Przygotowania_do_świąt...

napisał/a: ~Nixe 2011-12-20 21:15
W dniu 2011-12-20 15:03, XL pisze:
> Dnia Tue, 20 Dec 2011 14:35:32 +0100, Nixe napisał(a):
>
>> W tym roku powiedziałam basta i naprawdę ma być symbolicznie po
>> troszeczku dla każdego. Niczego tak nie cierpię, jak wyrzucania
>> zepsutego jedzenia, bo nikt nie dał rady go pochłonąć.
>
> Zamrażarki są, no i zaraz po Nowym Roku karnawał - nigdy nie mam kłopotu z
> upłynnieniem jedzonka

Nie przepadam za odmrażanym, gotowym jedzeniem, więc mrożę naprawdę w
wyjątkowych przypadkach.

N.
napisał/a: ~Qrczak 2011-12-20 21:16
Dnia 2011-12-20 21:08, niebożę Bbjk wylazło do ludzi i marudzi:
> W dniu 2011-12-20 21:01, medea pisze:
>
>> Polędwica to najdroższe mięso, słabo rotuje. Nie liczyłabym na to, że
>> nie jest odświeżane, a w najlepszym razie odmrażane. Chyba że w naprawdę
>> ekskluzywnej i mocno obleganej restauracji.
>
> W naszym kraju jest trudno trafić na dobrą polędwicę. Zdarza się bardzo
> rzadko, a i tak nigdzie nie trafiłam na taką, która dorównywałaby stekom
> włoskim, hiszpańskim, czy portugalskim ze zwykłych przydrożnych
> grillowni(?). Z przyjemnością przetestuję restaurację z takim stekiem,
> które poleca XL, czekam na adres, na pewno podczas jakiejś podróży
> wypróbuję :)

Bo to pewnie u siebie w domu podaje. Ale bele kogo nie wpuszcza. Więc
cusz... musimy obejść się smakiem, ewentualnie trzy razy przeżutym mielonym

Qra
--
Każdy facet myśli, że kobiety marzą o księciu. Gówno prawda.
One marzą o tym, żeby się nażreć i nie przytyć.
napisał/a: ~Nixe 2011-12-20 21:26
W dniu 2011-12-20 14:55, XL pisze:

>> Może tam faktycznie jest takie ryzyko.
>
> Nie wiem, jaka może być różnica lokalnie.

W sensie, że akurat w tej restauracji.

> Kiedyś to było powszechne, pamiętam sama.

Nie tylko kiedyś. Teraz też tak jest. Nie dalej, jak miesiąc temu
wcinałam tatara z jajem w jednej z trójmiejskich restauracji.

> A one mają jakieś (może unijne?) oznaczenia? - to będę uważać ;-PPP

Podejrzane, czyli na pierwszy rzut oka wyglądające tak, że odechciewa
się nawet wchodzić

>> sezonowych
>> lodziarniach czy innych tego typu przybytkach.

> U nas w Kielcach, odkad szerzy się salmonella,

Czyli jednak lokalizacja też ma znaczenie
W Trójmieście się nie szerzy :P

N.
napisał/a: ~XL 2011-12-20 21:27
Dnia Tue, 20 Dec 2011 20:41:18 +0100, Bbjk napisał(a):

> W dniu 2011-12-20 20:16, XL pisze:
>
>> Jeśli chodzi o mięso, to plaster polędwicy saute najchętniej.
>
> Podziel się wiedzą, gdzie w Polsce można zjeść naprawdę dobrą polędwicę
> z grilla, chętnie przetestuję.

