Nie wiem od czego zacząć swoją historię...

nixie7
napisał/a: nixie7 2009-06-24 11:24
Mari, święta prawda,
Barbarello
życzę dużo silnej woli :)
pozdrowienia
napisał/a: barbarella7 2009-06-24 19:59
kiedyś przyszła mi taka myśl do głowy, że on mną manipuluje
napisał/a: barbarella7 2009-06-24 19:59
ze względu na wspólną pracę
napisał/a: Mari 2009-06-24 23:14
Facet ma poukładane życie i nigdy z niego nie zrezygnuje . Ty jesteś też cząstką jego kalendarza .
Parę lat temu gdy "bawiłam" się w sekretarkę mając 'pod sobą' trzech dyrektorów , też o mało nie wpakowałam się w podobną zależność podwładna - szef.
Oczywiście zaczęło się niewinnie ...żarty , uśmieszki , przesiadywanie w jego gabinecie (zapraszana przez niego). Wtedy nie widziałam w tym nic zdrożnego :). Super sprawa i miła praca , miło spędzony czas pracy co nie?.
Pierwsze muśnięcia dłonią (oczywiście on!) ..ja pąs i ze wstydem i zakłopotaniem wyjście do siebie pod pretekstem zrobienia czegoś tam...

W sumie fajne uczucie taki biurowy flirt ...dwa lata szczerych rozmów na wszystkie tematy i pod schodowe przygotowywanie mnie głupiej do czegoś więcej ... Flirt (ja) w pełni tego słowa znaczeniu , bo nawet przez myśl mi nie przeszło ,że to może się przerodzić w romans.
Kocham i bardzo kochałam męża , a więc czaruś nie miał u mnie szans. Jednak to nęciło :D i uwierz przez taką naszą kobiecą próżność o mało nie wpieprzyłam się po uszy !. Doszło do muśnięcia uszka ustami a to nie był już dla mnie przypadek :eek: ..jak to mi wcześniej tłumaczył ,gdy oddawał teczkę z podpisanymi dokumentami ..

Nie wiedziałam w pierwszych dniach po tym zdarzeniu co robić!. On zaczął być coraz to bardziej natarczywy . Ja unikałam jak ognia. Musiał nastąpić przełom.
No cóż ..nic nadzwyczajnego i kosmicznego ..rzuciłam wypowiedzenie w trybie natychmiastowym.
Do dziś dupek udaje ,że nie widzi :cool:przechodząc obok mnie z tą samą żoną pod rękę .

Żona oczywiście w tamtym czasie była be ..do duszy , zero seksu od trzech lat itp..itd..

Barbarelko podobne na początku , a jakże inne później historie ...
Wiesz podejrzewam ,że gdybym w tamtym czasie była wolna w sensie ..bez męża , albo z mężem nie kochanym już tak namiętnie;) , to kto wie ? może bym się dała złapać na lep..facio naprawdę potrafił nawet we mnie ..świerzynce w małżeńskiej :eek: wzbudzać motylki w brzuchu...mea culpa ..
czasami mąż czyta forum , dobrze,że nie ma między nami żadnych tajemnic :) .

Pomyśl , czy w Twoim przypadku historia nie jest podobna?.
napisał/a: Magda005 2009-06-25 12:03
Karol pozornie zgadza się z Barbarellą i jednocześnie przystaje na propozycję żony. Są to zupełnie sprzeczne stanowiska, a on w tym wszystkim widząc rację każdej ze stron, zwleka z podjęciem decyzji. W rzeczywistości czeka, aby ktoś inny rozwiązał problem, gdyż on nie umie powiedzieć „nie” i opowiedzieć się po którejś stronie. On zawsze ma czas, a ponieważ nie ma silnej motywacji żeby zająć określone stanowisko więc czeka aż problem sam się rozwiąże. Być może boi się rozstania z Barbarellą ( i nie chce rozstania z żoną), każda z tych kobiet zaspokaja jakieś inne jego potrzeby, więc woli stary sprawdzony układ niż ryzykować całkowitą zmianę. Jest przekonany o tym, że jest dobrym człowiekiem, chce zadowolić żonę i jednocześnie Barbarellę, unika konfliktów i rozstań, ale efekt jest taki że krzywdzi obie.
napisał/a: barbarella7 2009-06-25 20:50
Witajcie,

piszę do Was bo nie mam z kim pogadać,
wracam z pracy do pustego mieszkania w którym nikt na mnie nie czeka,
najbardziej żałuję tego, że nie mam dziecka
mam skończone 35 lat i zero perspektyw na macierzyństwo,
a jego to kompletnie nie interesuje

