Czy to zdrada?

napisał/a: Mari 2009-07-02 22:20
Olinko puściłam Ci , ale inną ..Kobiety z Wenus , Mężczyźni z Marsa. Tamtą gdzieś mi wszamało ..
Tu gdzieś na forum są dziewczyny , które dostały ją .W wolnej chwili poszukam która mogłaby przesłać :).

Tak szczerze ? ..to Marsjanki właśnie były moją pierwszą knigą , którą czytałam i powiem Ci ,ze w czytaniu wydaje się trochę głupawa , jednak jak się zastanowić to jest to jednak recepta na udany związek :D.

buziaki M.
napisał/a: olXinek 2009-07-09 19:23
Teraz jesteś na dnie i nie widzisz światła . Za pół roku , rok będziesz się z tego śmiała..no może przesada , ale spojrzysz na to zupełnie inaczej ..ze zdziwieniem stwierdzisz ,że mniej , albo wcale nie boli ,że stając naprzeciw męża nie kryjesz swych uczuć tylko co w głowie ? to na ustach.
Takie postępowanie oczyszcza i nie motywuje nas do kręcenia w głowie scenariuszy ...bo On, a może ... dlaczego...
Odpowiedź mamy z ust męża natychmiastową a więc nie musimy się zamartwiać .



Ja próbuję od jakiegoś czasu stosować zasadę, to co w głowie, to na ustach i muszę ze smutkiem stwierdzić, że powoduje to u nas nieustajace kłótnie. a o odpowiedzi z ust męza to tylko mogę pomarzyć.
Nszym problemem jest to, że my nie umiemy ze sobą rozmawiać i co gorsze mąż nie chce ze mną rozmawiać, ostatnio prowadzę tylko monolog.
Byłam przekonana, że dzięki rozmowom o naszych uczuciach, pragnieniach, o naszych oczekiwaniach, a także co nas cieszy, boli i wkurza, uda nam się dojść do porozumienia. a on tylko stwierdza, że nie będzie ze mną rozmawiał i milczy. Doprowadza to mnie do szału. Już sama nie wiem jak mam postępować. Może powinnam, tak jak wcześniej dusić to w sobie, wtenczas był między nami względny spokój, udawany, ale jednak.
Z drugiej strony ja tak dłużej nie mogę udawać, że wszystko jest ok, słuchając ze spuszczoną głową, marudzenia, obrażania mnie przy innych i wiecznych pretensji. Każdy jego grymas, narzekanie, a zwłaszcza krytyka działa na mnie jak płachta na byka. Staję się wtedy drażliwa, kłotliwa i czuje się wtedy bezradna, nie wiem co mam robić, a jeżeki to nie jest przejściowy kryzys, co z nami będzie jeżeli miłość zamienimy na złość i niechęć...:mad:
jak bardzo bym chciała aby powróciła radość, spokój i poczucie bezpieczeństwia, które czułam jeszcze rok temu....
napisał/a: Mari 2009-07-09 22:39
Nie pomaga rozmowa to może bardziej drastyczny sposób? . Nie możesz Olinko walczyć o miłość i zrozumienie sama!.
Wydaje mi się ,że Twój mąż dostał już dużo czasu na przemyślenie Twoich słów.. (wg. niego wymyślnych fanaberii żony:( ), bo tak to widzę on odczytuje:confused:.

Nie zrozumiał ,ze może Cię stracić ,że stać Cię na poważniejszy krok ..
Przemyśl za i przeciw tego związku i nie wplątuj w to takich uczuć jak strach .Zrób to na zimno .
Zadaj sobie pytanie czy chcesz tak żyć jak dziś?.
napisał/a: olXinek 2009-07-11 09:56
NIE! NIE CHCĘ TAK DŁUZEJ ŻYĆ! Nie mam już siły.....
Ale nie potrafię tak na zimno, bez strachu, bo właśnie ten strach mnie paraliżuje. Nie boję się żyć bez niego, ale boję się czy dam radę sama wychować dzieci, mam tylko pracę na pół etatu i narazie nie zanosi się na wiecej, górę biorą nie emocje , nie moje uczucia tylko racjonalne podejście do życia....
napisał/a: Mari 2009-07-14 18:08
Racjonalne podejście do życia ...a co to znaczy? .
Ja to odczytuję jako życie obok męża i słuchanie jego wykładów jak to jesteś nijaka ?!.
Nie!
Masz jedno życie i dwie istotki , które patrzą na Ciebie . Przyjdzie moment ,że zaczną Cię tak samo traktować jak mąż . Nie musi być tak w Twoim przypadku , ale ze swojego podwórka nie znam ani jednego przypadku poszanowania matki przez dorastające dzieci , gdy ona sama nie 'zadbała' o swoją godność i pozycję .
Dla tych dzieciaków przykładem było postępowanie ojca:mad:. Czy chcesz takiego życia?. Brałaś długofalowo tę sprawę pod uwagę?.
napisał/a: rkedar 2009-07-14 19:32
Mari pierwszy raz sie nie zgodze z Toba bo chcesz powiedziec, ze dzieci nie beda szanowaly w doroslym zyciu bo ojciec jej nie szanowal? A gdzie wlasny swiatopoglad zdobyty ze szkoly, znajomych, prasy itp. itd.
To nie oznacza, ze nie zgadzam sie z Twoja glowna teza, ze Olinka powinna brac los w swoje dlonie i zaczac walczyc o siebie sama.
Pozdrawiam
rkedar
napisał/a: olXinek 2009-07-14 21:16
Częściowo Mari ma rację - rodzina mojego męża, jak i on nie szanują swojej matki..
Tak, Mari często o tym myślałam i boję się, że tak będzie jeżeli nie zacznę od siebie. Jak ma mnie ktoś szanować, skoro ja sama się nie szanuję pozwalając, żeby mąż który z "miłości" do mnie wciąż mnie poucza i wytyka błędy. Muszę odbudować wiarę w siebie, bo na dzień dzisiejszy czuję się jak nic nie warty człowiek. A to z kolei sprawia, że nie potrafię zacząć żyć na własny rachunek, no bo przecież nie dam sobie rady itp.

