Taksówka_i_małe_dziecko
napisał/a:
~ Pluta
2008-04-23 12:56
On Wed, 23 Apr 2008 12:20:12 +0200, Lolalny Lemur
wrote:
> Paweł Pluta pisze:
>
>>>> W mieście jednak
>>>> dość trudno normalnie jeżdżąc zmajstrować naprawdę groźną kolizję.
>>> Ciekawe jest to co piszesz. Nie rozumiem w takim razie dlaczego każdego
>>> dnia kiedy jadę do pracy słyszę w radio o co najmniej trzech
>>> poważniejszych kolizjach a osobiście mijam przynajmniej jedną (taką z
>>> pogiętą blachą i stłuczonymi szybami). IMHO głupotą jest zakładanie, że
>>
>> _Codziennie_?
>
> Codziennie.
>
> > A gdzie jest taka rzeźnia?
>
> Warszawa - mniej więcej Gocław, Trasa S., Most Poniatowskiego, Trasa Ł.
> Czerniakowska, Gagarina, Spacerowa z przyległościami.
Impressive. Most impressive. Że tak zacytuję klasykę.
>> Ja we Wrocławiu to ślady zderzeń
>> widuję tak z raz na miesiąc, a naprawdę groźny z wyglądu wypadek góra raz
>> na rok.
>
> To przez tę kostkę - po niej nie da sie jechać szybciej niż 40/h ;)
Kostka to akurat (poza najnowszymi asfaltami) najlepsza nawierzchnia, bo są
w niej najwyżej zagłębienia, a nie ma wyrw
>>> "przecież nam sie to nie zdarzy".
>>
>> A ktoś tu tak zakłada?
>
> Ci co nie montują fotelika.
W taksówce czy w ogóle?
Paweł Pluta
--
-.-. --.. . -- ..- -- --- -- ... ... . -. -. .. . ---
-.. .--. --- .-- .. .- -.. .- --- -.. -... .. --- .-.
wrote:
> Paweł Pluta pisze:
>
>>>> W mieście jednak
>>>> dość trudno normalnie jeżdżąc zmajstrować naprawdę groźną kolizję.
>>> Ciekawe jest to co piszesz. Nie rozumiem w takim razie dlaczego każdego
>>> dnia kiedy jadę do pracy słyszę w radio o co najmniej trzech
>>> poważniejszych kolizjach a osobiście mijam przynajmniej jedną (taką z
>>> pogiętą blachą i stłuczonymi szybami). IMHO głupotą jest zakładanie, że
>>
>> _Codziennie_?
>
> Codziennie.
>
> > A gdzie jest taka rzeźnia?
>
> Warszawa - mniej więcej Gocław, Trasa S., Most Poniatowskiego, Trasa Ł.
> Czerniakowska, Gagarina, Spacerowa z przyległościami.
Impressive. Most impressive. Że tak zacytuję klasykę.
>> Ja we Wrocławiu to ślady zderzeń
>> widuję tak z raz na miesiąc, a naprawdę groźny z wyglądu wypadek góra raz
>> na rok.
>
> To przez tę kostkę - po niej nie da sie jechać szybciej niż 40/h ;)
Kostka to akurat (poza najnowszymi asfaltami) najlepsza nawierzchnia, bo są
w niej najwyżej zagłębienia, a nie ma wyrw
>>> "przecież nam sie to nie zdarzy".
>>
>> A ktoś tu tak zakłada?
>
> Ci co nie montują fotelika.
W taksówce czy w ogóle?
Paweł Pluta
--
-.-. --.. . -- ..- -- --- -- ... ... . -. -. .. . ---
-.. .--. --- .-- .. .- -.. .- --- -.. -... .. --- .-.
napisał/a:
~ Pluta
2008-04-23 13:00
On Wed, 23 Apr 2008 12:48:04 +0200, Theli
wrote:
> Paweł Pluta pisze:
>> On Wed, 23 Apr 2008 11:42:16 +0200, Lolalny Lemur
>> wrote:
>>> Paweł Pluta pisze:
>>>
>>>> W mieście jednak
>>>> dość trudno normalnie jeżdżąc zmajstrować naprawdę groźną kolizję.
>>> Ciekawe jest to co piszesz. Nie rozumiem w takim razie dlaczego każdego
>>> dnia kiedy jadę do pracy słyszę w radio o co najmniej trzech
>>> poważniejszych kolizjach a osobiście mijam przynajmniej jedną (taką z
>>> pogiętą blachą i stłuczonymi szybami). IMHO głupotą jest zakładanie, że
>>
>> _Codziennie_? A gdzie jest taka rzeźnia? Ja we Wrocławiu to ślady zderzeń
>> widuję tak z raz na miesiąc, a naprawdę groźny z wyglądu wypadek góra raz
>> na rok. Przy czym do naprawdę groźnych to im jeszcze pewnie trochę brakuje,
>> a o tyle wiem co mówię, że zdarzyło mi się być w samochodzie uczestniczącym
>> w takiej kolizji i mimo pogiętych blach i potłuczonyego szkła (zwłaszcza u
>> tego co dostał po drzwiach) nikt nawet specjalnie nie poczuł wstrząsu.
