Poród naturalny czy cesarskie cięcie?
napisał/a:
~gość
2011-04-10 15:15
ja też słyszałam niedawno taką opinię, wypowiadały się położne, psycholodzy i lekarze, więc oni chyba się znają na rzeczy
Ja filmów o porodzie nie oglądam, nie potrzebuję takich obrazów. Mam bardzo optymistyczne i spokojne podejście do czekającego mnie porodu naturalnego, więc nie chcę się stresować nadmiarem obrazów
Moja Siostra pierwszy poród miała straszny- 42 godziny, parła i mdlała na zmianę, straciła 3l krwi, była w stanie śmierci klinicznej Malutki jak się okazało później miał w czasie porodu wylew , poza tym ledwo zdążyli Go wyciągnąć kleszczami, bo owinęła Mu się pępowina wokół szyjki i jeszcze pół godziny ,,porodu naturalnego'' a nie przeżyłby.......
Po porodzie Siostra miała trwającą 3 lata depresję, ledwo doszła do siebie w grudniu rodziła drugiego Synka, ale w związku z problemami przy pierwszym dziecku, miała zapewnioną cesarkę na szczęście. Kubuś rozwija się fenomenalnie i na szczęście w czasie porodu nic Mu się nie stało.
Porody odbyły się w Londynie; wiele osób uważa, że za granicą są znacznie lepsze warunki niż u nas, ale opinię pozostawiam Wam.
Ja filmów o porodzie nie oglądam, nie potrzebuję takich obrazów. Mam bardzo optymistyczne i spokojne podejście do czekającego mnie porodu naturalnego, więc nie chcę się stresować nadmiarem obrazów
Moja Siostra pierwszy poród miała straszny- 42 godziny, parła i mdlała na zmianę, straciła 3l krwi, była w stanie śmierci klinicznej Malutki jak się okazało później miał w czasie porodu wylew , poza tym ledwo zdążyli Go wyciągnąć kleszczami, bo owinęła Mu się pępowina wokół szyjki i jeszcze pół godziny ,,porodu naturalnego'' a nie przeżyłby.......
Po porodzie Siostra miała trwającą 3 lata depresję, ledwo doszła do siebie w grudniu rodziła drugiego Synka, ale w związku z problemami przy pierwszym dziecku, miała zapewnioną cesarkę na szczęście. Kubuś rozwija się fenomenalnie i na szczęście w czasie porodu nic Mu się nie stało.
Porody odbyły się w Londynie; wiele osób uważa, że za granicą są znacznie lepsze warunki niż u nas, ale opinię pozostawiam Wam.
napisał/a:
Asior
2011-04-10 16:32
niestety nie zawsze jest tak jak chcemy i to na co jesteśmy nastawione
niekiedy cesarka ratuje też życie dziecku, nie można tu doszukiwać się tylko jej minusów.
Dżastuś, widzisz, jak by zrobili od razu siostrze cesarkę jak zaczynała mdleć, to obyłoby się bez takich dalszych ,,rewelacji" i niemiłych wspomnień.
Niestety, my możemy sobie chcieć, planować, a życie samo pokaże przez jaki poród będziemy musiały przejść.
napisał/a:
~gość
2011-04-10 16:56
masz rację, jednak mimo lęku przed porodem wmawiam sobie, że będzie dobrze; nie oszukuję się i nastawiam się na ból, bo to nieodłączna część wydania na świat dziecka. W momencie zwątpienia we własne siły przypomina mi się, co powiedział mi kiedyś mój pierwszy lekarz- dziewczyno, masz fenomenalną budowę anatomiczną, że mogłabyś posłużyć jako ,,żywy model'' dla studentów tym się pocieszam, może dzięki ślicznym zgięciom macicy łatwiej urodzę?