Dlaczego z grilla? - może też być z pieca lub z patelni. I niekoniecznie
polędwica - każdy kawałek litego mięsa.
I co to znaczy "naprawdę dobra" - bo jak widzę, ta "naprawdę dobra" dla
Ciebie nigdy nie będzie "naprawdę dobrą" dla mnie albo odwrotnie...
Ale jadłam kiedyś dobrą polędwicę w restauracji "Krew i Róża" w Krakowie
przy Grodzkiej, w karczmie Antolka w Książu Wielkim, w paru innych
miejscach też - chyba np w "Staromiejskiej" w Warszawie, a rodzina poleca
"Karczmę Zbójnicką" w Zawoi Policznym.

Ponadto polecam restaurację "Złota Gęś" w Siewierzu - polędwicy tam nie
podają, ale inny porządny kawałek mięsa zjeść tam można - pyszna pieczona
kaczka lub żołądki gęsie, jakich nigdzie nie robią. Polecam!
--
XL
napisał/a: ~XL 2011-12-20 21:29
Dnia Tue, 20 Dec 2011 20:51:21 +0100, Paulinka napisał(a):

> XL pisze:
>> Dnia Tue, 20 Dec 2011 20:23:54 +0100, Paulinka napisał(a):
>>
>>> Na kuchnię w restauracji, a nie jakimś barze czy innej podejrzanej
>>> garkuchni nigdy(!) nic nie wraca z sali. Podstawowa i święta zasada.
>>> Klient za to zapłacił, nawet jeśli nie tknął, musi to zostać wyrzucone.
>>
>> Chłe, chłe, chłe.
>
> Czyli tak jak myślałam, bywasz w garkuchniach, a nie restauracjach.
> Zresztą znamiennie o tym świadczy fakt przytoczonego przez Ciebie
> wcześniej mielonego...

Głupia jesteś. Mielone mięso jest używane w każdej restauracji.
--
XL
napisał/a: ~Nixe 2011-12-20 21:31
W dniu 2011-12-20 15:02, XL pisze:
> Dnia Tue, 20 Dec 2011 14:32:27 +0100, Nixe napisał(a):
>
>> W dniu 2011-12-20 13:54, XL pisze:
>>
>>> Tak, w dodatku one nigdy nie były małe, nigdy nie pracowałam zawodowo poza
>>> domem i nigdy nie musiałam dojeżdżać ani dowozić dzieci. 3-)
>>
>> I zawsze robiłaś Wigilie na full-wypas z dokładnie takim samym menu, jak
>> przed chwilą przedstawiłaś?
>
> Napisałam przed chwilą - z bogatszym. Bo bywało znacznie więcej osób, bo i
> ponad 20, a każdemu jeszcze pakowałam "na wynos", zwłaszcza samotnym
> ciociom...
>
>> Bujać to my, a nie nas :)
>
> Miłe, że nie wierzysz

No nie bardzo wierzę, bo wiem, jak wyglądały przygotowywania do Wigilii
na 15-20 osób u mojej babci - nie pracującej i mającej dorosłe dzieci.
Zapieprz przez całe dnie. Nie wyobrażam sobie tego pracując zawodowo po
kilkanaście godzin dziennie i mając dwójkę aktywnych dzieci, do tego
niewielką pomoc ze strony jeszcze bardziej zapracowanego męża. Tzn.
pewnie na siłę się da (siedząc po nocach), ale ja akurat cenię sobie
równowagę psychiczną, więc nie porywam się z motyką na słońce

> Ja też siebie do dziś szczerze podziwiam. Mając tylko Kuchnię Polską pod
> ręką, nie umiejac zbyt wiele z domu, już jako 22-latka zaczęłam żtp

Co to jest żpt?

> Moja Mama mnie bezpośrednio zbytnio nie chwaliła, było mi nawet przykro,
> ale do dziś docierają do mnie echa jej pochwał, które wygłaszała do
> znajomych na temat i mojej kuchni, i mojej piwnicy (przetwory) - to jest
> dla mnie największa pochwała i to jest dla mnie najważniejsze

A Twoja mama była dobrą kucharką czy sama się wszystkiego nauczyłaś?

