RAK MÓZGU -GLEJAK

napisał/a: 0sa 2010-03-11 09:11
Witaj Slawek!
Jestes Boski!!! tyle w Tobie sily ze z tym guzkiem spokojnie dasz sobie rade i zapomisz jak najszybciej ze w ogole go miales!:)
Przeczytala Twoje wszystkie wypowiedzi, i podziwiam,
Twoj spokoj Twoje opiesy, pare godzin po operacji...)
w ogole podziwiam ze zgodziles sie na operacje w mozgu bez narkozy.
JESTES BOSKIIII , powtarzac to bede wciaz:)
Moj tatus niesty mial wielopostaciowego, nie dowiedzial sie nawet o tym, w dniu wyniku zmarl::(((
taki los, kazdy inaczej przechodzi chorobe.
Pamietaj, duzzooo witaminy b17 zwalcza komorki rakowe, i slyszalam cos o ciecierzycy likwiduje w ogole wszelkiego raka!
Dbaj o siebie, i wracaj szybko do 100% zdrowka!!!
Pozdrawiam:)
napisał/a: mixrow 2010-03-11 13:04
Witam. Pod koniec listopada 2008 roku pojawiły się u mnie zaparcia. Początkowo myślałem, że to zwykłe zaparcia, które przejdą. Lecz kał miał często dziwną forme. Często bywał bardzo cienki ale następnego dnia potrafił być już gruby i dość normalny. Poczytałem troche w necie i bardzo zmartwiłem się, że może być to rak. Później, gdzieś tak w lutym 2009 nagle wieczorem zaczęła mnie dość mocno boleć głowa. Wziąłem Ibuprom, położyłem się i po kilku godzinach troche przeszło. Następnego dnia głowa mnie już raczej nie bolała ale czułem sie bardzo osłabiaony. Kolejnego dnia również ale troche mniej. Później przez wiele kolejnych dni zaczęła mnie boleć głowa w dość dziwny sposób, czółem się tak jakby powietrze od śrotka naciskało na czaszke i jakby miała zaraz eksplodować. Stan ten utrzymywał się przez kilka tygodni, czasem byłe lepiej a czasem gorzej, a czasami całkiem przestawało. W końcu ból właściwie ustał, jednak wciąż miałem te dziwne zaparcia. Dlatego też starałem sie wypróżniać się codziennie (wcześniej robiłem to średnio raz na 3 dni), czy mi się chciałoi czy nie. Później już nie wypróżniałem się całkiem z własnej woli ale chciało mi się już codziennie. Nie wiem, czy to przez to czy sie przyzwyczaiłem, czy przez co innego. Później zaczęły spowrotem powracać te bóle głowy ale w różniej formie. Raz bolało mnie tak a raz inaczej. Jakieś dwa miesiące temu zdażyło mi się, że dość mocno kręciło mi sie w głowie przez kilka dni. Jakiś tydzień-dwa później miałem coś co wyglądało jak grypa żołądkowa itrwało przez jakieś 3 dni (nie wiem czy to ma jakiś związek). W ostatnich tygodniach miewam też dziwne odrętwienia. Np. gdy siedzę w jednej pozycji przez długi czas na lekcji to czuję się jakbym zaraz miał zesztywnieć i automatycznie szybko staram się ruszyć. Dzisiaj przydażyło mi się coś bardzo niepokojącego. Siedząc na lekcji poczułem znów te dziwne odrętwienie ale zmiana pozycji nic nie dała. Zaczeło mi sie robić słabo i zacząłem myśleć, że zaraz zemdleję. Nagle zaczęło mi sie tak jakby robić bardzo gorąco w głowie i czułem, takie silne pieczenie w mózgu. Po chwili to minęło ale przez cały czas czuję się teraz taki bardzo osłabiony i troche kręci mi się w głowie i boję się, że moge zemdelć. Proszę bardzo niech ktoś powie co to może być. Nie byłem na żadnych badaniach, bo się trochę boję i wsydzę.
