Wygraj zestaw bosko pachnących kosmetyków!

napisał/a: Monyrka 2014-09-04 22:01
W tym roku za bardzo wakacji nie miałam, ale wybyłam na krótki urlop i swoje nierutynowe wakacje spędziłam na Majorce. Była to dla mnie wspaniała wycieczka. Morze, plaża, palmy, słoneczko... to coś co kocham i pragnę kiedyś zamieszkać w takim pięknym miejscu. Jedzonko świeże, pyszne. Soki całkiem inaczej smakują niż u nas w Polsce. Piłam je codziennie i nie mogłam przestać :) Codziennie zwiedzaliśmy nowe miejsca i miasteczka. Ludzie tam mieszkający są bardzo pozytywnie nastawieni do innych ludzi, są zawsze uśmiechnięci, ma się wrażenie, że praca sprawia im przyjemność i niczym się nie stresują. Uwielbiałam codzienne spacery przy brzegu morza, tą cudowną bryzę morską, którą bym chciała czuć codziennie. Były to wspaniałe nierutynowe wakacje i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze takich doświadczę :)
flinta13
napisał/a: flinta13 2014-09-05 10:21
Moje przygody wakacyjne... są Aktywne! !
I nie chodzi mi by ćwiczyć fizycznie.
Ruszam się dużo, ale nie jest to wysiłek zaplanowany,
a towarzyszący mi w ciągu dnia - taki naturalny.

Na przykład gdy nad uchem komar brzęczy
i ma zamiar całą noc mnie męczyć.
Biegam po pokoju z gazetą,
jestem wtedy prawdziwą atletką.
Do celu rzucam już całkiem nieźle,
a słowa lecą przy tym całkiem zwięzłe.

Albo gdy pod kołdrą za ciepło,
a pod kocem za zimno.
A sąsiedzi robią pobudkę cogodzinną.
Mistrzynią staję się w rzucaniu z boku na bok
oraz robieniu z łóżka do okna wyskoku.
Ćwiczę też przy tym mięśnie rąk,
gdy ciągle odkrywam z siebie koc.

Lub gdy przez urlop spędzony w domu,
w celu poszukiwaniu orzeźwiającego chłodu,
za dużo lodów w siebie wpakowałam,
a potem w swój rozmiar zmieścić się nie umiałam.
Aktywnie się wściekam i marudzę,
ale przez to jakoś kilogramów nie gubię.
Więc tupnę przy tym nogą raz jedną,
raz drugą, zahaczając przy tym czasem o cudzą.

I gdy rano, gdy jeszcze jestem pół przytomna
i do tego tak strasznie głodna,
wchodzę do kuchni i przyklejam me włosy do lepu na muchy,
mam ochotę komuś do twarzy przyłożyć poduchy.
Adrenalina w mych żyłach buzuje,
a głowa plan zemsty już knuje.
Ciało prąd złości przechodzi,
aż całe me ciało chodzi.
Ruszam się w ataku wściekłości
- i na cały dzień mam dosyć aktywności.
Jeszcze trawę trzeba co tydzień kosić
i nikogo o pomoc nie prosić.
Takie właśnie me nierutynowe przygody w lato,
co Ty na to?
katuskowo
napisał/a: katuskowo 2014-09-06 09:43
Kiedys na wakacje wyjechałam
i od ręki oniemiałam
gdy na plaży zobaczyłam
ogromnego krokodyla
ludzi pełno kazdy lata
bo chce złapać nieboraka
a on sprytny jak to gad
tłum do przodu a on wspak
nikt nie moze mu dorównać
bo to bestia przeokrutna
wten pojawil sie odwazniak
każdy myslał- jakiś ważniak!
nikt nie moze w to uwierzyc
on do niego a ten lezy
złapał gada za łeb cały
i przycisnął do swej twarzy
i z uśmiechem do nas woła:
-kto chce focie niech zawoła
taki jest przygody moral
na sweet focie zawsze pora
napisał/a: bb26 2014-09-06 16:18
Kiedy wakacji nadeszła pora,
obudziła się głodomora,
która apetyt ogromny miała,
nie-rutynowemu eksperymentowi poddać się chciała.
