Młody_Maciej_i_malowanie
napisał/a:
~Lolalny Lemur
2010-11-15 16:34
W dniu 2010-11-09 00:37, Paulinka pisze:
> Witam,
>
> Odbierając dzisiaj młodego Macieja (jutro tzn. w środę lat 4) usłyszałam
> od przedszkolanki taki oto tekst : Jestem przerażona, co z nim będzie
> dalej. Dziecko nie potrafi trzymać kredki, wyjeżdża poza linie, nie
> interesuje go malowanie. Musi pani z nim dużo pracować, bo będzie
> nieszczęście.
Mojej mamie położna onegdaj powiedziała, że ma mnie ciasno becikować w
niemowlęctwie bo inaczej nogi sobie powyrywam.
> Moje pytanie, czy pamiętacie, jak Wasze czterolatki posługiwały się
> kredkami?
Pamiętacie. Niechętnie. Młody zaczął kolorować dopiero w tym roku
szkolnym (teraz ma 5,5), a starszy do tej pory zostaje chętniej przy
szkicach (teraz ma 16). A rysuje dużo i często.
> Z tego co ja pamiętam Michał nie znosił malować, do tej pory
> nie lubi, pisze teraz ładnie i starannie. Trochę się przestraszyłam tą
> diagnozą, z drugiej strony intuicja mi podpowiada, że nie ma sensu
> siedzieć z 4-latkiem i malować szlaczki,
Bleeeee.
Zadbaj, żeby zawsze jakieś pisadło-rysowadło walało sie na wierzchu
(dosłownie walało się). Kartki, ołówki, jakieś kredki, schowaj gumki.
Niech się o to potyka. I daj mu spokój tak na mój gust. A panią na
Madagaskar.
Jak masz wątpliwości to po prostu przejdź się do jakiegoś NORMALNEGO
specjalisty.
> Ze swojej strony oczywiście zmobilizuję młodego, żeby zainteresował się
> kolorowankami, dobrze trzymał kredkę etc.
Weź mu daj spokój. Zniechęcisz dziecię do końca.
> Jest w ogóle jakaś norma w tym wieku odnośnie zdolności plastycznych na
> podstawowym poziomie?
Oczywiście. Do wszystkiego są normy przecież. Nawet do krzywizny banana.
--
Lemuria
https://www.youtube.com/user/BlueszczBand
http://picasaweb.google.com/Elske72
> Witam,
>
> Odbierając dzisiaj młodego Macieja (jutro tzn. w środę lat 4) usłyszałam
> od przedszkolanki taki oto tekst : Jestem przerażona, co z nim będzie
> dalej. Dziecko nie potrafi trzymać kredki, wyjeżdża poza linie, nie
> interesuje go malowanie. Musi pani z nim dużo pracować, bo będzie
> nieszczęście.
Mojej mamie położna onegdaj powiedziała, że ma mnie ciasno becikować w
niemowlęctwie bo inaczej nogi sobie powyrywam.
> Moje pytanie, czy pamiętacie, jak Wasze czterolatki posługiwały się
> kredkami?
Pamiętacie. Niechętnie. Młody zaczął kolorować dopiero w tym roku
szkolnym (teraz ma 5,5), a starszy do tej pory zostaje chętniej przy
szkicach (teraz ma 16). A rysuje dużo i często.
> Z tego co ja pamiętam Michał nie znosił malować, do tej pory
> nie lubi, pisze teraz ładnie i starannie. Trochę się przestraszyłam tą
> diagnozą, z drugiej strony intuicja mi podpowiada, że nie ma sensu
> siedzieć z 4-latkiem i malować szlaczki,
Bleeeee.
Zadbaj, żeby zawsze jakieś pisadło-rysowadło walało sie na wierzchu
(dosłownie walało się). Kartki, ołówki, jakieś kredki, schowaj gumki.
Niech się o to potyka. I daj mu spokój tak na mój gust. A panią na
Madagaskar.
Jak masz wątpliwości to po prostu przejdź się do jakiegoś NORMALNEGO
specjalisty.
> Ze swojej strony oczywiście zmobilizuję młodego, żeby zainteresował się
> kolorowankami, dobrze trzymał kredkę etc.
Weź mu daj spokój. Zniechęcisz dziecię do końca.
> Jest w ogóle jakaś norma w tym wieku odnośnie zdolności plastycznych na
> podstawowym poziomie?
Oczywiście. Do wszystkiego są normy przecież. Nawet do krzywizny banana.
