Czy to zdrada?

napisał/a: Mari 2009-06-07 18:50
Kool ,
Ty moja tajemnicza ,ulotna i ukochana 'psiapsiółko' ja Cię kiedyś znajdę i uduszę ! .Wiesz za co oczywiście promyczku ? :D :p .
Monroe1591
napisał/a: Monroe1591 2009-06-07 19:23
Definitywnie-zdrada.
Myśle,ze on kiedys zrozumie swoj błąd i będzie sie bił w głowe,jaka mial cudowna zone u swego boku.Bedzie tego bardzo załował.
napisał/a: olXinek 2009-06-08 10:57
Ja mam zdradzić? Wiesz Monroe 1591, wówczas to był by definitywny koniec naszego małżeństwa. Ja czułabym się fatalnie, pomimo tego, że to on zawódł moje zaufanie, nie umiałabym zrobić mu tego samego, a co najważniejsze nie mam na to najmniejszej ochoty.
Co do męża wiem, że on nigdy by mi tego nie wybaczył!
Nie podszedłby do tej sprawy, co ja zrobiłem straciłem super kobietę, tylko jak ona mogła to zrobić?
Nie tędy droga.
Co do mnie, moich odczuć to Mari ma rację potrzebuję czasu i dystansu do tej całej sprawy.
Ps.
acha idę do pracy!:)
napisał/a: Ankaaaaa 2009-06-08 11:31
olXinku- zycze Ci, aby Ci wyszlo,obojetne, w ktora strone rozwiazania ty sama sobie zyczysz.ale nie popieram mari, ani Ciebie,bo nie wiem, co macie na mysli mowiac o czasie i dystansie? malo tego czasu juz bylo?a dystans? wydaje mi sie, ze utozsamiasz "zdystansowanie sie" z "wybaczeniem" lub uzyskaniem lepszego samopoczucia.moim zdaniem to nie to samo. Ty juz sie zdystansowalas, skoro np.nie tesknisz za mezem. Ty nie chcesz sie ( w moim odczuciu) zdystansowac, tylko wybaczyc, zapomniec,dalej byc razem, chociaz nie piszesz ani slowa o tym, ze Twoj maz sie jakos zmienia i tez tego chce ( chyba kazdy wie, co czlowiek moze zrobic, gdy tak na prawde czegos chce).
gratuluje pracy:)
pozostaje z odmiennym zdaniem, ale serdecznoscia dla Ciebie:)
napisał/a: Mari 2009-06-08 17:53
Aniu Kochana wiem,że się nie będziesz zgadzać ze mną jeśli chodzi o 'czas' ..jak długo ..ile dni ,miesięcy, czy lat ....np. jak w moim przypadku od lipca 2005 do końca 2007:eek:.
Trzeba to jednak przeżyć , by móc zaakceptować w swojej wyobraźni.
Żadna z dziewczyn zdradzonych , która odeszła od swojego mężczyzny zaraz po zdradzie , albo w przeciągu 2-3 miesięcy do pół roku tak na prawdę nie wie nic :confused: i nie wybaczyła , a więc nie może znać etapów przechodzenia z nienawiści , skrajnego wyczerpania poprzez oziębłość i pustkę do pierwszych oznak zrozumienia , powolnego , nieśmiałego dotyku , szalonej ekstazy seksu w międzyczasie po delikatną czułość , ciepło i chęć ciągłego wtulenia i bliskości ,aż po ponowny zachwyt ,że jesteśmy i będziemy...

Nie zabieram głosu w przypadku , kiedy to kobieta otwarcie i zdecydowanie mówi nie ! , ale jeśli Olinka mówiła ,że kocha to trzeba szukać różnych dróg, bo może tylko się pogubili.
Cenię Ją za to ,że potrafiła się do tego przyznać.
Przecie mogła zamknąć za Nim drzwi , bo tak naprawdę nie jest wart Jej miłości ..itp, itd ..proste.

Czy aby na pewno?.

Mój dziadziuś w młodości zdradził babcię . Ona jak każda z nas przeżyła też koszmar i wybaczyła.
Nawrócony stworzył Jej świat o jakim mogła wcześniej tylko marzyć .
Dowód miłości dał jej też nawet , gdy odeszła w październiku zeszłego roku ..Pożegnał się z nami i otwarcie powiedział ,że idzie do A. , bo jest jej smutno tam samej ..bez niego .Nie chorował..zasnął...cudowny i popieprzony facet :) .

Przykładów takich jest mało , bo i mężczyzn i kobiet przygotowanych "na złe" jest jak na lekarstwo :(. Umiemy tylko "żyć" , gdy trwa "dobre" .