to akurat jest bezsprzeczne, jednak ja jestem przeciwna tzw. cesarkom na życzenie; żeby ratować życie/ zdrowie dzieciątka labo mamy jak najbardziej, ale dla własnego komfortu fizycznego/psychicznego już nie
no mogli od razu robić cesarkę widząc, że po iluś godzinach poród nie kończy się sukcesem, tylko w Anglii wiele szpitali wychodzi z założenia typowej statystyki: x porodów w miesiącu naturalnych, x cc, x kleszczowych, x próżniowych... muszą się liczby zgadzać, kobieta i jej potrzeby schodzi niestety na dalszy plan
to akurat jest bezsprzeczne, jednak ja jestem przeciwna tzw. cesarkom na życzenie; żeby ratować życie/ zdrowie dzieciątka labo mamy jak najbardziej, ale dla własnego komfortu fizycznego/psychicznego już nie
no mogli od razu robić cesarkę widząc, że po iluś godzinach poród nie kończy się sukcesem, tylko w Anglii wiele szpitali wychodzi z założenia typowej statystyki: x porodów w miesiącu naturalnych, x cc, x kleszczowych, x próżniowych... muszą się liczby zgadzać, kobieta i jej potrzeby schodzi niestety na dalszy plan
napisał/a:
palika
2011-04-10 17:51
NIe głupie. Mam tak samo! Jeszcze tydzień po cc szukałam dziecka w brzuchu . Tzn. głaskałam i czekałam na kopniaki
spokojnie,aż tak źle nie jest. masz przed twarzą parawan i kompletnie nic nie widzisz,ani nie czujesz. najdziwniejsze jest tylko uczucie szarpania brzuchem,gdy rozciągają skórę,aby wydobyć dziecko .
Proszę bardzo:
O 6 zgłosiłam się na oddział, spisałam cała sterte papierzysk, ok godz. 7 zostałam poproszona oprzejściena porodówkę.
Tam kolejna dawka formalności .
Oczywiście standardowo hegar, potem prysznic.
Ok. godz 9 podpięto mnie pod ktg, przysypiałam słuchając rytmu bicia serduszka córci.
Pamiętam jak mocno się denerwowałam.
ok. 9:50 założono mi cewnik, gdzie czynność ta wcale nie jest bolesna jak to straszą wnecie ot może lekko dyskomfortowa.
O 10 zawołano mnie na salę operacyjną i tu nerwy dały o sobie znać...
Serce waliło jak szalone, po podłączeniu tych wszystkich pstrzyczków personel dziągle upominał mnie, żebym się wyciszyła.
Nastepnie anastezjolog liczyła kręgi,masowała, pukała setki razy, żeby się niepomylić.
KAzano mi się maksymalnie skulić, co było bardzo nieprzyjemne i niewygodne.
Najgorzej wspominam wkłucie w kręosłup, bo przy wbijaniu poruszyłam nogą i zaczęla się ogólna panika.
Na szczęście po 10 minutach znieczulenie zadziałało,poczułam okropne gorąco rozlewające się od pasa w dół i znów wpadłam w panikę
NOgi były jak kłody,próbowałam poruszyć palcami i niemogłam!
Wtedy poczułam jak czuja się ludzie sparaliżowani
Położono mi przed twarz parawan, żebym nic nie widziała i mój gin przystąpił do akcji.
Co jakiś czas albo mocno spadało mi tętno i podawali mi tlen wmasce, albo uspokajali bpo zbyt mocno się denerwowałam.
Widziałam tylko twarz lekarza, który puszczał mi oko co chwilai po przecięciu brzucha skomentował, że widzi niezłego niedźwiadka.
Samego nacięcia nie czułam, ale pamiętam to manipulowanie w dole, szarpanie i rozciąganie, a już najgorsze było naciskanie naklatkę piersiową, coby maleństwo się przesunęło
Wtedy zabrakło mi tchu, zaczęło coś pikać i szybko podali mi tlen, który przestał być potrzebny gdy usłyszałam płacz i doktor Julek pokazał mi Igę
Uczucie niesamowitej ulgi,bezkresnego szczęścia to mało powiedziane!
Ryczałam jak bóbr, nie mogłam przestać łkać.
I nie nawidzę tego, że nie mogłam Jej od razu przytulić,pocałować bo ręce miałam przypięte pasami! NIe tak jakw porzypadku SN, gdzie KAcper przez 30 minut tulił się do mnie swoim cieplutkim ciałkiem
Szycie trwało dłużej niż do momentu wyciąnięcia dziecka, a cała operacja 45 minut.
Potem przewieziono mnie na SIN, gdzie całą resztę wspominam tragicznie!
Ten okropny ból w miejscu cięcia, ta niemożność wzięcia swojego dziecka na rece, przez moment (na szczęście krótki) nawet niechęć
Nie mogłam sprawnie się poruszać, przy próbie wyprostowania brakowało mi tchu.
Pod prysznicem zemdlałam tak niemiłosiernie paliła mnie rana
Być może było tak dlatego, ze do porównania miałam poród naturalny, który też przeszłam koszmarnie, ale przynajmniej potem śmigałam jak perszing.
