problem z żoną

napisał/a: kamilo3216 2013-10-15 04:02
Prosił bym o kilka słów bardziej doświadczone kobiety i matki.

Ja i moja partnerka znamy się od 5 lat a małżeństwem jesteśmy od ponad 2. Patrząc z perspektywy czasu muszę stwierdzić, że byliśmy szczęśliwa parą. Zawsze okazywaliśmy sobie zrozumienie i jeżeli mogę to oceniać „ona” kochała mnie tak jak ja ją. Nie będę się nad tym rozwodził gdyż nie tym rzecz.

8 miesięcy temu urodziła nam się córka, i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że cieszyłem się z tego. To było chciane dziecko chodź nieplanowane ale liczyliśmy się z tym więc nie było to dla nas jakieś wielkie zaskoczenie. I tu zaczyna się mój problem.

Kiedy tylko moja Ania zaczęła się „zaokrąglać” straciłem ochotę na seks. Nie umiałem tego zignorować i w pewien sposób odpychało mnie to, czego dziś żałuję. Dziś mija prawie 7 miesięcy od porodu i....
Nic dosłownie nic, Ania jak by całkowicie straciła zainteresowanie seksem z początku rozumiałem, że kobieta potrzebuje czasu po porodzie by dość do siebie. Lecz 8 miesięcy ? Próbowałem z nią o tym delikatnie porozmawiać, zażartować z tego lecz ona nawet nie zauważyła moich sugestii. Zaznaczę wyraźnie NIE JESTEM MNICHEM, ponad rok celibatu, nie mam nawet 30 lat i nie wytrzymam tego dłużej. W mojej pracy i miejscach jakie odwiedzam jest kilka kobiet o których doskonale wiem, że podobam im się. Pokusa staje się z miesiąca na miesiąc silniejsza.

Lecz to samo w sobie nie jest najgorsze. Zawsze myślałem, że związek to coś więcej niż organizacja na zasadzie ty dajesz kasę ja zapewniam to i to. Kiedy urodziła się nasza córka wyprowadziłem się z sypialni do salonu. Codziennie wstaję do pracy o 5 rano i nie mogłem sobie pozwolić na nieprzespane noce. Po miesiącu chciałem byśmy na powrót spali w sypialni ale zgadnijcie. Ania sypia w naszym łóżku z córką czuje się tam jak intruz, i dalej okupuję salon. I nie koniec na tym, od porodu Ania zajmuje się WYŁĄCZNIE dzieckiem poświęca mu każdą chwilę, KAŻDĄ. Nie pamiętam już kiedy rozmawialiśmy o czymś innym niż ona i dziecko, moja osoba jest jak by robotem do załatwiania ważnych spraw. Nie pamiętam już kiedy okazała mi odrobinę zrozumienia i zainteresowania o czułości to nawet nie wspominam. Oczywiście przestała gotować, przyznam się, że nawet przyzwyczaiłem się do jadania na mieście, może nie tak smacznie ale bez nerwów.

Co mogę powiedzieć, czuję się jak maszyna która ma co miesiąc zostawić pieniądze na szafce w kuchni i zająć się sobą. Przestało ją nawet interesować gdzie wychodzę na co zawsze była uczulona. Jeżeli tak ma wyglądać moje życie to daruje sobie ten związek. Czuję się jak bym przychodził do hotelu bez wyżywienia z niewygodnym łóżkiem. Nie mam już siły na rozmowy z Anią, reaguje agresywnie na moje słowa. Czy ja jestem intruzem? Moja miłość pękła jak lusterko, nie czuję nawet szczególnego uczucia do tego dziecka. Jedyne co czuję to chęć ucieczki i cholerny pieprzony żal.

