Jestem kochanką!

napisał/a: wweronika4 2010-12-26 10:21
..........................
napisał/a: Rosaliora 2010-12-26 11:14
Mówił Ci Weronika, dlaczego nie potrafi odejść od żony? Nie mają dzieci...
Trudno mi zrozumieć stwierdzenie, ze chce być z Tobą do końca życia, równocześnie będąc z żoną, a z Tobą żyjąc w ukryciu. Przecież tak się nie da na dłuższą metę.
A co on na to, abyście zakończyli swoje związki i zaczęli budować własny?
Taki na czystym gruncie, bez kłamstw, ukrywania się....?
Chciałabyś?

To kredyt mieszkaniowy? A gdyby sprzedać mieszkanie?

A może z mężem to przejściowy kryzys? Mówiłaś mu to co teraz piszesz, że czujesz, ze traktuje Cię tylko jak matkę Waszych dzieci, że potrzebujesz zainteresowania i ciepła z jego strony?
napisał/a: wweronika4 2010-12-26 11:26
..................
napisał/a: chedra 2010-12-26 12:22
Kropela jak ja Cię doskonale rozumiem. Trzymaj się i poddawaj.
Wesołych świąt
napisał/a: Rosaliora 2010-12-26 12:36
Masz rację Weronika, że jeśli wszystko dzieje się tak szybko, to stawianie wszystkiego na jedną kartę może być zbyt pochopne. Wiadomo, że na początku zawsze jest cudownie i tak naprawdę potrzeba czasu, by wiedzieć, czy to na pewno jest miłość. Rozumiem, że spotkało Cię ze strony męża wiele krzywdy, że nie wiesz co teraz robić, czy odejść, czy zostać, że potrzebujesz ciepła i czujesz się zagubiona. Ale niepokojące wydaje mi się zachowanie Twojego przyjaciela. Nie chcę Cię urazić Weronika, ale jesteś pewna, że z ta chorobą żony to prawda? Dawno temu podobną historią zaczął się ten wątek i zauważyłam, że taki argument dość często się powtarza ze strony mężczyzn, jeżeli w małżeństwie nie ma dzieci. A jeśli tak, jeżeli ona naprawdę jest umierająca, to czy potrafisz mu ufać, jeśli on znajduje sobie kochankę w momencie, gdy jego żona tak bardzo go potrzebuje? Przecież jeśli emocjonalnie zbliża się do Ciebie, to oddala się od niej.

Rozmawiałaś kiedyś z mężem o rozwodzie?
Czy chciałabyś, aby relacje z męzem uległy poprawie, czy już masz dość i nie bierzesz tego pod uwagę?
Jeżeli jesteś pewna, że nie chcesz z nim być to z czasem będzie Ci coraz trudniej podjąc decyzje o rozwodzie, tym bardziej, że dzieci będa coraz starsze. Weronika, czy nie jest tak, że tak naprawdę boisz się rozwodu, ponieważ nie czujesz się do końca bezpiecznie w relacji z przyjacielem?
To wszystko jest pokomplikowane, ale z czasem może jeszcze bardziej się pogmatwać...
napisał/a: wweronika4 2010-12-26 13:51
.................
napisał/a: Rosaliora 2010-12-26 14:20
Weronika, wiadomo -nic na siłę. Zasługujesz na ciepło, miłość, szczęście. Tylko czy nie boisz się, że to wszystko budowane jest na zbyt kruchym gruncie? Czy nie boisz się, że cała ta sytuacja w pewnym momencie ściągnie na Ciebie kolejne cierpienie? Im bardziej będziesz się angażować uczuciowo, tym trudniej będzie Ci się pogodzić z rolą tej drugiej.
W tym wątku jest tak wiele historii kochanek, które w pewnym momencie cała sytuacja przerosła. Nie wolałabyś postawić z męzem sprawy jasno? Powiedzieć mu prawdę? A później postawić jasno sprawę z kochankiem? Co w momencie, jeśli zajdziesz w ciąże? Albo jeśli pojawi się dziecko w małżeństwie Twojego przyjaciela? Nie wydaje Ci się trochę, że jemu jest tak wygodnie? Ma i Ciebie i żonę, nie musi dokonywać żadnych wyborów, ponosić żadnych konsekwencji swoich decyzji. Wiem, że to wszystko trudne i nie wszystko od Ciebie zależy, ale takie podwójne życie nie gwarantuje trwałego szczęścia, wiesz o tym. I raczej nie daje poczucia bezpieczeństwa, a tego chyba także potrzebujesz?
Taką drogę wybrałaś, ale czy nie jest trochę tak, że Ty jednak wolałabyś postawić sprawę jasno, a odwodzi Cię od tego kochanek, tłumacząc, że jeszcze nie teraz, że jeszcze nie czas, chciaż o niczym innym bardziej nie marzy?