--
Lemuria
https://www.youtube.com/user/BlueszczBand
http://picasaweb.google.com/Elske72
napisał/a:
~Lolalny Lemur
2010-11-15 16:36
W dniu 2010-11-09 11:53, Nixe pisze:
> Użytkownik "Agnieszka" napisał w wiadomości
> news:ibb7c3$m26$1@news.onet.pl...
>
>> Niestety nie. Ale pan, który przychodzi z tabletem już wie, że sam musi
>> się podpisać. Bo ja ni cholery nie umiem tego obsłużyć tak, żeby dało się
>> cokolwiek rozczytać.
rozczytać
rozczytać -- rozczytywać:
(Słownik Języka Polskiego PWN)
--
Lemuria
https://www.youtube.com/user/BlueszczBand
http://picasaweb.google.com/Elske72
> Użytkownik "Agnieszka" napisał w wiadomości
> news:ibb7c3$m26$1@news.onet.pl...
>
>> Niestety nie. Ale pan, który przychodzi z tabletem już wie, że sam musi
>> się podpisać. Bo ja ni cholery nie umiem tego obsłużyć tak, żeby dało się
>> cokolwiek rozczytać.
rozczytać
rozczytać -- rozczytywać:
(Słownik Języka Polskiego PWN)
--
Lemuria
https://www.youtube.com/user/BlueszczBand
http://picasaweb.google.com/Elske72
napisał/a:
~Lolalny Lemur
2010-11-15 16:40
W dniu 2010-11-10 08:49, Stalker pisze:
> Ale to ma inne zadania do wypełnienia
> Zanim dziecko zacznie tworzyć, musi mieć bazę umiejętności i trochę
> wyrobionych ruchów.
Ale po co? Dziecko samo się nauczy tych, które mu będą potrzebne. Te
wyrobione ruchy przydają się wyłącznie przy nauce pisania.
> Zanim zacznie malować pejzaże musi pewnie i sprawnie operować kredką,
> pędzlem, czy czym tam jeszcze.
Może zacząć malować pejzaże i w trakcie sie nauczyć. Serio, serio.
> I sobie trochę cierpliwości wyrobić
Jak nie będzie uczyć się na siłę trzymania kredki a glupia pani nie
będzie krzyczeć, że wychodzi za linię, to cierpliwość nie będzie
potrzebna. Bo nikt mu nie powie że robi ŹLEEE i musi jeszcze raz.
--
Lemuria
https://www.youtube.com/user/BlueszczBand
http://picasaweb.google.com/Elske72
> Ale to ma inne zadania do wypełnienia
> Zanim dziecko zacznie tworzyć, musi mieć bazę umiejętności i trochę
> wyrobionych ruchów.
Ale po co? Dziecko samo się nauczy tych, które mu będą potrzebne. Te
wyrobione ruchy przydają się wyłącznie przy nauce pisania.
> Zanim zacznie malować pejzaże musi pewnie i sprawnie operować kredką,
> pędzlem, czy czym tam jeszcze.
Może zacząć malować pejzaże i w trakcie sie nauczyć. Serio, serio.
> I sobie trochę cierpliwości wyrobić
Jak nie będzie uczyć się na siłę trzymania kredki a glupia pani nie
będzie krzyczeć, że wychodzi za linię, to cierpliwość nie będzie
potrzebna. Bo nikt mu nie powie że robi ŹLEEE i musi jeszcze raz.
--
Lemuria
https://www.youtube.com/user/BlueszczBand
http://picasaweb.google.com/Elske72
napisał/a:
~Jagna W."
2010-11-15 17:11
"Ikselka" napisał
> trudno Wam się ustosunkować otwarcie do tego, co piszę, bo tego nie
> znacie.
Ikselko, myślę, że właśnie dlatego, że jest dokładnie odwrotnie.
Znam wielu takich ludzi, jak Ty. Chwalipięty do potęgi. Czasem, jak ich
słucham, to czuję niemal zażenowanie, bo wiem, że delikwent zmyśla aż miło.
A niektórzy pięknie i soczyście ubarwiają swoje opowieści do tego stopnia,
że w ich życiu nawet kupa bardziej śmierdzi.
> Coś Ci powiem: nie myśl sobie, że na zrywy powstańcze i bohaterskie
> czyny stać małych ludzi.
I nawet tego nie zrozumiałaś kobieto pełna pychy ...
