Konkurs "Piękna trzydziestolatka"

napisał/a: vingag 2008-08-04 22:30
Od razu przyznaję, że nie mam trzydziestu lat. Szczerze mówiąc, nie skończyłam nawet dwudziestu. Dlatego opisanie moich trzydziestych urodzin byłoby niemożliwością, dlatego wspominam ten szczególny dzień, który moja mama ma już za sobą.
Znacie te sceny z filmów, kiedy to solenizant wchodzi do pokoju, gdzie jest ciemno, smutny i zawiedziony, a zza mebli wyskakują goście wystrojeni w kolorowe czapeczki i radośnie krzyczą „happy birthday!” ? No więc trzydzieste urodziny mamy postanowiliśmy uczcić w podobny sposób, a że wychowywała nas samotnie, była to dokonała okazja do okazania wdzięczności i miłości, jaką wszyscy do niej żywimy.
Działaliśmy w głębokiej konspiracji: my ( dzieci), dziadkowie i reszta rodziny. W tym czasie mama nie pracowała i wywabienie jej z domu na jakiś czas graniczyło z cudem, ale udało się, kiedy powiedzieliśmy jej, że jej koleżanka chce ją pilnie widzieć. Do dziś nie wiemy jak, ale ta koleżanka zatrzymała mamę u siebie aż do wieczora, aby dać nam dużo czasu na przygotowanie przyjęcia.
Przedtem dość okrutnie utwierdziliśmy mamę w przekonaniu, że nikt nie pamięta o jej święcie. Brutalne, ale dało świetny efekt. Toteż od rana nie daliśmy po sobie poznać, że ten dzień czymkolwiek różni się od powszedniego. Widzieliśmy, że mama miała nieciekawą minę wychodząc z domu, ale nie odezwaliśmy się słowem.
Kiedy tylko zatrzasnęły się za nią drzwi, wszyscy rzucili się na swoje stanowiska: babcia do kuchni, kilka osób do sprzątania, ja z bratem mieliśmy za zadanie przystroić pokój, w którym miało odbyć się przyjęcie. Stwierdziliśmy, że trzydziestka nie jest taka zła, więc na każdym balonie wymalowaliśmy krzykliwe liczby trzydzieści, tak, że nawet, jeśli ktoś by nie wiedział, co świętujemy, domyśliłby się, tylko rzuciwszy spojrzenie na balony zajmujące miejsca na ścianach.
Kiedy usłyszeliśmy zgrzyt klucza w zamku, schowaliśmy się w swoich kryjówkach: za kanapą, za firankami, za meblami. Wujek wcześniej wykręcił korki, słyszeliśmy więc jak mama obijając się, kieruje się do pokoju. Przyznam, że słyszeliśmy też sporo niewybrednych słów na temat tych ciemności. Wujek stał przy korkach, więc szybko przywrócił prąd. Kiedy mama stanęła w progu, ktoś włączył światło i chórem krzyknęliśmy „Sto lat!!!” .
Reszta wieczoru była bardzo udana. Największą rolę odegrał w tym momencie element zaskoczenia. Mama na początku trochę marudziła, że nie ubrana, itp., ale w jednym momencie przestała, kiedy zaprowadziliśmy ją do sypialni, gdzie na łóżku czekała na nią piękna sukienka, kupiona specjalnie na tą okazję, a przy łóżku stała jej młodsza siostra, która jest fryzjerką. Kiedy za godzinę zeszła na dół już odpicowana, zniknęły wszystkie wątpliwości i rozpoczęła się szampańska zabawa. Kiedy goście wyszli, mama wraz Se swoją siostrą wybrała się jeszcze na balety po mieście i wróciła dopiero nad ranem, co utwierdziło ją w przekonaniu, że wciąż jest młoda i w pełni sił
napisał/a: marjanka 2008-08-05 10:41
