieku ale do nikogo nie czulam tego co do niego byl idealny.Czas lecial mialam juz 24 lata studia dobiegaly konca stalam sie piekna twarda mialam charakter niewplatalam sie juz w relacje z zonatym facetem.Mialam duzo zainteresowan i planow bylam dusza towarzystwa cieszylam sie zyciem mimo ze przez caly czas rozpamietywalam swoj zwiazek z k.,i tesknilam ...............On napewno zaczol ratowac rodzine nigdy sie nie dowiedzialam czy wzieli rozwod czy zostali razem ..................Nagle pojawil sie on mlody meszczyzna rok starsszy odemnie ale jakis taki inny wysoki dobrze zbudowany inteligentny rozwarzny niestudiowal ale dawal sobie rade zaczeslismy sie spotykac .Pierwy raz poczulam ze wreszcie zapomne o przeszlosci ze stane na nogi w sferze uczuciowej on robil wszystko bym stracila dla niego glowe zwariowalam ze szczescia byl idealny .Skonczylam studia i postanowilismy wziac slub szybko w sumie ale czulismy ze to jest to rozmowy sex fantazje wszystko bylo piekne mielismy plany marzenia ludzie zazdroscili nam szczescia potrafilismy bawic sie razem do rana czas lecial w moim malzenstwie bylo jak w bajce .Wyjechalismy do Londynu tam zaszlam w ciaze z pierwszym synem maz szalal ze szczescia .Mial juz duza firme budowlana ja bylam bez pracy wyjechalismy bo w pl maz niezarabial duzo i chcial poczuc sie dobrze w roli meza.Bylismy ustawieni ja zrezygnowalam z pracy (jestem architektem),wychowywalam synka cieszylam sie kazda chwila z mezem byl zapracowany czekalam na niego jak na szpilkach .nasza milosc kwitla bylismy naprawde szczesliwi maz mowil mi wiele razy ze jestem tym co najlepsze dla niego,znalismy sie jak lyse konie dogadywalismy sie ,ludzie mowili ze to niemozliwe w malzenstwie ,byl szacunek lojalnosc oddanie milosc dobry sex eksperymenty w lozku ,ja zajelam sie tam fitnessem i zaczelam prace jako instruktor sywletki mi zazdroscily wszystkie kolezanki matki a meszczyzni ogladali sie z pozadaniem za mna.Rozpie*****am w kuchni meza koledzy przychodzili na grila i zachwycali sie moja kuchnia i nie tylko .Nasza milosc byla prawdziwa i szczera oboje bylismy spelnieni w pracy w domu jako rodzice .Starszy syn mial kilka lat kiedy zaszlam w ciaze z drugim dzieckiem jak sie okazalo z synem tez.Kupilismy ziemie w Bieszczadach szczyt naszych marzen .Okazalo sie ze moja ciaza jest zagroznoa i niemoglam jechac z mezem do polski zalatwic formalnosci zwiazane z kupnem ziemi wiec pojechal sam.Urodzil sie nasz cudowny drugi synus .Dochodzilam do siebie dalej bylam piekna mama dwuch synow i szczesliwa mezatka znowu nasze zycie bylo piekne ,potem przyszla w polsce powudz i maz pojechal zobaczyc jak wyglada nasza ziemia bo planowalismy budowe domu na szybko pojechal sam.Ja zostalam z dziecmi spotykal sie z kolegami zawsze jak byl w polsce odwiedzal swoje rodzinne miasto .Wtedy poznal ja kobiete ktora zniszczyla wszystko miedzy nami jak ja kiedys zniszczylam zonie swojego kochanka.To co czulam i czuje to co czytalam w esemesach co przezylam jest niedo opisanaia tak kochalam zycie oddalam na tacy urodzilam dzieci dbalam w lozku bylam lwem w kuchni najlepsza ufalam sadziilam ze takej milosci nie da sie zniszczyc.Ona jednak nie byla mloda i delikatna jak ja kiedy rozpoczynalam romans ,tak naprawde bylam zamloda azby wiedziec dokonca co robie.Ta kobieta omotala mego meza byla o rok mlodsza odemnie nie byla atrakcyjniejsza kiedy stanelam z nia w oko w oko i uslyszalam co mowi facet kiedy poznaje inna ? bo sam mi powiedzial ze chcial sprobowac czegos innego"Przezylam zalamanie nerwowe zycie stracilo sens przebudzialm sie z glebokiego snu i doszlo do mnie ze to Kara za to co zrobilam wylalam morze lez .Mimo ze maz teraz skomle o wybaczenie i kocha skonczyl to od razu jak wyszlo na jaw ona do dzisiaj mnie wyzywa w esemesach ze zabralam jej milosc zycia.Wygralam z kochanka tak jak kiedys przegralam z rodzina ,zasluzylam sobie na to choc pewnie wezme rozwod mimo ze kocham swojego meza niejestem w stanie na niego patrzec.Wiem ze potepicie mnie ze mam za swoje ,ale dzisiaj jestem dojrzala o doswiadczenie oj bardzo ,zycie nauczylo mnie cynizmu i niewierze juz nikomu i na niczym mi nie zalezy oprucz dzieci nic sie nie liczy ..................................mimo ze dawniej bylam ta zla teraz dalabym wszystko aby cofnac czas................Pozdrawiam
napisał/a: brzezka 2011-04-23 19:52
Witam!
Postanowiłam napisać swoją historię na forum, ponieważ zarazem boję się i jest mi ciężko o tym mówić swoim bliskim.
