Konkurs "Jedz, módl się, kochaj"

napisał/a: ~MAB 2010-10-03 16:33
Gdybym nagle miała coś zmienić w swoim życiu to byłoby to moje nazwisko. Dotychczasowe nie jest co prawda złe, ale nie podoba mi się. Jest pospolite i brzmi nieciekawie, twardo. Moje nowe nazwisko byłoby krótsze, brzmiałoby dźwięcznie i dobrze by się kojarzyło. Dobre, łatwe do zapamiętania nazwisko ułatwia życie i karierę, bo kto wie czy Woody Allen zrobił taką karierę z nazwiskiem Allan Stewart Konigsberg , albo Anna Jantar podając się za Annę Szmeterling.
napisał/a: leoniu 2010-10-03 23:20
Co bym zmieniła? Może stereotyp zawodu, w którym pracuje, żebym nie musiała czytać kilkanaście postów nade mną, że "mam nadwagę i tłumaczę znudzonym dzieciom okresy warunkowe". Zmieniłabym kartę nauczyciela, żeby pozbyła się takich nudzących, stawiając na jakość i efekty. Żeby wrzuciła jakieś godziny o szacunku dla drugiego człowieka i walce ze stereotypami bo inaczej uczeń - jak wspomniana nieudana nauczycielka - też będzie myślał, że nadwaga dyskryminuje.
Żeby nie było "obyś cudze dzieci uczył" przekleństwem, ale komplementem. No szlag mnie trafia, jak coś takiego czytam!!!
Och, i ten "szlag" też bym zmieniła :) Nie bierz tego do siebie, bądź asertywna, bądź asertywna :)
SyEla
napisał/a: SyEla 2010-10-04 18:00
Więcej się uśmiechać i nie przejmować się tak niektórymi sprawami . Chciała bym nie zwracać uwagi na opinie innych ludzi i być świadoma tego jaka jestem wyjątkowa.Chciała bym przestać być szarą myszką która chowa sie pod miotłą. Chce zapomnieć o tym dniu gdzie moje radosne życie dziecka zamieniło się w ciągłe wypominanie sobie: dlaczego?Chce wstać rano i żyć na nowo jako kobieta bez złych wspomnień.
elciiaa
napisał/a: elciiaa 2010-10-04 20:55
Gdybym mogła coś zmienić w swoim życiu....hymmm... pewnie znalazło by się kilka rzeczy czy tych większych czy mniejszych. Uważam, że każdy z nas by chciał coś zmienić ja cofnęłabym czas o 5 lat do momentu wyboru kierunku studiów i uczelni. Wybrałabym szkołę która leży daleko od mojego domu. przez całe studia mieszkałam z rodzicami. A gdybym musiała zamieszkać na jakiejś stancji lub akademiku usamodzielniłabym się bardziej, a na dodatek bardziej bym uczestniczyła w tym nocnym studenckim życiu.Choć może dla niektórych to co pisze może wydawać się banałem ale ja naprawdę uważam, tak na swoim przykładzie że studia to naprawdę dobry czas by wyfrunąć z rodzinnego gniazda, w końcu każdy z nas przestaje być kiedyś pisklakiem, choć nie wiem jak bardzo by miał kochanych rodziców.:)
napisał/a: anetajulia4 2010-10-04 23:14
Pewnego dnia spojrzę rano w lustro i zobaczę tam kobietę, którą wcześniej byłam tylko w swoich snach i wyobraźni: przekonaną, że wszystko, czego podejmę się w ciągu dnia obrócę w sukces. Skosztuję luksusu większej pewności siebie. Zacznę pisać prozę mojego życia…wierszem. Obudzę swoje zmysły, a zniewolę męskie umysły. Mój świat wzbogaci się o odrobinę uśmiechu, odrobinę radości, odrobinę przyjemności. A mężczyźni będą mnie okradać…z pocałunków.
napisał/a: monludki5 2010-10-04 23:29
Cofnąć czasu się nie da.. możemy jedynie zatrzymać pewne wspomnienia na zdjęciach..
No właśnie.. i tak przeglądając zdjęcia w starym albumie wracają do nas te wszystkie chwile, o których chcemy pamiętać..
O! tutaj na przykład po raz pierwszy wsiadłam na konia..
a tutaj? Dziwicie się, dlaczego moja Mama trzyma nożyczki koło mojej głowy? Wyobraźcie sobie, że właśnie na tym zdjęciu uwieczniłyśmy chwile, kiedy to po raz pierwszy ( po 9 latach , dzień po mojej Pierwszej Komunii Świętej ) ścięła mi włosy.. Cóż. wedle jej życzenia musiałam mieć w tym dniu piękne, długie, falowane włoski..
A tutaj plotę z Tatą wianki z polnych kwiatów.. Ile miałam lat na tym zdjęciu? sama nie wiem. ale byłam jeszcze Maleńką , szczczęśliwą Monisą z dwiema kieczkami.
Moje Dzieciństwo było beztroskie co? W takim razie cóż mogłabym chcieć zmienić?
Oj jest coś takiego.... Uwielbiam moich Rodziców. Są najwspanialsi na świecie. Kocham ich całym sercem i zrobiłabym dla nich wszystko.
Dlatego nie mogę patrzeć na ich spracowane dłonie:(
Praca na gospodarstwie trwa od świtu , do nocy. Ja nigdy nie wyjechałam z Rodzicami na wspólne wakacje - nie było na to czasu i pieniędzy.
A teraz - kiedy mam już 25 lat i jestem Mamą cudownego Syneczka patrzę na to, z jakim trudem moi Rodzice podnoszą Malca by Go przytulić.
Codziennie widzę na twarzy mojej Mamy nową zmarszczkę , a na głowie Taty siwy włos - zmartwienia.
Gdybym mogła cofnąć czas nie dopuściłabym do tego.
Zabrałabym ich stamtąd! Pokazała świat. RAdość życia. Teraz już za późno:( NIe mają na to wszystko sił.
napisał/a: ania_jukej 2010-10-04 23:37
Zakochałam się w nim dokładnie 21 lat temu.Byłam wtedy 11-letnią dziewczynką.On miał 20 lat.W miejscowości,w której mieszkałam,mieszkała również jego babcia.Tego dnia przyjechał do niej na urodziny.Wystarczyło jedno spojrzenie a ja nie mogłam o nim zapomnieć...przez kolejny tydzień czy dwa :) Ale tak naprawdę od tego spotkania wszystko się zaczęło.Nasze drogi przez lata ciągle się przecinały,ale jakoś nigdy nie mogły się zejść.Podczas kolejnego spotkania któregoś lata przegadaliśmy całą dobę.Pełne 24 godziny :) Wiedziałam,że go kocham,ale jakoś zabrakło mi odwagi i pewności siebie,żeby mu to powiedzieć.On nie wydawał się zainteresowany czymś więcej niż przyjaźń.Po tym spotkaniu nie zobaczyliśmy się już nigdy.Aż do tego dnia...
Pięć lat temu zadzwoniła do mnie jego mama.,,Kuba miał wypadek.Jest w szpitalu.Chcę się z Tobą zobaczyć,,.
Byłam wtedy mężatką w drugim miesiącu ciąży.Spotkanie z Kubą pamiętam co do każdego najmniejszego szczegółu.
Wyglądał okropnie.Nawet dzisiaj, po pięciu latach nie mogę o tym spokojnie pisać.Był cały w gipsie,wystawała z niego masa rurek,na twarzy miał krwiaki,połamane i podrapane ręce...jeden wielki koszmar...
Najdokładniej pamiętam to co powiedział: ,,Ryba...Jutro mnie już nie będzie.Zabieram swoją miłość.Nigdy nie umiałem Ci jej dać,,Gdy to powiedział nastąpiło ostre pogorszenie jego stanu zdrowia.Lekarze znowu wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej.Z każdą godziną saturacja spadała,nastąpiły kolejne wylewy,lekarze byli bezradni.
Następnego dnia umarł.Nie mogłam wyjść z traumy całymi miesiącami.Na szczęście moja córeczka urodziła się cała i zdrowa.
Gdybym wtedy,tego pewnego letniego dnia,znalazła w sobie siłę i odwagę...gdybym umiała przemóc nieśmiałość...gdybym powiedziała mu co czuję...GDYBYM...
Nie żałuję niczego w swoim życiu,moja córka jest moją największą radością,moim szczęściem i całym moim życiem,ale...
Nigdy nie przestanę się zastanawiać jak wyglądałoby moje życie,gdybym tamtego dnia powiedziała co czuję.Chciałabym cofnąć się do tamtego dnia i mieć okazję to sprawdzić.

