Archiwum zdrad : 2007

napisał/a: klaus 2007-12-19 08:56
Masz rację - są. Zapomnieć to jedyne rozwiązanie ale to nie jest takie łatwe, sam sobie jestem winien. Czy żałuje, teraz tak, zdecydowanie za późno. Wszytko było poukładane, teraz układanka się rozpadła, pozostał przerażający widok w lustrze....
napisał/a: malutka241 2007-12-19 10:33
"...gdy kocha się żonę ale brak tej drugiej doskwiera? "

czyli jestes z zona ale brakuje ci tamtej...???? dobrze rozumiem???
wiec co ma albo co miala tamta czego nie moze dac ci zona , naprawde byla az tak dobra ze ci jej brakuje???
czy ty naprawde zalujesz???
wiec wychodzi na to ze bedac z zona myslisz o tej drugiej... wiec poco jestes z zona
moze to dla mnie nie zrozumiale.... nie moge sobie tego wyobrazic...


ale teraz przychodza mysli ze moze moj maz tez mysli nadal o tamtej... i dlatego jest jak jest miedzy nami....
napisał/a: klaus 2007-12-19 11:13
Co miała? Tą cholerną wewnętrzna siłę którą czarowała.
napisał/a: Patka2 2007-12-19 11:24
Musisz zapomnieć o kochance ponieważ ona Cię juz nie chce. Więc nie ma innej opcji.
napisał/a: mikess27 2007-12-19 13:02
Odszukaj w żonie to co było kiedyś. W końcu z jakiegoś powodu stała się Twoją żoną, masz z nią potomstwo i żyjecie razem...

Kiedy w małżeństwie pojawia się rutyna czy kryzys łatwo jest znaleść sobie kogś innego, kto Ciebie zauroczy. Szutką jest jednak znalezienie sposobu, aby kryzys czy nude zastąpić czymś lepszym ze swoim wybrankiem... Większość ludzi idzie na "łatwizne" i zdradza. Smutne to ale prawdziwe.

Postaraj się, znajdź w swojej żonie coś, co pozwoli wskrzesić w Was coś nowego, coś co Ciebie zafascynuje i pozwoli zapomnieć o tamtej... Porozmawiaj może szczerze z żoną na tematy, które Cie trapią lub o tym, co Ci w jej zachowaniu nie odpowiada... Szczera rozmowa jest lekarstwem na mase problemów, pod warunkiem że jest szczera z obu stron.
napisał/a: bruce_d 2007-12-19 13:50
aa napisal(a):jeszcze w maju były bardzo dobre


No ale od maja to już trochę minęło. W tym czasie naprawdę wiele mogło się wydarzyć. Moja żona zaczęła się spotykać ze "swoim facetem" w czerwcu. Przez pół roku spotykali się na potajemnych schadzkach, gdy ja byłem w pracy. Wydało się dwa tygodnie temu. Jeśli nie zniechęci Cię ilość tekstu to zapraszam do postu, w którym opisałem moją historię, "Przykra niespodzianka".

aa napisal(a):Zawsze chciałem z nią porozmawiać widomo co tam w pracy, co się wydarzyło itp. jednak ona od pewnego czasu nie chciała ze mną rozmawiać. Zawsze odpowiedzi były wymijające typu za chwilę porozmawiamy.

aa napisal(a):Starałem się z nią rozmawiać. Zawsze mi mówiła, że jej nie rozumiem, nie potrafię jej doradzić.


Jak ja to dobrze znam. Widzisz, gdy kobieta zaczyna wikłać się w inny związek, to otwierając się dla innego mężczyzny, jednocześnie zamyka się przed Tobą. U mnie wyglądało to dokładnie tak samo. Gdy próbowałem rozmawiać i pytać się, co ją gnębi, czemu jest zatroskana, rozdrażniona, czemu mnie unika, odpowiedzi zawsze były wymijające. Często słyszałem tajemnicze: nie wiem co się ze mną dzieje, chyba się zmieniłam. To straszne uczucie, gdy Twój partner nagle zaczyna się od Ciebie oddalać i nie możesz nic na to poradzić, bo każde Twoje starania odbijają się głucho od wzniesionego muru. Moja żona po wszystkim powiedziała mi, że celowo sabotowała moje wysiłki, bo, po pierwsze, uważała, że na nie nie zasługuje, po drugie, nie chciała udawać, że wszystko jest dobrze, bo czułaby, że oszukuje mnie jeszcze bardziej i wreszcie po trzecie, chciała wierzyć, że to co było między nią a tym facetem to coś wyjątkowego i dobrego, co pozwalało jej usprawiedliwiać się w swoich oczach, lecz jednocześnie stawiało pod znakiem zapytania jej uczucia do mnie. Teraz znowu rozmawiamy, już bez tajemnic i niedomówień.