Niech zgadnę mam się wykazać zrozumieniem? A czy ona chce zrozumieć mnie? Dlaczego to niby ja mam być niczym przysłowiowy stoik i znosić to bez słowa. Nie proszę nawet o radę jestem ciekaw czy to reguła wszystkie kobiety zapominają o mężczyznach kiedy urodzą? I jakim cudem mężczyźni zostają z nimi kiedy stają się maszynką do przynoszenia wypłaty.
napisał/a: KokosowaNutka 2013-10-15 09:40
Wydajesz sie sympatycznym gosciem z glowa na karku. Wspolczuje Ci sytuacji.
Niestety czasem tak bywa, ze kobieta po narodzinach dziecka skupia sie niemal wylacznie na nim, zapominajac o potrzebach swoich i meza. Osobiscie uwazam, ze jest to bardzo nie fair.

Powiedz mi, gdy straciles ochote na seks przez tycie Twojej zony, okazywales jej to bardzo dobitnie? Jak sie tlumaczyles gdy ona miala ochote na seks a Ty nie? Byles delikatny? Rozmawiales z nia o tym? Byc moze te kilka miesiecy sprawily, ze poczula sie nieatrakcyjna, odpychajaca, malo kobieca, do tego pojawil sie zal do Ciebie, moze jakas wewnetrzna zlosc a gdy pojawilo sie dziecko to przelala wszystkie swoje pozytywne uczucia na nie? Teraz ma kogos innego do kochania i nie jestes jej potrzebny.

W ogole czy uwazasz, ze jest sens aby ratowac to malzenstwo? Chcesz tego? Czujesz, ze sie da? Bo sam piszesz, ze Twoje uczucia sie wypalily, ze nie kochasz takze tego dziecka jak powinienes..

Jesli chcesz to musisz postawic sprawe jasno i stanowczo ale tez rownoczesnie delikatnie i bez nerwow, ze tak dalej nie moze byc, ze to nie jest malzenstwo. Usiadzcie gdzies spokojnie jak dziecko bedzie spac, porozmawiajcie, powiedz jej co czujesz, ze Ci bardzo przykro, ze Ci zle i ze myslisz o rozstaniu. Jesli ona choc cokolwiek jeszcze do Ciebie czuje to powinno zadzialac. Byc moze jak poczuje, ze moze Cie stracic to cos w niej peknie.
napisał/a: Kamilla12 2013-10-15 10:16
Nie za bardzo rozumiem tego, że nie darzysz dziecka takim uczuciem jakim powinieneś. Jako odpowiedzialny facet nie powinieneś mieszać w Twoje i Twojej małżonki sprawy dziecka, które niczym nie zawiniło.

Zresztą nie rozmawiałeś z nią poważnie, więc nie wiem jak chcesz rozwiązać ten problem. Sama może nie się domyślić, że jest jakiś problem.
napisał/a: ~gość 2013-10-15 10:17
Mi się wydaję, że potrzebowała Cię tylko do zapłodnienia i potem jako stały dopływ gotówki. O jakimkolwiek partnerstwie nie ma mowy. Teraz pełno takich lewych lasek co tylko dzidziuś i siedzą w domu nic nie robiąc. Podkreślam nic nie robiąc, bo normalna żona umie ogarnąć dom, obiad i dziecko. Wtedy to nawet fajniej jak siedzi w domu bo dzieciak ma matkę przy sobie a maż ciepły obiad i utrzymany dom. Tak na marginesie to co je Twoja żona ? Ja bym zakręcił kurek z kasą i postawił sprawę na ostrzu noża. Albo zajmuje się domem, Ty wracasz do sypialni i jest normalnie, albo składasz papiery rozwodowe. Może jakieś szare komórki zaskoczą w jej pustej głowie i zrozumie jak to się może dla niej skończyć. Sytuacja nieciekawa, ale życzę powodzenia.
napisał/a: errr 2013-10-15 10:28
zamiast myśleć o koleżankach z pracy zacznij wreszcie z żoną rozmawiać!
kamilo3216 napisal(a):Próbowałem z nią o tym delikatnie porozmawiać, zażartować z tego lecz ona nawet nie zauważyła moich sugestii.
nie w taki sposób.
napisał/a: KokosowaNutka 2013-10-15 10:32
dr preszer napisal(a):Mi się wydaję, że potrzebowała Cię tylko do zapłodnienia i potem jako stały dopływ gotówki. O jakimkolwiek partnerstwie nie ma mowy. Teraz pełno takich lewych lasek co tylko dzidziuś i siedzą w domu nic nie robiąc.

