Problematyczni przyszli teściowie :(
napisał/a:
mała_czarna
2011-01-15 13:42
w przerwie między zajęciami ? czy w przerwie między nauką ?
jeśli między zajęciami to zawsze może powiedzieć, że zajęcia się przedłużyły, musiał coś skserować, chciał coś zjeść i tak zleciało.
A jeśli w przerwie miedzy nauką - to może zadzwonić z raz i powiedzieć, że więcej przerw sobie nie robi bo ma multum rzeczy do zrobienia.
A niech płaczą do cholery jak tacy nierozumni są. Wiem, że do tego dużo siły potrzeba - ale gdyby tak Twój M. przeprowadził rozmowę, powiedział jak to wygląda z jego strony i zaproponował jakiś kompromis - a na płacz matki po prostu wyszedł/rozłączył się ? I wysłał jakiegoś smsa typu 'jeśli będziesz chciała pogadać a nie płakać w słuchawkę to zadzwoń' - albo jakoś tak, mniej ostro ale sens ten sam.
matko, czyli gdy on będzie bardziej szanował Twoje zdanie jako żony niż mamusi to znaczy, że rodziców się wyrzeka ? i że rodzice niepotrzebni ?
napisał/a:
aneczka98
2011-01-15 13:54
oby tak było. Tyle, że niektórzy nie potrafią zrozumieć tego, ze jak DOROSŁE dziecko ma już swoją rodzinę i potrafi ją utrzymać, to już wtedy mamusia i tatuś już nie grają tej najważniejszej roli :/
napisał/a:
abunee
2011-01-15 13:56
Zgadzam się.
W ogóle takie mówienie że "wyrzeka się rodziny" bo nie chce zrobić tego czy tamtego to granie na uczuciach. (czego ja osobiście nienawidzę- to szantaż emocjonalny) Może matka M. jest znerwicowana przez ojca-dominatora, i chce być jak najlepszą matką dlatego jest tak nadopiekuńcza?
W zasadzie to wiedziałam że tak będzie... Tacy ludzie są święcie przekonani że robią dobrze, a jakby ktoś im zarzucił że jest coś nie tak byliby pewnie oburzeni "bo jak to,. dbamy o syna najlepiej jak umiemy" Poza tym znam to "zaściankowe" myślenie pt co ludzie powiedzą, bo u mnie w rodzinie jest to samo
W ogóle takie mówienie że "wyrzeka się rodziny" bo nie chce zrobić tego czy tamtego to granie na uczuciach. (czego ja osobiście nienawidzę- to szantaż emocjonalny) Może matka M. jest znerwicowana przez ojca-dominatora, i chce być jak najlepszą matką dlatego jest tak nadopiekuńcza?
W zasadzie to wiedziałam że tak będzie... Tacy ludzie są święcie przekonani że robią dobrze, a jakby ktoś im zarzucił że jest coś nie tak byliby pewnie oburzeni "bo jak to,. dbamy o syna najlepiej jak umiemy" Poza tym znam to "zaściankowe" myślenie pt co ludzie powiedzą, bo u mnie w rodzinie jest to samo
napisał/a:
BosiaB
2011-01-15 14:03
daffodil, qrcze normalnie nie wiem co powiedzieć ... Naprawdę sytuacja masakryczna Nie wiele nowych rad mogę wnieść w tą sytuację, bo wszystko co mi przyszło do głowy napisały już dziewczyny. Myślałam tez nawet o wizycie u psychologa (bo jak dla mnie to Jego rodzice - a zwłaszcza Matka, z tymi swoimi szantażami emocjonalnymi - powinna sie skontaktować ze specjalistą). Wiem, że może to zabrzmiało brutalnie... No ale widzę, że na to też nie ma szans, więc może faktycznie to spotkanie z księdzem i jego interwencja w tej sprawie coś pomoże? Mam taką nadzieję i mocno, mocno zaciskam za Was kciuki, żebyście potrafili Oboje, a zwłaszcza M. z tą sytuacją poradzić!
napisał/a:
~gość
2011-01-15 16:19
zamiast powiedziec: tak, wzialem mamo
"brawo" dal tej pani
jakbym swoich słyszała ale przeciez on zaczał pracowac wiec chyba juz go nie utrzymują?