Przykre i bolesne, ale prawdziwe .
Monroe1591
napisał/a: Monroe1591 2009-06-08 19:39
ee,zle mnie zrozumiałas;)
po prostu chciałam odp,na Twoje pytanie:"czy to zadrada" ja odpowiadam,że wg,mnie definitywnie to jest zdrada,Nie chodziło mi w zadnym wypadku o to,abys Ty zrobila jemu to samo.
To by swiadczyło tylko o Tobie i o tym,że wcale nie uwazasz takie rzeczy za złe.
napisał/a: Ankaaaaa 2009-06-08 22:39
mari - Ty widzisz to, ze dziadek stworzyl babci bajkowy swiat. ja widze to, ze ja zdradzil i narazil na "koszmar". poza tym zdradzona milosc jest naznaczona pietnem "pokuty" i tworzenie drugiej osobie pieknego swiata jest forma zadoscuczynienia za krzywde. bo czy nie mogl stworzyc tego "bajkowego swiata"- bez zdrady?? poza tym zdrada troche wyklucza bajkowy swiat.slyszalas kiedys "i po wielu roznych zdradach i klamstwach- zyli dlugo i szczeslwie?"

wiem oczywiscie, ze chodzi Ci oto, ze czasem warto przebaczyc. nie wiem, jak ocenie swoja sytuacje z perspektywy nastu lat, ale z perspektyw kilku uwazam -ze nie warto (na ogół).nie warto sie wypalic, wylewac morza łez, brzydzic się zbliżeniem i czuć tak upodlonym.moze raz na ileś, gdy ktos sie tak naprawde stara ( i nie mowie tu o kwiatach i usmiechach, raczej o przyjeciu z pokora wszystkich nastrojow i wahan,jakie sie zdradą wywołało)- ale nie w przypadku, gdy ktoś nie tylko nie czuje sie winnym, ale ma to gleboko, powiem jasno- w dupie.
widzicie szanse na poprawe/ratunek- decydujcie.ale wszystkie pseudo-argumenty znam i w nie nie wierze.
napisał/a: Mari 2009-06-09 15:19
Ankaaaaa napisal(a):mari - Ty widzisz to, ze dziadek stworzyl babci bajkowy swiat. ja widze to, ze ja zdradzil i narazil na "koszmar". poza tym zdradzona milosc jest naznaczona pietnem "pokuty" i tworzenie drugiej osobie pieknego swiata jest forma zadoscuczynienia za krzywde. bo czy nie mogl stworzyc tego "bajkowego swiata"- bez zdrady?? poza tym zdrada troche wyklucza bajkowy swiat.slyszalas kiedys "i po wielu roznych zdradach i klamstwach- zyli dlugo i szczeslwie?"

Żart? bajkowy świat formą pokuty ? nie! wytrzymałby jak każdy z nas może 2-4 latka i przestałby 'bajkować' .
Mężczyzna - Matka Teresa ? :D.
On po tym zdarzeniu pokochał miłością dojrzałą, prawdziwą . Zrozumiał , że kochać to znaczy być , akceptować , wybaczać i dzielić się wszystkimi emocjami jakie nas i nasz umysł 'drenują' ,że zdrada to chwilowa ucieczka w nicość. Zrozumiał ,ze kocha się pomimo a nie za coś . Kocham bo jestem/jesteś.
Ankaaaaa napisal(a):
wiem oczywiscie, ze chodzi Ci oto, ze czasem warto przebaczyc. nie wiem, jak ocenie swoja sytuacje z perspektywy nastu lat, ale z perspektyw kilku uwazam -ze nie warto (na ogół).nie warto sie wypalic, wylewac morza łez, brzydzic się zbliżeniem i czuć tak upodlonym.moze raz na ileś, gdy ktos sie tak naprawde stara ( i nie mowie tu o kwiatach i usmiechach, raczej o przyjeciu z pokora wszystkich nastrojow i wahan,jakie sie zdradą wywołało)- ale nie w przypadku, gdy ktoś nie tylko nie czuje sie winnym, ale ma to gleboko, powiem jasno- w dupie.
widzicie szanse na poprawe/ratunek- decydujcie.ale wszystkie pseudo-argumenty znam i w nie nie wierze.


Mówimy tutaj chyba o innych jednak 'czasach' . Ty ..o kilku..ja o kilkudziesięciu pięknych z tą przerwą rok-dwa , gdy rozgrywał się dramat pt. 'zdrada' i to w początkowym okresie związku .
Ona wybaczyła. On zrozumiał ,że właśnie ta kobieta jest Jego sensem istnienia, czy te przykładowe dwa lata życia są warte piedestału ? , a gdzie ocena za 'drogę' razem pod rękę? , gdzie spojrzenie na ukochane potomstwo , które do tej pory z łezką i uśmiechem na przemian 'wyzywa':) ,że porzucili , by znowu być razem?.

Piszesz o wypaleniu,wylaniu morza łez brzydzeniu się zbliżenia...
Na moim przykładzie..
Nigdy nie czułam wypalenia ,a wręcz niezmożoną siłę by dotrzeć do sedna i odpowiedzieć SOBIE na pytanie dlaczego tak się stało... zawsze leczę przyczynę nie skutek..