> Na to, aby wtedy umieć i chcieć, a wręcz odruchowo z siebie wykrzesać
> zryw, trzeba pracować swoim całym życiem -czasem w ciszy i
> zapomnieniu, będąc niejednokrotnie wydrwiwanym przez tych, co się
> uważają za mądrych, bo dbają tylko o swoje cztery litery jak Ty. No bo
> przeciez taką postawe promujesz, więc chyba jest to Twoja własna?
Nie. Ja się po prostu w odróżnieniu od Ciebie niczym nie chwalę.
Żyję sobie po cichutku i skromnie :)
> > wym drza . Jak zwykle - jaka to jeste
> > wspania a, niezr wnana, bez skazy
> Tak to odbierasz?
Nie, to Ty usiłujesz taką siebie zaprezentować.
A jak na złość odbierana jesteś zupełnie inaczej.
Dlatego, że od zawsze brzmisz mało wiarygodnie.
> > To mo e faktycznie nie pisz, bo film w z pani Bucket w roli g wnej mam
> > ju powy ej dziurek w nosie
> Nie rozumiem, ale to nic.
Nie znasz serialu "Keeping up appearances"?
Prawie o Tobie :)
> > Przede wszystkim ma o wiarygodny wydaje mi si fakt, e ludzi wyrzuca si
> > z
> > pracy ze wzgl du na ich profesjonalizm i zaanga owanie,
> Nooo, motywuje się to zupełnie inaczej, jakżesz by tak wprost 3-)
No tak, do tego wszystkiego dochodzi jeszcze spiskowa teoria dziejów :)
> Dokładnie tak. Na moje miejsce przyjęto znjomą dyrektorki, ona już
> czekała na to miejsce.
> A zawiadomiły mnie o tym... koleżanki z pracy, równie zbulwersowane
> wtedy, jak ja.
Ale to tylko Twoja wersja wydarzeń.
Ta prawdziwa może być zgoła inna, ale oczywiście Ty i tak będziesz uważać,
że wyrzucono wspaniałą, zaangażowaną, niezrównaną pracownicę, a przyjęto
lenia i nieudacznika.
Pozdrawiam
JW
> trudno Wam się ustosunkować otwarcie do tego, co piszę, bo tego nie
> znacie.
Ikselko, myślę, że właśnie dlatego, że jest dokładnie odwrotnie.
Znam wielu takich ludzi, jak Ty. Chwalipięty do potęgi. Czasem, jak ich
słucham, to czuję niemal zażenowanie, bo wiem, że delikwent zmyśla aż miło.
A niektórzy pięknie i soczyście ubarwiają swoje opowieści do tego stopnia,
że w ich życiu nawet kupa bardziej śmierdzi.
> Coś Ci powiem: nie myśl sobie, że na zrywy powstańcze i bohaterskie
> czyny stać małych ludzi.
I nawet tego nie zrozumiałaś kobieto pełna pychy ...
> Na to, aby wtedy umieć i chcieć, a wręcz odruchowo z siebie wykrzesać
> zryw, trzeba pracować swoim całym życiem -czasem w ciszy i
> zapomnieniu, będąc niejednokrotnie wydrwiwanym przez tych, co się
> uważają za mądrych, bo dbają tylko o swoje cztery litery jak Ty. No bo
> przeciez taką postawe promujesz, więc chyba jest to Twoja własna?
Nie. Ja się po prostu w odróżnieniu od Ciebie niczym nie chwalę.
Żyję sobie po cichutku i skromnie :)
> > wym drza . Jak zwykle - jaka to jeste
> > wspania a, niezr wnana, bez skazy
> Tak to odbierasz?
Nie, to Ty usiłujesz taką siebie zaprezentować.
A jak na złość odbierana jesteś zupełnie inaczej.
Dlatego, że od zawsze brzmisz mało wiarygodnie.
> > To mo e faktycznie nie pisz, bo film w z pani Bucket w roli g wnej mam
> > ju powy ej dziurek w nosie
> Nie rozumiem, ale to nic.
Nie znasz serialu "Keeping up appearances"?
Prawie o Tobie :)
> > Przede wszystkim ma o wiarygodny wydaje mi si fakt, e ludzi wyrzuca si
> > z
> > pracy ze wzgl du na ich profesjonalizm i zaanga owanie,
> Nooo, motywuje się to zupełnie inaczej, jakżesz by tak wprost 3-)
No tak, do tego wszystkiego dochodzi jeszcze spiskowa teoria dziejów :)
> Dokładnie tak. Na moje miejsce przyjęto znjomą dyrektorki, ona już
> czekała na to miejsce.
