zupa

napisał/a: ~Borek 2006-11-26 23:38
On Sun, 26 Nov 2006 22:49:47 +0100, medea wrote:

>> Reczywiscie, temat Twojej zupy jest tak fascynujacy, az postanowiłas go
>> na 3 grupy wcisnac;?
>
> I jak widać znowu trafiła, bo odzew niemały. Jak ona to robi?

Patrzcie państwo, ile to o takiej zupie Marynie można :)

Borek
--
http://www.chembuddy.com
http://www.ph-meter.info/pH-electrode
http://www.bpp.com.pl/?left=dysleksja&right=dysleksja
http://www.terapia-kregoslupa.waw.pl
napisał/a: ~Borek 2006-11-26 23:51
On Sun, 26 Nov 2006 23:37:07 +0100, MOLNARka wrote:

> A w ogóle chorowanie dzieci po jedzeniu (nieświeżego/lodówkowego,
> świeżego/nieumytego, ziemi z kwiatków, glizdy z ogródka, papieru i
> kredek świecowych, kremu nivea itd) jest mocno przereklamowane.

Jak dzieci są chowane za czysto to potem są na wszystko uczulone. Ziemia z
kwiatków i glizdy są wręcz niezbędne do prawidłowego rozwoju, zawierają
niezbędne mikroelementy i w ogóle ;) Ja mając lat dwa na gościnnych
występach w Jastarni zbierałem z ziemi i jadłem wapno gaszone używane do
dezynfekowania wychodka. Podobno nic a nic mi nie było, chora to była moja
Mama - z wrażenia :)

Borek
--
http://www.chembuddy.com/?left=BATE&right=pH-calculator
http://www.ph-meter.info/pH-electrode
http://www.bpp.com.pl/?left=dysleksja&right=dysleksja
http://www.terapia-kregoslupa.waw.pl
napisał/a: ~siwa 2006-11-26 23:55
Panslavista napisał(a):

>> Dziekuje w imieniu wlasnym jak i zapewne czesci psd za sciagniecie tu
>> panslavisty.
> Ależ ja tu jestem jak najbardziej u siebie... I jestem stale...

(cut crosspost na kuchnię)

Ciiii. Nie mówcie mu GDZIE!

--
.......:: s i w a ::.......
.:: JID:siwa@jabber.org ::.
-#--#--#--#--#--#--#--#--#-
napisał/a: ~Grzegorz@S-P-A-M--N-I-E.Janoszka.pl (Grzegorz Janoszka) 2006-11-27 00:04
On Sun, 26 Nov 2006 22:09:04 +0100 I had a dream that Misia wrote:
>z dnia poprzedniego jeszcze bym dala dziecku ale nie starocie czterodniowe,
>dziecko powinno miec swieze jedzenie

Aha, a te wszystkie rzeczy, z których zrobiłaś zupę, to niby ile miały?
Jeden-dwa dni? :) Nie było tam np. koncentratu pomidorowego wyprodukowanego
kilka miesięcy temu i dobrze zakonserwowanego? :)

--
Grzegorz Janoszka
napisał/a: ~Iwon\\(k\\)a" 2006-11-27 00:46
"MOLNARka" wrote in message

> A w ogóle chorowanie dzieci po jedzeniu (nieœwieżego/lodówkowego,
> œwieżego/nieumytego, ziemi z kwiatków, glizdy z ogródka, papieru i kredek
> œwiecowych, kremu nivea itd) jest mocno przereklamowane.

a gdzie to "raklamowali"?? bo od jedzenia nieswiezego to dzieciaki
wraz z rodzicami pokotem w szpitalu lezec moga, ale od glizdy i wyzej
wymienionych to nawet nie wiem gdzie reklamowali...:)


iwon(K)a
napisał/a: ~La Luna 2006-11-27 06:59
Pewnego wieczoru Sun, 26 Nov 2006 22:03:59 +0100 wiedźmin zdziwił się
nieco, gdy strzyga która wyskoczyła na niego z
pl.rec.kuchnia,pl.soc.dzieci,pl.soc.dzieci.starsze zamiast rzucić mu się do
gardła, dygnęła, przedstawiła się jako Misia, a następnie wyśpiewała
przytupując wdzięcznie:

> Moim zdaniem lekka przesada, widocznie nie chce sie komus gotowac, stara
> zupa karmic dziecko a potem narzekac ze choruje :)))

A kto powiedzial ze dzieci jedza tylko zupe?
U nas w domu zup sie nie jada - gdybym postanowila dla Przemka gotowac
takowe to tez bym gotowala raz na iles dni i kombinowala, bo srednio by mi
sie chcialo gotowac codziennie jedna zupe w ilosci szklanki plynu.


--
Pozdrawiam serdecznie
Agnieszka Mockałło
http://republika.pl/kocia_stronka/
Odpisując na priv, wytnij USUN_TO z adresu.
napisał/a: ~siwa 2006-11-27 09:08
Borek napisał(a):

> Patrzcie państwo, ile to o takiej zupie Marynie można :)

W moim matriksie mówi się zupa Maryny. W dopełniaczu.
Porozmawiajmy o Marynie w dopełniaczu. Czuję, że się przyjmie...

