Konkurs „Sposób na szczęście”

napisał/a: crayon 2008-11-28 09:58
a ja mam tylko jeden sposob: być optymistką i wszędzie doszukiwać się czegoś dobrego. Sposób mało skomplikowany i naprawde działa. :)
napisał/a: jupiter 2008-11-28 11:26
mój sposób na szczęście to robić coś pożytecznego dla innych. Coś, co sprawi radość moim najbliższym. Ponieważ, gdy oni są szczęśliwi - niczego więcej mi nie trzeba!
napisał/a: aneczka_s 2008-11-28 11:58
Fajne pomysły, chętnie skorzystam :)
napisał/a: scaroline 2008-11-28 12:05
Moja definicja szczęścia .. hmmm Dla mnie szczęście to stan, w którym jest mi po prostu dobrze. Czy jestem szczęśliwa? Jak najbardziej!
Mam ogromne szczęście, bo:
- mam pracę, którą lubię i wykonuje z ogromną przyjemnością
- nie wracam do pustego domu, zawsze w nim na mnie czeka mąż i dzieci
- mam, co jeść, w co się ubrać i nie muszę dokonywać wyborów, z czego zrezygnować by starczyło mi pieniędzy do końca miesiąca
- mam wspaniałych przyjaciół, którym mogę wypłakać się w rękaw, gdy nachodzą mnie smutki. To ludzie, z którymi można konie kraść, są niezawodni w każdej sytuacji
- poświęcam czas swojej ukochanej pasji- pływaniu
- mogę sobie pozwolić na spędzanie czasu na czytaniu książek, słuchaniu muzyki, oglądaniu dobrych filmów, zabawie z dziećmi bądź przyjaciółmi
- mój mąż podziwia mnie jako kobietę, docenia jako matkę, gospodynię domową świetna kucharkę
- dziś świeci słońce pomimo, że już grudzień za pasem
- sąsiadka zaopiekowała się moim kotkiem, kiedy wrócił po ucieczce do domu, gdy my akurat byliśmy na urlopie
- szef dzisiaj ma świetny humor i pochwalił mnie za kawał dobrej roboty w tym miesiącu
- dostałam sms- a od córki, że zaliczyła klasówkę na piątkę
- przed godziną dzwonił mąż pytając jak mi upływa dzień
- dzisiaj piątek i tylko kilka godzin mnie dzieli do weekendu, który zapowiada wspaniałą zabawę andrzejkową
- tegorocznego sylwestra spędzimy w towarzystwie znajomych z liceum, których nie widzieliśmy od 9 lat ...