> A zawiadomiły mnie o tym... koleżanki z pracy, równie zbulwersowane
> wtedy, jak ja.
Ale to tylko Twoja wersja wydarzeń.
Ta prawdziwa może być zgoła inna, ale oczywiście Ty i tak będziesz uważać,
że wyrzucono wspaniałą, zaangażowaną, niezrównaną pracownicę, a przyjęto
lenia i nieudacznika.
Pozdrawiam
JW
napisał/a:
~Ikselka
2010-11-15 20:36
On 15 Lis, 17:11, "Jagna W." wrote:
> (...)Ale to tylko Twoja wersja wydarzeń.
Ale to tylko Twoja wersja wydarzeń, że to tylko moja wersja wydarzeń.
> Ta prawdziwa może być zgoła inna, ale oczywiście Ty i tak będziesz uważać,
> że wyrzucono wspaniałą, zaangażowaną, niezrównaną pracownicę,
Mam na to dokumenty - protokoły hospitacji podpisane przez panią
dyrektor z samymi superlatywami (te, których nie chciała udostęponić w
Sądzie Pracy) oraz karty oceny pracy nauczyciela (tzn mojej) z jej
podpisem. Tak się te wszystkie dokumenty nazywają. Dostarczyła mi je z
archiwum parę lat potem, osobiście, pewna pani, odchodząc z pracy w
tamtejszym sekretariacie. Powiedziała "Może się pani przydadzą, bo
kazano mi to zniszczyć".
> a przyjęto
> lenia i nieudacznika.
To już Twoja wersja wydarzeń, bo ja wiem o niej tylko tyle, ile
powiedziałam - czyli że była znajomą nowej dyrektorki, tej co to
strajkowała, a ja z nią nie.
> (...)Ale to tylko Twoja wersja wydarzeń.
Ale to tylko Twoja wersja wydarzeń, że to tylko moja wersja wydarzeń.
> Ta prawdziwa może być zgoła inna, ale oczywiście Ty i tak będziesz uważać,
> że wyrzucono wspaniałą, zaangażowaną, niezrównaną pracownicę,
Mam na to dokumenty - protokoły hospitacji podpisane przez panią
dyrektor z samymi superlatywami (te, których nie chciała udostęponić w
Sądzie Pracy) oraz karty oceny pracy nauczyciela (tzn mojej) z jej
podpisem. Tak się te wszystkie dokumenty nazywają. Dostarczyła mi je z
archiwum parę lat potem, osobiście, pewna pani, odchodząc z pracy w
tamtejszym sekretariacie. Powiedziała "Może się pani przydadzą, bo
kazano mi to zniszczyć".
> a przyjęto
> lenia i nieudacznika.
To już Twoja wersja wydarzeń, bo ja wiem o niej tylko tyle, ile
powiedziałam - czyli że była znajomą nowej dyrektorki, tej co to
strajkowała, a ja z nią nie.
napisał/a:
~Ikselka
2010-11-15 20:43
On 15 Lis, 20:36, Ikselka wrote:
Jagna:
> > Ta prawdziwa może być zgoła inna, ale oczywiście Ty i tak będziesz uważać,
> > że wyrzucono
Poza tym - nie "wyrzucono", tylko "nie przewidziano godzin". To
różnica. Ponieważ de facto to ja odeszłam - na urlop zdrowotny. I już
nigdy nie wróciłam do tego bajzlu
A owa pani dyrektor do dziś spotykając mnie na ulicy (Kielce to nie
takie duże miasto, aby się parę razy w roku nie spotkać) czerwieni się
i odwraca wzrok. Takie sprawy potrafią dręczyć do końca życia, jesli
ktoś ma choć trochę honoru. Widząc ją zastanawiam się, jak się żyje
takiemu człowiekowi z tym, co zrobił, zwłaszcza kiedy zrobił to
świadomie i z premedytacją.