napisał/a: Ewulek0203 2010-03-11 15:04
Nie rozumiem tych lekarzy co oni sobie nie myślą... wielu z nich jest nie douczonych i nie doświadczonych i podejmują tak ważne dla nas decyzje...my im zaufamy,a oni co ?? Oczywiście nie myślę o wszystkich...DOBRZE,ŻE DZIADEK SIĘ OBUDZIŁ ;) ŻYCZĘ POWROTU DO ZDROWIA I WSZYSTKIEGO DOBREGO
napisał/a: zelka192 2010-03-12 21:29
Dzisiaj dostalismy wspaniala wiadomosc dziadek nie ma raka , ani guza w mozgu wszystkie wyniki wyszly ujemne. A wczesniejsze byly pomylka. Nie moge pojac jak lekarze mogli sie pomylic w takiej sprawie ich diagnoza :Rak pluc z przezutami do mozgu , ropniak mozgu ok 1,5 cm i wiele ognisk ktore stanowia przezuty z pluc m.in do opon mozgowych. Dziadek nie potrzebnie przeszedl operacje na ropniaka , ktorego w glowie nie bylo. dopiero na drugi dzien zadzwonili do lekarza ktory operowal glowe ze pomylili wyniki i ze pacjen nie ma raka a na rezonansie wystapil blad ?! jak tak mozna ? dziadek po operacj nie moze mowic ani nie chodzi. Jego rehabilitacja potrwawiele tygoni a oni stwierdzili ze sie pomylili. Tylko jakim kosztem byla to pomylka!? pozdrawiam wszystkich i dziekuje za wasze wsparcie :)
napisał/a: mati_drum 2010-03-15 08:49
witam wszystkich... przed świętami bożego narodzenia przeczytałem cały ten temat, ponieważ dowiedziałem się ze mój tata ma guza mózgu... Było to dwa tygodnie przed świętami... Diagnoza lekarzy była taka, że tacie pozostało kilka tygodni życia... Cała rodzina nie wierzyła, że w wieku 48 lat taty z dnia na dziań usłyszymy taką diagnozę... Na początku były zaniki pamięci tzw krótkotrwałej.. oraz problemy z chodzeniem. Lekarze podając jakieś leki zmniejszyli obrzęk przez co tata poczuł się lepiej, choć nadal cały czas się powtarzał... lekarze stwierdzili ze nie są w stanie pomóc, chciano wypisać go do domu. Później kilkakrotnie zmienialiśmy szpital: gniezno , poznań, gniezno, poznań (lecz inny niż poprzednio) i na końcu do gniezna.. łącznie 5 razy. W międzyczasie poważna operacja , naświetlania... i zero rezultatów. Gdy tata trafił do domu w połowie lutego był w takim stanie że już nie rozmawiał z własnej inicjatywy, czasami otwierał jedno oczko gdy się coś do niego mówiło , albo zmieniało pampersa... zapadał w śpiączkę o czym nas poinformowali na początku wykrycia guza lekarze, że tak to będzie wyglądać... pewnego weekendu tata miał problemy z oddychaniem wezwaliśmy pogotowie , podano jemu coś aby lżej się tacie oddychało, i nawet pomogło... W niedzielę musiałem wracać do Warszawy na studia, w poniedziałek tata ponownie trafił do szpitala z tym samym problemem oddychania,w czwartek 25.02 moja mama o 5 rano zadzwoniła aby mi powiedzieć że tata własnie zmarł. Strasznie mnie to boli że tak szybko zabrano mi tatę, zostało mnustwo rzeczy które mieliśmy razem zrobić, a teraz to uleciało.. okropne też było to że przez rodzaj studiów mogłem być z nim tylko w weekendy, gdy wracałem na zachód do domu. Pamiętam kilka zdań z ust mojego taty gdy nie był w stanie walczyć z chorobą ponieważ wszystko zapominał... Jeśli podobnie jak moja rodzina usłyszeliście taką diagnozę, starajcie się walczyć do końca i podtrzymywać tą osobę w uśmiechu, odwodząc od tematu choroby. Myślę że modlitwa też uspokaja i pomaga. pozdrawiam wszystkich,i jeśli mogę jakoś pomóc to jest mój nr gg 1040974.
napisał/a: 0sa 2010-03-16 07:38
strasznie Ci mati_drum wspolczuje, podobna sytuacja jak u mnie, wrecz taka sama, 2 miesiace wczesniej nic, okaz zdrowia, po 2 miesiacach taty nie bylo.