Powodów mojego szczęścia jest wiele. Mogę tak wymieniać bez końca. Jestem niepoprawna optymistką, choć przyznam, że nie zawsze tak było.
Nauczyłam się cieszyć z rzeczy nawet na pozór nieistotnych, takich jak ładna pogoda, uśmiech sąsiada na dzień dobry, słowo dziękuję z ust moich dzieci. Ktoś pomyśli, że jestem urodzona pod szczęśliwa gwiazdą. Nie, nie jestem! Jestem po prostu szczęśliwa pomimo problemów, które mam. Nie oglądam się wstecz na niepowodzenia. Staram się żyć pełnią życia. Przejść przez nie z szerokim uśmiechem, tak, żeby było widać migdałki :D Moja dewiza to korzystać z życia, czerpać z niego garściami. Życie mamy tylko jedno!
napisał/a: Rosalee 2008-11-28 12:46
[LEFT]Sposoby na poprawe pochmurnego nastroju w jesienne ( i nie tylko ) dni moglabym mnozyc bez ustanku. Jednak jest pewna dziedzina, ktora zawsze, w niezawodny sposob dziala na mnie bardzo entuzjastycznie. To sztuka, szerokopojeta. Obcowanie z nia przynosi zawsze niesamowite odprezenie i zapomnienie. To tak, jakby zamknac sie na jakis nieokreslony czas w innym, magicznym swiecie. Mam dosc trudny charakter, tendencje do popadania w zamyslenie czy dziwny stan smutku. Sztuka potrafi taki ,,stan,, skutecznie rozproszyc. Uwrazliwia mnie na piekno, wyczula wszystkie zmysly. Ostatnio w moim miescie jest bardzo ponuro, wyjatkowo ,,senna,, pogoda wciaz utrzymuje wszystkich w przygnebiajacym znuzeniu. Walczac z tym depresynym nastrojem jesienno-zimowym chwytam za pedzle, plotno i farby...Maluje sloneczne i jasne obrazy, kolory maja niesamowita moc wplywajaca na nasz nastroj. Szarosc dnia zostaje ugaszona soczysta czerwienia, cytrynowa zolcia czy wiosenna zielenia. Kolejna dziedzina sztuki, ktora czesto wykorzystuje jest fotografia. Aby czerpac z niej radosc nie potrzebuje profesjonalnego sprzetu, wystarczy mi moj aparacik, ktory miesci sie w kieszeni i towarzyszy mi wszedzie, wszakze okazja do ciekawego zdjecia nadarza sie czesto zupelnie niespodziewanie. Lubie pisac, zwlaszcza teksty piosenek. Wiadomo, ze gdy nastroj jest jesienny przewaznie sa to piosenki o podobnym melancholijnym zabarwieniu. Zdaje sobie sprawe, ze gdy spiewam i przynosi mi to jakiegos rodzaju ukojenie, to moim sasiadom juz niekoniecznie;) Ostatnio czesta forma relaksu stal sie dla mnie zwyczaj wieczorkow filmowych z moim ukochanym. Kazdego dnia z niecierpliwoscia czekam na jego powrot z pracy i na kolejny film. Kazdego wieczoru o innej tematyce, o innej porze, ale zawsze przy cieplym kubeczku goracej czekolady:rolleyes: Poki co to wszystko wystarcza by przeganiac jesien z serca ;)[/LEFT]
napisał/a: bojan213 2008-11-28 14:12
Rzeczywiście jesień to bardzo trudna pora roku nie tylko dla naszego ciała ale także duszy i tak na prawdę niewiadomo co trudniej uleczyć. Deszcz , wiatr , zimno , ciemno, katar złe samopoczucie i co tu mamy robić? Ja mam na to kilka sposobów , które wykorzystuję w zależności od pory i sytuacji. Tym najlepszym sprawdzonym sposobem i lekarstwem jest ruch na świeżym powietrzu nic innego tak optymistycznie i bojowo nie nastraja jak dotleniony organizm i piękna sylwetka nie wspominając już o zbędnych kilogramach. Nie samym sportem człowiek żyje więc pozwalam sobie na wieczorną chwilę luksusu włączam ulubioną muzykę i robię sobie aromatyczną półgodzinną kąpiel, która pomaga mi się odprężyć i wyciszyć potem wmasowuję w skórę delikatnymi okrężnymi ruchami mleczko lub krem nawilżający i spędzam resztę wieczoru tak, jak mam na to ochotę. W moim przypadku lubię wykorzystywać do własnych przyjemności mojego mężulka ! Nie zapominam też o solarim , fryzjerze, zakupach , które leczą każde smutki i energetyzującym zapachu perfum i jesień mi niestraszna !
napisał/a: psc 2008-11-28 20:47
Szczescie to ta chwila,co trwa,a moim sposobem na szczescie jest umiejetniosc jego dostzegania w zyciu codziennym.Jakkolwiek bysmy tego nie nazwali i gdziekolwiek bysmy nie szukali ono jest w nas.Trzeba je poprostu odkryc.
Wiekszosc ludzi rzada,aby ktos lub cos przyczynilo sie do naszego szczescia,ale nie tedy droga!
Mozna czuc sie szczesliwym w czyims towarzystwie,ale co wtedy kiedy zostajemy sami?
Szczescie nie spadnie na nas jak grom z jasnego nieba,nie zaatakuje nas jak przestepca,ani nie rzuci sie na nas jak dzikie zwierze.
Szczescie trzeba zauwazyc,wyciagnac po nie reke,pochwycic i za zadne skarby nie wypuscic.
A dla szczegolnej poprawy nastroju biore udzial w konkursach na [url]www.polki.pl[/url]
napisał/a: Katjen27 2008-11-29 12:43
Sposób na szczęście ? Uśmiechać się częściej ! :)
A ponadto:
* każdego poranka, z cytrynką, wody mineralnej szklanka;
* pozytywne myślenie spełniające niejedno marzenie;
* na co dzień i od święta prawdziwych przyjaciół wielu,
* grosik na szczęście (rozmnażający się) w portfelu;
* garstka pestek dyni i słonecznika na zdrowie;
* systematyczne 'odświeżanie' fryzury ulubionej na głowie;
* na zimowy wieczór z imbirem herbatka lub z mlekiem kawa,
i rozwiązanie znajdzie najtrudniejsza sprawa.
Jeszcze kilka pomysłów, na dobry nastrój, przychodzi mi do głowy...
...bo każda z nas ma swoje ulubione i sprawdzone sposoby :)
napisał/a: malypudzian 2008-11-29 20:32
Mój sposób na szczęście i dobre samopoczucie- FAJOWY FACET W ŁÓŻKU
napisał/a: INTA 2008-11-29 21:42
Mam wiele sposobów na poprawienie sobie humoru.
1.jak większość kobiet wizyta u fryzjera, kosmetyczki- czuję się wtedy piękniejsza, a tym samym szczęśliwsza,
2.nowy ciuszek,buty, kosmetyk - po protu udany zakup, coś o czym marzyłam i chciałam mieć
3. wyjście z kimś do restauracji, kina, teatru- miło spędzony czas w towarzystwie bliskich osób. (ostatnio z koleżanką byłam w kinie na " To nie tak jak myślisz kotku" - ale było wesoło)
Ale na to potrzebne pieniążki, które nie zawsze mam na takie wydatki i nie zawsze mogę poprawić sobie w ten sposób nastrój.Wtedy proste, tanie takie domowe sposoby, ale jakże dla mnie skuteczne
4. długa kąpiel w wannie, pełnej piany z dodatkiem ulubionego płynu kokosowego, przy włączonej muzyce.
5. wygodna kanapa i oglądanie filmu. Uwielbiam polskie komedie romantyczne i po raz kolejny mogę oglądać np.: "Nigdy w życiu"
6. wskoczyć pod ciepła kołderkę w seksownej piżamce i ...??!!

