poranne lęki i niepokój utrzymujący się przez cały dzień

napisał/a: krysia1705 2010-05-03 07:24
Witajcie dziewczyny :)
Terenko ja widze ze mamy podobne doswiadczenia...jezeli chodzi o zwiazki! Dokladnie nie wiem o co u Ciebie chodzi...tylko podejzewam ze Twoj maz,oprocz tego ze z calych sil...stara sie Tobie pomoc,otoczyc opieka....to z drugiej strony(byc moze podswiadomie) wpedza cie s powrotem w objawy......czasami tak To dziala! Tak bylo a wlasciwie jest w moim zwiazku! z ta roznica ze ja juz sobie to w pelni uswiadamiam i czesto rozmawiam z mezem na temat jego postepowania! Wlasciwie to dziala na krotko.......wiec tez tak sobie mysle czy takie zwiazki maja aby sens? to dla mnie najtrudniejsza kwestia do rozwiazania...bo tutaj w gre wchodza uczucia,wiec czlowiek tak do konca nie potrafi byc obiektywny....poza tym ciagla nadzieje ze czlowiek przeciez moze sie zmienic....ale czy aby na pewno...czy nie szkoda uciekajacego czasu ? Tak duzo tych pytan bez odpowiedzi....
napisał/a: Dorota851 2010-05-03 10:04
no to juz widze że jestesmy w trójke z tymi pytaniami do siebie i o związki. Ja też patrze na swojego faceta i też myśle czy to aby to napewno, czy ja sie nie zmuszam do tego wszystkiego itd, to są watpliwości gdzie każdy napewno tak ma a my nerwusy dwa razy mocniej nad tym sie zastanawiamy, wydaje mi sie by sie starac w zwiazku by na nowo sie zakochac ale pamietac o nas samych
napisał/a: tereńka 2010-05-03 13:09
Po takich dziach jak wczoraj długo z mężem rozmawiamy. Widzimy, że nawzajem siebie obciążamy. On ciągle gada i marudzi a ja uciekam w lęki. Każda następna kłotnia doprowadza nas do innego rozwiązania. Próbujemy różnych strategii postępowania. Kiedy nie czułam lęków i kiedy mam dobry dzień wiem na pewno, że nie chcę być gdzie indziej i z kim innym. Wtedy jest cudownie. Kiedy przez długi czas czułam sie bezpiecznie byłam przkonana, że to dla mnie dobry mąż. Ostatnio zaczęłam się bać, że będe musiała od niego odejść. Mój strach prawdopodobnie sam stwarza taką sytuację. Postaram się myślec odwrotnie. Myślec o tym jaką dobrą i szczęśliwa parę stanowimy. Wierzę, że ta wiara pomoże mi dostrzec piękno naszej miłości. Masz rację Krysiu, on czasem próbuje mi pomóc, a czsem jakby celowo choć podświadomie wtrąca mnie w zły stan. To trudne, ale na pewno jest dobre rozwiązanie. Boże umacniaj moją wiarę w szczęśliwe zakończenie. Nadal żyję, a to już coś.
napisał/a: tereńka 2010-05-03 13:46
Uświadomiłam sobie jeszce jeden fakt. Taki, że strach przed zaangażowaniem, które w moim wyobrażenu i tak miałoby się zakończyć rozstaniem, tak naprawdę uniemożliwiał mi pokochanie mojego męża w pełni. Teraz go kocham, ale jakżebym go kochała nie czując obawy. O Boże!