>
> Oj, Pawle, chyba Ci logika siada ;/ to, ze czegos nie widziales, to nie
> znaczy, ze tego nie ma ;)
Toteż ja nie mówię że nie ma. Ale jeżeli jeżdżę przez to miasto codziennie,
to jednak jakiś statystyczny pogląd na częstość zdarzeń i poziom zagrożenia
mogę sobie wyrobić.
> Spojrzmy np. na http://www.gazeta.policja.pl/archiwum/0304/s1a1.html
>
> ,,O skali zjawiska - mówi naczelnik Wierzbicki - najlepiej świadczą
> liczby. 5 stycznia ubiegłego roku w samej Warszawie odnotowaliśmy 36
> kolizji; w tym roku, tego samego dnia - 123 kolizje. Wzrost trzykrotny.
> 6 stycznia 2003 r. zgłoszono nam 78 kolizji, 6 stycznia tego roku - 106.
> 7 stycznia było ich 88 i 120, 9 stycznia - 114 i 182. ''
>
> Artykul stary, ale nie sadze, zeby zmalalo prawie do zera.
Ale jak oni mówią "kolizja" to znaczy, że nikomu nic się nie stało. A chodzi
o zagrożenie byciem poszkodowanym na ciele, a nie na blasze.
Paweł Pluta
--
-.-. --.. . -- ..- -- --- -- ... ... . -. -. .. . ---
-.. .--. --- .-- .. .- -.. .- --- -.. -... .. --- .-.
wrote:
> Paweł Pluta pisze:
>> On Wed, 23 Apr 2008 11:42:16 +0200, Lolalny Lemur
>> wrote:
>>> Paweł Pluta pisze:
>>>
>>>> W mieście jednak
>>>> dość trudno normalnie jeżdżąc zmajstrować naprawdę groźną kolizję.
>>> Ciekawe jest to co piszesz. Nie rozumiem w takim razie dlaczego każdego
>>> dnia kiedy jadę do pracy słyszę w radio o co najmniej trzech
>>> poważniejszych kolizjach a osobiście mijam przynajmniej jedną (taką z
>>> pogiętą blachą i stłuczonymi szybami). IMHO głupotą jest zakładanie, że
>>
>> _Codziennie_? A gdzie jest taka rzeźnia? Ja we Wrocławiu to ślady zderzeń
>> widuję tak z raz na miesiąc, a naprawdę groźny z wyglądu wypadek góra raz
>> na rok. Przy czym do naprawdę groźnych to im jeszcze pewnie trochę brakuje,
>> a o tyle wiem co mówię, że zdarzyło mi się być w samochodzie uczestniczącym
>> w takiej kolizji i mimo pogiętych blach i potłuczonyego szkła (zwłaszcza u
>> tego co dostał po drzwiach) nikt nawet specjalnie nie poczuł wstrząsu.
>
> Oj, Pawle, chyba Ci logika siada ;/ to, ze czegos nie widziales, to nie
> znaczy, ze tego nie ma ;)
Toteż ja nie mówię że nie ma. Ale jeżeli jeżdżę przez to miasto codziennie,
to jednak jakiś statystyczny pogląd na częstość zdarzeń i poziom zagrożenia
mogę sobie wyrobić.
> Spojrzmy np. na http://www.gazeta.policja.pl/archiwum/0304/s1a1.html
>
> ,,O skali zjawiska - mówi naczelnik Wierzbicki - najlepiej świadczą
> liczby. 5 stycznia ubiegłego roku w samej Warszawie odnotowaliśmy 36
> kolizji; w tym roku, tego samego dnia - 123 kolizje. Wzrost trzykrotny.
> 6 stycznia 2003 r. zgłoszono nam 78 kolizji, 6 stycznia tego roku - 106.
> 7 stycznia było ich 88 i 120, 9 stycznia - 114 i 182. ''
>
> Artykul stary, ale nie sadze, zeby zmalalo prawie do zera.
Ale jak oni mówią "kolizja" to znaczy, że nikomu nic się nie stało. A chodzi
o zagrożenie byciem poszkodowanym na ciele, a nie na blasze.
Paweł Pluta
--
-.-. --.. . -- ..- -- --- -- ... ... . -. -. .. . ---
-.. .--. --- .-- .. .- -.. .- --- -.. -... .. --- .-.
napisał/a:
~Lolalny Lemur
2008-04-23 13:06
Paweł Pluta pisze:
>>> _Codziennie_?
>> Codziennie.
>>
>>> A gdzie jest taka rzeźnia?
>> Warszawa - mniej więcej Gocław, Trasa S., Most Poniatowskiego, Trasa Ł.
>> Czerniakowska, Gagarina, Spacerowa z przyległościami.
>
> Impressive. Most impressive. Że tak zacytuję klasykę.
>
>>> Ja we Wrocławiu to ślady zderzeń
>>> widuję tak z raz na miesiąc, a naprawdę groźny z wyglądu wypadek góra raz
>>> na rok.
>> To przez tę kostkę - po niej nie da sie jechać szybciej niż 40/h ;)
>
> Kostka to akurat (poza najnowszymi asfaltami) najlepsza nawierzchnia, bo są
> w niej najwyżej zagłębienia, a nie ma wyrw
Wiem, wiem. Tylko zimą jest jazda jak woda pozamarza na niej... ;)
>>>> "przecież nam sie to nie zdarzy".
