Jestem kochanką!

napisał/a: ja-ty1981 2010-12-28 11:53
Zdradzałam swojego męża z człowiekiem który też miał żonę - nic nas nie usprawiedliwia...,ale nawet w sądzie ( mąż chciał rozwód - wyłacznie z mojej winy ) jednak sędzia zakwestionował to - otrzymaliśmy rozwód z winy obojga - a w podsumowaniu sędzia stwierdził iż "zdrada jest zazwyczaj główna przyczyną rozpadu związku ,jednak kobieta kochana,spełniona, mająca poczucie bezpieczeństwa w związku - nie szuka ciepła, zrozumienia,miłości "
napisał/a: barbie26 2010-12-28 15:37
Mylisz sie dosyc czesto mój związek wydawał mi sie beznadziejny chciałam rozwodu mimo że nie miałam romansu ale na forum ktoś otworzył mi oczy mam do wyboru albo przegrać albo wygrac moje życie wybrałam wygraną to troche trwało najpierw odnalazłam siebie potem nabrałam dystansu do mojego meża i stał sie cud zmienił sie pod moim wpływem ale ludzie czesto robia błąd najpierw chcą naprawiac innych a tak sie nie da!U mnie były wyzwiska próby spotykania sie z innymi kobietami nawet rękoczyny i co olałam to otworzyłam nową karte mój maż szybko sie do niej wpisał stał sie czuły i pomocny nie zmienicie mojego zdania jak mówisz a powiedz b w małżenstwie codzien sa nowe problemy ale damy rade bo jestesmy razem
napisał/a: wweronika4 2010-12-28 16:34
..........................
napisał/a: ~justaa26 2010-12-29 11:47
Kiedys udzielalam sie na tym watku dlatego tez pozwolilam sobie napisac Wam moja historie i poprosic o pomoc w zrozumieniu tego co sie stalo.....
Jestem mężatką, mam dziecko.... Od półtora roku byłam w związku z innym męzczyzną..... Pokochałam jak nigdy w życiu, oddałam całą siebie, przy nim przestalo sie dla mnie liczyc wszystko inne, zdawalo sie ze razem jestesmy nie do pokonania.... On tez ma rodzine, zone i dwojke dzieci..... Od jakiegos czasu zrobilo sie miedzy nami mega powaznie, zaczelismy myslec o wspolnej przyszlosci, marzyc...... Z uwagi na to, ze jestesmy w bliskich stosunkach, nasze rodziny sie znaja, a nasi malzonkowie to rodzenstwo - wspolne przyszle bycie razem wiazloby sie z odwroceniem sie wszystkich od nas.... Bo kto by zrozumial, ze połaczylo nas uczucie, ktore jest silniejsze od nas samych i ze nie mozemy zyc bez siebie .
Sytuacja zmienila sie 2 miesiace temu..... Okazało sie ze jestem w ciazy..... Moj ukochany zalamal sie, plakal, przepraszal, ze nie zrobil nic wczesniej abysmy byli razem, powiedzial ze nie ma po co zyc i ze ma nadzieje ze cos mu sie stanie aby nie musial sie meczyc...... Powiedzialam mu wtedy, ze 1:100 ze to jego dziecko..... Ucieszyl sie, dalo mu to nadzieje......
Przez kolejne dni mnie unikal, nie chcial sie spotkac, nie mial czasu porozmawiac.... czulam ze dzieje sie cos zlego, ale nie moglam nic zrobic.....
Dzisiaj sytuacja wyglada nastepujaco: od dwoch miesiecy tj. od dnia gdy powiedzialam mu o ciazy nie widzielismy sie sami..... Unikal mnie przez miesiac po czym zdobyl sie na odwage i porozmawial ze mna, ale mielismy tylko chwile wiec nie zdazylam sie polapac w tym co chce mi powiedziec..... Uslyszalam tylko, ze nie mial odwagi spojrzec mi wczesniej w oczy, ze doszedl do wniosku ze nie ma tak zle z obecna zona , ze najwazniejsza jest dla niego jego wlasna rodzina i nic innego sie nie liczy, ze nie chce dla swoich dzieci losu jaki spotkal dzieci jego brata, ktory 2 miesiace temu sie rozwiodl i ktory dzieki "madrej" matce traci kontakt z dziecmi. Gdy powiedzialam, ze ja rowniez moge nosic jego dziecko odpowiedzial, ze wie ze to nie jest jego.... Ze nie chce mi mowic co czuje i jak to wyglada z jego strony, bo nie chce mi robic nadziei..... jakby malo mi ich do tej pory narobil..... Sprawil, ze wszystko poza nim przestalo sie dla mnie liczyc i.... uciekl.... w momencie gdy tak bardzo go potrzebuje.....
Zaczal udawac kochajacego ojca i meza, chociaz nigdy wczesniej taki nie byl.... bardzo mnie to boli, bo musze na to patrzec i nie moge nigdzie uciec by zapomniec.... rany sa caly czas rozdrapywane. Jego zona opowiada mi, jak to on zabiega o nia, o to by z nim spedzala czas czy poszla z nim do lozka.....
Czuje, ze wariuje, bo z jednej strony nie wierze w to, ze on mogl az tak udawac.... Nie wydaje mi sie.... to wszystko co bylo miedzy nami bylo prawdziwe.... ale nie rozumiem co sie stalo, czemu sie poddal , czego sie wystraszyl..... Co sie stalo, ze nagle - jak nigdy - zaczelo mu zalezec na niej? On raczej nie jest typem faceta, ktory by sie zmuszal do czegokolwiek..... Jego zainteresowanie nia jest chyba prawdziwe..... Ale jak to mozliwe? czy mozliwe, ze zdal sobie sprawe, ze nasze mzonki o wspolnej przyszlosci sa nierealne i ze jedyne co ma i moze stracic to dzieci..... Wiem, ze kocha je ponad wszystko..... Czy mozliwe, ze stara sie poukladac sobie z nia zycie dla ich dobra i walczy z tym co czuje do mnie....? Przeciez nie da sie przelac milosci z osoby na osobe?
Pomozcie mi zrozumiec ta sytuacje, bo czuje ze naprawde ze mna zle.....:(
Tak bardzo kochal, a udaje ze nie znamy sie......
nixie7
napisał/a: nixie7 2010-12-31 12:59
ja-ty1981 napisal(a):
A z obecnym partnerem wierzę że nam się uda – w ukryciu żyliśmy dwa lata , były to długie lata…, ale dla chwil spędzanych razem warto było cierpieć ,oszukiwać...