aa napisal(a):Zapytałem co się stalo odpowiedziała tylko że ktoś bardzo ją skrzywdził i jest gotowa po raz pierwszy w życiu kogoś znszczyć, zemścić się. Jak chciałem się dowiedzieć coś więcej to usłyszałem, że w tej chwili nie może mi powiedzieć kiedyś mi powie i żebym nie naciskał.


Prawie jakbym czytał o sobie. Pamiętam co najmniej kilka takich sytuacji, w których żona nagle reagowała w nieznany mi, dziwny sposób. Ja natychmiast to wychwytywałem, bo przecież znamy się już bardzo długo i takich rzeczy ukryć się nie da. Na pytania, co się stało, czy coś ją przestraszyło, zaniepokoiło, odpowiadała wymijająco, lub wymyślała na poczekaniu jakieś kłamstwo. Np. raz zmieszała się dziwnie i niespodziewanie, gdy staliśmy na przejściu dla pieszych. Oczywiście wyjaśniła to w dość pokrętny i mało wiarygodny sposób. Później okazało się, że on przejeżdżał właśnie obok nas w radiowozie (pracuje w policji).

aa napisal(a):Pytanie dlaczego on wprowadził się tak szybko? Czy nie mogła stworzyć chodźby pozorów, żę się zastanawia, rozmyśla debatuje.


No cóż, niektórzy nie potrafią żyć samotnie. Poza tym ona pewnie coś do tego faceta czuje, bo jak już pisałem, wygląda na to, że spotykają się od dawna. No i wydaje się, że rozstanie z Tobą też nie było dla niej całkowicie obojętne, bo przeżyliście przecież razem 6 lat. Może stratę i nieokreśloną pustkę chciała zapełnić tamtym mężczyzną.
Niestety, gdy coś się w związku psuje łatwiej jest spotykać się z kimś za plecami partnera pozwalając, żeby nowa znajomość osiągnęła status zakochania niż uczciwie podjąć decyzję o rozstaniu i ułożeniu sobie życia od nowa z czystym kontem. Ta druga opcja jest trudniejsza, bo wiążą się z nią różne mało przyjemne konsekwencje jak np. samotność.

aa napisal(a):Sam bruce_d napisałeś, że na powrót będę musiał poczekać. Jak długo nie wiadomo? tylko czy warto jeszcze raz zaufać? W tej chwili jak wcześniej pisałem jestem gotów jej wszystko wybaczyć, ale czy zaufać? Wiem, że na to trzba czasu, dużo czasu.


Nie wiem, co Ci radzić w tej sytuacji. Wygląda na to, że ona już układa sobie życie na nowo i może nie chcieć Twojego powrotu. Z drugiej strony istnieje zawsze szansa, że z tamtym facetem jej nie wyjdzie, bo póki była kochanką, to dobrze się razem bawili, a teraz pojawi się proza życia i czar może szybko prysnąć. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale jest jeszcze Wasze dziecko. Jesteś jego biologicznym ojcem, masz prawo je odwiedzać, może okaże się, że znów Was połączy. Musisz jednak liczyć się z tym, że być może pozostanie Ci ułożyć sobie życie z kimś innym. Taka opcja też przecież istniej i niezależnie od tego ile wycierpisz, to możesz być znowu szczęśliwy z inną kobietą.
napisał/a: Zalamana2007 2007-12-19 14:15
angela84848 co slychac u Ciebie?? wyjasnilo sie cos??
Pozdrawiam
napisał/a: darmond 2007-12-19 16:18
mikess27 napisal(a):
Pamiętam także, że w naturze panuje naturalna równowaga. Jak wszystko się układa i są dobre chwile to na pewno za jakiś czas będą i te złe. Jak nie masz szczęścia to w końcu je znajdziesz, gdy coś Ci się stanie to z pewnością za jakiś czas wyjdzie to na dobre.
quote]

ehhh, jakże by było pięknie gdyby tak było :) niestety nie jest, równowaga - to tylko nasza ułuda, którą się karmimy by nam się łatwiej żyło; niestetety są ludzie, którzy całe życie mają pecha i tacy, którzy cały czas mają szczęście, w dużej mierze to nie jst kwesta "losu" tylko nas samych, po prostu dla jednych szklanka jest w połowie pełna a dla innych w połowie pusta :)