N.
napisał/a: ~XL 2011-12-20 21:32
Dnia Tue, 20 Dec 2011 21:01:33 +0100, medea napisał(a):

> W dniu 2011-12-20 20:16, XL pisze:
>> Dnia Tue, 20 Dec 2011 19:44:46 +0100, medea napisał(a):
>>
>>> W dniu 2011-12-20 19:18, XL pisze:
>>>> Nigdy nie jadam pierogów, schabowych ani mielonych kotletów w tzw
>>>> zakładach zbiorowego żywienia. Z zasady.
>>> A co jadasz, jeśli już?
>> Jeśli chodzi o mięso, to plaster polędwicy saute najchętniej.
>
> Polędwica to najdroższe mięso, słabo rotuje. Nie liczyłabym na to, że
> nie jest odświeżane, a w najlepszym razie odmrażane. Chyba że w naprawdę
> ekskluzywnej i mocno obleganej restauracji.

Nieświeże mięso moje zmysły węchu, smaku i wzroku potrafią rozpoznać zanim
w ogóle kelner talerz dobrze postawi...
Serio. Dosyć się z takimi "sztukami" na-stykałam w socjalizmie.

>
>> To sobie przeczytaj artykuł o wesołym miasteczku i podwójnie
>> panierowanych kotletach schabowych. Itp.
>
> Podwójną panierkę przecież da się wyczuć na pierwszy rzut nawet oka, a
> co dopiero zęba.
>

Przecież pisałam, że nie jadam - żeby nie musieć wyczuwać.


--
XL
napisał/a: ~Paulinka 2011-12-20 21:33
XL pisze:
> Dnia Tue, 20 Dec 2011 20:51:21 +0100, Paulinka napisał(a):
>
>> XL pisze:
>>> Dnia Tue, 20 Dec 2011 20:23:54 +0100, Paulinka napisał(a):
>>>
>>>> Na kuchnię w restauracji, a nie jakimś barze czy innej podejrzanej
>>>> garkuchni nigdy(!) nic nie wraca z sali. Podstawowa i święta zasada.
>>>> Klient za to zapłacił, nawet jeśli nie tknął, musi to zostać wyrzucone.
>>> Chłe, chłe, chłe.
>> Czyli tak jak myślałam, bywasz w garkuchniach, a nie restauracjach.
>> Zresztą znamiennie o tym świadczy fakt przytoczonego przez Ciebie
>> wcześniej mielonego...
>
> Głupia jesteś. Mielone mięso jest używane w każdej restauracji.

Ty zaś jesteś tak 'światowa', że nawet haccap wywołuje u Ciebie to
głupiutkie mruganie oczu 3-)

--

Paulinka
napisał/a: ~Nixe 2011-12-20 21:36
W dniu 2011-12-20 17:16, XL pisze:
> Dnia Tue, 20 Dec 2011 17:08:31 +0100, Szpilka napisał(a):
>
>> Użytkownik "XL" napisał w wiadomości
>> news:tbqsf1r9zdln.19qxl9mq0ss4p.dlg@40tude.net...
>>> Dnia Tue, 20 Dec 2011 15:43:59 +0100, Anai napisał(a):
>>>
>>>> W dniu 20.12.2011 14:56, XL pisze:
>>>>
>>>>> Sernik na zimno to ja robię... gotowany, przepis już chyba tu podawałam.
>>>>> A jeśli nie gotowany, to bez surowych jajek w serze.
>>>>>
>>>>>
>>>> A ser do naleśników? Też bez jajka?
>>>
>>> Z jajkiem, o zgrozo surowym! - tyle że u nas naleśniki nijak inaczej, niż
>>> zapieczone na złoto, polane najpierw masłem, w piekarniku, potem polane
>>> sosem waniliowym i posypane cynamonemmm..........mmniam, już wiem, co
>>> będzie w piątek na obiad
>>
>> Ja polewam ciepłe naleśniki z serem - syropem klonowym. Ambrozja!
>>
>
> Nie próbowałam nigdy syropu, podobno trudno kupić dobry, ale moze polecisz
> jakiś?