Jagna:
> > Ta prawdziwa może być zgoła inna, ale oczywiście Ty i tak będziesz uważać,
> > że wyrzucono
Poza tym - nie "wyrzucono", tylko "nie przewidziano godzin". To
różnica. Ponieważ de facto to ja odeszłam - na urlop zdrowotny. I już
nigdy nie wróciłam do tego bajzlu
A owa pani dyrektor do dziś spotykając mnie na ulicy (Kielce to nie
takie duże miasto, aby się parę razy w roku nie spotkać) czerwieni się
i odwraca wzrok. Takie sprawy potrafią dręczyć do końca życia, jesli
ktoś ma choć trochę honoru. Widząc ją zastanawiam się, jak się żyje
takiemu człowiekowi z tym, co zrobił, zwłaszcza kiedy zrobił to
świadomie i z premedytacją.
napisał/a:
~w_e
2010-11-15 20:55
Dnia Fri, 12 Nov 2010 13:29:33 -0800 (PST), Ikselka napisał(a):
> Pensja
> miesieczna to dziś chyba ok. 3000 "na rękę".
>
Aż oczy przetarłam, to ja się chętnie przeniosę tam gdzie tak płacą "na
rękę".
--
w_e
> Pensja
> miesieczna to dziś chyba ok. 3000 "na rękę".
>
Aż oczy przetarłam, to ja się chętnie przeniosę tam gdzie tak płacą "na
rękę".
--
w_e
napisał/a:
~w_e
2010-11-15 20:56
Dnia Fri, 12 Nov 2010 23:01:02 +0100, medea napisał(a):
> W dniu 2010-11-12 22:29, Ikselka pisze:
>
>> A jaką mają średnią stawkę godzinową! - najwyższa w budżetówce. Pensja
>> miesieczna to dziś chyba ok. 3000 "na rękę".
>
> Hm, nie wiem, skąd wzięłaś te dane, ale nie wydaje mi się, żeby to było
> tyle. Może na dwóch etatach albo po 25 latach pracy jako nauczyciel
> dyplomowany ktoś tyle zarabia na rękę.
>
He, he do usług, ale słowo daję, że tyle "na rękę" nie widzę.
--
w_e
> W dniu 2010-11-12 22:29, Ikselka pisze:
>
>> A jaką mają średnią stawkę godzinową! - najwyższa w budżetówce. Pensja
>> miesieczna to dziś chyba ok. 3000 "na rękę".
>
> Hm, nie wiem, skąd wzięłaś te dane, ale nie wydaje mi się, żeby to było
> tyle. Może na dwóch etatach albo po 25 latach pracy jako nauczyciel
> dyplomowany ktoś tyle zarabia na rękę.
>
He, he do usług, ale słowo daję, że tyle "na rękę" nie widzę.
--
w_e
napisał/a:
~E."
2010-11-15 20:56
Ikselka pisze:
> Chcesz tę "pracę" (nie obrazając zapracowanych - w większosci
> polegającą na siedzeniu przy kompie w necie i piciu kawy)
Chcialabyś. A raczej każdy by chciał. O necie nnie masz co marzyć,
monitoring załatwia wszystko. Od wielu lat pracuje się wydajnie co
oznacza, że nie masz kiedy siku czasem zrobić nie mowiąc o kawie.
> stania 45 minut przy tablicy (z 5-minutowymi przerwami) i nakładania
> 35 osobom do głów czegoś, czego tam mieć absolutnie (i z natury
> swojej) nie chcą?
Możesz siedzieć i wykladać. Nikt Ci nie każe stać nad głowami.
> Zapominasz, że KIEDYŚ było więcej dzieci - pracowało się na dwie
> zmiany. Droga do domu przez zaspy lub błoto (latem tegho nie ma, ale
> latem są wakacje) trwała ok. godziny w jedną stronę czasem.
Przestań. Uczniowie też nie mają zwykle 100 metrów do szkoły. I zwykle
zap* z buta.
Z tamtych czasów pamiętam zapierniczanie do sklepu w kolejkę, by pani
masło kupić w ilościach 15 sztuk, bo właśnie rzucili. Na ostatnich
lekcjach mało co uczniów było - reszta w kolejkach stała - masło dla
pani od muzyki, mięso dla pani od fizyki, cytrynki dla pani od historii.
A spróbowałbyś odmówić lub poskarżyć się rodzicom...
E.
> Chcesz tę "pracę" (nie obrazając zapracowanych - w większosci
> polegającą na siedzeniu przy kompie w necie i piciu kawy)
Chcialabyś. A raczej każdy by chciał. O necie nnie masz co marzyć,
monitoring załatwia wszystko. Od wielu lat pracuje się wydajnie co
oznacza, że nie masz kiedy siku czasem zrobić nie mowiąc o kawie.
> stania 45 minut przy tablicy (z 5-minutowymi przerwami) i nakładania
> 35 osobom do głów czegoś, czego tam mieć absolutnie (i z natury
> swojej) nie chcą?
