Przygotowania_do_świąt...

napisał/a: ~XL 2011-12-20 21:41
Dnia Tue, 20 Dec 2011 21:13:05 +0100, Paulinka napisał(a):

> Między Bogiem a prawdą, to jak ktoś się nie boi i lubi dobre smaki
> niekoniecznie szuka ich w wykwintnych restauracjach, bo często można na
> coś wspaniałego trafić w czymś z pozoru nieatrakcyjnym.

Podałam parę adresów.

> Dlatego myślę,
> że BBjk miała coś innego na myśli pisząc o pierogach wykonanych rękami
> Ukrainek.

Miło, że ją tłumaczysz - ale to ja pisałam. Gdyby Ci się nie pomyliło,
zapewne dołączyłabyś do krytyki
--
XL
napisał/a: ~medea 2011-12-20 21:42
W dniu 2011-12-20 21:13, Paulinka pisze:
>
> Między Bogiem a prawdą, to jak ktoś się nie boi i lubi dobre smaki
> niekoniecznie szuka ich w wykwintnych restauracjach, bo często można
> na coś wspaniałego trafić w czymś z pozoru nieatrakcyjnym. Dlatego
> myślę, że BBjk miała coś innego na myśli pisząc o pierogach wykonanych
> rękami Ukrainek.

Bynajmniej nie chodzi mi tylko i wyłącznie o superekskluzywne
restauracje. Czasami bardzo dobrze i o wiele lepiej można zjeść w
zwykłym przydrożnym barze. Znam nawet taki jeden w trasie między
Koźminem a Jarocinem, restauracja przy stacji benzynowej, a takie dobre
podają tam jedzenie, że nawet moja córka już w Bydgoszczy prosi, żebyśmy
zatrzymali się na obiad w Szyszce. Ma tam swoją ulubioną pomidorową. A
ja dostaję ślinotoku od samego czytania menu.

BTW O Ukrainkach to chyba Iksi pisała, nie Bbjk.

>
> Przypomniała mi się historyjka, którą opowiadała mi moja przyjaciółka,
> która jest kucharzem w jednej z lepszych wrocławskich restauracji.
> Jakiś grypowy sezon był i na kuchni wieczorem była sama na zmianie
> plus pomocnik kucharza. Chwilę przed zamknięciem wpadło jakieś
> towarzystwo mocno wysublimowane, co się później okazało. Zamówili
> kaczkę (pierś) i parę innych rzeczy. Przyjaciółka wykonała to danie ze
> sztuką, ponoć wyszło idealne jej zdaniem. Poszło na salę. Wraca kelner
> i prosi ją na salę, klient zgłasza reklamację. Pierwszy raz w jej
> karierze. Poszła spłonęła ze wstydu, towarzystwo mocno podchmielone i
> jeszcze bardziej bezczelne. Dyskusji nie było, bo przecież nie wolno
> jej dyskutować. Zamówili pstrąga. Wrzuciła go do pieca, w tak zwanym
> między czasie zwaliło się jeszcze kilku gości. Urwanie głowy miała z
> tym wszystkim.
> Na śmierć zapomniała o pstrągu w piecu. Kiedy odwinęła folię,
> zobaczyła pięknie ugotowaną a nie upieczoną rybę. Masakra totalna. Nie
> było już czasu na poprawki, wydała tego pstrąga.
> Nie dość, że się nachwalić klienci nie mogli, to jeszcze razem z
> kelnerami dostała spory napiwek.
> Ot i tacy to właśnie znawcy kuchni ją odwiedzili...

A może kucharka taka z niej dobra, że nawet im gorzej, tym lepiej.
Zdradź w takim razie, co to za knajpka.

Ewa

napisał/a: ~XL 2011-12-20 21:42
Dnia Tue, 20 Dec 2011 21:15:59 +0100, Nixe napisał(a):

> W dniu 2011-12-20 15:03, XL pisze:
>> Dnia Tue, 20 Dec 2011 14:35:32 +0100, Nixe napisał(a):
>>
>>> W tym roku powiedziałam basta i naprawdę ma być symbolicznie po
>>> troszeczku dla każdego. Niczego tak nie cierpię, jak wyrzucania
>>> zepsutego jedzenia, bo nikt nie dał rady go pochłonąć.
>>
>> Zamrażarki są, no i zaraz po Nowym Roku karnawał - nigdy nie mam kłopotu z
>> upłynnieniem jedzonka
>
> Nie przepadam za odmrażanym, gotowym jedzeniem, więc mrożę naprawdę w
> wyjątkowych przypadkach.
>

Trzeba wiedzieć, co mrozić i jak.
Nigdy nie mrożę żadnych zup poza rosołem/bulionem ani niczego, co zawiera
ziemniaki lub śmietanę.