Wiem, że się boisz radykalnych działań i tak poważnych zmian, jest wiele niewiadomych w tym wszystkim, postawienie sprawy na ostrzu noża niekoniecznie przyniesie taki obrót zdarzeń jakiego pragniesz, ale życie w takiej niewiadomej też lekkie nie jest... Zawsze możesz spróbować postawić sprawę jasno, oczekiwać jasnych deklaracji ze strony kochanka i działań zmieżających do tego, abyście byli razem.
O ile będziesz tego chciała.
napisał/a: wweronika4 2010-12-27 23:31
........................
napisał/a: ja-ty1981 2010-12-28 08:53
Witam wszystkie byłe i obecne kochanki.
Obiecałam że odezwę się jak minie trochę czasu…
Ja swoją walkę o miłość - wygrałam.
Ja jestem już po rozwodzie z moim byłym mężem- u mnie poszło łatwo jedna sprawa i po wszystkim A mój parter czeka na drugą sprawę rozwodową – niestety jego żona robi problemy i z rozwodem i z dzieckiem .
Ale my jesteśmy szczęśliwi- dziś wiem ,że podjęłam najlepszą decyzję w swoim życiu . Kocham i jestem kochana jak nigdy w życiu .
Życzę Wam wszystkim powodzenia i wytrwałości w walce o swoje szczęście .
Ja wiem jak jest trudno..., wiem jak boli – ale dziś również wiem że czasem warto postawić wszystko na jedna kartę i wygrać szansę na drugie życie.
napisał/a: barbie26 2010-12-28 10:05
ja_ty1981 a ja myśle że przegrałaś najgorzej jak mogłaś,swoje małżeństwo swoje sumienie swój charakter przysiegałaś przed Bogiem a jak pojawiły sie problemy zwiałaś myślisz że ile potrwa to niby szczęście rok dwa pięc a potem zostaniesz sama bo setki histori wskazuje na upadki takich związków jak Twój.Kochana upajaj sie chwilą bo życie to nie bajka a faceci i zwiazki są bardzo podobne.
napisał/a: wweronika4 2010-12-28 10:54
..........................
napisał/a: ja-ty1981 2010-12-28 11:46
To wcale nie tak…
Dla sprostowania to nigdy nic nie przysięgałam przed Bogiem – z moim byłym mężem miałam tylko ślub cywilny ( jestem osobą wierzącą – ale nie dla mnie są te przedstawienia teatralne – białe sukienki, koronki całe show – nie byłam gotowa na taki ślub)
I nie uciekłam nigdzie…, podejmowałam mnóstwo prób ratowania swojego małżeństwa .
Odejście po 10 latach nie było łatwą decyzją… – biorąc po uwagę iż nie mogłam myśleć tylko o sobie gdyż mamy dziecko które będzie zawsze nas łączyć. Jako małżeństwo ponieśliśmy porażkę ,ale zrobię wszystko abyśmy wywiązali się z roli „mądrych” rodziców.
A z obecnym partnerem wierzę że nam się uda – w ukryciu żyliśmy dwa lata , były to długie lata…, ale dla chwil spędzanych razem warto było cierpieć ,oszukiwać...
Nam się udało wygrać walkę o siebie – o swoje szczęście i miłość.
Od początku naszej znajomości to wszystko było magiczne / racjonalnie nie do wytłumaczenia…, od początku rozumieliśmy się bez słów. Czasem po prostu dwoje przeznaczonych sobie ludzi spotyka się za późno i wtedy trzeba dużo odwagi i szczęścia aby przyznać się samym przed sobą że kocha się tego drugiego „obcego” człowieka.