(ja od swoich finansowo tez się juz na szczescie uwolniłam, zresztą raptem dokładali do mnie 150zl miesiecznie, bo biore stypendium)
doczytałam - pracuje od miesiaca, ale moze moglby przestac brac z domu tyle pieniedzy ile bral dotychczas zeby zaznaczyc - ze sie od nich zaczyna uniezalezniac finansowo
ja bym w to zbytnio nie wierzyła..
naprawde jakbym swoich rodziców slyszała.. (a rys psychologiczny podobny - same 5tki, wiecznie grzeczna ukochana coreczka rodziców robiąca co jej sie każe)
jedyna odpowiedz to NIE bo co ze studiami :) to ich ostudzi
podejrzewam ze oboje jego rodzice sa bez wyzszego wykstalcenia cale swoje ambicje przelali na swojego kochanego jedynaka, poza tym pewnie cale zycie sie dorabiali i ciagle im malo, maja poczucie straconego zycia i niech chociaz dziecku bedzie lepiej niz im - podejrzewam ze wlasnie tak mysla - dlatego dziecko nie moze im sprawiac zawodu, a im sie w glowie nie miesci ze mozna pogodzic zycie naukowe (2 kierunki) z zyciem osobistym (bo nigdy nie studiowali, prawda?)
moze to nic nie pomoze ale wazna jest szczera rozmowa - z podkresleniem ze od kiedy studiuje - wlasnie tak robi - udaje mu sie pogodzic nauke (bo wyniki pewnie nadal ma bardzo dobre), spotkania z Tobą i jeszcze ich, ze nikt nie cierpi - ze ich zale i zarzuty sa wyimaginowane
żonkilku to na pewno jest małe miasteczko a nie jakas zapadła wioska z trzema domami na krzyż? bo mentalnosc malomiasteczkowa az tak zasciankowa raczej nie jest..
wiesz, problem leży w tym ze chyba popelniacie mezalians - Ty jestes dziewczynką z miasta - stolicy w dodatku! ktora zawsze miała silne wsparcie takze finansowe (co widac nadal) w rodzicach a on pochodzi z zakompleksionej rodziny i sam te kompleksy chyba czesciowo przejął
niby nie z rodzicami a z nim bedziesz zyła, ale schemat jaki kładli mu do głowy latami mogl sie w nim utrwalic na tyle silnie ze to moze byc nie do przeskoczenia i mimo calej waszej milosci w koncu nie dacie rady (ale bede za Was trzymac ogromne kciuki zeby Wam sie udało)
moje propozycje - rodzinny psycholog - Twoj narzeczony i jego rodzice powinni wybrac sie razem - wiem, nie posluchali ksiedza, ale moze chociaz madrego psychologa posluchają
moja psycholog ostatnio mi opowiadała o bardzo podobnym przypadku rodzicielskim gdzie chlopak (w sumie to 30latek) wreszcie nie wytrzymal i popelnil samobojstwo, skrajny przypadek ale prawdziwy, a rodzice do konca nie mogli pojac i chyba juz nie zrozumieją ze zabili go swoim nadmierem milosci przesadnej troskliwosci nadopiekunczosci - tez ich we wszytskim sluchal, nie pozwolili mu ozenic sie z kobieta z ktora chcial, kupowali mu ciagle ubranka (30latkowi!) kazali jet to tamto siamto.. az wreszcie pękł..
to sie mowi - "czytam - przeczytałam zaraz znow poczytam" - przeciez oklamuje ich z tym nieodwiedzaniem Ciebie, co za roznica.. tylko to donikad nie prowadzi..
to musi zaczac nad sobą pracowac - on musi byc konsekwentny bo naprawde skonczy jak ten chlopak powyzej :(
"brawo" dal tej pani
jakbym swoich słyszała ale przeciez on zaczał pracowac wiec chyba juz go nie utrzymują?