Nigdy nie jest warto oszukiwać, bo życie w zakłamaniu to ludzka porażka ...
A to ze Ci sie udało nie znaczy ze było warto tylko ze miałaś szczęście... kosztem czyjegoś nieszczęścia.
Ja Ci absolutnie nie chce sprawiać przykrości.. nie wiem jak było dokładnie, ale nie zachwalaj tego, bo życie ..choćby tu, na tym wątku udowodniło ze tylko 1-2 % kochanek kończy szczęśliwie.., nierób im fałszywej nadziei i nie kuś do złego,
bo zdrada i uczestniczenie w niej jest złe i nic tego nie zmieni...
Ale jeśli już tak sie ułożyło jak sie ułożyło no to nie pozostaje mi nic innego jak życzyć szczęścia na Nowy Rok :)
i oby Tobie nikt nagle nie odebrał całego świata..

justaa26
Jak mi sie nie myli to chyba raz juz Ci pisałam ze dla dobra was wszystkich powinniście to zakonczyc..no i teraz sama widzisz ze jesteś przez to wszystko w bardzo trudnej sytuacji. Chciałabym Ci coś doradzić... ale nie wiem, bo kolejna historia pokazuje ze bycie kochanką jest krzywdzące dla wszystkich. Możliwe ze on sie Tobą zauroczył i może na prawdę coś czul, albo mu sie wydawało ze to coś poważnego jeśli byl w stanie zdradzić własną żonę i własnego brata, .. kto wie.., ale w tej sytuacji chyba to przemyślał i doszedł do wniosku ze to na rodzinie najbardziej mu zależy i ze warto rozgrzać z powrotem miłość do zony.. A poza tym tak jak mówiłaś przyznanie sie zniszczyłoby cala Waszą rodzinę...
A może Ty tez powinnaś pomyśleć o swoim mężu i dzieciach , może uda Ci się go na nowo pokochac, teraz juz nie ważne czyje to dziecko( i tak wszyscy będą je kochać) , ratuj swoja rodzinę , powspominaj mile chwile, bo ta prawdziwa głęboka miłość nigdy nie mija..ona przygasa ale jak widzisz po Twoim byłym kochanku.. można ją z powrotem rozpalić jeżeli tylko sie bardzo chce.
Tobie tez życzę wszystkiego dobrego na Nowy Rok , podjęcia dobrych decyzji i sprawiedliwego oraz szczęśliwego zakończenia tej trudnej sytuacji oraz sily i miłości do odbudowania własnej rodzinki.

wweronika4 napisal(a):wiec czego ty tu szukasz?? forum jak samo w sobie mowi jestem kochanka , a skoro ty nigdy nie bylas wiec nie powinnaś sie wypowiadac w tym temacie idz zbawiaj kogos innego nas nie trzeba


