Czy to źle że on ma koleżanke?

napisał/a: asia19 2008-01-15 15:11
Napisz Cos Wiecej O Sobie
napisał/a: witkacy26 2008-01-17 01:24
Witam szanowne koleżanki.

Przypadkiem wszedłem na tą stronę, przypadkiem rzuciłem okiem na wątek pt. "on ma koleżankę". Przerażony jestem co tutaj wypisujecie. Dziewczyna pyta, ma problem, troszkę się przestraszyła. A wy, szanowne koleżanki ten problem rozdmuchujecie, wyolbrzymiacie, rozbudzacie wyobraźnię. Wy ten problem dopiero STWARZACIE. Związek powinien oparty być na ZAUFANIU i jeżeli taki nie jest, to jest problem z tym związkiem albo conajmniej jedną osobą wchodzącą w jego skład. Mam mnóstwo przeróżnych bliższych i dalszych koleżanek, z niektórymi znam się bardzo dobrze i rozumiem doskonale. Niektóre z nich to moje 'byłe' dziewczyny, z którymi nadal jestem w dobrych stosunkach. Ale jestem z Moją Ukochaną Kobietą, mieszkam z nią, własnie z nią dzielę swoje myśli, łózko i wszystko inne. Nie z innymi ale z Nią właśnie. Inne kobiety są dla mnie koleżankami. Tylko tyle i AŻ tyle. Bo stara, dobra znajomość również nie ma swojej ceny. I nie wyobrażam sobie, żeby kobieta którą kocham i która kocha mnie, mogła mieć jakiekolwiek wątpliwości co do tego. Niepotrzebnie psuć sobie i mi humor, tworzyć nieistniejące problemy. Znaczyłoby to że 1) nie ufa mi, 2) nie ufa sobie. A to są już dwa poważne problemy. Znacznie poważniejsze niż dłuższe czy krótsze spotkanie ze znajomą sprzed lat. Pomyślcie panie o tym, miejcie zaufanie do swoich facetów (zaś jeżeli na nie nie zasługują, to niedobrze, niezależnie od tego czy dyskutują z koleżanką, czy nie), oraz pomagajcie sobie nawzajem a nie wytwarzajcie sztucznie nowych problemów.

seja_s pisze:
"Wiem, że ich nic nie łączyło (mam taką nadzieję) teraz się nie spotykają, zresztą krótko się znali. Ale ja nie potrafię zapomnieć Niby jest wszystko ok, ale tak naprawdę nie jest- już nie jestem szczęśliwa"

Kochana seju, przeczytaj to sama jeszcze raz. Sorry za taką szczerość, ale moim zdaniem problemem jest tutaj właśnie Twoje nastawienie do tej całej sprawy. Jesteś nieszczęśliwa, Twój mężczyzna to czuje, ale pojęcia nie wie o co Ci chodzi. Bo tak naprawdę o nic konkretnego nie chodzi, poza Twoją podejrzliwością, brakiem wiary w siebie i własny związek.

Liczę na wywołanie ciekawej dyskusji :)

Pozdrawiam wszyskie panie serdecznie
Witek
napisał/a: asia19 2008-01-17 11:12
no witek ok zaufanie to popdstawa zwiasku ale mylisz sie co do reszty slonko ja przez 17 lat ufalam wiezylam w siebie i w niego ba nawet mam nadal wysokie poczucie wartosci swojej i co z tego wyniklo ze przez te lata bylam oklamywana zdradzana itd kotku faceci maja na te sprawy inne spojrzenie niz my to po1 po2 to masz racje ze czasem przesadzamy ale nie jest tak dlatego ze was kochamy ze chcemy was na wylacznosc ze jak pojawia sie kolezanka to widzimy w niej rywalke zagrozenie a co dopiero byla laske ,zaufanie tez ma swoje granice tyle sie przeciesz slyszy o zdradach nieszczesliwych zwiazkach itp/a jakby bylo to w odwrotna strone hm? jak wy faceci reagujecie jak mamy spotkanie z "kolega" hm?jezeli nie jest szczesliwa to powinna szczerze porozmawiac z nazeczonym a on powinien zrobic" jak ja kochawszystko by znowu poczula sie kochana bezpieczna a co tym idzie szczesliwa. ja od roku mam cudownego meza ufam mu a on mnie tez kazdy z nas ma swich znajomych ale znamy granice bo naprawde sie kochamy
napisał/a: asia19 2008-01-17 11:17
siema polki
napisał/a: witkacy26 2008-01-17 13:51
No to jeszcze jeden komentarz. Wrzucasz wszyskich do jednego wora. Faceci to, My tamto. Faceci mają inne spojrzenie niż My itp. Po1 :) - skąd wiesz jakie mają - jesteś kobietą. Po2 - nie wszyscy mają takie same - to powinno być dla każdego oczywiste.