>>> A ktoś tu tak zakłada?
>> Ci co nie montują fotelika.
>
> W taksówce czy w ogóle?
A co to za różnica? A jeśli "ten raz" akurat w taksówce będzie? IMHO
wcale nie nieprawdopodobne.
LL
--
http://pl.youtube.com/watch?v=hkqqMPPg2VI
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych dzwiekow
- niektore przypominaja odglosy wielorybow i policyjna
syrene, inne, jak u lemura wari, smiech szalenca.*
>>> _Codziennie_?
>> Codziennie.
>>
>>> A gdzie jest taka rzeźnia?
>> Warszawa - mniej więcej Gocław, Trasa S., Most Poniatowskiego, Trasa Ł.
>> Czerniakowska, Gagarina, Spacerowa z przyległościami.
>
> Impressive. Most impressive. Że tak zacytuję klasykę.
>
>>> Ja we Wrocławiu to ślady zderzeń
>>> widuję tak z raz na miesiąc, a naprawdę groźny z wyglądu wypadek góra raz
>>> na rok.
>> To przez tę kostkę - po niej nie da sie jechać szybciej niż 40/h ;)
>
> Kostka to akurat (poza najnowszymi asfaltami) najlepsza nawierzchnia, bo są
> w niej najwyżej zagłębienia, a nie ma wyrw
Wiem, wiem. Tylko zimą jest jazda jak woda pozamarza na niej... ;)
>>>> "przecież nam sie to nie zdarzy".
>>> A ktoś tu tak zakłada?
>> Ci co nie montują fotelika.
>
> W taksówce czy w ogóle?
A co to za różnica? A jeśli "ten raz" akurat w taksówce będzie? IMHO
wcale nie nieprawdopodobne.
LL
--
http://pl.youtube.com/watch?v=hkqqMPPg2VI
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych dzwiekow
- niektore przypominaja odglosy wielorybow i policyjna
syrene, inne, jak u lemura wari, smiech szalenca.*
napisał/a:
~Lolalny Lemur
2008-04-23 13:08
Maseł pisze:
>> A to bardzo ciekawe. Złotówom się stłuczki nie zdarzają bo są spokojni
>> i cyniczni.
>
> Jasne a nawet powiem wiecej w wielu przypadkach kierowccy widzac
> taksowkarza staraja sie jechac ostrozniej bo to jednak taksowkarze sa ta
> gupa zwiekszonego ryzyka "stluczkowego" (zwlaszcza w starych
> zdezelowanych taksowkach)
W Warszawie nie ma zbyt wielu starych zdezelowanych taksówek. A co do
jazdy - wiesz, z mojej obserwacji wynika że się potężnie mylisz.
>>> BTW - dziecko w taksowce TRZYMAMY a nie przepasujemy tym samym pasem
>>> co sami przytwierdzamy sie do siedzenia.
>> Rany Boskie...
>> BTW poproszę o jakieś pisemne poparcie tego przepisu bo nie bardzo
>> chce mi się wierzyć, że twórcy strzelili takiego babola.
>
> Tego akurat w przepisach nie ma - to wynika ze zdrowego rozsadku
Przepraszam, Ty posiadasz jakąkolwiek wyobraźnię?
LL
--
http://pl.youtube.com/watch?v=hkqqMPPg2VI
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych dzwiekow
- niektore przypominaja odglosy wielorybow i policyjna
syrene, inne, jak u lemura wari, smiech szalenca.*
>> A to bardzo ciekawe. Złotówom się stłuczki nie zdarzają bo są spokojni
>> i cyniczni.
>
> Jasne a nawet powiem wiecej w wielu przypadkach kierowccy widzac
> taksowkarza staraja sie jechac ostrozniej bo to jednak taksowkarze sa ta
> gupa zwiekszonego ryzyka "stluczkowego" (zwlaszcza w starych
> zdezelowanych taksowkach)
W Warszawie nie ma zbyt wielu starych zdezelowanych taksówek. A co do
jazdy - wiesz, z mojej obserwacji wynika że się potężnie mylisz.
>>> BTW - dziecko w taksowce TRZYMAMY a nie przepasujemy tym samym pasem
>>> co sami przytwierdzamy sie do siedzenia.
>> Rany Boskie...
>> BTW poproszę o jakieś pisemne poparcie tego przepisu bo nie bardzo
>> chce mi się wierzyć, że twórcy strzelili takiego babola.
>
> Tego akurat w przepisach nie ma - to wynika ze zdrowego rozsadku
Przepraszam, Ty posiadasz jakąkolwiek wyobraźnię?
LL
--
http://pl.youtube.com/watch?v=hkqqMPPg2VI
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych dzwiekow
- niektore przypominaja odglosy wielorybow i policyjna
syrene, inne, jak u lemura wari, smiech szalenca.*
napisał/a:
~Lolalny Lemur
2008-04-23 13:16
Paweł Pluta pisze:
> Ale jak oni mówią "kolizja" to znaczy, że nikomu nic się nie stało. A chodzi
> o zagrożenie byciem poszkodowanym na ciele, a nie na blasze.