życzę Wam, żeby wasze szklanki były pełne, przynajmniej w połowie... :)
napisał/a: aa 2007-12-19 19:16
Nie wiem może bedę pisał drugi raz. Dzięki bruce_d z słowa otuchy i wsparcie. Już dzisiaj podjąlem decyzję dzisiaj wyjeżdżam za granicę do pracy.
Dzisiaj jak widziałem się z moją córeczką powiedziałeem jej że wyjeżdżam na kilka tygodni, to zaczeła się dopytywać co, dlaczego jak? Zaczęła sie interesować. Może więc coś jeszcze czuje do mnie? Mam nadzieję, że tak.
Mam tylko nadzieję, może będę perfidny, ale naprawdę mam nadzieję, że ten związek nie będzie trwał długo. I że któreś będzie cierpiało tak jak ja.
Dziękuję jeszcze raz. W miarę możliwości proszę o jakieś porady. Będę się starał znaleźć gdzieś dostęp do internetu. Wracam za pięć tygodni, moze cos mi jeszcze doradzisz jak mam się zachowac.
Kiedyś to była wspaniała dziewczyna, a dzisiaj się zmienił jej charaklter o 180 stopni. Podczas rozstania probowała się doradzać u rodziny i znajomych co ma zrobic. Cała rodzina i częśc znajomych"stawwała' za mną, a i tak zrobiła swoje. Dzisiaj jest skłocona z tymi osobami.

[ Dodano: 2007-12-19, 19:16 ]
Nie wiem może bedę pisał drugi raz. Dzięki bruce_d z słowa otuchy i wsparcie. Już dzisiaj podjąlem decyzję dzisiaj wyjeżdżam za granicę do pracy.
Dzisiaj jak widziałem się z moją córeczką powiedziałeem jej że wyjeżdżam na kilka tygodni, to zaczeła się dopytywać co, dlaczego jak? Zaczęła sie interesować. Może więc coś jeszcze czuje do mnie? Mam nadzieję, że tak.
Mam tylko nadzieję, może będę perfidny, ale naprawdę mam nadzieję, że ten związek nie będzie trwał długo. I że któreś będzie cierpiało tak jak ja.
Dziękuję jeszcze raz. W miarę możliwości proszę o jakieś porady. Będę się starał znaleźć gdzieś dostęp do internetu. Wracam za pięć tygodni, moze cos mi jeszcze doradzisz jak mam się zachowac.
Kiedyś to była wspaniała dziewczyna, a dzisiaj się zmienił jej charaklter o 180 stopni. Podczas rozstania probowała się doradzać u rodziny i znajomych co ma zrobic. Cała rodzina i częśc znajomych"stawwała' za mną, a i tak zrobiła swoje. Dzisiaj jest skłocona z tymi osobami.
napisał/a: bruce_d 2007-12-19 22:14
Taki wyjazd to być może w tej chwili najlepsze rozwiązanie. Ty zmienisz środowisko, może nabierzesz dystansu, minie trochę czasu i pogodzisz się z tym, co się stało (co absolutnie nie oznacza, że masz całkiem rezygnować). Ona być może spojrzy na wszystko z innej perspektywy, gdy poczuje, że naprawdę Cię traci. Dopóki będziesz o nią zabiegał, będzie w komfortowej sytuacji, myśląc, że w każdej chwili może do Ciebie wrócić. Być może po Twoim powrocie wiele spraw potoczy się inaczej, ale radziłbym zachować dystans i nie podsycać nadziei, bo może być różnie.
Rano postaram się jeszcze napisać.
Trzymam kciuki.
napisał/a: Maciej 2007-12-20 00:55
Była oddała marną część kasy i wzięła większość swoich rzeczy oczywiście część biorąc niesprawiedliwie i będę musiał walczyć o ich zwrot. Zostawiła straszny bałagan, przegrzebała co mogła i poszła i nie zostawiła kluczy napisała że przyjdzie znowu muszę być wtedy w domu bo już nie daje rady. Cały jej żałosny styl można opisać przy jednej z sytuacji zabrała prezerwatywy z pudełka a pudełko zostawiła nie stać jej??? Boże to jest straszne brzydzę sie nią zrobiła to z pewnością specjalnie ale naprawdę To jest Diabeł bez serca uczuć i jakichkolwiek ludzkich zachowań STRASZNE jak można taka osobę kochać Boże byłem taki ślepy
napisał/a: darmond 2007-12-20 10:37
Maciej napisal(a): Była oddała marną część kasy i wzięła większość swoich rzeczy oczywiście część biorąc niesprawiedliwie i będę musiał walczyć o ich zwrot. Zostawiła straszny bałagan, przegrzebała co mogła i poszła i nie zostawiła kluczy napisała że przyjdzie znowu muszę być wtedy w domu bo już nie daje rady. Cały jej żałosny styl można opisać przy jednej z sytuacji zabrała prezerwatywy z pudełka a pudełko zostawiła nie stać jej??? Boże to jest straszne brzydzę sie nią zrobiła to z pewnością specjalnie ale naprawdę To jest Diabeł bez serca uczuć i jakichkolwiek ludzkich zachowań STRASZNE jak można taka osobę kochać Boże byłem taki ślepy