Jeżeli moja kobieta spotyka się z kolegą, czy koleżanką - cieszę się z tego szczerze. Nie chcę być jedyną osobą w jej życiu. Oczywiście jeżeli faktycznie jest to kolega. Bo jeżeli miałbym co do tego wątpliwości - to właśnie sygnał poważniejszych problemów w związku. Ale to sygnał, objaw, a nie przyczyna. To tak, jakby mówić, że ten termometr jest zły, bo pokazał ponad 37 stopni :)

Miłego dnia
Witek
napisał/a: asia19 2008-01-17 15:48
jestem kobieta to fakt ale zawsze mialam dozo kupli i znam dobrze plec meska no i mam swoje lata .ja tez nie lubie ograniczen mam kupli i czasem sie spotykamy ale prawde mowiac dopiero mi moj maz uswiadomil ze wiekszos moich kupli poszlo by ze mna do lozka tacy sa faceci a i laski tez a po 2 to wlasnie laski sa mniej wierne i czesciej szukaja skoku w bok bo np .na 10 moich kupel mezatek 8 zradzilo swego meza takie sa kobiety
napisał/a: zawe 2008-01-17 18:29
zależy co było na tych zdjęciach. Czy bylo tam coś zabawnego, czy może nie...a tak naprawdę chodzi o intencje w których zostały one wysłane.
Moga być to zwykłe zdjęcia, na których naładniej wyszła =P i w tedy wszystko jasne :P
napisał/a: luneczka 2008-01-19 14:47
Tez wam cos opowiem...W wieku 18 lat 1 raz wyszlam za maz.Wszystko bylo w miare ok. dopoki nie zalozylismy internetu.Moj 1 maz poznal tam "kolezanke", bardzo mila, ciepla powierniczke.Nie zwracalam zbytnio uwagi na to, bo jak wiadomo zaufanie najwazniejsze.Troche sie zdziwilam kiedy przypadkowo (mielismy wspolne gg) w archiwum znalazlam jego rozmowe. W kazdym razie wyprowadzilam sie do rodzicow.Ta jego kolezanka jest teraz jego zona...
Zeby tego bylo malo wyszlam 2 raz za maz 1,5 roku temu.Mamy sliczna 2 miesieczna coreczke...(z 1 malzenstwa dzieci nie mam).Tuz przed slubem znalazlam u niego w tel. "ciekawe" smsy,ktore to tez doprowadzily do ogromnej klotni.Zadzwonilam pod ten numer i porozmawialam sobie z ta osoba.Praktycznie nie doszloby do slubu gdyby nie moi tesciowie...Dopiero po prawie pol roku powiedzial mi podobno cala prawde, co w pozniejszym czasie okazalo sie ze zapomnial o wielu watkach...Pozniej dowiedzialm sie ze jestem w ciazy.Oboje strasznie sie cieszylismy...Bedac w 6 mies.znow zajrzalam do jego tel.Dziwilo mnie bardzo ze komorka ma ciagle wylaczony dzwiek, ze do ubikacji nawet z nia chodzi, ze ciagle schowana a jak ja dotykalam , zeby nawet podac lub przestawic strasznie zdenerwowany byl...Dl;a mnie bylo wszystko jasne.Okazalo sie ze w tej oto komorce sa smsy i pornograficzne filmiki...Poznawal sobie "kolezanki" na chacie komorkowym...Znow zadzwonilam kontrolnie do nich>co ciekawe byly zaskoczone ze on wogole ma zone...Mowil im ze jest sam...Nawet nie wiecie co ja wtedy przezylam...Takiego bolu wewnetrzenego i rozczarowania w zyciu nie czulam, tym bardziej ze mielismy miec dziecko...Nawt bol porodowy to pikus w porownaniu do tego co ja wtedy przeszlam.Wyobrazcie sobie ze on sie na mnie obrazil , spakowal i wyprowadzil...I znow do akcji wkroczyla tesciowa (kochana kobieta, na ktora zawsze moge liczyc).Wrocil, rozmowa i niby ok. Oczywiscie nie przeprosil, nobo po co,meska duma...Istnieje wogole cos takiego? Raczej wiekszosc mezczyzn nie jest honorowa i nie posiada dumy, sa po prostu zapatrzonymi i nie liczacymi sie z kobietami glupcami.
Staralam sie zaufac, naprawde...Urodzila sie moja Blanusia.Maz zadowolony, ja jeszcze bardziej.2 tyg. temu wyjechal na poligon.I wtedy znow zobaczylam cos co mnie juz kompletnie tak zobojetnilo do zaufania , ze pogodzic sie z tym nie moge.
Nigdy nie przestal "szukac " kolezanek, przyjaciolek...Zalozyl sobie nowa poczte do ktorej nie mam dostepu, konto ze zdjeciami...Nie mialabym nic przeciwko temu ale na tym, koncie widnieje pytanie czy jest zonaty.Pusto.Za to komentarze ktore on dawal i jemu dawano tak strasznie mnie zabolaly...Co wiecej na swoim wyjezdzie korzysta z kafejki internetowej. Nie mial dla mnie czasu , za to nie chcacy piszac zdawkowe wiadomosci , napisalo mu sie nie do tej kobiety co trzeba...Telefon czesto zajety, myla mu sie smsy...Kochane to tak boli, tak bardzi mi zle z tym.On moze nie widziec ze kobieta nim manipuluje.Jestesmy mistrzyniami manipulacji...Zauwazylam tez ze leca glownie na mezczyzn zonatych lub dzieciatych...Rodzina mi sie rozsypuje i nei am na to wplywu...Jak sam stwierdzil nie zalezy juz mu tak bardzo...A ja nie moge co 3 lata zakladac nowej.Co smieszniejsze mieszkam 600 km. od domu rodzinnego i nie am sie komu wyplakac.Moja kochana tesciowa mieszka tez daleko (250 km).Nie mam w tym miescie, w ktorym mieszkam zadnej kolezanki...Takie zycie zony zolnierza...