(ja od swoich finansowo tez się juz na szczescie uwolniłam, zresztą raptem dokładali do mnie 150zl miesiecznie, bo biore stypendium)
doczytałam - pracuje od miesiaca, ale moze moglby przestac brac z domu tyle pieniedzy ile bral dotychczas zeby zaznaczyc - ze sie od nich zaczyna uniezalezniac finansowo
ja bym w to zbytnio nie wierzyła..
naprawde jakbym swoich rodziców slyszała.. (a rys psychologiczny podobny - same 5tki, wiecznie grzeczna ukochana coreczka rodziców robiąca co jej sie każe)
jedyna odpowiedz to NIE bo co ze studiami :) to ich ostudzi
podejrzewam ze oboje jego rodzice sa bez wyzszego wykstalcenia cale swoje ambicje przelali na swojego kochanego jedynaka, poza tym pewnie cale zycie sie dorabiali i ciagle im malo, maja poczucie straconego zycia i niech chociaz dziecku bedzie lepiej niz im - podejrzewam ze wlasnie tak mysla - dlatego dziecko nie moze im sprawiac zawodu, a im sie w glowie nie miesci ze mozna pogodzic zycie naukowe (2 kierunki) z zyciem osobistym (bo nigdy nie studiowali, prawda?)
moze to nic nie pomoze ale wazna jest szczera rozmowa - z podkresleniem ze od kiedy studiuje - wlasnie tak robi - udaje mu sie pogodzic nauke (bo wyniki pewnie nadal ma bardzo dobre), spotkania z Tobą i jeszcze ich, ze nikt nie cierpi - ze ich zale i zarzuty sa wyimaginowane
żonkilku to na pewno jest małe miasteczko a nie jakas zapadła wioska z trzema domami na krzyż? bo mentalnosc malomiasteczkowa az tak zasciankowa raczej nie jest..
wiesz, problem leży w tym ze chyba popelniacie mezalians - Ty jestes dziewczynką z miasta - stolicy w dodatku! ktora zawsze miała silne wsparcie takze finansowe (co widac nadal) w rodzicach a on pochodzi z zakompleksionej rodziny i sam te kompleksy chyba czesciowo przejął
niby nie z rodzicami a z nim bedziesz zyła, ale schemat jaki kładli mu do głowy latami mogl sie w nim utrwalic na tyle silnie ze to moze byc nie do przeskoczenia i mimo calej waszej milosci w koncu nie dacie rady (ale bede za Was trzymac ogromne kciuki zeby Wam sie udało)
moje propozycje - rodzinny psycholog - Twoj narzeczony i jego rodzice powinni wybrac sie razem - wiem, nie posluchali ksiedza, ale moze chociaz madrego psychologa posluchają
moja psycholog ostatnio mi opowiadała o bardzo podobnym przypadku rodzicielskim gdzie chlopak (w sumie to 30latek) wreszcie nie wytrzymal i popelnil samobojstwo, skrajny przypadek ale prawdziwy, a rodzice do konca nie mogli pojac i chyba juz nie zrozumieją ze zabili go swoim nadmierem milosci przesadnej troskliwosci nadopiekunczosci - tez ich we wszytskim sluchal, nie pozwolili mu ozenic sie z kobieta z ktora chcial, kupowali mu ciagle ubranka (30latkowi!) kazali jet to tamto siamto.. az wreszcie pękł..
to sie mowi - "czytam - przeczytałam zaraz znow poczytam" - przeciez oklamuje ich z tym nieodwiedzaniem Ciebie, co za roznica.. tylko to donikad nie prowadzi..
to musi zaczac nad sobą pracowac - on musi byc konsekwentny bo naprawde skonczy jak ten chlopak powyzej :(
napisał/a:
Tigana
2011-01-15 16:36
daffodil, straszne.
Jak dla mnie opcja jest tylko jedna- gwałtownie odciąć pępowinę. Jeden telefon dziennie, wieczorem, z krótkim sprawozdaniem z dnia, w ciągu dnia niech nie odbiera w ogóle, w końcu pracuje/ studiuje.... Na hasła w stylu "masz wracać/ wziąć to i to/ zawiązać szalik" proponuję grzeczną odpowiedź " jestem dorosły i potrafię o siebie zadbać", na płacz/krzyki najlepiej się rozłączać zwyczajnie, powiedzieć "porozmawiamy jak się będziecie normalnie zachowywać" i tyle, na początku będzie ciężko, ale z czasem sie nauczą, że takie chwyty nie działają.