Zasadniczo każdy, byleby był produkcji kanadyjskiej (u nas może być
konfekcjonowany). To dość drogi interes, ale imo wart swojej ceny.
Ja mogłabym go wręcz pić bez niczego, prosto z buteleczki
Jest łagodnie słodki i troszkę przypomina płynny miód, ale nie ma
takiego charakterystycznego aromatu. W smaku odrobinę jak płynny karmel.

N.
napisał/a: ~medea 2011-12-20 21:37
W dniu 2011-12-20 21:11, Bbjk pisze:
> W dniu 2011-12-20 21:03, medea pisze:
>
>> Kiedyś, kiedyś dawno temu można było wyśmienitą polędwicę grillowaną z
>> zielonym pieprzem zjeść we Wrocławiu "Pod Złotym Jeleniem". Ale już
>> dawno tej knajpki nie ma.
>
> Niezła też bywała w przydrożnej restauracji (Taurus? lub podobnie)
> przy trasie Szczecin - Gorzów Wlkp. Ale generalnie, poza
> argentyńskimi, trudno z tym. A we Wrocławiu jakie knajpki polecasz?
> czasem tam bywamy.

Ostatnio to rzadko chadzam do restauracji, co najwyżej na szybko coś
idziemy zjeść przy okazji np. zakupów, ale to za każdym razem pomyłka.

Otworzyli natomiast całkiem przyzwoitą, ale niestety dosyć drogą,
restaurację w Rynku, nazywa się "Pod Fredrą". Ładny wystrój i dobra
polska kuchnia.
Zawsze polecałam moją ulubioną "La Scalę", ale już od mniej więcej roku
tam nie byłam, więc nie wiem, czy trzyma poziom. Dobrze z początku
zapowiadała się włoska "Va piano", ale w ciągu roku zepsuła się i
ostatecznie zamknęła. Nie mam dobrego zdania na temat gastronomii we
Wrocławiu, ale też i rozeznanie marne ostatnio u mnie.

Ewa

napisał/a: ~XL 2011-12-20 21:38
Dnia Tue, 20 Dec 2011 21:11:57 +0100, Bbjk napisał(a):

> W dniu 2011-12-20 21:03, medea pisze:
>
>> Kiedyś, kiedyś dawno temu można było wyśmienitą polędwicę grillowaną z
>> zielonym pieprzem zjeść we Wrocławiu "Pod Złotym Jeleniem". Ale już
>> dawno tej knajpki nie ma.
>
> Niezła też bywała w przydrożnej restauracji (Taurus? lub podobnie) przy
> trasie Szczecin - Gorzów Wlkp. Ale generalnie, poza argentyńskimi,
> trudno z tym. A we Wrocławiu jakie knajpki polecasz? czasem tam bywamy.

O, własnie, smakowała mi kilka lat temu polędwica w Karczmie Lwowskiej -
befsztyk w sosie lwowskim.
Polecam także w Kielcach:
http://hotelkongresowy.pl/pl/restauracja/menu/
--
XL
napisał/a: ~Nixe 2011-12-20 21:40
W dniu 2011-12-20 17:56, Stalker pisze:

> A gdzież bym tam śmiał odbierać istotom tym nieszczęsnym całą radość
> jaką daje im świąteczny amok goszczenia u siebie całej rodziny!
> Jak to mówią: "Dopóki żyją..."

U mojej mamy dokładnie ten sam argument "Jak będę stara i leniwa, to ty
się zajmiesz całymi świętami, a na razie większość robię ja". Za to do
obowiązków teściowej (bo święta zawsze spędzamy w dwie rodziny) od lat
należy jedynie zaszczycenie nas wizytą i spożywanie :/
(ale to już na inny temat i inną grupę ;)

N.