Mimo tego kocham go bardzo.Jesli odejdzie zostane samiutka z dzieckiem bez srodkow do zycia, a to tez wazne.Gdybym wiedziala ze tak mi sie zycie potoczy nie rezygnowalabym z pracy.Mam dopiero 25 lat.
Pilnujcie mezow, nie za bardzo , ale jednak.
Czasem sobie mysle, niech zdradza, ale robi to tak zebym tego nie widziala...
Przestrzegam...wysylanie zdjec, czeste rozmowy lub smsy czesto prowadza do nowych milosci lub romansow...
napisał/a: aelredka 2008-01-23 03:03
witam, widzę że trafilam na bardzo ciekawe forum, a szczególnie na ten temat
a propos tematu, opowiem moją historię.
Mogę stażem mojego związku nie dorównywać niektórym z was, ale problem miałam taki sam.
Przez dość dlugi czas byłam sama, bez faceta, oczywiście szczęśliwa nie byłam, aż pewnego razu szczęście właśnie się do mnie uśmiechneło.
W tamtym roku poznałam (w wieku 21 lat) mojego pierwszego chłopaka. Wszystko było cacy, spotykaliśmy się, jego rodzice mnie polubili, a on sam pierwszy powiedział "kocham". Potem się zaangażowałam i tak zostaliśmy parą.
Aż do pewnego momentu. Mam jedną wadę a może zaletę, zależy jak interpretować. Otóż potrafię wyczuć u drugiej osoby to co czuje, jego stan ducha i takie tam podobne (chyba dlatego mam tylu znajomych). Od jakiegoś czasu wyczuwałam, że jego zaangażowanie maleje, już tak bardzo nie okazywał mi uczuć, często się denerwował z mojego powodu. Aż w końcu zobaczyłam, jak właśnie, często smsuje, gdy telefon dzwoni to wychodzi. Któregoś dnia zadzwoniłam do niego z prośbą czy mogłabym wpaść do niego i skorzystać z internetu. Jego reakcja nie była najlepsza.
Po zajęciach na uczelni przyjechałam, siadłam do komputera i szukałam. On leżał na łóżku i praktycznie sie nie odzywał, nie był zadowolony że jestem u niego, z tym akurat się nie krył. Potem napąknął coś o swojej pracy i stwierdził, że musi z psem na dwór wyjść. Wziął telefon, co wzbudziło moje lekkie zdziwienie. Dosyć długo go nie było, a mnie wtedy zaświtał pewien pomysł (może niezbyt pochlebny, ale cóż), zajrzałam w jego archiwum wiadomości na koleżankę o której wiedziałam, a która wzbudziła moje podejrzenia. Po szybkim rozpoznaniu, jedna rozmowa mnie załamała. Pisał tam że nie jest ze mną w związku od tygodnia bo mimo, że mu się podobałam, nie pasowałam charakterem, że pojechałby do tamtej na noc, nawet z własną pościelą... Dalej nie miałam siły już czytać, za bardzo się trzęsłam (dosłownie). Gdy wrócił, udawałam, że wszystko jest w porządku, ale tak nie było. Chciałam mu wszystko wykrzyczeć. Jednak spasowałam. Wróciwszy do domu, zadzwoniłam do przyjaciółki, wypłakując całą wodę z organizmu. Poleciła mi rozmowę z nim. Więc tak uczyniłam. Gdy zadzwonił, powiedziałam mu o wszystkim, o moich wątpliwościach, o uczuciach...
Zaprzeczył wszystkiemu, tłumacząc, że tamta to tylko koleżanka...
Postanowiliśmy przerwę, a raczej on. Nie odzywał sie do mnie w ogóle, ja szukałam kontaktu.
W ciągu trzech tygodni, świat o mało nie zawalił mi się na głowę. Mój kochany dziadek trafił z zagrożeniem życia do szpitala, zachorowałam na 4 tygodnie, także z moim tatą nie działo sie najlepiej. Gdy po jednym moim błagalnym smsie, zadzwonił, powiedział że wszystko bedzie dobrze. Tydzień później, zakończyliśmy to co było miedzy nami.
Przez cały ten czas przerwy, nie byłam w najlepszej kondycji psychicznej i fizycznej, kazdy na uczelni zwracał mi uwagę, miałam ochotę wciąż płakać i dziwiłam się skąd u mnie tyle łez. Po decyzji o zerwaniu poczułam prawdziwą ulgę, że wyrwałam się z tego marazmu, że będę się wspinać ku górze. Tak było, do czasu.