Możesz siedzieć i wykladać. Nikt Ci nie każe stać nad głowami.
> Zapominasz, że KIEDYŚ było więcej dzieci - pracowało się na dwie
> zmiany. Droga do domu przez zaspy lub błoto (latem tegho nie ma, ale
> latem są wakacje) trwała ok. godziny w jedną stronę czasem.
Przestań. Uczniowie też nie mają zwykle 100 metrów do szkoły. I zwykle
zap* z buta.
Z tamtych czasów pamiętam zapierniczanie do sklepu w kolejkę, by pani
masło kupić w ilościach 15 sztuk, bo właśnie rzucili. Na ostatnich
lekcjach mało co uczniów było - reszta w kolejkach stała - masło dla
pani od muzyki, mięso dla pani od fizyki, cytrynki dla pani od historii.
A spróbowałbyś odmówić lub poskarżyć się rodzicom...
E.
napisał/a:
~E."
2010-11-15 21:09
Ikselka pisze:
>
> W odniesieniu do DZISIEJSZYCH realiów w nauczycielstwie to na pewno
> głupota i naiwność, bo dziś "mądroscią" jest po cichu grabić swoją
> grządkę ściśle w ramach pensji i niczym innym się nie interesować, za
> co nie ma się zapłacone. Bo dziś już etosu żadnego w tym zawodzie nie
> ma, a już zero tego, co kiedys było określane jako "zaangażowanie".
> Słowo "zaangażowanie" wypadło już całkowicie ze słownika naouczyciela,
> zastąpiła je "głupota i naiwność".ć
I tu się mylisz. Za Twoich czasów nauczycielem zostawał "spad" z
lepszych kierunków studiów. Albo wystarczyło Studium Nauczycielskie
skończyć - taka zawodówka dla nauczycieli. Albo nie dostać się na studia
- mozna było zawsze przebumelować rok, dwa w szkole ucząc historii,
angielskiego czy polskiego (szczególnie niedorobieni maturzyści klas
humanistycznych, którzy nie dostali sie na studia).
Teraz nie dość, że musisz mieć odpowiednie wykształcenie, to jeszcze się
dokształcać - masz jasną ścieżkę kariery. I płacę nędzną.
Więc teraz jest ot miejsce dla ludzi, którzy na serio sądzą, że mają
misję (nie mówię o tych przed emeryturą, którzy siedzą na stołku
czekając na magiczny wiek emerytalny - pół biedy, jak siedzą, gorzej jak
blokują etaty i siedzą na zwolnieniach, jednocześnie działając w
zwiazkach zawodowych - nic nie robią, etat zajmują i zwolnić ich nie
mozna). Póki nie poumierają, szkoła bedzie syfiasta jak była.
Na szczęście trafiają się młodzi nauczyciele pasjonaci.
Nauczyciele-pisarze, nauczyciele filozofowie itp. Rzadko, ale mimo
wszystko sie zdarza.
Moja córka ma wielkie szczęście, że w liceum na takich właśnie trafiła.
Dzieciaki ich szanują i lubią, mimo że to największe "żylety" w szkole.
> nauczyciele najpierw liczą, czy im się opłaca i co z tego będą mieli.
> Uczniowie? dzieci zaniedbane środowiskowo i pedagogicznie? cos poza
> własnym przedmiotem? - mrzonki jakieś
Wlaśnie - i średnia ich wieku 60 lat. Zauważylaś?
>
> Nie przesadzaj, bo mogłabym Ci podać wiele takich przykladów ludzi
> zangażowanych, wypartych przez leni, bo na ich tle się wyróżniali.
>
Bo niestety - czasy są takie, że nie wystarczy być nieprzystosowanym do
życia geniuszem. Trzeba umieć się odnaleźć - najłatwiej odpuścić i
zrezygnować.
E.
>
> W odniesieniu do DZISIEJSZYCH realiów w nauczycielstwie to na pewno
> głupota i naiwność, bo dziś "mądroscią" jest po cichu grabić swoją
> grządkę ściśle w ramach pensji i niczym innym się nie interesować, za
> co nie ma się zapłacone. Bo dziś już etosu żadnego w tym zawodzie nie
> ma, a już zero tego, co kiedys było określane jako "zaangażowanie".