Wręcz krucjatę rozpoczęła,
ze zwykłością i nudą w walce stanęła.
W swej łazience malutkiej się zabarykadowała
i ciekawy sposób na wakacje obrała.
Czy to jawa czy sen pomyślała,
gdy pierwsza kroplę Original Source na ciało wylała.
Ach co to za karambol wprost z Jawy jej ciało poruszył,
swym egzotycznym zapachem zmysły poruszył.
Toż to prawdziwy gwiazdor wśród owoców egzotycznych,
wie jak zadbać o skórę ten żel fantastyczny.
Następny dzień i znów nierutynowe doznania,
bo przecież na półce w łazience stoi kolejne cudo do testowania.
To mango i makadamia,duet gotowy do zgrzeszenia,
na szczęście bez wyrzutów sumienia.
Chciała go pochłonąć, wylać cały na siebie,
by poczuć się jak w 7 niebie.
Chwileczkę, to nie koniec lecz by ominąć rutynę,
pozwolicie że pozostałych wariantów omawianie choć z przykrością ominę.
Jeśli marzycie o nietypowych wakacjach,
nierutynowych zapachowych wariacjach,
szybko do polki.pl wpadajcie
i zestaw rozkosznych produktów wygrajcie.
napisał/a: kiciuniaaa 2014-09-06 16:27
Zeszłoroczne wakacje w Turcji. Postanowiłyśmy z koleżanką wynająć auto na cały dzień by na własną rękę pozwiedzać ten piękny kraj, no bo ileż można leżeć na plaży? Wyjechałyśmy dla następnego z samego rana do Ankary by podziwiać i zfotografować piękne krajobrazy, zabytki, budowle, byłyśmy zachwycone urokami tego miasta. Po 6 godzinach postanowiłyśmy zmienić lokalizację..wtedy okazało się że nie pamiętamy gdzie zostawiłyśmy wypożyczony samochód, jak do niego wrócić??? Wpadłyśmy w panikę, próbowałyśmy się porozumieć z przechodniami ale brali nas za wariatki. Po 2 godzinach jakimś cudem natknęłyśmy się na jakiegoś polaka który pomógł nam w tej sytuacji, kierując nas w miejsce gdzie najprawdopodobniej w miejsce gdzie mogłybyśmy zaparkować auto jadąc od danego miejsca. Wróciłyśmy szczęśliwie do hotelu ale nabawiłyśmy się tyle strachu że głowa mała, dobrze że teraz możemy z uśmiechem wspominać tamte wakacje:)
napisał/a: karolina27 2014-09-06 18:59
Moja najbardziej nierutynowa, wakacyjna przygoda przydarzyła mi się w tym roku, właśnie w lipcu. Pojechałam na spotkanie z facetem, którego poznałam przez Internet. Znałam go tylko z pisania e-maili, które wymienialiśmy przez ok. 3 miesiące. To była szalona decyzja, zwłaszcza, że mieszkał za granicą i nie był Polakiem. Koleżanki ostrzegały mnie, żebym nie jechała, bo nie wiadomo, co się może wydarzyć i kto to jest. Tyle się przecież słyszy o oszustach, gwałcicielach itd. Ja jednak byłam nieugięta i postanowiłam "jadę". Gdy już wsiadłam do autobusu, rzeczywiście ogarnęło mnie zwątpienie. Co będzie, jeśli rzeczywiście okaże się gwałcicielem, oszustem itd... Co zrobię, jeśli w ogóle się nie pojawi, a jeżeli wygląda inaczej niż na zdjęciu, które mi przysłał? Jeżeli się z nim nie dogadam, a jeżeli gdzieś mnie wywiezie???- wszystkie te pytania kołatały mi w głowie. Gdybym mogła, zatrzymałabym autobus i wysiadła, ale nie mogłam. Wyszłam z bijącym sercem i bojaźliwym spojrzeniem. Dostrzegłam go. Stał i czekał na mnie. Wyglądał jeszcze lepiej niż na zdjęciu. Ostatecznie mój "internetowy" chłopak okazał się miłym, sympatycznym i przede wszystkim "grzecznym" facetem. Koleżanki do dzisiaj podziwiają mnie za odwagę, a ja każdej z nich polecam odwiedzenie Danii.