Chciałabym również,aby ktoś z Was,kto w tej chwili kocha,ale boi się,wstydzi,nie umie powiedzieć drugiej osobie co do niej czuje,zainspirował się moją historią i powiedział o swoich uczuciach.
W życiu jest tak,że drugiej szansy czasami nigdy nie dostaniemy.
napisał/a: ewelka21 2010-10-05 23:05
Nawet nie wiem kiedy to się zaczęło...Gdy byłam dzieckiem nawet tak bardzo mi to nie przeszkadzało.Wiem,że wszystko co robili,robili tylko z miłości...Nigdy nie narzekałam, gdy pozwalali mi bawić się tylko z wybranymi dziećmi.Nigdy nie marudziłam,gdy prosili bym nosiła tylko takie ubrania,które uważali za stosowne.Nigdy nie przeszkadzało mi,że to oni decydują o tym jaką obejrzę bajkę i przeczytam książkę...Ale gdy kazali mi zrezygnować z przyjaźni zaczęłam się buntować...
Przestałam reagować na jakiekolwiek prośby...Łamałam wszystkie panujące w domu zakazy...Wydawało mi się wówczas ,że w końcu moi rodzice zaczęli godzić się z tym,że stracili nade mną swoją kontrolę...Byłam szczęśliwa...Wolna i bardzo szczęśliwa...Ale niespodziewana choroba mamy sprawiła,że znowu wszystko wróciło do,,normy".Nie miałam serca odmawiać chorej matce...Spełniałam wszystkie jej prośby...Rodzice szybko wykorzystali zaistniałą sytuację...Wybrali mi kierunek studiów,uczelnię a nawet męża...Dla nich zrezygnowałam z pracy w dużej firmie,przeprowadzki do większego miasta...Dla nich zrezygnowałam ze swoich marzeń...Zrezygnowałam z siebie...
Pewnie zapytacie dlaczego sobie na to wszystko pozwoliłam?Dlaczego nie zrobiłam jeszcze nic by to zmienić...?Dlaczego 27-letnia kobieta jest tak uzależniona od rodziców...?Może dlatego że nie chcę ich zranić...?Może dlatego że nie chcę sprawiać im dodatkowych zmartwień...?Może dlatego że nie chcę zawieść ich zaufania...?Może dlatego że boję się tego jak zareagują...?A może dlatego że wydaje mi się że bez nich z niczym sobie nie poradzę...?
Każdego dnia modlę się o siłę,która pomoże mi się uwolnić spod ich ciężkich,rodzicielskich skrzydeł...Każdego dnia budzę się z nadzieją na ucieczkę od ich nieustannych rad i kontroli...Każdego dnia próbuję przezwyciężyć żal i ból,który gromadził się we mnie przez te wszystkie lata...Każdego dnia próbuję rozerwać więzy,którymi spętali mnie moi właśni rodzice...Każdego dnia walczę o wyzwolenie swojego umysłu spod ich ogromnego wpływu...
Może to właśnie jutro obudzę się i zdołam wykrzyczeć:TO MOJE ŻYCIE!....
napisał/a: Milusienka 2010-10-06 17:43
Gdybyś pewnego dnia obudziła się i zapragnęła zmienić coś w swoim życiu, to czego dotyczyłaby ta zmiana?


