Wygraj zestaw bosko pachnących kosmetyków!

napisał/a: ulapi 2014-09-10 18:24
Moja mrożąca krew w żyłach przygoda wydarzyła się tego lata nad jeziorem. Zapowiadało się bardzo niewinnie, jak zwykle poszłam na plażę z planem przepłynięcia na przeciwległy brzeg jeziora. Nic spacjalnego, skoro robiłam to codziennie. Dopłynęłam do celu, chwilkę odsapnęłam i ruszyłam w "podróż" powrotną. Zrelaksowana i zamyślona spostrzegłam, że muszę lekko przyspieszyć ponieważ w moim kierunku zbliżał się statek, gdy nagle okazało się, że na mojej drodze pojawił się też łabędź niezadowolony z mojego towarzystwa, o czym ewidentnie świadczyło syczenie i wysuwanie szyi w moją stronę. Domyślam się, że powodem takiej złości była obecność "brzydkich kaczątek" przy najprawdopodobniej pani łabędziowej. Lekko spanikowana i zaskoczona zatrzymałam się i zaczęłam się zastanawiać jak ominąć to miłe stadko i uciec przed nadpływającym niebezpieczeństwem. Na szczęście andrenalina pomogła mi znaleźć rozwiązanie - po prostu zanurzyłam się pod wodę i tak zbiegłam od ataku łabędzi. Jako wielbicielka wszelkiej flory i fauny chyba wolałabym żeby mi się stała krzywda, niż łabędziom. Nadal je uwielbiam ale już wiem na co stać te piękne ptaszyska.
napisał/a: an-gel_96 2014-09-10 18:39
moją najbardziej nierutynową przygodą na wakacjach była podróż do Hiszpanii. jadąc autobusem nagle zorientowałam się że nie mam przy sobie... paszportu! oj, było gorąco- mama ledwo odwiozła mnie na miejsce wsiadania a tu do domu po zgubę i dawaj za autobusem żeby mi ją dostarczyć. gdy było już po wszystkim, w hotelu wzięłam gorącą kąpiel. oczywiście w towarzystwie truskawek, czekolady i original source :) tę przygodę zapamiętam chyba długi czas.. a przy całym zamieszaniu poznałam moją przyjaciółkę :)
napisał/a: irmina_12- 2014-09-10 18:41
Na wakacje wybrałam się w polskie Tatry. Moje przyjaciółki już na mnie czekały w pensjonacie w Zakopanem i odpoczywały. Ja miałam dojechać kilka dni później, kiedy już załatwię sprawy na uczelni. Spakowałam się i wsiadłam do autka, a telefon wpakowałam do kieszeni spodni. Pomyślałam: WAKACJE! ACH WAKACJE!!! I wtedy się zaczęło….!!! Choć jeszcze nie wiedziałam co…. Skupiłam się na jeździe, rozmyślaniu o tym co będę robiła w górach i słuchaniu moich ulubionych „Arktycznych Małpek” (chyba też śpiewałam… na pewno śpiewałam… O nie!!!). Gdy wysiadłam z auta, po dojechaniu na miejsce, zobaczyłam na wyświetlaczu mój ulubiony tekst: MASZ 1 NOWĄ WIADOMOŚĆ TEKSTOWĄ. Moja euforia jednak szybko przebyła drogę od zdziwienia po szok i niedowierzanie, gdy zobaczyłam od kogo jest ten sms… Autorem był PAN CIASTECZKO. Tak podpisałam chłopaka, którego kilka razy widziałam na uczelni…. Jego nr zdobyłam po krwawych walkach i ciężkich ranach, wpisałam na początek listy kontaktów, żeby kiedyś może się odezwać….. No i się odezwałam i to jaaak! W sms-ie było napisane: „Też lubię ten zespół. A tak wg jestem Kamil”. Cała proteza mi wypadła…. Okazało się, że telefon podczas jazdy sam się odblokował i wykonałam do niego dokładnie 11 połączeń (zupełnie nieświadomie)…Niestety albo stety niektóre z nich odebrał, więc słyszał moje wyjce i krzyki (śpiewaniem tego nie nazwiesz)…
Moja pierwsza myśl: Ale z cb idiotka!!!