> Słowo "zaangażowanie" wypadło już całkowicie ze słownika naouczyciela,
> zastąpiła je "głupota i naiwność".ć
I tu się mylisz. Za Twoich czasów nauczycielem zostawał "spad" z
lepszych kierunków studiów. Albo wystarczyło Studium Nauczycielskie
skończyć - taka zawodówka dla nauczycieli. Albo nie dostać się na studia
- mozna było zawsze przebumelować rok, dwa w szkole ucząc historii,
angielskiego czy polskiego (szczególnie niedorobieni maturzyści klas
humanistycznych, którzy nie dostali sie na studia).
Teraz nie dość, że musisz mieć odpowiednie wykształcenie, to jeszcze się
dokształcać - masz jasną ścieżkę kariery. I płacę nędzną.
Więc teraz jest ot miejsce dla ludzi, którzy na serio sądzą, że mają
misję (nie mówię o tych przed emeryturą, którzy siedzą na stołku
czekając na magiczny wiek emerytalny - pół biedy, jak siedzą, gorzej jak
blokują etaty i siedzą na zwolnieniach, jednocześnie działając w
zwiazkach zawodowych - nic nie robią, etat zajmują i zwolnić ich nie
mozna). Póki nie poumierają, szkoła bedzie syfiasta jak była.
Na szczęście trafiają się młodzi nauczyciele pasjonaci.
Nauczyciele-pisarze, nauczyciele filozofowie itp. Rzadko, ale mimo
wszystko sie zdarza.
Moja córka ma wielkie szczęście, że w liceum na takich właśnie trafiła.
Dzieciaki ich szanują i lubią, mimo że to największe "żylety" w szkole.
> nauczyciele najpierw liczą, czy im się opłaca i co z tego będą mieli.
> Uczniowie? dzieci zaniedbane środowiskowo i pedagogicznie? cos poza
> własnym przedmiotem? - mrzonki jakieś
Wlaśnie - i średnia ich wieku 60 lat. Zauważylaś?
>
> Nie przesadzaj, bo mogłabym Ci podać wiele takich przykladów ludzi
> zangażowanych, wypartych przez leni, bo na ich tle się wyróżniali.
>
Bo niestety - czasy są takie, że nie wystarczy być nieprzystosowanym do
życia geniuszem. Trzeba umieć się odnaleźć - najłatwiej odpuścić i
zrezygnować.
E.
napisał/a:
~Ikselka
2010-11-15 21:10
On 15 Lis, 20:56, "E." wrote:
> (...)Od wielu lat pracuje się wydajnie co
> oznacza, że nie masz kiedy siku czasem zrobić nie mowiąc o kawie.
Chyba Ci tutaj jednak w takie rzeczy nikt nie uwierzy. PP
>
> > stania 45 minut przy tablicy (z 5-minutowymi przerwami) i nakładania
> > 35 osobom do głów czegoś, czego tam mieć absolutnie (i z natury
> > swojej) nie chcą?
>
> Możesz siedzieć i wykladać. Nikt Ci nie każe stać nad głowami.
Chyba sobie żartujesz.
W 35-osobowej klasie od momentu sprawdzenia listy obecności i
zapisania tematu w dzienniku nauczyciel matematyki nie ma czasu ani
możliwości, żeby choć na chwilę usiąść. Ponieważ UCZY - zachowuje
kontakt głosowy i wzrokowy z uczniami, tłumaczy, pisze na tablicy,
sprawdza co uczniowie zapisali w zeszytach itd. Wyobrażam sobie, ze
obecni tu nauczyciele wiodących przedmiotów kiwają nad Tobą głowami z
politowaniem...
>
> > Zapominasz, że KIEDYŚ było więcej dzieci - pracowało się na dwie
> > zmiany. Droga do domu przez zaspy lub błoto (latem tegho nie ma, ale
> > latem są wakacje) trwała ok. godziny w jedną stronę czasem.
>
> Przestań. Uczniowie też nie mają zwykle 100 metrów do szkoły. I zwykle
> zap* z buta.
Przestań. Ja widzę, że przed miejskimi szkołami trudno zaparkować rano
- kawalkada samochodów trwa nieporzerwanie w godzinach rozpoczęcia i
zakończenia zajęć, sama to przeszłam ze swoimi dziećmi.
> Z tamtych czasów pamiętam zapierniczanie do sklepu w kolejkę, by pani
> masło kupić w ilościach 15 sztuk, bo właśnie rzucili. Na ostatnich
> lekcjach mało co uczniów było - reszta w kolejkach stała - masło dla
> pani od muzyki, mięso dla pani od fizyki, cytrynki dla pani od historii.
> A spróbowałbyś odmówić lub poskarżyć się rodzicom...