2 lata temu poznałam mężczyznę, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Był wtedy moim lekarzem. Nie wiedziałam czy jest żonaty, choć facet w jego wieku ma już rodzinę. Nie pożądałam go fizycznie. Chciałam go poznać, bo lubiłam jego głos, sposób wysławiania się, żart. Był bardzo miły i jako pacjentka świetnie się z nim dogadywałam. Odważyłam się i zaproponowałam jemu wyjście na kawę. Powiedział, że z pacjentkami się nie umawia a poza tym jego żona nie pozwala jemu wychodzić z koleżankami, których właściwie ma niewiele, jedynie z pracy i są to także jej koleżanki. Poczułam się trochę dziwnie. Wydawał mi się poważnym facetem, który jest stanowczy i przywódcą stada, a nie wystraszony przez żonę malutkim pantoflarzem. Umówiliśmy się jednak, choć do samego spotkania nie mogłam uwierzyć czy przyjdzie, właściwie przyjedzie, bo spotkać się mieliśmy w jego samochodzie, bo żadne publiczne miejsce nie wchodziło w grę, ponieważ wszędzie może być jego żona. I tak na wejściu odebrał jej telefon, w którym na odległość metra było słychać krzyki "gdzie jesteś?". Czułam, że znalazłam się w niewłaściwym czasie i w niewłaściwym miejscu. Spotkanie trwało 15 min., bo wzywany telefonami musiała wracać do domu. Umówiliśmy się na następne spotkanie. Ciągle czułam się spięta i zaczęłam zachowywać się jak świr - wydawało mi się, że ktoś (jego żona, dzieci) mnie obserwuje, śledzi, a przecież nic takiego nie zrobiłam. Zapytałam go w końcu czy coś przeskrobał skoro jest tak pilnowany. Powiedział mi, że pół roku wstecz zakończył 7 letni romans, a bardziej związek, bo kochał tę kobietę i chciał z nią być, ale ona została z mężem. Czuł się przez nią nieco wykorzystany, bo oznajmił żonie, że chce z nią być, wyjawił romans, a ona tego samego nie zrobiła. Żona prosiła go by do niej wrócił, więc wrócił, bo gdyby nie wrócił, żona z zemsty zabroniłaby jemu kontaktować się z dziećmi.
Było to dla mnie niedorzeczne. Z jednej strony przeskrobał i wrócił do łask żony, ale nie wierzę w to, że z żoną był szczęśliwy. Nie można kochać dwóch kobiet jednocześnie, a on po odejściu tamtej kobiety do dzisiejszego dnia ją kocha i jego żona o tym doskonale wie. Lubiłam się z nim spotykać, miło mi się z nim rozmawiało i lubiłam go słuchać, mówił ciekawie i mogłam się wiele od niego nauczyć. W końcu przemogłam się i zaakceptowałam jego propozycję przejścia na TY. Czułam się jednak skrępowana jego swobodą: przy każdym rozstaniu pytał mnie o buziaka, wtedy odpowiadałam, że żona pewnie da jemu dwa i za mnie i za siebie; gładził moje dłonie, przytulał mnie i dotykał mnie po szyi. Nie wiedziałam co mam zrobić, z jednej strony przechodziła mi przez myśl jego żona, z drugiej coraz bardziej się w nim zakochiwałam. Nie chciałam być jego kochanką i prosiłam go, aby nigdy nie pozwolił zejść naszej znajomości - przyjaźni, bo zaczęliśmy się sobie ze wszystkiego zwierzać - na tor kochanków. Kiedy próbował mnie pocałować, odsuwałam się od niego, bałam się, że ten pocałunek może zniszczyć to, co udało się nam stworzyć i staniemy się dla siebie pragnieniem. Jednak stało się. Pocałowaliśmy się. Chciałam, aby na tym się skończyło, jednak z każdym spotkaniem dawaliśmy z siebie coraz więcej i doszło do zbliżenia. Czułam się wtedy pięknie. Do dziś pamiętam jego spojrzenie. Choć może nie jestem sexbombą, wszystko się jemu we mnie podobało. Po pewnym czasie powiedziałam jemu, że go kocham, że nie potrafię o nim myśleć. Odpowiadał, że boi się kolejnej kobiecie zaufać, zwłaszcza, że jestem młoda (10 lat różnicy) i pewnie z czasem kogoś sobie znajdę, a żona jaka by nie była przyjęła go z powrotem i może być z dziećmi, i boi się zaryzykować i także nie jest pewien czy potrafi jeszcze kogoś pokochać. Jego żona zaczęła sprawdzać bilingi telefoniczne, bo często gdy był na dyżurach rozmawiał ze mną i znalazła mój nr, zaczęła do mnie wydzwaniać i wyzywać mnie. Prosiłam go, aby powiedział swojej żonie, aby przestała do mnie wydzwaniać, ale nie mógł tego zrobić, bo gdyby powiedział jej o mojej prośbie dałby jej dowód na to, że się ze mną spotyka. Jej telefony nie milkły, postanowiłam się z nim rozstać. Akurat był to dobry czas, ponieważ chwilę po tym zostałam zapoznana z chłopakiem, który właściwie nie miał nic szczególnego w sobie prócz jednej zalety - był wolny. Postanowiłam, że spróbuję założyć z nim związek. On jednak dzwonił do mnie rano, by powiedzieć mi Dzień dobry, albo z propozycją podwiezienia mnie do pracy. Byłam zła, bo próbowałam o nim zapomnieć i wykrzykiwałam, że ma żonę i niech się o nią zatroszczy. Spotykałam się z chłopakiem przez pół roku. Ciągle szukałam w nim tych cech, które miał ON. Niestety nie znalazłam. Rozumiałam w końcu, że związek ten jest tylko ucieczką się przed NIM, że tak naprawdę nie umiem bez NIEGO żyć.