ej, Stary, nie dramatyzuj!! słyszałeś może kiedyś o "dysonansie poznawczym" (L. Festnger)?
to co opisujesz jest tak naturalne i normalne jak to, że po dniu następuje noc, a po upojnej nocy kac :D - jeśli pozwolisz wytłumaczę Ci to na prostym przykładzie; wyobraź sobie, że palisz papierosy i oto nagle dowiadujesz się, że "palenie poważnie szkodzi zdrowiu" (powiedzmy, że w chwili zadumy przeczytałeś info z pudełka); jako, że uważasz się za mądrego człowieka (niestety wszyscy mają o sobie, aż tak wygórowane mniemanie :)) pojawia się konflikt, z jednej strony "jestem mądry, nie robię głupstw" z drugiej strony to co robię (czyli palenie) "poważnie szkodzi zdrowiu" (przykład pochodzi z lat 60tych kiedy jeszcze nie trąbiło się na lewo i prawo, że to jest szkodliwe :)) - ten wewnętrzny konflikt to właśnie dysonas poznaczy, czyli niezgodność pomiędzy tym co o sobie myślisz a tym co robisz; jakie masz opcje? jak długo byś się nie zastanawiał i jak długo byś tego nie roztrząsał - masz tylko 3!! - tak, mimo tego, że wydaje Ci się, że ludzie mają wolną wolę - do wyboru miałbyś tylko 3 opcje; 1 - rzucić palenie, 2 - zdeprecojonać źródło informacji ("to nie prawda, że palenie szkodzi, jakieś matoły musiały robić to badanie, przecież mój dziadek całe życie palił i dożył sędziwej starości", itp., itd.) 3 (ostatnia) - podnieść wartość tego co robisz ("ok, palenie jest szkodliwe, ale przecież jest takie przyjemne, relaksujące, miłe, można dzięki niemu poznać wielu wspaniałych ludzi, tak fajnie się czuję jak palę", itp. itd.) - jakiekolwiek inne rozwiązanie przyjdzie Ci do głowy będzie z pewnością zawierało się w jedym z 3 wyżej opisanych wariantów; i co dalej? - dokonujesz wyboru, im bardziej zwlekasz tym bardziej Ci to przekszadza, tym bardziej to jest nieprzyjemne i tym bardziej musisz wreszcie dokonać wyboru, wszystko jedno jakiego, każda opcja przyniesie Ci ulgę, rozwiąże Twój dysonas, i każda opcja zmieni Twoje życie, a przynjamniej Twoje postawy; jeśli wybierzesz "1", rzucisz palenie, i staniesz się przeciwnikiem palenia (oczywiście jeśli Ci się uda rzucić palenie :)), będziesz potępiał ludzi, którzy palą, zerwiesz lub osłabisz kontakty ze znajomymi, którzy nie wyszli z nałogu itp., itd., nie będziesz już tym samym człowiekem :); jeśli wybierzesz "2" - staniesz się "poszukiwaczem uzasadnień", będziesz przekonywał sam siebie i ludzi z Twoje otoczenia, że palenie nie jest szkodlwie, a badania to "spisek", "chwilowa moda", "głupie gadanie jajogłowych", "działania koncenrów farmaceutycznych mające na celu promocję tabletek pomagających rzucić palenie", to jak bardzo się w tym będziesz realizował będzie zależało od Twojej kreatywności :); jeśli wybierzesz "3" - zaczniesz palić więcej i częściej, sam siebie będziesz musiał przekonać, że to faktycznie jest miłe i przyjemne, że na prawdę warto poświęć zdrowie dla tego świństwa - Twoje życie znów się zmieni - od tej pory będziesz bardziej zaangażowany; - mam nadzieję, że zrozumiałeś ideę "dysonasu poznawczego", a teraz do rzeczy:

systuacja jaką opisujesz, jaką przeżywasz, czy Ci się to podoba czy nie, również kształtuje się w oparciu o to najpotężniejsze odkrycie psychologii społecznej, z tym, że ilość opcji do wyboru dla Ciebie i Twojej byłej jest znacznie mniejsza; przeanalizujmy więc sytuację od początku; Twoja była w pewnym momencie musiała podjąć decyzję o zdradzie (wszystko jedno kiedy to było, nie ma to najmniejszego znaczenia); zanim ją podjęła przeżywała dysonas z jednej strony miłość (uczucie, przywiązanie) do Ciebie z drugiej ten nowy; przed podjęciem decyzji miała 2 opcje: 1 pozostać Ci wierną, 2 zdradzić; jeśli wybrała by 1 musiała by "pokochać" Cię jeszcze bardzie, wszak dla Ciebie zrezygnowała z "miłości swojego życia" (łatwiejszego, wygodniejszego, przyjemniejszego życia itp. itd); skoro by z tego zrezygnowała musiałaby mieć powód a jedynym możliwym byłbyś Ty, a więc urusłbyś w jej oczach (zupełnie niczego nie robiąc :)), a ona przekonując samą siebie, o tym, że dobrze wybrała musiałaby Cię "kochać" jeszcze bardziej; jeśli wybrała by 2 (na razie teoretyzujemy) musiałby rozwiązać konflikt (niezgodność pomiędzy "miłością" do Ciebie a tym co zrobiła) w inny sposób; opcja 1 - przyznać przed samą sobą, że jest "zdzirą"; opcja 2 - "zeprecjonować źródło" - "co ja w nim widziałam, to taki przeciętniak, ależ ja byłam ślepa"; opcja 3 - "podnieść wartość" Nowego - "o jejku, ależ on wspaniały, bogaty, miły, czuły, blebleble itp."; i tu znów gdyby po zdradzie wybrała "1" przyznała się do zdrady, przeprosiła - zrobiłaby wszystko by zasłużyć na Ciebie, kajała by się, znosiła Twoje fochy, może nawet prałaby Ci skarpety :) - ale sam pomyśl, jakie by to było dla niej trudne!! upokorzyć się przed Tobą no i przede wszystkim przed samą sobą!! (a to na prawdę bardzo trudne myśleć o sobie w kategoriach szmaty, zdziry, nic niewartego pomiotu, itp.); chyba więc sam rozumiesz, że łatwiejsze były dla niej opcje 2 i 3, a że się wzajemnie nie wykluczają (można przecież równocześnie poniżać Ciebie i wychwalać Nowego) więc po prostu Twojej byłej łatwiej było pójść w tą stronę by sobie poradzić z dysonansem; "pocieszające" w tym wszystkim jest to, że im bardziej Ciebie poniża, i/lub wychwala Nowego tym większy miała dysonas (tym bardziej było to dla niej trudne) a skoro było trudne to musi oznaczać tylko jedno byłeś dla niej ważny :), a więc nie byłeś z Diabłem jak to próbujesz nas przekonywać, tylko z osobą, która odwzajemniała Twoje uczucia, i w pewnym momencie z jakiś tam powodów zeszła na "manowce";

mam nadzieję, że po tym "wykładzie" stanie się dla Ciebie łatwiejsze zrozumienie tego co próbowałem Ci przekazać wcześniej podsuwając tekst maila - wykaż się tym, że rozumiesz co się dzieje, bądź ponad to co wynika z "teorii dysonansu pozawczego"; pożegnaj sie z nią i zapamiętaj te chwile, które z nią spędziłeś tak jak one rzeczywiście wyglądały - nie była Diabłem tylko się nim stała, ale to co było wcześniej było miłe i dobre, i po co się samemu oszukiwać i okradać z miłych wspomnień?; mój mail miał ustrzec Ciebie przed skutkami źle rozwiązanego dysonsnu - popatrz i pomyśl, Ty teraz też przeżywasz dysonans i chyba zacząłeś go już rozwiązywać :( skoro piszesz, że byłeś z Diabłem :(

pozdrawiam i wciąż trzymam za Ciebie kciuki :)