Jednego jestem już pewna, ta "zdrada" mężą bardzo wpłynęła na nasz związek. Okazało się nasz związek nie jest oparty na solidnych fundamentach, a może po prostu czas powoli go wykruszył...Byłam w stanie wybaczyć mężowi tą zdradę, ale to zdarzenie uświadomiło mi tylko, że tak naprawdę nie jestem "tą" właściwą kobietą i ta wiedza spowodowała, że nie chcę dalej tkwić w związku, w którym już nie poczuję się bezpiecznie.
Poza tym sama nie dam rady, mąż nie widzi problemu, nie chce ze mną rozmawiać, czuję się ostatnio bardzo, ale to bardzo samotna, a przecież jestem jeszcze młoda, chyba mam jeszcze szansę na to by być kochaną?
napisał/a: rkedar 2009-07-14 21:46
Olinko- dla mnie opisane sa dwie rozne rzeczy. Szacunek do samej siebie, samoakceptacja to jedno i tu musisz zrobic wszystko aby wrocilo na wlasciwe tory bo sama ze soba rozwodu nie wezmiesz. Szacunek dzieci do rodzicow na pierwszym etapie zycia jest bezwarunkowy, wyssany z mlekiem. Potem przychodzi czas samoczynnej analizy za czas przeszly i terazniejszy.
Nie rozuniem slowa, ze 'maz nie szanuje swojej matki' moze problemy z domu rodzinnego zostaly przeniesione aportem jako wzor do waszego malzenstwa.
Powodzenia
napisał/a: Mari 2009-07-14 21:51
Napisałam to z premedytacją . Przepraszam Was , ale właśnie tak chciałam ... kopniak ?,wstrząśnienie Olinką może Ją obudzi?.
Może wk**wi się na mnie i przez to tak naprawdę zastanowi się co mogłaby zrobić aby poprawić między nimi relacje chociaż w odnoszeniu się do siebie .Może stanie okoniem i nie pozwoli na takie traktowanie?.

Wiem doskonale nawet na moim przykładzie,że dzieci są różne. ..
Ja np. poszłam za moją kochaną Muśką i miałam gdzieś co mówi ojciec... nie do końca:(.
Bolało bardzo ,że tak traktuje żonę . Przysięgłam sobie ,że ja na to nigdy nie pozwolę!.

rkedar a druga prawda jest taka ,że cierpi przez to mąż ..zdaję sobie z tego sprawę .Całe szczęście ,że On też o tym wie i rozumie, ale to boli ,że są momenty gdy musi znosić takie zachowanie, a wina leży po stronie mojego ojca...

Zgadzam się z Tobą ,że środowisko ,szkoła światopogląd ma nieoceniony wpływ na wychowanie.
Jenak krzywda jaka spotyka dziecko w takich rodzinach idzie za nim przez całe życie i dobija wielorako a szczególnie w uczuciach pewności siebie , własnej wartości , poczuciu bezpieczeństwa..
napisał/a: rkedar 2009-07-15 09:15
[QUOTE=



rkedar a druga prawda jest taka ,że cierpi przez to mąż ..zdaję sobie z tego sprawę .Całe szczęście ,że On też o tym wie i rozumie, ale to boli ,że są momenty gdy musi znosić takie zachowanie, a wina leży po stronie mojego ojca... [/QUOTE]


Mari - tego nie wiemy bo znamy relacje i odczucia tylko jednej strony.
Mari mysle, ze Twoj przypadek zrozumienia przez obie strony problemu i wcielenie programu naprawczego jest czyms szczegolnym.
napisał/a: Mari 2009-07-15 20:25
rkedar nie zgadzam się z określeniem "przypadek szczególny" ..przecież każdy z nas chce być kochanym , szanowanym .
Uszczęśliwiam Cię , a więc Twoja psychika powinna oddawać w dwójnasób takie samo uczucie . Jeśli nie jesteś w stanie szanować odejdź i nie niszcz.

Mąż Olinki zachowuje się jak zarządca , właściciel majątku ? . Nie zależy mu na dobrych relacjach ze "służbą" . Mają robić to co on chce i jak sobie życzy . To jest chore.

Olinko , a może poradnia rodzinna?.


buziaki M.
napisał/a: rkedar 2009-07-15 23:18
Mari - choc juz nie jestem juz tak aktywnym forowiczem to jednak staram sie sledzic watki w tym dziale na biezaco. Wymien mi przynajmniej 3 z takim samym happy endem jak Twoj? Dlatego nazwalem 'przypadkiem szczegolnym' bo ciezko spotkac druga taka pare jak Twoj przyklad, ze obie strony wyciagnely wnioski i naprawily zwiazek.