no własnie gdyby do propozycji nr 4 lub 5 lub 6 dodać jeszcze towarzystwo mojego męża i dobre winko to byłby to na pewno bardzo udany wieczór. I co mi tam wtedy jakieś problemy, zły nastrój, czy deszcz za oknem

Głowa do góry! Byle do wiosny!:D
napisał/a: Kamilla1990 2008-11-29 23:40
Mi nie tylko jesienią zdarza się "nie tryskać codziennie optymizmem..." Pewnie z racji mojego młodego jeszcze wieku i rozchwiania emocjonalnego :) Dlatego też wiem, jak skutecznie poprawić sobie nastrój. Mianowicie, pomaga mi jeden film: "Beksa" z Johnnym Deppem w roli głównej. Porusza on wszystkie problemy, które mogą spotkać współczesną nastolatkę: zakazaną miłość, kłopoty w szkole, kłótnie ze znajomymi, czy problemy z rodzicami. Akcja osadzona jest w latach 50-tych XX wieku, w USA, w niewielkim mieście Baltimore. Jest to opowieść o Alison Vernon - Williams - panience z dobrego domu i Wadzie "Beksie" Walkerze - "złym chłopcu w skórze". Film w komiczny sposób przedstawia życie ludzi z marginesu, a dla kontrastu ukazuje życie ludzi z wyższych sfer. Dla wprawionego oka kinomana nie umkną uwadze fragmenty parodiujące produkcje takie jak "Dirty Dancing", czy "Gorączka sobotniej nocy". Jest to doskonała komedia! Polecam każdemu nie tylko na jesienne wieczory.
P.S. Świetnie leczy depresyjne nastroje ;)
napisał/a: Fresko 2008-11-30 01:05
POWIEDZ NIE.....

Zdarzyło mi się to pierwszy raz, dlatego postanowiłam się z Wami podzielić tym doświadczeniem. Czuję się teraz niesamowicie szczęśliwą istotą, tryskam dobrym humorem, mogę przenosić góry, a uśmiech nie znika mi od 36h z twarzy. To o czym Wam opowiem nie jest tylko sposobem na jesienną chandrę ale złotym środkiem na całe życie. Co było tego powodem, pierwszy raz w życiu powiedziałam stanowczo NIE...

Ale od początku... Znalazłam pracę jako kucharka w restauracji, jest to jednak praca dorywcza, nie regularna. Szefowa jest osobą bardzo choleryczną, wybuchową, potrafi zmienić zdanie w przeciągu minuty. Wiele razy potrafiła nawrzeszczeć na mnie że za grubo lub cieńko pokroiłam kapustę, że ustawiłam kuchnię na 200 stopni a nie 250. Wszystko znosiłam i cierpiałam w milczeniu. Nie mówiłam o tym nikomu, musiałam utrzymać swoją rodzinę. Aż pewnego razu wszystko się zmieniło. To było dokładnie tydzień temu. Szłam do tej pracy i czułam że coś wisi w powietrzu. W pracy miałam dużo zamieszania. Szefowa była jak zwykle w podłym humorze. I nagle stało się... pomyliłam rodzaj talerzy. Wpadła z krzykiem, wyzywając od głupiej, pustej... w końcu coś popchnęło mnie, coś pękło.

Rzuciłam fartuch na ziemię, ustawiłam się w takiej samej pozie jak ona i stwierdziłam że nie mam zamiaru pracować z niezrównoważonymi psychicznie ludźmi i że nikt nie będzie mnie tak traktował i wyszłam, przez całą salę machając z radości torebką. Największą rozkosz sprawiała mi wtedy myśl że wreszcie ktoś jej się postawił. Do tej pory sama wyrzucała pracowników. Byłam dumna z siebie bo wiedziałam że dorosłam, tak psychicznie, że nie boję się mówić tego otwarcie co czuję, co myślę, że nie straszni są mi tacy despoci. Oczywiście straciłam pracę, jednak nie ma tego w życiu złego co by na dobre nie wyszło. Wczoraj dzwoniła koleżanka z ofertą pracy dla mnie i mam zacząć od poniedziałku.

Co chciałam Wam przez to powiedzieć? Dziewczyny nie bójcie się mówić NIE... Bądźcie w porządku do siebie, szanujcie się i nie dajcie opałętać takim narwanym osobom. Miejcie respekt przed innymi i same go oczekujcie od otoczenia. To jest właśnie mój sposób na szczęście i dobry humor który odkryłam przed paroma dniami. Znalazłam harmonię sama z sobą. To uskrzdla. Do tej pory chodziłam struta, bałam się tam pracować, teraz uwolniłam się z tej zamkniętej klatki i jestem wolnym, szczęśliwym ptakiem.