Jak zaczną grozić wyrzekaniem, to niech powie, że ich kocha i on się ich nie wyrzeka, ale skoro oni sie go wyrzekają za bycie DOROSŁYM człowiekiem to trudno, poczeka aż im przejdzie. Nie wierzę żeby rzeczywiście się do tego posunęli, bo co ludzie powiedzą, jakby się przestał w domu pokazywać
Moga próbować finanse mu obciąć, ale na to jest prosty argument, że wtedy zrezugnuje z jednego kierunku i pójdzie do pracy na bank ich to wystraszy.
trzeba dużo konsekwencji w tym, ale jak nie rozwiążecie tego zanim zamieszkacie razem, to niestety ty też z czasem zaczniesz być dla nich takim dzieckiem, a tego już nie wytrzymacie.
Jak dla mnie opcja jest tylko jedna- gwałtownie odciąć pępowinę. Jeden telefon dziennie, wieczorem, z krótkim sprawozdaniem z dnia, w ciągu dnia niech nie odbiera w ogóle, w końcu pracuje/ studiuje.... Na hasła w stylu "masz wracać/ wziąć to i to/ zawiązać szalik" proponuję grzeczną odpowiedź " jestem dorosły i potrafię o siebie zadbać", na płacz/krzyki najlepiej się rozłączać zwyczajnie, powiedzieć "porozmawiamy jak się będziecie normalnie zachowywać" i tyle, na początku będzie ciężko, ale z czasem sie nauczą, że takie chwyty nie działają.
Jak zaczną grozić wyrzekaniem, to niech powie, że ich kocha i on się ich nie wyrzeka, ale skoro oni sie go wyrzekają za bycie DOROSŁYM człowiekiem to trudno, poczeka aż im przejdzie. Nie wierzę żeby rzeczywiście się do tego posunęli, bo co ludzie powiedzą, jakby się przestał w domu pokazywać
Moga próbować finanse mu obciąć, ale na to jest prosty argument, że wtedy zrezugnuje z jednego kierunku i pójdzie do pracy na bank ich to wystraszy.
trzeba dużo konsekwencji w tym, ale jak nie rozwiążecie tego zanim zamieszkacie razem, to niestety ty też z czasem zaczniesz być dla nich takim dzieckiem, a tego już nie wytrzymacie.
napisał/a:
daffodil1
2011-01-15 17:50
między nauka
'nawet chwili nie znajdziesz żeby z mamą pogadać? ;('
ja mu to ciągle powtarzam..tyle że podstawą tutaj i 'kluczem do sukcesu' będzie uodpornienie się na płacz..a to mu narazie nie wychodzi...
no niestety... jeszcze rodziną nie jesteśmy, ale tak jak już pisałam wątpię aby miało się to zmienić tak nagle...
a ja także! wiem, że to nie moja matka, ale przyszła teściowa której szczerze nie znoszę, ale ja już dawno przestałam się nabierać na jej jęki... po każdej akcji płacze jak to ją uszy bolą, a potem że kręgosłup, całe plecy i w ogóle ledwo żyje...litość
dokładnie...
a to mnie tak irytuje, że nie wiem...jak np z tą pizzą.. no nie wyobrażam sobie żeby mi coś takiego przyszło do głowy w ogóle!
BosiaB,
nawet nie wiesz jaka jestem cięta na to... nie mówię, że u mnie w domu to się olewało dzieci (trochę nas było), ale rodzice zajmowali się zawsze nami ale bez przesady... a tutaj matka lata i najchętniej wszystko za niego robi w domu... jak wylało jej się coś w kuchni i M złapał za szmatkę żeby wytrzeć to narobiła rabanu że ma mu oddać, bo się pobrudzi jeszcze... jak zmył po sobie w domu po roku mieszkania ze mną to była wielce zszokowana. a jak mieszkaliśmy razem? pomagał mi we wszystkim, a robił nawet więcej ode mnie...sprzątanie, gotowanie, pranie...nigdy nie usłyszałam skargi z jego ust
ma 2 kierunki, więc pracuje tylko w weekend jako kelner...nie starczyło by nawet żeby mieszkanie opłacić
już nie mogę znaleźć cytatu u siebie, ale chyba chodziło o to żeby wrócił ode mnie do siebie, bo już po zmroku. zresztą pamiętam jak się przenosiliśmy do innego miasta to usłyszał, że albo warszawa, albo wraca W TEJ CHWILI do domu do jakieś tam pracy w hurtowni czy czymś...to mnie zdziwiło, bo niby taki nacisk na wykształcenie...