--
.......:: s i w a ::.......
.:: JID:siwa@jabber.org ::.
-#--#--#--#--#--#--#--#--#-
napisał/a: ~siwa 2006-11-27 09:08
ikselka napisał(a):

> Popieram. Nie widzę powodu, aby tę samą zupę podawać przez 4 dni,
> zwłaszcza dziecku. Może się zupa i nie zepsuje, ale 4 dni jeść to
> samo... Brr... Przecież zupy to bardzo wygodne i łatwe dania, można
> przynajmniej co drugi dzień ugotować inną.

Jeśli masz czas i ochotę codziennie bawić się w gotowanie zup.
Ja gotuję jak najrzadziej się da, bo tego nienawidzę.
Pomijając pracę zawodową, mam w zyciu wystarczająco dużo rzeczy
ciekawszych od codziennego gotowania zupy.
Na szczęscie rodzina uważa, że ma w zyciu wystarczająco dużo rzeczy
atrakcyjniejszych niż jedzenie.

--
.......:: s i w a ::.......
.:: JID:siwa@jabber.org ::.
-#--#--#--#--#--#--#--#--#-
napisał/a: ~Borek 2006-11-27 09:22
On Mon, 27 Nov 2006 09:08:09 +0100, siwa wrote:

>> Patrzcie państwo, ile to o takiej zupie Marynie można :)
>
> W moim matriksie mówi się zupa Maryny. W dopełniaczu.
> Porozmawiajmy o Marynie w dopełniaczu. Czuję, że się przyjmie...

Za późno. Google:

"zupie Marynie" - 9790 trafień
"zupie Maryni" - 20400 trafień

Różnica spora, 2:1, ale obie wersje są rozpowszechnione.

Borek
--
http://www.chembuddy.com/?left=BATE&right=pH-calculator
http://www.ph-meter.info/pH-electrode
http://www.bpp.com.pl/?left=dysleksja&right=dysleksja
http://www.terapia-kregoslupa.waw.pl
napisał/a: ~Klara Bemol 2006-11-27 09:30
księżniczka Telimena (gsk) napisał(a):
> Moja znajoma powiedziała mi dzisiaj, że w niedzielę gotuje zupę i ma do
> środy na obiad dla dzieci. No i tak się zastanawiam, bo ja najwyżej na drugi
> dzień jeszcze mogę dziecku dać taką zupę, ale 4 dni??? Jak to u Was wygląda?
> Dodam, że moje dzieci są w wieku 2 i 6 lat.
>
> Pozdrawiam
> Teli
>
>
Ja gotuje duży sagan rosołu i bez żadnych warzyw itp. wlewam rzątek i
zamykam w małe słoiki. Oczywiście trzymam w lodówce. Wyciągam i robię na
tym codziennie inną zupę.
Ugotowaną świeżą daję jeszcze na następny dzień dziecku. Na więcej nie
stracza.
napisał/a: ~Szpilka" 2006-11-27 09:44

Użytkownik "Nixe" napisał w wiadomości

>> No bo się otruje innym niż tego samego dnia zrobionym. A potem rosną
>> takie 'francuskie pieski'
>
> Jak np. mój mąż, który nie ruszał wczorajszego mielonego, bo "stary".

Mój zje wszystko co jeszcze nie porosło pleśnią i się nie rusza


> Na szczęście zdołałam go jakoś wychować (nie miał zresztą wyjścia, bo
> alternatywa była - albo jadamy wczorajsze, odgrzewane albo gotujesz
> codziennie co innego, ale_sam_

Moja koleżanka ma taki problem ze swoim mężem. Nie ruszy wczorajszego
obiadu. Ma być świeże i koniec. A ona wścieku dostaje i non stop awantury
na tym tle tam odchodzą.

Sylwia
napisał/a: ~Szpilka" 2006-11-27 09:49

Użytkownik "Axel" napisał w wiadomości

>>> jasne inni to nawet roczne jedzenie z zamrazarnika tez dobre nagotuja i
>>> maja rok spokoju :))))

>> A propos - wczoraj rozmroziłam ubiegłoroczną kutię (na pewno nie była
>> trująca). Mąż stwierdził, że powinnam poczekać jeszcze z miesiąc i nie
>> trzeba by było szykować na Święta.
>
> Ja sobie dzisiaj rozmrozilem paszteciki z pieczarkami, ktore robilem na
> zeszloroczna Wigilie. Jeszcze zyje

A my wczoraj rano nie mieliśmy pieczywa. Wygrzebaliśmy z dna zamrażarki
jakąś zapomnianą ciabatę. W piekarniku miała nabrać należytej świeżości.
A że coś nas zainteresowało w domu w tym czasie to i bułęczka się trochę
spaliła. Także wczoraj na śniadanko jedliśmy starą odmrożoną spaloną bułkę.
Niepokojących objawów w moim organiźmie nie zanotowałam

Sylwia