Ryczałam jak bóbr , ale powodem byłam moja bezsilność i bezmyślność i to tylko w pierwszym momencie .Później 'rosłam w siłę' bo wytyczyłam sobie jeden cel bez obwiniania któregokolwiek z nas.
Szarpanie , gdybanie i żale zostawiłam za 'drzwiami'. Nie potrafisz tego? ..jedyna rada odejdź nie rań siebie i innych.

Obrzydzenie w zbliżeniu..nigdy! nawet do głowy mi coś takiego nie przyszło :eek:. Kochać i brzydzić się ? ..dwa bieguny. Nie nazwałabym takich zachowań miłością .

podsumowanie???...

Świat byłby rajem , gdybyśmy doświadczenie wyssali z mlekiem matki :D;):)
napisał/a: Ankaaaaa 2009-06-09 18:11
czyli trzeba zdrady, zeby pokochac miloscia dojrzala i zrozumiec, co mozna stracic? ręce opadają...

kochać i brzydzić się- mozna równoczesnie. skoro zdradzac i kochac, jak widac, tez mozna rownoczesnie...chocaiz, jak Ty obrzydzenia, tak ja zdrady- nie nazwalabym miloscią. nigdy!
napisał/a: Mari 2009-06-09 18:44
Nie , nie jest potrzebna zdrada , tylko dojrzałość emocjonalna i zrozumienie co jest najważniejsze w życiu danego osobnika .
Zrozumienie ,że życie to niejebajka , że związek dwojga to aprobowanie odmienności i zgoda na kompromis ,że związek to coś co łączy, a nie dzieli.
Sporo z nas tego nie rozumie na początku i jak kończy się fizyczna fascynacja to szukają namiastki poza...często gęsto kończącej się wieeeelkim guzem !.

Wtedy to niejeden/ niejedna dopiero zaczynają ROZUMIEĆ co to jest małżeństwo.
Nie dać Im szansy ???. Dlaczego??? .Niech wezmą sie za ręce i uczą na nowo żyć , jeśli oboje tego chcą.
Ręce w 'opadzie' są bezwartościowe;) .

Można kochać tego który zdradził ..kochać, cierpieć i błagać Boga nawet o śmierć, a obrzydzenie to już inna bajka Aniu..to następny i bardzo daleko posunięty rozwój nienawiści w której miłość już dawno umarła.

uściski M.
napisał/a: olXinek 2009-06-10 11:50
Ankaaaaa napisal(a):olXinku- zycze Ci, aby Ci wyszlo,obojetne, w ktora strone rozwiazania ty sama sobie zyczysz.ale nie popieram mari, ani Ciebie,bo nie wiem, co macie na mysli mowiac o czasie i dystansie? malo tego czasu juz bylo?a dystans? wydaje mi sie, ze utozsamiasz "zdystansowanie sie" z "wybaczeniem" lub uzyskaniem lepszego samopoczucia.moim zdaniem to nie to samo. Ty juz sie zdystansowalas, skoro np.nie tesknisz za mezem. Ty nie chcesz sie ( w moim odczuciu) zdystansowac, tylko wybaczyc, zapomniec,dalej byc razem, chociaz nie piszesz ani slowa o tym, ze Twoj maz sie jakos zmienia i tez tego chce ( chyba kazdy wie, co czlowiek moze zrobic, gdy tak na prawde czegos chce).
gratuluje pracy:)
pozostaje z odmiennym zdaniem, ale serdecznoscia dla Ciebie:)


Nabrać dystansu, to inaczej wybaczyć, zrozumieć, chyba właśnie to miałam na myśli.
O swoich odczuciach opowiedziałam mężowi, o tym, że nie tęsknię i że czuję obojętność i że nie radzę sobie z tą całą sytuacją.
Chyba dopiero teraz zrozumiał, że mnie bardzo zranił i zawiódł i o dziwo nie stwierdził, że skoro jest mi obojętny to powinniśmy się roztać.
Przeprosił mnie i przyznał się, że popełnił błąd i wiecie co, jednak poczułam ulgę...
Stwierdził, że w pewnym momencie się "pogubił" i to było tylko zauroczenie i że chce spróbować uratowac nasz związek i mamy sobie w tym nawzajem pomóc.
Powoli zauważam małe gresty, które świadczą o tym, że się mąż stara, no ale bez przesady, nie jest cukierkowo i czasami się pokłócimy o pierdoły, ale tych kłótni jest mniej i częściej się staramy, obydwoje...
Pozdrawiam:)
napisał/a: olXinek 2009-06-10 11:53
Monroe1591 napisal(a):ee,zle mnie zrozumiałas;)
po prostu chciałam odp,na Twoje pytanie:"czy to zadrada" ja odpowiadam,że wg,mnie definitywnie to jest zdrada,Nie chodziło mi w zadnym wypadku o to,abys Ty zrobila jemu to samo.
To by swiadczyło tylko o Tobie i o tym,że wcale nie uwazasz takie rzeczy za złe.


Zgadza się, żle Ciebie zrozumiałam :) pozdrawiam