kasa, kasa, kasa...

napisał/a: Itzal 2010-12-11 09:26
marekw napisal(a):Czemu brakuje zer? W czym? Bo nie rozumiem ;)

a ja nie rozumiem, cos się tak tych zer uczepil- nie obchodzi mnie twój miesieczny przychód, tylko podejscie do zycia- jak bedziesz tak gonił za pieniędzmi, to lepiej sie nie żeń, nie chcialabym męza, którego spotykam tylko w łózku, i bynajmniej nie na seks, bo biedak sie zaharowuje tak, ze nie ma juz potem ochoty na nic
napisał/a: Misiaq 2010-12-11 09:41
marekw napisal(a):Samodzielności w sensie gotowania/prania/prasowania to tak.
Samodzielności w sensie podejmowania decyzji, tego co przeżyłem, co musiałem sam zrobić, zadecydować, ile trudności pokonać, z czym się zmierzyć - tu patrząc na osoby z którymi się stykam (w pracy, znajomi, na studiach) mam za kilka tych osób.
Mnie to bardziej interesuje inna "samodzielność" - samodzielność finansowa. Temat dotyczy finansów i kasy, a Ty w moim rozumieniu nie jesteś samodzielny finansowo. O ile dobrze doczytałam mieszkasz z rodzicami - dokładasz się do czynszu, rachunków, robisz zakupy spożywcze (nie "zachcianki" tylko zakupy )?
Pelliroja napisal(a): nie obchodzi mnie twój miesieczny przychód, tylko podejscie do zycia-
napisał/a: marekw1 2010-12-12 19:03
Pelliroja napisal(a):
marekw napisal(a):Czemu brakuje zer? W czym? Bo nie rozumiem ;)

a ja nie rozumiem, cos się tak tych zer uczepil- nie obchodzi mnie twój miesieczny przychód, tylko podejscie do zycia- jak bedziesz tak gonił za pieniędzmi, to lepiej sie nie żeń, nie chcialabym męza, którego spotykam tylko w łózku, i bynajmniej nie na seks, bo biedak sie zaharowuje tak, ze nie ma juz potem ochoty na nic

Siły jakoś mam, także nie przesadzajmy. Trochę cyborg się zrobiłem z brakiem snu, pracą - ale cóż - takie życie ;)

misiaq napisal(a):
marekw napisal(a):Samodzielności w sensie gotowania/prania/prasowania to tak.
Samodzielności w sensie podejmowania decyzji, tego co przeżyłem, co musiałem sam zrobić, zadecydować, ile trudności pokonać, z czym się zmierzyć - tu patrząc na osoby z którymi się stykam (w pracy, znajomi, na studiach) mam za kilka tych osób.
Mnie to bardziej interesuje inna "samodzielność" - samodzielność finansowa. Temat dotyczy finansów i kasy, a Ty w moim rozumieniu nie jesteś samodzielny finansowo. O ile dobrze doczytałam mieszkasz z rodzicami - dokładasz się do czynszu, rachunków, robisz zakupy spożywcze (nie "zachcianki" tylko zakupy )?

Tak - dokładam: do opłat, remontów, zakupów itp.

Ja wiem, że to nie jest dobra droga - ale jaka jest lepsza? Być ze sobą, wziąć ślub a później zacząć tak pracować bo okaże się, że jednak potrzebne jest większe mieszkanie (np. 2 pokoje zamiast kawalerki), bo są różne wydatki? Póki co mam taki okres, że dziewczyna kończy studia, musi pisać pracę. Pomagam ile mogę, ale to też dla nas dobre w jakimś sensie - ja jestem zajęty pracą, ona może się skupić na pisaniu. Bo sami wiecie zapewne, że ciężko się skupiać na nauce, obowiązkach jeśli się wie, że ta druga osoba może być codziennie przy Was, możemy się widzieć wszystkie (lub prawie) wieczory, weekendy. A jednak jakoś trzeba pracę napisać. Więc na najbliższe ponad pół roku i tak jest to na plus dla nas obojga.
napisał/a: daffodil1 2010-12-12 19:07
marekw napisal(a): Być ze sobą, wziąć ślub a później zacząć tak pracować bo okaże się, że jednak potrzebne jest większe mieszkanie (np. 2 pokoje zamiast kawalerki), bo są różne wydatki?

a to jest coś dziwnego?
napisał/a: marekw1 2010-12-12 19:26
daffodil napisal(a):
marekw napisal(a): Być ze sobą, wziąć ślub a później zacząć tak pracować bo okaże się, że jednak potrzebne jest większe mieszkanie (np. 2 pokoje zamiast kawalerki), bo są różne wydatki?

a to jest coś dziwnego?