Mój pierwszy odruch: zmienić uczelnię, zmienić miasto, zaszyć się w górach, a najlepiej wypracować jakieś nadludzkie zdolności kamuflażu, żeby nigdy więcej go nie spotkać…
Ale potem pomyślałam: NIE BĄDŹ GUUUPIA! NO RISK NO FUN!!! No i zadzwoniłam do Mr Kamila…. Musiałam się gęsto tłumaczyć, żeby nie uznał mnie za wariatkę, ale na szczęście miał spore poczucie humoru. W końcu razem śmialiśmy się z całej sytuacji. Uzgodniliśmy, że jak już wrócę z wakacji to pójdziemy razem na kawę. I faktycznie, poszliśmy. Było bardzo fajnie… Może wyjdzie z tego coś więcej? A nawet jeśli nie to i tak będę miała co wspominać.
napisał/a: mmoly 2014-09-10 18:56
Wakacje nad Balatonem na Węgrzech. Razem ze znajomymi wypoczywaliśmy nad największym jeziorze w Europie. W pewnym momencie poczułam się jak bohaterka "Ptaków" Hitchocka. Ale od początku.
Opalaliśmy się nad jeziorem jak codziennie na wakacjach. W pewnym momencie przeszłam do cienia i położyłam się na nadmuchanym materacu. Było mi tak przyjemnie, iż w momencie usnęłam. Gdy się obudziłam, przeżyłam szok. Byłam kilkanaście metrów od brzegu , a wokół mnie było mnóstwo kaczek i łabędzi, jakby mnie porwały z brzegu. Pisk, jęk, przerażenie, ogarnęły mnie do reszty. Nie boję się kaczek czy innych ptaków, ale ta chwila sprawiła iż wpadłam w panikę. W końcu ocknęłam się i ujrzałam kilka metrów dalej moich znajomych którzy śmiali się do łez. Gdy ja tak słodko spałam, przenieśli mnie do wody na materacu, kilkanaście metrów od brzegu (Balaton jest bardzo płytkim jeziorem) i ułożyli wokół mnóstwo kawałków chleba, podrzucając ciągle nowe. Kaczki i łabędzie nad Balatonem są tak nauczone przez ludzi,że jak widzą jak ktoś daje im kawałki chleba, po prostu szaleją. Moi znajomi wykorzystali to, aby mnie nastraszyć, wiedząc że jestem osobą szybko wpadającą w panikę. Dla mnie była to straszna chwila jak obudziłam się otoczona ptakami, dla nich było to widowisko pełne zabawy.
napisał/a: ewelinka129 2014-09-10 19:12
Moja wakacyjna wycieczka rowerowa! Piękne, słoneczne niedzielne popołudnie... ja i moj kochany chłopak wybraliśmy się na wycieczkę rowerową za miasto:) rowery przygotowane, wygodne siedziska... z prowiantem w koszyczku... zabraliśmy ze soba ciepłe sweterki, aparat fotografoczny oraz oczywiście uśmiechy i wspaniałe humory! Oboje uwielbiamy podróże rowerowe... po drodze zatrzymywaliśmy się aby robić zdjęcia na łonie natury...pojechaliśmy przez leśne ściezki, polany, pokonaliśmy długą drogę.. aż wreszcie docierając do celu- na nasza ulubioną łąkę.. rozścieliliśmy mały kocyk aby zrobić romantyczny piknik, przekąsić kanapkę, wypiliśmy gorącą herbate z termosu, pochłonęliśmy tabliczkę czekolady aby dodac sobie siły.. przy zachodzącym słońcu mój chłopak zerwał dla mnie bukiet polnych kwiatów i w najpiękniszy sposób na Ziemii z najpiekszniejszym uśmiechem i rozanielonymi oczami pod słońcem oświadczył mi się!! -uroniłam łzy szczęścia i przytuliłam go bardzo mocno krzycząc TAK TAK TAK na łonie naszej pięknej natury! Krzysiek włożył pierścionek na mój palec serdeczny i od tej pory już jako narzeczeni, najszczęśliwsi ludzie na świecie powoli wróciliśmy do domu.. do rodziców z ogromną iespodzianką.. to jest moja najpiękniejsza niezapomniana przygoda wakacyjna!!
napisał/a: aagnieszkaa1 2014-09-10 22:07
[CENTER]Uwaga, uwaga!