Nie wiem nawet jak zacząć i jak o tym pisać. 30-urodziny ? Na pewno wyglądałyby jak wszystkie poprzednie z rodzinną uroczystością, prezentami , tortem , szampanem i odśpiewanym 100 lat. Wyglądałby , ale tak nie było. Spędziłam je na oddziale chemioterapii w Elblągu walcząc z takim jednym paskudztwem , które stanęło mi na drodze. To, że mam urodzinki oznajmiały mi kolejno napływające SMS-y z życzeniami od rodziny i znajomych. Wszyscy życzyli mi sto lat a ja jakoś w to nie wierzyłam .Kapiąca kropla po kropli dawka leku powodowała , ze czułam się fatalnie. Wymiotowałam chyba gorzej niż na swoich 18 urodzinach tylko , że wtedy zabawa była fajoska. Leżałam tak i rozmyślałam nie o tym że mam aż 30 lat jak większość kobiet w takim dniu ,ale o tym że tylko 30 , malutkie dzieci, męża i niewiadomo co dalej. Pewnie , że byli w tym dniu ze mną najbliżsi , ale to nie były moje udane urodziny. ALE ZA TO MOJE 33 URODZINY BYŁY FAJNE!!!!
napisał/a: ~GosiaInuszka 2008-08-05 18:20
Moje 30 urodziny były bardzo dawno, dawno temu... wydaje mi się, że całe lata świetlne, a jednak pamiętam ten dzień bardzo dokładnie. Obudziły mnie dźwięki kolędy "Lulajże Jezuniu..." i gwizd czajnika. Powoli otworzyłam oczy przypominając sobie poranne buziaczki i życzenia od Męża. Miał dzienną zmianę, wychodził bardzo wcześnie, na dwanaście godzin, wiedziałam, że prezent dostanę dopiero wieczorem, po Jego powrocie i cieszyła mnie myśl o tym. Spojrzałam w okno, z którego patrzyła na mnie roześmiana buzia bałwanka, którego moja Córka własnoręcznie zrobiła i zawiesiła, aby podkreślić nastrój Świat Bożego Narodzenia. Teraz przygotowywała niespodziankę - urodzinowe śniadanie i już po chwili wkroczyła do sypialni niosąc tacę na której była moja ulubiona kawa z mlekiem, ryba po grecku (pozostałość z Wigilli), kawałek sernika i przepiękna laurka z czerwonym sercem i wykaligrafowanymi życzeniami. Kochałam Córkę nad życie i byłam z Niej badzo dumna. Jako nastolatka chciałam mieć pięcioro dzieci, w tym bliźniaki, ale Bóg dał mi tylko jedno, za to naprawdę wyjątkowe. Nigdy nie sprawiała kłopotów, samodzielna, zawsze uśmiechnięta, całkowite zaprzeczenie obiegowej opinii o Jedynaczce. Znajomi żartowali, żeby im podać przepis na takie "idealne dziecko". Wspólnie zjadłyśmy śniadanie, pograłyśmy w "Łamisłówka", które Córka znalazła pod choinką i postanowiłyśmy wyjść na podwórko ulepić bałwana. Spotkałyśmy tam Sąsiadkę z Córeczką, które tradycyjnie szły do Teściów, aby z nimi spędzić ten dzień. Mąż Sąsiadki wyjechał do USA, gdy Ona była w trzecim miesiącu ciąży. Gdy Jej Córeczka zaczęłą mówić, Ja przestałam pytać, kiedy wróci? W końcu dobre stosunki z Sąsiadką są bezcenne. Dziewczynki "policytowały się", która co dostała od Mikołaja, porzucały się śnieżkami i po krótkim spacerze wróciłyśmy do domu. Około 14tej zaczęłyśmy szykować się na przyjście gości. Córka nakrywała do stołu. Uwielbiała chodzić z wizytą i urządzać przyjecia, a dzień moich urodzin lubiła w szczególności. Tak się składało, że goście przynosząc Mi prezenty mieli też jakiś drobiazg, który to Mikołaj, zostawił, niby przypadkiem, u Nich pod choinką, specjalnie dla Niej. Jako pierwsze zjawiły sie moje Dwie Siostry. Od Starszej dostałam misternie zapakowaną paczuszkę, a w środku srebrne kolczyki, w kształcie kwiatu lotosu. Staranie wybierała ten prezent, perfekcjonistka. Wysoka (po naszym Dziadku), bardzo zgrabna, błyskotliwa, z cietym językiem i uszczypliwymi uwagami, mroziła spojrzeniem każdego mężczyznę, który nieopatrznie próbował się do niej zbliżyć. W Rodzinie zaczynano już szeptać o niej "Stara Panna". Młodsza Siostra