napisał/a: klaklak 2014-09-06 23:15
Wróciłam ze stypendium, które realizowałam we Włoszech i bardzo tęskniłam do tamtego klimatu, jedzenia, luzu. Z nudów weszłam na jakiś włoską stronę o ulubionych książkach. Napisałam o „Pachnidle”. I tak się zaczęło. Okazało się, że z Fabio lubimy te same książki, potrawy, płyty, mamy te same wartości. Na pierwszą randkę zaprosił mnie do Paryża. Mieliśmy się spotkać na placu Zgody, 12 sierpnia o godz. 15.00. Pożyczyłam od przyjaciółki pieniądze na bilet, wrzuciłam do torby dwie sukienki, piżamę, żel Original Source i pojechałam na spotkanie z facetem, którego znałam tylko z internetu. Gdy dotarłam na miejsce, on już czekał. Później opowiadał, że wystarczyło, że się uśmiechnęłam i wtedy podobno stracił dla mnie serce i głowę. Teraz uśmiecham się do niego bardzo często, a on mówi, że za ten uśmiech kocha mnie najbardziej
napisał/a: donia27 2014-09-06 23:39
Moja nierutynowa wakacyjna przygoda wydarzyła się 13 lat temu a skutki tej przygody odczuwam do dzisiaj :) Byłam w 4 letnim związku, który odradzali mi wszyscy i również ja dojrzewałam do tego, że to nie jest dla mnie jednak jako młoda dziewczyna wydawało mi się, że jeżeli ten związek się zakończy, skończy się wszystko. Były wakacje, na mojej drodze pojawił się on, mój obecny mąż a ja postanowiłam postawić wszystko na jednej karcie. Na dyskotece poznałam jego kolegów, mieszkali 200 km ode mnie. Jednemu z nich wpadła w oko moja koleżanka, drugiemu ja, jednak ja zajęta nie do końca byłam zainteresowana i z tamtym kolegą zakończyłam znajomość. Kiedy kolega dzwonił do koleżanki, dał mi do telefonu swojego kolegę, którego na oczy nie widziałam...troszkę to zagmatwane. Zartobliwe rozmowy, że zaraz wsiada i przyjeżdża bo słyszał że góralki to fajne dziewczyny, a nigdy nie był w tych terenach, nie pomyślałam że mogę go w ogóle kiedykolwiek zobaczyć na oczy. Takie gadki-szmatki a tu koledzy przyjechali. Rozmowy, żarty nawet dzielące kilometry nie stały na przeszkodzie. Ja zakończyłam swój związek, postanowiłam spróbować, chociaż nie wierzyłam że związek na odległość ma szanse. Widywaliśmy się co tydzień na weekend, po dwóch latach wzieliśmy ślub, 9 lat temu przyszedł na świat nasz smykowaty synek. Nasza nierutynowa przygoda nadal trwa...:)
napisał/a: agf 2014-09-07 09:41
Moja najwspanialsza, najbardziej ciekawa podróż to był wyjazd do Marsa Alam - regionu praktycznie na pustyni, bo miast w okolicy nie ma. Za to jest cudna przyroda, nieskażone, niezniszczone rafy, rybki 10 cm. od brzegu. Byłam tam wcześniej dwa razy, ale ostatnio dane nam było przeżyć też coś innego - NIESAMOWITE zderzenie kultur. Jedynymi Egipcjanami z jakimi miałam kontakt byli zawsze ci z obsługi hotelowej i zawsze byli to mężczyźni. Wcześniej kobiet Egipcjanek na żywo nie widziałam tam nigdy. Tym razem jednak w trakcie naszego pobytu skończył się ramadan - i myślę, że to miało wielkie znaczenie. Następnego dnia po jego zakończeniu, leżąc w basenie zobaczyliśmy tłum ludzi idących w stronę jednego z budynków hotelowych. Ale! Co to był za widok! Przyjechały 2 autokary Egipcjan i Egipcjanek, które do tej pory widzieliśmy tylko w telewizji. Były to bardzo zamożne rodziny, ludzi o statucie przeciętnym na takie wypady nie stać.