Weronika, to ze wątek sie tak nazywa nie oznacza ze kochanki mogą sie tu czuć jak ryby wodzie i tworzyć kółko wzajemnej adoracji .
Są tu tez osoby kiedys przez kochanki pokrzywdzone, i czasem im puszczają nerwy od czytania niektórych przykrych i egoistycznych wypowiedzi, jak np ta :

"gdyby byla lepsza ode mnie to by jej nie zdradzał"

..i trzeba ten bunt zaakceptować bo to co robicie jest niesprawiedliwe i krzywdzące..a jak sie okazuje w wiekszosci przypadkach krzywdzące dla samych kochanek .
Są tu tez ludzie którzy chcą pomóc, poradzić.. i co w tym złego ze chcą kochanki sprowadzić na właściwą drogę?
Wiele dziewczyn które czują ze robią źle, na prawdę czuje sie zagubionych i przychodząc tutaj nie koniecznie chcą pocieszenia typu "uda Ci sie" tylko rady co dalej..jak z tego wybrnąć, szukają siły, motywacji ..
i jeśli by wyczytały same "dobre " rady typu ze ma mieć gdzieś czyjąś rodzinę i walczyć o swoje to straciłyby resztki sumienia i wpadły jeszcze bardziej po uszy a wszyscy wiemy czym kończy się większość tych historii.

Ja staram sie być obiektywna.. nie ma juz we mnie negatywnych emocji chociaż i mnie taka kiedys skrzywdziła, ale skrzywdziła także siebie samâ i swoje dziecko które pozostanie bez ojca. Dlatego chce pomóc i poradzić na ile będę mogla. Wiem tylko jedno... lepiej postawić sprawę jasno i sprawiedliwe walczyć o swoje niż żyć w zakłamaniu bo przecież nikt Was nie zmusi do odwrotu , bądźcie fer względem siebie i innych i dajcie facetowi ultimatum, wtedy sie dowiecie czy to prawdziwa miłość bo możliwe ze na prawdę w głębi duszy kocha żonę ale poddał sie tylko zauroczeniu i fascynacji...

Także życzę Tobie i wszystkim dobrego Nowego Roku
napisał/a: alutka1815 2011-01-03 14:02
witam.
mam taki problem jak wiekszosc was na tym forum . sama bylam kochanka przez 5 lat -ja zamezna i on zonaty . Porazka całkowita mowil ze kocha ,ze jestem jedyna ,ze nie sypia z zona bo sie nia brzydzi i coz zrobil dziecko zonie potem powiedzial ze zona jest jego partnerka zyciowa,ze ja kocha ,ze z nia chce byc zle ze nie chce mnie stracic . szok ,lzy ,bol ,rozpacz,depresja . .choc mineło juz kilka miesiecy wciaz mam zadre w sercu ,straciłam wiare w siebie nie potrafie odnalesc w sobie zadnej pozytywnej cechy . widze dzis jego szczescie ,usmiech na twarzy kiedy ja w sobie prowadze bitwe . Jak moglam uwiezyc ,jak mogłam zaufac ,jak moglam dac sie tak nabrac . przeciez mowił tak pieknie .:(
napisał/a: ~Asienka1983 2011-01-08 11:00
Hejka alutka nie tylko ty tego nie rozumiesz. Ja nie rozumiem dlaczego on tak bardzo chce się ze mną kontaktować po tym wszystkim , żeby chociaż tylko pogadać, w jakim celu to służy nie mam pojęcia, bo ja chcę o nim zapomnieć i żyć dalej swoim życiem. Ale w sumie co ma być to będzie.
napisał/a: alicja111 2011-01-09 09:15
Czesc dziewczyny. Ja jestem mezatka, na poczatku kochalismy sie tak Nam sie wydawalo, ale po urodzeniu dziecka bylo coraz gorzej, ale postanowilismy oboje tkwic w tym zwiazku, pozniej urodzilo sie drugie dziecko. Ja zaupelnie stracilam zaintersowanie mezem, a on mna. Klocilismy sie z byle powodu, zylismy razem ale obok siebie. Zadnych wspolnych pasji, zadnej czulosci, milosc sie wypalila, pozostalo tylko przyzwyczajenie i rutyna. Kiedys przez przypadek weszlam na forum nie mialam z kim porozmawiac a chcialam sie wyzalic, jakos niezrecznie bylo mi powiedziec o naszych problemach. POznalam faceta, swietnego kompana do rozmowy, wiedzial co w danej chwili powiedziec bym poczula sie lepiej. Od samego poczatku bylismy ze soba szczerzy. Powiedzielismy o sobie wszystko. On tez jest zonaty i ma dziecko. Moze polaczyly NAS podobne problemy, klopoty i chec zmiany czegos w naszym zyciu na lepsze, chociaz na krotka chwilke. Z czata przenieslismy sie na gg, pozniej wymiana telefonami, zdjeciami. Codziennie rozmawialismy ze soba. Zaczynam sie angazowac i zalezy mi bardzo na tej znajomosci. On twierdzi, ze tez mu zalezy i to musialo byc przeznaczenie, ze wlasnie na siebie trafilismy. Az nadszedl dzien w ktorym postanowlismy sie spotkac w realu. Powiem Wam, ze przy nim odnajduje to czego mi od tak dawna brakuje, tej czulosci i ciepla. Narazie nasze relacje sa na stopie przyjacielskiej ale oboje wiemy, ze to juz niedlugo potrwa. Przyciaga NAS do siebie jakas niewidzialna sila, rozumiemy sie bez slow. Nie bronie sie przed tym. To wszystko zaszlo za daleko i nie potrafie zakonczyc tej znajomosci. Wiem, ze postepuje okropnie, ze jestem oszustka, ale ja tez chce kochac i byc kochana a nie zyc w toksycznym zwiazku nieszczesliwa i bez poczucia kobiecosci.
Czy nie zasluguje na szczescie? Nie chce nikogo skrzywdzic.
napisał/a: alicja111 2011-01-09 09:18
Dziewczyny przeczytalam historie kazdej z Was i Was rozumiem, chociaz wiem, ze takie postepowianie nie jest odpowiednie. To troche egoistyczne nie sadzicie? Ja nie daje sobie rozgrzeszenia i Wam tez, bo ja nie jestem od tego i nie mam uprawnien. KAzdy ma wlasne sumienie. Ale sumienie czesto zaglusza to chec przezycia czegos naprawde pasjonujacego czegos nowego, czegos co sprawi, ze bedziemy szczesliwe.
napisał/a: ~Asienka1983 2011-01-09 11:03
alicja111 napisal(a):Dziewczyny przeczytalam historie kazdej z Was i Was rozumiem, chociaz wiem, ze takie postepowianie nie jest odpowiednie. To troche egoistyczne nie sadzicie?