Jako, że jestem na co dzień pesymistką i żyję w ciągłym stresie, zapragnęłabym tylko jednego BYĆ SZCZĘŚLIWĄ OPTYMISTKĄ, patrzeć na świat przez różowe okulary ,
Chciałabym aby każde wczoraj było snem o szczęściu, a każde jutro wizją nadziei.
Abym mogła poukładać plany na swoje marzenie o byciu SZCZĘŚLIWYM, uśmiechać się do każdego, nie pozwolić, by inni wtrącali się w moje sprawy, by móc cieszyć się każdym dniem.
Chciałabym pozbyć się ciągłego stresu spotykając się zarówno z przyjaciółmi obfitujące w duże ilosci humoru, flirtu i dobrej zabawy,
uprawiać sport, taki, który wymaga większego wysiłku i który spowodowałby u mnie wyciśnięcie stresu razem z potem,
bym mogła komunikować się z samym sobą, wypracować podejście, dzięki któremu zdarzenie mniej przyjemnne lub nieprzyjemne nie przejmnie nade mną kontroli jak to bywało do tej pory.
Mam nadzieję, że pewnego dnia obudzę się i powiem: " Osiągnęłam to co chciałam – jestem szczęśliwa" :).
W końcu wszyscy, nawet najlepsi, czasem dajemy ciała, ale czy jaki ma sens tracenie z tego powodu humoru?
Myślę sobie... przecież mam co jeść, jestem wolna a na ulicach jest bezpiecznie ( w miarę ) :)
napisał/a: niania5 2010-10-06 17:45
Zmiana dotyczyłaby ... może koloru ścian, które widzę zaraz po przebudzeniu w mojej sypialni. Ich odcień jest zbyt agresywny jak na pokój do spania.

