Wygraj książkę Kingi Rusin!

napisał/a: misiulki 2010-11-19 13:44
Napisałabym książkę o mojej kotce Gryzeldzie. O jej figlach i psotach. O kocich rozterkach i humorach. O odkrywaniu świata, o miłości do jedzenia i o umiejętności czerpania radości z drobnostek jak choćby puste kartonowe pudło do zabawy O mruczeniu, miałczeniu i mraukaniu. O chodzeniu własnymi ścieżkami i zahaczaniu o nasze, kiedy akurat kot ma na to ochotę - nie odwrotnie. Gryzia jest z nami od 3 lat i już dostarczyła nam tematów na całą sagę, a nie tylko jedną książkę. Zresztą najlepiej pisać o czymś, co się kocha, co jest naszą pasją, na czym się znamy - czytelnik wyczuwa te emocje, prawdę zawartą w treści i pochłania taką książkę jednym tchem.
napisał/a: lulu_mortese 2010-11-19 14:44
W moim przypadku nie "o czym napisałabyś" a "o czym piszesz" książkę byłoby właściwym sformułowaniem pytania, bo tak się składa że od dłuzszego czasu usiłuję pisać ;) Najpierw to były opowiadania, teraz "szarpnęłam się" na dłuższą formę. Piszę o rodzinie. Ale nie o tej opiekuńczej, dającej poczucie bezpieczeństwa, a o tej, z której chciałoby się jak najszybciej uciec, zapomnieć. Ciekawi mnie ten proces, podczas którego rozpadają się nasze więzi rodzinne, a przychodzi wyobcowanie.
A tak poza tym, lubię pisać o ludziach- nieprzystosowanych, wykluczonych, albo inaczej patrzących na życie.
napisał/a: soszka86 2010-11-19 18:04
Moja własna wymarzona książka... Byłaby to cudowna, ciepła opowieść o młodej kobiecie imieniem Laura, która wchodzi w swoje dorosłe życie i nie mam tu na myśli matury, powszechnie uważanej za egzamin dojrzałości. Laura jest piękną (choć z kompleksem małego biustu), nieśmiałą (choć nie zamkniętą w sobie), inteligentną (choć popełnia częste gafy), radosną (choć niekiedy dopada ją chandra) już nie dziewczyną i jeszcze nie do końca kobietą (w sensie emocjonalnym, oczywiście). Jest świeżo po studiach polonistycznych, ma mieszkanie w centrum Krakowa, wprawdzie po dziadku, ale zawsze własne, a przede wszystkim ma uroczego, zakochanego w niej po uszy narzeczonego. I jak to zwykle bywa- pewnego dnia dopadają ją szeroko pojęte wątpliwości. Co dalej? Czego oczekuje od życia? Co chce robić, jak i z kim? Ja natomiast jednego jestem pewna- byłaby to powieść, od której nie sposób się oderwać. Powieść, która napełnia inspiracją, daje nadzieję, że w życiu tak jak i w bajce zdarzają się szczęśliwe zakończenia.
napisał/a: kropelka551 2010-11-19 21:45
Już od pewnego czasu myślę o napisaniu wspólnie z moimi 2 przyjaciółkami książki o zabawnych sytuacjach jakie nas spotkały, o naszych i zasłyszanych gafach. O tym wszystkim rozmawiamy na naszych babskich spotkaniach i to przez wiele godzin :). Wystarczy włączyć dyktafon, później przesłuchać nagranie, wybrać humorystyczne fragmenty rozmowy i je spisać…
Nasza proza to byłaby optymistyczna, śmieszna książka, która w pewnym sensie byłaby również poradnikiem: jak ustrzec się przed „pomyłkami słownymi”, które nam się zdarzyły (np. na pierwszej randce, podczas rozmowy z mężem, dziećmi, sąsiadką, ale również z księdzem :). Jakbyśmy spisały to wszystko co nas komicznego spotyka to pewnie powstałyby 2 lub 3 tomy :D
April211
napisał/a: April211 2010-11-19 23:19
O tym jakie niespodzianki niesie ze sobą bycie mama o smutkach i radościach o dostrzeganiu wielu rzeczy których normalnie nie widzimy a bycie matka otwiera nam oczy .....
mamaeja
napisał/a: mamaeja 2010-11-19 23:25
Moja ksiązka byłaby nieduża,
taka do torebki, przydatna w podrózach
po trochu poradnik, po trochu powiastka,
do czytania przy herbacie i domowych ciastkach...
Dla marzacych, planujacych by ich zachęcała,
dla świat odkrywających by ich upewniała
w decyzji by w drodze zycie swe spędzali,
chłonęli, zwiedzali i poznawali.