--
XL
napisał/a: ~Paulinka 2011-12-20 21:44
Nixe pisze:
> W dniu 2011-12-20 17:56, Stalker pisze:
>
>> A gdzież bym tam śmiał odbierać istotom tym nieszczęsnym całą radość
>> jaką daje im świąteczny amok goszczenia u siebie całej rodziny!
>> Jak to mówią: "Dopóki żyją..."

> Za to do
> obowiązków teściowej (bo święta zawsze spędzamy w dwie rodziny) od lat
> należy jedynie zaszczycenie nas wizytą i spożywanie :/
> (ale to już na inny temat i inną grupę ;)

U nas podobnie, ale przestałam to traktować, jako problem. Taki gość, to
dopiero gość, wszystko mu zawsze smakuje ;)

--

Paulinka
napisał/a: ~Nixe 2011-12-20 21:44
W dniu 2011-12-20 19:18, XL pisze:
> Dnia Tue, 20 Dec 2011 19:06:13 +0100, Bbjk napisał(a):
>
>> W dniu 2011-12-20 19:00, XL pisze:
>>
>>>> A ja zwykle w polskich restauracjach zamawiam tatara, barszcz z
>>>> kołdunami i karpia. Albo pierogi.
>>>> I już po tym dużo wiem na temat miejsca, gdzie jem :)
>>>
>>> Te kołduny i pierogi, co je lepią Ukrainki pokątnie na strychu albo w ogóle
>>> gdzie indziej, żeby nie zapaprać lśniącej kuchni w restauracji?
>>> PP
>>
>> Gdzie tak jest? Adres restauracji proszę.
>
> Śmieszna jesteś, jeśli myślisz, że podam.
>
> Nigdy nie jadam pierogów, schabowych ani mielonych kotletów w tzw zakładach
> zbiorowego żywienia. Z zasady. Ponieważ JEST WIADOME, co do nich trafia i
> że nie są robione tak jak należy - nawet w najlepszych.

A co trafia do schabowych?
Poza tym nie przesadzaj - szybciej warto zrezygnować z kupna gotowych
pierogów czy mielonego w sklepie, niż w zaufanej i renomowanej restauracji.

N.
napisał/a: ~Paulinka 2011-12-20 21:45
XL pisze:
> Dnia Tue, 20 Dec 2011 21:13:05 +0100, Paulinka napisał(a):
>
>> Między Bogiem a prawdą, to jak ktoś się nie boi i lubi dobre smaki
>> niekoniecznie szuka ich w wykwintnych restauracjach, bo często można na
>> coś wspaniałego trafić w czymś z pozoru nieatrakcyjnym.
>
> Podałam parę adresów.
>
>> Dlatego myślę,
>> że BBjk miała coś innego na myśli pisząc o pierogach wykonanych rękami
>> Ukrainek.
>
> Miło, że ją tłumaczysz - ale to ja pisałam. Gdyby Ci się nie pomyliło,
> zapewne dołączyłabyś do krytyki

Nie porostu źle zredagowałam zdanie. To nie ona napisała o Ukrainkach,
ale ona chętnie by ich wyrobów spróbowała.

--

Paulinka
napisał/a: ~medea 2011-12-20 21:49
W dniu 2011-12-20 21:15, Nixe pisze:
>
> Nie przepadam za odmrażanym, gotowym jedzeniem, więc mrożę naprawdę w
> wyjątkowych przypadkach.

Ja też. Wolę gotować mniej, ale częściej. Nawet jak coś czasami zamrożę,
to zwykle i tak to ląduje w koszu, bo nie mam nawyku zaglądania do
zamrażarki w celu wyciągania gotowych potraw i po prostu o nich
zapominam, a po dłuższym czasie boję się już tego jeść (zwłaszcza potraw
mięsnych).

Ewa
napisał/a: ~Paulinka 2011-12-20 21:49
medea pisze:

> BTW O Ukrainkach to chyba Iksi pisała, nie Bbjk.

Wiem, już skorygowałam to w poście do XL.