Tydzień przed świętami, napisał smsa w którym pytał sie co u mnie, jak przygotowania do świąt i że jeśli mu ne odpisze, to to zrozumie. Odpisałam, bo było mi to tak naprawdę obojętne. Potem zaczęły sie telefony, długie rozmowy minimalnie po 2 godziny. Wtenczas spotykałam sie z kimś innym, ale z powodu nieszczęśliwych okoliczności kontakt został urwany. On się o tym dowiedział, a następnego dnia wyznał, że poczuł ukłucie w sercu, a w samą wigilię wyznał, że żałuje decyzji o rozstaniu, że dalej coś do mnie czuje i że mnie kocha. Cóż, może nie każdy będzie pochwalać mojej następnej decyzji, ale spotkałam się z nim. Stało co się stało, znów jesteśmy razem. Mogę też podziękować jego rodzicom, a szczególnie tacie, który powiedział mojego kochanemu "że jestem naodpowiedniejszą dziewczyną dla niego". On to przy okazji rachunku sumienia na koniec roku zrozumiał, zrozumiał ten błąd. Wytłumaczył mi jak to naprawdę było z tamtą dziewczyną. Faktycznie była to jego koleżanka, z którą mógł na luzie pogadać. A była koleżanką, bo problem sam się rozwiązał, a częsciowo było to moja zasługą. Swego czasu jeśli ktoś kojarzy w Heyah były tzw darmowe gatki (za darmo przez pare miechów do drugiej osóby z Heyah). On ustawił mój nr, ja jego (jeszcze podczas naszej "przerwy"), a tamta nr mojego lubego. Zaczęła być upierdliwa, wydzwaniać kilkanaście razy dziennie, nawet w nocy, kilkadziesiąt smsów wysłać, odbijać się na gadu. Widziałam, że on ma serdecznie tego dość. Wiedział, że ta sprawa lekko mnie irytuje, ale przyżekłam sobie już go tak nie kontrolować jak poprzednim razem, a on starał się omijać temat "byłej" koleżanki jak najczęściej będąc ze mną.
Pewnego piękniego dnia, będąc u niego poprosił mnie o jedną ważną rzecz. Otóż w momencie kiedy zadzwoni jego koleżanka, miałam ja odebrać, powiedzieć że mój wyjechał z miasta na pare dni, że zmienia nr telefonu, bo ja swoją kartę zgubiłam a ten nr mi dał. Uśmiechnełam się tylko. Mogłabym tego nie robić, ponieważ promocja w Heyah kończyła się w połowie stycznia, więc zostało jeszcze koło 10 dni.
Ale gdy byliśmy z psem, zadzwoniła. Mój luby popatrzył na telefon i schował go, nawet nie mówiąc, że to ona dzwoni. Wyciągneła rękę i wręczył mi telefon, chociaż jak później wyznał, z obawą, że mogę polecieć z wielgachną wiązanką w jej kierunku (w sumie miałam wielka ochotę). Odebrałam i z największym spokojem, a jednocześnie z nadchodzącą ogromną satysfakcją, wyrecytowałam jak wiersz zgrabne kłamstewko z odrobiną sarkazmu i ironii. Dziewczyna się zbiesiła gdy usłyszała mnie w słuchawce i bardzo jąkała się podczas rozmowy. Zakończyłam rozmowę, oddałam słuchawkę, nawet nie patrząc na mojego faceta, z szelmowskim uśmiechem patrzyłam na świat z lepszej strony. Parę dni póżniej, dziewczyna napisała na gadu, że nie wie co sie dzieje, ze jest jej przykro i że kończy tą znajomość, a całą wiadomość pokazał mnie. I tak mój problem się sam rozwiązał.
Widzę zmianę u mojego faceta, przeprosił mnie za tamte wydarzenia, za wszystko czym mnie skrzywdził. Widzę zmianę i to wielką pozytywną. Ufam mu, moja intuicja to czuje, a nigdy się nie pomyliła. Ufam mu, bo wiem jakie są jego uczucia w stosunku mnie, a nawet zaobserwowalam że jest bardziej zazdrosny o mnie. Z resztą, przez ostatnie miesiące schudłam trochę, a mój kochany powiedział mi, że jak dalej będe tak chudła to ktoś mnie sprzątnie mu spod nosa, widzę także reakcje na zdjęcia z mojego sylwestra, którego niestety nie spędzaliśmy razem, gdzie na niektórych zdjęciach tulę się po rodzeńsku do mojego dobrego znajomego. Każdego dnia przekonuje mnie o swojej miłości. Powiem tak, wyznał mojej dobrej przyjaciółce od serca, że to on chcial wrócić do mnie, bo nadal mnie kocha.
Nawet takie historie kończą się happyendem.
W moim przypadku za pierwszym razem za bardzo kontrolowałam jego życie towarzyskie, jak widać nie odbiło się to dobrze na naszym związku. Teraz jest zupełnie inaczej. Wiem że mogę mu zaufać, on zdaje sobie z tego sprawę. Przestałam się zachowywać jak natrętny detektyw. I są tego plusy. Z drugiej strony, gdyby nie tamta sytuacja, mój facet nie wiedziałby o mojej reakcji na takiego typu koleżanki i dobrze się stało że sie o tym dowiedział.
Powiem tak: wiara czyni cuda, ale przeczucia mogą mylić :)
Dałam mu drugą szansę i mam nadzieję, że jej nie przepaści.