skończyli chyba później jakieś studium...pewna nie jestem...nie pamiętam...ale to to już dawno ogarnęłam...
hmm...gdyby on się uczył tyle ile oni myślą, że się uczy to byłby już profesorem...
wyniki ma wciąż bardzo dobre...ma stypendium na jednym kierunku, drugi dopiero zaczął ale też pewnie będzie miał stypendium...a żeby było śmieszniej to gdybyśmy nie przenieśli się do innego miasta na studia to miałby także stypendium sportowe. mógł się jeszcze postarać o stypendium ministra, ale zaspał, bo nie wiedział o tym... kiedyś im wyznał po jakimś egzaminie, że tak naprawdę to uczył się 'tylko' 3 dni wcześniej to nie powiem że była awantura, ale szok, nerwy i 'nigdy wiecej tak nie rób'
411,9 os./km²
hmm nie powiem, że nigdy mi nie przyszło do głowy czy on aby nie przejmie zachowań od matki a raczej od ojca... mieszkaliśmy razem rok, nie wyobrażam sobie bardziej wzorowego zachowania. wiadomo zdarzały się kłótnie, ale raczej bez związku z zasadami panującymi w domu. jedyna bliskość jaką widzę jego i ojca to zamiłowanie do gadżetów i drogich rzeczy
właśnie księdza ostatnio posłuchali i tym razem M też chce jego poprosić o pomoc
nawet tak nie mów...on ma dla kogo żyć!
no właśnie...ja wiem, że można kłamać tylko mi to nie wystarcza, bo wiem że donikąd to nie prowadzi...
bardzo dobry pomysł. tylko bardzo źle jest potem słuchać tego płaczu. a nawet jak się rozłączy to wie że ona płacze i tym razem ojciec dzwoni go ochrzanić...
dobre :D
'nawet chwili nie znajdziesz żeby z mamą pogadać? ;('
ja mu to ciągle powtarzam..tyle że podstawą tutaj i 'kluczem do sukcesu' będzie uodpornienie się na płacz..a to mu narazie nie wychodzi...
no niestety... jeszcze rodziną nie jesteśmy, ale tak jak już pisałam wątpię aby miało się to zmienić tak nagle...
a ja także! wiem, że to nie moja matka, ale przyszła teściowa której szczerze nie znoszę, ale ja już dawno przestałam się nabierać na jej jęki... po każdej akcji płacze jak to ją uszy bolą, a potem że kręgosłup, całe plecy i w ogóle ledwo żyje...litość
dokładnie...
a to mnie tak irytuje, że nie wiem...jak np z tą pizzą.. no nie wyobrażam sobie żeby mi coś takiego przyszło do głowy w ogóle!
BosiaB,
nawet nie wiesz jaka jestem cięta na to... nie mówię, że u mnie w domu to się olewało dzieci (trochę nas było), ale rodzice zajmowali się zawsze nami ale bez przesady... a tutaj matka lata i najchętniej wszystko za niego robi w domu... jak wylało jej się coś w kuchni i M złapał za szmatkę żeby wytrzeć to narobiła rabanu że ma mu oddać, bo się pobrudzi jeszcze... jak zmył po sobie w domu po roku mieszkania ze mną to była wielce zszokowana. a jak mieszkaliśmy razem? pomagał mi we wszystkim, a robił nawet więcej ode mnie...sprzątanie, gotowanie, pranie...nigdy nie usłyszałam skargi z jego ust
ma 2 kierunki, więc pracuje tylko w weekend jako kelner...nie starczyło by nawet żeby mieszkanie opłacić
już nie mogę znaleźć cytatu u siebie, ale chyba chodziło o to żeby wrócił ode mnie do siebie, bo już po zmroku. zresztą pamiętam jak się przenosiliśmy do innego miasta to usłyszał, że albo warszawa, albo wraca W TEJ CHWILI do domu do jakieś tam pracy w hurtowni czy czymś...to mnie zdziwiło, bo niby taki nacisk na wykształcenie...