Nie moglam sie pogodzic, ze tak mlody( 61) zdrowy , tyle planow, dom chcial mi budowac...i wiele innych planow.
ale teraz jestem jeszcze bardziej rozczarowana, Twoj tata 13 lat mlodszy:(
Oni zasluzyli sobie pojscie do nieba, bo inaczej nie da sie wytlumaczyc.
Pozdrawiam i jeszcze raz wspolczuje:(
[*]
Slawek , odezwij sie, jak zdrowko.
codziennie sprawdzam, czy udalo Ci sie wygrac, a na pewno sie uda!
ale odzywaj sie, bo w tej ohydnej chorobie, dzien bez wiadomosci... 10000 roznych mysli:(
napisał/a: gosia19801 2010-03-16 10:04
Witam powonie wszystkich,

strasznie się boję czytam Wasze posty i bardzo się denerwuję. Czuję się jakbym siedziała na jakiejś bombie. Każdego dnia zastanawiam się czy mam szansę na normalne życie. Czy kiedyś będę mogła wstać i nie myśleć o tym co mi się stało. Chciałabym żeby ktoś mi powiedział, że asterocytoma nie wróci.... że to już wszystko było minęło... a tu wracają dni, kiedy będąc w pracy, czuję osłabienie, nie mogę się skupić, nie wiem co robić... popadam w smutek, że nie pracuję tak jak bym chciała... i myślę, że po co to wszystko.. czy jest ktoś kto potrafi mi powiedzieć, że zna choć jedną osobę, która żyje z astrocytomą II np. 20 lat!!! Proszę dajcie mi nadzieję!

Pozdrawiam wszystkich
M.
napisał/a: dom502 2010-03-17 11:07
Moja mama ma zdiagnozowanego gwiaździaka II stopnia. Od diagnozy minęły 2 lata i niestety dzisiaj jest pacnentką oddziału paliatywnego, zapadła w śpiączkę. Po diagnozie mama przeszła radykalną radioterapię i miało być dobrze. I było przez rok. W między czasie mama miała zaniki pamięci bieżącej ale twierdzono, że może być to skutek naświetlań. Stopniowo stan mamy zaczął się pogarszać, atak padaczki... lekarze, przyczyn może być wiele ...Niestety po kolejnym rezonansie okazało się, że guz rośnie i jedynie co nam pozostaje to paliatywne jednorazowe naświetlanie lub chemia. Ja przekopałam cały internet, dostępne opracowania, metody leczenia i nie natknęłam się na informacje o tym żeby kogoś udało się wyleczyć z jakiegokolwiek glejaka. Ale mimo wszystko wierzę, że to kwestia czasu. Życzę wszystkim dużo wiary i siły w walce z rakiem i niech każdu z Was wykorzysta maksymalnie cały dany nam czas. Serdecznie pozdrawiam
napisał/a: 0sa 2010-03-17 16:56
Witam
Dom, nie pisz tak, nie kazdy musi umierac.. ta choroba jest wstretna to wiemy, ale mozna ja wyleczyc, moze nie do konca, ale ludzie zyja z nia nawet i po 10, 15 lat....
mojego meza ciotka miala guza zyla z ta swiadomoscia 8 lat , ale zmarla w wieku 68 i na co innego.
znajoma opowiadala mi ze tez ma guza w mozgu i zyje z nim juz 10 lat, a ma jakies 50 cos tam ,bo dorosla corke ma wiec tak oceniam wiek.czuje sie dobrze.
ta 1 osoba miala op ta druga nie.
Jezeli ktos ma diagnoze guza, ale czuje sie dobrze, nie wolno o tym myslec!
zyje sie normalnie, tak jak inni, niby zdrowi, bo skad wiemy co u nas bedzie jutro...
moze umrzec wczsniej od niejednej osoby z glejakiem.
najgorzej sie zalamac.,moj tatus sie zalamal ..
ale smutne, jak osoby ktore jak pieknie pisali o swojej walce, nie wpisuja sie wiecej, czekam na wasze posty i postepy.