Tyle - pytacie? Tak, to wszystko. Moje życie jest bowiem wspaniałe - mam wspaniałą rodzinę, pracę, która daje mi satysfakcję, dobre zdrowie, oddanych przyjaciół... Wszystko czego mi trzeba.

Tylko ten kolor ścian w sypialni mnie drażni...
napisał/a: pplatyna 2010-10-07 17:49
Zmiana dotyczyła by mnie samej a dokładniej metamorfozy życia i uwiecznienia tego na okładce dobrego czasopisma/magazynu...
Wzięłabym wypłaciła wszystkie swoje oszczędności i oddałabym się w ręce specjalistów by odmienili mnie i uwiecznili tą chwile na zdjęciach... To by była pamiątka na lata i spełnienie marzeń...

A jeśli fundusze nie grały by roli to bym się spakowała i pojechała w podróż życia do....Las Vegas :D:D:D
napisał/a: ~OlkaG87 2010-10-07 19:20
Wcale nie muszę wyobrażać sobie, co bym zmieniła w swoim życiu... Dlaczego? dlatego, ze ja właśnie jestem w trakcie wcielania przełomowych zmian w życie!

Jestem szczęśliwą żoną i mamą prawie 3 letniej Julci. Urodziłam córeczkę mając 21 lat. Jestem spełniona w macierzyństwie i odnajduję w nim wiele radości, niekiedy trudnych, ale jednocześnie wspaniałych emocji. Postanowiłam być z córką przez te kilka ważnych dla jej rozwoju lat. Nie tylko patrzeć, ale tez uczestniczyć w jej rozwoju.
Wczesne macierzyństwo sprawiło, ze nigdy nie pracowałam zawodowo ani też nie udało mi się pójść na wymarzone studia. I to właśnie tej materii dotyczą zmiany, które chcę wprowadzić do mojego małego świata! Doszłam do wniosku, ze Julcia jest już na tyle duża, iż mogę przygotować ją do rozłąki. W przyszłym roku planuję zapisać córkę do przedszkola, a sama znaleźć wreszcie pracę! Chcę posmakować, jak to jest być kobietą pracującą:) Chciałoby się rzec: żadnej pracy się nie boję i to prawda, aczkolwiek mam kilka marzeń związanych z pracą: biblioteka, ośrodek pomocy społecznej albo może redakcja lokalnej gazety?... To są zajęcia zgodne z moimi pasjami i wykształceniem! Na razie próbuję zostawiać Julkę od czasu do czasu pod opieką babć, zaprowadzam ją do "Krainy Puchatka" - wewnętrznego placu zabaw, w którym przyzwyczaja się do innych dzieci i pań opiekunek. Przygotowuję ja na to przyszłoroczne rozstanie i liczę, ze odniesiemy sukces! Nie chcę niczego robić wbrew rodzinie, tylko razem z nią, bo to moi bliscy dają mi siłę do spełniania moich marzeń!Na razie poszerzam swoje horyzonty pisząc artykuły na świetny portal dla całej rodziny.
A jak już znajdę upragniona pracę, przyjdzie czas na ... studia! Będę mogła opłacić czesne, dojazdy, co z jednej pensji męża niestety nie jest realne. Dziennikarstwo, politologia, a może polonistyka? Tak wiele kierunków mnie pociąga! Ale wiem, ze w odpowiednim momencie wybiorę ten najwłaściwszy! Jestem tez pewna, ze będę bardzo obowiązkową studentką - nie zmarnuje szansy, jeśli dostanę ją od losu! Zbyt długo na to czekam...:) Wyobrażam sobie ten moment: czytam swoje nazwisko na liście i...płaczę ze szczęścia... Innej reakcji nie będzie: tylko łzy szczęścia...
Czekam na rok 2011 z wielka nadzieją i wierzę z całych sił, ze będzie to rok wspaniałych zmian w moim życiu!