kiedyś zapytałam, a gdyby to spotkało Twoją córkę, przecież też jest kobietą ........
atrenzis
napisał/a: atrenzis 2009-06-25 23:45
No i co odpowiedział?
No własnie co by powiedział o facecie takim jak on gdyby to jego córka była przez takiego faceta zwodzona jak on!!!!?
Barbarello, wszystkie tu na twoim wątku mocno trzymamy za ciebie kciuki. Ja wierzę, że jeszcze znajdziesz swoje szczęście, bo jeszcze wiele lat życia masz przed sobą.
Nie ma w życiu sytuacji bez wyjścia, są rozwiązania, których nie potrafimy dostrzec, ale zawsze są.
Pozdrawiam i życzę dużo szczęścia i uśmiechu! Śmiech to zdrowie i czasem ostatnia deska ratunku! :)
napisał/a: rkedar 2009-06-26 08:07
Barbarello - ja nie chce juz pisac tego samego co przewija sie od pierwszych zdan.
Napisalas, ze doskwiera Ci samotnosc pewnikiem dziecko wypelnilo by Tobie reszte dnia po pracy ale czy przestala bys byc samotna? Nie!
'Tylko te drzwi zostana zamkniete do ktorych nie zapukasz'.
Pomysl o jakiejs swojej pasji w ktorej mozesz otoczyc sie ludzmi moze salsa lub inny taniec.
Pozdrawiam
napisał/a: akane_kanegawa 2009-06-26 12:46
nie tylko Ty znalazlas sie w takiej sytuacji, zobacz jak radza z tym sobie inni: http://tnij.org/dn2t//
napisał/a: Magda005 2009-06-26 14:39
Barbarello
Karol rzeczywiście od początku nie obiecywał, że się rozwiedzie z żoną. Ale w takiej sytuacji powinien zdawać sobie sprawę, że tylko komplikuje Ci życie i zabiera cenny czas w którym możesz założyć rodzinę. Mówiłaś mu o tym wiele razy jakie są Twoje potrzeby. Piszesz, że to mądry i inteligentny człowiek. On należy chyba do tych, którzy mają problem z podejmowaniem decyzji. Wygląda na to że czeka co zrobi żona.
Wczuwam się też w położenie jego żony. Według mnie Karol nie sygnalizował swoich potrzeb żonie. Przykład z sypialnią, zwracał uwagę, że śpią tam dzieci, ale ona nie reagowała a on nie chciał się kłócić i nie nalegał na zmianę. Czuł się jak mebel i nic z tym nie zrobił, poza tym że ją zdradził. Za kryzys z związku odpowiadają dwie osoby.
Żona miała różne obowiązki, praktycznie sama wychowywała trójkę dzieci. To duże obciążenie, wiem ile to problemów. Praca zawodowa, zakupy, obiady, różne problemy wychowawcze, do tego choroby dzieci. Nawet jak się mieszka razem pod jednym dachem trudno znaleźć czas, taki tylko dla siebie. Ona pewnie teraz się obudziła i chce ratować to małżeństwo. Z tego co piszesz on nigdy nie wyrażał się o niej źle, więc pewnie nie jest złą kobietą.
Szkoda, że to wszystko tak długo trwa. Ale trudno. Ważne żeby się w końcu stało jasne i klarowne.
napisał/a: ~miedzy_slowami 2009-06-26 16:12
Barbarello, przeczytałam właśnie Twój wątek i... ogromnie poruszyło mnie to, Co Cię spotkało. Nie chcę Ci niczego doradzać, bo po prostu nie wiem, jak mogłabyś postąpić, żeby czuć, że podjęty wybór jest dobry i słuszny.
Chcę Ci tylko powiedzieć, że głęboko wierzę, że wszystko z czasem ułoży się dla Ciebie szczęśliwie :) Już przecież coraz częściej dostrzegasz w swoich postach to, co inne forumowiczki: potworny i krzywdzący brak odpowiedzialności mężczyzny, który rani i Ciebie, i swoją żonę.
Zdaje mi się, że z czasem, kiedy będziesz sobie uświadamiać rzeczywiste znaczenie działań tego człowieka (a nie obietnic i deklaracji), coraz wyraźniej będziesz widziała, że związek z nim chyba nigdy nie byłby dobrym wyborem...
napisał/a: barbarella7 2009-06-26 17:30
Nie mam ochoty na nic. On już mnie nie chce.
Czuję się bardzo tym wszystkim zmęczona i potwornie samotna.
Dziś już nerwowo nie wytrzymałam w pracy i rozpłakałam się przy nim. Nawet nie wiem dlaczego.
Boje się momentu kiedy jego żona zamieszka razem z nim w nowo wybudowanym domu - wrzesień tego roku.
Wiele w życiu przeszłam, ale czuję, że ta sytuacja mnie przerosła.