Tomek, pisalam na prv raz odpisales teraz nie no i Slawek, odpiszcie , dajcie znak zycia.
Pozdrawiam.
napisał/a: mar2711 2010-03-18 12:21
Witam !Nie wolno sie poddawać ! Moja Mama ( diagnoza gioblastoma multiforme IV st. 03.10.2007, operacja 24.10.2007 ) żyje , czuje się dobrze , oczywiście nie funkcjonuje jak zupełnie zdrowa osoba, potrzebuje opieki osoby drugiej, ma zaniki pamięci , ale JEST !Nie zwracałam uwagi większej jakie są prognozy przeżywalności, obserwowałam Mamę, jakie ma potrzeby i pomagałam i nic się strasznego nie działo ( lekarz dawał kilka miesięcy ) więc uwierzyłam ,że może być dobrze...WALCZMY NIECH NAM WYSTARCZY SIŁ !!!Marta
napisał/a: marta292 2010-03-19 13:05
Witam. Jestem nowa na forum. Też mam glejaka wielopostaciowego, w prawym płacie skroniowym. W roku 2006 miałam operację, później chemia (temodal) + naświetlania. Przez 4 lata wszystko było ok. Nie miałam ani żadnych niedowładów, nic kompletnie.
Niestety 2 dni temu dowiedziałam się że guz znowu rośnie. Nie wiem kompletnie co teraz będzie bo do lekarza idę dopiero za 2 dni. Wiem na pewno że się nie poddam. Mam dla kogo żyć. Mam kochającego męża i 4-letnią córcię. Kiedy zachorowałam miałam 26 lat i 3 miesięczne dziecko,teraz mam tak samo silną motywację do walki jak kiedyś.
Wiara czyni cuda :) A osoby które piszą że i tak się nie wygra z tą chorobą , lepiej niech zachowają swoje poglądy dla siebie.
Pozdrawiam Wszystkich i życzę wiary.
Marta
napisał/a: darekkkK 2010-03-20 19:45
Natalia23 napisal(a):Witam cię bardzo gorąco. temodal jest chemią którą stosuje się u pacjentów z glejakiem wielopostaciowym i glejakami złośliwymi.O temodalu mogę Ci opowiedzieć z własnego przykładu, mój Tatuś miał glejaka i to tego w najgorszej postaci wielopostaciowego i najgorszego stopnia. Nam temodal pomógł bardzo, zatrzymał rozrost i to na bardzo długo, lekarze dawali nam tylko trzy miesiące a tata żył rok, dla kogoś to może się wydawać mało, a dla nas każdy miesiąc, każdy dzień się liczył. Każda chemia wpływa na organizm, a moim zdaniem temodal działa z mała ilością skutków ubocznych w porównaniu z chemiami które podawane są dożylnie. Tatuś dopiero przy siódmej dawce czuł się źle, do tej pory cały czas chodził, mówił, widział, było wszystko bardzo dobrze. Przy siódmej dawce było gorzej, ale lekarz tłumacząc nam wszystko nie obwiniał temodalu a po po prostu samą chorobę, u nas ten guz był najgorszy i potężny. w naszym przypadku to zdało egzamin, i pod względem fizycznym, bo naprawdę nie było wymiotów, tata się nie męczył i pod względem psychicznym bo był w domu, brał tą chemię nie musząc spędzać kolejnych tygodni w szpitalu. jeśli po konsultacji z onkologiem lekarz będzie za chemią, walcz o temodal(jeśli się kwalifikujesz), z dwojga złego myślę że temodal zniesiesz lepiej. Osłonki na żołądek, siemię lniane w dużych ilościach, bo to wpływa na układ pokarmowy, my dbaliśmy o to i uwierz mi że tata nie narzekał na bóle żołądka, wątroby, pił alveo o którym pisałam wcześniej. Lekarz nie wierzył że wyniki badań były tak dobre, krew, czy enzymy wątrobowe wszystko wyglądało jak u zupełnie zdrowego mężczyzny. Życzę ci wszystkiego czego pragniesz...

Napisz proszę jaką stosowałaś dietę.