> A może kucharka taka z niej dobra, że nawet im gorzej, tym lepiej.

Myślę, że nie. Jadłam nie raz nie dwa rzeczy przyrządzone przez nią w domu.

> Zdradź w takim razie, co to za knajpka.

http://www.bestwestern-prima.pl/restauracja.html


--

Paulinka
napisał/a: ~XL 2011-12-20 21:52
Dnia Tue, 20 Dec 2011 21:26:24 +0100, Nixe napisał(a):

> Podejrzane, czyli na pierwszy rzut oka wyglądające tak, że odechciewa
> się nawet wchodzić

Nie oceniam na oko, tylko po zapachach. Jeśli już "pierwszy rzut", to u
mnie na pewno nosa.

>
>>> sezonowych
>>> lodziarniach czy innych tego typu przybytkach.
>
>> U nas w Kielcach, odkad szerzy się salmonella,
>
> Czyli jednak lokalizacja też ma znaczenie
> W Trójmieście się nie szerzy :P

Szerzy, i to drogą, która nie występuje nawet w Kielcach:
http://gdynia.naszemiasto.pl/archiwum/344532,salmonella-w-powietrzu,id,t.html
"W próbkach powietrza pobranych nad morzem wykryto m.in. bakterie kałowe,
gronkowca białego, a także pleśnie. Możliwość zachorowania zależy m.in. od
odporności organizmu i liczby bakterii w powietrzu.
Z dala od plaż też może być niebezpiecznie. Zwłaszcza, gdy powieje znad
Szadółek...
- Dotąd wiadomo było, że źródłem salmonelli są najczęściej pokarmy
białkowe. W naszych warunkach - surowe jaja, mięso drobiowe. Ale żeby
salmonella występowała w powietrzu... O tym jeszcze nikt nie słyszał. -
mówi Małgorzata Michalska z Zakładu Ochrony Środowiska i Higieny Transportu
IMMiT, z zespołu badawczego, który odkrył bakterie nad Szadółkami. -
Badania na wysypisku robiliśmy dwukrotnie, najpierw wiosną, potem jesienią
2000 roku. W środowisku robi się je bardzo rzadko, więc mocno zaskoczyły
nas ich wyniki. Potem występowaliśmy o grant, by móc zbadać pracowników tam
zatrudnionych. Odmówiono nam.
Salmonellę badano za pomocą urządzenia do poboru powietrza, na którego
końcówkę nakłada się filtr żelatynowy. Właśnie na nim osadzają się bakterie
i grzyby. Filtr kładzie się następnie na pożywkę. Na niej dojrzewają
bakterie. W przypadku Szadółek obrodziły wyjątkowo obficie. "
--
XL
napisał/a: ~Aicha 2011-12-20 21:53
W dniu 2011-12-20 21:37, medea pisze:

> Dobrze z początku
> zapowiadała się włoska "Va piano", ale w ciągu roku zepsuła się i
> ostatecznie zamknęła.

I teraz będzie tam Biedronka...

--
Pozdrawiam - Aicha

Ze szkoły zostały mi tylko luki w wykształceniu
/Oskar Kokoschka/
napisał/a: ~medea 2011-12-20 21:57
W dniu 2011-12-20 21:49, Paulinka pisze:
> medea pisze:
>
>
>
>> A może kucharka taka z niej dobra, że nawet im gorzej, tym lepiej.
>
> Myślę, że nie. Jadłam nie raz nie dwa rzeczy przyrządzone przez nią w
> domu.


Chyba się źle wyraziłam. Chodziło mi o to, że dobry kucharz to nawet jak
coś schrzani, to na dobre wyjdzie. :)

>
>> Zdradź w takim razie, co to za knajpka.
>
> http://www.bestwestern-prima.pl/restauracja.html

A, to hotelowa restauracja! W takich czasami faktycznie można coś
dobrego zjeść, chociaż drogo, ale w tej akurat nie byłam.

Ewa
napisał/a: ~medea 2011-12-20 21:58
W dniu 2011-12-20 21:53, Aicha pisze:
> W dniu 2011-12-20 21:37, medea pisze:
>
>> Dobrze z początku
>> zapowiadała się włoska "Va piano", ale w ciągu roku zepsuła się i
>> ostatecznie zamknęła.
>
> I teraz będzie tam Biedronka...

Wiesz, po ostatniej mojej wizycie w "Va piano", to ja wolę już tę
Biedronkę. ;)

Ewa