napisał/a: Dorota851 2010-05-03 18:27
wiesz tereńko dawkuj sobie to na spokojnie wszystko, ze mnie dzisiaj wszystko jakby spadło i jestem tak słaba , takie ciało z waty mam że masakra , myśli myślami ale sie im nie daje , trzeba do przodu iśc i starac sie zmienic myslenie, nie starac sie tez wszystkiego zrozumiec na sile , bo przynosi to odwrotny skutek, mnie pchłoneły myśli o tym jak sie czuje , czy tak ma byc itd , ta kontrola nadal jest , ale dajmy temu czas by sie wyciszyło
napisał/a: krysia1705 2010-05-04 07:32
Witam dziewczyny :)
Czlowiek ktory jest pewny siebie i naprawde kocha ze wzajemnoscia...nie czuje sie zagrozony! kocha sie bezwarunkowo! U mnie jest problem taki...ze moj maz ,jest bardzo nie pewny siebie,zeby mnie zatrzymac przy sobie podswiadomie nie "zagadza" sie na zmiany ktore we mnie zaszly,kiedy zaczelam wychodzic z nerwicy! W mojej samodzielnosci widzi zagrozenie dla siebie! A to nie tak...nie tedy droga! wiem ze on wielu zeczy poprostu sobie nie uswiadamia..tez powinien poddac sie terapi,zeby bardziej zrozumic siebie i swoje postepowanie! Tak wlasciwie dla naszego wpolnego dobra! Bo czesto bywa tak...ze nie tylko my sami ponosimy odpowiadzialnosc ze zachorowalismy na nerwice...ktos bardzo nam w tym dopomogl(moze nie do konca swiadomie) Wiec Tereniu...nie zawsze wystarczaja starania tylko z naszej strony...druga strona tez musi sie przylaczyc do tych zmian! My jestesmy wrazliwsze,dlatego zachorowalysmy na nerwice....ale to wcale nie znaczy ze tylko my musimy pozmieniac relacje w naszym zwiazku...to sie tyczy obu stron! Im wczesniej to maz zrozumie tym wieksza masz szanse na szybsze wyleczenie!
Dorotko...ty jestes dopiero na poczatku tej drogi...tak wlasciwie,oprocz milosci nie macie jeszcze wielkich zobowiazac wobec siebie...przygladaj sie uwaznie twojej drugiej polowce a przedewszystkim duzo i szczerze z nim rozmawiaj!
Milego dnia dziewczyny :)
napisał/a: anulka1101 2010-05-04 09:29
Witajcie. I stało się!!!!! Jestem bezrobotna i bardzo mi z tym źle:( Pół nocy nie przespałam, a w te chwile kiedy łapałam sen,śniłam o mojej utraconej pracy. Uffff, teraz czeka mnie wizyta w Urzędzie Pracy, nie bywałam w tej instytucji juz 14 lat i nawet nie wiem jak odbywa się cały proces rejestracji. Mam nadzieję, że moje bezrobocie nie potrwa długo.
napisał/a: Dorota851 2010-05-04 09:59
Hejka Krysiu wiesz teraz jakoś zaczyna mi sie układać dużo rozmawiamy tak jak piszesz , widze teraz właśnie że moje samopoczucie w dużej mierze zależy faktycznie od drugiej połówki mojej, ja mam nadzieje że u mnie nie jest lęk przed związkiem i to że nie mam swobody i traktuje jak koniec świata, jutro mam terapie zobaczymy , jeszcze sie nie przenioslam do siebie bo daje sobie czasu wiecej.


Anulka czasami odpoczynek dobrze zrobi zobaczysz że może być naprawde fajnie , a z praca napewno sobie poradzisz i znajdziesz jeszcze cos lepszego zobaczysz, głowa do góry
napisał/a: tereńka 2010-05-04 11:42
Mam identyczne doświadczenie Krysiu. Ile razy mój mąż zaobserwuje jakąś zmianę we mnie, która świadczyłaby o odzyski waniu przeze mnie zdrowia, on usilnie podświadomie próbuje ten proces zatrzymać. Teraz kiedy sie tak zdarza rozmawiamy o tym i coraz częściej on sobie to uświadamia. Niestety sam wgląd to nie wszystko.On widzi też, że ja nie chcę i już nie mogę zatrzymać procesu zmian. Kiedy zaczynałam terapię miałam na uwadze taki stan rzeczy, nie spodziewałam sie jednak, że jego reakcje moga być tak gwałtowne. Zaproponował mi, zebyśmy codziennie rozmawiali o technikach pomagania sobie, żebym mu dawała do przezcytania fragmenty książek. On nie uświadamia sobie tego, że zmiany, które podjął sie przeprowadzić u siebie dla niego tez mogą być bardzo trudne. Cała jego podświadomość sie przed tym buntuje i on to tez widzi. Kiedyś myśleliśmy o kilku sesjach terapii małżeńskiej. Może trzrba będzie wrócic do tego pomysłu.