Narzekasz czy się chwalisz?
> (...)Od wielu lat pracuje się wydajnie co
> oznacza, że nie masz kiedy siku czasem zrobić nie mowiąc o kawie.
Chyba Ci tutaj jednak w takie rzeczy nikt nie uwierzy. PP
>
> > stania 45 minut przy tablicy (z 5-minutowymi przerwami) i nakładania
> > 35 osobom do głów czegoś, czego tam mieć absolutnie (i z natury
> > swojej) nie chcą?
>
> Możesz siedzieć i wykladać. Nikt Ci nie każe stać nad głowami.
Chyba sobie żartujesz.
W 35-osobowej klasie od momentu sprawdzenia listy obecności i
zapisania tematu w dzienniku nauczyciel matematyki nie ma czasu ani
możliwości, żeby choć na chwilę usiąść. Ponieważ UCZY - zachowuje
kontakt głosowy i wzrokowy z uczniami, tłumaczy, pisze na tablicy,
sprawdza co uczniowie zapisali w zeszytach itd. Wyobrażam sobie, ze
obecni tu nauczyciele wiodących przedmiotów kiwają nad Tobą głowami z
politowaniem...
>
> > Zapominasz, że KIEDYŚ było więcej dzieci - pracowało się na dwie
> > zmiany. Droga do domu przez zaspy lub błoto (latem tegho nie ma, ale
> > latem są wakacje) trwała ok. godziny w jedną stronę czasem.
>
> Przestań. Uczniowie też nie mają zwykle 100 metrów do szkoły. I zwykle
> zap* z buta.
Przestań. Ja widzę, że przed miejskimi szkołami trudno zaparkować rano
- kawalkada samochodów trwa nieporzerwanie w godzinach rozpoczęcia i
zakończenia zajęć, sama to przeszłam ze swoimi dziećmi.
> Z tamtych czasów pamiętam zapierniczanie do sklepu w kolejkę, by pani
> masło kupić w ilościach 15 sztuk, bo właśnie rzucili. Na ostatnich
> lekcjach mało co uczniów było - reszta w kolejkach stała - masło dla
> pani od muzyki, mięso dla pani od fizyki, cytrynki dla pani od historii.
> A spróbowałbyś odmówić lub poskarżyć się rodzicom...
Narzekasz czy się chwalisz?
napisał/a:
~Ikselka
2010-11-15 21:13
On 15 Lis, 21:09, "E." wrote:
> Teraz nie dość, że musisz mieć odpowiednie wykształcenie,
Ależ ja też musiałam - musiałam mieć wyższwe studia.
> to jeszcze się
> dokształcać - masz jasną ścieżkę kariery.
Skończyłam wiele kursów, studia podyplomowe na dwóch kierunkach
Cos więcej dziś się robi? Co takiego na przykład?
> I płacę nędzną.
"Powołując się na art. 30 ust. 3 ustawy z dn. 26 stycznia 1982 Karta
Nauczyciela (z późniejszymi zmianami), zgodnie z ustawą budżetową na
rok 2010 z dn. 22 stycznia br., Zarząd Główny ZNP informuje, że
średnie wynagrodzenie nauczycieli (brutto) na poszczególnych stopniach
awansu zawodowego będzie wynosiło od 1 września 2010 r.:
Stażysta: 2446,82 zł
Kontraktowy: 2691,50 zł
Mianowany: 3523,42 zł
Dyplomowany: 4502,14 zł. "
> Teraz nie dość, że musisz mieć odpowiednie wykształcenie,
Ależ ja też musiałam - musiałam mieć wyższwe studia.
> to jeszcze się
> dokształcać - masz jasną ścieżkę kariery.
Skończyłam wiele kursów, studia podyplomowe na dwóch kierunkach
Cos więcej dziś się robi? Co takiego na przykład?
> I płacę nędzną.
"Powołując się na art. 30 ust. 3 ustawy z dn. 26 stycznia 1982 Karta
Nauczyciela (z późniejszymi zmianami), zgodnie z ustawą budżetową na
rok 2010 z dn. 22 stycznia br., Zarząd Główny ZNP informuje, że
średnie wynagrodzenie nauczycieli (brutto) na poszczególnych stopniach
awansu zawodowego będzie wynosiło od 1 września 2010 r.:
Stażysta: 2446,82 zł
Kontraktowy: 2691,50 zł
Mianowany: 3523,42 zł
Dyplomowany: 4502,14 zł. "