Pozdrawiam wszystkie kobiety, które martwią się o przysłowiowe koleżanki - nawet gdyby wasz facet zdradzał was na boku, nie martwcie się (chociaż wiem, że trudno będzie zapomnieć o miłości). Na świecie jest jeszcze pare miliardów innych facetów i napewno spośród nich jest ten jedyny :)

p.s. Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale mam nadzieję, że sprawiłam komuś lekturę na wolny czas :D
napisał/a: GOSIA213 2008-01-23 13:44
:( bardzo wam wpółczuje ale jestem wpodobnej sytuacji!!! jestem nie całe sześc miesięcy po ślubie i mam 21 lat.
Z miesiąc temu odkryłam że mój mąż ma romans przychodziła do nas koleżanka z którą kiedyś chodził ale powiadają że stara miłość nie rdzewieje może i mają racje. koleżanka męża przesiadywała u nas dniami i można powiedzieć że nocami,zawsze siedzielismy wszyscy ze znajomymi i gralismy w karty.Ale po jakimś czasie mąż zaczoł po nią jezdzić i odwozic do domu sam. Któregoś dnia po kłucilismy sie i ja pojechałam do mamy. a ona wykorzystała sytuacje z tego co pamietam to był nowy rok.,przyszla do niego a co robili to nawet nie chce myśleć.Pisali do siebie skarbie misiu it. a ze mna no stop sie kłócił . Gdy wróciłam właczyłam gg i coś mnie tkneło żeby zajrzec do jego archiwum a tam ona mu wyznaje miłość a on oczywiście też powiedział że ją kocha że ma dosyc ukrywania co do niej czuje. więc ja za zadzwoniłam do niej opieprzyłam suke. Ona zaczeła sie tłumaczyc że to nie tak ja ja myśle i się rozłoczyłam. Gdy sie rozłoczyłam zadzwoniłam do mamy ona wysłuchała i zaczeła klnąć kazała mi sie pakować i poprosiłam żeby mój brat przyjechał po mnie. ale brat powiedział że on sie nie bedzie wtracal.ale zebym narpiew wyjasniła sobie wszystko z nim czyli z mojm mężem.. wiec ja zadzwoniłam do niego zaczełam na niego kszyczec gdzie on juz wiedział oco chodzi bo ta suka zadzwoniła do niego.gdy wrócił z pracy zaczoł mi tłumaczyc że on jej nie kocha że od tak sobie do niej napisał i powiedział że nic z nia jego niełaczy. obiecał ze sie poprawi.ale od tamtego czasu bardzo sier zmnienil prawie caly czas o cos sie kłucimy a mu wszystko wypominam a on mi. Nie ufam już mu i chce się z nim rozwieść ale nie wiem czy dam z tym wszystkim sobie rade. prosze o odpowiec moze wy mi cos doradzicie!!!
napisał/a: ja_sama 2008-01-25 21:57
moj maz tez mial kolezanke do pewnego momentu!
kiedys pojechal na trening(cwiczy karate) i nie wrocil na noc-jedna, droga- obdzwonilam rodzine kumpli jego oraz pogotowie i policje, nikt nic nie wiedzial.
po 3dniach zadzwonili z policji ze zatrzymano go nie trzezwego.
kiedy pojechalam do niego dowiedzialam sie ze jego znajomi mnie oklamywali i kiedy ja wyplakiwalam ostatnie lzy przed obrazem matki boskiej on bawil sie w najlepsze. przyznal sie jeszcze do czegos.......zdradzil mnie wlasnie z TA KOLEZANKA!