Mój szef niedawno miał _kolizję_ w wyniku której dachował. Miał zapięte
pasy i tylko sobie podrapał czoło troszeczkę. Gdyby nie był zapięty (a
rozmawiamy o zapinaniu dziecka) na pewno by się na tym nie skończyło.
Podkreślam jeszcze raz: czy w wyniku tych, nie zawsze tak naprawdę
drobnych, kolizji ludzie ponosili by dużo więcej obrażeń gdyby nie
zabezpieczenia? A Maseł twierdzi, że dziecka nie trzeba zabezpieczać.
LL
--
http://pl.youtube.com/watch?v=hkqqMPPg2VI
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych dzwiekow
- niektore przypominaja odglosy wielorybow i policyjna
syrene, inne, jak u lemura wari, smiech szalenca.*
> Ale jak oni mówią "kolizja" to znaczy, że nikomu nic się nie stało. A chodzi
> o zagrożenie byciem poszkodowanym na ciele, a nie na blasze.
Mój szef niedawno miał _kolizję_ w wyniku której dachował. Miał zapięte
pasy i tylko sobie podrapał czoło troszeczkę. Gdyby nie był zapięty (a
rozmawiamy o zapinaniu dziecka) na pewno by się na tym nie skończyło.
Podkreślam jeszcze raz: czy w wyniku tych, nie zawsze tak naprawdę
drobnych, kolizji ludzie ponosili by dużo więcej obrażeń gdyby nie
zabezpieczenia? A Maseł twierdzi, że dziecka nie trzeba zabezpieczać.
LL
--
http://pl.youtube.com/watch?v=hkqqMPPg2VI
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych dzwiekow
- niektore przypominaja odglosy wielorybow i policyjna
syrene, inne, jak u lemura wari, smiech szalenca.*
napisał/a:
~ Pluta
2008-04-23 13:20
On Wed, 23 Apr 2008 13:06:33 +0200, Lolalny Lemur
wrote:
> Paweł Pluta pisze:
>
>>>> _Codziennie_?
>>> Codziennie.
>>>
>>>> A gdzie jest taka rzeźnia?
>>> Warszawa - mniej więcej Gocław, Trasa S., Most Poniatowskiego, Trasa Ł.
>>> Czerniakowska, Gagarina, Spacerowa z przyległościami.
>>
>> Impressive. Most impressive. Że tak zacytuję klasykę.
>>
>>>> Ja we Wrocławiu to ślady zderzeń
>>>> widuję tak z raz na miesiąc, a naprawdę groźny z wyglądu wypadek góra raz
>>>> na rok.
>>> To przez tę kostkę - po niej nie da sie jechać szybciej niż 40/h ;)
>>
>> Kostka to akurat (poza najnowszymi asfaltami) najlepsza nawierzchnia, bo są
>> w niej najwyżej zagłębienia, a nie ma wyrw
>
> Wiem, wiem. Tylko zimą jest jazda jak woda pozamarza na niej... ;)
Jakoś nie zauważyłem, nawet jak musiałem przyhamowywać za jakimiś wlokącymi
się strachliwie Warszawiakami
>>>>> "przecież nam sie to nie zdarzy".
>>>> A ktoś tu tak zakłada?
>>> Ci co nie montują fotelika.
>>
>> W taksówce czy w ogóle?
>
> A co to za różnica? A jeśli "ten raz" akurat w taksówce będzie? IMHO
> wcale nie nieprawdopodobne.
Ale jest bardzo mało prawdopodobne. Nie jest nieprawdopodobne oberwanie
na ulicy dachówką po głowie, ale przecież nikt nie chodzi w hełmie. Ze dwa
dni temu mieliśmy tu zderzenie tramwajów z paroma poszkodowanymi, czyżby
więc trzeba montować foteliki także w tramwajach?
Paweł Pluta
--
-.-. --.. . -- ..- -- --- -- ... ... . -. -. .. . ---
-.. .--. --- .-- .. .- -.. .- --- -.. -... .. --- .-.
wrote:
> Paweł Pluta pisze:
>
>>>> _Codziennie_?
>>> Codziennie.
>>>
>>>> A gdzie jest taka rzeźnia?
>>> Warszawa - mniej więcej Gocław, Trasa S., Most Poniatowskiego, Trasa Ł.
>>> Czerniakowska, Gagarina, Spacerowa z przyległościami.
>>
>> Impressive. Most impressive. Że tak zacytuję klasykę.
>>
>>>> Ja we Wrocławiu to ślady zderzeń
>>>> widuję tak z raz na miesiąc, a naprawdę groźny z wyglądu wypadek góra raz
>>>> na rok.
>>> To przez tę kostkę - po niej nie da sie jechać szybciej niż 40/h ;)
>>
>> Kostka to akurat (poza najnowszymi asfaltami) najlepsza nawierzchnia, bo są
>> w niej najwyżej zagłębienia, a nie ma wyrw
>
> Wiem, wiem. Tylko zimą jest jazda jak woda pozamarza na niej... ;)
Jakoś nie zauważyłem, nawet jak musiałem przyhamowywać za jakimiś wlokącymi
się strachliwie Warszawiakami
>>>>> "przecież nam sie to nie zdarzy".