A mówiła by z humorem o mej jeżdzie motorem,
o górskim wędrowaniu i na sianie spaniu
o spóźnionych pociagach i tych co uciekły
o opalonej skórze i nogach co piekły
o cięzkim plecaku i o głowie w chmurach,
o wodzie w potoku i o chacie w górach
O Polsce przepieknej i o Ukrainie
gdzie moje życie wędrowca radosnego płynie
Paula0802
napisał/a: Paula0802 2010-11-20 12:45
Gdybym miała napisać książkę, byłaby to opowieść o miłości spełnionej i tej niespełnionej. Która jest większa? Miłość spełniona jest szczęśliwa, pełna słońca, uśmiechu, tańca... Miłość niespełniona jest zawsze tą miłością, która najgłębiej wryła się w serca i zostaje tam na zawsze. Ta miłość jest pełna bólu, łez, cierpienia, nieprzespanych nocy i tęsknoty. Jedna i druga kształtuje nas jako ludzi, dzięki nim jesteśmy tacy, jacy jesteśmy i w zależności od obecnego stanu ducha, zaglądamy w dany zakamarek serca... Błądzenie między tymi dwiema miłościami potrafi zająć całe życie i jeszcze więcej...
napisał/a: ANN 2010-11-20 16:04
Jak nauczyć się miłości !!! Wszystkim nam się zdaje, że doskonale znamy jej znaczenie. Żyjemy na granicy między wewnętrzną a zewnętrzną rzeczywistością. Bywa, że ta granica przesuwa się raz w jedną, raz w drugą stronę. Trudno rozmawiać, gdy nie wiadomo, co powiedzieć.., jesteś niepewna siebie i tej drugiej osoby. To jedna z najtrudniejszych sztuk.
napisał/a: plumka6 2010-11-21 10:28
Napisałabym o tym co dzieje się w naszych głowach od momentu gdy dowiadujemy się,że zostaniemy rodzicami, poprzez cały okres ciąży, poród, pierwsze dni z maluszkiem, czy wreszcie wychowanie małego brzdąca.
Napisałabym o największej rewolucji w życiu człowieka.
O tym co myśli i czego oczekuje przyszła mama ,a także z jakimi problemami boryka się przyszły tata. Oparłabym wszystko na własnych doświadczeniach ale i na relacjach innych osób.
Zestawiłabym obawy kobiety z obawami mężczyzny- wszystko to czego najczęściej nie potrafią sobie sami przekazać
Wiem, że taka książka pomogłaby niejednej parze zaoszczędzić niepotrzebnych kłótni, nieporozumień, wylanych łez... Pomogłaby uszczęśliwić wiele rodzin.
napisał/a: Justi1983 2010-11-21 10:36
Swoją książkę poświęciłabym tematyce macierzyństwa. Byłaby to opowieść o perypetiach bycia mamą, o blaskach i cieniach tej najważniejszej dla każdej kobiety roli w życiu przeplatany zbiorem śmiesznych anegdot - taki poradnik-bezradnik. Myślę, że moje dzieło pomogłoby świeżo upieczonym mamom przejść z sukcesem przez pierwsze miesiące sprawowania opieki nad dzieckiem i byłoby niezłą formą rozrywki, właśnie dzięki podejściu humorystycznemu do całej sprawy, po całodziennej bieganinie wokół maluszka. Nad tą lekturą każda mama miałaby szansę złapać oddech po ciężkim dniu i zrelaksować się przez kolejnymi rodzicielskimi wyzwaniami, a ponadto dowiedziałaby się z niej, że żadna kobieta nie jest mamą idealną i każda z nas uczy się na błędach, a najważniejsze jest, by wyciągać ze swoich macierzyńskich wpadek wnioski na przyszłość i po prostu kochać swoje dziecko i otaczać je tą miłością, troską, zrozumieniem, cierpliwością oraz kierować się w jego wychowywaniu niezawodnym, naturalnym drogowskazem - matczyną intuicją.
napisał/a: auliasz 2010-11-21 11:20
Gdybym miała możliwość napisania książki na pewno byłaby o kobietach! Opowiedziałabym o wszystkich kobietach, które poznałam. Które pomogły mi być kim teraz jestem. Pokazały mi być jak być nie zależną, silną, zadbaną. Które mogłam obserwować i uczyć się do nich. Napisałabym ile im zawdzięczam, bo nawet nie zdają sobie z tego sprawy.
napisał/a: infinity1 2010-11-21 15:31
Moją ambicją jest napisanie książki podróżniczej.
We mnie bakcyla podróżnika rozpaliła powieść „W pustyni i w puszczy”. I chociaż mam świadomość tego, że tak znakomitych dzieł nie da się doścignąć ani powielić i że obecnie telewizja bezlitośnie wbija coraz to kolejne gwoździe do konkurencyjnej trumny niejednej książki, to uważam, że książka podróżnicza to trafiony wybór. Ja, wcielając się w losy Stasia i Nel, odkrywałem zakątki świata, niedostępne wówczas dla mnie, jako kilkunastoletniego chłopaka. Teraz, kiedy udało mi się zrealizować wiele z moich marzeń podróżniczych, chcę napisać książę, która obudzi chociaż w jednej osobie chęć podróżowania. Mojego czytelnika zachwycę niezwykłością orientu, wyjątkowością krajów takich jak Bhutan, wytwornością budowli i znakomitością miejscowych kuchni. Czytelnik pozna złożoność kultur i obyczajów, tradycje i zwyczaje. Nie każdy bowiem może wiedzieć, że w Hiszpanii do dań, których składnikiem są owoce morze, podaje się miseczkę wody. I ta woda wcale nie służy do picia… Ja przy mojej pierwszej wizycie w Hiszpanii wypiłem wodę z tej miseczki… Zdziwienie moich współbiesiadników było nie do opisania. Jak mi później wyjaśniono: woda w miseczce służy do symbolicznego umycia rąk przed jedzeniem. Owoce morza je się tam palcami.
Książkę zadedykowałbym mojej żonie, która – dzielnie znosząc trudy i niedogodności podróżnicze – towarzyszyła mi w większości moich wypraw.