Nie mówię, że dziwnego.
Tylko spotkałem sie tu z opiniami, że to co robię jest bez sensu etc. A po prostu lepiej część kasy odłożyć teraz, a później cieszyć się mieszkaniem, byciem ze sobą itp.
napisał/a: Gvalch'ca 2010-12-12 19:31
1. Z tą firmą to zmień branże czy coś bo jak na 5 lat prowadzenia działalności to bardzo nędzny dochód.
2. Bardzo dobrze że myślisz o przyszłości także w aspekcie materialnym, w każdym razie lepsze to niż "weźmy ślub rodzice będą nas nadal utrzymywać", albo "weźmy ślub, zamieszkamy u rodziców/teściów w końcu mają całe dwa pokoje" itp.
3. Jak ludzie chcą być razem to mieszkają w wynajętej klitce na poddaszu, która i tak kosztuje ich połowę zarobków. Jak nie chcesz mieszkać z dziewczyną to masz do tego pełne prawo i nie musisz szukać wymówek i usprawiedliwień na siłę. Wybacz ale to co piszesz tak brzmi. A już tego wywodu z pisaniem pracy magisterskiej to kompletnie nie rozumiem.
Może się mylę, ale nigdzie nie napisałeś jak to baaardzo chcesz zamieszkać ze swoją dziewczyną, zaręczyć się czy wziąć ślub. Co najwyżej, że kiedyś tam w przyszłości, ale jeszcze musisz to czy tamto. W ten sposób (o ile ci rzeczywiście na wspólnym życiu zależy) to zawsze będzie coś na co jeszcze można odłożyć (np. za 2 czy 3 lata auto będzie gruchotem który trzeba wymienić), coś tam kupić. O ile macie (a wydaje mi się, że macie) jakieś perspektywy na przyszłość i kochacie się i chcecie być ze sobą to na co czekać?
napisał/a: marekw1 2010-12-12 19:37
Gvalch'ca napisal(a):3. Jak ludzie chcą być razem to mieszkają w wynajętej klitce na poddaszu, która i tak kosztuje ich połowę zarobków. Jak nie chcesz mieszkać z dziewczyną to masz do tego pełne prawo i nie musisz szukać wymówek i usprawiedliwień na siłę. Wybacz ale to co piszesz tak brzmi. A już tego wywodu z pisaniem pracy magisterskiej to kompletnie nie rozumiem.

Chcę. Tylko patrzę na to za bardzo rozsądnie, nie pozostawiając miejsca na to, co ma się stać, i tak stanie itp.
Z pracą - chodzi o to, że gdyby dziewczyna miała dużo czasu, to pewnie by miała za złe to że ja go nie mam (na początku nie, ale po miesiącu-dwóch na pewno), a jeśli sama jest zajęta - to łatwiej nam to jakoś znieść. I na pewno łatwiej teraz, niż będąc po ślubie, mając mieszkanie (własne czy wynajęte - nieważne), i ze świadomością, że dziewczyna wraca do pustego mieszkania, śpi sama - bo ja pracuję.
napisał/a: Gvalch'ca 2010-12-12 19:57
marekw napisal(a):Chcę. Tylko...

Ło hoho, ależ wielkie pokłady entuzjazmu, od razu widać, że bez siebie nie możecie żyć
Jest takie stare porzekadło: Chcesz rozśmieszyć pana boga? Opowiedz mu o swoich planach. Całego życia nie zaplanujesz ani nie przewidzisz, nawet jakbyś bardzo chciał. Np. zawsze mogą wam się urodzić bliźniaki, albo pięcioraczki i cały przemyślany plan mieszkaniowy szlag trafi
napisał/a: KokosowaNutka 2010-12-12 20:26
Bajm
'O Tobie'

Może wszystko już wiesz
Może wszystko już masz
Jesteś pewny, że to szczęście
Nie masz czasu na sen
Nie masz czasu na seks
Wciąż od życia chcąc więcej
Zachłanna jest ta gwiazda,
Dla której gubisz radość chwil
Liczy się wciąż niepewność,
Którą przynoszą dni

Nie uciekaj od słów
Najprostszych tych - wiesz,
Które płyną, lecz nie z Tobą
Nie uciekaj od miejsc
Najpiękniejszych tych - wiesz,
Które zawsze są gdzieś obok
Zachłanna jest ta gwiazda,
Dla której gubisz radość chwil
Liczy się wciąż niepewność,
Którą przynoszą dni

Ref
Ile jesteś wart?
Kto Twoją cenę zna?
Ile jesteś wart?
Z kim o swe życie grasz?