Ale autor napisal, ze mieli udany zwiazek, ze zona sie starala, gotowala, ze sie kochali, rozumieli, itp. Cos musialo sie po drodze sypnac.

dr preszer napisal(a):Ja bym zakręcił kurek z kasą i postawił sprawę na ostrzu noża. Albo zajmuje się domem, Ty wracasz do sypialni i jest normalnie, albo składasz papiery rozwodowe.

Jasne ale nie ma sie co denerwowac, grozic, szantazowac. Nalezy spokojnie porozmawiac i znalezc kompromis. Takie rozwiazanie jakie Ty proponujesz jest wg mnie ostatecznoscia jak juz nic inne nie zadziala.
napisał/a: ~gość 2013-10-15 12:58
KokosowaNutka napisal(a):Ale autor napisal, ze mieli udany zwiazek, ze zona sie starala, gotowala, ze sie kochali, rozumieli, itp. Cos musialo sie po drodze sypnac.


Może żyje jakimiś wspomnieniami. Ciężko powiedzieć.

KokosowaNutka napisal(a):Jasne ale nie ma sie co denerwowac, grozic, szantazowac. Nalezy spokojnie porozmawiac i znalezc kompromis. Takie rozwiazanie jakie Ty proponujesz jest wg mnie ostatecznoscia jak juz nic inne nie zadziala.


Po tym co pisze myślałem, że wszystko zawiodło. Gość sam napisał, że ma już wszystko w odbytnicy i najchętniej rzuciłby to w cholerę. Nawet go do dzieciaka nie ciągnie.


BTW. W ramach pocieszenia powiem Ci autorze, że mam więcej jak 30 lat i jestem kawalerem. Polecam ten stan :D
napisał/a: KokosowaNutka 2013-10-15 13:06
Preszer oni nawet ze soba normalnie o tej sytuacji nie rozmawiali.. jakies insynuacje byly, sugestie, zarty na poziomie gimnazjum. Co to ma byc? Tu trzeba usiasc i powaznie porozmawiac.

PS a co to za roznica czy jest sie malzenstwem czy nie? Zasady funkcjonowania w zwiazkach sa takie same :P Ni ejest wazne czy sa formalne czy nie. Papier nic nie zmienia.
napisał/a: 834 2013-10-15 13:11
A według mnie nie ma co myśleć o ucieczce. 8 miesięcy to przecież nie aż tak dużo, biorąc pod uwagę, że macie spędzić ze sobą całe życie. Zawsze pojawia się kryzys. I nawet jak jest bardzo źle, chyba warto zacisnąć zęby i poczekać na lepsze dni.

No i tak jak mówi errr. Szczera, dobra rozmowa bez oceniania może dużo zmienić. Nawet jeśli początkowo rozzłości partnerkę. Ona też ma pewnie jakieś "ale".
napisał/a: bro1 2013-10-15 13:35
Rzuciło mi się w oczy to co napisałeś, że jak żona zaczęła tyć w ciąży ( co jest normalne) i straciła figurę, to ciebie to odpychało.
Może było tak, że chciała twojej bliskości, a ty nie umiałeś się przemóc. Może nawet okazałeś jej to w jakiś sposób.
I tu już jej postępowanie nie dziwi.
Poczuła się nieatrakcyjna i to w oczach własnego męża, którego kochała ( może jeszcze kocha). Odtrącił ją.
A może odtrącił ją, bo zaszła w ciążę? I nie podoba mu się już ani żona, ani dziecko?
Uwierz, w głowie kobiety roi się od domysłów, które nie wyjaśnione urastają do rangi poważnych problemów.
W myśl zasady: Lepiej powiedz mi dobrowolnie gdzie byłeś i co robiłeś, bo jak sama sobie wymyślę, to będziesz miał przewalone.
Może nie wróciła do figury sprzed ciąży. Może ma rozstępy, obwisłą skórę - może dla ciebie to nieważne teraz ( jakby nie było tyle miesięcy bez seksu robi swoje), ale dla niej ważne. I po co ma kochać się tobą, skoro zauważysz być może zmiany na jej ciele i znowu ją odtrącisz?
I nie będzie ci łatwo jej to wyjaśnić.
Piszesz, że nie gotuje, cały czas spędzając z dzieckiem. A kiedy ty przyszedłeś i spróbowałeś pomóc jej przy dziecku? Kiedy miała czas dla siebie? Kiedy pokazałeś jej, że zarówno ty i ona są dla ciebie ważni? Kiedy poszła do kosmetyczki? Fryzjera? Kupiła sobie nowy ciuch, w którym ci się spodobała? Kiedy pochwaliłeś ją? Kiedy zająłeś się dzieckiem? Kiedy mogła wyjść sama, bez malucha? I nie, nie mam tu na myśli skoczenia do spożywczego po śmietaną.
Wiem, że wydaje się, że to nic wielkiego - posiedzieć w domu z maluchem. Prawda jest inna.
Może twoja żona jest zmęczona, przemęczona. Może pojawiła się u niej depresja poporodowa, o której ty zupełnie nic nie wiesz, bo najłatwiej przyjść, położyć wypłatę na stole i mieć głęboko gdzieś całą resztę.