Przez cały dzień w hotelowej restauracji nie mogliśmy jakoś przywyknąć, bo było ich tak dużo, że my, europejczycy, stanowiliśmy kroplę w morzu. I mimo, że byłam tam trzeci raz to przyznam, że zobaczenie takiej ilości okutanych w chusty kobiet robi wrażenie niesamowite. Część z nich bardzo ortodoksyjna, to widać - suknie, wielowarstwowe szaty, część dziewczyn młodszych - jeansy, długi bawełniany rękaw, na to sportowy, wycięty t-shirt i poupinana na głowie chusta.

Ciekawi byliśmy co będzie w basenie czy morzu - skoro one muszą mieć zakryte ciało to jak będą się kąpać? I zobaczyliśmy...ich kostiumy kąpielowe. Od stóp do głów- czarny "kombinezon" jakby z lycry z doszytą jednak kobiecą spódniczką. I chusta na głowie. Szczerze? Dla mnie to ubranie jest niewyobrażalne! Tym bardziej, że ich mężowie, w końcu też Muzułmanie, chodzą w normalnych sportowych ubraniach- szorty i t-shirty z krótkim rękawkiem. Tak, wiem, że to ich religia i kultura i nic nam do tego, jednak uwierzcie- przebywanie wśród tych Muzułmanek było dla nas bardzo interesujące i frapowało nas nieustannie. Zastanawiałyśmy się tylko z koleżankami co one muszą myśleć o nas? ;/

I pewnego wieczora wybraliśmy się na hotelową dyskotekę. Wchodzimy, patrzymy, a tam siedzą same "chusty", na parkiecie tylko jacyś trzej, czterej europejscy goście. Zaczęłyśmy tańczyć, katem oka jednak obserwując te kobiety. Widać było, że niektóre się już bujały, jednak żadna nie odważyła się wstać. Koleżanka nie wiedząc jak się do nich odezwać, a już troszkę bardziej "odważna" zaprosiła je na parkiet skinieniem ręki. One popatrzyły jedna na drugą i nieśmiało zaczęły wstawać! Potem jedna z nich zatańczyła do ichniej muzyki, a nam szczęki opadły i z zachwytu nad jej ruchami nie mogłyśmy się wysłowić. A kilka Muzułmanek podeszło, zaczęło pytać jak nam się podobało, co sądzimy o tym tańcu itd.
I wiecie co? Mogę powiedzieć-one były tak samo ciekawe nas, jak my ich! Wspaniała NIERUTYNOWA lekcja kultury!
napisał/a: goorden_18 2014-09-07 11:41
Moja nie typowa wakacyjna przygoda! Co roku spędzam wakacje bardzo aktywnie. Czasami poświęcam ten czas również na naukę.
To zdarzenie miała miejsce w tegoroczne wakacje. Kiedy spotkałam się ze śmiercią ? Pierwszy raz w życiu, wybrałam się w góry z moim tatą w góry. Ojciec lubi wspinaczkę. Postanowił też że jego córka, również powinna to polubić. Uczył mnie od początku jak to wszystko idzie. I kiedy już, stwierdził że dam już radę. Wybraliśmy się na wspinaczkę. Pogada była cudowna, nie za gorąco ani nie za zimno. Porostu idealnie. Zaczęliśmy więc naszą przygodę. Tata i paru jego znajomych, wciąż mnie instruowali mnie. Była już trochę tym zmęczona. Ale obiecała przecież tacie że 2 tyg spędzę z nim i podzielę jego pasje. Nie odzywała się i słuchał co do mnie mówią, przecież lepiej się znają na tym niż ja. Jak wiadomo wszystkim, pogada w górach zmienia się szybko. I tak było u nas, nagle nie wiadomo z skąd zaczęło grzmieć! Boje się strasznie burzy, ale przecież wiszę na skałach. Zaczęliśmy schodzić w dołu. A burza była głośniejsza i bardziej zaczęłam się denerwować. Już coraz szybciej starałam się zejść i nie myśleć o tym. Już prawie była przy dole i nagle piorun trzasnął prawie obok mnie. Zaczęłam krzyczeć szamotać się i wołać tatę. On krzycz, do mnie odepnij się i zejść masz miejsce. A mi całe życie przeleciało przed oczami. Chciał zejść jak najszybciej. Płakałam. Ale nie umiała zejść, ani spojrzeć się w dołu. A oni wszyscy wołali żebym się odpięła. I Kiedy kolejny raz piorun trzasnął, odpięłam się i spadłam na ziemię, z dość małej wysokości. Odpiłam sobie pupę. Ale psychiczne przeżycie zostało. Już więcej nie weszła, się wspinać. Może kiedyś mi przejdzie.