Zapamiętaj ten sen,
Który przyśni się dziś
Nim odpłynie gdzieś swą drogą
Musisz wiedzieć, że nic
Nie powtórzy się już
Otwórz oczy i patrz
Każdy dzień jest jak cud
napisał/a: ~gość 2010-12-12 23:31
marekw napisal(a):Chcę. Tylko patrzę na to za bardzo rozsądnie
powiem Ci tak moja koleżanka też miała takiego realistę. 25 lat na karku a on dalej, nie bo to nie bo tamto, ślub może kiedyś. Dziewczyna w końcu miała dość bo 10lat razem a tu żadnej deklaracji. Nawet żeby razem zamieszkać jak była okazja to nie bo:
marekw napisal(a): gdyby dziewczyna miała dużo czasu, to pewnie by miała za złe to że ja go nie mam (na początku nie, ale po miesiącu-dwóch na pewno), a jeśli sama jest zajęta - to łatwiej nam to jakoś znieść. I na pewno łatwiej teraz, niż będąc po ślubie, mając mieszkanie (własne czy wynajęte - nieważne), i ze świadomością, że dziewczyna wraca do pustego mieszkania, śpi sama - bo ja pracuję.
identycznie gadał. Zawsze była jakaś wymówka.

W końcu go rzuciła, przeniosła się do Warszawy, poznała kogoś po nie całym roku zamieszkali razem w maleńkiej kawalerce. Oboje pracują, on jeszcze jakieś studium dodatkowe kończy czy coś. Widują się dopiero po 22, weekendy oddzielnie. Wiążą ledwo koniec z końcem. Jakieś perspektywy własnego mieszkania to mogą się jej prześnić ;) na kawalerkę ich nie stać. A ona SZCZĘŚLIWA jak nigdy!

Nie wiem w ogóle co od nas chcesz? masz jasno sprecyzowane myślenie. Którego nie zmienisz. Więc czego od nas oczekujesz? Poklepać po pleckach? Pogłaskać po główce? A proszę:




[ Dodano: 2010-12-12, 23:35 ]
Gvalch'ca napisal(a):Całego życia nie zaplanujesz ani nie przewidzisz
dokładnie skoro tak rozsądnie myślisz. Przecież firma może paść, zwolnią cię po 40 latach pracy, odeślą z kwitkiem i papierem do d... i dostaniesz od państwa wypaśne 600zł na życie! A nie daj boże jakieś choróbsko na starość i tyle będziesz musiał na leki wydać a gdzie tu na mieszkanie? rachunki? jedzenie?
napisał/a: daffodil1 2010-12-12 23:47
izuniaaa napisal(a):Więc czego od nas oczekujesz? Poklepać po pleckach? Pogłaskać po główce? A proszę:



sorry ale wyobraziłam sobie minę tej buźki na żywo :D
napisał/a: Gvalch'ca 2010-12-13 08:40
To ja też coś napisze, tylko nie o koleżance, tylko o koledze. Mój kolega jeszcze w technikum zaczął spotykać się z dziewczyną. Niby był zakochany, z akademika co tydzień do niej jeździł, co miesiąc w rocznicę kwiatka kupował itd. ale jak usłyszał zaręczyny, ślub, dziecko w przyszłości to skóra prawie że na nim cierpła. Bardzo niewygodny temat. No i właśnie była taka gadka, że teraz to nie, dopiero po studiach, a to trzeba najpierw czegoś się dorobić itd. W końcu dziewczyna go rzuciła (poznała kogoś innego), a on zaczął się spotykać ze swoją obecną żoną: po roku zaręczyny (jeszcze na studiach), po kolejnych dwóch ślub (zaraz po obronie), a za rok dziecko. I jakoś tych wszystkich problemów nie miał