dała mi foliową reklamówkę, a w niej "odlotową" bluzeczkę ( może przyda się komuś na Bal Przebierańców) i mnóstwo próbek kosmetyków. Jako studentka dorabia czasem w drogerii i gdy tylko pojawia się, Szef zasypuje ją komplementami, testerami i gadżetami różnych produktów. Zawsze roześmiana, kokieteryjna, z burzą kręconych włosów i słodką naiwnością w oczach, faceci lgną do Niej jak muchy do miodu. "Trzpiotka, która nigdy nie ustatkuje się", mówiła o Niej Rodzinka. Następnie przyszła Moja Przyjaciółka ze swoim Drugim Mężem i Synem z pierwszego małżeństwa. W siódmym miesiącu ciąży było jej naprawdę ciężko wchodzić po schodach w zimowym płaszczu i kozakach. Przynieśli Mi "Wiersze o Miłości" zapakowane w błyszczący, mieniący się serduszkami papier. Cztery lata w ogólniaku, pięć na studiach, praca w tej samej poradni, we wspólnym gabinecie. Wiedziałam o Niej wszystko, o toksycznym ( w dosłownym znaczeniu tego słowa) Pierwszy Mężu, alkoholu, przemocy, niechęci obecnych Teściów do rozwódki z dzieckiem, ale znałam też Jej Drugiego Męża i wiedziałam, że kocha ją bardzo "na dobre i na złe". Pokazali nam zdjęcia USG Dzidziusia i wszystkim udzieliła się Ich radość. Na końcu przyszedł jeszcze Mój Chrześniak z Rodzicami, dwoma Starszymi Siostrami i kompletem kieliszków z białego szkła, aby pasowały do wszystkiego. Życzeń mi nie złożył, bo mimo swych trzech lat, jeszcze nie potrafił mówić, ale mocno uściskał. Bardzo lubiłam Jego Ojca, łączyło Nas coś w rodzaju "pokrewieństwa dusz", rozumieliśmy się bez słów. Mama Chrześniaka, wychowywała dzieci, wydawała pieniądze zarobione przez Męża i miała swoje zdanie na każdy temat. Często spędzałyśmy razem czas gdyż nasze Córeczki lubiły bawić się ze sobą, a Mój Chrześniak przeszkadzać im. Rozmawialiśmy, śmieliśmy się, sączyliśmy wino, przy okazji Świąt jedzenia nie zabrakło, czas szybko mijał. W między czasie odebrałam kilka telefonów z urodzinowymi życzeniami. Z pracy wrócił Mąż, z bukietem kwiatów (nie wiedziałam, gdzie w Boże Narodzenie znalazł otwartą kwiaciarnię) i flakonikiem moich ulubionych perfum. Nastał wieczór, goście powoli zaczynali zbierać się do swoich domów, w świetle latarni widać było padający śnieg, dzwoniły dzwoneczki, w oknach błyszczały choinkowe lampki, byłam naprawdę bardzo szczęśliwa. Mąż pochylił się nade mną i szepnął: "Świat należy do Ciebie, prawdziwe życie zaczyna się dopiero po trzydziestce". I miał rację.
P.S. Minęło wiele, wiele lat, może nawet cała dekada... Moja Starsza Siostra ma wspaniałego Męża, a ich Synek we wrześniu rozpocznie edukacje przedszkolną. Moja Młodsza Siostra pomyliła sie co do Mężczyzny Swego Życia, pracuje 16 godzin na dobę i samotnie wychowuje Córeczkę. Moja Przyjaciółka urodziła Synka, w pierwszych godzinach życia dostał posocznicy, Jej Teściowie zaakceptowali Ją, gdy Drugi Mąż włożył rękę we frezarkę, a Ona nie zostawiła Go. Ojciec Mojego Cheśniaka przegrał walkę z rakiem, Jego Mama musiała pójść do pracy i coraz częściej mówi, że im dłużej żyje, tym mniej wie. Moja Córka przeżywa "bunt nastolatki" i nie jest już Jedynaczką. My z Mężem znowu jesteśmy "Młodymi Rodzicami", dużo się zmieniło i... tylko Mąż Sąsiadki nadal jest w USA i swojej Córeczki nigdy jeszcze nie przytulił.
napisał/a: agnes_joan 2008-08-05 19:56
Aj Redakcja dyskryminuje młodsze forumowiczki:P