mamadwojga
napisał/a: mamadwojga 2014-09-07 11:51
Zwykle wakacje spędzam jak prawdziwa turystka - leżąc plackiem na plaży. W tym roku na wakacjach w Hiszpanii zachciało mi się "porumakować" i postanowiłam wdrapać się na stromą skałę tuż nad brzegiem morza. Skała wyglądała średnio niebezpiecznie a tajemnicza budowla na szczycie kusiła więc wyruszyłam raźno. Szłam z córką, mężowi i synowi się nie chciało ruszać z plaży.
Wszystko było fajnie do momentu kiedy zachciało mi się robić malownicze zdjęcia. Widoki były rzeczywiście TOTALNIE ZACHWYCAJĄCE. A ja zapatrzona w obiektyw aparatu zeszłam z rutynowej, bezpiecznej ścieżki i .... noga utknęła mi w szparze między skałami.
Po półgodzinie szarpania udało mi się zdjąć buta i wyswobodzić nogę. But został. Ale zdjęcie było tego warte
napisał/a: olusia10014 2014-09-07 12:28
hmmm moja wakacyjna i jakże nierutynowa przygoda wakacyjna odbyła się w tamtym roku, była jakże zarazem niezwykła, ale napędziła mi strachu co niemiara... W podróży towarzyszyła mi moja jakże oddana przyjaciółka, z którą za wspólnie zarobione pieniądze postanowiłyśmy wyruszyć w pierszą samotną podróż bez rodziców, do naszego ukochanego miasta, którym jest Paryż- miasto miłości, ale także stylu. Ahh pomyślałyśmy, co to będzie za przygoda: zakupy, może jacyś fajni chłopcy, wakacyjna miłość to było by coś ciekawego. Wycieczka była dopięte na ostatni guzik: bilety lotnicze, zarezerwowane miejsca w hotelu, cały plan podróży miałyśmy w jednym paluszku, już nie mogłyśmy doczekać się tego, co nas tam czeka. Wszystko układało się jak należy, wstałyśmy wcześnie rano, spakowane wyjechałyśmy na lotnisko, potem 3 godziny lotu i jesteśmy, ale jakie było nasze zdziwienie kiedy okazało się, że nie jesteśmy w Paryżu ! oO Nie mogłam uwierzyć na własne oczy, co się dzieję, byłam przerażona, ale nie chciałam tego po sobie poznać. Jak mogło do tego dojść ? Przecież bilety była zamawiane do Paryża, a nie do nie wiadomo dokąd! Czyżbyśmy wsiadły do złego samolotu? Ale jak ? Najgorsze było to, że tam dokąd dotarłyśmy hmm mieszkańcy mówili w takim języku, którego kompletnie nie rozumiałam,nie wiem co mogło stać się jeszcze gorszego...ahhh zapomniałam wspomnieć, ze zginęły nam bagaże i jedyne co przy sobie miałyśmy to podręczne torby... głodne, przestraszone, nie wiedząc co robić poszłyśmy przed siebie, dobrze, ze miałyśmy chociaż siebie,szłyśmy, szłyśmy aż w końcu ktoś się zatrzymał obok nas i co się okazało? Była to jakaś rodzina z Polski, która przyjechała na wakacje do Hiszpanii oO Jak bardzo byłam szczęśliwa, że akurat trafiłyśmy na nich. Byli to bardzo mili ludzie, spędziłyśmy z nimi kilka cudownych dni i koszmar zamienił się w bajkę, potem razem z nimi szczęśliwie wróciłyśmy do domu :) Myślę, ze nigdy nie zapomnę tej nierutynowej przygody !