napisał/a: krysia1705 2010-05-04 13:13
Bo te zmiany i przemiany wcale nie sa takie latwe...wszyscy ktorzy uczeszczaja na psychoterapie,doskonale o tym wiedza! tylko to jest tak, ze nie wszystko tylko od nas zalezy! Co nam po naszych przemianach, jak bliska osoba bedze podswiadomie dazyc zebysmy wrocili na stare tory! Tereniu swietny pomysl z taterapia malzenska! Moj nie bardzo daje sie namowic,ale pracuje nad tym :))
Dorotko...pamietaj ze te rezmowy maja byc zupelnie szczere...musisz powiedziec mu wszystko tak jak ty to widzisz i czujesz! byc moze twoj chlopak wielu swoich zachowan sobie nie do konca uswiadamia!

Anulko...glowa do gory! Tak widocznie mialo byc...te zmiany dzieja sie po cos! zobaczysz z perspektywy czasu ze byly ci do czegos potrzebne!
Moja rodzine, zycie w ten sposob zmusilo do wyemigrowania z kraju...ale w sumie wyszlo nam to na dobre...przynajmniej mamy zapewniony spokojny byc....z czym w PL...bylo by bardzo ciezko w tej chwili!
Milego dnia dziewczyny :)
napisał/a: Dorota851 2010-05-04 13:51
ja pracuje nad tym Krysiu bardzo tylko widzisz jak skończyłam z presja ok słąbość ciała , ale dawno nie miałam tak bym sie bała że zemdleje , ide do sklepu że padne , w pracy że padne i paniki chca być nie rozumiem czemu raz tego nie ma a raz znowu jest i straszne myśłi do głowy mi sie pchaja czarne scenariusze :(
napisał/a: tereńka 2010-05-04 17:00
Obudziłam sie rano i jak zwykle poczułam lęk. Pomyślałam nic nowego, ale juz wkrótce tak nie będzie. Przeprowadziłam sobie relaksację Schulza i powtórzyłam swoje afirmacje o zdrowiu, poczuciu bezpieczeństwa, odprężeniu. Przemawiałam do swojej podświadomości będąc na granicy snu. Zawsze uważałam , że mam ogromną inuicję. To , co przydarza mi się ostatnio utwierdza mnie w tym przekonaniu. Doświadczam dziwnych stanów empatii i euforii z tym związanej. Jest to zapewne "uboczny" skutek medytacji, ale to napawa mnie ogromna nadzieją, Bo TO DZIAŁA. Przemawianie do swojej podświadomości w stanie relaksu daje nieoczekiwane rezultaty. Czasem odczuwam po tym tak jak to miało miejsce dziś, nieopisaną wręcz radośc i pogodę ducha. Czuję jak mój umysł się "otwiera". Zauważam niedostrzeganą do tej pory łatwość ogarniania wszystkiego wokół mnie. Na razie to są tylko godziny ale wiem, że do takiego celu zmierza moje życie. Ogarnia mnie spokój i cisza. W tej ciszy myślę też o Was dziewczyny. Wiem, że spotkamy się w niej kiedyś razem. Tak bardzo tego dla nas wszystkich pragnę. Szczęście jest tuż przy nas na kanapie. Każda z nas w końcu znajdzie sposób, by po nie sięgnąć:)