No to sobie sama odpowiedziałaś na pierwszego posta, gratulacje.
nixie7
napisał/a: nixie7 2011-01-11 17:11
alicja ja osobiście uważam ze prawdziwa miłość nigdy nie umiera ale ludzie są zbyt leniwi , zbyt słabi i egoistyczni żeby o nią dbać....
ale nikt nikomu nie każe sie dusić w toksycznym związku.. bo i dla dzieci to nie jest dobre... więc nie czułybyście sie lepiej stawiając sprawę jasno, najpierw rozstając sie z małżonkami, uczciwie, bez zakłamania zacząć nowe życie ? i nie przyczyniać sie do czyjegoś nieszczęścia (zony tego faceta, twojego meza) i okłamywania dzieci ?
Albo idz na całość uczciwie albo zakończ to dla dobra wszystkich i zadaj sobie trochę trudu żeby uratować Waszą rodzinkę,
jeszcze nic straconego ..
taka moja rada.. mam nadzieje ze pomogłam.

Milego dnia życzę.
Dorinka11
napisał/a: Dorinka11 2011-01-11 18:51
Alicja111 mam podobną sytuacje do ciebie. Również tkwie w toksycznym związku, w którym ja daje z siebie 100% a mój życiowy partner wymaga co raz więcej w zamian nie dając nic. Niestety nawet gdybym chciała odejść od niego, to nie mam dokąd. Rodzina która wygląda tylko dobrze na zdjęciu wcale by mi nie pomogła. Mam rocznego synka, bezrobotna, skazana na łaske mojego "pana". Przed tym jak 5 lat temu zaczęłam być z obecnym partnerem, byłam w luźnym związku niestety na odległość. Znajomość zakończyłam z powodu "odległości" a teraz tego strasznie żałuje. Bo bardzo kochałam tamtego faceta. I zrobiłam mu świństwo bo zaczełam być z obecnym partnerem, zostawiając tamtego. Jestem szczerą osobą i odrazu mu wszystko wyjaśniłam. Byliśmy młodzi i głupi. On (porzucony) odreagował to w najgorszy sposób- wpadł w narkotyki. Na szczęście kochająca rodzina, wyperswadowało mu szybko, że nie warto. Dziś ma 10 miesięczna córcie. Niestety jego związek z matką dziecka, szybciej się rozpadł niż zaczął. Czasem ze sobą rozmawiamy. Pojawia się załóżmy raz na pół roku, pisząc głupią wiadomość na nk i ja nie mogę przez niego w nocy zasnąć... tęskniąc za tym co bezmyślnie porzuciłam. Czasem myślę, że los się na mnie odegrał. Skoro ja zadałam komuś ból, teraz dzień w dzień jestem krzywdzona przez "ukochaną" osobę. Co powinnam zrobić? Beznadziejna sytuacja.