>>>> A ktoś tu tak zakłada?
>>> Ci co nie montują fotelika.
>>
>> W taksówce czy w ogóle?
>
> A co to za różnica? A jeśli "ten raz" akurat w taksówce będzie? IMHO
> wcale nie nieprawdopodobne.
Ale jest bardzo mało prawdopodobne. Nie jest nieprawdopodobne oberwanie
na ulicy dachówką po głowie, ale przecież nikt nie chodzi w hełmie. Ze dwa
dni temu mieliśmy tu zderzenie tramwajów z paroma poszkodowanymi, czyżby
więc trzeba montować foteliki także w tramwajach?
Paweł Pluta
--
-.-. --.. . -- ..- -- --- -- ... ... . -. -. .. . ---
-.. .--. --- .-- .. .- -.. .- --- -.. -... .. --- .-.
napisał/a:
~ Pluta
2008-04-23 13:36
On Wed, 23 Apr 2008 13:16:36 +0200, Lolalny Lemur
wrote:
> Paweł Pluta pisze:
>
>> Ale jak oni mówią "kolizja" to znaczy, że nikomu nic się nie stało. A chodzi
>> o zagrożenie byciem poszkodowanym na ciele, a nie na blasze.
>
> Mój szef niedawno miał _kolizję_ w wyniku której dachował. Miał zapięte
Ale to się trzeba jednak trochę postarać żeby dachować jadąc przez miasto.
> pasy i tylko sobie podrapał czoło troszeczkę. Gdyby nie był zapięty (a
> rozmawiamy o zapinaniu dziecka) na pewno by się na tym nie skończyło.
> Podkreślam jeszcze raz: czy w wyniku tych, nie zawsze tak naprawdę
> drobnych, kolizji ludzie ponosili by dużo więcej obrażeń gdyby nie
> zabezpieczenia? A Maseł twierdzi, że dziecka nie trzeba zabezpieczać.
No dobrze, owszem, część z tych wypadków pewnie byłaby groźniejsza gdyby nie
pasy. Tylko że nadal zagrożenie każdym pojedyńczym przejazdem jest bardzo
małe, sensowność fotelików opiera się na tym, że dziecko przejeżdża w nich
tysiące kilometrów. I to nie jest tak, że "dla mojego dziecka nie będę nic
ryzykować, choćby i wypadek był bardzo mało prawodpodobny", bo każdy
technicznie rzecz biorąc ryzykuje choćby wynosząc śmieci, tylko sobie tego
nie uświadamia.
Paweł Pluta
--
-.-. --.. . -- ..- -- --- -- ... ... . -. -. .. . ---
-.. .--. --- .-- .. .- -.. .- --- -.. -... .. --- .-.
wrote:
> Paweł Pluta pisze:
>
>> Ale jak oni mówią "kolizja" to znaczy, że nikomu nic się nie stało. A chodzi
>> o zagrożenie byciem poszkodowanym na ciele, a nie na blasze.
>
> Mój szef niedawno miał _kolizję_ w wyniku której dachował. Miał zapięte
Ale to się trzeba jednak trochę postarać żeby dachować jadąc przez miasto.
> pasy i tylko sobie podrapał czoło troszeczkę. Gdyby nie był zapięty (a
> rozmawiamy o zapinaniu dziecka) na pewno by się na tym nie skończyło.
> Podkreślam jeszcze raz: czy w wyniku tych, nie zawsze tak naprawdę
> drobnych, kolizji ludzie ponosili by dużo więcej obrażeń gdyby nie
> zabezpieczenia? A Maseł twierdzi, że dziecka nie trzeba zabezpieczać.
No dobrze, owszem, część z tych wypadków pewnie byłaby groźniejsza gdyby nie
pasy. Tylko że nadal zagrożenie każdym pojedyńczym przejazdem jest bardzo
małe, sensowność fotelików opiera się na tym, że dziecko przejeżdża w nich
tysiące kilometrów. I to nie jest tak, że "dla mojego dziecka nie będę nic
ryzykować, choćby i wypadek był bardzo mało prawodpodobny", bo każdy
technicznie rzecz biorąc ryzykuje choćby wynosząc śmieci, tylko sobie tego
nie uświadamia.
Paweł Pluta
--
-.-. --.. . -- ..- -- --- -- ... ... . -. -. .. . ---
-.. .--. --- .-- .. .- -.. .- --- -.. -... .. --- .-.
napisał/a:
~Dominika Widawska
2008-04-23 13:55
Paweł Pluta pisze:
>
> a o tyle wiem co mówię, że zdarzyło mi się być w samochodzie uczestniczącym
> w takiej kolizji i mimo pogiętych blach i potłuczonego szkła (zwłaszcza u
> tego co dostał po drzwiach) nikt nawet specjalnie nie poczuł wstrząsu.
No popatrz, a ja mam inne wspomnienia. Z uderzenia bocznego, z obu
perspektyw patrząc, w ruchu miejskim. Gdyby nie pasy, byłoby kiepsko.
W obu przypadkach. O małych dzieciach latających luzem nie chcę myśleć.
D.