caly czas sobie to wszystko wyobrazam i wiem jedno - gdybym kontrolowala ta niby przyjazn to by do tego nie doszlo , a ja mu poprostu zaufalam. Bylam pewna ze nigy mnie nie zdradzi . przedzej mnie zostawi niz zlamie dana obieetnice-mililam sie.
Dalam mu druga szanse, jest inaczej teraz w naszym zwiazku. bardzo sie stara mi to wszysko wynagrodzic. zmienil sie na lepsze, ale ja mu nie ufam nawet jak ma zejsc po bulki to sie boje czy to sie nie powturzy.
napisał/a: ja_sama 2008-01-25 22:11
zastanow sie co do niego w tym momecie czujesz. zycie z osoba ktorej sie nie ufa i ktora trzeba non stop kontrolowa nie ma sensu. moj maz udowodnbil mi ze mnie kocha zerwal z tamta kura kontakt, prepraszal na kolanach i od temtego czasu nawet jesle sie na mnie zdenerwuje to sie zamyka, nie krzyczy nie prowokuje do klutni i nie probuje dominowac!!!!czuje ze tego zaluje(przedewszystki przyznal sie. a wie dobrze ze jak y tego nie zrobi nie dowiedziala bym sie!!!).
jesli on sie nie stara i to cos co was do siebie zblizylo wygaslo to czy to ma sens? Ty to wiesz najlepiej- czy masz sile dalej to ciagnac i czy to ma jakies perspektywy na przyszlosc