Teraz do tej pory odczuwam kręgosłup
MAjąc porównanie cc mówię stanowcze NIE!
napisał/a:
Misiaq
2011-04-10 17:59
Ale ja się nie doszukuję minusów cesarki, wiadomo, że jak są wskazania to nie ma nas czym dyskutować, ale w momencie kiedy mam stwierdzić co jaki poród jest "lepszy" to wydaje mi się, ze poród naturalny. Przecież jeżeli dzięki cesarce uratowano dziecko lub matkę, to nie ma tu mowy o minusach.
palika, czyli od początku wiedziałaś, ze będziesz miała cesarkę?
palika, czyli od początku wiedziałaś, ze będziesz miała cesarkę?
napisał/a:
pirania2
2011-04-10 19:40
może to głupie - ale co to jest hegar?
napisał/a:
Asieńka
2011-04-10 21:15
to jest tak zwana oczywista oczywistość akurat ale co ma piernik do wiatraka
no to niestety jest akurat moim udziałem ... ale po pierwsze mam nie lepszy na głowie, gdzie na dodatek nie urosły na nim włosy , a po drugie w związku z tymi priorytetami, to olewam tą bliznę, bo w sumie nie często mam okazję chodzić w stroju kąpielowym czy bieliźnie przed ludźmi a poza tym traktuję to jako normalną rzecz i wiadomo skąd to mam, więc muszę się tylko doprowadzić do wyglądu sprzed kilku lat i będę tę bliznę wypinać, żeby się ludzie dziwili, że taka laska ze mnie i dziecko urodziłam (to jeszcze trochę potrwa niestety )
[ Dodano: 2011-04-10, 21:29 ]
palika myślisz, że to taki standard przy cesarce? mnie ani nie kazali robić w domu, ani nie robili w szpitalu
ja bym jeszcze dodała, że:
- po pozszywaniu mnie, przed przewiezieniem na salę, położyli mi na tym świeżo pozszywanym brzuchu taki ciężarem jak w podstawówce były woreczki do ćwiczeń na W-Fie (tylko większy)
- paskudne uczucie jak zaczyna wracać to czucie od pasa w dół
- nam (bo na sali leżało nas 4 - cięte jedna po drugiej) kazano już wstać po jakichś 6-7 godzinach! myślałam, że pielęgniarka zwariowała jak kazała mi wstać i iść się umyć, kiedy człowiek nie miał świeżutką dziurę w brzuchu, a lekarka mówiła, że leży się przez 12 godzin podobno, wg pielęgniarki, udało mi się podnieść najładniej z nas wszystkich, ale wstać i iść udało mi się chyba dopiero za 6 razem, bo za wcześniejszymi robiło mi się czarno przed oczami i zaczynałam mdleć
- na 2 czy 3 dzień po porodzie, laski które rodziły sn to chyba już biegać mogły, a mi ciężko było ustać chwilę, a chodziłam zgarbiona jak babunia, bo długo miałam problem z wyprostowaniem się po znieczuleniu
- ogólnie to uważam, że sam poród, sama operacja to u mnie był prawie pikuś w porównaniu z tym po - pierwszy, drugi dzień i pierwsze godziny, to naprawdę jest wielki ból przy każdym ruchu, a co dopiero konieczność wstania z pozycji na plecach, z wysokiego szpitalnego łóżka... na początku, do wieczora ktoś może być i pomagać przy dziecku, ale w nocy zostaje się samej (a u mnie w szpitalu dzieci są cały czas przy matkach - koleżanka rodziła w innym szpitalu, to dziecko dostała do opieki dopiero na po kilkunastu godzinach)
no to niestety jest akurat moim udziałem ... ale po pierwsze mam nie lepszy na głowie, gdzie na dodatek nie urosły na nim włosy , a po drugie w związku z tymi priorytetami, to olewam tą bliznę, bo w sumie nie często mam okazję chodzić w stroju kąpielowym czy bieliźnie przed ludźmi a poza tym traktuję to jako normalną rzecz i wiadomo skąd to mam, więc muszę się tylko doprowadzić do wyglądu sprzed kilku lat i będę tę bliznę wypinać, żeby się ludzie dziwili, że taka laska ze mnie i dziecko urodziłam (to jeszcze trochę potrwa niestety )
[ Dodano: 2011-04-10, 21:29 ]
palika myślisz, że to taki standard przy cesarce? mnie ani nie kazali robić w domu, ani nie robili w szpitalu
ja bym jeszcze dodała, że:
- po pozszywaniu mnie, przed przewiezieniem na salę, położyli mi na tym świeżo pozszywanym brzuchu taki ciężarem jak w podstawówce były woreczki do ćwiczeń na W-Fie (tylko większy)