A teraz powaga...
Zaraz wszyscy się dowiecie:
"Jaka nierutynowa przygoda spotkała mnie w lecie."
A więc z moją przyjaciółką wpadłam na pomysł genialny,
dość wyjątkowy i niepowtarzalny.
I nagle migiem walizki pakujemy,
a gdzie się wybieramy same do końca nie wiemy...
Mamy jednak pewne postanowienie
i zaraz do Państwu wymienię.
Stopem po Polsce się wybieramy
i wiele, wiele pięknych okolic po drodze zwiedzamy.
Naszą niepowtarzalną przygodę od Krakowa zaczynamy,
a za kilka dni już się w Sopocie na plaży opalamy.
Mnóstwo frajdy z tego mamy
i nowe znajomości szybko zawieramy.
Jednak o ostrożności pamiętamy
i nie zapominamy o telefonowaniu do swojej kochanej mamy.
Taka podróż autostopem wiele adrenaliny nam dostarczyła
i po dwóch tygodniach szczęśliwie się zakończyła.
Wszystkim takie doznania polecamy
i za rok taka wyprawa zapewne przed nami!
[/CENTER]
napisał/a: aagnieszkaa1 2014-09-10 22:11
[CENTER]Uwaga, uwaga!
A teraz powaga...
Zaraz wszyscy się dowiecie:
"Jaka nierutynowa przygoda spotkała mnie w lecie."
A więc z moją przyjaciółką wpadłam na pomysł genialny,
dość wyjątkowy i niepowtarzalny.
I nagle migiem walizki pakujemy,
a gdzie się wybieramy same do końca nie wiemy...
Mamy jednak pewne postanowienie
i zaraz do Państwu wymienię.
Stopem po Polsce się wybieramy
i wiele, wiele pięknych okolic po drodze zwiedzamy.
Naszą niepowtarzalną przygodę od Krakowa zaczynamy,
a za kilka dni już się w Sopocie na plaży opalamy.
Mnóstwo frajdy z tego mamy
i nowe znajomości szybko zawieramy.
Jednak o ostrożności pamiętamy
i nie zapominamy o telefonowaniu do swojej kochanej mamy.
Taka podróż autostopem wiele adrenaliny nam dostarczyła
i po dwóch tygodniach szczęśliwie się zakończyła.
Wszystkim takie doznania polecamy
i za rok taka wyprawa zapewne przed nami!
[/CENTER]
napisał/a: leoniu 2014-09-10 23:14
Swego czasu, jeszcze w liceum, wydawało mi się, że nieźle mówię po francusku... Nieźle, więc przydałoby się lepiej, bo to zaraz matura, punkty, procenty itp. itd. Wysłano mnie więc (kochani rodzice) na miesięczny staż. Wybrałam (a co tam) Montpellier. Było bosko. Tylko od czasu do czasu, kiedy się po raz kolejny tłumaczyłam ze spóźnienia gdzieś tam (każdy ma jakieś wady, moją jest nie za długie, ale częste spóźnianie się, obstawiam, że to wina genów...).

Nie do końca rozumiałam sens tych - jednak dość nierutynowych spojrzeń wyrażających zdziwienie, lekką litość i zaskoczenie w jednym. Po wakacjach zorientowałam się, że po francusku można mówić "etre en retarde" i to oznacza być spóżnionym. Ale nie należy tego "retarde" zmieniać na imiesłów (je suis retardee), bo to oznacza być opóźnionym. Intelektualnie.

Wspominając nierutynowe miny wywnioskowałam, że nie może być widać tego na pierwszy rzut oka po moim wyglądzie :) Ale jawne przyznawanie się do moich (nieistniejących) dysfunkcji intelektualnych spowodowało lekki dystans :)

Nauczka na przyszłość - nie ufać lingwistycznej rutynie, ufać słownikowi :)