Tak czytam te Wasze opisy dziewczyny i kilkanaście razy pomyślałam sobie : jak to miło, że do 30 jeszcze tyle czasu:)

Zapytałam jednak mamę, jak ona spędziła te swoje 30 urodziny (heh za dwa tygodnie ma następne już niestety nie 30:)

Powiedziała mi tak: ,,Skarbie miałaś wtedy pół roku, byłaś wyjątkowo męcząca, płaczliwa, marudna, chorowita i jakoś tak nie myślałam, żeby spędzić te urodziny w sposób niezwykły...Tata powiedział, że poczekamy do 24 na tę wyjątkowo chwilę....Niestety zasnęliśmy....Rano dał mi pieniądze i powiedział, żebym pojechała do miasta coś sobie kupić, a on zajął się Tobą i Anią. Pamiętam, że po dwóch godzinach byłam z powrotem tak się martwiłam. I nie bezpodstawnie, tata na niańkę się nie nadaje".

Cóż......trudno mi będzie odwdzięczyć się za to wszystko co dla mnie zrobiła. Ale zawsze będę się o to starać.Jak co roku wyprawimy Jej urodziny...Trzeba czasu, żeby jakoś uczcić te nieuczczoną 30:D
napisał/a: poziomkomalinka 2008-08-05 20:02
Moje 30 urodziny były bardzo ,bardzo dawno temu, nawet nie pamiętam jaki to był dzień tygodnia. Miałam już wtedy dwoje dzieci, czteroletniego synka i prawie roczną córcię.Z tego co pamiętam to spędziłam je w gronie rodzinnym i nie było nic specjalnego. Pamiętam,że żyłam już urodzinami mojej córci, ponieważ za 3 dni kończyła roczek i myślałam jak to będzię. Nie przeszkadzało mi to że kończe 30 lat, a cieszyłam się, że mam dwoje zdrowych dzieci. Każdy wiek jest piękny i każdy ma swój urok...nam lat przybywa, ale za to dzieci rosną i to jest piękne :)
napisał/a: PAMPEMUSE 2008-08-05 21:54
Moje 30 urodziny? Jejkuś do tej pory nie mogę uwierzyć że od ponad tygodnia porzegnałam się z cyferką 2 którą teraz zastąpiła niestety 3. To były niesamowite urodziny. Nawet bym powiedziała że podwójne. Wiele kobiet kończąc ten wiek, patrzy w lustro, szuka pierwszych siwych włosów, pierwszej fałdki na udach, kolejnej zmarszczki. I tak samo ja. Wstałam od rana, przeżuciłam kolejną kartkę w kalendarzu... 28 lipiec. Eh o rok starsza pomyślałam. Jak dobrze pójdzie to 1/3 życia za mną i co. Jakiś ogromny smutek napłynął do mych oczu i pamiętam doskonale jak łza spłynęła po moim poliku.

Dryn...dryn....

- Halo?
- ciocia Gosia?
- Tak -odparłam rozpoznając w słuchawce głos córci mojego brata
- Ciociu, z okazji Twoich urodzinek Wszystkiego dobrego, żebyś była tak zawsze uśmiechnięta, zadowolona, zdrowia, szczęścia i dużo dużo kwiatków...Tu jeszcze tata.. Siostrzyczko ja również składam Ci najszczersze życzenia. Spełnienia marzeń, pociechy z meża, kasy no i żyj nam jak najdłużej.

Rozmowe zakończyliśmy dość szybko ponieważ brat wybierał się z dziećmi do zoo. Pomyślałam o sobie, o swoim życiu. Poczułam się jak krzew który urósł do wysokości metra siedemdziesiąt, którego gałezie pogrubiały, który tak tkwi w bez ruchu. Czułam się jak roślina która nie może wydać owocu. Pomyślałam o szczęściu brata, o jego dzieciach. My z mężem dorobiliśmy się ładnego domu, nawet stać nas jest na wakacje, ładny samochód...ale w tym momencie wszystko wydało mi się takie bez znaczecia. Pragnełam być matką, tulić w rękach maleństwo o które staramy się od ponad 7 miesięcy... A właśnie a propo dziecka, zupełnie zapomniałam że przecież dziś miałam wizytę u lekarza... i zapewne kolejne tabletki hormonalne, rozczarowanie że nam się nie udało... eh

Więc wzięłam prysznic, zadzwoniłam po męża że może po mnie przyjechać i jedziemy na badanie. Przyjechał, podarował mi bombonierke, czułe życzenia no i w drogę....