>
> a o tyle wiem co mówię, że zdarzyło mi się być w samochodzie uczestniczącym
> w takiej kolizji i mimo pogiętych blach i potłuczonego szkła (zwłaszcza u
> tego co dostał po drzwiach) nikt nawet specjalnie nie poczuł wstrząsu.
No popatrz, a ja mam inne wspomnienia. Z uderzenia bocznego, z obu
perspektyw patrząc, w ruchu miejskim. Gdyby nie pasy, byłoby kiepsko.
W obu przypadkach. O małych dzieciach latających luzem nie chcę myśleć.
D.
napisał/a:
~ Pluta
2008-04-23 14:03
On Wed, 23 Apr 2008 13:55:54 +0200, Dominika Widawska
wrote:
> Paweł Pluta pisze:
>>
>> a o tyle wiem co mówię, że zdarzyło mi się być w samochodzie uczestniczącym
>> w takiej kolizji i mimo pogiętych blach i potłuczonego szkła (zwłaszcza u
>> tego co dostał po drzwiach) nikt nawet specjalnie nie poczuł wstrząsu.
>
> No popatrz, a ja mam inne wspomnienia. Z uderzenia bocznego, z obu
> perspektyw patrząc, w ruchu miejskim. Gdyby nie pasy, byłoby kiepsko.
> W obu przypadkach. O małych dzieciach latających luzem nie chcę myśleć.
A skąd wiadomo co by było "gdyby nie pasy"? Nie żebym twierdził ze w mieście
poważny wypadek zdarzyć się nie może, ale wymaga to trochę wysiłku.
Paweł Pluta
--
-.-. --.. . -- ..- -- --- -- ... ... . -. -. .. . ---
-.. .--. --- .-- .. .- -.. .- --- -.. -... .. --- .-.
wrote:
> Paweł Pluta pisze:
>>
>> a o tyle wiem co mówię, że zdarzyło mi się być w samochodzie uczestniczącym
>> w takiej kolizji i mimo pogiętych blach i potłuczonego szkła (zwłaszcza u
>> tego co dostał po drzwiach) nikt nawet specjalnie nie poczuł wstrząsu.
>
> No popatrz, a ja mam inne wspomnienia. Z uderzenia bocznego, z obu
> perspektyw patrząc, w ruchu miejskim. Gdyby nie pasy, byłoby kiepsko.
> W obu przypadkach. O małych dzieciach latających luzem nie chcę myśleć.
A skąd wiadomo co by było "gdyby nie pasy"? Nie żebym twierdził ze w mieście
poważny wypadek zdarzyć się nie może, ale wymaga to trochę wysiłku.
Paweł Pluta
--
-.-. --.. . -- ..- -- --- -- ... ... . -. -. .. . ---
-.. .--. --- .-- .. .- -.. .- --- -.. -... .. --- .-.
napisał/a:
~Lolalny Lemur
2008-04-23 14:06
Paweł Pluta pisze:
> On Wed, 23 Apr 2008 13:16:36 +0200, Lolalny Lemur
> wrote:
>> Paweł Pluta pisze:
>>
>>> Ale jak oni mówią "kolizja" to znaczy, że nikomu nic się nie stało. A chodzi
>>> o zagrożenie byciem poszkodowanym na ciele, a nie na blasze.
>> Mój szef niedawno miał _kolizję_ w wyniku której dachował. Miał zapięte
>
> Ale to się trzeba jednak trochę postarać żeby dachować jadąc przez miasto.
Niespecjalnie. Pechowo wjechał dodatkowo na dziurę, zrzuciło go na
trawnik, zahaczył o krawężnik i przekoziołkował.
>> pasy i tylko sobie podrapał czoło troszeczkę. Gdyby nie był zapięty (a
>> rozmawiamy o zapinaniu dziecka) na pewno by się na tym nie skończyło.
>> Podkreślam jeszcze raz: czy w wyniku tych, nie zawsze tak naprawdę
>> drobnych, kolizji ludzie ponosili by dużo więcej obrażeń gdyby nie
>> zabezpieczenia? A Maseł twierdzi, że dziecka nie trzeba zabezpieczać.
>
> No dobrze, owszem, część z tych wypadków pewnie byłaby groźniejsza gdyby nie
> pasy. Tylko że nadal zagrożenie każdym pojedyńczym przejazdem jest bardzo
> małe,
Sęk w tym że tak na prawdę nie jesteśmy tego w stanie przewidzieć.
> sensowność fotelików opiera się na tym, że dziecko przejeżdża w nich
> tysiące kilometrów. I to nie jest tak, że "dla mojego dziecka nie będę nic
> ryzykować, choćby i wypadek był bardzo mało prawodpodobny", bo każdy
> technicznie rzecz biorąc ryzykuje choćby wynosząc śmieci, tylko sobie tego
> nie uświadamia.
Owszem. Ale jeśli możemy zastosować dodatkowe zabezpieczenie to czemu nie?
No dobra, może skończmy ten temat, bo Ty i tak wiesz swoje a ja swoje.
Ja twierdzę, że wozenie maluchów bez fotelika to kompletny brak
wyobraźni, Ty że wręcz przeciwnie - konsensusu i tak nie znajdziemy.