Uśpijcie malucha. Usiądźcie razem, porozmawiajcie. Przytul ją. Pocałuj. Obejrzyjcie razem film. Pokaż jej, że wciąż ją kochasz, że jest dla ciebie ważna. I nie traktuj tego jako gry wstępnej. Odpuść seks na razie.
I nie licz na to, że jeśli odtrącałeś ją przez 9 miesięcy ciąży, a i potem zapewne nie było lepiej, tak szybko wszystko się zmieni na lepsze.
Warto jednak spróbować.

I odpuść na razie myśli o zakończeniu związku. Maluch przestawia świat do góry nogami. Już nic nie będzie takie samo jak było przedtem. Będzie lepsze, dojrzalsze. O ile oboje się postaracie.
napisał/a: lisbeth871 2013-10-15 14:23
Bro, pięknie to napisałaś

kamilo3216 napisal(a):Kiedy tylko moja Ania zaczęła się „zaokrąglać” straciłem ochotę na seks. Nie umiałem tego zignorować i w pewien sposób odpychało mnie to

kobiety zauważają to. Boją się tego. Więc jeśli nieświadomie dałeś jej do zrozumienia (bo jak świadomie to byłbyś chamem), że cię już nie pociąga z powodu dodatkowych kilogramów, to sprawiłeś że popadła w jeszcze większe kompleksy.

Seks jest ważny w związku, ale relacje między wami są ważniejsze. Więc najpierw naprawcie je, a seks sam przyjdzie.
napisał/a: bro1 2013-10-15 14:48
I tak mi się jeszcze coś nasunęło w związku z twoim postem.

Pytasz czy wszystkie kobiety tak zmieniają się po porodzie.
Nie, nie wszystkie.
Tyle, że niektórzy faceci zaczynają mieć przewalone.
Ktoś - kogo sytuację znam osobiście - nie miał takiego luksusu jak ty, że z racji wstawania o 5.00 rano spał osobno, bo musiał się wyspać. Nie dość, że żona zabrała dziecko do wspólnego łóżka (co w sumie nie dziwi, bo wiele osób tak robi), to za narzekanie, że on nie może się wyspać, dostawał w dziób. I nie było, że jemu coś nie pasuje. Było najpierw dziecko, potem on. Urodziło się drugie, było: najpierw dzieci, potem on. Jakikolwiek protest był tłumiony fochem, porzucaniem, groźbami rozwodu, a w ostateczności strzałem w twarz. Porządnym. A spróbowałby nie przynieść wypłaty na czas. I schować zaskórniaki. Talerze latały.
Do dzisiaj jest tak: żona, dzieci, a potem gdzieś na szarym końcu on.
Jak to mówi jego żona: Męża trzeba sobie wychować.
Ciesz się, że nie masz aż tak ;)