W skrócie opowiem tylko że UDAŁO SIĘ. To był mój najpiękniejszy prezent na te 30 urodziny kiedy pani ginekolog oznajmiła że jestem w ciąży. Myślałam że zwariuję. Mąż popłakał się jeszcze na korytarzu. To był cud. Jeszcze rano byłam załamana a tu za parę godzin taka nowina. I wiecie co, życie moje dopiero teraz nabrało sensu. Moje marzenie się spełniło... noszę pod sercem malutką kruszynkę. Narodziłam się na nowo i urodziło się nowe życie we mnie.... Ja mam 30 lat a to maleństwo 0 .... zaczyna swoją przygodę która nazywa się ŻYCIE.
napisał/a: lilda39 2008-08-06 07:12
Obudziłam się pewnego,pięknego dnia
I całkiem zwyczajny był świat
Coś zapukało do drzwi-Otworzyłam
A było to moje 30 lat
Tego dnia stwierdziłam:Kobieto życie zaczyna się właśnie po30-tce i zaczęłam działać.Przede wszystkim zaczęłam ćwiczyć bo na brzuchu zrobiła mi sie oponka no i kosmetyki zaczęłam uzywać regularnie dobrych i sprawdzonych kremów.
Moje motto zyciowe:Człowiek ma tyle lat na ile się czuje a ja sie czuję na 20 i to pomaga.
napisał/a: mychawu 2008-08-06 07:37
Pamiętam ,że miałam mieszane uczucia przed 30 urodzinami, choc czułam sie młoda to jednak dziwnie to 30 lat brzmiało. Szybko jednak okazało się ,że nie będę miała ani czasu ani chęci zastanawiania się czy to już zaczyna sie starość ?. Dzień przed 30 urodzinami dowiedziałam się ,że jestem bardzo chora- i przestało być ważne że zaczynam się starzeć, tylko problemem było czy wogóle bedę miała szansę sie zestarzec. Miałam dwoje małych dzieci i nie chciałam umierać więc się nie poddałam i zaczęłam walkę z rakiem ciesząc się że jestem coraz starsza - bo to znaczyło że wciąż żyję. Moja rada dla Pań ,które uwazaja upływający czas za wroga! - polubcie każdy upływający dzień i cieszcie się ,że został Wam dany - wiele innych nie miało takiej szansy.
napisał/a: LAMBERA 2008-08-06 08:24
07.08.2008
Ale trafiliscie jutro kończe 30 lat i mam nadzieje ze będzie to niezpomniany dzień i wiem jak chciałabym żeby wyglądał. Mój mąż już obiecał że bedzie spełniac każdą moją zachciankę oczywiscie wykorzystam to bez skupułów :)). Wiec zaczynamy od rana a własciwcie od 5.30 bo własnie wtedy przyszlam na swiat :)) Sniadanie do łóżka - kawka tościk i mój mąż :). Dzień 7 sierpnia zamierzam spedzic z ukochanym i moja rodziną, chce podziekowac rodzicom za to ze jestem :))). Wieczorem zaplanowalam mala imprezkę przebieraną tzw. HAWAJE PARTY strój hawajski obowiązkowy. Bedzie rodzina i znajomi i mam nadzieje ze bedzie to niezpomniany dzień bo tylko raz obchodzi sie 30 :))
08.07.2008
P.S. Dzisiaj jest 07 sierpnia moje 30 urodziny no cóż pierwszy plan się sprawdził wstałam rano 5.30 :))) i świętowałam moje urodziny razem z mężem. Moja kochana rodzinka jednak mnie ubiegła i już wczoraj złożyła mi życzenia dostała trzydzieści przepięknych herbacianych róż. I niezapomnie tego do końca życia :))))) strasznie mnie zaskoczyli i zrobili niezapomnianą niespodziankę.
napisał/a: patjust 2008-08-06 11:19
To był od początku zwyczajny dzień. Będąc w szóstym miesiącu ciąży, miałam dużo spokoju w sobie. Więc od rana przygotowywałam się na imprezę urodzinową, którą urządzałyśmy z koleżankami dla przyjaciół w sopockim klubie. kobiety trzydziestolenie - jak to brzmi... trzeba było się z tym oswoić:), ale poszło łatwiej niż się spodziewałam. Chyba większym przełomem dla młodej kobiety jest ukończyć 25 rok życia ('ćwierćwiecze':)) Spotkałyśmy się z przyciółkami nieco wcześniej, wpólnie uzupełnilyśmy makijaż (w tym wieku już trzeba co nie co skorygować:)) i szczęśliwe poszłyśmy na spotkanie ze znajomi i przyjaciołmi. Moge tylko powiedzieć, że zabawa była udana :))