LL
--
http://pl.youtube.com/watch?v=hkqqMPPg2VI
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych dzwiekow
- niektore przypominaja odglosy wielorybow i policyjna
syrene, inne, jak u lemura wari, smiech szalenca.*
> On Wed, 23 Apr 2008 13:16:36 +0200, Lolalny Lemur
> wrote:
>> Paweł Pluta pisze:
>>
>>> Ale jak oni mówią "kolizja" to znaczy, że nikomu nic się nie stało. A chodzi
>>> o zagrożenie byciem poszkodowanym na ciele, a nie na blasze.
>> Mój szef niedawno miał _kolizję_ w wyniku której dachował. Miał zapięte
>
> Ale to się trzeba jednak trochę postarać żeby dachować jadąc przez miasto.
Niespecjalnie. Pechowo wjechał dodatkowo na dziurę, zrzuciło go na
trawnik, zahaczył o krawężnik i przekoziołkował.
>> pasy i tylko sobie podrapał czoło troszeczkę. Gdyby nie był zapięty (a
>> rozmawiamy o zapinaniu dziecka) na pewno by się na tym nie skończyło.
>> Podkreślam jeszcze raz: czy w wyniku tych, nie zawsze tak naprawdę
>> drobnych, kolizji ludzie ponosili by dużo więcej obrażeń gdyby nie
>> zabezpieczenia? A Maseł twierdzi, że dziecka nie trzeba zabezpieczać.
>
> No dobrze, owszem, część z tych wypadków pewnie byłaby groźniejsza gdyby nie
> pasy. Tylko że nadal zagrożenie każdym pojedyńczym przejazdem jest bardzo
> małe,
Sęk w tym że tak na prawdę nie jesteśmy tego w stanie przewidzieć.
> sensowność fotelików opiera się na tym, że dziecko przejeżdża w nich
> tysiące kilometrów. I to nie jest tak, że "dla mojego dziecka nie będę nic
> ryzykować, choćby i wypadek był bardzo mało prawodpodobny", bo każdy
> technicznie rzecz biorąc ryzykuje choćby wynosząc śmieci, tylko sobie tego
> nie uświadamia.
Owszem. Ale jeśli możemy zastosować dodatkowe zabezpieczenie to czemu nie?
No dobra, może skończmy ten temat, bo Ty i tak wiesz swoje a ja swoje.
Ja twierdzę, że wozenie maluchów bez fotelika to kompletny brak
wyobraźni, Ty że wręcz przeciwnie - konsensusu i tak nie znajdziemy.
LL
--
http://pl.youtube.com/watch?v=hkqqMPPg2VI
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych dzwiekow
- niektore przypominaja odglosy wielorybow i policyjna
syrene, inne, jak u lemura wari, smiech szalenca.*
napisał/a:
~ Pluta
2008-04-23 14:21
On Wed, 23 Apr 2008 14:06:39 +0200, Lolalny Lemur
wrote:
> Paweł Pluta pisze:
>> On Wed, 23 Apr 2008 13:16:36 +0200, Lolalny Lemur
>> wrote:
>>> Paweł Pluta pisze:
>>>
>>>> Ale jak oni mówią "kolizja" to znaczy, że nikomu nic się nie stało. A chodzi
>>>> o zagrożenie byciem poszkodowanym na ciele, a nie na blasze.
>>> Mój szef niedawno miał _kolizję_ w wyniku której dachował. Miał zapięte
>>
>> Ale to się trzeba jednak trochę postarać żeby dachować jadąc przez miasto.
>
> Niespecjalnie. Pechowo wjechał dodatkowo na dziurę, zrzuciło go na
> trawnik, zahaczył o krawężnik i przekoziołkował.
No i trochę prędkości trzeba do tego mieć, albo dużo pecha.
>>> pasy i tylko sobie podrapał czoło troszeczkę. Gdyby nie był zapięty (a
>>> rozmawiamy o zapinaniu dziecka) na pewno by się na tym nie skończyło.
>>> Podkreślam jeszcze raz: czy w wyniku tych, nie zawsze tak naprawdę
>>> drobnych, kolizji ludzie ponosili by dużo więcej obrażeń gdyby nie
>>> zabezpieczenia? A Maseł twierdzi, że dziecka nie trzeba zabezpieczać.
>>
>> No dobrze, owszem, część z tych wypadków pewnie byłaby groźniejsza gdyby nie
>> pasy. Tylko że nadal zagrożenie każdym pojedyńczym przejazdem jest bardzo
>> małe,
>
> Sęk w tym że tak na prawdę nie jesteśmy tego w stanie przewidzieć.
Przewidzieć wypadku? Oczywiście że nie. Ocenić prawdopodobieństwo tak.
>> sensowność fotelików opiera się na tym, że dziecko przejeżdża w nich
>> tysiące kilometrów. I to nie jest tak, że "dla mojego dziecka nie będę nic
>> ryzykować, choćby i wypadek był bardzo mało prawodpodobny", bo każdy
>> technicznie rzecz biorąc ryzykuje choćby wynosząc śmieci, tylko sobie tego
>> nie uświadamia.
>
> Owszem. Ale jeśli możemy zastosować dodatkowe zabezpieczenie to czemu nie?