skończyli chyba później jakieś studium...pewna nie jestem...nie pamiętam...ale to to już dawno ogarnęłam...
hmm...gdyby on się uczył tyle ile oni myślą, że się uczy to byłby już profesorem...
wyniki ma wciąż bardzo dobre...ma stypendium na jednym kierunku, drugi dopiero zaczął ale też pewnie będzie miał stypendium...a żeby było śmieszniej to gdybyśmy nie przenieśli się do innego miasta na studia to miałby także stypendium sportowe. mógł się jeszcze postarać o stypendium ministra, ale zaspał, bo nie wiedział o tym... kiedyś im wyznał po jakimś egzaminie, że tak naprawdę to uczył się 'tylko' 3 dni wcześniej to nie powiem że była awantura, ale szok, nerwy i 'nigdy wiecej tak nie rób'
411,9 os./km²
hmm nie powiem, że nigdy mi nie przyszło do głowy czy on aby nie przejmie zachowań od matki a raczej od ojca... mieszkaliśmy razem rok, nie wyobrażam sobie bardziej wzorowego zachowania. wiadomo zdarzały się kłótnie, ale raczej bez związku z zasadami panującymi w domu. jedyna bliskość jaką widzę jego i ojca to zamiłowanie do gadżetów i drogich rzeczy
właśnie księdza ostatnio posłuchali i tym razem M też chce jego poprosić o pomoc
nawet tak nie mów...on ma dla kogo żyć!
no właśnie...ja wiem, że można kłamać tylko mi to nie wystarcza, bo wiem że donikąd to nie prowadzi...
bardzo dobry pomysł. tylko bardzo źle jest potem słuchać tego płaczu. a nawet jak się rozłączy to wie że ona płacze i tym razem ojciec dzwoni go ochrzanić...
dobre :D
napisał/a:
mała_czarna
2011-01-15 18:18
a jeśli by powiedział coś w stylu 'no, dobrze możemy porozmawiać, najwyżej nie pójdę spać' ?
im dłużej będzie dawał się manipulować tym trudniej będzie to skończyć.
nigdy więcej tak nie rób bo co? Przecież zaliczył. I to pewnie na 5 albo w najgorszym wypadku na 4, tak ?
Żonkilek, wiadomo, że będzie ciężko, ale zastanówcie się co jest lepsze:
- teraz przecierpieć i znieść jakoś to, że ona płacze, ale zrobić wszystko, żeby oni zrozumieli, że M. jest dorosły i umie o siebie zadbać i nie potrzebuje całodobowej niani
- męczyć się przez naście/dziesiąt lat z telefonami od mamusi kilkanaście razy dziennie, z pytaniami czy 30-40 letni facet ubrał szalik i łyka tabletki bo chory jest
napisał/a:
daffodil1
2011-01-15 18:24
no własnie na 5...
zgadzam się w całej rozciągłości. wiem że pierwsza opcja jest przyszłościowa, ale także wiem, że dużo pracy przed nami, a głównie M
zgadzam się w całej rozciągłości. wiem że pierwsza opcja jest przyszłościowa, ale także wiem, że dużo pracy przed nami, a głównie M
napisał/a:
mała_czarna
2011-01-15 18:46
ej, warto przecież. Spokój jest najważniejszy.
A teraz komunikat specjalny dla Twojego M.:
Dasz radę, będzie ciężko, ale przecież jesteś silnym facetem i masz o co walczyć. Wasz spokój jest najważniejszy. Jeśli teraz nie powalczysz, później będzie trudniej. Będzie się to odbijało nie tylko na Tobie ale i na Żonkilku a w przyszłości na Waszych dzieciach.
Dasz radę. Dacie. Musicie dać. Jesteście razem, we dwoje łatwiej się walczy.
Trzymam za Was, za Ciebie kciuki.
napisał/a:
daffodil1
2011-01-15 18:57
mała_czarna, Dziękuję :*
napisał/a:
mała_czarna
2011-01-15 19:32
daffodil, polecam się na przyszłość ;)