Czego i wszystkim młodszym koleżankom życze w takim dniu!
napisał/a: agastar 2008-08-06 13:43
Dzień przed moimi 30 urodzinami uświadomiłam sobie ze nie mam w domu, ani jednego kremu przeciw zmarszczkowego i nie korzystam z kosmetyczki. Wracając z pracy kupiłam hurtem kilka preparatów. By dodatkowo rozgrzeszyc moje sumienie wklepałam je wieczorem dokładnie w skórę twarzy. Wymyślilam sobie że w dniu moich urodzin zrobie sobie wolne i wybiore się do spa, nawet mąż był za takim rozwiązaniem. Rano obudził mnie płacz mojego dwuletniego synka, potem biegiem sniadanie, spacer, obiad i kiedy ten czas na leniuchowanie w spa? Załamana spojrzałam w lusterko, ale przecież nie jest ze mną jeszcze tak źle. Żyje dzięki mojej rodzinie bardzo zdrowo. Dzień mi wypełniają liczne spacery maratony na świeżym powietrzu z naszym łobuzem, zdrowe jarzynowe papki na obiad, pobudka o wschodzie słońca, życ nie umierac:) Więc świętowaliśmy wspólnie całą naszą rodzinką, otworzyliśmy szampana w godzinę moich narodzin. Chłopaki pozwliły mi poleniuchowac w wannie, włączyli moją ulubioną muzyczkę i nie marudzili że jestem im potrzebna. Sami przygotowali maseczki z owoców i warzyw, z dużą radością mi je nałożyli, zapewniając o ich właściwościach upiekszających. Więc kto powiedział że nie można miec spa we własnym domu i to z taką obsługą:) Na koniec dnia obejrzeliśmy kilka naszych ulubionych filmów zanosząc się śmiechem. Nie boje się już śmiac od ucha do ucha, a na zmarszczki są przecież kremy. Najważniejsze mamy tyle lat na ile się czujemy. Życzę wszystkim Nam kobietą 30-letnim radości życia. Ponieważ mając 30 lat dopiero rozkwitamy. Nie gonimy już za niczym, nic sobie nie musimy udowadniac, możemy się po prostu cieszyc tym co mamy.
napisał/a: katarzynna 2008-08-06 15:02
Dzień moich trzydziestych urodzin przypadał dokładnie rok temu. Nie zapomnę niewesołego uczucia, z jakim się obudziłam, a już prawie spadłam z krzesła gdy przy śniadaniu dostałam sms'a od koleżanki, która trzydzieste urodziny obchodziła dzień wcześniej. Napisała "witamy na równi pochyłej". I tak się czułam. Trzydziestka była dla mnie granicą, za którą zostawia się młodość, zaczyna się wytaczać ciężkie działa przeciwko zmarszczkom i czyta się już tylko poradniki wzorowej pani domu.
Zaczęłam myśleć co by tu zrobić i właściwie cały dzień upłynął mi na niewesołych rozważaniach. Wymyśliłam wizytę u chirurga plastycznego, zmianę fryzury, poszerzenie domowej biblioteczki o rosyjskich klasyków, zrzucenie kilku kilogramów, otworzenie własnej firmy o bliżej nieokreślonym profilu (kto by myślał o takich drobiazgach w dniu kiedy kończy trzydzieści lat), wprowadzenie żywych kolorów do garderoby i jakąś daleką ekstremalną wycieczkę, coś w stylu "szalona babcia na safari".
Potem przypomniałam sobie, że gdzieś czytałam, że kobieca uroda osiąga swoje maksimum w wieku trzydziestu lat, pomyślałam, w jakiej jestem komfortowej sytuacji zawodowo - już z pewnym doświadczeniem, ale jeszcze gotowa na zwroty akcji i nowe wyzwania. I pomyślałam, jak to fajnie, że jestem mężatką i co prawda omijają mnie wielki zrywy uczuciowe, ale też porażki i przepłakane noce też mnie nie dotyczą - takie miłe constans. Pocieszona tą myślą wypiłam z owym mężem piwo i poszłam spać, wszak w tym wieku człowiek szybko zmęczony się robi. Nie celebrowałam tego dnia w żaden sposób, tylko pomiędzy codziennymi czynnościami nachodziły mnie takie niewesołe myśli. A po nich myśli pocieszające. Z każdymi urodzinami coś tracimy i coś zyskujemy.

PS Spełniłam niektóre z moich postanowień - schudłam 10 kilo i zmieniłam fryzurę:)