Ależ możemy. Nikt nie zabrania. (Osobną kestią jest koszt takiego
zabepieczenia, który też każdy zawsze kalkuluje, tylko nie zawsze sobie
uświadamia)
> No dobra, może skończmy ten temat, bo Ty i tak wiesz swoje a ja swoje.
> Ja twierdzę, że wozenie maluchów bez fotelika to kompletny brak
> wyobraźni, Ty że wręcz przeciwnie - konsensusu i tak nie znajdziemy.
Wożenie tramwajem bez fotelika to też brak wyobraźni?
Paweł Pluta
--
-.-. --.. . -- ..- -- --- -- ... ... . -. -. .. . ---
-.. .--. --- .-- .. .- -.. .- --- -.. -... .. --- .-.
wrote:
> Paweł Pluta pisze:
>> On Wed, 23 Apr 2008 13:16:36 +0200, Lolalny Lemur
>> wrote:
>>> Paweł Pluta pisze:
>>>
>>>> Ale jak oni mówią "kolizja" to znaczy, że nikomu nic się nie stało. A chodzi
>>>> o zagrożenie byciem poszkodowanym na ciele, a nie na blasze.
>>> Mój szef niedawno miał _kolizję_ w wyniku której dachował. Miał zapięte
>>
>> Ale to się trzeba jednak trochę postarać żeby dachować jadąc przez miasto.
>
> Niespecjalnie. Pechowo wjechał dodatkowo na dziurę, zrzuciło go na
> trawnik, zahaczył o krawężnik i przekoziołkował.
No i trochę prędkości trzeba do tego mieć, albo dużo pecha.
>>> pasy i tylko sobie podrapał czoło troszeczkę. Gdyby nie był zapięty (a
>>> rozmawiamy o zapinaniu dziecka) na pewno by się na tym nie skończyło.
>>> Podkreślam jeszcze raz: czy w wyniku tych, nie zawsze tak naprawdę
>>> drobnych, kolizji ludzie ponosili by dużo więcej obrażeń gdyby nie
>>> zabezpieczenia? A Maseł twierdzi, że dziecka nie trzeba zabezpieczać.
>>
>> No dobrze, owszem, część z tych wypadków pewnie byłaby groźniejsza gdyby nie
>> pasy. Tylko że nadal zagrożenie każdym pojedyńczym przejazdem jest bardzo
>> małe,
>
> Sęk w tym że tak na prawdę nie jesteśmy tego w stanie przewidzieć.
Przewidzieć wypadku? Oczywiście że nie. Ocenić prawdopodobieństwo tak.
>> sensowność fotelików opiera się na tym, że dziecko przejeżdża w nich
>> tysiące kilometrów. I to nie jest tak, że "dla mojego dziecka nie będę nic
>> ryzykować, choćby i wypadek był bardzo mało prawodpodobny", bo każdy
>> technicznie rzecz biorąc ryzykuje choćby wynosząc śmieci, tylko sobie tego
>> nie uświadamia.
>
> Owszem. Ale jeśli możemy zastosować dodatkowe zabezpieczenie to czemu nie?
Ależ możemy. Nikt nie zabrania. (Osobną kestią jest koszt takiego
zabepieczenia, który też każdy zawsze kalkuluje, tylko nie zawsze sobie
uświadamia)
> No dobra, może skończmy ten temat, bo Ty i tak wiesz swoje a ja swoje.
> Ja twierdzę, że wozenie maluchów bez fotelika to kompletny brak
> wyobraźni, Ty że wręcz przeciwnie - konsensusu i tak nie znajdziemy.
Wożenie tramwajem bez fotelika to też brak wyobraźni?
Paweł Pluta
--
-.-. --.. . -- ..- -- --- -- ... ... . -. -. .. . ---
-.. .--. --- .-- .. .- -.. .- --- -.. -... .. --- .-.
napisał/a:
~Maseł
2008-04-23 14:24
Lolalny Lemur wrote:
> Paweł Pluta pisze:
>
>> Ale jak oni mówią "kolizja" to znaczy, że nikomu nic się nie stało. A chodzi
>> o zagrożenie byciem poszkodowanym na ciele, a nie na blasze.
>
> Mój szef niedawno miał _kolizję_ w wyniku której dachował. Miał zapięte
> pasy i tylko sobie podrapał czoło troszeczkę. Gdyby nie był zapięty (a
I teraz wyobraz sobie "kanapke": pas/dziecko/kochajaca mamusia - bo szef
jak rozumiem zawdziecza swoja dobra kondycje temu, ze po dachowaniu
radosnie zwisal sobie na pasie?
Pozdro
Maseł
> Paweł Pluta pisze:
>
>> Ale jak oni mówią "kolizja" to znaczy, że nikomu nic się nie stało. A chodzi
>> o zagrożenie byciem poszkodowanym na ciele, a nie na blasze.
>
> Mój szef niedawno miał _kolizję_ w wyniku której dachował. Miał zapięte
> pasy i tylko sobie podrapał czoło troszeczkę. Gdyby nie był zapięty (a
I teraz wyobraz sobie "kanapke": pas/dziecko/kochajaca mamusia - bo szef
jak rozumiem zawdziecza swoja dobra kondycje temu, ze po dachowaniu
radosnie zwisal sobie na pasie?
Pozdro
Maseł