- paskudne uczucie jak zaczyna wracać to czucie od pasa w dół
- nam (bo na sali leżało nas 4 - cięte jedna po drugiej) kazano już wstać po jakichś 6-7 godzinach! myślałam, że pielęgniarka zwariowała jak kazała mi wstać i iść się umyć, kiedy człowiek nie miał świeżutką dziurę w brzuchu, a lekarka mówiła, że leży się przez 12 godzin podobno, wg pielęgniarki, udało mi się podnieść najładniej z nas wszystkich, ale wstać i iść udało mi się chyba dopiero za 6 razem, bo za wcześniejszymi robiło mi się czarno przed oczami i zaczynałam mdleć
- na 2 czy 3 dzień po porodzie, laski które rodziły sn to chyba już biegać mogły, a mi ciężko było ustać chwilę, a chodziłam zgarbiona jak babunia, bo długo miałam problem z wyprostowaniem się po znieczuleniu
- ogólnie to uważam, że sam poród, sama operacja to u mnie był prawie pikuś w porównaniu z tym po - pierwszy, drugi dzień i pierwsze godziny, to naprawdę jest wielki ból przy każdym ruchu, a co dopiero konieczność wstania z pozycji na plecach, z wysokiego szpitalnego łóżka... na początku, do wieczora ktoś może być i pomagać przy dziecku, ale w nocy zostaje się samej (a u mnie w szpitalu dzieci są cały czas przy matkach - koleżanka rodziła w innym szpitalu, to dziecko dostała do opieki dopiero na po kilkunastu godzinach)
napisał/a:
timona86
2011-04-10 21:41
pisząc o priorytetach miałam coś zupełnie innego na myśli. Chciałam odnieść się do moich całkiem niedawnych wypowiedzi na temat znieczulenia z o o . Na 100 % pisałam że wezme znieczulenie, że nie chce bólu, że urodze w szpitalu prywatnym. Teraz nie wiem, czy dojrzałam, coś się zmieniło, ale ważniejsze jest dla mnie opieka nad dzieckiem w trakcie i po porodzie (w prywatnym gdzie chciałam rodzić, nie było patologii noworodka na wszelki wypadek) niż mój ból czy moja wygoda.
ale wracając do tematu: cesarka na życzenie ? - tego nie pojmuję.
W przypadku zagrożenia dziecka czy matki - ok, jak najbardziej
[ Dodano: 2011-04-10, 22:00 ]
ale każda z nas jeszcze nie rodzących doskonale o tym wie Ja wiem, że różne rzeczy mogą się wydarzyć na sali porodowej, co nie zmienia faktu, że podobnie jak Dżastuś do swojego przyszłego porodu jestem nastawiona pozytywnie, nie dopuszczam do siebie złych myśli. Wierzę że to wszystko zapisane jest u Góry i pesymistyczne podejście nic nie zmieni i nic nie pomoże
napisał/a:
palika
2011-04-10 22:26
Zapomniałam dodać, że w naszych tarnowskich szpitalach
Pod resztą podpisuję się obiema łapami, wszystko też przeżyłam dokładnie tak, jak piszesz, tylko pisałam relację mając u cyca Igę .
Mi też pielęgniarka kazała wstać po ok 7 h i od razu odpłynęłam
Nie. Mieliśmy już zaplanwany poród rodzinny, po czym na 3 tyg przed rozwiązaniem lekarz zdiagnozował u mnie HPV wirusa i ze względu na ryzyko zakażenia Małej podjął decycję o cc.
Gdy otrząsnęłam się z szoku, to się nawet ucieszyłam, bo chciałam mieć porównanie.
I wiem jedno-nigdy więcej!
lewatywka
napisał/a:
Patka2
2011-04-10 22:47
Jaki stres??
napisał/a:
palika
2011-04-11 10:06
A taki, że przeciskając się się przez wąski kanał rodny dziecko w naturalny sposób przygtowuje się do życia w nowym środowisku.
Skurcze sprawiają, że wydzielają się hormony, które pomagają przetrwać ten stresujący czas, a skurcze są swoistym masażem, który wspomaga proces oddychania.
Natomiast podczas przeciskania dziecko pozbywa się wód płodowych z organizmu.
Podczas cc dziecko wydobywane jest gwałtownie, bez tego naturalnego treningu.
Nagle ktoś przecina mu "mieszkanko", szarpie i "wydziera".
I już zawsze będę za naturalnym porodem.
Pomimo okrutnego bólu jaki przeżyłam podczas porodu siłami natury, nie ma porównania z momentem ulgi i nieopisanego szczęścia, gdy dziecko jest już na świecie!
napisał/a:
Patka2
2011-04-11 10:34
palika, ok, a jaki slad w psychice to zostawia??